*Laura*
Jadłam właśnie śniadanie w ogrodzie. Było trochę zimno tego ranka, dlatego okryłam się kocykiem i wygodnie ułożyłam się na krześle obitym miękkimi poduszkami. Wpatrywałam się w ogród, który wyglądał teraz jak jakieś pobojowisko. Mała dziura tutaj, góra ziemi gdzie indziej, a jakieś sprzęty ogrodnicze były ułożone jeszcze w innym miejscu. Westchnęłam cicho i zamknęłam na chwilę oczy delektując się lekkim wietrzykiem, który delikatnie muskał moją skórę. Po chwili uniosłam powieki i ponownie zaczęłam jeść moje śniadanie, które składało się z pokrojonych świeżych owoców - banana, truskawek, malin i kiwi - z dodatkiem chrupkich płatków musli oblane jogurtem naturalnym. Brzmi jakbym była na diecie niskokalorycznej, ale tak nie jest. Na razie nie mam zamiaru się odchudzać. Dobrze mi jest w moim ciele, które do dużych i tak nie należy.
-Hej, co tu robisz tak wcześnie? - usłyszałam głos mojego szwagra, który stanął obok mnie na tarasie będąc jeszcze w piżamie.
-Hej, nie mogłam spać - wyznałam nie odrywając swojego wzroku od ogrodu. Tom podszedł do mnie i usiadł na krześle obok. W dłoniach trzymał kubek kawy.
-Ja też nie - oznajmił i chwilę milczał - Co tam jest takiego ciekawego? - spytał nagle.
-Co? - oprzytomniałam i spojrzałam się na mężczyznę.
-Tam w ogrodzie. Co tam jest takiego ciekawego, że nie możesz oderwać swojego wzroku? - spytał i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego gest niemrawo.
-Właściwie to nic tam nie ma - odpowiedziałam beznamiętnym głosem. Tom zmrużył oczy i przyjrzał mi się uważniej.
-Lau, co jest? - spytał się mnie nagle, a ja westchnęłam głośno.
-Ten czas tak szybko mija... Dopiero co odbieraliście mnie z lotniska, a teraz czekam na kolejny dzień pracy na planie z ludźmi, którzy stali się mi bliscy - wyznałam na jednym tchu. To mi leżało na sercu. Byłam świadoma, że czas w Los Angeles powoli się kończy...
-Zostało ci jeszcze dużo czasu. Nie zamartwiaj się na zapas - pocieszył mnie Tom i objął mnie ramieniem.
-Masz rację - powiedziałam z delikatnym uśmiechem i wtuliłam się w szwagra. Kocham go, jest dla mnie jak starszy brat, którego w życiu nie miałam.
Siedzieliśmy w ciszy delektując się wczesną porą i tym, że na dworze było cicho. Nikt nie hałasował, nie kosił trawy, dzieci nie szalały po osiedlu. Nic, po prostu cisza.
-Złożyłaś już aplikację na studia? - spytał mnie nagle Tom, a ja się od niego lekko odsunęłam.
-Jeszcze nie. Mam na to dużo czasu, jednak przedtem muszę wybrać prace, które chce im zaprezentować. Mam już sporo, ale powinnam jeszcze dorobić parę szkiców czy rysunków - wyznałam, a mężczyzna kiwnął głową.
-Czyli dobrze się składa, bo teraz będzie trochę luźniej na planie. Nie musimy się już tak spieszyć z nagrywaniem odcinków, bo mamy spory zapas. Teraz raczej musimy wypromować serial - wyznał, a ja kiwnęłam głową.
-Jednak ja jeszcze muszę pomóc Jimowi na planie - przypomniałam.
-To dla ciebie nie jest za dużo? Tyle pracy...
-Nie, jestem nawet pewna, że Jim pomógłby mi z moimi pracami na aplikację na studia - powiedziałam szczerze, a brunet kiwnął głową zadowolony.
-Cieszę się, że robisz to, co lubisz - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłam jego gest.
-Ja również - wyznałam szczerze.
Jadłam właśnie śniadanie w ogrodzie. Było trochę zimno tego ranka, dlatego okryłam się kocykiem i wygodnie ułożyłam się na krześle obitym miękkimi poduszkami. Wpatrywałam się w ogród, który wyglądał teraz jak jakieś pobojowisko. Mała dziura tutaj, góra ziemi gdzie indziej, a jakieś sprzęty ogrodnicze były ułożone jeszcze w innym miejscu. Westchnęłam cicho i zamknęłam na chwilę oczy delektując się lekkim wietrzykiem, który delikatnie muskał moją skórę. Po chwili uniosłam powieki i ponownie zaczęłam jeść moje śniadanie, które składało się z pokrojonych świeżych owoców - banana, truskawek, malin i kiwi - z dodatkiem chrupkich płatków musli oblane jogurtem naturalnym. Brzmi jakbym była na diecie niskokalorycznej, ale tak nie jest. Na razie nie mam zamiaru się odchudzać. Dobrze mi jest w moim ciele, które do dużych i tak nie należy.
-Hej, co tu robisz tak wcześnie? - usłyszałam głos mojego szwagra, który stanął obok mnie na tarasie będąc jeszcze w piżamie.
-Hej, nie mogłam spać - wyznałam nie odrywając swojego wzroku od ogrodu. Tom podszedł do mnie i usiadł na krześle obok. W dłoniach trzymał kubek kawy.
-Ja też nie - oznajmił i chwilę milczał - Co tam jest takiego ciekawego? - spytał nagle.
-Co? - oprzytomniałam i spojrzałam się na mężczyznę.
-Tam w ogrodzie. Co tam jest takiego ciekawego, że nie możesz oderwać swojego wzroku? - spytał i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego gest niemrawo.
-Właściwie to nic tam nie ma - odpowiedziałam beznamiętnym głosem. Tom zmrużył oczy i przyjrzał mi się uważniej.
-Lau, co jest? - spytał się mnie nagle, a ja westchnęłam głośno.
-Ten czas tak szybko mija... Dopiero co odbieraliście mnie z lotniska, a teraz czekam na kolejny dzień pracy na planie z ludźmi, którzy stali się mi bliscy - wyznałam na jednym tchu. To mi leżało na sercu. Byłam świadoma, że czas w Los Angeles powoli się kończy...
-Zostało ci jeszcze dużo czasu. Nie zamartwiaj się na zapas - pocieszył mnie Tom i objął mnie ramieniem.
-Masz rację - powiedziałam z delikatnym uśmiechem i wtuliłam się w szwagra. Kocham go, jest dla mnie jak starszy brat, którego w życiu nie miałam.
Siedzieliśmy w ciszy delektując się wczesną porą i tym, że na dworze było cicho. Nikt nie hałasował, nie kosił trawy, dzieci nie szalały po osiedlu. Nic, po prostu cisza.
-Złożyłaś już aplikację na studia? - spytał mnie nagle Tom, a ja się od niego lekko odsunęłam.
-Jeszcze nie. Mam na to dużo czasu, jednak przedtem muszę wybrać prace, które chce im zaprezentować. Mam już sporo, ale powinnam jeszcze dorobić parę szkiców czy rysunków - wyznałam, a mężczyzna kiwnął głową.
-Czyli dobrze się składa, bo teraz będzie trochę luźniej na planie. Nie musimy się już tak spieszyć z nagrywaniem odcinków, bo mamy spory zapas. Teraz raczej musimy wypromować serial - wyznał, a ja kiwnęłam głową.
-Jednak ja jeszcze muszę pomóc Jimowi na planie - przypomniałam.
-To dla ciebie nie jest za dużo? Tyle pracy...
-Nie, jestem nawet pewna, że Jim pomógłby mi z moimi pracami na aplikację na studia - powiedziałam szczerze, a brunet kiwnął głową zadowolony.
-Cieszę się, że robisz to, co lubisz - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłam jego gest.
-Ja również - wyznałam szczerze.
* * * * *
-Kochani, tutaj macie scenariusze na następne dwa odcinki.
Nauczcie się ich i potem będziemy nagrywać, dobra? Zaczniemy pewnie w następnym
tygodniu. Jak już wspominałam niedługo czeka was sesja zdjęciowa i możliwe, że
jakieś wywiady. Reporterzy dzwonią do nas i wypytują o was. A w szczególności o
Rossa i Laurę. Wiecie, że dziennikarze są nieobliczalni także nie zdziwcie się
jak któryś z nich dopadnie was na ulicy. Tak samo paparazzi. Bądźcie tego
świadomi i jeśli ktoś zacznie wam zadawać jakieś pytania to pamiętajcie, że nie
możecie nic powiedzieć na temat dalszych odcinków serialu. To jest tajne i
jeśli któreś z was coś wygada to obiecuję, że was uduszę - powiedziała z
uśmiechem Jenny. Ja wraz z Rossem, Raini i Calumem patrzyliśmy się na nią
podejrzanie. Jej ostatnie słowa nas trochę zaniepokoiły - Żartowałam -
oznajmiła widząc nasze miny. Kobieta wstała z fotela i podeszła do drzwi - A
może i nie? - powiedziała, wzruszyła ramionami i wyszła z pomieszczenia. Ona
mnie czasem przeraża. Lubię ją, ale niekiedy wydaje mi się, że jest
nieobliczalna. Nigdy nie wiesz co zrobi.
-Chyba ma dzisiaj dobry humor - podsumował Calum i wyciągnął się na swojej kanapie. Siedzieliśmy w jego pokoju. Każdy z nas otrzymał swoje małe pomieszczenie w studiu, byśmy mogli odpocząć czy w spokoju uczyć się tekstu. Zależy jak kto woli.
-Wychodzi na to, że będziemy mieli trochę więcej czasu na odpoczynek między ciągłym graniem - zauważyła Raini.
-I ktoś tu będzie mógł napić się więcej kawy - zażartował Ross, a Calum walnął go w ramię. Wszyscy się cicho zaśmialiśmy.
-To jak? Co teraz robimy? Bo nie wiem jak wy, ale ja zrozumiałam, że właściwie nie mamy nic do roboty na dzisiaj - powiedziała Raini patrząc się na nas wszystkich.
-Racja... To jak? Powinniśmy zawołać Spencer i Maię, bo one gdzieś tutaj są. Może jak je tutaj zgarniemy to coś ogarniemy? - spytał nas Ross i wszyscy kiwnęli głowami zgadzając się na propozycję.
-Wiecie... Ja do was później dołączę, bo jeszcze muszę wpaść do Jima. A jeśli będzie potrzebować pomocy to zostanę tam na chwilę - wyznałam i wstałam z kanapy.
-No dobra, jakby co to będziemy się zdzwaniać - powiedziała Raini, a ja kiwnęłam głową.
-Dobra, to do zobaczenia - powiedziałam do przyjaciół i pomachałam na odchodne.
Wyszłam z pokoju Caluma i skierowałam się w stronę sektora B, gdzie był plan, na którym Jim tworzył swoją sztukę. Z jakąś piosenką, która chodziła mi ciągle po głowie, doszłam na miejsce. Podeszłam do drzwi, ale zanim je otworzyłam, zatrzymałam się. Coś mi tu nie pasowało. Spojrzałam na napis, który znajdował się na skrzydle i przeczytałam go. "Liv and Maddie". Uniosłam jedną brew zdziwiona. Rozejrzałam się po korytarzu. Ja jestem w dobrym miejscu? Wzruszyłam ramionami. Zobaczymy. Otworzyłam drzwi i moje oczy od razu się powiększyły z zaskoczenia. Nawet nie spodziewałam się, że tyle mogło się zmienić przez tydzień.
-Laura? - usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w tamtą stronę i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, Jim - przywitałam się i podeszłam do mężczyzny.
-Kiedy wróciliście? - spytał się mnie odkładając ołówek na stół.
-Wczoraj. Pomyślałam, że przyjdę ci dzisiaj pomóc, ale widzę, że nic tu po mnie - powiedziałam spoglądając na plan. Salon był już wykończony, a wystrój kawiarni był zrobiony w połowie. Jednak obok tego wszystkiego znalazło się jeszcze jedno 'pomieszczenie', które było w trakcie tworzenia.
-O nie Laura, uwierz mi, że jest co robić - powiedział i wskazał mi miejsce, w które przed chwilą się wpatrywałam - Widzisz to? Dodali nam nowe pomieszczenie. Mamy z tego zrobić wnętrze szkoły. Szafki, schody i takie tam. A wcale nie dali nam na to dużo czasu - wyznał i spojrzał na mnie - Dobrze, że jesteś. Widzisz tego chłopaka? - niezauważalnie skinął na niego głową. Kątem oka zerknęłam na młodego czarnowłosego nastolatka. Kiwnęłam głową - Dali mi go tutaj na staż. To syn kogoś tam z innego działu. Chłopak marzy o architekturze, ale nie ma o tym zielonego pojęcia. Jest jak kula u nogi. Uwierz mi Laura, bardzo się cieszę, że jesteś - powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko i zaśmiałam się szczerze.
-To widzę, że wróciłam w porę - oznajmiłam i spojrzałam na szkice. W rogu kartek widniał ten sam napis co na drzwiach, czyli "Liv and Maddie" - Co to? - spytałam biorąc do ręki jeden szkic i wskazując ten napis.
-Nazwa serialu - odpowiedział, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia.
-W końcu wymyślili nazwę?
-Tak, ale nie powiem, żeby byli bardzo kreatywni. No wiesz... "Jessie", "Austin&Ally", a teraz "Liv and Maddie". Za chwilę wszystkie seriale będą nazywać tak jak grające w nich główne postacie - powiedział i zaśmiał się. Uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową.
-Masz rację, mogliby się bardziej wysilić - powiedziałam i zabraliśmy się do pracy. Musiałam przyznać, że bardzo mi tego brakowało. Od niedawna jestem uwięziona w świecie muzyki, ze względu na serial, w którym gram. Jednak tutaj czuję się wolna, bo robię to, co jeszcze nigdy nie sprawiło mi żadnego zawodu.
-Chyba ma dzisiaj dobry humor - podsumował Calum i wyciągnął się na swojej kanapie. Siedzieliśmy w jego pokoju. Każdy z nas otrzymał swoje małe pomieszczenie w studiu, byśmy mogli odpocząć czy w spokoju uczyć się tekstu. Zależy jak kto woli.
-Wychodzi na to, że będziemy mieli trochę więcej czasu na odpoczynek między ciągłym graniem - zauważyła Raini.
-I ktoś tu będzie mógł napić się więcej kawy - zażartował Ross, a Calum walnął go w ramię. Wszyscy się cicho zaśmialiśmy.
-To jak? Co teraz robimy? Bo nie wiem jak wy, ale ja zrozumiałam, że właściwie nie mamy nic do roboty na dzisiaj - powiedziała Raini patrząc się na nas wszystkich.
-Racja... To jak? Powinniśmy zawołać Spencer i Maię, bo one gdzieś tutaj są. Może jak je tutaj zgarniemy to coś ogarniemy? - spytał nas Ross i wszyscy kiwnęli głowami zgadzając się na propozycję.
-Wiecie... Ja do was później dołączę, bo jeszcze muszę wpaść do Jima. A jeśli będzie potrzebować pomocy to zostanę tam na chwilę - wyznałam i wstałam z kanapy.
-No dobra, jakby co to będziemy się zdzwaniać - powiedziała Raini, a ja kiwnęłam głową.
-Dobra, to do zobaczenia - powiedziałam do przyjaciół i pomachałam na odchodne.
Wyszłam z pokoju Caluma i skierowałam się w stronę sektora B, gdzie był plan, na którym Jim tworzył swoją sztukę. Z jakąś piosenką, która chodziła mi ciągle po głowie, doszłam na miejsce. Podeszłam do drzwi, ale zanim je otworzyłam, zatrzymałam się. Coś mi tu nie pasowało. Spojrzałam na napis, który znajdował się na skrzydle i przeczytałam go. "Liv and Maddie". Uniosłam jedną brew zdziwiona. Rozejrzałam się po korytarzu. Ja jestem w dobrym miejscu? Wzruszyłam ramionami. Zobaczymy. Otworzyłam drzwi i moje oczy od razu się powiększyły z zaskoczenia. Nawet nie spodziewałam się, że tyle mogło się zmienić przez tydzień.
-Laura? - usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w tamtą stronę i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, Jim - przywitałam się i podeszłam do mężczyzny.
-Kiedy wróciliście? - spytał się mnie odkładając ołówek na stół.
-Wczoraj. Pomyślałam, że przyjdę ci dzisiaj pomóc, ale widzę, że nic tu po mnie - powiedziałam spoglądając na plan. Salon był już wykończony, a wystrój kawiarni był zrobiony w połowie. Jednak obok tego wszystkiego znalazło się jeszcze jedno 'pomieszczenie', które było w trakcie tworzenia.
-O nie Laura, uwierz mi, że jest co robić - powiedział i wskazał mi miejsce, w które przed chwilą się wpatrywałam - Widzisz to? Dodali nam nowe pomieszczenie. Mamy z tego zrobić wnętrze szkoły. Szafki, schody i takie tam. A wcale nie dali nam na to dużo czasu - wyznał i spojrzał na mnie - Dobrze, że jesteś. Widzisz tego chłopaka? - niezauważalnie skinął na niego głową. Kątem oka zerknęłam na młodego czarnowłosego nastolatka. Kiwnęłam głową - Dali mi go tutaj na staż. To syn kogoś tam z innego działu. Chłopak marzy o architekturze, ale nie ma o tym zielonego pojęcia. Jest jak kula u nogi. Uwierz mi Laura, bardzo się cieszę, że jesteś - powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko i zaśmiałam się szczerze.
-To widzę, że wróciłam w porę - oznajmiłam i spojrzałam na szkice. W rogu kartek widniał ten sam napis co na drzwiach, czyli "Liv and Maddie" - Co to? - spytałam biorąc do ręki jeden szkic i wskazując ten napis.
-Nazwa serialu - odpowiedział, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia.
-W końcu wymyślili nazwę?
-Tak, ale nie powiem, żeby byli bardzo kreatywni. No wiesz... "Jessie", "Austin&Ally", a teraz "Liv and Maddie". Za chwilę wszystkie seriale będą nazywać tak jak grające w nich główne postacie - powiedział i zaśmiał się. Uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową.
-Masz rację, mogliby się bardziej wysilić - powiedziałam i zabraliśmy się do pracy. Musiałam przyznać, że bardzo mi tego brakowało. Od niedawna jestem uwięziona w świecie muzyki, ze względu na serial, w którym gram. Jednak tutaj czuję się wolna, bo robię to, co jeszcze nigdy nie sprawiło mi żadnego zawodu.
* * * * *
*Ross*
Siedziałem właśnie na kanapie w swoim pokoju w studiu i rozmyślałem. Przed chwilą wraz z Calumem, Raini, Spencer i Maią wróciłem tutaj. Byliśmy razem na kawie w kawiarni obok budynku naszej pracy. Wypiliśmy, pogadaliśmy i spędziliśmy wspólnie czas. Laura nie poszła z nami, ponieważ nadal pomagała Jimowi na planie. No cóż... Praca to praca. Gdy wróciliśmy, poszliśmy do pokoju Raini, aby dalej cieszyć się naszym towarzystwem, jednak ja po półgodzinie poszedłem do swojego pokoju, ale tylko na chwilę.
Właśnie siedziałem od pięciu minut u siebie i zastanawiałem się czy zadzwonić. Zrobić to czy nie? Po chwili wzruszyłem tylko ramionami i wybrałem numer blondynki. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Już myślałem, żeby się rozłączyć, gdy usłyszałem jej głos:
-Halo?
-Hej Savannah, tu Ross - przywitałem się.
-O hej - usłyszałem jej ciepły głos. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Dzwonię, bo chciałem się spytać czy nadal żyjesz? Czy może te dzieciaki już cię wymęczyły na śmierć? - starałem się zagadać. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem cichy śmiech dziewczyny.
-Jeszcze żyję, na szczęście. A ty jak? Odpoczywasz po wyprawie? - spytała mnie, a ja spojrzałem na swój scenariusz, gdzie znajdował się tekst, który powinienem wykuć na pamięć.
-Mniej więcej - odpowiedziałem.
-Zazdroszczę ci, bo tą noc zapewne spędziłeś w swoim łóżku.
-Nie mylisz się - uśmiechnąłem się lekko.
-Sama tęsknie za moim materacem i ciepłym kocykiem... - dziewczyna się rozmarzyła, co mnie trochę rozśmieszyło - Bawi cię moje nieszczęście?
-Nie no co ty.
-Ale się śmiejesz.
-Przesłyszałaś się - broniłem się rozbawiony.
-Jasne - powiedziała, ale dało się usłyszeć, że dziewczyna się uśmiecha. Między nami nastała krótka chwila przyjemnej ciszy.
-Ale widoki masz za to piękne - zauważyłem.
-No mam. Przepłynęliśmy dzisiaj trochę i zatrzymaliśmy się na innym polu namiotowym. Nie wiem jak to możliwe, ale jest tu równie pięknie jak tam, gdzie byliśmy wcześniej - powiedziała oczarowana krajobrazem, który ją otaczał.
-Mamy piękny kraj.
-I to bardzo - wyznała i uśmiechnęła się. Dało się to wyczuć.
-Savannah... Tak sobie myślałem, że może byś chciała...
-Ross, poczekaj chwilę - przerwała mi i po chwili usłyszałem jej stłumiony głos. Pewnie zakryła telefon dłonią - Brandon! Przestań zaczepiać Sonię! Jak nie chce pożyczyć ci swojej latarki to jej nie zabieraj! - zwróciła uwagę chłopcu, a ja uśmiechnąłem się na wspomnienie tych dzieciaków - Przepraszam cię, Ross. Musiałam je uspokoić... To o czym mówiłeś? - spytała, a ja wziąłem głęboki wdech.
-Chciałbym cię zaprosić na spotkanie, gdy już wrócisz do L.A. - powiedziałem, ale nie słyszałem odzewu. Zaniepokoiło mnie to - Savannah, jesteś?
-Jestem, jestem - odpowiedziała.
-To jak? Chciałabyś? Osobiście gwarantuję dobrą zabawę. A jeśli razem z nami wybiorą się moi przyjaciele i rodzeństwo to dzikie akcje są gwarantowane - powiedziałem, a dziewczyna się zaśmiała.
-Z wielką chęcią skorzystam z takich atrakcji - odpowiedziała , a ja aż wstałem z kanapy.
-To świetnie, w takim razie umawiasz się z wielką watahą wariatów. Napisz testament - powiedziałem zupełnie poważnie, a Savannah zaśmiała się szczerze.
-Chyba zaryzykuję.
-Cieszę się - oznajmiłem i w tym momencie, ktoś zapukał do drzwi. Zakryłem telefon dłonią - Proszę - powiedziałem, a do pokoju weszła Laura. Pokazałem jej, żeby zaczekała chwilę - Halo, Savannah? Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Napiszesz mi jak już wrócisz do miasta? To wtedy się jakoś zdzwonimy.
-No jasne. Dam ci znać. To do zobaczenia, Ross.
-Do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.
Spojrzałem się na brunetkę, która weszła do mojego pokoju. Na jej twarz wkradł się lekki uśmieszek.
-No co? - spytałem, gdy zorientowałem się, że wpatruje się we mnie wyczekująco.
-Czyżby to była ta Savannah? - spytała się mnie, a ja kiwnąłem głową - Szybki jesteś - powiedziała i zaśmiała się. Dostała ode mnie kuksańca w bok za wypowiedziane słowa.
-Skończyłaś pracować u Jima? - zmieniłem temat.
-Tak i poszłam do Raini i spotkałam resztę, ale nie posiedziałam tam długo, bo wysłali mnie po ciebie. Mam rozkaz przyprowadzić cię do nich także... Za mną proszę - powiedziała, podeszła do drzwi, otworzyła je i ruchem ręki pokazała, abym szedł pierwszy.
-Krótko i na temat widzę.
-A jakże.
Uśmiechnąłem się do niej, wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się do pomieszczenia, gdzie przebywali nasi przyjaciele.
-Co ty taki rozpromieniony jesteś? - spytała mnie nagle brunetka, a ja spojrzałem się na nią pytająco - Czyżbyś wybłagał u tej biednej dziewczyny randkę? - spytała i znowu dostała ode mnie kuksańca. Laura zaśmiała się rozbawiona - No co?
-Wybłagałem? Proszę cię! Z takim urokiem osobistym to płeć piękna błaga mnie o spotkanie ze mną!
-To ja chyba jestem innej orientacji - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.
-Tak właśnie podejrzewałem... - zażartowałem, a brunetka lekko mnie pchnęła - A tak poza tym to tak. Umówiłem się z nią, ale to nie randka. Zwykłe spotkanie z moich rodzeństwem i moimi walniętymi przyjaciółmi. Ty też możesz wpaść - zaśmiałem się.
Siedziałem właśnie na kanapie w swoim pokoju w studiu i rozmyślałem. Przed chwilą wraz z Calumem, Raini, Spencer i Maią wróciłem tutaj. Byliśmy razem na kawie w kawiarni obok budynku naszej pracy. Wypiliśmy, pogadaliśmy i spędziliśmy wspólnie czas. Laura nie poszła z nami, ponieważ nadal pomagała Jimowi na planie. No cóż... Praca to praca. Gdy wróciliśmy, poszliśmy do pokoju Raini, aby dalej cieszyć się naszym towarzystwem, jednak ja po półgodzinie poszedłem do swojego pokoju, ale tylko na chwilę.
Właśnie siedziałem od pięciu minut u siebie i zastanawiałem się czy zadzwonić. Zrobić to czy nie? Po chwili wzruszyłem tylko ramionami i wybrałem numer blondynki. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Już myślałem, żeby się rozłączyć, gdy usłyszałem jej głos:
-Halo?
-Hej Savannah, tu Ross - przywitałem się.
-O hej - usłyszałem jej ciepły głos. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Dzwonię, bo chciałem się spytać czy nadal żyjesz? Czy może te dzieciaki już cię wymęczyły na śmierć? - starałem się zagadać. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem cichy śmiech dziewczyny.
-Jeszcze żyję, na szczęście. A ty jak? Odpoczywasz po wyprawie? - spytała mnie, a ja spojrzałem na swój scenariusz, gdzie znajdował się tekst, który powinienem wykuć na pamięć.
-Mniej więcej - odpowiedziałem.
-Zazdroszczę ci, bo tą noc zapewne spędziłeś w swoim łóżku.
-Nie mylisz się - uśmiechnąłem się lekko.
-Sama tęsknie za moim materacem i ciepłym kocykiem... - dziewczyna się rozmarzyła, co mnie trochę rozśmieszyło - Bawi cię moje nieszczęście?
-Nie no co ty.
-Ale się śmiejesz.
-Przesłyszałaś się - broniłem się rozbawiony.
-Jasne - powiedziała, ale dało się usłyszeć, że dziewczyna się uśmiecha. Między nami nastała krótka chwila przyjemnej ciszy.
-Ale widoki masz za to piękne - zauważyłem.
-No mam. Przepłynęliśmy dzisiaj trochę i zatrzymaliśmy się na innym polu namiotowym. Nie wiem jak to możliwe, ale jest tu równie pięknie jak tam, gdzie byliśmy wcześniej - powiedziała oczarowana krajobrazem, który ją otaczał.
-Mamy piękny kraj.
-I to bardzo - wyznała i uśmiechnęła się. Dało się to wyczuć.
-Savannah... Tak sobie myślałem, że może byś chciała...
-Ross, poczekaj chwilę - przerwała mi i po chwili usłyszałem jej stłumiony głos. Pewnie zakryła telefon dłonią - Brandon! Przestań zaczepiać Sonię! Jak nie chce pożyczyć ci swojej latarki to jej nie zabieraj! - zwróciła uwagę chłopcu, a ja uśmiechnąłem się na wspomnienie tych dzieciaków - Przepraszam cię, Ross. Musiałam je uspokoić... To o czym mówiłeś? - spytała, a ja wziąłem głęboki wdech.
-Chciałbym cię zaprosić na spotkanie, gdy już wrócisz do L.A. - powiedziałem, ale nie słyszałem odzewu. Zaniepokoiło mnie to - Savannah, jesteś?
-Jestem, jestem - odpowiedziała.
-To jak? Chciałabyś? Osobiście gwarantuję dobrą zabawę. A jeśli razem z nami wybiorą się moi przyjaciele i rodzeństwo to dzikie akcje są gwarantowane - powiedziałem, a dziewczyna się zaśmiała.
-Z wielką chęcią skorzystam z takich atrakcji - odpowiedziała , a ja aż wstałem z kanapy.
-To świetnie, w takim razie umawiasz się z wielką watahą wariatów. Napisz testament - powiedziałem zupełnie poważnie, a Savannah zaśmiała się szczerze.
-Chyba zaryzykuję.
-Cieszę się - oznajmiłem i w tym momencie, ktoś zapukał do drzwi. Zakryłem telefon dłonią - Proszę - powiedziałem, a do pokoju weszła Laura. Pokazałem jej, żeby zaczekała chwilę - Halo, Savannah? Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Napiszesz mi jak już wrócisz do miasta? To wtedy się jakoś zdzwonimy.
-No jasne. Dam ci znać. To do zobaczenia, Ross.
-Do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.
Spojrzałem się na brunetkę, która weszła do mojego pokoju. Na jej twarz wkradł się lekki uśmieszek.
-No co? - spytałem, gdy zorientowałem się, że wpatruje się we mnie wyczekująco.
-Czyżby to była ta Savannah? - spytała się mnie, a ja kiwnąłem głową - Szybki jesteś - powiedziała i zaśmiała się. Dostała ode mnie kuksańca w bok za wypowiedziane słowa.
-Skończyłaś pracować u Jima? - zmieniłem temat.
-Tak i poszłam do Raini i spotkałam resztę, ale nie posiedziałam tam długo, bo wysłali mnie po ciebie. Mam rozkaz przyprowadzić cię do nich także... Za mną proszę - powiedziała, podeszła do drzwi, otworzyła je i ruchem ręki pokazała, abym szedł pierwszy.
-Krótko i na temat widzę.
-A jakże.
Uśmiechnąłem się do niej, wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się do pomieszczenia, gdzie przebywali nasi przyjaciele.
-Co ty taki rozpromieniony jesteś? - spytała mnie nagle brunetka, a ja spojrzałem się na nią pytająco - Czyżbyś wybłagał u tej biednej dziewczyny randkę? - spytała i znowu dostała ode mnie kuksańca. Laura zaśmiała się rozbawiona - No co?
-Wybłagałem? Proszę cię! Z takim urokiem osobistym to płeć piękna błaga mnie o spotkanie ze mną!
-To ja chyba jestem innej orientacji - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.
-Tak właśnie podejrzewałem... - zażartowałem, a brunetka lekko mnie pchnęła - A tak poza tym to tak. Umówiłem się z nią, ale to nie randka. Zwykłe spotkanie z moich rodzeństwem i moimi walniętymi przyjaciółmi. Ty też możesz wpaść - zaśmiałem się.
-Dzięki - prychnęła, ale nadal się uśmiechała - Hmmm, ale radzę ci trzymać ci ją z daleka od Rikera - powiedziała.
Doszliśmy do pokoju Raini i stanęliśmy przed nim.
-Ale dlaczego? - spytałem się jej, a ona popatrzyła się na mnie jak na głupka, ale uśmiechnęła się przy tym.
-Bo ci ją sprzątnie sprzed nosa - powiedziała, otworzyła drzwi i weszła do środka pomieszczenia, gdzie czekali na nas nasi przyjaciele.
Doszliśmy do pokoju Raini i stanęliśmy przed nim.
-Ale dlaczego? - spytałem się jej, a ona popatrzyła się na mnie jak na głupka, ale uśmiechnęła się przy tym.
-Bo ci ją sprzątnie sprzed nosa - powiedziała, otworzyła drzwi i weszła do środka pomieszczenia, gdzie czekali na nas nasi przyjaciele.
* * * * *
*Narrator*
-Fajnie, że nas zaprosiłyście - powiedział Rocky do Laury i Spencer. Dziewczyny zaproponowały rodzeństwu Lynch, Mai, Raini, Calumowi i Josh'owi, żeby zjedli u nich w domu obiad.
-Ale chyba najlepsze jest to, że dla nas gotujecie - powiedział Ryland z szerokim uśmiechem. Młoda Marano spojrzała się na niego i zrobiła wielkie oczy.
-Bo chcemy was otruuuć! - powiedziała dziwnym głosem.
-A potem zjeść wasze wnętrznościii! - dodała Spencer. Obydwie zrobiły dziwne, a zarazem przerażające miny i zaczęły chytrze pocierać swoimi dłońmi. Zgromadzeni przed nimi przyjaciele cicho się zaśmiali.
-Jesteście walnięte - podsumował Ross kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Dzięki - odpowiedziały równocześnie powracając do normy. Przyjaciółki zaśmiały się szczerze i wróciły do przygotowywania posiłku.
-Co tam w ogóle robicie? - spytała Maia zaglądając im do garnków.
-To niespodzianka! - powiedziała Spencer i odsunęła brunetkę od kuchenki - Dowiecie się później.
-A będzie deser? - spytał Ell.
-Będzie ciasto - odpowiedziała Laura, a brunet uniósł ręce do góry w geście wygranej. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał w górę mówiąc bezgłośnie 'Dziękuję'.
-Któraś z was za mnie wyjdzie? - spytał ucieszony spoglądając na przyjaciółki.
-Laura jest chętna! - odpowiedziała szybko rudowłosa.
-Ratliff... z wielką chęcią zostanę twoją żoną - odpowiedziała młoda Marano patrząc na chłopaka, a Ellington podszedł do niej i całował jej dłoń.
-To co dzisiaj na obiad, żonko? - spytał robiąc brewki, a brunetka parsknęła śmiechem.
-Fajnie, że nas zaprosiłyście - powiedział Rocky do Laury i Spencer. Dziewczyny zaproponowały rodzeństwu Lynch, Mai, Raini, Calumowi i Josh'owi, żeby zjedli u nich w domu obiad.
-Ale chyba najlepsze jest to, że dla nas gotujecie - powiedział Ryland z szerokim uśmiechem. Młoda Marano spojrzała się na niego i zrobiła wielkie oczy.
-Bo chcemy was otruuuć! - powiedziała dziwnym głosem.
-A potem zjeść wasze wnętrznościii! - dodała Spencer. Obydwie zrobiły dziwne, a zarazem przerażające miny i zaczęły chytrze pocierać swoimi dłońmi. Zgromadzeni przed nimi przyjaciele cicho się zaśmiali.
-Jesteście walnięte - podsumował Ross kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Dzięki - odpowiedziały równocześnie powracając do normy. Przyjaciółki zaśmiały się szczerze i wróciły do przygotowywania posiłku.
-Co tam w ogóle robicie? - spytała Maia zaglądając im do garnków.
-To niespodzianka! - powiedziała Spencer i odsunęła brunetkę od kuchenki - Dowiecie się później.
-A będzie deser? - spytał Ell.
-Będzie ciasto - odpowiedziała Laura, a brunet uniósł ręce do góry w geście wygranej. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał w górę mówiąc bezgłośnie 'Dziękuję'.
-Któraś z was za mnie wyjdzie? - spytał ucieszony spoglądając na przyjaciółki.
-Laura jest chętna! - odpowiedziała szybko rudowłosa.
-Ratliff... z wielką chęcią zostanę twoją żoną - odpowiedziała młoda Marano patrząc na chłopaka, a Ellington podszedł do niej i całował jej dłoń.
-To co dzisiaj na obiad, żonko? - spytał robiąc brewki, a brunetka parsknęła śmiechem.
-Nie powiem. To będzie niespodzianka - odpowiedziała, a chłopak przyciągnął ją
do siebie i obrócił ją trzy razy. Laura śmiała się rozbawiona tak samo jak
reszta patrząc na wyczyny ich przyjaciół. Brunet zatrzymał dziewczynę i objął
ją jednym ramieniem.
-Powiedz mi - wyszeptał, a ona z uśmiechem na twarzy pacnęła go brudną łyżką w nos.
-Nie ma mowy mężulku - powiedziała, uwolniła się z objęcia i wróciła do gotowania. Chłopak był zawiedziony tym, że nic nie wskórał, usiadł smutny obok przyjaciół na stołku przy wyspie i oparł się łokciami o blat.
-Nie ma to jak dostać kosza od żony, co? - spytał rozbawiony Rocky za co dostał łokciem w bok. Wszyscy się zaśmiali.
-Kiedyś cię zechce - zapewnił go Josh.
-Albo i nie - zażartował Ross i przybił piątkę z przyjacielem.
-A gdzie jest Rydel? - spytał nagle Calum rozglądając się wokoło - Nie przyszła z wami? - zwrócił się do jej braci.
-Nie, poszła przedtem na basen czy coś - powiedział Riker.
-Ale powinna zaraz przyjść - zapewnił Ross.
-Zawsze można do niej zadzwonić - powiedziała Maia i wybrała numer do przyjaciółki.
W tym samym czasie Rydel szła powolnym krokiem do domu przyjaciółki rozkoszując się piękną pogodą. Lekki wiatr rozwiewał jej, jeszcze trochę mokre od wody, włosy. Dziewczyna beztrosko kroczyła ulicami Los Angeles, gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu. Odebrała go.
-Halo?
-No hej, Rydel. Gdzie jesteś? - usłyszała głos Mai.
-Tuż przy domu Laury. Będę za trzy minuty.
-No dobra, to pa - powiedziała i zaśmiała się nagle głośno. Blondynkę zdziwiło to najpierw, ale potem uśmiechnęła się do siebie. Pewnie się wygłupiają, pomyślała. Rozłączyła się i przyspieszyła trochę kroku, gdy nagle usłyszała czyjś krzyk:
-Uwaga!
-Powiedz mi - wyszeptał, a ona z uśmiechem na twarzy pacnęła go brudną łyżką w nos.
-Nie ma mowy mężulku - powiedziała, uwolniła się z objęcia i wróciła do gotowania. Chłopak był zawiedziony tym, że nic nie wskórał, usiadł smutny obok przyjaciół na stołku przy wyspie i oparł się łokciami o blat.
-Nie ma to jak dostać kosza od żony, co? - spytał rozbawiony Rocky za co dostał łokciem w bok. Wszyscy się zaśmiali.
-Kiedyś cię zechce - zapewnił go Josh.
-Albo i nie - zażartował Ross i przybił piątkę z przyjacielem.
-A gdzie jest Rydel? - spytał nagle Calum rozglądając się wokoło - Nie przyszła z wami? - zwrócił się do jej braci.
-Nie, poszła przedtem na basen czy coś - powiedział Riker.
-Ale powinna zaraz przyjść - zapewnił Ross.
-Zawsze można do niej zadzwonić - powiedziała Maia i wybrała numer do przyjaciółki.
W tym samym czasie Rydel szła powolnym krokiem do domu przyjaciółki rozkoszując się piękną pogodą. Lekki wiatr rozwiewał jej, jeszcze trochę mokre od wody, włosy. Dziewczyna beztrosko kroczyła ulicami Los Angeles, gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu. Odebrała go.
-Halo?
-No hej, Rydel. Gdzie jesteś? - usłyszała głos Mai.
-Tuż przy domu Laury. Będę za trzy minuty.
-No dobra, to pa - powiedziała i zaśmiała się nagle głośno. Blondynkę zdziwiło to najpierw, ale potem uśmiechnęła się do siebie. Pewnie się wygłupiają, pomyślała. Rozłączyła się i przyspieszyła trochę kroku, gdy nagle usłyszała czyjś krzyk:
-Uwaga!
---------------
Siemka :D
No i jak się wam rozdział podoba? Ja tam jestem z niego zadowolona. Po raz kolejny jest to rozdział lekki i przyjemny. Znaczy... Ja to tak odczuwam, nie wiem jak wy xd
Czyj to może być krzyk? :P Chyba w sumie łatwo zgadnąć, ale łudzę się, że was zaskoczę także... Ciekawa jestem czy dacie mi do tego okazję :)
Błagam bez hejtów na Savannah. Proszę. To tylko dziewczyna zaczepiana przez Rossa. I pragnę wam powiedzieć, że ja lubię tą postać - a to chyba musi o czymś świadczyć xd
Liczę na komentarze, bo ostatnio było ich mało. Coraz mniej... :( Co to oznacza? Że to staje się nudne, żmudne czy po prostu nie macie siły komentować? Powiadomcie mnie tylko jak to wygląda, bo bardzo zależy mi na waszych komentarzach :)
KOMENTUJCIE proszę bardzo :3
Całuję was kochani! :*
Czyj to może być krzyk? :P Chyba w sumie łatwo zgadnąć, ale łudzę się, że was zaskoczę także... Ciekawa jestem czy dacie mi do tego okazję :)
Błagam bez hejtów na Savannah. Proszę. To tylko dziewczyna zaczepiana przez Rossa. I pragnę wam powiedzieć, że ja lubię tą postać - a to chyba musi o czymś świadczyć xd
Liczę na komentarze, bo ostatnio było ich mało. Coraz mniej... :( Co to oznacza? Że to staje się nudne, żmudne czy po prostu nie macie siły komentować? Powiadomcie mnie tylko jak to wygląda, bo bardzo zależy mi na waszych komentarzach :)
KOMENTUJCIE proszę bardzo :3
Całuję was kochani! :*
To zdjęcie jest świetne! Tak bardzo mi się podoba, że nie mogę przestać się uśmiechać widząc radość tego starszego mężczyzny. No i oczywiście miny i radość na twarzach członków R5 także są niesamowite :D
P.S. Wyniki konkursu na one shota pod spodem :3
Wreszcie pierwsza!!!!! CUDO!!!!!!!!!!!! Cieszę się, że jest tak szybko:)
OdpowiedzUsuńWreszcie pierwsza!!!!! CUDO!!!!!!!!!!!! Cieszę się, że jest tak szybko:)
OdpowiedzUsuńWOOP WOOP GENIALNY <3 HEHE
OdpowiedzUsuńJa już myślałam , że jakiegoś skrętu dostane , a tu taka niespodzianka KOLEJNY ROZDZIAŁ ! Ps. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń . Miałam nadzieję że Laura będzie zazdrosna o Savannah ale co tam .....
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Szczerze to się już przemogłam co do Sav ;3 Wydaje się być fajna :D Za to Josha nie lubię, jakiś taki dziwny mi się wydaje XD
OdpowiedzUsuńEll i Laura? Szczerze muszę przyznać, że fajnie by wyglądali razem ;333 Zajebista ta scenka z udawanym małżeństwem :DD
Rozdział świetny i czekam na kolejny ;3
Cudenko ♥ piszzzz szybko nexta. Zapraszam cie też do mnie.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny:) Ja tam lubię Savannah:)
OdpowiedzUsuńCudowny,genialny ,przepiękny rozdział:D Czekam na next ;) :*
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity! :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next =]
Nie wiem jak wy ale ja nie mam bladego pojęcia kto krzyczy uwaga, a co do rozdziału jest jak zwykle cudowny. Lau żąną Ella hmmmm ciekawe szkoda że nie było tam Rydel dała by pewnie scenę zazdrości. Tu będzie Raura???
OdpowiedzUsuńWOW!!!! Nieziemskie :) i szczerze mówiąc mam nadzieje ze Rydel bedzie miała wypadek przynajmniej bedzie troche dramatu :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdzial! Faktucznie taki lekki i przyjemny, czy to oznacza ze trzeba sie szykowac na wielkie BUM w kolejnym???
OdpowiedzUsuńCzekam i Pozdrawiam
Ally ♥♥♥
Rozdział jest mega!
OdpowiedzUsuńCzyta się go właśnie lekko tak ja piszesz:)
Czekam next!
I poleciłam twojego bloga na moim:) http://na-zawsze-razem-tak.blogspot.com/
Mam nadzieję, że się nie pogniewasz?
rozdział.. cudny,świetny,genialny.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Nie.mamy siły komentować
OdpowiedzUsuńRozdział bomba jak wszystkie <3 trochę mi tylko brakuje jakichś romantycznych momentów :) jakaś podwójna randka Laura Josh & Ross savannah?
OdpowiedzUsuńJedyną osobą, która przychodzi mi do głowy, to Savannah. Choć wcześniej myślałam, że to ktoś (że nie odgrywa ważnej roli) krzyczy, bo ona chce przejść przez ulicę, a jedzie akurat jakieś auto.
OdpowiedzUsuńJa ją od początku lubię, w końcu nie jest żadną antagonistką. W końcu nic takiego nie zrobiła, NIC! A fanki Raury, które pewnie trąbią na cały świat, że są 'szonami' Rossa, nienawidzą takiej Sav. Takiego podejścia poprostu nie ogarniam. To po prostu śmieszne.
A i tak jak napisałaś, rozdział rzeczywiście nlekki i przyjemny w czytaniu. Jakoś fajnie się czyta, jak Lau współpracuje z Jimem, choć nie mogę się doczekać, aż Laura przekona się do muzyki. Ale chyba wiem co chcesz zrobić co do muzyki. Wydaje mi się, że ma to coś wspólnego z Rossem. Mam rację? Kiedyś się dowiem.
Masz dużo ciekawych pomysłów, świetny styl pisania i oczywiście nie ma większych błędów ortograficznych. (Mala uwaga, bo często popelniasz ten błąd. Ja chcę, ona chce. Nie ma ' Ja chce'. Często tak piszesz, nie wiem, czy to dlatego, że piszesz na telefonie, czy co, ale lepiej napisać). To po prostu smutne, gdy czytam parę historii jak dwie krople wody, a na coś takiego jak 'musk' 'hrapołżdż' (wiem, trochę przesadziłam) po prostu nie da się patrzeć. Gdy styl pisania jest za przeproszeniem do dupy, opowiadanie wydaje się nudne, choć pomysły niesamowite. Oczywiście nie mogę zapomnieć o tym, że twoje opowiadanie jest realistyczne, widać, że mogłoby zdarzyć się naprawdę. Czasem mimo braku zjawisk paranormalnych scifi itp. Opowiadania wydają się być nierealistyczne, a to akurat jest realistyczne. I to są plusy, choć gdyby spędzić na ich wymienianie więcej niż jakąś minute, pewnie byłoby ich wiecej. Ba, byloby o wiele wiecej.
Znow pisze dlugi komentarz nie majacy sensu. Fajnie. Nie ogarniam siebie. Xd
Przepraszam za drobne literówki, czasem brak polskich znaków, pisze na tablecie.
To ja się tak rozpisalam O.O
UsuńOMG.
czekam na nexta:D
OdpowiedzUsuńChyba się domyslam kto krzyczy obstawialabym chłopaka z domu obok :) mam racje? CZEKM NA NEXT <3
OdpowiedzUsuńMi się nie chce komentować. Po prostu. Ale uwielbiam cię. Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńEll i Lau ? HAHAH! Szczerze to słodkie ;33.
OdpowiedzUsuńCo do Sav to spoko jest! Lubię ją ;3.
Co do rozdziału to jest naprawdę dobry, boski,genialny,przecudowny,nieziemski,cudowny,super itd. nie wiem jak go opisać mówiłam ci już że każdy twój rozdział jestt najlepszy! <3. Czekam na nexta z niecierpliwością. ;D <3.
Mina tego dziadka powala .... Rozdział spk , blog święty . Czekam na next !! Z niecierpliwością !
OdpowiedzUsuńA będzie Raura???
OdpowiedzUsuńJak już kiedyś pisałam, ja lubię Savannah i zdania chyba nie zmienię :D Chyba, że okaże się morderczynią biednych zwierzątek, wtedy chyba to przemyślę...xD Bezsensu.. Anyway :D Już nie mogę się doczekać tego spotkania z nią, jak i randki Laury i Josha! :D Będzie się dziaaało ^^ Scenka z Ellingtonem i Laurą? Zajebista! To lubię :D Rozdział sam w sobie jest nieziemski, ale to, że piszesz wszystko zajebiście słyszałaś ode mnie nie raz, więc ten tego... Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli mogę, to Anonimku nade mną, Inimitable kiedyś pisała, że Raura będzie, ale musimy na nią poczekać :) Także cierpliwości, tak jest ciekawie :D Nie wszystko od razu xD
Ja lubie Savannah. Jest podobna troszkę do mnie... Możesz częściej robic takie scenki: chodzi mi o Ell + Lau
OdpowiedzUsuńBoskość, boskość & CUDO :D Jak ja loffciam twego bloga <3 Super, że tak szybko wstawiłaś ;) Co do Sav, to już się do niej przekonałam :D Jest miła ;p No nic, nie będę się za dużo rozpisywać ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
ausllyloveestory.blogspot.com
fajny rozdział :) kocham czytać twój blog dlatego że jest ciekawy i dodajesz rozdziały regularnie, kiedy next ?
OdpowiedzUsuńPowiedz mi: oddasz mi swój talent? jakąś cząstkę?
OdpowiedzUsuńPiszesz tak oryginalnie, tak nieprzewidywalnie i tak pięknie. Rozdział zajefajny. Pięknie opisujesz i ciekawie, że wciąga jak czarna dziura.
Czekam na next!!!!
O Ross i Savannah ? Mam nadzieje,że nie haha:) No co tam pisać,rozdział świetny jak zawsze,ale to już wiesz
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent do pisania,ale to pewnie tez wiesz
i pewnie tez wiesz,że twoj blog jest swietny:)
Więc co tam dalej pisać.... po prostu swietnie napisane i tyle haha:*
Wiktoria:)