sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 37 'People help the people, And nothing will drag you down'

Ten rozdział dedykuję Martynga Moon Ratliff  oraz Kasi Kukułce :)


*Następny dzień - poniedziałek*
*Laura*
Mogę powiedzieć, że dziś dużo się nie działo. Właściwie to wraz z Rossem, Raini i Calumem musieliśmy odpowiadać na pytania zadawane przez reporterów. Mieliśmy małą konferencję, na której pytano nas o dalsze przygody naszych postaci. Czy wspominałam, że w telewizji wyemitowano już trzy odcinki naszego serialu? I jak na razie zapowiada się, że może to być hit, skoro już nas proszą o wywiady... Dla mnie to dziwne. Gdy mówią, że świetnie gram, ja mam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Przecież nic takiego nie robię, po prostu odgrywam to, co mi każą. I tyle. To nic wielkiego. Chyba.
Siedziałam u siebie w pokoju w studiu i na razie nie miałam ochoty wstawać z kanapy. Trochę zmęczyły mnie te ciągłe pytania. Przed powiedzeniem czegoś musiałam się dwa razy zastanowić, a do tego w uszach dzwoniły mi słowa Jenny, która ostrzegała nas, abyśmy niczego nie wygadali na temat następnych odcinków. Nie chcę by ta kobieta mnie udusiła. W sumie lubię moje życie.
Nagle usłyszałam krótki dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na ekran.
"Masz czas dzisiaj? Pomóż mi. Ten chłopak doprowadzi mnie do szału. Jim"
Odczytałam smsa i parsknęłam cicho śmiechem. Wstałam z kanapy i wyszłam z mojego pokoju. Przeszłam parę kroków, ale nagle się zatrzymałam przypominając sobie o czymś. A raczej o kimś. Podeszłam do drzwi Lyncha i zapukałam.
-Proszę - usłyszałam i weszłam.
Zastałam tam leżącego na kanapie blondyna. Chyba próbował zasnąć. Jaka szkoda... To sobie nie pośpi. Ups.
-Zbieraj się - zarządziłam stanowczo, a chłopak podniósł na mnie wzrok.
-Co?
-Idziemy do Jima. No już, wstawaj - powiedziałam, a on tylko jęknął i zakrył twarz poduszką.
-Nigdzie nie idę - wymamrotał. Westchnęłam ciężko i podeszłam do niego.
-Wstawaj - powiedziałam i potrząsnęłam jego ramię. Ross ponownie jęknął - Nie to nie - oznajmiłam i jednym szybkim ruchem zepchnęłam go z kanapy.
-Ej!
-Trzeba było wstać po dobroci.
-Zwalanie mnie z kanapy weszło ci w krew, co nie? - spytał sarkastycznie.
-To tylko od ciebie zależy - wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi - No chodź.

* * * * *
-A kto to? - zdezorientowany Jim uniósł brwi wysoko do góry patrząc uważnie na wysokiego blondyna.
-Ross, mój pomocnik - odpowiedziałam, a chłopak uśmiechnął się do scenografa.
-Dzień dobry, Ross.
-Jim - odpowiedział mężczyzna i popatrzył na mnie - Możemy na słówko? - spytał, a ja kiwnęłam głową i odeszliśmy na bok - Mam nadzieję, że nie przyprowadziłaś mi żadnego łamagi jak ten, co ma u mnie staż.
-Spokojnie, on tylko przyszedł dzisiaj. Będzie moimi mięśmi, po prostu chłopak od pracy fizycznej - odpowiedziałam, a Jim pokiwał głową z podziwem.
-Umiesz się ustawić w życiu - uśmiechnął się lekko.
-Czasami - wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam jego gest. Mężczyzna poprawił okulary na nosie i odwrócił się do blondyna.
-To zabieramy się do pracy!
Zakasaliśmy rękawy i zaczęliśmy robić to, co nam kazano. Przenosiliśmy pudła czy jakieś ciężkie rekwizyty typu szafki. A jeśli mam być szczera to robił to głównie Ross, ja nim kierowałam.
-W prawo! Nie... Czekaj! W lewo! - krzyczałam co chwilę.
-Weź się zdecyduj, w którą stronę mam iść! Pamiętaj, że ja nic przez te pudła nie widzę! - wrzeszczał Ross.
-No mówię, że w lewo!
Blondyn szedł tam, gdzie mu kazałam. Przeważnie poprawnie udało mi się go poprowadzić, ale czasem mi nie wychodziło i chłopak wpadał na jakieś przedmioty.
-Potem cię uduszę - syczał z bólu.
I tak to wyglądało. Obstawiam, że będzie miał parę siniaków. Chociaż... grunt, że ja na tym bardziej nie ucierpiałam.
Wieszaliśmy dekoracje, przenosiliśmy sprzęty, malowaliśmy jakieś drewno i robiliśmy milion innych rzeczy. Pracy nie było końca. Ja do tego planowałam z Jimem co gdzie powinno być i gdzie by to dobrze wyglądało. Ja kształciłam się u boku jednego z najlepszych scenografów w Los Angeles, a mężczyzna mógł trochę odetchnąć, bo teraz nie miał wszystkiego na głowie. Ja mu pomagam, więc nie musi się czasem martwić o jakieś rzeczy. Dobry układ, mi odpowiada, w szczególności, że przyda mi się to przy aplikacji na studia. Właśnie... Powoli powinnam się tym interesować...
-Na dzisiaj koniec, dziękuję wszystkim za wspaniałą pracę - powiedział nagle Jim. Każdy z pracowników kiwnął głową i zaczął się rozchodzić. Była już 17.
-To co teraz? - Ross podszedł do mnie. Spojrzałam na niego i omal nie wybuchnęłam głośnym śmiechem widząc jego minę.
-Zmęczyłeś się, co? - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co? Pfff. Nie - zaprotestował, a ja się zaśmiałam.
-No jasne. Hahaha. Przyznaj się - powiedziałam uśmiechając się szeroko. Blondyn przewrócił oczami.
-Może trochę.
-Wiedziałam! Mówiłam ci, że to męczące.
-Dobra. Zwracam honor, a teraz możemy gdzieś iść odpocząć? Gdziekolwiek, muszę się położyć - wyznał, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem rozbawiona.
I ramię w ramię ruszyliśmy do mojego domu.

* * * * *
*Narrator*
-Jestem! - Laura od razu krzyknęła w przestrzeń domu, gdy tylko przekroczyła jego próg.
Przywitała ją cisza. Jakby był to film to na pewno usłyszeliby cykanie świerszczy.
-Chyba nikt na ciebie nie czekał - stwierdził Ross i zaśmiał się cicho pod nosem. Brunetka posłała mu groźne spojrzenie, jednak przemilczała powiedzenie kolegi.
-Chcesz się czegoś napić? - spytała, a chłopak kiwnął głową - Sok? Kawa? Herbata? Woda?
-Wodę poproszę.
Dziewczyna nalała dwa kubki cieczy i razem skierowali się do jej pokoju. Ross od razu rzucił się na łóżko brunetki.
-Nie wstaję - zapowiedział czym spowodował lekki uśmiech na twarzy Laury.
-Dobra, dla mnie wszystko jedno. Idę do łazienki. Niczego nie dotykaj - powiedziała i weszła do wspomnianego pomieszczenia.
Blondyn jak na zawołanie podniósł się z łóżka i zaczął patrzeć na rzeczy dziewczyny. Niczym małe dziecko, które pouczone, by czegoś nie robić, idzie i wykonuje to, co mu zakazano. Ross zaczął rozglądać się po pokoju. Spojrzał na ściany, na których szukał jakiś oznak zamieszkania tutaj - jakiś zdjęć, dekoracji czy po prostu pamiątek. Na jednej z nich znalazł parę fotografii z ostatnich dni. Przyjrzał im się dokładnie. Laura z Maią, Rydel i Spencer w jakimś pubie przy stole bilardowym; ona wraz z nim i jego braćmi nad oceanem; z nim, Raini oraz Calumem podczas jednej z wielu przerw na planie serialu oraz, gdy wraz z Joshem, Rydel i Maią siedzieli przy ognisku. Zobaczył także zdjęcie, na którym widniał on wraz z Laurą. Byli uśmiechnięci siedząc w kajaku i wiosłując z całych sił. Mimowolnie jego kąciki ust uniosły się do góry.
Blondyn odszedł od ściany i ponownie podszedł do łóżka patrząc na stolik nocny. Znajdowały się na nim najzwyklejsze rzeczy takie jak lampka, książka chusteczki, jakieś kolczyki, a także ramka ze zdjęciem. Na fotografii znajdowała się Laura z jakimś jedenastoletnim chłopcem. Miał on podobny uśmiech do młodej Marano i oczy do Vanessy. Chłopak zorientował się po sekundzie, że jest to ich brat, Jonah. Ross wyciągnął dłoń, aby wziąć ramkę w swoje dłonie, ale przy tym strącił ze stolika jakąś pomadkę, która spadła na podłogę i przeturlała się pod łóżko.
-Ups... - powiedział cicho i natychmiast schylił się po ten mały przedmiot. Ukucnął przy łóżku i wyciągnął szybko rękę pod nie, jednak natrafił na jakiś przedmiot. Walnął się. Blondyn syknął z bólu i spojrzał na rzecz, w którą uderzył. Zmrużył oczy, gdy zorientował się, że jest to jakiś karton.
Ross chwilę się zastanawiał czy sięgnąć po ten przedmiot, jednak ciekawość wygrała i jednym ruchem wyciągnął pudło spod łóżka. Chłopak zobaczył, że było ono wypełnione nieotwartymi listami. Chwycił dwa do ręki i przyjrzał im się dokładniej. Wszystkie były zaadresowane do Laury. Tylko czemu ona ich nie otworzyła?, myślał blondyn.
I jak na zawołanie z łazienki wyszła brunetka.
-Śpisz już? - spytała nie patrząc na niego, ale gdy jej wzrok przeniósł się na blondyna, z jej twarzy zszedł uśmiech. Zamiast niego pojawiło się zdziwienie zmieszane ze zdenerwowaniem. Ross momentalnie wypuścił listy z dłoni lekko zakłopotany. Dziewczyna spojrzała na pudło - Co ty robisz?! - wrzasnęła.
-Nic, niechcący to znalazłem i...
-Mówiłam ci, żebyś niczego nie ruszał! - krzyknęła i ukucnęła obok niego.
-Co to jest?
-Nie powinno cię to obchodzić - warknęła i szybko zaczęła zbierać porozrzucane koperty. Ross wpatrywał się w nią i zastanawiał o co chodzi. Wiedział, że nie mogły to być zwykłe listy, bo inaczej dziewczyna by tak nie zareagowała. Jednym ruchem chwycił jedną kopertę w swoje dłonie.
-Laura, co to za listy?
-Musisz to robić?! - spytała wściekła - Tak się wypytywać?! Nie twoja sprawa! - krzyknęła i chciała wyrwać list z jego dłoni, ale na to nie pozwolił - Oddaj mi to!
-Czemu to cię tak denerwuje?
-Bo to moje! Szperasz w moich rzeczach i się dziwisz, że jestem wściekła?!
-Nie, dziwi mnie powód twojego zdenerwowania. A widzę, że są nim te właśnie listy. Od kogo one są? - spytał z wyraźną troską. Jego mina wyrażała zaniepokojenie zachowaniem brunetki.
-Nie twój interes!
-Laura, mi możesz powiedzieć...
-Bo jesteś ciekawski?!
-Bo chcę ci pomóc!
-Jasne!
-Od kogo?
-Od ojca! - wrzasnęła i walnęła w pudło. Ross, aż podskoczył lekko ze zdziwienia - Zadowolony?! Cel osiągnięty?!
Spojrzała na na niego wściekłym wzrokiem. Chłopak nagle zrozumiał czemu ona była taka zła. Ojciec - drażliwy temat.
-Laura, nie musisz być w tym sama -powiedział i złapał rozzłoszczoną dziewczynę za dłoń. Ona spojrzała się na niego w milczeniu. Próbowała się uspokoić.
-Czemu to robisz? - spytała już odrobinę spokojniej.
-Bo jesteśmy przyjaciółmi. Wiem też, że dobrze jest się wygadać i podzielić z kimś swoim ciężarem, aby poczuć ulgę i trochę odpocząć.
Brunetka spuściła z niego wzrok. Nagle jej mięśnie się rozluźniły. Wiedziała, że Ross ma rację, jednak to było dla niej po prostu trudne.
-Od ojca, tak? - spytał łagodnie.
-Tak - odpowiedziała spokojnie.
Blondyn kiwnął głową i zajrzał do kartonu.
-Od kiedy on do ciebie pisze?
-Od ponad dwóch lat - wzruszyła ramionami.
-Co? Tak długo? - spytał z niedowierzaniem i zaczął przeszukiwać pudło - Czemu żadnego nie otworzyłaś?
-Bo nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, jasne?! - podniosła głos zirytowana - Dobrze wiesz co się stało, a mimo to nadal się dziwisz czemu nie przeczytałam ani jednego listu?! - spytała zszokowana, a zarazem zdenerwowana.
-Ale to co innego! Widać, że on stara się utrzymywać z tobą kontakt!
-Mam to gdzieś! Tak jak i on miał nas, gdy wyprowadzał się z tą swoją pieprzoną drugą żoną! - krzyknęła i wstała z podłogi - Nie chce mieć z nim nic wspólnego!
-Laura, zrozum! Nienawiścią nic nie zdziałasz! Myślisz, że to skutkuje, a tak na prawdę to cię tylko bardziej męczy!
-Taaa... Nic na ten temat nie wiesz.
-Wiem - odpowiedział krótko i także wstał z podłogi - Między nami było tak samo. Nienawidziłem cię i chciałem, żebyś zniknęła mi z oczu, jednak ty już znalazłaś się w moim życiu, pracy i wśród przyjaciół. Chciałem czy też nie, to już byłaś częścią mojej codzienności. Byłem zły, że musiałem spędzać z tobą czas i rozmawiać. Ale wiesz co? Pewnego dnia zacząłem się zastanawiać czemu tak bardzo cię nienawidzę i zrozumiałem, że nie umiem ma to odpowiedzieć. Tak na prawdę nie miałem powodu, aby darzyć cię takim negatywnym uczuciem...
-Ale ja mam powód, aby go nienawidzić!
-Daj mi skończyć - powiedział i wrócił do swojej przemowy - To był taki głupi nawyk. Jednak, gdy się pogodziliśmy, to kamień spadł mi z serca. Poczułem ulgę i radość. Nie musiałem się męczyć, bo moje złe nastawienie do ciebie niszczyło mnie od środka. Ciebie też niszczyło i przestało wraz z momentem, gdy się pogodziliśmy. Jednak ciebie to nadal niszczy ze względu na twojego ojca. Lau... Powinnaś mu wybaczyć, nawet dla twojego własnego dobra - powiedział spokojnie i troskliwie. Chciał złapać ją za dłoń, aby ją jakoś uspokoić, ale ona mu się wyrwała.
-Zostaw - szepnęła zdenerwowana - Nie mam siły mu wybaczać.
-Czemu?
-Bo mnie zostawił! A ja nie będę jakaś naiwna i mu wszystkiego nie zapomnę - powiedziała odwróciła wzrok z blondyna.
-Przeczytaj te listy.
-Nie.
-To ja to zrobię - oznajmił i chwycił jedną kopertę. Brunetka widząc to od razu chciała odebrać mu swoją własność.
-Oddaj mi to!
-Nie - odpowiedział grzecznie i spokojnie.
-Oddawaj!
-Nie.
-No już! - krzyczała próbując wyrwać mu tą kopertę, jednak bez skutku. Była za niska, a blondyn należał raczej do tych wysokich.
-Po co ci to? I tak tego nie chcesz - powiedział, a Laura zacisnęła usta i przestała się z nim szarpać.
-Masz rację. Jak chcesz to to sobie weź. Ja tego nie potrzebuję - warknęła i odeszła od blondyna odwracając się do niego plecami.
Ross zdziwiony takim zwrotem akcji, postanowił się upewnić.
-Jesteś tego pewna? Mogę to otworzyć?
Laura w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Nadal stała do niego tyłem i nie zamierzała się odwracać. Blondyn spojrzał na kopertę i ostrożnie ją otworzył. Wyjął z niej kartkę, która była cała zapisana. Kątem oka zerknął na dziewczynę, by upewnić się czy znowu się na niego rzuci, ale ona stała bez ruchu. Ponownie spojrzał na list i wziął głęboki oddech.
-17 sierpnia 2013 roku...
-Nie czytaj tego na głos - powiedziała brunetka, ale Ross zlekceważył jej słowa i dalej czytał zawartość koperty:
"Kochana Lau,
Już postanowiłem nie pisać do ciebie 'Lauruś', bo wreszcie doszło do mnie to, że masz w tym roku osiemnaście lat... Nie jesteś już taka mała. Pamiętasz jak kiedyś kazałaś mówić do siebie tylko i wyłącznie 'Lauruś'? Albo 'Księżno Marano'? Z uśmiechem wspominam tamte chwile, ale coś czuję, że już nie chcesz być tak nazywana. Teraz jesteś dorosła i pełnoletnia. Panna Laura Marano, piękna młoda kobieta.
Nie odpisujesz mi na listy. Na żadne. Zastanawiam się czasem czy w ogóle je czytasz, czy po prostu nie odpisujesz. To pytanie nie daje mi spać, jednak rozumiem, że możesz być zła. Zapewne jesteś zła...
Wcześniej nie chciałem poruszać tego tematu, ale kiedyś muszę...
Wiem, że cię zraniłem, ale chce byś wiedziała, że nigdy nie chciałem tego zrobić. Nie miałem zamiaru sprawić ci bólu, ani twojemu rodzeństwu. Sama wiesz, że mi i mamie nie układało się od jakiegoś czasu. Staraliśmy się wszystko naprawić, ale to było niewykonalne. Nie zdradziłem twoją mamę. Nigdy bym tego nie zrobił. Rzeczywiście, moją drugą żonę poznałem jeszcze, gdy byliśmy małżeństwem, ale zaczęliśmy spotykać się dopiero po rozwodzie. Ona nigdy nie była powodem naszego rozstania. Nigdy. Chcę byś to wiedziała...
Wyjechałem. Zraniłem cię. Wiem o tym. Obiecałem, że po rozwodzie też będę z wami i nic się nie zmieni. Pamiętam, że tak mówiłem i, że słowa nie dotrzymałem. Przeprowadziłem się daleko od Miami. Zawiodłem cię... Przepraszam. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz...
Mimo wszystkich ran i rozczarowań, mam nadzieję, że nadal mnie kochasz. Umarłbym, gdybyś nie chciała mieć ze mną nic do czynienia. Jednak twoje milczenie powoli staje się dla mnie jasne... Wiedz, że ja nigdy się nie poddam. Będę pisał do ciebie, dopóki żyję na tym świecie. Może ty sobie odpuściłaś córeczko, ale ja nie.
Nigdy nie przestanę do ciebie pisać i starać się o twoje zaufanie, bo za bardzo cię kocham.
Twój Tata "
Ross skończył czytać. Na chwilę zawiesił wzrok na ostatnich słowach. Po paru sekundach spojrzał się na przyjaciółkę.
-Laura? - spytał troskliwie, ale ona nie odpowiadała. Nadal stała odwrócona do niego plecami - Lau? - podszedł do niej i dotknął jej ramienia. Chłopak poczuł jak jej ciało zaczęło nagle się trząść. Brunetka odwróciła się do niego. Miała załzawione oczy, a jej wyraz twarzy był smutny.
-Po co mi to czytałeś? - spytała cicho, a Ross tylko mocno ją przytulił.
Laura nagle wybuchnęła płaczem. Łzy ciekły jej po policzkach i skapywały na koszulkę blondyna.
-Czemu on pisze takie rzeczy? Czemu kłamie? - pytała zrozpaczona. Ross odsunął się lekko od niej i spojrzał w jej oczy.
-Może on wcale nie kłamie?
Zapłakana Laura zmrużyła gniewnie oczy.
-On kłamie! Na pewno... Nie wierzę mu! - brunetka powoli zaczynała wpadać w rozpacz... - Mam gdzieś jego słowa! One są nic nie warte! Są puste! - zaczęła nagle odrywał się od blondyna, który nie chciał jej puścić, by się uspokoiła. Brunetka powoli zaczęła okładać go rękoma - On mnie nie kocha! Dziecka się nie porzuca! - waliła go, a on stał niewzruszony ze smutnym wzrokiem wpatrując się w rozpacz dziewczyny - On mnie nie kocha... Ja go też nie... - powiedziała już ciszej. Nagle jej kolana ugięły się pod jej ciężarem. Upadłaby, ale Ross ją złapał.
-Chodź - powiedział i przeniósł ją na łóżko. Położył ją siadając obok niej. Laura położyła głowę na jego kolanach i ponownie zaczęła płakać. Już się uspokoiła. Szał i złość minęła. Teraz był czas na ból.
-Nie chcę go znać... Ojciec się tak nie zachowuje - powiedziała między atakami płaczu. Przez nie trudno było ją zrozumieć. Mówiła cicho, a zarazem głośno. Powoli i szybko. Spokojnie i chaotycznie.
Blondyn westchnął cicho i zaczął głaskać Laurę po włosach, aby się uspokoiła.
-Jednak ty nadal go potrzebujesz, Lau... - szepnął troskliwie. Na prawdę martwił się o dziewczynę. Chciałby, żeby była szczęśliwa i tak nie cierpiała.
-Nie potrzebuję. Mam mamę, Jonah i Van. Oni mi wystarczają - mówiła już spokojniej.
-Wiesz, że sama się oszukujesz. Dobrze wiesz, że za nim tęsknisz. Pragniesz, żeby był przy tobie i ciebie przytulił, prawda? - spytał i przykrył ją kocem, aby było jej cieplej.
Milczała. Przez pewien czas się nie odzywała.
-Brakuje mi go... - szepnęła w końcu i przytuliła się bardziej do niego.
-Wiem - odszepnął i delikatnie ucałował ją w czubek głowy.
Laura powoli zaczęła zasypiać. Te wszystkie emocje ją wymęczyły i miała ochotę od tego odpocząć.
-Ross...
-Tak? - spytał łagodnie.
-Na prawdę myślisz, że on pisał prawdę? - spytała na wpół śpiąca.
-Nie wiem tego. Nie znam go i trudno jest mi to ocenić po jednym liście... Ale wiem jedno. Widać, że się stara i, tak jak napisał, wcale się nie poddaje i zamierza walczyć o ciebie. Te listy są na to dowodem. Lau, on nadal o ciebie walczy...

---------------
Siemka :D
No i jak? Nieoczekiwany zwrot akcji? Otworzyła list! Ale czy otworzy inne? Kto wie? Tyle pytań! A odpowiedzi już niedługo! A przynajmniej tak planuje xd
Zobaczymy jak to będzie :P
Widzieliście notkę pod rozdziałem? Jak nie to przeczytajcie ;)
Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział, a w szczególności ostatnia scena. Czemu? Bo temat nie jest błahy i staram się go pokazać w prawdziwym świetle...
Liczę a DUUUŻO komentarzy! :D
Całuję! :*

Wchodźcie tutaj!
http://magic-story-raura.blogspot.com/
http://naughtyboyandcutegirl-raura.blogspot.com/ 



25 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział
    Świetnie ukazane uczucia Lau.
    Ross jest kochany świetnie się zachował wobec dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, weź popłakałam się ;_; Ten rozdział jest taki... piękny. Słodko ze strony Rossa, że pomaga Laurze♥ Nie no boska jesteś dziewczyno! =3 czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Lau. Ja w podobny sposób rozpaczałam gdy rodzice się rozwodzili. No normalnie jakbym w lustrze siebie zobaczyła i przyjaciel właśnie mnie tal uspokajał. Co chce przez to powiedzieć? Że super ukazałaś uczucia Lau. Cieszę się ,że rozdział wstawiłaś szybko =] Jakby co zapraszam do mnie. Wstawiłam rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh god jak.słodko ;* super i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Całą akcje miałam przed oczami. Łzy skapywały mi na bluzkę, a jednak miałam śmiechu na twarzy. Ten rozdział jest wyjątkowy. Piękny i tak dobrze ukazujący życie. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ross jaki troskliwy <3 kiedy niespodzianka ?.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy będzie Raura ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny rozdział <3 Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieziemski! Liczę na szybkie wstawienie nexta i na Raurę rzecz jasna^^

    OdpowiedzUsuń
  10. kocham Twojego bloga ! jest inny , taki ............................ hmm... dopracowany ? , z sercem napisany? , nie wiem jak to określić . Wiem na pewno jedno to jeden z najlepszych blogów jakie czytałam lub czytam . Wszystko dzieje się tak jak w prawdziwym życiu, nie wpadają sobie od razu w ramiona , nie spotykają się , nie zakochują ! Tak w życiu jest nie zawsze wszystko jest koloroww jak nam może się wydawać , lecz jest inaczej . Rok temu stało się coś co bardzo zmieniło życie mojej przyjaciółki ...... straciła siostrę . Przyjaźnimy się z ta rodzina . Ona jakoś to zniosła , ale rodzice ? byli zrozpaczeni tak samo jak moi ...... O to dowód na to , że życie nie zawsze daje to czego chcemy lecz na odwrót ! A Twój blog jest wspaniały , prawdziwy ! Nic dodać nic ująć ! Mam nadzieję zł, że nas szybko nie opuścisz ! Oby tak dalej !

    OdpowiedzUsuń
  11. BOSZZ JAKI ROSS JEST KOCHANY! <3. TWÓJ BLOG JEST TAKI PIĘKNY, JESTEŚ ŚWIETNA W TYM CO ROBISZ I JAK TO ROBISZ. <3. BOSZ JA SIĘ POPŁAKAŁAM JUŻ DZISIAJ CHYBA 12 RAZ. DLACZEGO ? BO BĘDZIE SEZON 4 !!! <3. I JESZCZE Z TWOJEGO ROZDZIAŁU, TY PISZESZ TAK PIĘKNIE <3. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY TWOJA WIERNA CZYTELNICZKA <3.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cud miod malina :D
    uwielbiam tego bloga. Ross taki czuly *.* omg tez tak chce <3
    wiem przez co Lau tutaj przechodzi. Sama mam podobnie. I jej sie nie dziwie ...

    Pisz szybko nastepny bo juz nie moge sie doczekac co sie dalej bd dzialo

    i zapraszam do sb: ross-and-laura-lovestory.blogspot.com :p

    Ana

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział to dla mnie nagrodą, którą mam dostać od ciebie za one shota<3
    Rozdział jest cudowny i pięknie opisałaś tą ostatnią scenę<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejciu, naprawdę piękny rozdział. Popłakałam się, serio rozdział cudowny. Te uczucia Raura. Ach nic dodać nic ująć. Po prostu bajka. Kocham i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ross zachował się bardzo pięknie. A uczucia opisane zostały w niebywały sposób!
    Bark słów! Niezwykły rozdział!
    Naprawdę zazdroszczę ci talent ;)
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  16. A dasz Raurę? Będzie Raura? Rozdział oczywiście jak zawsze super tyle, że tym razem tyle w nim uczuć...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakie to piękne laura agresywna a ross jej pomaga i love this blog

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudo:) Tyle uczuć w jednym rozdziale

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam i kocham!! Ten rozdział jest po prostu przepiękny!

    OdpowiedzUsuń
  20. Och, nie było mnie tu tak dawno... To znaczy, czytałam zawsze, dziękując mojemu czujnikowi, że mnie nie zawodzi :D Rozdział jest...piękny? Cudowny? Niesamowity? Ta relacja między Rossem i Lau, to jak on ją wspiera, jak jej pomaga, to coś... niesamowitego ♥ Po prostu cud, miód i orzeszki :) Nie rozpisuje się bardziej, chociaż bym cały słownik synonimów przepisała to i tak nie odda prawdy :D Zresztą ty dobrze wiesz, jak bardzo uwielbiam twój blog :*
    Czekam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział genialny i cudowny. Oczywiscie czekam na nexta^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Dawaj raure a nie niech będą że sobą

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie dawaj od razu Raury !

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie dawaj szybko Raury , bo ( ja dla mnie ) jeżeli jest już Raura to blog nie ma sensu xd wolę jak się ze sobą drocza czy coś w tym stylu , ale też lubię jak sa momenty gdy coś się między nimi dzieje xd

    OdpowiedzUsuń
  25. A mi to by nawet i teraz Raura pasowała:) ehh,ale chyba musze jeszcze poczekać xd chociaż i tak te scenki z nimi w roli głównej na razie wystarczają:)
    Wiktoria:)

    OdpowiedzUsuń