-Jesteście gotowi? - spytał wszystkich Tom - Ubraliście się ciepło?
-Tak - powiedzieli wszyscy.
-Wzięliście telefony w razie gdybyście się zgubili? - spytała Van i od razu spojrzała na Ella i Rocky'ego.
-Tak - wymamrotali.
-A latarki? - spytała Jenny. Można powiedzieć, że ona wraz z Peterem najmniej była zadowolona z tej wyprawy. Woleliby spokojniej spędzić wieczór. Bez dzieci. Po prostu w swojej ekipie, ale jak trzeba to trzeba.
-Tak - powiedzieli prawie wszyscy.
-Czekajcie - zatrzymał ich Ross macając kieszenie bluzy i spodni - Ja nie mam.
Reszta spojrzała na niego i westchnęła. Chcieli już wreszcie pójść.
-Ja mam jeszcze jedną w namiocie. Mogę ci pożyczyć - zaproponowała Laura.
-Byłbym wdzięczny.
Brunetka wskoczyła szybko do namiotu i chwyciła stamtąd latarkę.
-Proszę - powiedziała z uśmiechem i wręczyła mu przedmiot do ręki.
-Dzięki - odpowiedział odwzajemniając jej gest. Patrzyli na siebie przez krótką chwilę, dopóki Ell nie chrząknął. Blondyn i brunetka spojrzeli zdezorientowani na resztę, którzy przyglądali im się uważnie. Byli zaintrygowani ich zachowaniem. Tym spokojnym zachowaniem.
-No co? - Laura i Ross spytali równocześnie nie mogąc dłużej znieść ich spojrzenia i milczenia.
-Nic - powiedziała szybko Maia i machnęła lekceważąco ręką.
-Dobra chodźmy już, bo i tak jesteśmy spóźnieni - poinformował Peter patrząc na zegarek. Było pięć minut po dwudziestej i lepiej dla nich było szybko dojść do drugiego obozu. Gdy dzieci się niecierpliwią, robią się nieznośne. A tamte maluchy chyba są takie z natury.
Cała ekipa ruszyła przez ciemny las w stronę drugiego obozu. Rocky i Ell byli tak podekscytowani, że skakali z radości jakby ich tyłki swędziały. Laura szła trochę z tyłu delektując się świeżym powietrzem, gdy nagle podeszła do niej Spence.
-Co jest? - spytała obejmując ją ramieniem.
-Nic, a co ma być? - spytała zdziwiona.
-Coś mi chyba umknęło...
-A można jaśniej?
-Dziewczyny, chodźcie szybciej! - zawołał Ryland, gdy one zwolniły trochę kroku.
-Już! - krzyknęła Spencer do przyjaciela - Jesteś podejrzanie miła dla Rossa - powiedziała prosto z mostu.
-A wywnioskowałaś to z...?
-Gdzie są te moje bitwy i wrogie spojrzenia? Tęsknie za nimi - powiedziała i zrobiła smutną minkę. Laura parsknęła śmiechem i uścisnęła przyjaciółkę.
-Wiesz, że cię kocham? - spytała brunetka.
-No to chyba jest oczywiste - uśmiechnęła się szeroko i obydwie się zaśmiały.
-Kochane moje gaduły, ruchy ruchy! - powiedział Riker podchodząc do dziewczyn i lekko je popychając, by szybciej szły.
-Coś ty taki miły, hmm? - Spencer spytała Rika, a chłopak wyszczerzył swoje białe zęby w ciemności.
-Nie mogę ci zawsze dokuczać - odpowiedział, a dziewczyna zmrużyła oczy zaniepokojona jego słowami.
-Chcesz czegoś ode mnie? - spytała rudowłosa, ale nie otrzymała odpowiedzi, bo w tym samym momencie dotarli na teren drugiego obozu.
-Jesteśmy - powiedział Tom widząc blondynkę stojącą wśród dzieci. Savannah spojrzała na mężczyznę i resztę ekipy stojącej za nim z lekkim uśmiechem.
-Czekaliśmy na was - powiedziała, a obok niej pojawiła się jakaś starsza kobieta. Na oko można powiedzieć, że była około sześćdziesiątki.
-Witam was wszystkich - zaczęła z szerokim uśmiechem na twarzy - Nazywam się Beth. Bardzo się cieszę, że mogliście i chcieliście do nas dołączyć.
-To my bardzo dziękujemy za zaproszenie - powiedział Peter. On wraz z Spencer mieli przełożone przez ramię lustrzankę. Oboje uzależnieni od aparatów, robienia zdjęć i filmów. Takie zboczenie zawodowe.
-Nie ma sprawy, dzieci bardzo cieszą się z waszego towarzystwa, prawda? -kobieta spytała maluchów.
-Tak! - powiedziały zgodnie czym wywołały delikatne uśmiechy u nastolatków.
-No dobrze, to podzielimy się na dwie duże drużyny. Nie znam waszych imion, więc na razie poprzedzielam was do grup wybierając was palcem, może być? - spytała opiekunka całej grupy, a Tom kiwnął głową.
-Oczywiście.
Jak starsza kobieta powiedziała, tak się stało. Podzieliła wszystkich na dwie równe drużyny przydzielając wszędzie tyle samo dzieci, nastolatków i dorosłych. W pierwszej grupie - chowającej się - znaleźli się: Tom, Rydel, Josh, Laura, Riker, Calum, Peter, Jenny, Beth oraz dwunastka dzieci. Natomiast do drugiej - szukającej - należeli: Ross, Spencer, Van, Rocky, Ratliff, Maia, Raini, Ryland, Savannah oraz jedenastka maluchów. Wszyscy ustawili się ze swoimi członkami zespołu i czekali na dalsze rozkazy.
-To ty - wysyczał Ellington wpatrując się w jakiegoś małego chłopca ze swojej grupy. Dziecko spojrzało na niego zdziwione - To ty kopnąłeś mnie w brzuch, ty mały bachorze! - powiedział zdenerwowany gotów rzucić się na chłopczyka, który krzyknął przerażony.
-Sav! - zawołało dziecko, gdy zobaczyło mord w oczach bruneta.
-Co się dzieję, Brandon? - spytała blondynka podchodząc do chłopczyka.
-Nic, nic. Chyba boi się ciemności - Rocky próbował ratować sytuację, a przy tym kurczowo trzymał przyjaciela, który był gotowy rzucić się na malca.
-Nie prawda! On chce mnie zbić! - powiedział lekko przerażony i przytulił się do nastolatki chowając przy tym swoją główkę w jej ramionach. Savannah spojrzała na brunetów i uniosła wysoko brwi.
-Co wy mu zrobiliście? - spytała zdziwiona i z lekka zaniepokojona, bowiem nie znała tych chłopaków, a była odpowiedzialna za bezpieczeństwo tych dzieci.
-Pewnie powiedzieli coś głupiego, nic niebezpiecznego - do rozmowy dołączył się Ross.
-On mnie kopnął w brzuch! - krzyknął Ell wskazując palcem na małego chłopczyka.
-Nie prawda! - odkrzyknął Brandon.
-Prawda!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Przepraszam? Dlaczego w naszej grupie mamy więcej dzieci niż w tej drugiej? - spytała nagle Van podnosząc rękę do góry, aby zwrócić na siebie uwagę.
-Ale przecież jest nas po równo - powiedział Rocky nie rozumiejąc o co chodzi starszej Marano. Brunetka patrzyła się na niego i Ratliffa przez chwilę. Widziała jak oboje wdali się w kłótnię z małym chłopcem.
-Mam powtórzyć pytanie? - spytała patrząc na zgromadzonych.
-Uwaga! Uwaga! - powiedziała głośno Beth uspakajając przy tym sprzeczkę między Brandonem, a niedojrzałymi małpami - Grupa chowająca się ma 15 minut na ukrycie się w tym lesie. Proszę, aby starsi w miarę możliwości pilnowali, czy dzieci nie oddalają się zbyt daleko - mówiąc to spojrzała na wszystkich powyżej dziesiątego roku życia - Grupa szukająca wyruszy po tych 15 minutach na poszukiwania. Jednak macie na to tylko godzinę. Po tym czasie wszyscy zbieramy się tutaj. Kto zostanie złapany w czasie ten dostanie w twarz bitą śmietaną od osoby, która ją znalazła. A te osoby, które schowają się w taki sposób, że nie zostaną znalezione w czasie, będą mogły potraktować bitą śmietaną osoby, które nikogo nie złapały. Jasne? - spytała, a dzieci (+Ell i Rocky) momentalnie krzyknęły podniecone możliwością rzucenia kogoś w twarz białym kremem. Niezła motywacja. Dla wszystkich - No dobrze, widzę, że wszystko zrozumieliście. Także... Zaczynamy! Czas start! - powiedziała i cała grupa chowająca się pędem ruszyła w głąb lasu rozpraszając się po nim na różne strony świata.
*Laura*
Wszyscy pobiegliśmy szukając jakiegoś miejsca do schowania się. Nie powiem, że mam motywację, by dobrze się schować, bo jakoś nie chce dostać bitą śmietaną w twarz. Idąc tak przed siebie, nie zauważyłam, że zostałam sama. Obok mnie nie było widać żywej duszy. Nawet nie słyszałam czyjś kroków. Spojrzałam na zegarek, minęło ponad 7 minut, a ja nadal niczego nie znalazłam. No niby, gdzie ja mam się schować? W dziupli? Bo na drzewo nie wejdę - minus niskiego wzrostu, nawet do gałęzi nie dosięgnę. W krzakach będzie za łatwo.... Więc gdzie? Myśl, myśl, bo zaraz cię złapią te małe pociechy.
Przyspieszyłam kroku trochę zdenerwowana coraz mniejszą ilością czasu. Zostały mi 4 minuty. Tylko 240 sekund! Nie no, już po mnie... Szłam rozglądając się w ciemności, gdzie mogłabym znaleźć schronienie, gdy nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Z moich ust wydobył się cichy pisk przerażenia.
-Ciii... Przepraszam, nie chciałem cię straszyć - wytłumaczył się. Odwróciłam się w jego stronę. Zobaczyłam jak szczerzy swoje białe zęby w uśmiechu.
-Chcesz, żebym zawału dostała? - wyszeptałam, a chłopak przestał się uśmiechać - Tak właściwie jak mnie tu znalazłeś?
-Zobaczyłem, że błądzisz, więc postanowiłem do ciebie dołączyć - szepnął wzruszając ramionami. Ja spojrzałam na zegarek. 2 minuty.
-Dobra, to chodźmy gdzieś się schować, bo zaraz nas szukają - wyszeptałam, chwyciłam Josha za dłoń i pociągnęłam go w głąb lasu.
-Gdzie ty idziesz?
-Nie wiem, uciekam od nich jak najdalej.
-Ale wiesz, że oni przybiegną tu z prędkością światła? - spytał, a ja spojrzałam się na niego.
-Masz inny pomysł?
No i mogłam się nie pytać. Nasz czas minął, a druga grupa wyruszyła na poszukiwania. Skąd to wiem? Krzyki zbliżających się w naszą stronę dzieci były trochę niepokojące. Z każdą sekundą były coraz bliżej, a my wdrapywaliśmy się na jakieś drzewo. Zdesperowani ludzie zrobią wszystko. Zaryzykuję złamaniem nogi albo utratą godności. Trudno. Nie chce oberwać bitą śmietaną w twarz!
-Laura, dawaj! - brunet szepnął, gdy usłyszał czyjeś kroki blisko nas.
-No próbuje - odpowiedziałam cicho. Wdrapywałam się, ale moje nogi ciągle się ześlizgiwały.
-Tylko mnie za to nie walnij, dobrze? - spytał, a ja znieruchomiałam zdziwiona.
-Ale za co?
I w tym momencie Josh złapał mnie za biodra oraz uda i szybkim ruchem podciągnął mnie na drzewo. Nawet nie wiem kiedy się na nie wspięłam. Spojrzałam się za siebie i wyciągnęłam rękę do chłopaka.
-Pomogę ci - zaproponowałam. Josh popatrzył na mnie i w jednej sekundzie chwycił moją dłoń i wspiął się na drzewo. Usadowiliśmy się wygodnie na jakieś grubej gałęzi w taki sposób, aby nie było nas widać, ale też, żeby było nam wygodnie.
-Co tak sapiesz? - zdziwiłam się patrząc na przyjaciela, który wzruszył ramionami.
-Nie wiem.
-Aż tak się zmęczyłeś podrzucając mnie do góry? - spytałam i parsknęłam cicho śmiechem, a chłopak razem ze mną.
-Nie, jesteś lekka jak piórko. Po prostu tak mam jak się denerwuje. Ciężko wtedy oddycham.
-Denerwujesz się?
-Nie tylko ty nie chcesz oberwać śmietaną w twarz - wyszeptał i uśmiechnął się do mnie, co od razu odwzajemniłam. Nagle usłyszeliśmy rozmowy jakiś dzieci, więc wstrzymaliśmy oddech i schowaliśmy się bardziej w gałęziach drzewa, czym spowodowaliśmy chwilowe zbliżenie naszych sylwetek.
-Pewnie są tam - usłyszeliśmy głos jakiegoś chłopca.
-A może na drzewach się pochowali? - spytała dziewczynka.
-No co ty, nie daliby rady - zapewnił maluch i oboje pobiegli w głąb lasu. Siedzieliśmy w milczeniu, aż w końcu parsknęliśmy cicho śmiechem.
-Blisko było - stwierdziłam rozbawiona.
-Było, ale pamiętaj... Na drzewo nie dalibyśmy rady wejść - powiedział z poważną miną przez co wywołał na mojej twarzy szczery uśmiech.
-Te dzieci przypominają mi trochę Ratliffa i Rocky'ego. Też masz wrażenie, że są do nich podobni?
-Oj tak. Przez tyle lat, co ich znam, mam wrażenie, że oni tylko rosną, ale nie dojrzewają - wyznał i oboje zaśmialiśmy się cicho, aby nie zdradzić swojej pozycji - A właśnie... Tylko mi się wydaje, że Rocky i Maia jakoś ostatnio spędzają ze sobą dużo czasu? - spytał szeptem, a ja spojrzałam się na niego uważniej.
-No przecież się przyjaźnią.
-No tak, ale to tylko ja mam wrażenie, że coś między nimi iskrzy? - zadał mi pytanie będąc bardzo poważnym. Zastanowiłam się chwilę czy rzeczywiście coś jest pomiędzy tą dwójką.
-Nie wiem... Może? Nigdy nie widziałam, żeby Maia jakoś wspominała o Rockym w taki sposób, aby można było doszukiwać się w tym drugiego dna - odpowiedziałam zamyślona.
-Bo wydaje mi się, że oni sami nie czują, że coś tam między nimi iskrzy - wzruszył ramionami patrząc na mnie.
-A myślisz, że iskrzy? - spytałam unosząc do góry brwi.
-Jest tylko jeden sposób, aby się tego dowiedzieć - powiedział, a ja spojrzałam się na niego pytająco - Randka.
-Myślisz, że wybraliby się na randkę? - spytałam ze zdziwieniem. Nie, żeby coś, ale znam ich trochę krócej niż Josh, a i tak wiem, że coś takiego nie przejdzie.
-Gdyby nie wiedzieli, że idą na randkę to tak.
-Ale jak mieliby o tym nie wiedzieć?
-Udalibyśmy się z nimi na podwójną randkę. Cztery osoby, niby zwykłe spotkanie... Nie domyśliliby się - powiedział wzruszając ramionami, a ja spojrzałam się na niego z szerzej otwartymi oczami.
-Ale, że ja, ty i oni? - próbowałam się upewnić.
-No tak.
-Na podwójną rankę?
-Tak.
Odpowiadał tak pewnie, że mnie zatkało. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie potrafiłam.
-Co jest? - spytał widząc moją minę.
-No wiesz... Bo ja... To znaczy...
-Spokojnie, Lau. Miałem na myśli, że będziemy dla nich jako takie przyzwoitki - zapewnił mnie, a ja odetchnęłam.
-Aaa... No dobrze, to w takim razie to nie byłby taki zły pomysł - powiedziałam szeptem i uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Widzę, że ci ulżyło. Aż taki jestem straszny, że na randkę nie chciałabyś się ze mną wybrać?
-Nie o to chodzi. Po prostu było to tak z zaskoczenia - wytłumaczyłam się i uśmiechnęłam do niego krzepiąco. Brunet odwzajemnił mój gest. Nagle usłyszeliśmy trzask jakiejś gałęzi pod naszym drzewem. Josh spojrzał się w dół i w tym samym momencie jego ręka osunęła się po korze. Chłopak trochę się poślizgnął i wpadł na mnie. Teraz przyciskał moje ciało swoim do pnia, a nasze twarze prawie się stykały.
-Przepraszam - wyszeptał patrząc mi w oczy.
-Nie masz za co - odszepnęłam i spojrzałam się w dół. Chyba nikogo nie było.
-Kimkolwiek jesteś, tam na drzewie, widzę cię! - usłyszeliśmy głos naszego kochanego bachora. Milczeliśmy trwając w bezruchu mając nadzieję, że da on sobie spokój - No złaź, chce zobaczyć kogo potraktuję bitą śmietaną - Ell wyszczerzył swoje ząbki w ciemności.
-Zostań tu. Sam zejdę - wyszeptał, a ja spojrzałam się na niego zdziwiona.
-Co? - szepnęłam, gdy zrozumiałam, że chłopak chce uratować moją twarz od białej mazi.
-Jak stąd pójdziemy znajdź inną kryjówkę - wyszeptał i zaczął powoli schodzić na dół. Gdy zeskoczył z drzewa, ja mocniej przykleiłam się do pnia drzewa.
-A to ty Josh - powiedział Ell uśmiechając się szeroko - Chodź przyjacielu na deser - powiedział, objął go ramieniem i oboje ruszyli w stronę obozu.
Po minucie lub dwóch zaczęłam się wsłuchiwać w odgłosy nocy. Nie usłyszałam żadnych oznak ludzi, więc zwinnie zeskoczyłam z drzewa. Gdy upadłam na ziemię, jęknęłam cicho z bólu. Coś tak czuje, że źle zeskoczyłam. Moja biedna stopa! Wstałam na równe nogi i rozejrzałam się czy ktoś mnie nie widzi. Gdy stwierdziłam, że teren jest czysty, odsapnęłam i zrobiłam parę kroków do przodu.
-Mam cię - usłyszałam jak ktoś szepce mi do ucha te słowa. Ciepłe powietrze z ust tej osoby przyprawiło mnie o dreszcze. Podskoczyłam wystraszona i odwróciłam się do tej osoby.
-Ty chcesz, żebym zawału dostała? - spytałam zdenerwowana popychając go lekko. Ross się zaśmiał - No bardzo zabawne - prychnęłam, a ten się uśmiechnął.
-Widzę, że czeka mnie słodka nagroda - powiedział mając na myśli bitą śmietanę. Otworzyłam szerzej oczy.
-O nie, nie, nie... - powiedziałam i zrobiłam tył zwrot chcąc uciec, ale blondyn złapał mnie szybko za rękę.
-A ty dokąd?
-Jak najdalej stąd.
-Zasady to zasady. Dostaniesz bitą śmietaną w twarz. Od tego się nie uwolnisz - powiedział uśmiechając się szeroko. Obdarzyłam go groźnym spojrzeniem.
-Jak ty mnie w ogóle znalazłeś? - oparłam dłonie na biodrach.
-To nie było trudne. Te twoje ciche śmiechy z Joshem nie były takie ciche - zauważył, a ja uniosłam wysoko brwi.
-To wiedziałeś, że tam z nim byłam?
-Tak.
-I nas nie zgarnąłeś? - spytałam zdziwiona, a on wzruszył ramionami.
-Najpierw chciałem zobaczyć kto jest tam na drzewie, ale wtedy zjawił się Ell. Zgarnął kogoś, tym kimś okazał się Josh, a później zeskoczyłaś ty.
-A niby skąd wiedziałeś, że to ja? - spytałam mrużąc oczy.
-No umówmy się, że tylko ty jesteś niewiele wyższa od tych wszystkich dzieciaków - powiedział, a ja kiwnęłam głową. To fakt. No co jak co, ale wysokością nie grzeszę - No to teraz chodź ze mną do obozu - powiedział i pociągnął mnie delikatnie we wspomnianą stronę.
-Nie! Mowy nie ma - wyrwałam mu się, a on uniósł wysoko brwi.
-Radzę ci pójść ze mną po dobroci - powiedział, a ja skrzyżowałam ramiona.
-Bo jak nie, to co? - spytałam dumnie unosząc głowę.
Pamiętajcie, by nigdy nie przekomarzać się z ludźmi wyższymi i silniejszymi od was. Nigdy! Ross w jednej chwili chwycił mnie w pasie i przerzucił przez swoje ramię. Zadowolony z siebie zaczął iść w kierunku obozu.
-Puść mnie! I to już! - krzyknęłam waląc go po plecach. Jednak blondyn szedł niewzruszony - Zostaw mnie!
-Ostrzegałem - powiedział spokojnie, a ja go ponownie walnęłam.
-Nienawidzę cię.
-Powiedz mi coś czego nie wiem.
* * * * *
Szliśmy ponad dziesięć minut, a obozu nie było nigdzie widać.
-Ty na pewno wiesz, gdzie idziesz? - spytałam znużona. Wciąż byłam przewieszona przez ramię Rossa i przyznam szczerze, że nie było mi wygodnie.
-Wiem - syknął zdenerwowany. Uuu, coś mi się wydaje, że zabłądził.
-Możesz mnie chociaż postawić na ziemi?
-Nie.
-Czemu?
-Bo mi uciekniesz.
-Nie ucieknę. Obiecuję - powiedziałam słodkim głosem. Chłopak przez chwilę milczał zastanawiając się nad moją prośbą.
-Nie - powiedział, a ja go walnęłam zdenerwowana.
-No weź mnie puść! - zaczęłam się wyrywać jak oszalała.
-Opanuj się, bo spadniesz!
-To mnie postaw! - krzyknęłam, a zirytowany blondyn zrobił to co chciałam.
-Zadowolona?
-Bardzo! - odpowiedziałam i poszłam w kierunku, gdzie myślałam, że jest obóz.
-Gdzie ty idziesz?
-A jak myślisz?
-Bo wszyscy są w przeciwnym kierunku.
-Przyznaj, że się zgubiłeś i nie wiesz, gdzie jesteśmy - powiedziałam opierając dłonie na biodrach. Spojrzałam się na niego, a on podniósł ręcę zrezygnowany.
-Dobra, nie wiem gdzie jesteśmy, ale mimo to nie radzę ci tam iść - powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i ponownie ruszyłam przed siebie. Nie przeszłam pięciu kroków, gdy nagle wpadłam w jakąś dziurę.
-Aaaa! - z moich ust wydobył się cichy pisk. Zwykła dziura? No co wy! To byłoby za proste. Ja musiałam wpaść w błotną maź. Bosko... Nie dość, że wpadłam w błoto, to jeszcze ten głupek śmiał się ze mnie i miał z tego dobrą zabawę.. Spojrzałam się na niego groźnie - Co się śmiejesz? - syknęłam, a Ross, aż ukucnął i złapał się za brzuch z tego śmiechu. Jak ja wydrapie ci te śliczne oczka to też się pośmieje.
-Mó... wił... łem ci, że... byś t..tam nie sz...szła. Hahahaha! - ledwo co wypowiadał słowa.
-Weź mi pomóż stąd wyjść, a nie się śmiejesz.
-Kiedy nie mogę... hahaha.
-Nalegam.
-A gdzie magiczne słowo?
-Proszę? - powiedziałam szczerząc ząbki w uśmieszku. Ross już się trochę uspokoił i podszedł do mnie. Wyciągnęłam do niego rękę, on ją chwycił, a ja... a ja ją pociągnęłam. No i blondyn wpadł do błota.
-Aaaa! - krzyknął i zanurzył się w błocie. Gdy wynurzył twarz, otrzepał ją z mazi i spojrzał się na mnie. Nie wytrzymałam długo i parsknęłam głośno śmiechem - Lepiej ci? Zadowolona jesteś?
Pokiwałam głową dalej się śmiejąc. Ross spojrzał na mnie i nagle on sam zaczął się śmiać.
-Dobra to było nawet zabawne - powiedział nie mogąc przestać się uśmiechać. Zupełnie jak ja. Nasze śmiechy na pewno było słychać w dużej części lasu.
-Czas stąd wyjść - stwierdził przez śmiech.
-I czas zadzwonić po instrukcje powrotu do obozu - dodałam i powoli zaczęliśmy gramolić się w błocie.
* * * * *
-O tutaj są moje zguby! Gdzie wy byli... O matulu! - powiedziała przerażona Vanessa na nasz widok. Stanęliśmy przed wszystkimi będąc nieźle upaprani błotem. Dzieciaki zaczęły się z nas śmiać pod nosem. Z resztą nasi przyjaciele też.
-Co wam się stało? - spytała Spencer opanowując śmiech.
-GPS nam padł - powiedział Ross, a ja kiwnęłam głową.
-Wyglądacie bardzo smakowicie - zaśmiał się Ell głośno.
-To została może ta bita śmietana? Co jak co, ale złapałem tego krasnala - oznajmił Ross za co dostał kuksańca w bok.
-No czekaliśmy na was, ale musieli$my zacząć bez was, bo dzieci się niecierpliwiły. No i zostawiliśmy dla was trochę, ale... ta dwójka zjadła nasze zapasy - wytłumaczyła starsza kobieta wskazując na Rocky'ego i Ella. Kiwnęliśmy głową ze zrozumieniem.
-Widzisz? Uratowałaś swoją twarz od bitej śmietany - wyszeptał mi do ucha blondyn, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Ma rację. Nie chciałam dostać śmietaną i nie dostałam. Za to byłam cała w błocie. To chyba nie był dobry układ...
-No dobrze, trudno. Mam nadzieję, że wszyscy się dobrze bawili - powiedziałam z uśmiechem.
-Wy na pewno - zaśmiał się Riker.
-To my pójdziemy się wykąpać, jakoś oczyścić z tego błota - powiedział Ross i pociągnął mnie za dłoń zabierając od całego tego zgromadzenia, które patrzyło się na nas jak na wariatów i szykowało się do rozpalenia ogniska i spania.
Doszliśmy do rzeki i od razu się w niej zanurzyliśmy. Zaczęłam powoli zmywać błoto z moich ubrań. Ugh... To nie było takie łatwe. Najpierw spodnie. Jakoś poszło. No, a teraz bluzka. Powoli zdrapywałam zaschniętą maź, gdy kątem oka spojrzałam, że Ross ściąga swoją koszulkę. Czekaj... Co?
-Nie za ciepło ci? - spytałam spoglądając na niego. On się tylko uśmiechnął i uwydatnił swoje mięśnie. Biceps i triceps. No nie mogę zaprzeczyć, że ich nie ma.
-Co się tak patrzysz?
-Nie patrzę.
-Patrzysz.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Przestaniesz? - spytałam, a on się uśmiechnął.
-Mogę.
-Świetnie - powiedziałam odwzajemniając jego gest.
Milczeliśmy. Czyściliśmy się w ciszy. Trwało to kilka minut. Jednak w pewnym momencie pojawiły się jakieś dzieci.
-Zostawcie to! - krzyknęła jakaś dziewczynka goniąc dwóch chłopców, którzy podbiegli do rzeki i jednym ruchem wrzucili coś do niej i czym prędzej odbiegli - O nie... - powiedziała smutna i nagle zaczęła płakać.
To było dziwne zdarzenie. Stało się tak szybko, że nie wiedziałam co zrobić. Kątem oka zobaczyłam jak Ross wychodzi z wody i podchodzi do dziewczynki.
-Hej mała, jak masz na imię? - spytał kucając obok niej.
-Sonia - powiedziała cichutko.
-Co się stało? - spytał troskliwie.
-Tamci chłopcy zabrali mój śpiwór i wrzucili go do wody - wyłkała - Teraz nie mam w czym spać...
Rozejrzałam się i zobaczyłam przedmiot, o którym mówiło dziecko. Podeszłam do niego i chwyciłam je.
-Lau? - usłyszałam głos Rossa - Zostaniesz z nią przez chwilę? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Blondyn wstał i zniknął na chwilę w ciemności lasu.
-Nie płacz, zaraz coś wymyślimy - zapewniłam Sonie odkładając mokry śpiwór na piasek. Dziewczynka wytarła mokre oczy ręką i wciągnęła nosek. Po minucie Ross przybiegł do nas i podał dziewczynce śpiwór.
-Trzymaj mała, idź spać i nie dawaj się tym chłopakom, dobra? - ukucnął obok niej i spojrzał się na nią z uśmiechem - Pewnie ten cały Brandon cię po prostu lubi, wiesz? Chłopaki tak mają, dokuczają dziewczynom, które lubią - wzruszył ramionami - Pamiętasz takie powiedzenie "Kto się czubi ten się lubi"? - spytał, a dziewczynka kiwnęła głową - To zapamiętaj to na całe życie, a teraz idź spać - powiedział z uśmiechem.
-Dziękuje - wyszeptała.
-Nie ma za co.
I Sonia odbiegła zadowolona ściskając śpiwór przy piersi. Spojrzałam się na Rossa, który patrzył jak dziewczynka znika w lesie.
-To był twój śpiwór, prawda? - spytałam, a on kiwnął głową - To w czym teraz będziesz spać?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - Jakoś sobie poradzę, ona go bardziej potrzebowała - powiedział i poszedł czyścić swoje ubrania i ciało z błota.
* * * * *
Leżałam już w namiocie przebrana w suche ubrania. Jakoś ostatnio często mocze moje ciuchy. Trzeba to ograniczyć. Nagle do namiotu wszedł Ross i ułożył się na karimacie. Na sobie miał tylko dresy i bluzkę. Nic poza tym, bo resztę miał mokrą. Blondyn położył się na prawym boku, odwracając się do mnie plecami.
-Dobranoc - powiedział.
-Dobranoc - odpowiedziałam i ułożyłam się wygodnie. Zamknęłam oczy gotowa do spania, jednak nie mogłam. Zacisnęłam usta i usiadłam. Po chwili zaczęłam rozpinać śpiwór w taki sposób, że po chwili przerodziło się to w dużą kołdrę. Chwyciłam jeden koniec i zarzuciłam go na blondyna. Chłopak przekręcił się na plecy.
-Co ty robisz?
-Dzielę się z tobą śpiworem.
-Ale po co?
-Bo jest ci zimno.
-Nie jest.
-Nie udawaj - powiedziałam i spojrzałam się na niego - Ja jestem w bluzie owinięta w śpiwór, a i tak nadal jest mi chłodno.
-Ale mi na praw...
-Nie dyskutuj - powiedziałam stanowczo i położyłam się na karimacie. Zamknęłam oczy i już powoli zasypiałam, gdy przy moich uchu usłyszałam cichy szept:
-Dziękuję...
---------------
Siemka! :D
NAPISAŁAM. Nawet nie wiecie ile mi to zajęło... Zmęczyłam się xd Mam nadzieję, że chociaż się wam to spodoba i BĘDZIE DUŻO KOMENTARZY! Bo ostatnio było jakoś mało :'(
Hehehehe. Ktoś kogoś dzisiaj wrobił? Jak nie to macie jeszcze trzy godziny Prima Aprilis, wykorzystajcie to! :D
PRZYPOMINAM O KONKURSIE NA ONE SHOTA! Na razie tylko jedna osoba się zgłosiła, ale mam nadzieję, że ktoś się zgłosi jeszcze :3
Chyba dam wam więcej czasu... o tydzień, zgoda? Także czas upłynięcia konkursu mija 11 KWIETNIA o godz. 0:00 (piątunio xd).
PISZCIE, KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE MNIE DO DALSZEGO PISANIA! <3
Całuję! :*
P.S. 1. Nie sprawdzałam i nie poprawiałam rozdziału, bo byłam zbyt zmęczona jego pisaniem xd TAKŻE ZA WSZELKIE BŁĘDY Z GÓRY PRZEPRASZAM! :P
P.S. 2. Uaktualniłam zakładkę 'Bohaterowie' !!! Zapraszam do obejrzenia xd
P.S. 3. Wbijajcie na te dwa blogi!!!
http://rossilauraraura.blogspot.com/?m=1
http://friends-love-hate. blogspot.com/?m=1
https://www.youtube.com/watch?v=kuq7RYQ8Wa0
Wygląda na to, że będę pierwsza, ale ja się zazwyczaj rozpisuje więc ktoś mnie może ubiec :D No nie ważne... Ja jestem bardzo zadowolona! Bardzo, bardzo, bardzo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko.... Słodkie?? Chyba tak :D A jakże jestem ciekawa tej podwójnej randki! Normalnie już mnie telepie :D I miałam iść po słownik synonimów, kurka wodna! Chcesz dużo komentarzy? Mogę cię tak zaspamować, że ci komputer/ telefon zawiesi :D Buahahahaah :D Okej, a teraz serio, to ograniczam słodycze...
Rozdział Z.A.J.E.B.I.S.T.Y.! ♥ Kocham to! *.* No i czekam na next :D Yeeeey! :*
Pozdrowionka :D
~ Anabell ♥
Rozdział niesamowity! Rossy jaki słodziak <3 Lau normalnie ideał :* czekam na next :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! <3 Czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuńJa wrobilam ciebie buhaahaahaha było to.wręcz.epickie :D chociaż.się.czasami.naprawdę.bad.takim posunięciem zastanawiam...
OdpowiedzUsuńRoss.jest taki awww <33 błoto blee.ale.wspólna.kąpiel yeah i.to.zajście.od.tylu xd.moja.szkoła
cudo!!!Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJe pierdole ale to jest genialne. Zakochałam się ten blog, ten rozdział jest pierwszy na liście najlepszych przynajmniej u mnie ;)
OdpowiedzUsuńajajaj ♥ Ross jest taki słodki *.* i w ogóle wszystko takie cudne... :) jak ty to robisz co? jak to robisz, że te rozdziały są takie niesamowite? że na samą myśl o następnym rozdziale dostaję gęsiej skórki? Jesteś Inimitable, słusznie się tak nazwałaś♥ czekam na next ^ ^ :3
OdpowiedzUsuńRozdział cud, miód, malina. Masz taki wielki talent i tak cudnie wszystko opisujesz. Rozdziały zawsze są mega długie. Nadajesz się na pisarkę.Musisz napisać książkę.
OdpowiedzUsuńRossy- Awwwww <3, Laura- Awwww <3, podwójna randka- Jupi!!!,
Razem śpią- serce bije mi 100 razy szybciej
czekam na next
Masz racje, jak to mówi Dez:
UsuńTe emocje, to serca bicie, oni kochają tak jak nam się nie śniło.
Rozdział jak zawsze boski!!! I te sceny z Laurą:) Daj szybko nexta!
OdpowiedzUsuńRozdział piękny! Ja chcę szybko nexta! Jak dobrze, że przedłużyłaś termin konkursu, bo ja właśnie piszę one shota i się bałam, że nie zdążę.
OdpowiedzUsuńBOSKI !!! Kocham ! Czekam na nexta <333
OdpowiedzUsuńWOW! Mam nadzieję, że w końcu będzie Raura jako para. Ale rozdział świetny. Czyżby Ross mówił o sobie, mówiąc do tej dziewczynki, że chłopcy tak się zachowują, a tak naprawdę podobają im się? Czekam na next!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny! Hahahaha XD
OdpowiedzUsuńJa sobie od razu o Raurze pomyślałam jak Ross mówił do tej małej dziewczynki.. hihi :3
Czekam na kolejny ^^
★
OdpowiedzUsuńrozdział... NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ.
Nie mam słów.
CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NEXT.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Cudowny :D Najlepsze kiedy Ross mówił do tej małej dziewczynki a ja od razu Raura uuu xd Po prostu boski rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy miałaś taki zamiar, ale Ross i Lau wyszli słodko:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest zarąbisty:P
Dawaj szybko next!
Rozdział cudny ♥ jak zwykle
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie. Właśnie napisałam 15 rozdział
_ Unpredictable _
Rozdział zarąbisty :) Strasznie długi i strasznie ciekawy :D Nareszcze powoli staje się Raura :D
OdpowiedzUsuńlove it love it love it ♥
OdpowiedzUsuńKońcówka boska <3 Uwielbiam tego bloga!
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz next? Nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńPiękne !!!!!
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział nie moge się doczekac kolejnych rozdziałów :) <3
OdpowiedzUsuńnononono kiedy następny? :3
OdpowiedzUsuńSudo
OdpowiedzUsuńhttp://blackmarry.blogspot.com/ zapraszam, może spodoba Ci się moje opowiadanie :) a co do Twojego... jest cudowne :) z niecierpliwością czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga
OdpowiedzUsuńFajne
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz rozdział?
OdpowiedzUsuńBoziu ja się pytam jak można tak zajebiście pisać NO JAK ?! :D
OdpowiedzUsuńkocham twój styl pisania i to jak opisujesz wszelkie szczegóły albo jakie uczucia towarzyszą bohatera . masz ogromny talent .
przyznaj się, jakie masz oceny z wypracowań z polskiego ? :P hehe :)
rozdział jest cudowny ! czuje ze Joshowi podoba się Laura . Josh jest bardzo miły i wgl ale ja chce ROSS'A !! <3 heh :)
ciekawi mnie jak się potoczy ta podwojna randka :D jeśli wgl do niej dojdzie :P
eh miałam nadzieje ze Ross albo Laura dostana tą bitą śmietaną w twarz no ale coż :D
i ta scena z tą dziewczynka jak Ross oddał jej swój śpiwór ... ahhh jakie to słodkie :P <3
oczywiście najlepsza scena na końcu !! :D nadal nie mogę uwierzyć ze Maia myśli ze Ross i Laura ze sobą spali :P hahah :D haha :)
Dobra teraz tylczo czekać na next :D
A właśnie kiedy dodasz rozdział ?
Anetka xoxo
Super rozdział
OdpowiedzUsuń,,Po chwili zaczęłam rozpinać śpiwór w taki sposób, że po chwili przerodziło się to w dużą kołdrę. Chwyciłam jeden koniec i zarzuciłam go na blondyna. Chłopak przekręcił się na plecy.
OdpowiedzUsuń-Co ty robisz?
-Dzielę się z tobą śpiworem.
-Ale po co?
-Bo jest ci zimno.
-Nie jest.
-Nie udawaj - powiedziałam i spojrzałam się na niego - Ja jestem w bluzie owinięta w śpiwór, a i tak nadal jest mi chłodno.
-Ale mi na praw...
-Nie dyskutuj - powiedziałam stanowczo i położyłam się na karimacie. Zamknęłam oczy i już powoli zasypiałam, gdy przy moich uchu usłyszałam cichy szept:
-Dziękuję..."
Too takie słooodkie :3 Ej,ja serio nie wierze,że można mieć taki talent jaki ty masz.... to nierealne,a jednak!:) Rozdział jak zwykle zajebisty;*
Wiktoria:)
ej wspominałaś coś że można ci przysyłać one shoty i mam pytanie .... co to jest ? XD
OdpowiedzUsuńTo jest takie krótkie opowiadanie, historia, scenka. Takie jednorazowe, że nie trzeba do tego pisać dalszych części jak tutaj na blogu, że trzeba pisać rozdziały, bo akcja jest ciągle rozbudowywana. Może to być historia długa czy też krótka na dowolony temat. Dosłownie piszesz o czym chcesz i jak chcesz :D
Usuń