piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 23 'It's like you're my mirror, My mirror staring back at me'

*Następny dzień - wtorek*
*Laura*
Przebudziłam się z szerokim uśmiechem na ustach. Wiecie co tak na mnie działa? No no, zgadujcie. Wiecie? To sen. Śniło mi się coś cudownego, jednak gdy otworzyłam z trudem oczy, obraz mojego snu nagle zniknął. Rozmył się. Zniknął tak szybko jak się pojawił. Przetarłam oczy trochę zawiedziona, że nie pamiętam tego cudownego snu, ale nie zdarzyło mi się to po raz pierwszy. I zapewne nie po raz ostatni.
Przejechałam sobie dłonią po twarzy i będąc jeszcze w sennym transie, wstałam z łóżka. Przetarłam oczy i zrobiłam dwa kroki w kierunku drzwi. Przy następnym kroku moje nogi się zaplątały i potknęłam się upadając z hukiem na podłogę.
-Auu... - powiedziałam cicho i podniosłam lekko swój wzrok. Zauważyłam, że leże obok blondyna, a nasze twarze są bardzo blisko siebie. Nagle zobaczyłam jak Ross otwiera oczy i patrzy na mnie zdziwiony.
-Nie licz, że dostaniesz ode mnie buziaka na dzień dobry - powiedział, a ja zmrużyłam groźnie oczy i walnęłam go w ramię.
-Zabawne - powiedziałam sarkastycznie i wstałam na równe nogi.
-No co? Wstaje i nagle mam przed sobą twoją zdziwioną twarz. No i niby co ja mam myśleć?
-Że upadłam, idioto.
-Pff. Jasne. Tylko winny się tłumaczy - powiedział, a ja wściekła rzuciłam w niego poduszką.
-Weź już zamilcz, bo zaraz rzucę w ciebie czymś twardym.
-Już się boje.
-Chcesz się przekonać? - spytałam go patrząc mu groźnie w oczy. Chłopak nadal leżał na swoich kocach. W końcu pokiwał przecząco głową.
-Wolę nie ryzykować starcia z taką wariatką - oznajmił, a ja zaczęłam ścielić łóżko.
-Dobry wybór - podsumowałam i związałam swoje włosy w kucyk.
Blondyn również wstał i zaczął ścielić swoje legowisko.
-Co mam zrobić z tymi kocami? - spytał.
-Złóż je, a ja później je odłoże na miejsce - powiedziałam, a chłopak kiwnął głową i zabrał się do pracy.
Trwaliśmy w milczeniu przez te kilka minut doprowadzając pokój do ładu. Spojrzałam na zegarek. Była 9:52. Podeszłam do szafy i chwyciłam z niej jakieś krótkie spodenki w kolorze łososiowym oraz białą bluzkę na ramiączka.
-Idę się przebrać - powiedziałam i weszłam do swojej łazienki. Tam przebrałam się z piżamy w przyszykowany strój, nałożyłam podkład na twarz i pomalowałam rzęsy tuszem. Wyszłam z łazienki po pięciu minutach. Zobaczyłam, że Ross stoi nad moim biurkiem i patrzy na moje projekty - Co ty robisz? - spytałam zdziwiona, a on podskoczył jak oparzony słysząc mój głos.
-Oglądam twoje rysunki - odpowiedział.
-A ktoś ci pozwolił? - spytałam trochę głośniej podchodząc do biurka. Szybko zaczęłam zbierać swoje projekty i wkładać je do szuflady.
-Musisz to lubić skoro poświęcasz temu tyle wolnego czasu - zauważył.
-Dlatego pracuję, by zarobić na te studia, które nie są takie tanie - powiedziałam zamykając szufladę.
-A nie myślałaś o jakiś muzycznych? Przecież umiesz grać na pianinie i śpie...
-Jakoś mnie to nie interesuje - przerwałam mu ostro, a on uniósł brwi do góry zdziwiony.
-Tylko się pytam.
-To nie pytaj! - powiedziałam stanowczo podnosząc swój głos. Blondyn spojrzał na mnie zdziwiony moją reakcją. Już miałam powiedzieć coś spokojniejszym głosem, gdy ktoś nagle nacisnął klamkę drzwi od mojego pokoju.
-Laura? Jesteś tam? - usłyszałam stłumiony głos mojej siostry za ścianą. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Rossa.
-Do łazienki. Już - powiedziałam szeptem pchając go w stronę wspomnianego pomieszczenia. Blondyn bez dwóch zdań zaczął iść w tamtym kierunku.
-Laura? - moja siostra pytała i pukała w drzwi zarazem.
-Już, chwila. Ubieram się! - krzyknęłam.
-Czekaj, jeszcze moje ciuchy - powiedział szeptem Ross stając w progu łazienki. Obejrzałam się za siebie, chwyciłam jego ubrania i rzuciłam w niego.
-Siedź tam i nie wychodź - nakazałam mu szeptem, a ten się uśmiechnął.
-Ty pomyśl jak to musisz zabawnie wyglądać. Zachowujesz się jakbyś ukrywała swojego kochanka. Hahah - zaśmiał się, a ja podeszłam do niego i wepchnęłam go do łazienki.
-Jak zaraz się nie zamkniesz to ci przywale w tą twoją buźke - ostrzegłam.
-Znowu odzywa się w tobie ta groźna część, wariatko? - spytał i uniósł brwi wysoko.
-Laura? - głos mojej siostry wskazywał na to, że już się niecierpliwi.
-Masz być cicho - powiedziałam olewając jego pytanie i zamkęłam drzwi.
-No już! Już! - krzyknęłam i podeszłam szybko do drzwi od pokoju. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi - Hej, co tam? - spytałam z szerokim uśmiechem na ustach. Van zmarszczyła brwi i spojrzała się na mnie uważnie.
-Czemu zamknęłaś drzwi? - spytała poważnym tonem.
-Bo nie chciałam by ktokolwiek mi tutaj wchodził - wzruszyłam ramionami.
-Czy ktoś jest u ciebie? - spytała i zaczęła zaglądać do pokoju.
-Co? Nie! No co ty! - powiedziałam lekko zestresowana, więc nie zabrzmiało to zbytnio przekonująco.
-Słyszałam jakieś głosy - powiedziała poważnie, a ja spojrzałam się na nią z miną 'Serio?'.
-Mówisz jakbyś grała w jakimś kiepskim horrorze.
-Oj weź! Wiesz o co mi chodzi. Wydawało mi się, że ktoś jest tam z tobą.
-Dobrze to ujęłaś. Wydawało ci się.
-Jesteś tego pewna? Czyli mogę wejść do pokoju i sprawdzić czy kogoś tam nie ma? - spytała unosząc brwi do góry, a ja otworzyłam jej szerzej drzwi.
-No jeśli musisz - powiedziałam obojętnie w nadzieji, że siostra da sobie spokój z przeszukiwaniem mojego pokoju widząc, że nie mam nic do ukrycia. Vanessa wpatrywała się we mnie szukając jakiegoś podstępu. Podniosłam ręce do góry zrezygnowana - No co? Ćwiczyłam rolę. Musiałam stać przed lustrem i jak głupia gadać do siebie, a niekiedy udawać jakąś inną postać. Sama wiesz jak to jest - dodałam, a siostra westchnęła ciężko.
-Wybacz, Lau. Po prostu się o ciebie martwie, stąd te moje pytania - wytłumaczyła, a ja spojrzałam się na nią uważnie - Widziałam pudło z listami w salonie... - dodała i uśmiechnęła się lekko - Schowałam je do szafy, aby nikt ich nie przeglądał.
-Dzięki. O której wróciliście?
-Około pierwszej. Tom miał wczoraj zły humor, więc wybraliśmy się z naszymi przyjaciółmi na miasto - powiedziała, a ja kiwnęłam głową.
-A Spencer?
-Śpi u siebie, a co? Nie spędziłyście razem wieczoru?
-Nie. A co ty tak rano wstałaś, hmm? - spytałam. To było podejrzane, bo Van lubi sobie czasem pospać do południa.
-Tom trochę chrapał, więc mnie zbudził - odpowiedziała i zaśmiała się cicho.
-Co? To on chrapie? - spytałam zdziwiona i także się zaśmiałam.
-Tak, ale tylko jak wypije coś poprzedniego wieczoru. Dobra, ja idę się umyć, a później zrobie nam śniadanie, co ty na to? Pewnie te śpiochy jeszcze długo będą spać, więc będziemy mieć czas dla siebie - zaproponowała z uśmiechem, a ja kiwnęłam głową twierdząco.
-Chętnie.
-To widzimy się za dziesięć minut na dole - powiedziała i poszła do swojej sypialni.
Ja zamknęłam drzwi i oparłam się o nie wypuszczając powietrze. Ufff. Udało się. Jednak po sekundzie zdałam sobie sprawę, że nie jest jeszcze po sprawie. Mianowicie mam mniej niż dziesięć minut, by niezauważalnie wywalić Rossa z domu. Szybkim krokiem podeszłam do łazienki i otworzyłam jej drzwi. Ujrzałam tam chłopaka siedzącego na podłodze z telefonem w ręku.
-Ubieraj się szybko, musisz wyjść stąd zanim ktoś się skapnie, że tu nocowałeś - powiedziałam, a blondyn leniwie podniósł na mnie swój wzrok - Masz dwie minuty! - powiedziałam stanowczo i zamknęłam drzwi. Ja sama podeszłam do szafy i wyjęłam z niej skarpetki, które szybko założyłam na stopy. Chwyciłam z szafki nocnej szczotkę do włosów i rozczesałam je, a później ponownie zawiązałam je w wysoki kucyk. W tym samym momencie z łazienki wyszedł ubrany Ross.
-No i jak mam wyjść? Przez okno? - spytał sarkastycznie.
-Prędzej byś się zabił niż wyszedł...Ale czekaj, czekaj... W sumie możesz wyjść przez okno. Mi tam to odpowiada - oznajmiłam, a on spojrzał na mnie groźnie.
-Uważaj, bo zaraz powiem coś głośno czym przywołam twoją siostrę, która przekona się, że tej nocy spałaś z chłopakiem - zagroził mi.
-A wtedy Van powie o tym Tomowi i stacisz pracę - dodałam, a chłopak zamilkł - Chodź - powiedziałam i podeszliśmy do drzwi. Otworzyłam je i wychyliłam się badając teren. Jest czysto. Pokazałam blondynowi, że możemy wyjść i na palcach przeszliśmy na dół po schodach. Zanim jeszcze przeszliśmy do salonu pokazałam chłopakowi, by poszedł ze mną do kuchni. Weszliśmy tam, a ja stanęłam przed lodówką i ją otworzyłam.
-No jeść ci się teraz zachciało? Serio akurat teraz? - spytał mnie z politowaniem. Udawałam, że nie usłyszałam jego uwagi, wyjęłam z lodówki parówki, a z chlebaka wyjęłam kajzerkę i podałam mu jedzenie.
-Masz na drogę - powiedziałam obojętnie. Ross spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-A co ty taka miła z rana jesteś?
-Dobre wychowanie nie pozwala mi wypuścić ciebie z domu bez śniadania - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Śniadanie pierwsza klasa - oznajmił sarkastycznie patrząc na zimną parówkę i kajzerkę.
-Parówki są lepsze na ciepło - usłyszeliśmy głos Toma. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na szwagra - I najlepiej z opiekanym chlebem posmarowanym masłem - dodał i podszedł do nas - Co tutaj robisz, Ross? - spytał go, a na twarzy bruneta malowało się zdziwienie wymieszane z zaskoczeniem i zmęczeniem. Po jego oczach było widać, że dopiero co wstał z łóżka.
Spojrzałam na Rossa, który tylko się uśmiechnął i zwrócił się do Toma:
-Przyszedłem do pracy - powiedział spokojnym głosem, a mężczyzna spojrzał na niego uważnie.
-Ale ja nie prosiłem cię byś dzisiaj przychodził do pracy - zauważył i spojrzał na mnie. Ja tylko uśmiechnęłam się lekko modląc się w duchu, by szwagier nie zorientował się, że coś jest nie tak. Stałam przed dwoma mężczyznami i po prostu się w nich wpatrywałam. Moje ciało się spieło. No nie, zaraz się wszystko wyda.
-Ross? - nagle do kuchni weszła Van. Na jej twarzy malowało się zdziwienie - A co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona, ale zadowolona przy tym brunetka.
Spojrzałam się na Rossa z pewną obawą, lecz on wyglądał na opanowanego i spokojnego.
-Witaj Van. Przyszedłem, aby coś powiedzieć - oznajmił blondyn, spojrzał się na Toma i zaczął mówić - Tak naprawdę nie przyszedłem, by pracować tylko, żeby przeprosić. Nie powinienem się tak zachowywać jak wczoraj na planie. Powinienem wykonywać swoją pracę jak najlepiej potrafię, a tak nie robiłem. Poza tym swoim głupim zachowaniem nie chciałem niszczyć pracy innych osób ani nikogo denerwować. Przepraszam - powiedział szczerze blondyn, a Tom chwilę się w niego wpatrywał.
-Ja także chciałam przeprosić - dołączyłam się - Nie potrafię powstrzymać czasem swoich na planie i to nie jest profesjonalne, zdaję sobie z tego sprawę. Jednak obiecuję, że już więcej nie zachowam się tak jak wczoraj.
-Nie zachowamy się tak już nigdy więcej - dodał Ross obejmując mnie ramieniem. Nie wyszło mu to zbyt naturalnie, bo oboje byliśmy skrępowani tym gestem. Na naszych twarzach pojawiły się szerokie, a zarazem skrępowane objęciem uśmiechy. Tom zmarszczył podejrzanie brwi patrząc na nas.
-Van, kochanie, wiesz co im się stało? - spytał zdezorientowany, a moja siostra pokręciła przecząco głową.
-Nie mam zielonego pojęcia - powiedziała mając tak samo zmieszaną minę jak jej mąż. Brunet jeszcze przez chwilę nam się uważnie przyglądał. Im  dłużej ręka blondyna leżała na moim ramieniu tym nasze twarze i uśmiechy wyglądały na coraz bardziej sztuczne. W końcu Tom wzruszył ramionami i spojrzał na nas.
-Przyjmuję przeprosiny i mam nadzieję, że naprawdę będziecie się normalnie zachowywać na planie.
-Na planie tak - powiedział Ross, a ja miałam ochotę go walnąć. Dlaczego? Bo przecież na planie nie jesteśmy, nie?
-Dobrze. To teraz zjedzmy coś, bo umieram z głodu - powiedział Tom podchodząc do lodówki. W tym samym momencie blondyn cofnął swoją dłoń i odkleliliśmy nasze uśmiechy z twarzy.
-To ja już się będę zbierał. Nie chce wam przeszkadzać - oznajmił Ross i już zaczął się wycofywać, gdy Tom go zatrzymał.
-Zostań na śniadaniu, przecież dopiero co przyszedłeś - powiedział mężczyzna.
-Właśnie. Dopiero co przyszedłeś - podkreśliłam swoje ostatnie słowa. Blondyn spojrzał na bruneta i uśmiechnął się lekko.
-No dobrze, z przyjemnością zostanę - powiedział i zaczęły się przygotowania do śniadania.
* * * * *
Śniadanie jedliśmy we czwórkę. Vanessa bardzo zaangażowała się w rozmowę z Rossem. Nie wjem jak moja siostra może lubić tego idiotę, ale nie wnikam. Tom co chwilą dołączał się do nich, więc tak naprawdę prowadzili rozmowę we trójkę. A ja? A ja jadłam w milczeniu mając nadzieję, że nie spotkam dzisiaj Spencer, Rydel, Mai ani Josha. Gdy już kończyliśmy jeść śniadanie, do jadalni weszła rudowłosa.
-Ooo wstał nasz śpioch - zaśmiała się Van na widok dziewczyny. A chciałam jej dzisiaj nie widzieć, ale mówią 'nadzieja matką głupich'. Prawda. Czasem prawda. W tym wypadku się sprawdziło. Spencer uśmiechnęła się szeroko do mojej siostry, jednak gdy ujrzała blondyna, na jej twarzy pokawiło się zdziwienie.
-Ross? - spytała. Blondyn spojrzał na nią i obojętnie się do niej uśmiechnął. Nie chciał z nią gadać. I dobrze.
-Siadaj zjesz śniadanie - powiedział Tom i wskazał na krzesło obok mnie.
-Skończyłam jeść. Dziękuje za śniadanie - podziękowałam i wstałam od stołu ignorując obecność mojej przyjaciółki.
-Ja również skończyłem - powiedział Ross i wstał od stołu - Dziękuje bardzo za śniadanie, jednak muszę już iść i powoli przygotowywać się do wywiadu.
-Dobrze. To do zobaczenia na miejscu - powiedział Tom uśmiechając się do niego. Blondyn jeszcze raz podziękował, pożegnał się i poszedł do holu się ubrać. Poszłam za nim.
-No i się udało - oznajmił cicho.
-No wiadomo, mi miałoby się nie udać?
-Chciałaś chyba powiedzieć, że mnie - wskazał na siebie - miałby się nie udać?
-Pff. Cbyba żartujesz.
-Nie. To objęcie ich przekonało.
-Może. A tak na marginesie więcej mnie nie dotykaj - powiedziałam stanowaczo.
-Z największą przyjemnością - oznajmił i wyszedł z domu. Zamknęłam za nim drzwi na klucz i odwróciłam się z zamiarem pójścia do swojego pokoju, jednak ktoś zagrodził mi drogę.
-Laura, możemy porozmawiać? - spytała mnie Spencer. Na jej twarzy było widać skruchę i prośbę. Taaak, chyba trochę późno na wyjaśnienia.
-Nie - odpowiedziałam ostro i przeszłam obok niej trącając ją przy tym ramieniem. Pobiegłam szybko do pokoju, gdzie powoli rozpoczęłam przygotowania do wywiadu.

----------------
Siemka :D
No i jak tam u was??? U mnie świetnie, mimo że czytałam ciągle Lalke i prasowałam to i tak mam dobry humor :P Swoją drogą Lalka jest nawet ciekawa, więc gdy będziecie mieli to jako lekturę, polecam przeczytać. Ale nie na ostatnią chwilę jak ja to robię xd
No koniec tego gadania, przejdzmy do sedna sprawy xd Jak wam się podoba rozdział? Wywiad będzie już w następnym rozdziale, obiecuje. Miał być już w tym, ale rozpisałam się trochę z tym porankiem xd
Także komentujcie i polecajcie! Jeżeli wam sie podoba to powiedzcie też komuś znajomemu o tym blogu. Byłoby mi miło :3 Piszcie co wam leży na sercu xd
Całuję :*

http://youtube.com/watch?v=uuZE_IRwLNI

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 22 'I feel the love, And I feel it burn, Down this river every turn, Hope is a four letter word'

Ten rozdział dedykuję Cristal, wybacz, ale zapomniałam o tobie napisać w poprzednim rozdziale :( i Niewi, która pomagała mi w tym rozdziale. Ty cwaniaku ty, do nauki! :*
---------------------------

*Tego samego wieczoru*
*Laura*
-A co ty tutaj robisz? - spytałam widząc stojącego przede mną chłopaka - Przecież wiesz jak dojść do ogrodu.
-Nie przyszedłem teraz, żeby pracować w ogrodzie.
-No to po co?
-Zakolegować się - powiedział jakby to było oczywiste - Zaprosisz mnie do środka czy będziemy sobie tutaj tak stali w progu? - spytał, a ja w milczeniu otworzyłam szerzej drzwi zapraszając go do środka.
Blondyn wszedł do holu i ściągnął buty oraz kurtkę. Ja w tym czasie przeszłam do salonu i zapaliłam małą lampę, aby w pomieszczeniu nie było zbyt ciemno.
-Chcesz się czegoś napić? - spytałam go, gdy wszedł do salonu.
-Może herbaty - powiedział, a ja kiwnęłam głową i poszłam do kuchni, żeby przygotować mu napój. Blondyn w tym czasie rozglądał się i przyglądał wystrojowi domu w milczeniu - Ładnie tu się urządzili - powiedział po jakimś czasie. Spojrzałam na niego nalewając do kubka wrzącej wody.
-To prawda - przyznałam mu rację i podałam mu kubek z herbatą. Sama po chwili zrobiłam sobie taki sam napój.
-Co to za listy? - spytał Ross siadając przed kominkiem. Zobaczyłam, że chłopak tylko patrzył na paczkę oddaloną od niego o metr. Nie zaglądał tam ani nie przeglądał. Po prostu spytał z czystej ciekawości widząc kartonik wypełniony po brzegi listami.
-Nic takiego - powiedziałam szybko, podeszłam do paczki i położyłam ją w kącie pokoju. Trzymając kubek w ręku spojrzałam na Rossa. Wpatrywał się w ogień. Westchnęłam cicho i usiadłam obok niego na dywanie. Trwaliśmy w milczeniu przez jakiś czas po prostu wpatrując się w płomienie.
-Ciężki dzień, no nie? - spytał się mnie, ale nadal patrzył w ogień - Jakby się wszyscy na nas uwzięli - zauważył, a ja kiwnęłam głową przyznając mu rację.
-Chyba to nie był dobry dzień dla nas - oznajmiłam i wzięłam łyk herbaty.
-No raczej... - powiedział cicho i spojrzał na swój kubek - Ale Rydel nas urządziła. Normalnie nie mogę w to uwierzyć. Nigdy bym nie przypuszczał, że ją stać na coś takiego.
-Ich stać - przypomniałam - Rydel, Specer, Maia, Josh... Po co im to było? - spytałam się blondyna, a on weschnął.
-Żeby nas pogodzić - powiedział i wziął łyka herbaty.
-Ich niedoczekanie - powiedziałam uśmiechając się lekko. Ross słysząc moje słowa także się uśmiechnął.
-Dokładnie.
-Rozmawiałeś z nimi? - spytałam i spojrzałam na niego, a on patrząc w ogień pokręcił przecząco głową.
-Nie. Gdy wyszedłem, postanowiłem się przejechać na motorze, by trochę odreagować. A po tym od razu przyjechałem do ciebie - wyznał i spojrzał na mnie, a ja zmarszczyłam odrobinę brwi.
-Dlaczego akurat do mnie? - spytałam zdziwiona, a blondyn wzruszył ramionami.
-Bo z siostrą nie pogadam. Z kumplem też nie, a bracia na pewno nadal nie ogarniają o co nam wszystkim poszło. A ty... - spojrzał w ogień - Pomyślałem, że jakoś się zrozumiemy skoro ta cała sytuacja dotknęła nas w podobny sposób - wyznał i wziął łyka herbaty, a ja spuściłam z niego wzrok. Jakby się tak zastanowić to rozumiem czemu blondyn tu przyszedł. Potrzebował rozmowy. Tak samo jak i ja.
-Mówiłeś, że namawiali cię do mnie, tak? - spytałam.
-Tak. Rydel trochę no i Josh. Nakłaniał mnie bym dał ci drugą szansę - wyznał i napił się herbaty - Ciebie też tak molestowali? - spytał, a ja kiwnęłam głową.
-Spencer, Maia i Rydel. Ciągle mówiły: 'No, ale daj mu szansę'. Myślałam, że nie wyrobie.
-Ale zgodziłaś się? - spytał patrząc na mnie ukradkiem.
-By dać ci szansę? - kiwnął głową - No jasne, wszystko byle się odczepiły - wyznałam i cicho się zaśmiałam, a blondyn się uśmiechnął - A ty?
-Podobnie. Wolałem powiedzieć, że spróbuje cię zaakceptować zamiast wysłuchiwać ciągłych zażaleń - powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest.
-Widzę, że myślimy podobnie.
-Chociaż w tym się zgadzamy - oznajmił i ponownie spojrzał się w ogień. Zrobiłam to samo co on.
Przez ponowne kilkanaście minut siedzieliśmy w ciszy popijając herbatę i wpatrując się w płomienie. Po prostu milczeliśmy. Słowa nie były potrzebne, bo i bez nich się teraz rozumieliśmy. To dziwne. Rozumiemy się. Na tą chwilę wszystko było w porządku. Rozmawiamy. Normalnie. To mnie trochę ucieszyło, bo zdałam sobie sprawę, że w tym momencie mogę odpocząć od dogryzania sobie. Teraz siedzimy i milczymy. To mi wystarcza.
Ogień powoli się zmniejszał, dlatego wstałam i podeszłam do kominka dorzucając do niego trochę drewna. Płomienie ponownie wzrosły i zaczęły pochłaniać tworzywo. Poczułam bijące ciepło od ognia.
-Może masz ochotę coś zjeść? - spytałam, a chłopak spojrzał na mnie. Widziałam na jego twarzy, że zastanawia się nad moją propozycją - Robię całkiem niezłe tosty - dodałam.
-Może zjem jednego - powiedział, a ja wzięłam od niego pusty kubek i zaniosłam go do kuchni do zlewu. Blondyn nadal siedział przed kominkiem i rozmyślał. Zapewne nadal nie mógł uwierzyć, że to właśnie jego siostrę było stać na takie kłamstwo.
Kolację zrobiłam w ekspresowym tempie. Po kilku minutach ponownie dołączyłam do blondyna siadając na dywanie i podając mu talerz z jedzeniem.
-Miał być jeden tost - zauważył zdziwiony widząc trzy tosty na swoim talerzu.
-Wiem, ale zdaję sobie sprawę z tego ile chłopcy jedzą, więc jedz i nie marudź - ostatnie słowo wypowiedziałam stanowczo. Ross spojrzał na mnie zdezorientowany, ale po chwili wzruszył ramionami i zaczął zajadać się tostami.
Gdy skończyliśmy jeść kolację, blondyn spojrzał na zegarek. Była 22:37
-Powinienem się już zbierać - powiedział, wstał z dywanu i ruszył do holu. Zrobiłam to samo - Dzięki za kolację no i za spędzenie czasu.
-Większość tego czasu spędziliśmy na wgapianiu się w ogień - zauważyłam.
-Ale to zawsze lepsze niż samotna przejażdżka motorem o niebezpiecznej prędkości - oznajmnił, a ja kiwnęłam głową i oparłam się o ścianę.
-Jedziesz do domu? - spytałam, gdy chłopak chciał założyć buty. Zamiast zrobić to, spojrzał na mnie.
-Nie. Raczej nie, nie mam ochoty widzieć Rydel - wyznał.
-No to gdzie będziesz nocował? - spytałam zdezorientowana.
-Nie wiem. Może coś wymyśle - powiedział wzruszając ramionami. Blondyn zaczął zakładać swoje buty, a ja zaczęłam bić się z myślami. On nie wie, gdzie się podziać. Do domu nie wróci, ja też bym nie wróciła. Patrzyłam jak chłopak wiąże trampki. Nie, Laura nie rób tego. Po co ci to? Przecież go nie lubisz, a nawet nienawidzisz. Nie rób tego.
-Możesz zostać tutaj na noc jak chcesz - zaproponowałam. No pięknie, zrobiłam to. Po co? Głupia ja. Blondyn uniósł wzrok zdziwiony, a ja wzruszyłam ramionami - Po co masz gdzieś się szlajać? Możesz tu przenocować jedną noc, to nie jest problem - dodałam, a Ross wstał i przyjrzał mi się uważnie.
-Ty poważnie mówisz? - spytał marszcząc brwi, a ja spojrzałam na niego z politowaniem.
-Nie idioto, tak sobie żartuje - powiedziałam i spojrzałam na jego stopy - Tylko zdejmij te buty, bo nie zamierzam potem sprzątać po tobie w domu - oznajmiłam i nie zważając na zdziwionego oraz zmieszanego blondyna odwróciłam się i ruszyłam do kuchni.
Zaczęłam zbierać wszystkie brudne naczynia i wkładać je do zlewu. Po minucie do kuchni wszedł Ross.
-Dzięki za wszystko - powiedział stojąc oddalony o trzy metry ode mnie - Widzę, że odezwała się w tobie jakaś cząstka człowieczeństwa.
-Najwyraźniej - wzruszyłam ramionami i włożyłam brudny talerz do zlewu - Po prostu rozumiem, że chcesz to sobie wszystko przemyśleć i wolisz nie wracać do domu - powiedziałam i spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie uważnie - A ty byś tak zrobił? - zmarszczyłam brwi z zastanowienia - Ty też potrafiłbyś zdobyć się na taki gest w podobnej sytuacji? - spytałam patrząc się na niego. On spuścił wzrok na chwilę, jednak po minucie ponownie spojrzał mi w oczy.
-Myślę, że gdybyś czuła się tak okropnie jak ja w tym momencie to bym zrobił tak samo jak ty teraz - wyznał, a ja kiwnęłam głową.
-No, ale nie myśl, że nocujesz tu za darmo. Brudne naczynia same się nie umyją. Do roboty - powiedziałam i rzuciłam w jego stronę ścierką do naczyń. Blondyn złapał materiał i zakasał rękawy szykując się do pracy, a ja poszłam na górę przygotować mu miejsce do spania.
Z tego powodu, że nie wiedziałam gdzie jest dmuchany materac musiałam wymyśleć inne rozwiązanie dla blondyna. Po chwili wpadłam na pomysł, by rozłożyć, u mnie w pokoju, na miękkim dywanie kilka koców, by chłopakowi było wygodnie. Pozbierałam wszystkie koce, które były w domu, a było ich pięć, i rozłożyłam je na dywanie. Gdy przygotowywałam prowizoryczny materac, do pokoju wszedł blondyn.
-Skończyłem już... - powiedział i spojrzał się na mnie marszcząc brwi - To ja tutaj będę spać?
-A myślałeś, że ze mną w łóżku? - uniosłam wysoko brwi.
-Co? Nie. Myślałem raczej o kanapie w salonie czy coś... - powiedział zdezorientowany, a ja spojrzałam na niego jak na głupka.
-No co ty. Gdyby cię Tom zobaczył na dole to by chyba zawału dostał. W szczególności po tym jak dzisiaj go zdenerwowaliśmy.
-To dlatego wolisz, żebym spał u ciebie w pokoju? Chyba większym szokiem będzie jak nas tu razem zobaczy.
-Nie zobaczy, bo zamknę pokój na klucz i nikt tu nie wejdzie i cie nie zobaczy - powiedziałam dumna z wymyślonego przeze mnie planu.
-Czekaj, czekaj... Zamierzasz zamknąć pokój na noc? Na klucz? - Ross uniósł brwi do góry brwi, a ja przewróciłam oczami.
-Nie martw się. Nic ci nie zrobie.
-No ja mam nadzieję - powiedział i nagle jego telefon zaczął dzwonić. Blondyn spojrzał na wyświetlacz i od razu spochmurniał. Odłożył telefon na szafkę i oparł się plecami o ścianę. Ścieląc chłopakowi kołdrę oraz poduszkę spojrzałam na niego ukradkiem. Stał i wpatrywał się w podłogę w milczeniu. A telefon ciągle dzwonił.
-Kto się tak do ciebie dobija?
-Rydel i Josh. Na zmianę - powiedział, a ja kiwnęłam głową.
-Ale może odbierzesz?
-Ale po co? - spojrzał się na mnie, a w jego oczach widziałam złość.
-Może się martwią?
-Jakoś się mną nie przejmowali, gdy wychodziłem z domu. Nikt za mną nie poszedł, by mnie zatrzymać czy pogadać. Żadne z nich. Tak więc teraz niech się zastanawiają gdzie jestem - oznajmił ze złością na tą dwójkę.
-Wyślij im chociaż smsa, by się nie martwili - zaproponowałam.
-A gdzie jest Spencer? - zmienił temat, a ja wzruszyłam ramionami.
-Pewnie nie chce na mnie wpaść dzisiaj w domu. I dobrze, bo gdybym ją zobaczyła to źle by się to dla niej skończyło - zapewniłam, a Ross uśmiechnął się lekko.
-Zapewne.
-Myślisz, że żartuje? - spytałam marszcząc brwi.
-Nie, doskonale pamiętam jak lubisz rzucać się na ludzi z pazurami.
-Widzisz. Lepiej ze mną nie zaczynać - powiedziałam i podałam mu bokserki i koszulkę - Masz, to są jakieś ciuchy Toma. Zastąpią ci piżame. Wiesz, gdzie jest łazienka na korytarzu.
-Dzięki - wziął ode mnie ubrania i chwycił za telefon, napisał smsa do Rikera: 'Nie będzie mnie dzisiaj w domu na noc. Widzimy się na wywiadzie', spojrzał na mnie i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie chwyciłam swoją piżamę i poszłam do mojej osobistej łazienki.
* * * * *
*Narator*
Gdy Laura wyszła z łazienki, od razu zobaczyła Rossa jak wchodzi do pokoju z dwoma butelkami wody.
-Wziąłem z dołu jakby co - powiedział i spojrzał się na brunetkę. Zmarszczył brwi widząc jej piżamę - Ty też pożyczasz ciuchy Toma do spania? - spytał, a ona przewróciła oczami.
-To są moje bokserki.
-Nosisz męskie bokserki? - na jego twarzy malowało się zdziwienie.
-Nie, tylko w nich śpie. Nieważne - machnęła ręką i wzięła od blondyna butelkę wody.
-Pewnie trudno ci uwierzyć, że cała ta banda to moje rodzeństwo, co? - spytał, a Laura się na niego spojrzała.
-W sumie jak tak się zastanowić to tak. Jesteś od nich brzydszy - oznajmiła, a Ross uśmiechnął się.
-Spostrzegawcza jesteś.
-Wiadomo, ale powiem ci, że jesteście nawet podobni. Twoi bracia jak i ty macie niepoukładane w głowach - powiedziała, a on chwilę się zastanowił.
-Może jest w tym ziarnko prawdy.
-Ziarnko? Żartujesz sobie ze mnie? Znaliśmy się niecałe trzy godziny, a oni już zdążyli wrzucić mnie do basenu!
Oznajmiła zszokowa brunetka, a Ross się zaśmiał.
-Moja krew.
-W to nie wątpie - powiedziała i podeszła do drzwi, zamknęła je na klucz i zgasiła światło.
Przeszła zwinnie do swojego łóżka, a blondyn ułożył się wygodnie na swoim prowizorycznym materacu. Leżeli oboje w ciszy próbując zasnąć, ale nie mogli.
-Tom nieźle się na nas wkurzył - brunetka usłyszała głos Rossa. Przekręciła się na plecy.
-Nigdy w życiu nie widziałam by był bardziej rozwścieczony - powiedziała szczerze w przestrzeń. W pokoju było ciemno.
-On ma rację. Przez nasze kłótnie niszczymy innym pracę.
-Którzy niczym nie zawinili - dodała Laura i usłyszała ciche westchnienie chłopaka.
Na długą chwilę zapadła cisza. Trwała tak długo, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy chłopak przypadkiem już nie usnął. Po chwili postanowiła pójść spać, gdy usłyszała cichy szept blondyna.
-Laura?
-Hmm? - spytała z zamkniętymi oczami.
-Powinniśmy się jakoś ogarnąć na planie - zaczął. Brunetka otworzyła oczy i postanowiła czekać na dalsze słowa chłopaka - Co powiesz na tymczasowy rozejm? Taki sojusz, by nie dogryzać sobie. Wiesz... żeby już nikogo nie denerwować i móc normalnie pracować - wyszeptał patrząc się w sufit. Leżał na plecach i czekał na odpowiedź dziewczyny. Brunetka myślała chwilę nad słowami blondyna, jednak po chwili odpowiedziała szeptem:
-Jasne. Mamy sojusz - zapewniła, a blondyn zamknął oczy, by pójść spać, gdy sobie o czymś przpomniał.
-Ale poza planem dogryzamy sobie jak zawsze, prawda? - spytał szeptem, a brunetka uśmiechnęła się. Teraz nie musiał długo czekać na odpowiedź.
-No jasne, idioto. Jeszcze mnie tak nie pogieło, żeby zawierać ogólny sojusz - zapewniła go, a blondyn uśmiechnął się szczerze.
Na tym skończyli swoją rozmowę. Jednak zanim usnęli każdy z nich długo rozmyślał nad tym co się dzisiaj stało i jak bardzo poczuli się oszukani. Przez kolejne kilkanaście minut rozmyślali nad okrutnym zachowaniem ich bliskich, a później usnęli.

-----------------
Siemka :D
Miałam napisać dłuższy i dodać jeszcze jedną scenę, ale zrobię ją w następnym po prostu xd Specjalnie dla was pisałam to cały dzień! Doceńcie to xd
No, a jak się wam podoba? Od razu powiem, że ci, którzy liczyli na pocałunek między Laurą a Rossem, muszą jeszcze chwilę poczekać. Bo może kiedyś dojdzie do ich pocałunku albo i nie? Kto wie? :o
Hahahha podroczę się z wami :3
Dziękuję za tak MIŁE, SZCZERE I DŁUGIE komentarze pod poprzednim rozdziałem! 30 komentarzy od was w nie mniej niż 24 godziny! Kocham was! <3
Całuję! :*

http:/youtube.com/watch?v=hT_nvWreIhg

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 21 'I am done, Smoking gun, We've lost it all'

TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ NIEWI, ELCI TYC, JULCE, ŻELKO JADKOWI, ŻELKOWEEEJ, NIEPOZORNEJ ROMANTYCZCE, ALLY ROSE, PAULINIE BOROWIEC, KAŻDEMU ANONIMKOWI, KTÓRY KOMENTUJE REGULARNIE i każdemu kto komentuje tak często i tak, że uśmiech mi z twarzy nie schodzi. Dziękuje :* (przepraszam jeśli o kimś zapomniałam wspomnieć, ale dużo was tu jest xd)
----------------------------

*Tego samego dnia*
*Laura*
Siedziałam na swoim łóżku obejmując swoje nogi rękoma. Gryzłam swoją wargę ze stresu. Martwiłam się. Martwiłam się słowami Toma. Wiedziałam, że szwagier ma rację i to było najgorsze. Zdawałam sobie sprawę z tego, że przesadzam wraz z Rossem, ale nie chciałam nikogo tym zdenerwować. Mężczyzna ma rację, jestem samolubna i myślę tylko i wyłącznie o sobie.
Westchnęłam ciężko i opadłam bezsilnie na łóżko. Miałam ochotę z kimś pogadać tylko z kim? Van jeszcze nie wróciła z pracy, Spencer pracowała nad naszymi zdjęciami z serialu, a Tom nie wrócił do domu. Nie dziwie mu się, zapewne nie chce mnie na razie widzieć. Pogadałabym z rudowłosą, ale miałam wrażenie, że ona może mnie dobić prawdą, bo ona ma takie samo zdanie jak Tom. Tak samo Maia. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze. Może się po prostu przejdę? Tak, to nie głupi pomysł.
Podniosłam się z łóżka i przebrałam się w delikatny zestaw. Spakowałam do torebki to co najważniejsze, czyli telefon, portfel, klucze i słuchawki. Rozczesałam włosy, zostawiłam je rozpuszczone i poszłam do pokoju Spence.
-Wychodzę - oznajmiłam otwierając drzwi do jej pokoju. Rudowłosa podniosła swój wzrok znad laptopa.
-Gdzie idziesz?
-Na spacer - powiedziałam, a przyjaciółka kiwnęła głową i uśmiechnęła się do mnie krzepiąco. Odwzajemniłam jej gest i zamknęłam drzwi do jej pokoju. Zeszłam po schodach na dół, założyłam balerinki i wyszłam z domu zakładając okulary przeciwsłoneczne na twarz.
Postanowiłam przejść się uliczkami, które już znałam, bo nie chciałam się zgubić. Jeszcze dokładnie nie znam tego miasta, więc jak idę sama to wolę trzymać się znanej trasy.
Szłam tak kilkanaście minut pragnąc oczyścić swój umysł od tych wszystkich negatywnych wspomnień sprzed trzech godzin. W sumie nie wiem czemu zaczęłam kłócić się z Rossem, po prostu jakoś tak wyszło. Ughh... To musiało się tak skończyć? Musiałam rozwścieczyć swojego szwagra? Co się ze mną ostatnio dzieje? Może Van ma rację? Może rzeczywiście się zmieniłam, ale nie na lepsze... Muszę z kimś pogadać. Muszę. Spencer, Maia i Van odpadają, więc pozostaje mi tylko...
-Rydel - wyszeptałam, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Tak, porozmawiam z blondynką. Ze swojej torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer rudowłosej.

*Spencer*
Siedziałam po turecku na łóżku i poprawiałam zdjęcia z planu, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Chwyciłam komórkę i odebrałam połączenie.
*~*~*~*~*
-Spencer?
-No co tam? - spytałam słysząc głos Laury.
-Jakby co idę do Rydel. Zrobie jej małą niespodziankę wbijając do niej - powiedziała brunetka cicho śmiejąc się do telefonu.
-No dobra, to kiedy wrócisz? - spytałam spoglądając na zegarek.
-Nie wiem, muszę z nią pogadać. Może godzina lub dwie? Dam ci znać jak dojde do niej do domu.
-Czyli?
-Za jakieś pięć/dziesięć minut.
-Dobra, to czekam.
-Papa.
-No papa - powiedziałam i rozłączyłam się.
*~*~*~*~*
Dobrze, że Laura pogada sobie z kimś. Po dzisiejszej akcji nic nie mówiła, zamknęła się w sobie. Wiem, że zmartwiła ją reakcja Toma i rozumiem, że musiała to przemyśleć. Cieszę się też, że Lau idzie pogadać właśnie z Rydel. Ona jest miła i na pewno jej dobrze poradzi i poprawi humor, a jak nie ona to zrobią to jej bracia. No właśnie... jej bracia...
-O cholera... - wymsknęło mi się, gdy zrozumiałam co to oznacza. Moje oczy szerzej się otworzyły. Chwyciłam szybko telefon i wybrałam numer do blondynki.
-Tu Rydel, nie mogę w tej chwili odebrać. Zostaw wiad...
-No jasne... - wyszeptałam i szybko się rozłączyłam. Gdy potrzebuję, aby ona odebrała, to ma wyłączony telefon. W takim razie pozostaje mi zatrzymać Laure. Chwyciłam swoją torebkę i pędem wypadłam z pokoju, a potem z domu, by szybko dobiec do swojej przyjaciółki i powstrzymać ją przed wejściem do domu Lynch'ów.

*Narrator*
Laura szła powolnym krokiem ciesząc się każdą sekundą tego świeżego powietrza. Znajdowała się zaledwie kilkanaście metrów od domu blondynki. Na samą myśl o tym, że porozmawia ze swoją koleżanką od razu humor jej się poprawił.
Dochodziła właśnie do domu, gdzie mieszkała Rydel, będąc zupełnie nie świadoma, że jej rudowłosa przyjaciółka biegnie co sił w nogach i jest pięć minut za nią. Laura stanęła przed drzwiami domu blondynki oraz jej trzech braci i nacisnęła dzwonek do drzwi. Czekała tylko chwilę, by ktoś jej otworzył.
-O hej - powiedział zdziwiony, ale zadowolony Rocky - Co tu robisz?
-Hej, przyszłam do Rydel. Jest może w domu? - spytała brunetka, a chłopak otworzył szerzej drzwi zapraszając koleżankę do środka.
-A już myślałem, że zatęskniłaś za mną i resztą chłopaków - powiedział i zrobił smutną minę. Laura uśmiechnęła się szczerze i weszła do holu.
-Oczywiście, że stęskniłam się za wami, jednak mam ważną sprawę do Rydel - wyjaśniła dziewczyna, a chłopak odwzajemnił uśmiech koleżanki zadowolony.
-Delly jest wraz z Maią u siebie w pokoju.
-Maia też tu jest? - spytała zaskoczona, a brunet kiwnął głową - No to będzie weselej - powiedziała ożywiona.
-Rocky! - ktoś z kuchni zawołał bruneta.
-Do góry po schodach, drugie drzwi po prawej - chłopak poinformował dziewczynę, gdzie znajduje się pokój jego siostry i poszedł do osoby, która go wołała. Brunetka chciała ściągnąć buty, ale w końcu z tego zrezygnowała. Przechodząc do salonu zobaczyła, że ktoś wychodzi z kuchni i staje przed nią.
-A co ty tu robisz? - spytał Ross zdezorientowany jej obecnością w domu.
-Ja? Raczej co ty tu robisz? - Laura odpowiedziała pytaniem na pytanie. Blondyn popatrzył na brunetkę z niedowierzaniem.
-Ty serio się pytasz? - spytał, a dziewczyna skrzyżowała ręce.
-No raczej.
-O hej Laura, co tam? - spytał nagle Riker wchodząc do salonu z tarasu.
-Cześć Rik - brunetka przywitała się z blondynem.
-To wy się znacie? - spytał zdezorientowany Ross. Starszy blondyn spojrzał na młodszego.
-No jasne, że tak. A wy nie?
-Pracujemy razem - odpowiedział.
-To znaczy, że to ty jesteś tą wariatką, która wylała na niego kawę? - Riker spytał Laure.
-We własnej osobie - przyznała dumnie dziewczyna.
-Czy to możliwe, abym jeszcze bardziej ciebie polubił? - Rik spytał się i uśmiechnął do dziewczyny, która odwzajemniła gest.
-A wy od kiedy się znacie? - Marano chciała wiedzieć pytając dwóch blondynów. Chłopcy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Trudno byłoby, żebyśmy się nie znali skoro...
-O czym tak gadacie? - spytał Josh wchodząc z kuchni do salonu wraz Rockym i przerywając Rossowi w połowie zdania. Gdy zobaczył brunetkę, jego oczy się rozszerzyły ze zdziwienia - Laura? A co ty tu robisz?
-Też chciałbym wiedzieć - dołączył się Ross.
Młoda Marano już otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale w tej samej chwili po schodach zeszły roześmiane Rydel i Maia. Jednak gdy wzrok blondynki spotkał się ze wzrokiem Laury, ta przestała się śmiać, a na jej twarzy wymalowało się ogromne zakłopotanie.
-Przyszłam do Rydel - powiedziała brunetka.
-Cholera... - wyszeptała cicho wspomniana dziewczyna.
-Do Delly? - spytał zdezorientowany Ross. W jego głowie panował ogromny mętlik. Jak to się stało, że całe jego rodzeństwo zna Laure, a on nic o tym nie wie?
-Kolegujemy się, a ty co się tak ciągle wypytujesz czy kogoś znam, co?! Co ty tu właściwie robisz? - spytała zdenerwowana brunetka.
-Laura pogadamy może na górze? -  Rydel próbowała ratować swoją i tak beznadziejną sytuację.
-Słyszałem krzyki. Co tu się dzieje? - do salonu wszedł Ryland - O hej Laura.
-Cześć.
-Co tu się dzieje?! - krzyknął Ross i wszyscy spojrzeli się na niego - Po pierwsze: Co ty tutaj robisz? - wskazał na Laurę - Po drugie: Skąd wy ją wszyscy znacie? I po trzecie: Rydel, ty się kolegujesz z tą wariatką?!
-Wypraszam sobie! - krzyknęła Lau.
-A jak mam się do ciebie inaczej zwracać?!
-Po imieniu!
-Chciałabyś!
-A ty skąd ich znasz?!
-To jest moje rodzeństwo! - krzyknął zdenerwowany. Marano otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. W jej głowie powstał ogromny mętlik. Wszystko zaczęło jej się mieszać.
-Ale jak to? - spytała cicho.
-Mama z tatą bardzo się kochają - powiedział.
-Rydel, to prawda? - Laura spytała blondynkę kompletnie olewając uwagę Rossa. Delly milczała i unikała wzroku brunetki. Laura patrzyła na nią wyczekująco, gdy nagle drzwi wejściowe się otworzyły i wpadła przez nie Spencer.
-Powiedzcie mi, że Rydel jest w domu, bo muszę ją ostrzec przed Laur... - przerwała swoją wypowiedź, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę w salonie. Marano odwróciła się do rudowłosej.
-Ostrzec Rydel przede mną? - spytała z niedowierzaniem i każdy spojrzał na Spencer. Dziewczyna milczała zupełnie jak blondynka. Laura nagle wszystko zrozumiała. Ross naprawdę jest bratem Rydel i reszty chłopaków, ale blondynka to przed nią ukrywała - Wiedziałaś o tym? Wiedziałaś, że Rydel jest siostrą Rossa? - spytała skołowana, a jej przyjaciółka spuściła z niej wzrok. Brunetka otworzyła usta ze zdziwienia. Poczuła się zdradzona. Spojrzała się na Rossa, który miał tak samo zmieszaną minę jak ona. On nie mógł wiedzieć, pomyślała.
Nagle do domu wszedł Elligton.
-Wooow, imprezujecie sobie beze mnie? - spytał widząc wszystkich swoich znajomych stojących w jednym pomieszczeniu. Laura nie zwróciła uwagi na kolegę i spojrzała na blondynkę.
-Czemu mnie okłamałaś? - spytała, a w jej głosie dało się słyszeć ból. Ratliff uniósł zdziwiony brwi do góry. Rozejrzał się po twarzach przyjaciół, na których zobaczył zdziwienie, zmieszanie i dezorientację.
-To chyba nie jest jednak impreza... - powiedział cicho zdziwiony całą sytuacją.
Delly westchnęła ciężko i spojrzała na brunetkę.
-Chciałam tylko się z tobą zakolegować. Gdy się poznałyśmy, skarżyłaś się na Rossa. A gdybym powiedziała ci, że jestem jego siostrą to byś mi nic takiego nie powiedziała. Wycofałabyś się i możliwe, że więcej byś się do mnie nie odzywała - wyjaśniła.
-Ale później, gdy pytałam się ciebie wprost czy go znasz, to mówiłaś, że nie! - przypomniała jej Laura.
-Tak to prawda, ale...
-Dlaczego mnie okłamałaś? Czemu pozwoliłaś mi wierzyć, że go nie znasz?! - pytała zdziwiona i zdenerwowana dziewczyna. Jej całe ciało się napięło. Natomiast Ross wpatrywał się w milczeniu w swoją siostrę.
-Bo wtedy wpadłam na pomysł, żeby ciebie i Rossa jakoś do siebie przekonać! Tylko dlatego! Potem bym ci powiedziała... - oznajmiła speszona blondynka.
-Co? - spytali równocześnie Laura i Ross.
-To po to mnie ciągle namawiałyście do niego? Żebym mu dała szansę?! - pytała przejęta brunetka.
-Lau, chciałyśmy tylko byście się pogodzili... - Maia próbowała jakoś załagodzić sytuację.
-To ty też?! - spytała zdziwiona Marano. Spojrzała na brunetkę i Spencer - Wiedziałyście o tym i jej pomagałyście?!
-Laura, my tylko... - rudowłosa zaczęła się tłumaczyć podchodząc do przyjaciółki i łapiąc ją za dłoń.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknęła rozwścieczona.
-Wiedziałyście o tym i pozwoliłyście jej to ciągnąć? - spytał zszokowany Ross patrząc na Spence i Maię. Pokiwał głową z rozczarowaniem i spojrzał na swoją siostrę - Zwierzałem ci się, a ty tak ze mną pogrywałaś? Naprawdę? - spytał zawiedziony jej postępowaniem.
-Ross, ja tylko...
-Czy ktoś z was jeszcze o tym wiedział? - przerwał blondynce i zwrócił się do reszty towarzystwa.
-Rikuś co tak długo? - spytała jakaś czarnowłosa wchodząc nagle do salonu przez taras. Podeszła do wspomnianego blondyna i przytuliła go.
-A ty to kto? - spytał zdezorientowany Ross.
-Chelsea. Spotykamy się - wyjaśnił najstarszy, a słysząc jego słowa Spencer spojrzała na niego z politowaniem.
-Niby od jak dawna?
-Od czterech dni - powiedziała dumnie czarnowłosa.
-Pfff. Rik, widzę, że to twój nowy rekord - rudowłosa przewróciła oczami.
-O czym ona mówi? - spytała niewinnie Chelsea.
-O niczym złotko.
-Kolejne trofeum, co nie? - rudowłosa spytała mrużąc groźnie oczy.
-O co ci chodzi, co?! - spytał zirytowany już Riker.
-Cisza! - krzyknął wkurzony Ross - Odpowiedzcie mi na pytanie!
Między wszystkimi jedenastoma osobami nastała grobowa cisza. Nikt nic nie mówił. Niektórzy ze skruchy, inni z zawstydzenia, jedni z obawy, a drudzy z tego powodu, że ich ta sprawa nie dotyczyła.
-Czyli tylko wy? - spytała cicho Laura patrząc na swoje trzy przyjaciółki. Jej oczy się zaszkliły. Brunetka przygryzła wargę, by się nie rozpłakać. Woliła przegryść sobie wargę niż uronić przy nich łzę. A przede wszystkim przy znienawidzonym przez nią Lynchu.
-Czekaj, czekaj... - zaczął Ross patrząc na Josha. Nagle coś go oświeciło - TY. Ty też byłeś w to zamieszany. Dzisiaj namawiałeś mnie, abym dał Marano szansę. Abym ją zaakceptował! - ostatnie słowa powiedział głośnio - Mój najlepszy kumpel przeciwko mnie? - spytał z niedowierzaniem.
-Ross, ja...
-On wiedział o tym od dwóch dni - zaczęła go bronić Rydel, ale blondyn spojrzał na nią wściekły.
-Nic mnie nie obchodzi jak długo wiedział! Ważne, że wiedział i pomagał ci w kłamstwie! - krzyknął i walnął pięścią w ścianę - Jesteście gówno warci! - wycedził przez zaciśnięte zęby, wziął w dłoń swoją skórzaną kurtkę kluczyki do motoru i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Wszyscy patrzyli na młodą Marano zastanawiając się co powie, jednak ona tylko stała i wpatrywała się w swoje buty zaciskając mocno pięści.
-Laura, my naprawdę chcieliśmy dobrze... - zaczęła Rydel podchodząc do brunetki.
-Nie! - krzyknęła patrząc na nią - Nie chce z żadną z was rozmawiać. Z żadnym z was - poprawiła się i spojrzała na Josha. Patrzył na nią ze smutkiem, a ona ze wściekłością - Nie chce was widzieć - powiedziała, odwróciła się i wyszła z domu tak samo jak to zrobił jej rówieśnik.
Każdego przeszedł dreszcz. To nie była przyjemna rozmowa. Ani dla jej uczestników ani dla obserwatorów.
-Scena normalnie jak w jakiejś operze mydlanej - podsumował Ellington, a każdy spojrzał na niego zdezorientowany - Nie żebym oglądał czy coś - wytłumaczył się i podszedł do lodówki szukając czegoś do jedzenia.
* * * * *
*Laura*
Co za beznadziejny dzień. Najpierw Tom na mnie krzyczy i dobija mnie prawdą, a później dowiaduje się, że moje przyjaciółki wraz z Joshem mnie oszukali. A myślałam, że mogę im ufać.
Po godzinnym spacerze po plaży i wylewaniu gorzkich łez wróciłam do domu. Gdy od razu przekroczyłam próg budynku, pobiegłam do swojego pokoju marząc, by wskoczyć do łóżka i nigdy nie wstawać. Jednak nie mogłam spełnić swojego pragnienia, ponieważ zobaczyłam, że na moim łóżku leżała jakaś paczka. Wytarłam łzy z policzka i wzięłam pudełko w swoje dłonie. Zobaczyłam, że nadawcą jest moja mama. Odłożyłam torebkę na łóżko i zaczęłam otwerać paczkę. Gdy zdarłam papier i otworzyłam paczkę, moim oczom ukazały się listy. Jednak mama postanowiła mi je wysłać, mimo że tego nie chciałam. Zauważyłam, że moja mama przysłała mi wszystkie listy od ojca, te nowe i te, które chowałam w szafce, by móc o nich zapomnieć. Wysłała mi wszystkie jakie kiedykolwiek ojciec do mnie napisał. Nagle poczułam złość. Nie chciałam tego czytać, nawet nie chciałam, by mama mi to wysyłała. Zacisnęłam mocno zęby, wrzuciłam listy z powrotem do paczki, którą wzięłam pod pachę i poszłam na dół do salonu.
W domu było ciemno i cicho, miałam wrażenie, że byłam sama. Rozpaliłam komimek zamierzając zrobić jedną rzecz. Spalić te listy. Po minucie rozpalania drewna pojawił się mały płomień, który z każdą sekundą stawał się coraz większy. Usiadłam na miękkim dywanie przed kominkiem i wpatrywałam się w ogień, który powoli pochłaniał nowe kawałki drewna. Patrzyłam na ten widok jak zahipnotyzowana, więc nawet nie zauważyłam jak ktoś usiadł obok mnie.
-Tak będzie łatwiej, co? - spytała mnie moja siostra, a ja spojrzałam na nią zdziwona. Vanessa spojrzała na paczkę wypełnioną listami - Prościej byłoby ich się po prostu pozbyć niż stawić im czoło, no nie? - spytała mnie, a ja po prostu milczałam. Van westchnęła ciężko i objęła swoje kolana rękoma - Wiesz, że gdy je spalisz to one i tak nie znikną? Nie będzie ich fizycznie, ale one i tak będą istnieć w twojej głowie.
-Nie prawda - zaprzeczyłam wpatrując się w ogień.
-Prawda. I dobrze o tym wiesz.
-Nie, Van. Gdy je zniszczę, one znikną. Nigdy ich nie ujrzę i zapomnę o nich.
-Laura... Nie zapomnisz. Tak jak i nie zapomnisz o tacie - powiedziała, a ja zacisnęłam zęby. Nie lubię o nim mówić, wolę o nim nie pamiętać - Wiesz... Jakieś dwa lata temu siedziałam tak samo jak ty, dokładnie tutaj przed rozpalonym kominkiem trzymając listy od ojca w zaciśniętej dłoni. Byłam gotowa wrzucić te koperty do ognia i patrzeć jak płomienie je pożerają - powiedziała, a ja spojrzałam na nią. Patrzyła w ogień - Byłam taka wściekła, że marzyłam tylko, by zniszczyć i obrócić te listy w proch tak jak zrobił to ojciec z naszą rodziną. Chciałam porzucić przeczytanie jego słów tak jak on to zrobił z nami - wyznała, a z jej oczu popłynęła łza - Naprawdę byłam gotowa wrzucić te listy do ognia i o tym zapomnieć. Zapomnieć o nim... - wytarła łzę z policzka i zamilkła na chwilę. Płomienie odbijały się na jej twarzy - Jednak wtedy przyszedł Tom i wyrwał mi te listy z dłoni. Po prostu je wyrwał. Pamiętam jak popatrzyłam na niego rozwścieczona i jak rzuciłam się na niego okładając go rękoma. A on tylko milczał i patrzył na mnie ze smutkiem. Dał mi się szarpać dopóki nie wybuchnęłam histerycznym płaczem i się w niego nie wtuliłam. Nie musiał nic mówić, wystarczyło, że ze mną był i mnie obejmował. Tom nie dał mi spalić tych listów, mimo że próbowałam go przekonać, że to mi pomoże. Mówiłam, że zapomnę i ból minie, jednak on zapewniał mnie, że tak nie będzie. Powiedział, że w ten sposób o nim nie zapomnę i mi to nie pomoże. Uświadomił mi, że muszę mu wybaczyć, a nie zapominać o jego istnieniu, bo on nadal istnieje w moim życiu, mimo że tego w tym momencie nie chcę, aby tak było. I miał rację - wyznała, a ja poczułam ogromny smutek słysząc jej słowa - Pragnęłam, aby ojciec zniknął z mojego życia. Byłam wściekła na niego, że nas zostawił i, że przez jakiś się do nas nie odzywał. Miałam ochotę go rozszarpać. Ale co, by mi to dało? Nic. Ciągle żyłabym ogarnięta złością w stosunku do niego. Dlatego nie spaliłam tych listów. Postanowiłam zostawić je, by móc je kiedyś przeczytać. Wtedy, gdy będę gotowa je przeczytać. Wtedy, gdy mu wybaczę - powiedziała cicho i spojrzała na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały - Mówię ci o tym, bo nie chcę byś spaliła tych listów. Chcę, żebyś je zachowała i przeczytała w dniu, w którym będziesz gotowa to zrobić. Jesteś na razie na etapie, gdzie jesteś na niego wściekła i nie chcesz go znać. Rozumiem cię, ale zaufaj mi i nie niszcz tych listów, bo może kiedyś będziesz chciała zobaczyć co pisał i pisze do ciebie ojciec - powiedziała, uśmiechnęła się do mnie lekko i pocałowała w głowę. Ja nadal milczałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Vanessa wstała z podłogi i skierowała się do wyjścia.
-Van? - spytałam zatrzymując ją tuż przed wyjściem z domu.
-Tak?
-Trudno było to zrobić?
-Ale co? - spytała troskliwie.
-Wybaczyć.
Patrzyłam na nią, a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
-Nie wiem. Nadal nad tym pracuję - wyznała cicho i wyszła z domu zostawiając mnie w nim samą.
Spojrzałam na paczkę z listami i na ogień. Miałam ochotę wrzucić teraz te koperty do kominka, ale nie mogłam. Nie po tym co mi powiedziała siostra. Poczułam, że ona ma rację. Może kiedyś będę w stanie mu wybaczyć. A nawet jeśli nie zrobię tego, to spalenie listów nie pomoże mi wyrzucić go z pamięci.
Objęłam kolana rękoma. Czemu to musi być takie trudne? Czemu życie nie mogłoby być łatwiejsze i oszczędzić ludziom takich sytuacji? Nie wiem. I nie wiem czy kiedykolwiek dostanę na to odpowiedź.
Zastanawiając się tak i wpatrując w ogień, usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. W pierwszej chwili nie miałam ochoty wstawać z dywanu, ale w końcu to zrobiłam. Podniosłam swój tyłek i podeszłam do drzwi otwierając je szeroko.
-Witaj Marano - usłyszałam beznamiętny męski głos. Zmarszczyłam brwi zaskoczona.
-Ross?

---------------
Siemka :D
Jak widzicie napisałam dedykację. Czemu teraz? Czemu do tego rozdziału? Nie wiem. Poczułam, że musiałam wam jakoś podziękować. Za co? Za te miłe komntarze, które dają mi kopa do dalszego pisania i wprawiają w samozachwyt xd Po prostu chce wam wszystkim podziękować za to, że jesteście i motywujecie! A szczególnie tym co nie oszczędzają słów i piszą długie komentarze! Uwielbiam was :3
No, a jak rozdział? Trochę taki smutny, nie? Nawet nie wiecie jak trudno było napisać scenę, gdzie było 11 bohaterów. Serio. To była katorga. Ale chciałam, by ta scena nie była jakaś smutna czy przytłaczająca, dlatego dodawałam co chwile nową osobę, która wpadała do domu i miała rozładować atmosferę. Udało mi się?
No i ostatnia scena... Mam nadzięję, że w jakiś sposób porusza, bo temat nie jest błahy i starałam się go pokazać w odpowiednim świetle.
Oceńcie ten rozdział. Proszę każdego, by się wypowiedział co o nim myśli. Naprawdę mi na tym zależy.
Całuję :*

http://youtube.com/watch?v=WOKI_tIBWVI

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 20 'There ain’t no reason to stay, we’ll be light years away…'

*Następny dzień - poniedziałek*
*Ross*
Siedziałem rano w kawiarni wraz z Joshem popijając gorący i pobudzający napój. Mój przyjaciel zabrał mnie tu tuż przed pracą. Niby z nudów, ale ja mam wrażenie, że brunet do czegoś zmierza.
-Wiesz Ross... - zaczął Josh, a ja poczułem, że chodzi o coś ważnego - Tak się zastanawiałem ostatnio czemu ty tak bardzo nie przepadasz za Laurą - powiedział, a ja przestałem pić kawę i spojrzałem na niego.
-Serio się pytasz? - przyjaciel kiwnął głową, a ja wzruszyłem ramionami - Bo to wariatka.
-To wiem, ale oprócz tego?
-Josh... Po prostu za nią nie przepadam. Działa mi na nerwy. Co ja mam ci tutaj tłumaczyć, tak po prostu jest i już - oznajmiłem, a brunet zamilkł na chwilę.
-Weź daj jej szansę.
-Po co? - spytałem zirytowany. Josh wzruszył ramionami.
-Bo każdy na nią zasługuje.
-Ale nie każdy ją dostaje - powiedziałem i wziąłem łyka kawy.
-Ross weź się ogarnij i pierwszy wyciągnij do niej rękę na zgodę. Bądź mężczyzną! - powiedział, a ja spojrzałem na niego gniewnie.
-Twierdzisz, że nie jestem mężczyzną?
-Jak tak się zachowujesz to uważam, że nie - wyznał obojętnym głosem, a mnie, aż się w środku zagotowało. Nie ma prawda tak mówić. To mój przyjaciel, ale bez przesady.
-Nie będę się z nią godzić.
-Ale...? - spytał Josh, a ja przewróciłem oczami.
-Spróbuje ją zaakceptować. Tylko spróbuję. Nic nie obiecuję, jasne? - spytałem, a chłopak kiwnął głową zadowolony. Ugh... nie lubię jak się mnie tak podpuszcza.
-Świetnie - powiedział i dokończył pić swoją kawę - Chodź. Studio czeka na swojego aktora o blond włosach.

*Laura*
Od rana siedziałam na planie u Jima pomagając mu zaprojektować jakąś kawiarnie, w której postacie z serialu będą spędzać tutaj większość wolnego czasu. Jak się nazywa ten serial? Niewiadomo. Producenci nadal się zastanawiają nad nazwą. To dziwne, ale tak jest.
Wypiłam już chyba drugi kubek dużej kawy będąc tutaj, a jak byłam w domu to jeszcze wypiłam jedną filiżankę. A jest dopiero po dziewiątej. Od szóstej jestem tutaj i pracuję z Jimem. Mimo że byłam wykończona, to świetnie się bawiłam z mężczyzną. Gdy zasypiałam, to budził mnie jakimś żartem lub głupią miną. I przyznajmy szczerze, ale w takich momentach nie jesteś w stanie usnąć.
-Nie śpij - moje rozmyślania przerwał Jim. Spojrzałam na niego unosząc głowę z nad projektów.
-Nie śpie - przetarłam oczy i wzięłam łyka kawy.
-To dobrze. Ludzie się powoli zbierają i jest już prawie 9:30... Nie powinnaś już iść? - spytał mając na myśli moją drugą pracę. Taaa, zaczynamy dokładnie wpół do dziesiątej. Ja tam umrę.
-Tak, tak. Dokończymy jutro? - spytałam zabierając swoje rzeczy. Mężczyzna poprawił okulary na nosie i kiwnął głową.
-Tak, jutro - potwierdził, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-To do zobaczenia - powiedziałam i skierowałam się do sektoru D. Drogę przemierzyłam dość szybko, więc po niecałych pięciu minutach znalazłam się na planie serialu A&A.
Na miejscu zobaczyłam już wszystkich współpracowników. Podeszłam do nich rzucając się na wolne miejsce na kanapie.
-Hej - przywitałam się z nimi zmęczona.
-Co ci jest? - spytała przejęta Raini patrząc na mnie.
-Lau od rana pracowała z Jimem na planie tego nowego serialu - Spencer poinformowała towarzystwo, które kiwnęło głową ze zrozumieniem.
-A kacyk nie doskwiera? - spytała mnie Maia, a ja uniosłam jedną brew do góry.
-A ciebie?
-Gdzieś wczoraj byłyście? - spytał Ross, który siedział obok rudowłosej.
-W sobotę wybrałyśmy się na miasto - odpowiedziała Maia, a blondyn uniósł brwi do góry zdziwiony.
-To tak jak my, no nie stary? - spytał klepiąc Josha w ramię.
-Tak, zupełnie jak my - powiedział i uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwzajemniłam jego gest i spojrzałam na Caluma.
-Chyba dorównuje ci w piciu kawy. To moja trzecia dzisiaj - poinformowałam go podnosząc kubek do góry. Rudowłosy uśmiechnął się szeroko.
-I tak trzymać. Piąteczka! - powiedział i przybiliśmy sobie piątkę.
-Laura zapomniałaś o czymś? - spytała mnie nagle Maia. Sporzałam na nią zdezorientowana.
-No właśnie - przyłączyła się Spence niezauważalnie kiwając na blondyna. Ach... No tak. Moje wyzwanie. Przełknęłam ślinę i wstałam z kanapy ze znużeniem.
-Zapraszamy do pracy! - powiedziała Jenny podchodząc do nas ni stąd ni zowąd. Spojrzałam na nią i uniosłam ręce do góry.
-Yeah praca. Musimy już iść - powiedziałam pośpiesznie i poszłam w kierunku sceny. Widziałam na sobie wściekłe spojrzenia Spencer i Mai. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wywinęłam się.
* * * * *
-Cięcie! - krzyknął Peter i w jednej chwili odsunęłam się od blondyna.
-Dobrze było? - spytał Ross reżysera, który kiwnął twierdząco głową.
-Raczej tak, obejrzymy to zaraz i zobaczymy czy trzeba to powtórzyć, a teraz zróbcie sobie chwilę przerwy - powiedział mężczyzna, a my od razu zrobiliśmy to co nam kazał. Tego nie trzeba nam było dwa razy powtarzać.
Zeszliśmy ze sceny, a ja od razy skierowałam się do automatu z kawą. Co jak co, ale ponad dwie godziny bez łyka tego napoju źle na mnie działa. Zaraz chyba usnę. Nalałam sobie kubek kawy i zaczęłam go łapczywie pić, mimo że była gorąca.
-Masz pięć minut na wykonanie swojego wyzwania, jeśli tego nie zrobisz to czeka cię surowa kara. Powodzenia - wyszeptała mi do ucha Spencer i odeszła. Przestałam pić kawę. Przygryzłam dolną wargę zirytowana, a już myślałam, że mi się upiecze.
Odwróciłam się i zaczęłam szukać wzrokiem blondyna. Zobaczyłam go jak stał wraz z Joshem, Maią oraz Spencer. Żywiołowo ze sobą rozmawiali i śmiali. Westchnęłam ciężko. Chyba przyszło mi odwalić niezłe przedstawienie przy małej publiczności. Świetnie. Ktoś chce się ze mną zamienić?
Odłożyłam kubek z kawą na stoliku, poprawiłam włosy, wzięłam dwa głębokie wdechy i ruszyłam do akcji. Zdecydowanym krokiem przeszłam do trójki rozmawiających nastolatków.
-Możemy pogadać? - spytałam blondyna uśmiechając się do niego lekko, jednak na twarzy wyszedł mi raczej grymas. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
-No jak chcesz - powiedział wzruszając ramionami. Trochę mnie zdenerwował tym lekceważącym stosunkiem, ale teraz muszę być miła, więc walić to. Kątem oka zobaczyłam jak Maia i Spencer wpatrują się we mnie z uśmiechem, a Josh z dezorientacją. Świetnie, może niech wszyscy na nas się teraz popatrzą.
-Wiesz... Ross - powiedziałam, a jego imię ledwo przeszło mi przez gardło. Blondym uniósł brwi do góry.
-A czym ja sobie zasłużyłem, że nazwałaś mnie po imieniu, a nie idiotą, jak to masz w zwyczaju, hmm? - spytał, a ja przymknęłam oczy. Idioto, zamknij się, bo mam zadanie do wykonania i wcale mi nie pomagasz. Wdech, wydech. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego.
-Za długo, by opowiadać o twoich zasługach - wyznałam i wyszczerzyłam zęby.
-Mam się bać? - spytał zdziwiony - Chyba nie chce wiedzieć co planujesz - oznajmił i zmrużył oczy.
-Nie masz się czego obawiać, bo ja chciałam ci tylko coś powiedzieć - powiedziałam zmysłowym głosem zbliżając się trochę do blondyna, który odrobinę się cofnął.
-Mam dziwne wrażenie, że zaraz rzucisz się na mnie z pazurami - wyznał, a ja uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam. Ughh... muszę się szczerzyć akurat do niego?
-No coś ty. To był tylko jeden jedyny raz - powiedziałam i oboje przypomnieliśmy sobie jak rzuciłam się na niego gotowa wydrapać mu oczy. Ach... to były piękne czasy... Nagle usłyszałam chrząknięcie rudowłosej. Odwróciłam wzrok w jej stronę i zobaczyłam jak potrząsa lekko swoim ramieniem. No tak. Ramię. Zapomniałabym - A więc na czym my to skończyliśmy? Ach tak... Chciałam ci coś powiedzieć - powiedziałam i położyłam mu dłoń na ramieniu. Blondyn spojrzał na leżącą na jego ciele moją ręke i uniósł lewą brew do góry.
-Widzę, że idziesz na całość - skomentował to, a ja ścisnęłam jego ramię.
-Chciałam ci powiedzieć, że cię lubie - powiedziałam ciszej.
-Że co? - spytał, ale ja wiedziałam, że on to usłyszał. Po prostu chciał usłyszeć to jeszcze raz.
-Lubię cię idioto! Nie psuj tej chwili! - powiedziam zirytowana, a on zaczął się śmiać, więc mocniej ścisnęłam mu ramię.
-Au, au... - zawył cicho - Czemu ona miażdży mi ramię? - zdezorientowany Ross spytał Maię, Spencer i Josha, którzy wzruszyli ramionami nieświadomi - Co ci znowu odbiło?
-Poczekaj, jeszcze nie skończyłam ci się zwierzać - wyznałam i zamrugałam rzęsami. Blondyn zmarszczył brwi i przyjrzał mi się uważnie.
-Wpadło ci coś do oka? - spytał, a ja zacisnęłam zęby i jeszcze mocniej ścinęłam jego ramię. Jego brązowe oczy nagle się szeroko otworzyły.
-Chciałam ci powiedzieć, że jesteś fajny i przystojny.
-Powtóż to ostatnie - powiedział z szerokim uśmiechem, a ja wykręciłam mu trochę ramię na co cicho jęknął.
-Po moim trupie, idioto - wycedziłam i puściłam go. Blondyn od razu złapał się za obolałe miejsce.
-No i wróciłaś do nas, wariatko - powiedział, a ja zmrużyłam oczy - O co się założyłyście? - to pytanie skierował do moich przyjaciółek, które jak oparzone schowały kamerę. Nagrywały to?! Już nie żyją.
-To było zwykłe wyzwanie - wzruszyła ramionami Spencer, a Ross kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Po co to nagrywałyście?! - spytałam zdenerwowana. Dziewczyny spojrzały się na mnie z uśmiechem.
-Na pamiątke - wyjaśniła Maia.
-Te twoje uwodzicielskie ruchy i kokieteryjne spojrzenie zasługują na oskara - rudowłosa powiedziała sarkastycznie i pokazała mi uniesionego kciuka, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Posłałam jej groźne spojrzenie i poszłam po kawę leżącą na stoliku.

*Narrator*
-Pokażemy to Rydel - powiedziała Maia do Spencer.
-Komu? - spytał Ross słysząc imię swojej siostry. Dziewczyny otworzyły szeroko oczy. Wkopały się, ale czy to dziwne? Nieee. One tak już mają.
-Ryan'owi! - powiedziała szybko rudowłosa uśniechając się do blondyna.
-A kto to? - spytał zdezorientowany Josh. Biedny. Już nie wie co się dzieje w okół niego.
-Jej chłopak - wypaliła Maia. Spencer spojrzała na nią groźnie.
-Masz chłopaka? - spytał zdziwiony Ross. Rudowłosa od razu na niego spojrzała i uśmiechnęła się lekko.
-Taaak... Od niedawna. Właściwie nawet nie zauważyłam kiedy do tego doszło - powiedziała i spojrzała morderczym wzrokiem na brunetkę.
-Co do czego doszło? - spytała Laura podchodząc do towarystwa.
-Że Spence ma chłopaka - powiedzieli Ross i Josh równocześnie. Myśleli, że rudowłosa jest wolna, a tu takie zaskoczenie. Laura, słysząc słowa chłopaków, zakrztusiła się kawą.
-Co? - spytała pomiędzy atakiem kaszlu - Od kiedy niby? - spytała z niedowierzaniem.
-Od paru dni - powiedziała szybko Maia, a Lau zmrużyła oczy.
-Taaa powiedz mi jeszcze, że to jest ten mój sąsiad co Ryd...
-Ryan! - krzyknęła głośno Spencer zagłuszajc ostatnie słowo brunetki.
-Jaki Ryan znowu? Co ty gadasz? - spytała zdezorientowana Marano.
-Tak się nazywa jej chłopak - poinformował brunetkę Josh. Laura spojrzał na chłopaka i uniosła brwi do góry spoglądając na rudowłosą.
-To ty tak na serio? - spytała z niedowierzaniem. Rudowłosa kiwnęła głową.
-Jak najbardziej.
Laura patrzyła na dziewczynę jeszcze chwilę. Nie wierzyła jej, bo wiedziała, że gdyby miała kogoś to dowiedziałaby się o tym pierwsza. Machnęła ręką lekceważąco. Lepiej nie pytać o co jej chodzi.
-Dobrze, że macie nagrane to wyzwanie, bo w sumie możemy pokazać to Ry...
-Ryan'owi. Tak tak. Wiemy - powiedział Ross przerywając młodej Marano.
-A ty mi co się wcinasz w słowo?
-Bo lubię.
-Pfff. Kreatywna odpowiedź.
-A jakże.
-Koniec przerwy! - powiadomił ich Peter.
-Yeah! - krzyknęły jednocześnie Maia i Spencer. Ucieszyły się, że temat Rydel dobiegł końca. I, że nikt się nie wygadał. Nawet Josh. Lynch i Marano spojrzeli na dziewczyny zdziwieni.
-Co wy się tak cieszycie? - spytał blondyn.
-Nie możemy doczekać się waszej romantycznej sceny. No już, już. Lećcie! - powiedziała Maia i pchnęła ich w stronę sceny.
-Z tym zmiażdżonym ramieniem na pewno będzie romantycznie - wysyczał zirytowany Ross.
* * * * *
-Miałeś iść z lewej! - krzyknęła Laura.
-Nie! Ty miałaś iść z lewej, a ja z prawej! Tak trudno to ogarnąć?! - krzyknął Ross w twarz brunetki.
Od piętnastu minut nastolatkowie kłócą się i wyzywają, ponieważ nie mogą dogadać się kto co ma robić i w jaki sposób. Z małej przeszkody zrobili ogromny problem. Jenny, która kilka razy próbowała ich jakoś uspokoić, już się poddała i siedziała na krześle łykając środki na uspokojenie. Spencer wraz z Peter'em załamywali ręce, bo nie mogli uwierzyć, że nagranie tak prostej sceny sprawia im tyle problemu. Calum i Raini siedzieli po drugiej stronie sceny i zakładali się, kto pierwszy zostanie zwolniony. Natomiast Maia i Josh wpatrywali się w przyjaciół z dezaprobatą. Nie mogli uwierzyć, że widzą swoich bliskich zachowujących się jak małe dzieci.
-Przypomnisz mi co oni mieli zagrać i co im sprawie tyle trudności? - brunetka pytała Josha. Chłopak westchnął ciężko.
-Podziękować za pomoc, spojrzeć na siebie, uśmiechnąć i objąć.
-I jak to może być trudne? - spytała załamana ich zachowaniem.
-Nie wiem - powiedział cicho - Oni naprawdę mają ze sobą problem... - stwierdził patrząc na kłócących się nastolatków.
-To musi się zmienić, bo inaczej wywalą ich oboje - powiedziała zupełnie poważnie Maia. Brunet spojrzał na koleżankę w ciszy. Wiedział, że dziewczyna ma rację, a perspektywa zwalnianych rówieśników nie spodobała mu się. Nagle na plan niezauważalnie wszedł Tom, szwagier Laury, a zarazem właściciel tego studia, który decyduje praktycznie o wszystkim. Gdy Josh go ujrzał, zrozumiał, że obecność tego mężczyzny tutaj może być niebezpieczna i źle się skończyć.
-Masz rację - powiedział w końcu.
-Po prostu zacznijcie od nowa! - przekrzyczał ich Peter. Lynch i Marano spojrzeli na niego zdziwieni, ale bez dwóch zdań postanowili wykonać rozkaz. Brunetka wzięła głęboki oddech - Akcja!
-Austin... Dziękuję ci za pomoc. Bez ciebie nie dałabym rady - powiedziała brunetka podchodząc do blondyna.
-Nie ma za co. Dla ciebie wszystko - oznajmił i uśmiechnął się do dziewczyny, która odwzajemniła gest i przytuliła chłopaka zarzucając mu ręcę na szyję. Wszystko wydawało się być idealne, gdyby nie... - Możesz nie wkładać mi tych swoich włosów do buzi?!
Reżyser i każdy filmowiec zaklnęli po cichu słysząc słowa chłopaka. Laura odsunęła się od niego i spojrzała na niego groźnie.
-A ty mógłbyś mnie normalnie przytulić?! Ledwo co dotykasz mojego ciała!
-Może mógłbym zrobić to normalnie, gdybym nie miał zmiażdżonego ramienia!
I ponownie zaczęli się przekrzykiwać. Każdy miał już po dziurki w nosie ich zachowania. Ludzie chcieliby już skończyć tą scenę i ruszyć dalej, ale nie mogą. A to wszystko przez głównych aktorów.
-Co tu się dzieje?! - wszyscy usłyszeli rozgniewany głos Toma. Mężczyzna patrzył na swoją szwagierkę i Rossa. To właśnie do nich się zwracał, jednak oni milczeli. Wiedzieli, że bardzo przeskrobali skoro Tom podniósł na nich swój głos, w którym dało się słyszeć złość - No co? Teraz nic nie powiecie?!
Na twarzy młodej Marano i Lyncha pojawiło się zakłopotanie wymieszane ze skruchą.
-Powiecie mi, dlaczego swoim dziecinnym zachowaniem niszczycie pracę innych osób?! - kontynuował mężczyzna - Wytłumaczycie mi jak możecie być tak samolubni i egoistyczni, by tak się zachowywać?!
-My nie chcie...
-Panno Marano proszę mi nie przerywać! - krzyknął rozzłoszczony. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdziwienie. Tom nigdy na nią nie krzyczał - Co się z wami dzieje? - załamał ręce - Myślałem, że jesteście na tyle dojrzali i odpowiedzialni, by rozwiązać wasz konflikt, ale jak widzę się myliłem. Zamiast się godzić to wy jeszcze bardziej sobie dogryzacie! - powiedział głośno i spojrzał na nastolatków groźnie - Możecie się nienawidzić i kłócić wszędzie gdzie i kiedy chcecie, ale nie tutaj! Na tym planie macie się tolerować i szanować pracę pozostałych ludzi! Oni nie mogą pracować, jeśli wy tego nie robicie! - krzyknął, a wszyscy patrzyli na niego w milczeniu. Mężczyzna poluźnił kołnieżyk od koszuli - Jutro promujecie serial. Macie umówiony wywiad i musicie dobrze wypaść. Na jutro macie się lubić. Rozumiecie? Nie wiem jak to zrobicie, ale jutro chce was widzieć zakolegowanych. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Macie się ogarnąć albo inaczej was zwolnie. Wole tłumaczyć się przed inwestorami dlaczego nie mam aktorów niż pracować z dziećmi - powiedział już spokojniej. Spojrzał na pozostałych pracowników - Macie wolne. Na dziś wszyscy kończycie pracę - oznajmił i wyszedł z planu trzaskając drzwiami.
Każdego przeszedł dreszcz, ale najbardziej złość Toma odczuli Laura i Ross. Nastolatkowie spojrzeli na siebie i przełknęli ślinę. Nie mieli ochoty się zakolegowywać, ale co mieli zrobić? Wiedzieli, że Tom ma racje i, że nie żartuje. A żadne z nich nie chce ryzykować utratą pracy.

----------------
Siemka :D
Ahhh... udało się! Zauważyliście, że rozdział jest długi? Tak długi, że nie nie chciało mi się go sprawdzać, więc za ewentualne błędy przepraszam xd
Dooobra... Także tego... Jak wam się podoba? xd Tom się trochę zdenerwował hehehe. Takie zaskoczenie, szczególnie dla Laury. No, ale koniec. Mam nadzieję, że wam się podoba ten rozdział i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza :3
Całuję! :*

http://youtube.com/watch?v=CFF0mV24WCY

Zapraszam :3

Wszystkich, którzy nie czytali mojego pierwszego bloga, serdecznie zapraszam do przeczytania :)
http://austin-and-ally-auslly-mystory.blogspot.com/?m=1
To jest historia Ally i Austina, jednak bardziej skupiłam się na brunetce. Opowiadanie trochę różni od tego, który tutaj pisze, bo jest w nim więcej tajemniczości i niewiadomych. Trochę kontrowersji? (Można tak nazwać zachowanie pewnego bruneta?xd) I nie jest tak lekkie jak to opowiadanie na tym blogu, ale jest chyba ciekawe, więc zapraszam :)
Myślę, że dużo jest ze mną tych 'starych' czytelników, ale też pare nowych doszło, dlatego też przypominam wam, że przed tym blogiem napisałam także inną historię xd
ZAPRASZAM :3

A ci, którzy przeczytali mojego pierwszego bloga to polecacie go? Podobał się? xd

A co do rozdziału - trzymajcie kciuki to może uda mi się wstawić dzisiaj :3

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 19 'I got a hangover, I've been drinking too much for sure'

*Następny dzień - niedziela*
*Narrator*
W sypialni Laury Marano spały cztery dziewczyny, które były wręcz nieprzytomne. Do domu wróciły przed trzecią mając szczęście, że zdążyły przed Vanessą i Tomem. Koleżanki od razu poszły do sypialni Laury, przebrały się w piżamy i wygodnie ułożyły się na łóżku. Długo rozmawiały i jadły przekąski, lecz zmęczenie wkrótce wzięło górę i w końcu usnęły. Każda leżała na każdej, ciasno było im na łóżku, ale to nie było wcale ważne, bo najważniejsze było to, że były razem.
Wszystkie dziewczyny spały trwadym snem i ani myślały się obudzić. Około dziesiątej po cichutku do pokoju weszła Van. Spojrzała na dziewczyny z rozczuleniem na twarzy.
-Pewnie gadały przez całą noc - szepnął jej do ucha Tom. Brunetka odwróciła się do swojego męża i posłała mu lekki uśmiech.
-Zapewne. Wyglądają jak aniołki - wyszeptała.
-I pewnie tak się zachowywały - zapewnił ją Tom, ucałował ją w policzek i poszedł do swojej sypialni. Vanessa jeszcze chwilę tak stała i patrzyła na nie.
-Z pewnością były grzeczne - wyszeptała sarkastycznie sama do siebie i zamknęła drzwi do pokoju dziewczyn.
~ ~ ~ ~ ~
W domu Lynch'ów panowała podobna atmosfera. Niektórzy spali na kanapie, inni na dywanie, a reszta w sypialniach. Nieważne gdzie spali, bo to nie miało wielkiego znaczenia. Gdy Ratliff, Riker, Ryland, Ross, Rocky oraz Josh wrócili z nocnego wypadu na miasto, od razu rzucili się tam gdzie było miejsce, by móc pójść spać. Zabawne. Chłopcy wyszli z domu przed północą, a wrócili grubo po czwartej. Musieli skorzystać z nieobecności siostry oraz rodziców, którzy wyjechali na weekend do jakiejś cioci.
Po dziesiątej jako pierwszy zbudził się wykończony Rocky. Podniósł ociężale twarz z dywanu i przewrócił się na plecy.
-Wody - wyszeptał, gdy poczuł suchość w gardle. Brunet wstał z podłogi z trudnością i powolnym krokiem skierował się do kuchni. Stamtąd chwycił butelkę wody i wypił ją duszkiem. O tak, to było mu potrzebne. Nagle do kuchni wszedł nieżywy Ross.
-Wyglądasz jak trup - stwierdził Rocky patrząc na brata.
-A patrzyłeś dzisiaj w lustro? - spytał zgryźliwie i sięgnął po inną pełną butelkę z wodą.
-Ale mnie łeb boli... - wyznał brunet.
-Mnie również - przyznał Ross - Ostatni raz. Ostatni.
-Nie obiecuj, bo i tak słowa nie dotrzymasz. Dobrze wiesz, że niedługo i tak to powtórzymy - powiedział Josh pojawiając się nagle w kuchni. Chwycił butelkę wody i ją wypił.
-W sumie racja - przyznał blondyn i uśmiechnął się szeroko - Świetna noc.
-Jedna z lepszych - przytaknął Ryland wchodząc do pomieszczenia, w którym przebywali chłopaki.
-Trochę jej nie pamiętam - powiedział Riker wchodząc do kuchni i zabierając wodę Rossowi.
-Mnie również uciął się film w pewnym momencie - przyznał się Ratliff podchodząc do przyjaciół i chwytając butelkę z wodą w swoje dłonie.
-Ustalmy po kolei wydarzenia - zadecydował Ross, a wszyscy kiwnęli głowami.
-Wyszliśmy i poszliśmy do jednego baru, gdzie wypiliśmy po dwa lub trzy piwa, tak? - powiedział Ratliff, a reszta mu przytaknęła.
-Potem poszliśmy na plażę, gdzie Riker poszedł kąpać się w oceanie, bo chciał przypodobać się jakiejś dziewczynie - dodał Rocky.
-Przynajmniej mam jej numer telefonu - przyznał najstarszy i uśmiechnął się szeroko.
-Później wypiliśmy 0.7 na tej plaży i zaczepialiśmy jakieś piękne dziewczyny - przypomniał Josh.
-Tak! I Rocky wtedy zaczął pokazywać jednej dziewczynie swoją klatę i namawiał ją, by dotknęła jego brzucha i poczuła jakie ma mięśnie! - powiedział olśniony Ross i o mało co nie wybuchnął śmiechem.
-Wolałbym, abyście właśnie tę scenę wyrzucili ze swojej pamięci - wyznał Rocky.
-A dostałeś od niej numer w końcu? - spytał Riker, a jego brat mu przytaknął - To uważam, że pokazanie swojego brzucha się opłaciło - powiedział, a chłopcy przyznali mu rację.
-Czekajcie... A dlaczego goniła nas policja? - Ell zaczął zastanawiać się na głos.
-Bo Josh wystrzelił do nich z tekstem 'Ej! Panowie! Napijecie się z nami?', a do tego wyciągnął pustą już butelkę po alkoholu - przypomniał Ryland i nagle wszystkich oświeciło.
-Rzeczywiście! - krzyknęli równocześnie chłopcy.
-Wybiegliśmy z plaży uciekając przed nimi, a potem jeszcze na ulicy nas gonili, ale w końcu zgubiliśmy ich - przypomniał Ross.
-Tak. I trafiliśmy do baru - dodał Rocky.
-Tego samego co na początku - przypomniał Riker.
-Wtedy znowu się napiliśmy, Josh poszedł oglądać motor Rossa, wrócił i dalej piliśmy - przypomniał Ryland pijąc przy tym wodę.
-A pamiętacie te tańce z tamtymi dziewczynami? - spytał Ratliff, a wszyscy kiwnęli głowami.
-Śliczne były - przyznał Riker.
-Są piękniejsze - stwierdził Ross.
-To prawda - przyznał mu rację Josh.
-To byliśmy tam chyba jakiś czas, a potem wróciliśmy do domu, co nie? - spytał Rocky.
-Tak. Ross nawet pojechał z Joshem na swoim motocyklu - powiedział Ryland, a wspomnianym chłopakom oczy się szeroko otworzyły.
-Co?!
-Prowadziłem motor po pijaku?! - spytał zdezorientowany blondyn. Najmłodszy tylko się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową.
-Nie, ja nim przyjechałem. Byłem wtedy już na tyle trzeźwy by to zrobić - wyznał, a Rossowi nagle ulżyło.
-To dobrze, dzięki - blondyn podziękował swojemu młodszemu bratu.
-Nie ma za co.
-To co robimy? Jakieś śniadanie? - spytał Josh, a wszystkim nagle zaczęło burczeć w brzuchu.
-Jestem za.
-Ja też
-I ja.
-Tylko jedna prośba - zaczął Riker i wszyscy się na niego spojrzeli - Błagam róbmy i mówmy po cichu, bo zaraz mi łeb pęknie.
* * * * *
*Laura*
Uniosłam moje ociężałe powieki i zamrugałam pare razy. Przed swoimi oczami miałam czyjeś stopy. Co jest? Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam, że wszystkie śpimy na moim łóżku. Zorientowałam się, że wącham stopy Mai. Smakowicie.
Chciałam wstać, lecz na mojej nodze spała Rydel. Serio? Mam tak tłuste udo, że można nim zastąpić poduszkę? Dzięki Delly.
Postanowiłam delikatnie wyciągnąć swoją nogę spod głowy blondynki. Zajęło mi to pare sekund, ale osiągnęłam swój cel. Zeszłam z łóżka próbując nie budzić żadnej z dziewczyn i podeszłam do małego stolika, gdzie leżało picie. Cola, sok, mrożona herbata, kolejny sok, sprite... no, a gdzie woda? Skarciłam samą siebie, gdyż wcześniej stwierdziłam, że woda nam na pewno nie będzie potrzebna. Gratulujemy inteligencji.
Westchnęłam ciężko i wyszłam po cichu z pokoju kierując się do kuchni. Zeszłam do tamtego pomieszczenia i od razu ujrzałam tam moją siostrę.
-Cześć - przywitałam się z nią.
-Hej - powiedziała i włączyła blender. Nagle poczułam okropny ból głowy, aż oczy otworzyły mi się szeroko.
-Van weź to wyłącz! - krzyknęłam, a siostra wyłączyła przyrząd i spojrzała na mnie zdziwiona.
-A co? Głowa cię boli? - spytała patrząc na mnie uważnie. No ładnie, wygląda na to, że siostra chyba się domyśla co wczoraj robiłyśmy.
-Co? Pfff nie... No co ty - powiedziałam, ale nie zabrzmiało to przekonująco.
-No to wybacz, ale muszę włączyć to ponownie, bo muszę dokończyć koktajl - powiedziała wzruszając ramionami i ponownie uruchomiła urządzenie. Zacisnęłam mocno zęby, żeby przetrwać ból, a zarazem nie pokazać Van, że w ogóle jakiś ból głowy istnieje. Ta męczarnia trwała jakieś pięć czy siedem sekund, jednak w tej chwili było to jak wieczność. Gdy Vanessa wyłączyła urządzenie, odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do szafki i zaczęłam szukać wody.
-Co robisz? - spytała mnie siostra.
-Szukam wody... - powiedziałam lekceważąc brunetkę. Teraz liczyło się, aby znaleźć butelkę tego napoju.
-Skończyła się - oznajmniła, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
-No niby jak? Wczoraj kupiłaś dwie wielkie zgrzewki wody! - powiedziałam będąc lekko podenerwowana. Jak to nie ma wody? Poczułam jak suchość w gardle narasta, jeśli to w ogóle jest możliwe.
-Wiem, ale Tom musiał je gdzieś zawieść, więc cierpimy teraz na brak czystej wody. Napij się soku.
-Nie mam ochoty na sok, wolę wodę.
-Od kiedy Laura Marano woli zwykłe H2O od soku pomarańczowego, co? - spytała mnie i oparła dłoń na biodrze.
-Odkąd zrozumiała ile cukrów i konserwantów znajduje się w jednej szklance takiego soku - powiedziałam, a siostra zmrużyła oczy - No co?
-Gadaj co wczoraj robiłyście albo te dwie patelnie przez zupełny przypadek zderzą się ze sobą i zrobią taki hałas, że każdy się obudzi lub odpadnie mu głowa - powiedziała znacząco i chwyciła do rąk patelnie. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem i uniosłam dłonie w geście przegranej.
-Dobra, dobra.
-Czemu piłyście?! - spytała zdenerwowana.
-A kto powiedział, że piłyśmy? - spytałam niewinnie, a Van zbliżyła do siebie patelnie i uniosła wysoko brwi. Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami.
-Tylko tego nie rób.
-Zrobię, jeśli mi nie powiesz co wczoraj robiłyście - zagroziła, a ja westchnęłam ciężko.
-Poszłyśmy wieczorem na miasto, chodziłyśmy po jakiś sklepach i poszłyśmy do baru. Pare piw, nic więcej - wytłumaczyłam, a siostra spojrzała na mnie groźnie.
-Piwa? Laura! Musisz pić, by się dobrze bawić?
-Nie, ale przyznam, że to trochę pomaga - wyznałam z lekkim uśmiechem, a Van odłożyła patelnie.
-Ostatni raz robicie coś takiego. Mam nadzieję, że nie chodziłyście w nocy po plaży, o tej porze nie jest tam bezpiecznie - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się do niej.
-Nie no co ty, nie jesteśmy takie głupie, by łazić nocą po plaży bez żadnej eskorty - skłamałam, ale siostra się chyba nabrała.
-Wode masz w dolnej szafce po lewej - oznajmiła, a ja rzuciłam się na tę szafkę jak szalona. Czyli jednak moja siostra blefowała z tym, że Tom wywiózł gdzieś tą wodę. Spryciara, chciała mnie po prostu zmaltretować. Chwyciłam z szafki butelkę i zaczęłam ją pić. O tak. Od razu lepiej - Ale następnym razem macie się nie szwędać same po mieście, rozumiesz? Jestem za ciebie odpowiedzialna i nie chce, żeby coś ci się stało. Jasne? - spytała, a ja kiwnęłam głową.
-Zgoda.
-I Tom nic o tym ma nie wiedzieć. To zostanie pomiędzy nami. Niech nadal myśli, że jesteś kochana jak aniołek - wyjaśniła i wzięła łyka swojego koktajlu. Popatrzyłam na siostrę z uśmiechem.
-Tak o mnie myśli?
-Na razie tak - powiedziała i w tym samym momencie do kuchni weszły Spencer, Maia i Rydel.
-Usłyszałyśmy jakiś hałas... - oznajmiła blondynka.
-Ale mnie głowa boli... - jęknęła Spencer, ale gdy zobaczyła moją siostrę, to natychmiast ugryzła się w język. Cała trójka spojrzała na Vanesse z obawą wymalowaną na twarzy.
-Głowa? - spytała moja siostra patrząc na rudowłosą uważnie.
-Taaak, mam migrenę - zaczęła się tłumaczyć robiąc smutną minę.
-Van już wie gdzie wczoraj byłyśmy - poinformowałam je, a one odetchnęły z ulgą.
-To dobrze, bo już się bałam, że będę musiała udawać migrenę - zaśmiała się Spence, ale szybko przestała, gdy spotkała się z groźnym spojrzeniem mojej siostry.
-Co to była za noc... - powiedziała Rydel z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To było coś - potwierdziłam podając dziewczynom butelki wody, które od razu chwyciły i zaczęły pić.
-Racja, ale wiecie co? We włosach nadal mam ten piasek z plaży, a myślałam, że cały wytrzepałam... - powiedziała Maia wyciągając kolejne ziarenko piasku ze swoich włosów. Spuściłam swój wzrok z dziewczyn. Maia nawet nie wie ile jej słowa mogą sprawić mi nieprzyjemności.
-Laura? - spytała mnie wymownie siostra. Taaa... nie byłyśmy przecież na plaży, co nie? Już nie żyje.
-Chyba mój telefon dzwoni. Powinnam pójść odebrać - powiedziałam szybko i skierowałam się na górę po schodach.
-Laura Marie Marano! - krzyknęła za mną wściekła Vanessa. Jakoś się jej wywinęłam. Teraz tylko współczuje moim koleżankom, które znalazły się na ostrzu noża.
* * * * *
Wszyscy wspólnie zjedliśmy śniadanie. Tom i Van bardzo cieszyli się obecnością Rydel i Mai tutaj w domu i zapraszali je, aby częściej wpadały. Moja kochana siostra szybko dała sobie spokój z naszą nocną wyprawą. Umówmy się, ale ona sama tak robiła zanim poznała Toma, a nawet po poznaniu bruneta dalej wychodziła z koleżankami na podboje. W sumie to ich historia miłosna jest trochę pokręcona, więc nie można się niczemu dziwić.
Po śniadaniu, ogarnięciu się i kolejnych pogaduchach Maia i Rydel poszły do swoich domów.
Było już popołudnie, a ja siedziałam na łóżku i przeglądałam na laptopie plany i szkicie, które wysłał mi Jim. Zrobiłam pare poprawek i dodałam pare swoich uwag. Mało, bo plany wysłane przez mężczyznę były naprawdę świetne. Bardzo się cieszę, że mogę nadal być jego asystenką, a zarazem grać w serialu. Nie jest łatwo, ale dzięki temu uda mi się spełnić swoje marzenia.
Po godzinie pracy nad szkicami zamknęłam laptopa i odstawiłam go na podłodze obok łóżka. Położyłam się ciężko na materacu i zamknęłam oczy. To była długa i męcząca noc. Myśląc o wydarzeniach z wczorajszego wypadu usnęłam.

*Rydel*
Gdy weszłam do domu, pierwsze co poczułam to odór męskich ciał i zapach smażonego boczku. Dziwna mieszanka, ale tak to jest, gdy się zostawia samych chłopaków na noc. Właśnie... Samych. Na noc. Walnęłam się dłonią w czoło. Zapewne nadal zmagają się z kacem. Ach... moje kochane i takie głupie chłopaki.
Weszłam do salonu, gdzie przebywali moi bracia i przyjaciele. Siedzieli na kanapie i patrzyli się w telewizor. Każdy z nich wyglął okropnie - podkrążone oczy, potargane włosy i zmęczenie wymalowane na twarzy. Rano wyglądałam podobnie, jednak od czego jest makijaż?
-Widzę, że ładnie zabalowaliście wczoraj - powiedziałam podchodząc do nich.
-Co? My nigdzie nie wychodziliśmy - Riker zaczął się bronić, ale gdy uniosłam brwi do góry dając mu do zrozumienia, że mu nie wierzę, to od razu skończył wymyślać jakieś wytłumaczenie.
-Ale dobrze się bawiliście? - spytałam z uśmiechem.
-Było bosko - wyznał rozmarzony Ross.
-Delly, możemy pogadać? - spytał mnie Josh patrząc na mnie wymownie.
-Jasne - powiedziałam i poszliśmy do kuchni.
-Wytłumaczysz mi to wszystko? - zaczął, a ja westchnęłam ciężko.
-Zaczęłam się przyjaźnić z Laurą, jednak nie powiedziałam jej, że jestem siostrą Rossa i nie chcę, by na razie o tym wiedziała. Ani by mój brat wiedział, że zadaję się z Lau - wyznałam.
-Ale dlaczego? - spytał zdezorientowany.
-Chyba wszystkim już wiadomo, że oni jakoś szczególnie za sobą nie przepadają. Tak? - spytałam, a brunet kiwnął głową - Z tego względu, że żadne z nich nie wie, że jestem z nimi jakoś związana to próbuję ich jakoś do siebie przekonać. Wiesz, żeby się polubili albo chociaż tolerowali - oznajmiłam, a chłopak otworzył szerzej oczy.
-Ale pokręcona sprawa - westchnął.
-I mi to mówisz? To ja się ukrywam jak głupia - powiedziałam i od razu przypomniałam sobie historię z wczorajszego wieczoru.
-I ile ma to jeszcze potrwać?
-Nie wiem. Do momentu, w którym ich jakoś do siebie przekonam. A przynajmniej spróbuje. Pomożesz mi z Rossem? - spytałam patrząc na niego z nadzieją. Brunet spojrzał się na mnie, ale zanim mi odpowiedział to zastanawiał się jeszcze chwilę.
-Dobra. Jakoś namówię Rossa, by dał jej szansę.
-Świetnie - powiedziałam uradowana i przytuliłam go - Bo przecież każdy zasługuje na szansę.
-Tak. W szczególności Laura - powiedział cicho i odwzajemnił uścisk przyjaciółki.

---------------
Siemka :D
Ferie ferie, a ja czasu nie mam xd Jak to się dzieje? Jestem taka rozchwytywana, że prawie w domu nie przesiaduje hahaha xd
Dobra, koniec żartów. Czas na moje standardowe pytanie - Jak się podoba rozdział? :D Piszcie moi kochani, jesteście taką moją muzą hahaa xd
Na pytanie pewnego anonimka:  'Kiedy dowiemy się dlaczego Laura nie gra już i nie śpiewa ??' - odpowiem: NIEDŁUGO, serio. Cierpliwości :3
Komentujcie kochani!
Całuję! :*

http://youtube.com/watch?v=dLhFDYQHDQY