sobota, 29 marca 2014

Rozdział 30 'I believe I can fly, I believe I can touch the sky'

*Narrator*
-Myślisz, że to dobry pomysł? - Maia spytała Rocky'ego, który ochoczo pokiwał głową.
-Tak.
-A jak sobie coś złamie? Uwierz mi, nie chce, by łamanie kończyn stało się moją specjalnością - wyznała spoglądając w dół.
-Spokojnie, ja z Ellem już to wcześniej robiliśmy i jakoś nic nam się nie stało.
-Bo wy macie kości z gumy! - zauważyła zdesperowana wysokością, na której się znajdowała.
-Maia dawaj! Dasz radę! - krzyknęła z dołu Spencer. Rudowłosa stała z aparatem w rękach gotowa do uchwycenia tego niepowtarzalnego momentu.
Mitchell wraz z Rockym stała na wielkiej skale, która znajdowała się pięć metrów nad rzeką. Brunetka miała skoczyć do wody, a Spencer miała zrobić temu zdjęcia i nagrać film. Wszystko było idealne - światło, pogoda, kolory. Oprócz Mai, która kolejne minuty stała na krańcu skały bojąc się skoczyć.
-Wierzymy w ciebie mała! - krzyknęła ochoczo Rydel.
-Jak ty skoczysz to i ja skocze! - zawołał Riker próbując podtrzymać przyjaciółkę na duchu.
-Nie obiecuj, bo słowa i tak nie dotrzymasz - powiedziała Spencer. Blondyn spojrzał się na nią wysoko unosząc swoje brwi.
-Tak? Założysz się?
-Dobra.
-Jak ja skocze to i ty skoczysz.
-Nie ma sprawy - wzruszyła ramionami pewna, że nie będzie musiała wykonywać tego zadania, gdyż blondyn i tak nie skoczy.
-Nie ciesz się tak, Spence - powiedział do niej Ross - Może i nie wygląda, ale skoczyć to on się nie boi.
-Dokładnie. Riker skoczy, a ty zaraz po nim - oznajmił Ryland. No i tutaj rudowłosa zaczęła się nie pokoić. To chyba był błąd, że przyjęła zakład.
-Teraz się nie wymigasz - wyszeptał do jej ucha najstarszy z Lynchów.
-Nie zamierzam - powiedziała pewnie, mimo że bardzo by chciała cofnąć czas.
-Dobrze, już myślałem, że będę musiał nazwać cię tchórzem.
-Maia DAWAJ! - krzyknęła Laura i wszyscy ponownie skupili się na brunetce.
-No ja nie skocze - Mitchell powiedziała do Rocky'ego i zrobiła dwa kroki do tyłu.
-Nie, nie, nie - chłopak widząc, że przyjaciółka jest gotowa uciec, złapał ją za dłoń - Nic ci się nie stanie. Mówiłem ci już, ja skoczyłem i nic mi nie jest.
-Ty jesteś szczęściarzem, a ja nie za bardzo... - powiedziała ponownie zerkając w dół. Widziała tam swoich przyjaciół, którzy dodawali jej otuchy. Dodawali, ale z dołu. A ona potrzebuje tego tutaj, na górze.
-To chcesz, żebym najpierw skoczył, abyś zobaczyła, że nic ci się nie stanie? - spytał. Ich rozmowę można było uznać za prywatną, bo nikt nie słyszał o czym mówili. Mogli jedynie patrzeć na ich gesty oraz jak ich wargi się poruszały tworząc i wypowiadając nowe słowa.
-Nie, nie - zaczęła wiązać włosy w wysoki kucyk - Skoczę, jeśli ty ze mną skoczysz - powiedziała, a brunet uniósł wysoko brwi.
-Chcesz, żebym z tobą skoczył? - spytał lekko zdziwiony, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Będziesz moim talizmanem, taką moją pzepustką do bezpiecznego lądowania - wyszczerzyła uroczo swoją ząbki. Chłopak patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, ale po chwili uśmiechnął się do niej.
-Od czego są przyjaciele?
Maia uśmiechnęła się zadowolona, a Rocky ujął jej dłoń w swoją i odeszli dwa kroki od krawędzi skały.
-Na trzy - zarządził brunet, a dziewczyna kiwnęła głową i wzięła głęboki wdech - Raz... dwa... - chłopak spojrzał się na brunetkę, która miała lekko wystraszoną minę - TRZY! - krzyknął i biegiem ruszyli w kierunku krawędzi skały. Przebiegli trzyk kroki i rzucili się w przepaść.
Pisk Mai. Skrywana radość na jej twarzy. Szeroki uśmiech Rocky'ego. Dziwne pozy. Plusk wody. Ich zanurzające się sylwetki w rzece. To wszystko jest uwiecznione na zdjęciach i filmiku robionego przez Spencer.
Maia oraz Rocky po sekundzie wynurzyli się z wody i wciągnęli powietrze.
-Brawo! Udało ci się! - krzyknęła radośnie Rydel.
Mitchell uśmiechnęła się szeroko.
-Było świetnie! - zawołała brunetka.
-Teraz ja, zwolnijcie miejsce - powiedział Riker. Maia wraz z Rockym zaczęli płynąć do brzegu, a w tym czasie najstarszy wdrapywał się na skałę.
Brunet wraz z brunetką dopłynęli do pomostu, gdzie znajdowali się ich przyjaciele, i wdrapali się na niego.
-To było niesamowite. To uczucie przed skokiem, w trakcie, w wodzie i po wynurzeniu... Każde z nich było niesamowite. Cieszę się, że skoczyłam i, że mnie na to namów... Rocky, nic ci nie jest? - spytała nagle Maia widząc, że chłopak lekko utyka.
-Nie, nic - powiedział szybko, ale gdy zrobił krok do przodu, syknął z bólu - No dobra, chyba boli mnie trochę stopa - wyznał i usiadł. Brunetka ukucnęła obok niego.
-Pokaż - zarządziła. Chłopak niechętnie pokazał jej swoją stopę. Szybko okazało się, że brunet miał lekko rozciętą skórę. Z rany powoli ciekła krew. Okaleczenie nie było zagrażające zdrowiu, jednak na pewno bolało i szczypało - Oooj... - wyrwało jej się.
-Daj spokój, to zwykłe rozcięcie - powiedział wzruszając ramionami.
-Chyba zabrałam ci całe twoje szczęście - stwierdziła patrząc na ranę.
-Na to wygląda, złodziejko - zaśmiał się, a brunetka szturchnęła go w ramię.
-To nie jest zabawne, ktoś inny może skończyć jak ty, albo i nawet gorzej - zauważyła Maia, a brunet wyszczerzył zęby.
-Będzie zabawnie. Wtedy poleje się KREEEW - ostatnie słowo powiedział bardzo niskim głosem udając jakąś scenkę z horroru. Chyba zapomniał o bólu, a jego humor od razu wrócił do normy, czyli do 'Levelu Głupoty'.
-Spencer nagraj jak Riker skacze - powiedział Ryland. Rocky i Maia odwrócili się w stronę przyjaciół i podeszli do nich, słysząc słowa najmłodszego.
-Wiem, wiem - powiedziała ponuro rudowłosa, bowiem wiedziała, że ona skacze następna.
-Jesteś gotowa Spencer?! - zawołał z góry gotowy do skoku Rik.
-Tak, aparat jest ustawiony! - krzyknęła.
-Ja nie mówię o aparacie! Jestem ciekaw czy jesteś gotowa skoczyć! - odkrzknął blondyn. Dziewczyna spojrzała się na niego wrogo. Mimo tak dużej odległości między nimi, chłopak zobaczył wzrok przyjaciółki. Ten tylko się zaśmiał, rozpędził się i rzucił do wody. Wielki pokaz akrobacji. Salto do wody. A to wszystko uwieczniome na zdjęciach i filmiku. Blondyn wynurzył się i spojrzał na rudowłosą - No dawaj, teraz twoja kolej - powiedział szczerząc swoje białe zęby. Co jak co, ale drażnienie Spencer dawało mu dużo satysfakcji.
Dziewczyna dumnie podniosła głowę i odwróciła się w stronę Van, Toma, Jenny i Petera, którzy spędzali osobno czas na rozmowie.
-Peter! - krzyknęła do mężczyzny, a ten od razu na nią spojrzał -Nakręcisz mnie i pare innych osób, gdy ja będę w wodzie?
-Jasne - odpowiedział, wstał i podszedł do dziewczyny odbierając od niej aparat. Rudowłosa poszła szybko wejść na skałę i po minucie stała na jej krawędzi.
-No dawaj! - zachęcał ją Ell.
-Dawaj! Nie pożałujesz tego! - krzyknęła podekscytowana Maia. Ironia losu, teraz sama zachęca innych do skoku, mimo że przed chwilą mdlała na samo spojrzenie w dół.
Spencer cofnęła się od krawędzi parę kroków i zamknęła oczy. Jeden oddech, drugi oddech.
-Tchórzysz?! - zawołał Riker z wody. Mimo że odpłynął od 'strefy zrzutu', to nie miał zamiaru na razie wychodzić na powierzchnię.
Gdy rudowłosa usłyszała słowa chłopaka, coś ją jakby tknęło. Co jak co, ale nikt nie będzie nazywał ją tchórzem. Przeżyje wiele, ale nie czegoś takiego. Nikt nie zarzuci jej, że ona czegoś się boi. Strach dla niej nie istnieje, jest zbyt pewna siebie, żeby nim się przejmowała. Dlatego Spencer otworzyła oczy i zacisnęła pięści.
-Żegnaj świecie - wyszeptała sama do siebie i w tym momencie pędęm ruszyła i rzuciła się w przepaść - AAAAAA! - krzyknęła i zanurzyła się w wodzie. Gdy wypłynęła na powierzchnię, uśmiech nie schodził z jej twarzy - Ja chce jeszcze raz! - powiedziała do przyjaciół stojących na pomoście.
-Jest kolejka! - powiedział Ross i pobiegł na skałę chcąc z niej zeskoczyć.
I tak się stało. Najpierw skoczył wspomniany blondyn, po nim był Ryland, następnie Calum, Raini, Laura, Josh, Ell, Rydel, a nawet Tom i Van. Wszyscy wskakiwali do wody krzycząc i śmiejąc się w niebogłosy. Ich radość była niedoopisania, a najpiękniejsze było to, że te wszystkie momenty mieli uwiecznione w postaci zdjęć i filmów.
* * * * *
Po godzinnym wygłupianiu się, wszyscy byli mokrzy i mieli pamiątki w postaci zdjęć ze skoków, z wody i z chodzenia po tutejszych innych skałach. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, dlatego postanowili robić tyle fotografii ile na to pamięć graficzna im pozwalała. Tym wszystkim wygłupom towarzyszyły odgłosy krzyczących dzieci, które znajdowały się zaledwie parę metrów od ich obozu. Wszystko było idealne. Przestało padać, a miejsce ciemnych chmur zastąpiło słońce, które teraz obdarzało każdego swoimi gorącymi promieniami słonecznymi. Lekki wiatr delikatnie muskał ich twarze, a w powietrzu dało się wyczuć zapach deszczu i mokrej trawy, która teraz była już sucha od słońca. Dzień był cudowny, a oni wszyscy mogli spędzić go razem.
Było już późne popołudnie i cała ekipa wylegiwała się na trawie traktując swoją skórę resztkami promieni słonecznych.
-Ale błogość... - wyszeptała Van.
-Cisza i spokój... - dodała Rydel.
-Jest wprost idealnie... - dołączył się Josh.
-ZŁAPIĘ CIĘ!
-NIE DASZ RADY!
-ŚCIGAMY SIĘ?
-BEREK!
-JA CHCĘ W CHOWANEGO!
-I TAK PRZEGRASZ! JESTEM SZYBSZY!
-NIE PRAWDA! TO JA PIERWSZA ZOBACZYŁAM TĘ BIEDRONKĘ! ONA JEST MOJA!
-NIE! MOJA!
-NIE!
-TAK!
-NIE!
-WYGRAŁAM! PRZEGRAŁEŚ!
-CHYBA ZA DUŻO ZJADŁEM...
-AAA! MARK ZARAZ ZWRÓCI OBIAD!
-AAAAAAAAAAAAAAAA!
Krzyki i pisk dzieci zaatakowały ekipę leżącą na trawie. Małe potwory zaczęły biegać jak szalone między nimi i wrzeszczeć na całe gardło. Laura usiadła i zakryła twarz w dłoniach.
-Zaraz im główki pourywam - wymamrotała.
-Co ty powiedziałaś? - spytał rozbawiony Riker.
-Co się śmiejesz? - spojrzała na niego groźnie, a blondyn także usiadł i podniósł ręce w geście obrony.
-Spokojnie, po prostu myślałem, że lubisz dzieci.
-Bo lubię.
-No właśnie widać - powiedział Ross uśmiechając się lekko. Brunetka spojrzała się na niego.
-Serio lubię. Tylko jak nie wrzeszczą i nie przeszkadzają mi w odpoczynku - wytłumaczyła, a Rydel wsparła się na dłoniach.
-Ale ze swoim bratem wytrzymujesz?
-No jasne - powiedziała szczerze.
-To czemu one cię denerwują? - spytał zdziwiony Ryland. Laura wzruszyła ramionami.
-To proste. Bo nie są moim rodzeństwem. Johah może mi dokuczać tak samo jak ja robiłam to Van - wyznała.
-No dzięki - odezwała się jej siostra z miną 'Taaa, też cię kocham', a Laura uśmiechnęła się do niej szeroko.
-No od czego jest rodzeństwo? - spytała młodsza Marano.
-Zgodzę się z tobą. Moi bracia żyją chyba tylko po to, by zatruwać mi życie - zaśmiała się Rydel.
-Dzięki - powiedzieli równocześnie jej bracia.
-Fajnie macie - powiedział Ell smutno - Też chciałbym mieć rodzeństwo.
-Przecież masz nas - powiedział Rocky chcąc przytulić przyjaciela, ale ten odsunął się od niego. Chłopak nadal jest na niego zły, że zostawił go sam na sam ze Spencer. Ach... te ciche dni...
-No ja też bym oddał wszystko za rodzeństwo - dodał Calum.
-Mogę ci oddać moich młodszych braci. Nie ma sprawy - powiedziała Raini, a wszyscy się zaśmiali.
-Oj, Raini. Na nic innego byś ich nie zamieniła, wiemy o tym - oznajmił z uśmiechem Ross.
-Racja, racja.
-Ja też nie oddałabym nikomu Charlie'go - dodała Maia.
-To ty masz brata? - spytała Spencer.
-Tak. Ma 11 lat, tyle samo co Jonah - brunetka poinformowała towarzystwo i znacząco uśmiechnęła się do Laury. Kolejna rzecz, która je łączy.
-Ja tam całe życie nie miałem rodzeństwa, ale teraz mam młodszą siostrę i brata - wyznał Tom mając na myśli rodzeństwo Vanessy. Młodsza Marano uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Ja nie mam ani siostry ani brata i bardzo tego żałuje - wyznała smutno Spencer.
-Wiem coś o tym - powiedział cicho Josh.
-Co ty gadasz? - spytał zdziwiony Ross - Przecież masz siostrę.
-Tak jakby...
-Jakie 'tak jakby'? - spytała Rydel nie rozumiejąc czemu brunet mówi w taki sposób o swojej młodszej siostrzycce, która swoją drogą jest bardzo słodka.
-No technicznie jest tylko w połowie moją siostrą - przypomniał Josh.
-Ale o co chodzi? - spytała zdezorientowana Laura.
-Moja mama ma córkę z drugim mężem - odpowiedział w skrócie brunet.
-Słodką małą dziewczynkę - dopowiedziała Rydel z uśmiechem.
-To ile ona ma lat? - spytała zainteresowana rudowłosa.
-Prawie rok, dokładnie nie wiem - powiedział obojętnie. Ton chłopaka trochę zdziwił przyjaciół, ale nic nie mówili.
-A jak jej na imię? - spytała Laura.
-Sophie - powiedział Josh.
-Piękne imię - zauważyła Vanessa.
-Tak, nawet nazwałam tak kiedyś moją lalkę. Bawiłam się, że była moją małą siostrzyczką - zaśmiała się Laura, a inni jej zawtórowali.
-Pamiętam! To była twoja ulubiona lalka - przypomniała sobie starsza Marano.
-To były czasy... - westchnęła Lau i ponownie położyła się na trawie.
Ponownie było cicho. Dzieci gdzieś zniknęły, a ich spokój powrócił. Leżeli tak kilka minut rozkoszując się tą krótką chwilą. Właśnie, krótką.
-NIE ZŁAPIESZ MNIE!
-A WŁAŚNIE, ŻE ZŁAPIE!
Rozległy się wrzaski dwójki małych dzieci. Nagle jakaś dziewczynka i chłopczyk zaczęli biegać w okół Lynchów, Marano i innych prawie śpiących ludzi. Dzieciaki skałały przez nich i wrzeszczały nad ich głowami.
-Ja zaraz je uduszę - powiedział Riker, gdy chłopczyk niechcący kopnął go w kostkę.
-Ogarnijcie się! - krzyknął do nich Ell, gdy oberwał w brzuch.
-Uspokójcie się! - syknął Ross, gdy któreś z tej dwójki sypnęło na niego piaskiem.
-Brandon! Sonia! Mieliście się nie oddalać! - nagle podbiegła do nich jakaś dziewczyna. Dzieci spojrzały na nią lekko wystraszone. Ten wzrok zawsze towarzyszy maluchom, gdy coś przeskrobią i zostaną na tym przyłapane.
-Ale on mnie gonił! - powiedziała oburzona dziewczynka.
-Nie prawda! - zaprzeczył chłopczyk.
-Kochani porozawiamy o tym u nas. Mieliście nie wchodzić na teren innego obozu. Szybko do swoich namiotów - zarządziła nastolatka, a skarceni Brandon i Sonia poczłapali do swoich rówieśników. Dziewczyna westchnęła ciężko i spojrzała na zgromadzonych - Bardzo wam przeszkodzili? - spytała zaniepokojona. Wszyscy chłopcy spojrzeli na nią jak na obrazek.
-Nie - odpowiedzieli chórkiem.
-Tak - powiedziały stanowczo dziewczyny widząc, że piękno nastolatki stojącej przed nimi źle na nich działa. Nieznajoma spojrzała na nich zdezorientowana. Nie wiedziała co powiedzieć. Biedna.
-Były grzeczne - powiedział Rocky uśmiechając się do niej szeroko.
-Jak aniołki - dodał najstarszy Lynch.
-Riker, a przypomnisz nam co mówiłeś, że zrobisz tym dzieciom? - spytała zaczepnie Spencer za co została skarcona groźnym wzrokiem wspomnianego blondyna.
-Bardzo przepraszam, one są nieprzewidywalne - zaczęła się tłumaczyć - To już się więcej nie powtórzy.
-Nie ma sprawy - Ross machnął lekceważąco ręką.
-Opiekujesz się nimi? - spytał zaczepnie Ellington.
-Nie, bawi się z nimi w chowanego. Ell, błagam, nie kompromituj się... - Rydel walnęła się w czoło.
-Ja tam bym chciał pobawić się w chowanego - oznajmił Ratliff i wytknął język przyjaciółce. Nieznajoma uśmiechnęła się rozbawiona.
-Tak się składa, że będziemy w to grać tej nocy - oznajmiła ledwo co poznana blondynka. Dziewczyna miała długie i lekko falowane przy końcach włosy. Duże brązowe oczy, pełne czerwone usta i bladą cerę. Normalnie cud, miód, malina.
-Tak? - spytali wszyscy chłopcy. Patrzyli na nią jak na jedzenie. Prawie im ślinka ciekła.
-Tak, jeśli chcecie możecie dołączyć - wzruszyła ramionami.
-Chętnie - powiedzieli chórkiem chłopcy, a dziewczyny przewróciły oczami.
-Przyjdziemy wszyscy - zapewnił Tom, a płeć piękna spojrzała na niego zdziwiona.
-Co? - spytały.
-Z wielką chęcią wpadniemy - Josh powiedział szczerząc ząbki.
-Z wielką - podkreślił Ryland.
-To cudownie - powiedziała z uśmiechem - To zapraszamy o 20 do nas - poinformowała i zrobiła krok do tyłu, aby odejść, ale jeszcze jeden blondyn ją zatrzymał.
-Jak masz na imię? - spytał Ross. Blondynka spojrzała się na niego.
-Savannah.
-Pięknie - powiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko, pomachała wszystkim na pożegnanie i odeszła od nich.
-No ładne teksty na podryw chłopcy - zaśmiała się Raini.
-Kto mówił ten mówił. Calum to, aż zaniemówił - zauważył Josh i wszyscy spojrzeli się na rudowłosego. Leżał na trawie z otwartą buzią wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stała tamta blondynka. Przyjaciółki mimowolnie zaśmiały się z reakcji chłopaka.
-Tom wytłumaczysz mi, dlaczego zgodziłeś się na tę grę? - spytała Van patrząc na swojego męża.
-Bo spędzimy razem czas.
-Przecież to właśnie robimy - zauważyła Laura.
-Ale przyda nam się trochę spontaniczności. Poza tym nie często macie okazję chodzenia w nocy po lesie tylko po to, aby pobawić się w chowanego czy podchody - zauważył mężczyzna.
-No tak, wyrośliśmy z tego - przypomniała Spencer, natomiast Tom pokręcił przecąco głową.
-Patrząc na wasze dzisiejsze wygłupy, nie wyrośliście. Mam na myśli to, że tam w środku drzemie w was dziecko, które czasem chce się uwolnić, choć na jedną chwilę. Czemu mamy mu nie pomóc? - zadał pytanie, ale nie czekał na odpowiedź. Panowała cisza. Dziewczyny wpatrywały się w niego w milczeniu, bo wiedziały, że decyzja Toma nie ulega dyskusji. Idą bawić się w chowanego - Poza tym, chłopcom bardzo podoba się możliwość spędzenia paru godzin z tymi dziećmi. Prawda? - spytał znacząco patrząc na nich. Oni uśmiechnęli się szeroko i ochoczo pokiwali głowami.
-Tak!
---------------
Siemka! :D
Jak wam się podoba rozdział? Jest długi (ja mam takie wrażenie i z tego co widzę do krótkich nie należy xd) i mam nadzieję, że w żaden sposób nie jest nudny. Opisane są dwie sceny, ale mam nadzieję, że wam się spodobały :3
W następnym powinno się dziać więcej, chociaż nawet sama nie wiem co w nim napisze xd (wyjdzie w praniu xd). No, ale przekonamy się jak to będzie :P
Pisałam ten rozdział w nocy, aby już go dzisiaj wstawić. Dlaczego? Bo dzisiaj mijają 3 MIESIĄCE od założenia tego bloga!!! Taka radość! :D
Liczby rosną, a o to dowód:
·33 770 wyświetleń!
·47 obserwatorów :3
·41 postów w tym 30 rozdziałów xd
·762 komentarze
Także mam nadzieję, że te liczby nadal będą rosnąć :D
Kochani... Dziękuję, że ze mną jesteście <3 Bez Was to nie byłoby to samo, a może i nawet w ogóle by nie było?
Komentujcie. Piszcie. Czytajcie. Odwiedzajcie. I bądźcie ze mną nadal <3
Całuję! :*

P.S. Wbijajcie na te dwa blogi!!!
http://rossilauraraura.blogspot.com/?m=1
http://friends-love-hate. blogspot.com/?m=1

http://youtube.com/?gl=PL&hl=pl#/watch?v=GIQn8pab8Vc


wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 29 'Are you gonna stay the night, Doesn't mean we're bound for life'

*Narrator*
Po jakiś piętnastu minutach, Ross i Laura wyszli z rzeki dosłownie trzęsąc się z zimna. Woda była tak lodowata, że nie byli w stanie dłużej w niej siedzieć. Obydwoje mieli sine usta, jednak były one ułożone w lekkim uśmiechu. Było dobrze. Dogadywali się. Sami byli zdziwieni takim obrotem akcji.
Postanowili dołączyć do reszty do ogniska, jednak gdy tam doszli, okazało się, że ich już tam nie ma. Zapewne zgasili płomień i poszli spać myśląc, że oni już do nich nie wrócą. Zmarznięci Ross i Laura szybkim krokiem skierowali się do swojego namiotu.
-Muszę przebrać się w suche ciuchy - poinformowała znacząco brunetka stojąc przed ich miejscem do spania. Blondyn kiwnął głową.
-Poczekam tutaj, ale szybko, bo ja też chce - powiedział szczękając zębami. Gdy mówili, z ich ust ulatniała się para. To był dowód na to, że było naprawdę zimno na dworze. Brunetka szybkim krokiem wskoczyła do namiotu i przebrała się tam w suche ubrania. Po minucie wyszła i ustąpiła miejsca chłopakowi, który od razu wskoczył do niego. Brunetka stała na zewnątrz przeskakując z nogi na nogę. Ubrana była tylko w leginsy i luźną bluzkę. Ogrzewała swoje dłonie chuchając na nie ciepłym powietrzem z ust. Po dwóch minutach stania na zimnie, Ross otworzył namiot.
-Wskakuj.
-Nareszcie - powiedziała dosłownie rzucając się do środka. Szybko go zamknęła zapinając go na suwak i wpakowała się do śpiwora trzęsąc się jak paralityk.
Blondyn przebrał się w spodnie dresowe oraz bluzkę i tak jak brunetka wcisnął się w swój śpiwór. Każdy ułożył się wygodnie gotów do spania. Oboje byli wykończeni ciężkim dniem oraz wieczorem. Dali sobie szansę. Wyczyścili swoje konta. Zaczynają od nowa bez wypominania sobie zdarzeń z przeszłości. Uwierzcie lub nie, ale takie postanowienie jest wyczerpujące i przyprawia o niemałe zawroty głowy.
Minęło ponad pół godziny odkąd dwójka nastolatków położyła się spać. Ross leżał na boku z zamkniętymi oczami próbując w końcu usnąć, lecz nie mógł, ponieważ Laura wciąż przekładała się z boku na bok. A to było już powoli denerwujące.
-O co chodzi? - westchnął chłopak pytając dziewczynę, która bezsilnie opadła na plecy.
-Nie wiem. Nie mogę usnąć - wyznała i usiadła bezradnie łapiąc się za głowę. Blondyn przekręcił się na plecy i spojrzał na Laurę.
-Za dużo myśli chodzi po głowie? - domyślił się, a ona kiwnęła twierdząco.
-Nie chce o niczym myśleć, ale nie mogę - powiedziała cicho. Ross wiedział, że chodzi o jej tatę. To o nim myśli, mimo że z całego serca tego nie chce. Zdawał sobie sprawę, że to przez niego wszystkie wspomnienia dziewczyny odżyły i teraz nie dają jej spać. Blondyn przejechał sobie ręką po twarzy i rozłożył jedno ramię.
-Chodź tutaj - powiedział troskliwie. Laura spojrzała na niego lekko zdziwiona, ale nic nie powiedziała - Nie gryzę - uśmiechnął się i zachęcił ją skinieniem głowy. Brunetka odwzajemniła jego gest i ułożyła głowę na jego ramieniu, a swoją dłoń położyła na torsie chłopaka. Natomiast Ross objął ją lekko. Trochę krępowały ich te wszystkie ruchy, ale starali się o tym nie myśleć. Przecież się pogodzili, więc nie powinni się tym tak bardzo przejmować.
Ułożyli się wygodniej i zamknęli oczy, by w końcu usnął. Wszystko było dobrze, dopóki Laura nie zaczęła się cała trząść.
-Zimno ci?
-Trochę.
-Nie masz bluzy?
-Jest mokra, bo ktoś wrzucił mnie do rzeki - powiedziała.
-Dziwny ten ktoś - stwierdził.
-Nie zaprzeczę.
-A nie masz drugiej? - dopytywał się, a dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Pożyczyłam Spencer - wyznała cała się trzęsąc.
-Gdybym ja miał to bym ci pożyczył, ale moja bluza także jest mokra.
-Ciebie też zaatakował ten dziwny ktoś? - spytała spoglądając na niego.
-Ten sam - powiedział, a Laura kiwnęła głową i po chwili ziewnęła.
-Przeżyję - oznajmiła i bardziej wtuliła się w chłopaka, a on mocniej ją objął oddając jej przy tym więcej swojego ciepła.
Prawie usnęli, jednak Rossa jeszcze coś dręczyło. Musiał coś z siebie wyrzucić.
-Laura? - szepnął.
-Hmm? - spytała nieprzytomna.
-Mogę ci coś powiedzieć? - spytał lekko zdenerwowany tym jak dziewczyna zareaguje na wypowiedziane za chwile przez niego słowa.
-Mhhmn... - wymruczała praktycznie już śpiąc. Blondyn przełknął ślinę i jeszcze chwilę milczał zanim się odezwał.
-Myślę, że lepiej będzie dla ciebie jak wybaczysz swojemu ojcu... - szepnął i już szykował się na jakiś atak ze strony brunetki, jednak niczego się nie doczekał. Spojrzał na nią zdziwiony - Laura? - spytał - Laura?
Usnęła. Ross westchnął zrezygnowany. Szkoda mu takiej okazji, w której mógł powiedzieć jej to co myśli. Później może nie będzie miał odwagi.
Lynch ułożył się wygodniej i zaczął głaskać ją po ramieniu. A przy tej czynności usnął błyskawicznie.
*Następny dzień - wtorek*
Był wczesny ranek. Świtało, ale parę osób było już na nogach. Dlaczego? O to trzeba było spytać Rocky'ego.
-Zdziwię się jak jakaś dziewczyna zgodzi się być twoją żoną - wyznała Maia otwierając szerzej swoje oczy.
-Zgodzę się z Maią, mimo że jesteś moim bratem - dodała Rydel patrząc wymownie na bruneta, który spojrzał na nią spod byka.
-Ale o co ci chodzi? - spytał Ell udając, że nie wie o co chodzi dziewczynom i śmiejąc się przy tym pod nosem.
-O to, że wydarliście się nam do uszu! - powiedziała wkurzona rudowłosa. Ona chciała jeszcze spać, a oni ją obudzili. Niewyspana Spencer = bardzo zła Spencer. Chłopcy powinni zacząć uciekać, bo inaczej długo nie pożyją.
-Nudziło nam się i chcieliśmy z kimś pogadać - wzruszył ramionami Rocky.
-A, że megafon mieliśmy pod ręką to stwierdziliśmy, że go użyjemy - wytłumaczył Ellington, a Spencer zrobiła się czerwona ze złości.
-I musieliście budzić nas w ten sposób? - spytała Rydel patrząc na nich z niedowierzaniem. I oni podobno są spokrewnieni?
-Tak było zabawniej - wyszczerzył się Rocky, a Spencer niebezpiecznie szybko wyszła ze śpiwora.
-Ja zaraz z wami się zabawie - powiedziała groźnie i ruszyła w ich stronę. Oni otworzyli szeroko oczy i błyskawicznie zaczęli uciekać. Śmiesznie do wyglądało, dwóch chłopaków uciekających z piskiem przed jedną dziewczyną. Małe tchórze.
-Reszta pewnie śpi, co nie? - spytała Raini, a Maia kiwnęła głową.
-Pewnie tak. Zobaczę czy Laura jeszcze śpi i czy przypadkiem wraz z Rossem się nie pogryźli - powiedziała brunetka i wyszła z namiotu ubierając uprzednio bluzę oraz buty.
Na dworze było trochę chłodno, bo padało przez połowę nocy. Maia przeszła parę metrów po mokrej trawie kierując się w stronę miejsca, gdzie spali Ross i Laura. Brunetka doszła do namiotu przyjaciół i jednym ruchem otworzyła go mówiąc z uśmiechem na twarzy:
-Żyjecie czy mam dzwonić po pogotow... - ucięła, gdy zobaczyła swoich rówieśników. Maia otworzyła szerzej oczy i usta ze zdziwienia.
Laura i Ross smacznie spali będąc przytuleni do siebie. Brunetka obejmowała jedną ręką chłopaka, natomiast twarz blondyna była schowana we włosach dziewczyny. Byli bardzo blisko siebie. Za blisko jak na ich dotychczasowe relacje. Nie obudziły ich słowa Mai, dlatego ta szybko się wycofała zamykając namiot na suwak.
Zszokowana widokiem nastolatka nic nie mogła z siebie wydobyć. Ani jednego słowa. Kompletnie nic.
Co to w ogóle było?
-Co ci jest? - spytał nagle Rocky podchodząc do oszołomionej przyjaciółki. Maia spojrzała się na niego i uśmiechnęła się sztucznie.
-Nic, nic.
Brunet uniósł pytająco brwi, bo wiedział bowiem, że dziewczyna nie mówi mu prawdy.
-A ty co tu robisz? Czy przypadkiem Spencer w tym momencie nie powinna cię rozszarpywać na kawałki ze złości? - Maia zmieniła temat. Chłopak usiadł na małej ławeczce zrobionej z pnia drzewa.
-Złapała Ella.
-To znaczy, że zostawiłeś przyjaciela w potrzebie? - spytała siadając obok bruneta.
-Coś w tym guście - zaśmiał się.
-Ratliff ci tego nie wybaczy.
-Wybaczy. Za bardzo mnie kocha - wyznał uśmiechając się szeroko. Maia odwzajemniła jego gest i poczochrała jego włosy.
-Oj Rocky, Rocky... - westchnęła rozbawiona. Brunet spojrzał na nią z uśmiechem.
-Podoba ci się tutaj? - spytał nagle.
-Tak, dobrze było wyrwać się z domu i studia - wyznała patrząc w oczy przyjaciela.
-Szkoda, że złamałaś rękę i musiałaś zrezygnowałaś z roli.
-Nie musiałam, ale chciałam, żeby studio wyrobiło się z serialem w terminie - wyjaśniła i uśmiechnęła się smutno. Rocky widząc smutek na twarzy dziewczyny, objął ją ramieniem.
-Nie martw się, niedługo znajdziesz jakąś inną propozycję roli w serialu czy nawet filmie - zapewnił pewnie, a Maia przytuliła się do bruneta.
-Dzięki, ale jeśli dostane jakąś rolę, to przypomnij mi, abym już nie jechała na żadną przejażdżkę z Rossem na motocyklu - zaśmiała się cicho.
-Czekaj - brunet nagle coś pojął - To, gdy złamałaś rękę na motocyklu jadząc z kolegą to jechałaś z Rossem? On był tym kolegą? - spytał zdziwiony, a dziewczyna kiwnęła głową - Nie mówił nam tego...
-A co miał powiedzieć? "Hej, zaproponowałem Mai przejażdżkę motocyklem i, gdy jechaliśmy, niepodziewanie jakieś auto nam zajechało drogę. Musiałem szybko skręcić, ale Maia słabo się mnie trzymała i wypadła z motocyklu łamiąc przy tym rękę. No i przez to zrezygnowała z roli w serialu. A jak wam minął dzień?" ? Rocky, nie było czym się chwalić - wyznała, a brunet uśmiechnął się lekko.
-No nie miał, racja.
-A wy kiedy zrobicie ten koncert? Nie żeby coś, ale dawno was nie widziałam.
-A chciałabyś? - spytał się zerkając na nią.
-No jasne, chyba jak każdy - uśmiechnęła się do niego szeroko. Chłopak odwzajemnił gest.
-Musimy poćwiczyć nowe piosenki i dopiero wtedy coś zorganizujemy.
-Tylko szybko, bo brakuje mi wypadów na jedzenie po waszych koncertach - wyznała i zaśmiała się szczerze.
-To najlepsza część naszego after party. JEDZENIE - brunet przytaknął przyjaciółce i również się zaśmiał.
* * * * *
Ross przeciągnął się i otworzył powoli oczy. Pierwsze co zobaczył to wtuloną w niego brunetkę. Blondyn uniósł lekko głowę i spojrzał się na nią. Usta miała lekko otwarte, a włosy rozczochrane. Lynch postanowił wyswobodzić się z uścisku brunetki. Zaczął powoli odsuwać się od niej próbując jej nie budzić, jednak było to bardzo trudne. Po kilku próbach, Ross zrezygnował i opadł bezsilnie na karimatę. Zaśmiał się pod nosem, gdy zrozumiał, że nie może wstać, dopóki Marano się nie obudzi.
-Oby była rannym ptaszkiem - powiedział sam do siebie i westchnął cicho.
-Z zasady nie jest, ale czasem jej się zdarza - wyszeptała otwierając powoli oczy. Uniosła delikanie głowę i spojrzała na blondyna marszcząc brwi - Co ty robisz tak blisko mnie? - spytała nieprzytomna. Ross uniósł wysoko brwi, a jego mina pytała 'Serio?'.
-Po pierwsze, leżysz na mnie, więc technicznie to ty jesteś blisko mnie. Po drugie, przygniatasz mi ramię, które mi zdrętwiało... - wyznał, a Laura otworzyła szeroko oczy i błyskawicznie podniosła się uwalniając jego kończynę. Ross jęknął z bólu i ulgi zarazem.
-Przepraszam, głupio wyszło - powiedziała mając na myśli całą sytuację. Spanie i pobudkę. A raczej pozycję w trakcie snu. Wszystko jedno, to i to było trochę dziwne. Blondyn machnął 'zdrową' ręką.
-Najwaniejsze, że przestałaś się wiercić, bo myślałem, że zaraz oszaleje - wyznał z lekkim uśmiechem. Brunetka odwzajemniła jego gest.
-Masz nawet wygodne ramię.
-Dziękuję.
-Słyszysz to? - spytała nagle Laura - Pada deszcz.
-To chyba raczej jest ulewa - sprostował blondyn.
Lało jak z cebra. Cała ekipa powinna planowo wyjechać za jakąś godzinę, ale nie wyglądało, żeby miało tak się stać. Nastolatkowie otworzyli lekko namiot i spojrzeli na dwór. Reszta ich przyjaciół siedziała w swoich namiotach spędzając ze sobą czas.
-Hej! - krzyknął do nich Ross próbując przekrzyczeć hałas deszczu. Jego rodzeństwo spojrzało w jego stronę.
-Jeszcze żyjecie? - spytała Rydel zdziwiona - Myślałam, że już się pozabijaliście.
-Jeszcze mamy cały dzień - zapewniła ją Laura.
-Mamy na to dużo czasu - dodał Lynch.
-Lau, chodź do nas! - zawołała ją Raini. Wraz z blondynką, Maią i Spencer siedziały w jednym namiocie. Natomiast bracia Rossa, Ell, Josh i Calum siedzieli w drugim. Ledwo co się tam mieścili, ale i tak zachęcali blondyna ruchem ręki, aby do nich dołączył.
-Zaraz przyjdę! - powiedzieli równocześnie Laura i Ross, ale zwrócili się do innych osób. Obydwoje schowali się w namiocie zakładając buty na swoje stopy.
-Nie mówimy im - zadecydowała szeptem brunetka.
-Ale o czym? - spytał trochę zdezorientowany blondyn.
-O tym, że się pogodziliśmy. O tej nocy. O nocy, którą spędziłeś u mnie. O niczym - powiedziała, a chłopak uniósł brwi ze zdziwienia.
-Nie żebym chciał się tymi rzeczami chwalić, ale dlaczego nie chcesz im nawet mówić, że się pogodziliśmy?
Marano westchnęła cicho wzruszając ramionami.
-Nie wiem. Chyba wolałabym, żeby sami to zauważyli - wyznała, a on kiwnął głową.
-To w takim razie milczę.
* * * * *
-Ile to już pada? - spytała Raini patrząc na zewnątrz.
-Chyba już ponad dwie godziny - wyznała Maia.
-To raczej zostaniemy tutaj jeszcze jedną noc - westchnęła Rydel i opadła na karimatę.
-Dobrze wam się spało? - spytała z nudów Laura.
-Dobrze, ale ciasno - wyznała Spencer.
-Maia wbijała mi swój łokieć w brzuch przez całą noc - oznajmiła Rydel.
-Nieprawda - brunetka powiedziała oburzona.
-Prawda. Mi wbijałaś stopę w plecy - wyznała Raini. Mitchell prychnęła cicho obrażona i spojrzała na Laurę.
-A tobie jak się spało? - spytała unosząc jedną brew. Marano wzruszyła ramionami.
-Normalnie.
-Miałaś chociaż trochę więcej miejsca niż my - zauważyła Spence.
-Ale z niego nie skorzystała... - powiedziała pod nosem Maia.
-Co? - spytała Rydel.
-Nic, nic.
-Trochę się zdziwiliśmy jak okazało się, że przeżyliście tę noc - oznajmiła Raini.
-Ja osobiście czekałam na jakąś walkę - wyznała Spencer z szerokim uśmiechem. No tak, dziewczyna lubi oglądać takie rzeczy. To jak darmowa kablówka.
-A tu taka niespodzianka! - powiedziała zadowolona blondynka.
-Niespodzianka to może się pojawić za 9 miesięcy...
-Maia, co ty tam mamroczesz? - spytała podejrzliwie Spencer. Brunetka spojrzała się na dziewczyny i uśmiechnęła się.
-Nic, a nic. Ej, zobaczcie. Chyba przestaje padać - powiedziała niezbyt zgrabnie zmieniając temat.
* * * * *
Po kolejnych dwóch godzinach w końcu przestało padać. Wszyscy wyszli ze swoich namiotów, aby rozruszać swoje kości.
-To zostajemy tutaj na kolejną noc? - Josh spytał się Toma, który kiwnął głową.
-Na to wygląda. Jest już prawie trzynasta, więc nie opłaca nam się szykować, bo najwcześniej wypłyniemy o czternastej - poinformował.
-To co robimy? - spytał Calum.
-Zdjęcia! - Spencer wyszczerzyła zęby i pobiegła po aparat.
-To ja idę się przebrać z tej piżamy - powiedziała Raini i schowała się w swoim namiocie. Wszyscy uznali to za dobry pomysł, dlatego zrobili to, co dziewczyna. Cała ekipa zniknęła w swoich prowizorycznych domkach oprócz Rossa i Laury, którzy stali chwilę przed swoim miejscem do spania. Nastolatkowie byli naprzeciwko siebie patrząc się w soje oczy.
-To może teraz ty pierwszy się przebierzesz? - zaproponowała brunetka, ale chłopak pokiwał przecząco głową.
-Wariatki mają pierwszeństwo - powiedział blondyn z lekkim uśmiechem i zaprosił dziewczynę ruchem ręki do środka namiotu.
Laura uśmiechnęła się do niego.
-A idioci zawsze są na końcu - dodała, a blondyn wzruszył ramionami.
-Takie życie - powiedział, a dziewczyna wskoczyła do namiotu.
Oboje byli zdziwieni swoją uprzejmością, jednak mieli świadomość, że to im na dobre wyjdzie. Poza tym kto powiedział, że będą dla siebie mili przez cały czas?
-----------------
Siemka :D
No i jak się podoba rozdzialik? Wydaje mi się, że jest taki lekki i przyjemny. Wy też tak odczuwacie? xd
Ross i Laura - normalnie rozmawiają. SZOK. Nawet mi jest ciężko jest się na to przestawić hahaha xd
Podoba się wam ten rozdział? Mam nadzieję, że tak i, że zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Liczę na DUŻO KOMENTARZY :D
Chciałabym wam podziękować za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Aż mi się na serduszku cieplej zrobiło :3 Jesteście kochani!!!  <3
A tutaj są linki do blogów Weroniki, która wygrała mój konkursik na temat rozdziału:
http://rossilauraraura.blogspot.com/?m=1
http://friends-love-hate. blogspot.com/?m=1
Wchodźcie!!! :D
Całuję was! :*

http://youtube.com/?hl=pl&gl=PL#/watch?v=i-gyZ35074k

poniedziałek, 24 marca 2014

ONE SHOT :3

Pare osób pytało się mnie o termin pisania one shota. Także myślałam i myślałam i postanowiłam, że dam wam czas do 4 KWIETNIA (piątek) do godz. 0:00. Mam nadzieję, że czasu wam wystarczy, napiszecie i mi wyślicie ;) Aż nie mogę się doczekać co tam mi prześlecie :3
Także PISZCIE. Czas START! :D
Powodzenia :*

A rozdział postaram się dodać jutro :3

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 28 'Come on, skinny love what happened here, Suckle on the hope in lite brassiere'

UWAGA! MEGA DŁUGI ROZDZIAŁ xd
----------------------------

*Narrator*
Laura stwierdziła, że pomysł Toma i Van nie był zły. A wszystko byłoby idealne, gdyby nie osobnik siedzący za nią. Jest świetnie, słońce świeci, czuć bryzę. Są tu jej przyjaciele i... on. Brunetka wzdrugnęła się na jego myśl. Reszta ekipy płynęła przed Rossem i Laurą, gdyż mieli dość tego, że ciągle stali w miejscu. Marano i Lynch, z niewiadomych przyczyn, zamiast płynąć do przodu płynęli albo do tyłu albo robili kółka w miejscu.
-Czy to tak trudno normalnie wiosłować?! - syknęła brunetka.
-Tak, tak Marano ciężko jest normalnie wiosłować! Może sama spróbuj!-warknął zaciskając zęby.
-Weź bądź cicho! - krzyknęła do niego.
-Laura, Ross! Czy wy macie tu zamiar zostać, czy płyniecie dalej!? - krzyknęła Spencer.
-Ale to on!
-Ale to ona!
Zawołali równocześnie.
Laura spojrzała się na Lyncha z obrzydzeniem. On również tak się na nią spojrzał. Brunetka poczuła obrzydzenie i... zadowolenie? Czuła niechęć, bo ona i on nie mogli się zsynchronizować. Jednak poczuła też radość z tego, że z nim wylądowała w jednym kajaku. Mogła gorzej trafić. Na przykład na Rocky'ego, a wtedy byłaby możliwość, że nie przeżyłaby do następnego dnia.
Nic nie mówiąc dziewcyna zaczęła wiosłować. Lynch obudził się dopiero po chwili i dołączył do wiosłowania. Płynęli tak w ciszy, bo każde ich słowo to świetny powód do następnej kłótni. Jedyne co było słychać to szum wody i uderzanie wioseł o wodę, które były przyjemne dla ucha. Płynęli powoli, słysząc radosne śmiechy reszty ich przyjaciół. Nagle w oddali Laura zobaczyła pole namiotowe, więc zaczęła wiosłować szybciej.
-Ty Marano, Callum dał ci kawy, że tyle siły nagle masz? -zapytał.
-Nie - powiedziała krótko i zaczęła wolniej zanurzać wiosła w wodzie. Niestety Ross jak na złość zaczął szybciej wiosłować.
Kajak zaczął się przechylać i mieli wrażenie, że zaraz się przewróci. I co? Jak na złość kajak przewrócił się i nienawidząca siebie dwójka wpadła do wody, która była lodowata. Laurze udało się wynurzyć spod tafli wody. Zauważyła blondyna, który próbował ustawić kajak normalnie. Postanowiła, że mu pomoże, więc podpłynęła do niego. Po chwili udało im się ustawić kajak, lecz z wejściem na niego był już mały problem. Nie dość, że wpadli do wody to ich przyjaciele odpłynęli zostawiając ich na pastwę losu. Cudownie. Brunetka wdrapała się na kajak.
-Podaj mi rękę - zawołał Lynch.
-Ugh... No dobra - powiedziała niechętnie i już po chwili oboje siedzieli na miejscu. Razem z blondynem zaczęli szybko wiosłować. Ale jak to w zwyczaju bywa zamiast normalnie płynąć to zaczęli robić kółeczka w miejscu. A oni zaśmiali się cicho.
-No co w nas takiego jest, że nie umiemy wiosłować? - Laura zapytała przez śmiech.
-Nie wiem. Może mamy krzywe wiosła? - zapytał uśmiechając się lekko.
-No jasne. Może jeszcze powiesz, że woda jest krzywa?
-Nie no to by było już głupie -zaśmiał się cicho.
-Dobra. Sam weź wiosłuj, bo razem nam nie wychodzi -rozkazała.
-Dlaczego mam się ciebie słuchać?-zapytał z kpiną.
-A chcesz ponownie spać z kajaku? - zapytała spokojnie, a chłopak nie odpowiedział tylko zaczął wiosłować. Oboje znali odpowiedź, więc nie było po co dyskutować. Blondyn zaczął powoli wiosłować dopływając do przyjaciół.
-Ale się zmęczyłam! - wysapała Spencer wychodząc z kajaku. Wszyscy już prawie dopłynęli do brzegu pola namiotowego, gdzie mieli spędzić noc.
-Nie przesadzaj, to ja odwaliłem za ciebie prawie całą robotę - zauważył Riker wychodząc z kajaku. Po chwili chłopak zaczął pchać go na piasek, aby go "zaparkować", by nie odpłynął.
-Nie prawda - prychnęła i zaczęła wyciągać swoje rzeczy z bagażnika.
-Tutaj muszę przyznać rację mojemu bratu - zaczęła Rydel - Może byś się zmęczyła gdybyś rzeczywiście wiosłowała cały czas, ale przez większość robiłaś zdjęcia.
-To prawda - dodał Ryland. Rudowłosa otworzyła usta ze zdziwienia.
-A chcecie mieć zdjęcia z tej wyprawy? - spytała patrząc na wszystkich.
-No tak - powiedziała Raini.
-To nie będę mogła przez cały czas wiosłować - stwierdziła.
-A dlaczego to wszystko jest moim kosztem? - spytał zdziwiony Riker.
-A od czego są mężczyźni?
-Ktoś chce się ze mną zamienić? - spytał wszystkich blondyn i dostał za to kuksańca w bok od Spencer.
-Ja! Ja się z chęcią zamienię! - krzyknął Ross dopływając z Laurą do brzegu.
-Nie ma zamian - powiedziała stanowczo rudowłosa i wraz z Vanessą, Tomem, Peterem i Jenny poszli zacząć rozkładać namioty. Gdy Lynch z Marano dobili do brzegu, blondyn błyskawicznie wyszedł z kajaku i położył się na trawie.
-Ziemia, moja kochana ziemia. Jeszcze żyje. Myślałem, że już cię nie zobacze - powiedział całując podłoże.
-Oj weź nie przesadzaj, tak źle nie było - oznajmiła Laura patrząc na niego z obrzydzeniem.
-Serio? Prawie mnie nie zabiłaś!
-Pff... Przesadzasz - powtórzyła.
-Lau, dwa razy prawie wywróciłaś kajak do góry nogami, a za trzecim dopięłaś swego. Prawie się nie potopiliście - zauważył Rocky.
-Dokładnie. Wcale się nie dziwie, że Ross tak teraz reaguje - dodał Josh.
-Dziękuje - powiedział wspomniany blondyn do swoich obrońców. Laura wzruszyła tylko ramionami.
-Oj tam potopili, tylko się zmoczyliśmy - stwierdziła.
-Ross, skoro nie ma zamian par to radzę ci napisać testament, bo nie wiem czy przeżyjesz jutrzejszy dzień - powiedziała Maia. Marano spojrzała na nią groźnie.
-Weźcie swoje bagaże i przyjdźcie nam tutaj pomóc! - zawołał Tom i wszyscy zaczęli wykonywać to o co poprosił mężczyzna.
* * * * *
Wieczór. Wszyscy rozstawili namioty i zjedli kolację, którą wspólnie przygotowali. Fasolka po bretońsku z kromkami chleba. Żadne rarytasy, jednak tym wygłoniałym i wykończonym osobom wszystko smakowało jak najsmaczniejsze jedzenie na świecie. Każdy powoli szykował się do spania. Pole namiotowe było zaopatrzone w dwie latryny i jeden prowizoryczny prysznic z zimną wodą. Także kolejka do 'łazienki' była ogromna! Ale oczywiste było to, że dziewczyny miały pierwszeństwo, co niezbyt podobało się chłopcom, ale co zrobić? Nikt ich o zdanie nie pytał.
Po ponad dwóch godzinach wszyscy byli umyci i gotowi do spania. Z tego względu, że każdy był wykończony pierwszym dniem, nie organizowali żadnego ogniska tylko od razu położyli się spać ze świadomością, że następnego dnia przepłyną około 18 km. Nic dziwnego, że niektórzy mieli koszmary tej nocy.
* * * * *
-Jak myślicie ile już przepłynęliśmy? - spytała Raini patrząc na swoich towarzyszy płynących tuż obok niej.
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że ponad połowę, bo umieram - wyznała Maia i przestała na chwilę wiosłować.
-Uśmiech! - powiedziała głośno Spencer i w tym samym momencie zrobiła wszystkim zdjęcie. Dziewczyna spojrzała na fotogranię i lekko się skrzywiła - Nie jestem pewna czy wiecie co to znaczy 'uśmiech' - oznajmiła i spojrzała na przyjaciół - Macie miny jakbyście mieli zatwardzenie.
-Dzięki - uśmiechnął się sztucznie Ross.
-Nie żartuje, wyszliście niesamowicie okropnie - uznała rudowłosa robiąc kolejne zdjęcia.
-A ty kiedyś będziesz wiosłować? Bo jak patrze na mojego brata to mam wrażenie, że ducha zaraz wyzionie - stwierdził Ryland i wszyscy spojrzeli na Rikera, który naprawdę wyglądał tak jak to opisał najmłodszy.
-Poradzisz sobie, prawda? - Spence spytała się i odwróciła w stronę blondyna oraz poklepała go po udzie.
-A mam wybór? - spytał i otarł pot z czoła. Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko i pokiwała przecząco głową.
-Nie.
-Tak myślałem.
-Ej, co powiecie by włączyć jakąś muzykę? - spytał Ell.
-To nie jest głupi pomysł - stwierdziła Laura.
-A co jeśli telefon wpadnie ci do wody? - spytała przyjaciela Rydel, a chłopak zamilkł. Wtedy będzie mu smutno.
-To możemy sami coś zaśpiewać - powiedział Calum.
-Nie widzę przeszkód - powiedział Rocky.
-To jedziemy z tym koksem! - zawołał Ratliff i zaczął wystukiwać palcami rytm o kajak. Wszyscy wsłuchiwali się w początek, który grał brunet i po chwili Riker zaczął śpiewać:
-I see this life
Like a swinging vine
Swing my heart across the line
In my face is flashing signs
Seek it out and ya shall find
Old but I'm not that old
Young but I'm not that bold
And I don't think the world is sold
I'm just doing what we're told

Potem zaczął Ross:
-I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive

I potem już wszyscy się dołączyli śpiewając refrem znanej im z radia piosenki:
-Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars

Wszyscy z uśmiechem na ustach śpiewali dalej piosenkę, jednak jedna osoba nie wydobyła z siebie ani jednego słowa. Była to Laura, która powoli wiosłowała. Milczenie przyjaciółki nie zauważyło wiele osób, bo byli za bardzo zajęci śpiewaniem i cieszeniem się wyprawą. Jednak Ross wpatrywał się w brunetkę przez chwilę zastanawiając się dlaczego ona nie udzielała się jak inni. Zastanawiał się czy przypadkiem nie powiedział czegoś co ją uraziło. Jednak po chwili stwierdził, że dziewczyna po prostu chce mieć trochę spokoju i czasu do przemyślenia paru rzeczy.
W rytmie muzyki nastolatkowie i oddaleni od nich kilkanaście metrów Van, Tom, Jenny i Peter, płynęli dalej kierując się do kolejnego miejsca namiotowego, gdzie mieli spędzić resztę dnia.
* * * * *
-To teraz rozkładamy namioty? - spytała Maia, a Jenny kiwnęła głową. Cała ekipa właśnie dotarła do swojego celu. Znajdowali się w lesie, gdzie królowały komary.
-Tak, bo zanim je rozłożymy to i tak się ściemni - zauważyła kobieta.
-To namiotujemy!!! - krzyknął Ell wraz z Rockym i pobiegli do kajaków, aby wyciągnąć wszystkie namioty. Pomińmy fakt, że takie słowo jak 'namiotować' nie istnieje...
-To może niech chłopcy rozłożą namioty, a my przygotujemy wszystko na ognisko? - zaproponowała Rydel,  wszyscy kiwnęli głowami.
-Dobra. To za jakieś 15-20 minut do was dołączymy - powiedział Josh będąc pewien, że tyle czasu zajmie im przygotowywanie miejsc do spania.
Chłopcy wraz z Peterem i Tomem zaczęli rozkładać namioty, a dziewczyny przygotowywać jedzenie i zbierać drewno na ognisko. Wszystko szło w miarę szybko. Po ponad 20 minutach płeć piękna przygotowała wszystko to co miała zaplanowane. Natomiast 'mężczyźni' nadal zmagali się ze swoim zadaniem. Peter wraz z Tomem dobrze sobie radzili, ale Riker, Josh, Ross, Ryland i Calum wręcz plątali się z materiałem i patykami od namiotów. Dziewczyny podeszły do nich z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
-20 minut, co? - spytała zaczepnie Spencer.
-Nie dasz nam pokoju, co? - spytał Ross patrząc na nią. Blondyn wiedział, że rudowłosa musi się nacieszyć ich wstydem i dobić ich męskość.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i odpowiedziała ucieszona:
-Nie.
-To będziecie się tak na nas patrzeć i śmiać, zamiast nam pomóc? - spytał Calum, a dziewczyny spojrzały się po sobie.
-Tak - odpowiedziały równocześnie.
-My już skończyłyśmy swoją robotę - przypomniała Van.
-A tak w ogóle, gdzie są Ell i Rocky? - spytała Laura rozglądając się w około.
-Nie wiem - Riker wzruszył ramionami.
-W sumie dobrze, że ich tu nie ma, bo tylko nam przeszkadzali w rozkładaniu - poinformował Peter.
-Wiecie, że te namioty są łatwopalne? - krzyknął nagle Ellington biegnąc z Rockym w stronę reszty zgromadzonych. Wszyscy spojrzeli się na nich.
-Że co? - spytał zdziwiony Josh. Każdy modlił się w duchu, by ich obawy się nie spełniły...
-Chcieliśmy sprawdzić jak szybko płoną namioty - Rocky wyszczerzył zęby.
-I powiem wam, że jakoś trudne to nie było - dodał Ratliff, a inni wytrzeszczyli swoje oczy.
-CO?! - krzyknęli.
-Mieliście tylko pójść po reszte namiotów! - zaczął oszołomiony ich głupotą Ryland - Powtórzę, mieliście PÓJŚĆ, a nie SPALIĆ!
-Co wy macie w tych głowach? - spytała zdziwiona Jenny. Jeszcze chwila, a znowu będzie musiała wziąć tabletki na uspokojenie.
-Wątpie, aby coś tam mieli w środku - stwierdziła Raini.
-Czekaj, czekaj. Jakie namioty spaliliście? - spytała trzeźwo Vanessa.
-Tylko dwa - powiedział Ell 'na chillu' i machnął ręką.
-JAKIE? - spytała groźnie Rydel, a brunet lekko się wystraszył jej wrogości.
-Nie wiem dokładnie, ale chyba Laury i Spencer oraz Rossa i Josha - wyznał Ratliff, a wspomniana czwórka spojrzała na niego i jego przyjaciela z mordem w oczach.
-CO?! -  wrzasnęli. Rocky i Ellington od razu unieśli ręce w geście samoobrony.
-Zanim cokolwiek zrobicie ustalmy zasady. Bez gryzienia, bez bicia, bez rzucania się na siebie i bez wydrapywania oczu - powiedział Rocky, a ostatnie słowa skierował bezpośrednio do Laury.
-Jak mogliście je spalić? - wycedziła przez zęby Spencer. Miała przerażający wzrok. Oni powinni zacząć uciekać.
-Powinniście nam podziękować - poinformował ich pewnie Ell.
-Niby za co kretynie? - Ross zacisnął dłonie w pięści.
-Za uratowanie życia! Dzięki nam nie spalicie się żywcem, jeśli namiot stanie w płomieniach.
-A zanim cokolwiek podpaliliście nie mogliście pomyśleć? Dlaczego nie spaliliście swoich namiotów? - spytał zdenerwowany Josh.
-Głupi jesteś? Wtedy nie mielibyśmy gdzie spać - oznajmił Rocky, a wszyscy spojrzeli się na niego wymownie. Brunet na początku uniósł pytająco brwi, ale po chwili zaczął łapać o co chodzi - Aaa... To w sumie teraz wy nie macie gdzie spać.
-No brawo - zakpiła z niego Laura.
-Dobra, dobra. To w takim razie będziecie musieli się do kogoś dołączyć - podsumowała Van.
-No, ale jak? Ledwo co sami mieścimy się w tych namiotach - zauważył Calum.
-Damy radę - zapewnił Peter.
-Mogę się do was wcisnąć? - Spencer spytała Raini, Maię i Rydel, które spały w jednym namiocie.
-Jasne - odpowiedziały.
-To ja wbijam do was - powiedział Josh patrząc na Rikera, Rylanda i Caluma.
-Śmiało - odpowiedział najstarszy.
-A ja to niby gdzie będę spać? - spytał oburzony Ross.
-A ja? - dodała Laura. Wszyscy spojrzeli się na nich nie wiedząc co powiedzieć.
-Znalazłem jeden namiot dwuosobowy - powiadomił nagle Peter.
-Świetnie. Wezme go - powiedziała Laura ucieszona, że będzie miała gdzie spać.
-No chyba nie. Ja go biore - oznajmił Ross. Jego spojrzenie i brunetki się spotkało. To było groźne spojrzenie.
-Ty chyba żartujesz.
-Nie, mówię całkowicie poważnie - odpowiedział blondyn.
-Poczekajcie, a nie łatwiej będzie jak te dwie noce przenocujecie w jednym namiocie? - spytała Rydel, a oni spojrzeli na nią z politowaniem.
-Słaby żart - stwierdził Ross.
-Serio mówię. I tak nie ma dla was gdzie indziej miejsca, więc to chyba oczywiste, że razem będziecie spać.
-Ja z nim spać nie będę!
-Ani ja z nią!
-Ross, a wolisz spać wraz z Ellem i Rockym? - spytał Riker unosząc wysoko brwi. Blondyn zastanowił się chwilę zjeżdżając wspomnianą dwójkę wzrokiem.
-Tych głupków to nawet na oczy nie chce dziś widzieć - stwierdził po chwili.
-No to ustalone. Już się ściemnia, chodźcie zrobić ognisko i kolację - zarządził Tom i wszyscy ruszyli za nim. Laura i Ross stali przez chwilę i patrzyli się na siebie. Po chwili westchnęli zrezygnowani i poszli za resztą.
* * * * * *
Wszyscy siedzieli przy ognisku ocieplając ich ręce i ciała. Mimo że wszyscy byli ubrani w grube bluzy, to i tak zimne powietrze i wiatr dawało im w kość. Zjedli przed chwilą kiełbaski i chleb opiekane w ognisku. Wszyscy siedzieli w okręgu na jakiś pniach, z których zrobili prowizoryczne ławeczki. Teraz robili s'mores i zajadali się nimi. To najlepsze co można zjeść na takim biwaku. Ciepła pianka roztapiająca kostkę czekolady obłożona dwoma herbatnikiami. PYCHA (Polecam, to jest przepyszne! - od aut. :D). Rozmawiali, śmiali się i żartowali przez cały czas, a w tle było słychać ciche śmiechy dzieci, które przypłynęły trzy godziny po nich. Tak się złożyło, że dwie ekipy spotkały się na jednym polu namiotowym znajdującym się w przerzedzonym lesie. Może to i dobrze. Może będzie weselej z tymi dziećmi.
-Opowiadamy jakieś straszne historie? - spytał podekscytowany Rocky.
-Na to jeszcze jest za wcześnie - stwierdziła Rydel.
-A co? Boisz się zsikać ze strachu? - podpyszczał ją brat.
-Nie, to nie ja jestem od tego specjalnistą, prawda Rocky? - spytała uśmiechając się chytrze. Wspomniany brunet zamilkł i zarumienił się. To prawda, czasem zdarzało mu się popuścić, gdy był mały i bardzo się bał.
-To co? Gramy w skojarzenia? - zaproponowała Raini.
-Za proste! - stwierdził Ryland.
-Wiem - powiedziała Spencer i uśmiechnęła się szeroko - Co powiecie na kalambury?
Cisza. Każdy rozmyślał nad propozycją, ale niedługo, bo wszystkim się to spodobało.
-No jasne! - powiedział Calum.
-To jak się dzielimy na drużyny? - spytał się Josh, a Spencer przejęła dowodzenie.
-Podzielimy się na cztery drużyny czteroosobowe. Vanessa, Tom, Jenny i Peter będą razem. Rydel, Calum, Raini i Ellington. Ryland, Riker, Maia i Rocky. No i ja z Joshem, Rossem i Laurą - postanowiła.
-Nie! Ja chcę być z Rockym! - Ratliff zapiszczał jak mały chłopczyk.
-Żebyście znowu coś podpalili? Nie ma mowy! - powiedział stanowczo Ross i potem nie było już dalszych zażaleń.
Przygotowania trwały pare minut. Potem wszyscy zaczęli grać w tą nieprzewidywalną grę. Krzyczeli, pokazywali i zapisywali punkty. Jedna runda. Druga runda. Kolej na Laurę.
-Masz minutę, musimy zgadnąć pięć haseł. Skup się i pokazuj, dasz radę - mówiła Spencer jako kapitan drużyny. Co jak co, ale ona zawsze bardzo angażuje się w takie gry zespołowe. Dziewczyna lubi wygrywać. Brunetka kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko.
-No jasne - powiedziała i stanęła na środku czekając na znak, który miał jej pokaże, że już odliczają jej czas.
-Start! - krzyknął Riker, kapitan drugiej drużyny.
Pierwsza kartka. Pierwsze hasło. Michael Jackson. Laura spojrzała się na swoją grupę, złapała się jedną ręką udając,że trzyma kapelusz, i zrobiła słynny Moon Walk.
-Michael Jackson! - krzyknął Rocky.
-Tak! - odkrzyknęła i chwyciła kolejną kartkę.
Newton. Serio? To są chyba jakieś żarty. Podbiegła szybko do jakiegoś drzewa i udała, że jakieś jabłko z niego spada.
-Niedaleko pada jabłko od jabłoni? - spytała zdezorientowana Spencer. Marano pokiwała przecząco głową i powtórzyła ruch.
-Newton? - spytała Ross.
-Tak!
Kolejne hasło. Kapitan Nemo. Pokazała książke i zrobiła z ust rybę.
-Yyy... Jakiś romans? Francuski pocałunek? - spytał nagle Rocky. Laur obdarzyła go pobłażliwym spojrzeniem.
-Książka i ryba? - myślała na głos Spencer.
-Kapitan Nemo? - zgadywał Ross. Kiwnęła szybko glową i chwciła kolejną kartkę.
-Pół minuty - powiedział Tom, który pilnował czasu.
Kopciuszek. Easy! Przeszła dwa kroki i zgubila po drodze buta. Udała, że chce po niego wrócić, ale nie może, bo musi uciekać.
-Kopciuszek! - krzyknęła Spencer.
-Tak tak! - Lau odkrzyknęła ucieszona.  Cóż za emocje... Normalnie taki stres i podekscytowanie. Najlepsza gra świata.
Zespół Abba. No i teraz zagięło brunetkę. Jak to pokazać?
-Dawaj Laura! - zachęcał ją Josh. Pokazała jeden palec u ręki.
-Jedno słowo - zgadywał Ross.
4 palce.
-Cztery litery... - domyślił się Rocky.
Udaje, że śpiewa i tańczy w taki sposób jak ten zespół to robił.
-Bee Gees? - spytała Spence.
-Nie - odpowiedziała.
-Beatles? - próbował Josh. Kiwnęła przecząco głową.
-10 sekund - poinformował Tom.
-No dalej! Pokaż coś jeszcze! - krzyknął Ross.
Brunetka starała się pokazać jeszcze coś, ale jej nie wychodziło.
-The Rolling Stones?
-Coldplay?
-Czas stop! - krzyknął Tom, a Laura westchnęła zrezygnowana.
-Co to było? - spytał Josh.
-Abba.
-Serio? - Spence wypuściła powietrze z płuc.
-To nie mogłaś zaśpiewać? Przecież jest dozwolone wydobycie z siebie dźwięku  przy jednym haśle - przypomniał brunetce Ross.
-Wiem, ale nie mogłam - powiedziała wzruszając ramionami.
-Nie mogłaś czy nie chciałaś? - spytał, a ona stanęła przed nim.
-To i to. Zadowolony? - spytała lekko zirytowana.
-Czemu ty w ogóle nie śpiewasz? Jak masz podejść do pianina to się musisz przygotować do tego psychicznie. O co ci chodzi?
-Nie powinno cię to obchodzić...
-Dzisiaj też nie śpiewałaś z nami. Nigdy nie śpiewasz. Boisz się czegoś? Boisz się, że jak zaczniesz śpiewać to kogoś wystraszysz? Że ktoś od ciebie ucieknie? - spytał, a ją zatkało. Poczuła jak jej serce zaczyna powoli pękać - A może już ktoś od ciebie uciekł, co? Nie mógł przy tobie wytrzymać i przy twoim głosie - powiedział, a Lau zacisnęła mocno usta. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Blondyn to zauważył.
-Nigdy więcej tak do mnie nie mów - wycedziła i pchnęła go mocno odchodząc od ogniska.
Szła szybko, aby jak najszybciej oddalić się od ludzi. Nawet nie zauważyła kiedy Vanessa do niej podbiegła.
-Lau posłuchaj...
-Van przestań! - przerwała jej i spojrzała w jej oczy - Nie chce rozmawiać.
-Ale Lau, on nie wiedział co mówi...
-Nie obchodzi mnie to. Nie chce z tobą rozmawiać. Nie chce z nikim rozmawiać - powiedziała stanowczo i odeszła.
Po chwili usłyszała jak Van rozmawia z Rossem. Usłyszała jakieś ciche ich głosy.
-Ona nie chce rozmawiać.
-To ja pójdę.
-Ty już i tak już wystarczająco nabroiłeś - wyznała Vanessa.
-To daj mi okazję to naprawić - powiedział blondyn. Kobieta wpatrywała się w niego przez chwilę, ale kiwnęła twierdząco głową i chłopak poszedł szukać Laure.
Dziewczyna podeszła do wody i weszła na pomost. Usiadła na jego skraju, a łzy powoli zaczęły spływać po jej policzkach. Blondyn nie wiedział jak jego słowa ją zraniły. Nie wiedział jaką miały moc. Patrzyła na ciemną taflę wody i zastanawiała się nad ucieczką. Nie miała ochoty z nikim teraz przebywać. Chciałam pobyć sama. Objęła rękoma kolana i wtuliła się w nie. Siedziała tak chwilę w ciszy wpatrując się w wode.
Po chwili usłyszała, że ktoś idzie po pomoście w jej stronę. Nagle ta osoba usiadła obok niej. Dziewczyna ani drgnęła.
-Laura przepraszam cię... - zaczął Ross szczerze - Moje słowa były bez znaczenia, nie chciałem cię zranić.
-Może nie chciałeś, ale to zrobiłeś - brunetka powiedziała wciągając nos.
-Ja wiem...
-Nie, nie wiesz! Nic o mnie nie wiesz! - podniosła głos i spojrzała na niego. Patrzyła się na niego i westchnęła zrezygnowana - Nieważne...
-Właśnie ważne. Laura powiedz mi o co chodzi. Co się dzieje? - spytał troskliwie. Chłopak miał dobre zamiary, nie chciał się z niej śmiać czy obrażać. Chciał jej pomóc i dać jej możliwość wygadania się. Brunetka wpatrywała się w niego przez chwilę uważnie analizując jego zamiary. Po chwili odwróciła z niego wzrok i zaczęła wpatrywać się w punkt na wodzie daleko przed nią.
-To się wydarzyło ponad dwa lata temu albo już trzy - zaczęła cicho - Moja mama i tata przez długi czas nie mogli znaleźć wspólnego języka. Próbowali nawet chodzić na terapię małżeńską, ale i to nie dawało żadnych efektów. Pewnego dnia rodzice oświadczyli nam, że się rozwodzą. Na początku pomyślałam, że żartują, ale oni mówili poważnie - mówiła coraz głośniej i pewniej. W jej sercu powoli odżywało to wspomnienie - Ojciec się wyprowadził do swojego przyjaciela, a my mieszkaliśmy z mamą. Nie mogłam  uwierzyć w to co się działo, ale wraz z Vanessą starałyśmy być silne i tego tak nie okazywać, bo wiedziałyśmy, że musimy być silne dla Jonah. Poza tym wiedzieliśmy, że to, iż oni się rozwodzą nie oznacza, że ojciec się od nas oddali i, że na nasze relacje bardzo źle nie wpłynie... Rodzice byli w trakcie rozwodu, a w tym czasie Van wzięła ślub z Tomem - dziewczyna uśmiechnęła się lekko na tamto wspomnienie, jednak ono zniknęło tak szybko jak się pojawiło - Jednak, gdy oni wrócili ze swojego miesiąca miodowego, ojciec postanowił nam coś wyjawić. Powiedział nam, że się wyprowadza do innego stanu. Ze swoją narzeczoną - podkreśliła i spojrzała się na Rossa ze łzami w oczach - Rozumiesz to? Nawet się do końca nie rozwiódł, a już się wyprowadza z jakąś kobietą chcąc zacząć dzielić z nią swoje życie! Nie mogłam tego zrozumieć, bo przecież dopiero od ponad dwóch miesięcy się rozwodzili. I potem wszystko zrozumiałam. On musiał ją wcześniej poznać. Musiał zdradzić moją mamę - powiedziała przez łzy - Rozmawiałam z nią o tym i powiedziała mi, że poznał ją już jakiś czas temu i się w niej zakochał. Powiedziała, że jej nie zdradził. Wierzę mojej mamie, jednak zakochanie się w innej kobiecie, gdy jest się żonatym, dla mnie i tak jest zdradą. To, że nie układało im się w małżeństwie to nie był żaden powód. On powinien walczyć o ich związek, ale łatwiej mu było zacząć nowy... - wyznała i wciągnęła głęboko powietrze - I wyjechał. Do innego stanu, tuż po finalizacji rozwodu. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę wszystko rozwalić, połamać, podrzeć. Po prostu zniszczyć. Jednak nie mogłam. Musiałam być silna dla Jonah i wspierać go w tym czasie, bo on miał niecałe dziewięć lat... - powiedziała i otarła swoje łzy z policzków - A najgorsze, że jakieś trzy miesiące po wyjeździe ojca, Vanessa powiedziała, że wraz z Tomem muszą wyprowadzić się do Los Angeles. Wtedy poczułam, że mój świat się zawala. Najpierw ojciec, a potem moja siostra i najlepsza przyjaciółka w jednym. Byłam na nią taka zła, że wyjeżdża i nas zostawia, że nie rozmawiałam z nią do wyjazdu i długo po nim. Wiedziałam, że wyprowadzali się, bo tata Toma chorował na raka i już praktycznie opuszczał ten świat. Byłam świadoma, że Tom musiał przejąć rodzinną firmę i zająć się studiem, ale byłam okropnie zła, że wyjeżdżają akurat teraz. Po tym wszystkim co się wydarzyło. Nie mogłam uwierzyć, że trace ich powoli, że trace wszystkich, których kocham - mówiła przez płacz. Laura ledwo łapała oddech przy napadach płaczu - Gdy wyjechali, poczułam się samotna i wybrakowana. Zawsze w takich momentach pomagała mi muzyka, bo ona była ze mną od zawsze. Śpiewać i grać na pianinie nauczył mnie ojciec. I przez moją złość i gniew na niego nie mogłam już spojrzeć na pianino. Miałam ochotę je rozwalić, wiesz? Po prostu wziąć kij i go zniszczyć! - podniosła głos i zaczęła się trząść z płaczu - Dlatego nie śpiewam! Nie chce mieć z nim nic związanego! NIC! Dlatego wyrzuciłam swoje pianino na śmietnik i przestałam chodzić na lekcje śpiewu. I dlatego nie chciałam startować do tej roli w serialu, ale mnie podpuściłeś i nie miałam wyboru. Jednak to nie zmienia faktu, że tego nie chciałam! To przypomina mi ojca, a ja nie chcę o nim pamiętać, ani go znać! Chcę, żeby zniknął! Chcę, żeby to wszystko inaczej się potoczyło... - wyszeptała i zaczęła przeraźliwie płakać. Wszystkie bóle i żale, które trzymała w sobie od tak długiego czasu, w końcu je z siebie wyrzuciła. Dlatego popadła w chisteryczny płacz. Ross widząc ją przysunął się do niej bliżej i objął ją lekko ramieniem. Obawiał się, że dziewczyna go odrzuci, ale ona za to wtuliła się w niego nadal płacząc. Blondyn zaczął głaskać ją po głowie, by powoli się uspokoiła. Siedzieli tak przez jakiś czas, ale Laura w końcu wstała i otarła łzy z policzka.
-Przepraszam, nie chciałam tak wybuchnął płacze...
-Nie masz za co przepraszać - przerwał jej, a ona uśmiechnęła się do niego lekko.
-Dziękuje.
-Nie ma za co - blondyn odwzajemnił jej gest. Diewczyna westchnęła cicho.
-Ale wiesz... Wolałabym, gdyby...
-Ta rozmowa pozostała między nami? - dokończył za nią, a ona kiwnęła głową - Oczywiście.
-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam.
-To ja przepraszam. Przepraszam za moje słowa i za to, że jestem takim idiotą w stosunku do ciebie - zaczął i spojrzał się na nią - Nie chce mieć z tobą sojuszu. Chce mieć z tobą po prostu normalne relacje. Nie chce ci dogryzać i dokuczać. Nie chce ciebie ranić moimi słowami... Chciałbym zacząć od początku - powiedział szczerze wpatrując się w oczy brunetki. Ona przez chwilę milczała, ale po chwili kiwnęła głową.
-Też chce zacząć od początku - powiedziała. Blondyn uśmiechnął się szeroko i podał jej dłoń.
-Ross Lynch.
Brunetka spojrzała się na jego dłoń i zaśmiała.
-Laura Marano - uścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się do niego. Chłopak puścił jej dłoń i jednym ruchem wepchnął ją do wody. Brunetka krzyknęła i zanurzyła się w rzece. Po chwili wynurzyła się i spotkała oszołomiona na blondyna.
-Co ty robisz?!
-Pamiętasz jak poznałaś moich braci? - spytał Ross wstając i oddalając się pare kroków od krawędzi pomostu.
-Taaak - powiedziała zdezorientowana szczękając zębami. Woda była lodowata.
-No i co oni zrobili?
-Wrzucili mnie do basenu.
-A widzisz - powiedział tłumacząc jej czemu wepchnął ją do rzeki - Ja nadrabiam zaległości - oznajmił, podbiegł szybko i wskoczył na bombę do wody. Po paru sekundach się wynurzył, a Laura zaczęła go chlapać wodą - Co ty robisz? - spytał zdziwiony.
-Nadrabiam zaległości! - krzyknęła rozbawiona.
No i obydwoje zaczęli ze sobą walczyć, jednak to już nie była walka na noże. To było coś innego. Mieli inne intencje i nastawienie. Ich walki będą wyglądać inaczej. O ile w ogóle będą ze sobą walczyć.

----------------
Siemka! :D
Po pierwsze chciałam wam baaardzo podziękować, że wzięliście udział w konkursie dotyczącego tego rozdziału! Napisało do mnie w sumie siedem osób. Bardo dziękuję :3 Ale pomysły urzyłam tylko od trzech:
-Weronika Fila
-Lusia
-Misia Pysia
Nie są one dokładnie przedstawione jak dziewczyny mi wysłały, bo musiałam to wszystko jakoś zgrabnie połączyć. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :P
Co do reszty dziewczyn - wasze pomysły były równie dobre! Tylko musiałam wybrać te, które będą pasować i się jakoś komponować. Julka R. normalnie się uśmiałam jak czytałam to twoje :P Austy Lynch - masz talent! Vici - dzięki za propozycję, jak będę potrzebować pomocy to się zgłoszę xd No i Wiktoria Olczak - ciekawe, ale po terminie :(
WSZYSTKIM DZIĘKUJE <3
Nagrody - jakoś się dogadamy, hmm? :D

Jeżeli chodzi o ostatnią scenę to jest ona w 100% MOJA :D Więc mam nadzieję, że wam się spodobała.
Piszcie swoje opinie! Może jakoś obdarzycie mnie dużą ilością komentarzy skoro ja was obdarzyłam MEGA długim rozdziałem? :3
Całuję! :*

http://youtube.com/watch?v=aNzCDt2eidg

czwartek, 20 marca 2014

Ważne

Chciałam powiadomić was na temat tego małego konkursiku do rozdziału. Ponieważ chce, żebyście coś tam napisali to daje wam czas do północy. Dlaczego? Bo chce już napisać do końca ten rozdział i wstawić go jak najszybciej, czyli jutro. Także, jeśli są jacyś zainteresowani to proszę piszcie. Macie na to jeszcze pare godzin!
Mam nadzieję, że ktoś tam coś jeszcze napisze xd
Całuję! :*

wtorek, 18 marca 2014

Konkurs :3

Niedawno pisałam o tym, że w przyszłości zrobię jakiś konkurs to pomyślałam, że mogłabym teraz coś zorganizować :P

Po pierwsze:
To jest na temat bloga (dokładniej ostatniego rozdziału). Pomyślałam, że ci co chcą mogą wysłać mi na MAILA swoją wersję wyprawy na kajaki xd Mam tu na myśli, że napiszecie jakąś sytuacje albo coś co by mogło się zdarzyć. Wiem, że większość chce już Raury (ja też :D) także możecie pisać jakieś sytuacje między nimi. Wszystko jest dozwolone oprócz pocałunku! Bo jeśli ktoś opisze pocałunek to tego na 100% nie wstawie do następnego rozdziału, bo mam już pomysł jak będzie wyglądać ich pocałunek (Tak, tak. Będzie Raura, dobrze mnie znacie xd). Także podsumowując: Chodzi o to, żebyście wysłali mi jakąś sytuacje, która ma się wydarzyć na kajakach, a ja wybiorę najciekawsze i wstawię do następnego rozdziału. Dobra? Ale pamiętajcie - piszcie na MAILA, z komentarzy się nie liczy!
Najlepiej piszcie szybko, to od was zależy kiedy będzie next :P

Po drugie:
Ostatnio jest jakaś moda na pisanie One Shot'ów. Widziałam to już na wielu blogach i pomyślałam 'Czemu nie zrobić tego też u mnie'? Zrobię to, bo uważam, że jest to coś cudownego dla wszystkich. Dla was - bo się rozwijacie, dzielicie się swoim talentem - no i dla mnie - bo mogę podziwiać wasz zapał i wasz talent :3
Także temat one shota jest dowolny, więc po prostu piszcie co chcecie :D
Ale też piszcie tylko na MAILA!!!
Czas trwanja tego konkursu? Hmmm... Może tydzień? Jeszcze nie wiem, zawiadomie was później.

Dla przypomnienia mój mail:
inimitable0922@gmail.com

NAGRODY:
·Za napisanie sytuacji do rozdziału -jeszcze pomyśle. Może promocja bloga?
·Za one shota:
1 miejsce -promocja bloga przez 5 rozdziałów i mogę coś napisać specjalnego dla tej osoby xd
2 miejsce -promocja bloga przez 2 rozdziały i 4 dedyki
3 miejsce -3 dedyki.
No do tego każdy kto zajmie jakieś miejsce dostanie coś specjalnego ode mnie xd (Nad tymi nagrodami się jeszcze zastanawiam, możecie zaproponować jakie mogą być inne, bo ja się na tym totalnie nie znam xd)

Mam nadzieję, że ktoś weźmie udział xd
Całuję! :*

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 27 'As long as I'm standing, I'll be closer, Cause it ain't over, 'til it's over'

*Następny dzień - sobota*
*Narrator*
Rankiem w domu Marano było naprawdę cicho. Wszyscy smacznie spali po wczorajszych atrakcjach. Dziewczyny wróciły koło pierwszej (na szczęście w drodze powrotnej w bagażniku jechali Rocky i Ratliff), a Vanessa wraz z Tomem godzinę później od nastolatek.
Słońce świeciło, a ptaki ćwierkały. Idealny poranek. Pierwszy z łóżka wstał Tom próbując nie zbudzić swojej żony. Zszedł na dół do kuchni i zabrał się za robienie śniadania dla siebie i ukochanej. Zaparzył kawę, włożył tosty do tostera, nałożył do jednej miseczki trochę dżemu, a do drugiej odrobinę masła. Z lodówki wyjął dwa jogurty z płatkami czekoladowymi, jajka oraz boczek. Mężczyzna zrobił jajecznicę na boczku ze szczypiorkiem, wlał kawę do dwóch kubków oraz opiekł kilka tostów. Gorący napój oraz to całe jedzenie włożył na tacę, a udekorował to jednym kwiatkiem, który wyjął z jakiegoś wazonu, gdzie znajdował się bukiet białych róż. Zadowolony zaniósł śniadanie na górę i po cichu wszedł do sypialni. Ujrzał w łożku nadal śpiącą Vanesse i uśmiechnął się pod nosem.
-Kochanie... - wyszeptał siadając na łożku - Van... - powiedział dotykając delikatnie jej ramienia. Brunetka mruknęła cicho i przekręciła się na plecy.
-Hmm? - wymruczała z zamkniętymi oczami.
-Mam coś dla ciebie - powiedział. Zaciekawiona Vanessa otworzyła leniwie oczy i uśmiechnęła się lekko.
-Mmm... Zrobiłeś mi śniadanie do łóżka? - spytała ucieszona przeciągając się.
-Dla takiej ślicznotki musiałem zrobić - wyszeptał i pocałował ją czule w usta. Kobieta odwzajemniła pocałunek, jednak przerwała go po chwili.
-To co mi tam przygotowałeś? - spytała i spojrzała na tacę ucieszona. Tom tylko uśmiechnął się pod nosem.
-Tosty, jajecznicę, jogurt oraz kawę.
-Ty wiesz czym podbić moje serce - wyznała, cmoknęła mężczyznę w usta i chwyciła jednego tosta smarując go masłem oraz dżemem.
-Smacznego - powiedział Tom całując żonę w policzek.
-Smacznego - rzekła Van zajadając się tostem.
-Jak się spało?
-Cudownie. Dziękuję za wczorajszy wieczór - powiedziała, a brunet zaczął jeść jajecznicę.
-Nie ma za co, bardzo się cieszę, że dostałaś tę rolę.
-Ja również. Już się nie mogę doczekać - powiedziała podniecona.
-A co ze studiami? - spytał troskliwie, a Van westchnęła.
-Poradzę sobie. Został mi tylko rok i praktyki do wyrobienia.
-No właśnie... Dasz radę? - spytał, a dziewczyna spojrzała na niego.
-A myślisz, że dam sobie radę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Jasne, że tak. Zorganizujesz swój czas i zawsze będziesz mogła na mnie liczyć - powiedział szczerze, a Van kiwnęła głową.
-W takim razie wiedz, że dam radę. Wierzę w siebie i w swoje możliwości, a twoja wiara i wparcie tylko dodawają mi siły - wyznała, a mężczyzna się uśmiechnął.
-Dobre nastawienie, kochanie - rzekł i zaczęli ponownie jeść śniadanie.
Jedli w przyjemnej ciszy rozkoszując się tą chwilą i swoim towarzystwem. W powietrzu było czuć zapach kawy pomieszany z jajecznicą. Idealne połączenie w sobotnie poranki. Małżeństwo było pogrążone w swoich myślach. Zatracali się w swoim świecie, gdzie na spokojnie mogli coś przemyśleć, zaplanować czy rozważyć.
-Van... - zaczął mężczyzna dopijając kawę.
-Hmm... - wymruczała jedząc jogurt.
-Pamiętasz ten wywiad Laury i Rossa?
-Oczywiście, świetnie wyszli - stwierdziła.
-No tak, ale pamiętasz jak nagle wybuchli? Prawie się tam na siebie nie rzucili - przypomniał Tom, a brunetka kiwnęła głową.
-Ale uratowali sytuację - zauważyła i spojrzała na męża - Co jest? Czemu pytasz?
Mężczyzna przez chwilę milczał.
-Ponieważ wpadłem na pewien pomysł - powiedział w końcu, a Van popatrzyła na niego uważniej.
-Na jaki?
-Moim zdaniem Laura i Ross mieli szczęście, że się tak wtedy wybronili. Jednak, gdy coś takiego się powtórzy, mogą nie mieć tyle szczęścia... - urwał.
-Dlatego...?
-Dlatego pomyślałem, że powinniśmy zrobić taki integracyjny wyjazd dla ekipy serialu A&A, aby mogli się ze sobą jakoś zżyć. Coś podobnego jak zrobiliście z obsadą z 'Switched at birth', pamiętasz?
-Oczywiście, ale zamierzasz ich wysłać na Florydę? - spytała zdziwiona przypominając sobie własny wyjazd z ludźmi z serialu.
-Nie, myślałem o kajakach - powiedział, a Van uniosła brwi do góry.
-O kajakach?
-Tak. Wycieczka na trzy lub cztery dni. Biwak, namioty, ognisko i tego typu sprawy - wytłumaczył, a brunetka nic nie odpowiedziała. Milczała przez jakiś czas - Nie podoba ci się pomysł?
-Nie, nie. Myślę, że to cudowny pomysł. Wtedy moglibyśmy wpakować Lau oraz Rossa do tego samego kajaku i kazać im współpracować - zauważyła.
-I wtedy byliby skazani tylko na siebie.
-To dobry pomysł, skarbie - stwierdziła szczerze.
-Ale zastanawiam się czy Lau dobrze to przyjmie i czy zgodzi się na ten wyjazd - wyznał zmartwiony Tom. Vanessa prychnęła, spojrzała się na niego z uśmiechem na twarzy i powiedziała pewnie:
-Daj spokój. Na pewno pomysł się jej spodoba.
* * * * *
-Nigdzie nie jadę! - powiedziała stanowczo.
-Laura... To tylko cztery dni - namawiała ją siostra z Tomem.
-Nie, nie. Mogę jechać z Raini i Calumem. Ale mam się wybrać na wczasy z Rossem? Taka walnięta nie jestem - oznajmiła i wstała z kanapy.
-Jedziemy jeszcze my - powiedział Tom wskazując na siebie i swoją żonę - Poza tym nie pytamy się ciebie o zdanie. Jedziesz i już. To wyjazd dla obsady serialu. Mają się stawić wszyscy.
-Ugh... Czyli, że jechalibyśmy w szóstkę? - spytała niechętnie brunetka.
-Jeszcze Jenny i Peter - powiadomił mężczyzna.
I nastała chwila ciszy. Nikt się nie odzywał, a w tym momencie Laura zastanawiała się jak się z tego wywinąć. Nagle do salonu weszła rudowłosa.
-Siemka, co to za posiedzenie? - spytała rozbawiona widząc resztę domowników zgromadzonych w pokoju.
-Pojadę, ale pod jednym warunkiem - powiedziała nagle Laura.
-Jakim? - spytała Van.
-Spencer jedzie ze mną.
-Zgoda. Idź się pakować - powiedział Tom.
Laura uśmiechnęła się i poszła do swojego pokoju się pakować, a Vanessa wraz z Tomem wyszli na taras. W pomieszczeniu została tylko Spencer, która stała na środku zdezorientowana.
-Gdzie ja niby jade? - spytała w przestrzeń.

*Następny dzień - niedziela*
-Kochanie wiesz, że walizki nie wpakujesz do kajaku? - spytał Tom widząc żonę wychodzącą z domu ze wspomnianym bagażem.
-Ale jak to? Przecież tam jest taki schowek na rzeczy - poinformowała zdziwiona.
-Dokładniej bagażnik rufowy - Laura poprawiła siostrę - I jest on w kształcie koła i uwierz mi, walizki przez ten otwór nie wciśniesz.
-To niby w co mam się wpakować? - spytała załamując ręce.
-Zaraz przyniosę ci torbę i się przepakujesz - westchnął Tom i zniknął we wnętrzu domu.
W tym samym momencie na podjazd wjechały dwa samochody. Laura zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, że z aut wysiadają nie tylko Ross, Raini i Calum, ale też Maia, Ratliff i reszta rodzeństwa Lynch.
-Co wy tutaj robicie? - młoda Marano spytała zdezorientowana widząc ten tłum.
-Jedziemy z wami na biwak! - krzyknęli równocześnie Ell i Rocky. Dziewczyna uniosła wysoko brwi.
-Serio?
-Tak! - krzyknęła podekscytowana Rydel.
-To świetnie! - Laura ucieszyła się szczerze i przytuliła mocno blondynkę.
-Już jestem gotowa. To kiedy rusza... - Spencer nagle ucięła, gdy zobaczyła wszystkich swoich przyjaciół - A co tu się dzieje?
-Jedziemy z wami na wycieczkę - powiedział Ryland z szerokim uśmiechem.
-Nie zostawilibyśmy ciebie, Caluma ani Raini samych z nimi. To zbyt niebezpieczne - powiedziała Maia patrząc wymownie na Laurę i Rossa. Spencer uśmiechnęła się szeroko i wskazała na swój bagaż.
-To, który z was mi pomoże? - spytała robiąc maślane oczka.
-Najstarszy! - powiedział Ross i popchnął Rikera w stronę rudowłosej. Blondyn rzucił groźne spojrzenie młodszemu bratu.
-Może być - Spence wzruszyła ramionami. Rik podszedł do dziewczyny i chwycił jej torbę - A nie wziąłeś ze sobą Chelsea?
-Kogo? - zmarszczył brwi.
-Swojej dziewczyny.
-Aaa. Nie, zerwaliśmy.
-A to nowość - prychnęła sarkastycznie.
-Była zbyt... delikatna - wytłumaczył i spojrzał na dziewczynę.
-No tak, na biwaku by sobie nie poradziła.
-Na pewno nie - powiedział i wziął jej torbę do bagażnika.
Nagle, nie wiadomo skąd, na podwórku zjawił się jakiś duży pies husky. Rydel od razu ukucnęła i zawołała zwierzaka, aby do niej podszedł, co zrobił natychmiastowo.
-Cześć psiaku, co ty tutaj robisz? - spytała głaszcząc czule psa po głowie.
-Co to za bestia?! - wrzasnęła Maia i schowała się za Rocky'm.
-Maia nie przesadzaj, to tylko husky... - zaczęła Delly.
-Ale on jest ogromny! Nie dotykaj go, bo może mieć wściekliznę! - powiedziała przerażona wychylając się zza pleców rozbawionego jej reakcją bruneta.
-Nie ma wścieklizny - zapewnił jakiś chłopak podchodząc do wszystkich - Bardzo przepraszam, że wbiegła na pański teren. Zerwała mi się smyczy - wytłumaczył jakiś brunet.
-Ha! Mówiłam, że jest niebezpieczny! - krzyknęła brunetka.
-Maia, ten pies jest cudowny - powiedziała blondynka nie patrząc w ogóle na właściciela psa.
-Wabi się Glimmer.
-Widzę, że masz tak samo cudowne imię - powiedziała do psa - Przepraszam, nie przywita... ooo... - wstała, spojrzała się na chłopaka i zamilkła.
-Panienka z basenu - zauważył brunet, a Delly spojrzała się niepewnie na dziewczyny, które teraz schowały się za chłopakami jak Maia, żeby udać, że ich tu nie ma.
-Hej - blondynka powiedziała nieśmiało.
-Dlaczego panienka z basenu? - spytał zdziwiony Ross - To wy się znacie?
-Tak jakby - oznajmiła jego siostra -Rydel - przedstawiła się chłopakowi.
-Liam - przywitał się.
-Ej stary. Jesteś eskimosem? - spytał Ell podchodząc do właściciela psa, który spojrzał na niego zdezorientowany.
-Co?
-A mieszkasz w iglo? - dodał Rocky czym jeszcze bardziej zdziwił Liam'a.
-Skąd te pytania?
-Przecież to husky, więc to chyba oczywiste, że jesteś eskimosem - stwierdził Ratliff, a wszyscy walnęli się dłonią w czoło.
-No nie do końca... - powiedział Liam.
-Chłopcy dajcie spokój - poprosiła Rydel i spojrzała na bruneta - Bardzo przepraszam za nich i za tamtą akcje. Musiałam to zrobić, miałam takie zadanie - wytłumaczyła, a chłopak uśmiechnął się pod nosem.
-Nie ma sprawy. Znalazłaś swojego Jamesa? - spytał, a blondynka uśmiechnęła się szczerze.
-Nie, nie mogłam znaleźć odpowiedzniego adresu.
-I basenu - przypomniał, a Delly się cicho zaśmiała. Liam rozejrzał się po ogrodzie i wszystkich twarzach, które były skierowane w jego stronę - Mieszkasz tu?
-Nie, nie. Moje przyjaciółki - wytłumaczyła szybko.
-Rozumiem. Muszę już lecieć, Glimmer! - zawołał psa i spojrzał się na blondynkę - Miło było cię poznać Rydel.
-Ciebie również Liam - powiedziała dziewczyna i chłopak odszedł idąc z psem na spacer.
-Co to był za koleś? - spytał Ryland mrużąc groźnie oczy. Jego mina mówiła: 'Jeśli skrzywdzisz moją siostrę to pożałujesz'.
-Ofiara zakładu. Nie masz się o co martwić RyRy - powiedziała Laura i oparła się na ramieniu chłopaka.
W tym samym momencie Tom wyszedł z domu.
-Van mam dla ciebie torbę - powiedział.
-Dajcie mi chwilę to się przepakuję - powiedziała brunetka i wzięła się do pracy.
-Dobra kochani, niedługo będziemy ruszać. Z Jenny, Peterem i Joshem spotkamy się na miejscu - poinformował Tom.
-Oj. Będzie się działo - powiedział Ell zacierając łobuzersko ręce.
* * * * *
-Spakowaliście wszystko? - spytał Peter, gdy reszta zmagała się z wciskaniem swoich toreb do bagażników w kajakach. Znajdowali się nad jeziorem, z którego mieli wpłynąć do rzeki, którą będą pływać.
-Już prawie... - wysapała Rydel wrzucając swoje rzeczy do bagażnika lufowego.
-Mamy chyba wszytko: Ubrania, jedzenie, latarki, trochę gazu, namioty, menaszki, śpiwory, karimaty... - wyliczał Tom.
-Wszystko jest kochanie. Nie przejmuj się - podeszła do niego Van i pocałowała w policzek - Ruszamy?
-Ruszamy! - powiedział podekscytowny Calum. Był dziwnie nabuzowany. Niech się lepiej przyzna ile kubków kawy już wypił!
-To dobieramy się w pary. Pamiętajcie, aby to były pary damsko-męskie.
-A dlaczego tak? - spytał Ross zdziwiony.
-Bo musimy wyrównać siły. Niestety dziewczyny nie mają tak silnych ramion jak chłopcy - stwierdziła Jenny.
No i wszyscy jak jeden mąż zaczęli łączyć się w pary. Natomiast wszyscy już wcześniej umówili się z kim są w parze, bo wiedzieli, że mają sprawić, żeby Ross i Laura byli razem.
Lynch i Marano nie zauważyli kiedy wszyscy podzielili się w taki sposób, że zostali tylko oni. Laura spojrzała się na blondyna i nagle pojęła co to oznacza.
-O nie, nie! Nie zgadzam się!
-Ani ja! - dodał Ross.
-Nie macie wyboru, już wszyscy mają pary. Wypływamy! - zadecydowala Spencer i wraz z Rikerem weszli do kajaku i wypłyneli na jezioro. I wszyscy powoli zaczęli robić to co oni. A Laura wraz z Rossem nadal stali w osłupieniu zastanawiając się czy oni naprawdę mają razem pływać.
Vanessa była w parze z Tomem, Peter z Jenny, Spencer z Rikerem, Rocky z Maią, Ell z Rydel, Calum z Raini oraz Josh z Rylandem.
Laura widząc ostatnią parę, coś jej zaświtało.
-Josh! A może ty ze mną popłyniesz? - brunetka zrobiła maślane oczka. Chłopak spojrzał na nią, ale milczał.
Wiedział, że nie mógł zgodzić się na jej propozycję, ale bardzo tego chciał. To zawahanie zauważył Ryland i błyskawicznie popchnął kajak (z Joshem w środku) na wodę i odpowiedział za niego:
-Wybacz Lau, ale już wypływamy.
Marano obdarzyła go wrogim wzrokiem. Josh wysłał dziewczynie przepraszające spojrzenie, a Ross westchnął ciężko.
-No to wygląda, że jesteśmy skazani na siebie.
-Tak. Cudownie - powiedziała sarkastycznie i wsiadła na przednie miejsce w kajaku. Blondyn popchnął kajak na wodę i sam wsiadł na wolne miejsce. Podpłynęli trochę, aby być bliżej reszty.
-Dzisiaj płyniemy 6 kilometrów, tak na rozgrzewkę. Zatrzymujemy się przy polu namiotowym, gdzie spędzimy noc, a później z samego rana popłyniemy dalej. Wszystko jasne? - upewnił sie Tom.
-Jak najbardziej - powiedział Calum i wszyscy zaczęli wiosłować prócz... Laury i Rossa.
-Możesz mnie nie walić tym wiosłem? - brunetka podniosła głos zirytowana.
-To było przez przypadek! - bronił się blondyn.
-No jasne, już ci wierzę - prychnęła i zaczęła wiosłować.
-Jak chcesz to mogę specjalnie przywalić ci tym wiosłem - wycedził pod nosem.
-Coś mówiłeś?! - Laura odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego.
-Nie - odpowiedział krótko.
-No ja myśle - powiedziała i ponownie zaczęła wiosłować - Możesz wziąć się do roboty? Sama tam chyba nie dopłynę!
-Przecież wiosłuję!
-No właśnie widzę! - prychnęła sarkastycznie.
-To się lepiej przypatrz!
Wymiana zdań między tą dwójką była obserwowana przez resztę. Każdy patrzył się na nich krzywo i powoli tracił nadzieję na to, że kiedykolwiek dojdą do porozumienia.
-Jak się nawzajem nie potopią to będzie cud - stwierdziła Maia i ponownie zaczęła wiosłować.

---------------
Siemka! :D
No i na pewno nie spodziewaliście się takiego zwrotu akcji, no nie? xd Kajaki... wspomnienie z dzieciństwa hahaha. Cudnie było :3
No to jak się rozdział podoba? Podzielicie się swoimi odczuciami ze mną? Mam nadzieję, że coś tam naskrobiecie na dole :3

Jakby co napisze później taką jedną rzecz/pytanie/propozycję. Więc jak chcecie się dowiedzieć o co chodzi to zaglądajcie jeszcze dzisiaj :D

Całuje! :*

http://youtube.com/?gl=PL&hl=pl#/watch?v=sEiOKyoMTfA