niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 54 "Hello, it’s me I was wondering if after all these years You’d like to meet"


¡Hola! 

Minęło trochę czasu, c'nie? Lepiej go nie liczmy, bo załamię się jak zliczę ile czasu zajęło mi ogarnianie siebie samej, by to napisać, a raczej dokończyć.
Nie będę Was zamęczać, ale tylko Was powiadomię:
Nie wiem jak często będę wstawiać rozdziały, ale planuję je pisać tak jak kiedyś, czyli nie raz na ruski rok XD
I boję się jednego, że po tak długim czasie już prawie nikogo nie ma. 
Mam nadzieję, że jeśli to czytasz to napiszesz mi to, bo bardzo mi zależy, by wiedzieć ile spośród Was mnie nie opuściło :3
Love ya all!
~In 💜



*Następny dzień*
Mówi się, że poranki bywają ciężkie. Że potrafią dać w kość i wywołać w ludziach jedne z najgorszych negatywnych emocji. W takich opowiastkach musi być chociaż ziarenko prawdy, jak nie cała ich garść. Lynch'owie przekonali się, że poranki mogą ich dobić. Ból żołądka i przysłowiowy "kac" po prostu zwaliły ich z nóg. Każdy obudził się z myślą "Gdybym tylko był/była bardziej asertywny/a". Ale wczoraj w nocy nie myślało się o tym, bo najważniejsze było to, co działo się tu i teraz. Carpe diem na całego. Tylko trochę zapomniało im się o jutrzejszym poranku i tym, że trzeba będzie zmierzyć się z ciężkim wstaniem z łóżka. A o tym nikt nie chciał pamiętać. 
Rocky obudził się leżąc na kanapie. Zdezorientowany uniósł głowę i natychmiast poczuł przeszywający ból w czaszce. Syknął momentalnie rezygnując ze wstania na równe nogi. Zamknął oczy i poczuł się tak jakby był na rollercoasterze. Góra, dół, góra, dół. Najgorsze, że strasznie cierpiał mu na tym jego żołądek i w tym momencie żałował, że obok niego nie leży miska, która pomogłaby mu przetrwać ten ciężki czas.
Chłopak powoli uniósł się i usiadł wyprostowany rozglądając się dookoła. Na fotelu leżał Josh, na dywanie Ryland z Rikerem. Przyjrzał się dokładniej najmłodszemu bratu. Wyglądał tak niewinnie, ale wiedział, że jeśli go obudzi to gorzko tego pożałuje, ponieważ młody potrafił mocno wierzgać nogami przez sen, dlatego wolał nie ryzykować. Przetarł zaspane oczy i wstał z kanapy kierując się w stronę kuchni. Czuł potrzebę zaspokojenia ilości wody w swoim organizmie. Zatem wziął butelkę wody i zaczął ją tak zachłannie pić, że wydawałoby się, iż zaraz się nią zachłystnie. Jednak czasem potrzeba człowieka jest wielka i nieznająca granic.
-Nieźle cię wzięło - zauważył Josh po mału wchodząc do kuchni. 
Rocky odwrócił się w stronę przyjaciela.
-Przed chwilą spałeś. 
-Chodzisz tak delikatnie jak słoń, mój drogi - wytłumaczył i wziął od niego butelkę - Nie bądź samolubny. 
-Częstuj się.
-Cóż... Dziś wielki dzień. 
Lynch zmrużył oczy. 
-Nie rozumiem. 
-Ćwiczysz z Maią akcent.
-Racja! Myślałem, że to jutro...
-Jutro to ma casting, ile ty wczoraj wypiłeś?
-Nie wiem, ale czuję się jakby mnie ciężarówka przejechała.
-I podobnie wyglądałeś.
-Aż tak? - spytał zmartwiony.
Josh uśmiechnął się lekko. 
-W pewnym momencie wyglądałeś na naprawdę zadowolonego.
-Kiedy? - zaciekawił się.
-Gdy się całowałeś.
-CO?!
-Nie krzycz. Głowa mnie boli. 
-Co ty gadasz? Jakie całowanie?
-No normalnie, to na podłodze.
-Jakie na podłodze?! - wytrzeszczył oczy i obejrzał się za plecami czy ktoś słucha ich rozmowy - Nic sobie takiego nie przypominam. Z kim? - pytał szeptem. 
-Z Maią - brunet wzruszył ramionami.
-Co? Niemożliwe.
-Czemu?
-Ona by nie chciała.
-W przeciwieństwie do ciebie.
-Dokładnie - powiedział, ale po chwili spojrzał na uśmiechniętego Josha - Przejęzyczyłem się.
-Jasne.
-Serio, my się przyjaźnimy.
-Jasne - roześmiał się.
-Nie słyszałeś tego, rozumiesz? Jak komuś powiesz to zginiesz. Czaisz?
Josh uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową z niedowierzaniem.
-Czego ty się boisz, co?
-Niczego. 
-Powiedz jej co czujesz, bo widać, że ona nie jest ci obojętna.
-I co? Jak jej powiem, a ona nie będzie czuć tego samego co ja to nasza przyjaźń się rozpadnie...
-Wcale tak nie musi być.
-Ale już nie będzie taka sama. Po prostu nie chciałbym niczego psuć, dopóki nie jestem pewien, że może ona będzie chciała czegoś więcej. Rozumiesz? Dlatego byłbym wdzięczny gdybyś...
-Trzymał buzię na kłódkę? Łapię.
-Ale teraz to i tak bez znaczenia... Skoro mówisz, że się całowaliśmy to wszystko komplikuje... A najgorsze jest to, że tego nie pamiętam... - powiedział zmartwiony, a Josh nagle wybuchł śmiechem - Co cię tak bawi?
-Nic, po prostu to zmyśliłem.
Lynch otworzył szeroko oczy.
-Co?
-Czułem, że w ten sposób dowiem się czegoś ciekawego. Hahaha!
Rocky zmrużył oczy.
-Już nie żyjesz - powiedział i rzucił się na śmiejącego przyjaciela.
Bruneci zaczęli się "bić". Nie można było nazwać tego walką, ponieważ po 1) mieli zbyt wielkiego kaca, po 2) za dobrze się przyjaźnili, po 3) tak naprawdę ta bitwa była dla zasady i raczej dla zabawy. Duże dzieci.
-Co wy robicie? - spytał zdziwiony Riker wchodząc do kuchni.
Przyjaciele natychmiast oderwali się od siebie.
-Nic!
-Kompletnie nic!
Najstarszy podniósł wysoko jedną brew.
-Jesteście pewni?
-Tak, gdzie Rydel?
-Została u Laury, dziewczyny nie chciały jej wypuścić po tym jak je odprowadziliśmy - odpowiedział blondyn.
-Czekaj... My je odprowadzaliśmy? - spytał zdezorientowany Rocky.
-Ty serio pytasz?
-A pamiętasz w jakim był stanie? - spytał Josh.
-Aaa no tak! W sumie racja, praktycznie czołgałeś się po ziemi.
-Dobra, już nie koloryzujcie.
-Nie żartujemy, mamy zdjęcia. Chcesz zobaczyć? - zaśmiał się brat wyciągając telefon.
Młodszy Lynch machnął ręką zniesmaczony.
-Nie, wolę nie. Poza ty musimy jechać szybko do dziewczyn.
-Po co? - blondyn zmarszczył brwi zdezorientowany. 
-Maia! Musimy poćwiczyć jej akcent! - powiedział i wyszedł z kuchni.
Przyjaciele spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się.
-Nie masz żadnych zdjęć, prawda?
-Nope - odpowiedział Rik i obydwaj przybili sobie piątkę. 
* * * * *
W domu Marano dziewczyny leczyły kaca. A jeśli być bardziej dokładnym, to właśnie Rydel leczyła swoje bóle.
-Ktoś chce coś zjeść? - spytała Spencer z głową w poduszce.
-Nie. 
-Nie.
-Tak. 
Wszystkie spojrzały na blondynkę.
-Poproszę ibuprom i dużo wody - poprosiła. 
-Wątpię bym miała jej, aż tyle... - powiedziała Laura.
-Ha ha. Zabawne. Nie potrzebuje wodopoju.
-Tylko ci się tak zdaje - stwierdziła Maia przyglądając się najstarszej.
-Klin klinem dziewczęta! - krzyknęła Spence podnosząc głowę do góry oraz palec podkreślając, że wpadła na jakiś pomysł. Wręcz genialny.
-Co? - spytała Lau. 
-Najlepiej leczyć kaca jego przyczyną. Mamy jeszcze alkohol? - spytała rudowłosa.
-Rydel opróżniła moje zapasy - wyznała Marano.
Przyjaciółki spojrzały na blondynkę. 
-No co? Byłam zdesperowana.
-Ale się z tego powodu tyle nie pije! - zauważyła Maia.
Lynch przewróciła oczami.
-Chodźmy coś zjeść - powiedziała pokracznie wstając z łóżka podczas, gdy reszta dziewczyn tylko spojrzały po sobie i wstały idąc za swoją przyjaciółką.
Rydel cicho schodząc po schodach dopiero poczuła skutki wczorajszego wieczoru. Z każdym kolejnym krokiem czuła jak w jej żołądku się przelewa, a nawet najmniejszy odgłos powodował zawroty głowy. Starała się iść jak gdyby nic, jednak wiedziała, że tak do końca dobrze z nią nie jest. Wszystkie dziewczyny zeszły na sam dół, a ich celem była kuchnia.
Blondynka zaczęła przeszukiwać wszystkie szafki w poszukiwaniu leków. 
-Ludzie, czy wy w ogóle macie jakąś apteczkę?
Laura rozejrzała się wokoło, ale po chwili wzruszyła ramionami.
-Nie mam zielonego pojęcia. Van i Tom mogą to tylko wiedzieć.
-To może ich spytamy?
Spencer spojrzała na zegarek i pokazała palcem na godzinę.
-Jest po 11. Raczej są już w pracy.
-Jacie... Po co my tak wczoraj balowałyśmy? - spytała Maia łapiąc się za głowę i opierając łokciami o blat.
-Któraś w ogóle coś pamięta? - spytała Rydel napełniając szklankę wodą z kranu.
-Ty raczej nic, ale pamiętam jak Spence flirtowała z tym kolesiem przy barze - Lau przypomniała i trąciła przyjaciółkę biodrem - Fajny jest, co nie?
-Spodobał ci się? - spytała Maia.
-Wydaje się być naprawdę w porządku, a to, że jest przystojny to już tylko ułatwia mi sprawę - Spencer uśmiechnęła się szeroko.
-Mimo wszystko mam nadzieję, że i tak przegrasz zakład - powiedział Riker, a dziewczyny odwróciły się w stronę usłyszanego głosu.
-Co wy tu robicie? - spytała Ryd prawie krztusząc się wodą. 
-Stęskniliśmy się - powiedział Ross i podchodząc do Laury uściskał ją mocno.
-Kocham was, ale mi tu tak nie słodźcie, bo znowu sięgnę po butelkę - powiedziała Rydel. 
-Ty masz zakaz na picie na co najmniej miesiąc! - powiedział Riker. 
-Nawet dwa! - dodał Ryland.
-A ty młody się nie odzywaj, jesteś jeszcze nieletni! - przypomniała siostra.
-Oj, czepiacie się kilku miesięcy.
-Ktoś musi - Josh mrugnął do najmłodszego i poczochrał jego włosy.
-Dobra! Koniec żartów! - Maia uniosła  ręce ku niebiosom - Potrzebuje środków przeciwbólowych!
-A nie macie? - spytał zdziwiony Rocky.
-Nie, ale jeśli jesteś taki pomysłowy to może pójdź do apteki? - zaproponowała Laura.
-Ooo i po drodze kup w sklepie cztery zgrzewki wody - dodała Rydel.
-Kupię, ale jeśli ty pójdziesz ze mną siostrzyczko. 
Blondynka zmrużyła oczy.
-No nie wiem...
-Dawaj, chodź. Pójdziemy we trójkę. Muszę wziąć te proszki - powiedziała Mitchell i pociągnęła przyjaciół w stronę drzwi.
Trójka skacowanych muszkieterów snuła się w stronę pobliskiego sklepu. Szli powoli, ponieważ byli zbyt wykończeni po wczorajszym tańcach, by iść szybciej. Jednak czasem trzeba przejść tak na spokojnie. Słońce grzało już całą swoją mocą, co powodowało coraz większe pragnienie wody. Sucho w ustach jak podczas największej suszy. Problemy nastolatków.
-Będziesz teraz tańczyć? - spytał zdziwiony, ale zarazem rozbawiony Rocky widząc swoją siostrę powoli machającą biodrami. 
-A słyszałeś kiedyś o fatamorganie?
-Nooo tak, ale co to ma wspólnego z twoimi tanecznymi krokami?
-Taki, że ja nie widzę żadnego strumienia, ale za to mam ochotę tańczyć! WOHOOO! - krzyknęła blondynka roześmiana blondynka.
Maia i Rocky spojrzeli na siebie. 
-Chyba brak wody nieźle wchodzi ci na psychikę - stwierdziła brunetka z uśmiechem.
-Może - zaszczebiotała Rydel, a przyjaciele się zaśmiali. To niebywały widok, który bardzo cieszy oczy i duszę.
-Rocky?
We trójkę odwrócili się słysząc imię jednego z nich.
Brunet zmarszczył brwi i uśmiechnął się zaskoczony spotkaniem. 
-Anna? A co Ty tu robisz?
-Mieszkam. Znaczy, zatrzymałam się tu w pobliżu na jakiś czas. A Ty? - spytała rozbawiona.
-Przyjaciółka mieszka niedaleko, a odwiedziłem ją teraz.
Maia i Rydel od razu się napięły, ale zarazem uśmiechnęły. Jak to na dobrze wychowane kobiety przystało.
-To zabawne, że tak często na siebie ostatnio wpadamy, prawda? - Anna zaśmiała się.
-O tak, przezabawne - szepnęła cicho Maia.
-Zaraz jej zedrę ten uśmieszek z twarzy - syknęła Rydel.
Brunetka spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona.
-A to czemu?
-Jak to czemu? To jest ONA.
-Jaka "ONA".
-Dziewczyna Liama - szepnęła ze zniesmaczeniem.
Mitchell otworzyła szerzej oczy.
-Co ty gadasz?! Rydel, to jest ta laska co chce mi rolę zabrać sprzed nosa - odpowiedziała przejęta.
-Żartujesz - Delly zatkała usta dłonią.
Co za zbieg okoliczności.
-Rydel, Maia, co tak szepczecie? - zapytał rozbawiony Rocky odrywając się od rozmowy z brytyjką. Dziewczyny odwróciły się w ich stronę.
-Nic takiego - machnęła ręką blondynka uśmiechając się jak najszczerzej.
-A właśnie, Anna, poznaj moją siostrę Rydel.
-My się już znamy - Delly odpowiedziała szybko.
Czarnowłosa uniosła wysoko brwi.
-To jest twoja siostra? - spytała zaskoczona.
-Tak, a wy skąd się znacie? - spytał zdezorientowany brunet drapiąc się po głowie z zakłopotania.
-Wpadłyśmy na siebie obok domu Laury - powiedziała szybko blondynka - Wybacz Anna, ale my musimy się zbierać, bo przyjaciele w trybie natychmiastowym potrzebują czegoś z apteki - uśmiechnęła się słodko.
-Jasne to, mam nadzieję, do zobaczenia - odpowiedziała szczerząc ząbki i pomachała im na odchodne.
Dziewczyny odmachały i od razu odwróciły się na pięcie zmierzając do sklepu.
-Ej, co się wam stało? Czemu ją tak spławiłyście? - spytał zdezorientowany Rocky idąc na przyjaciółkami, które momentalnie stanęły i spojrzały na niego.
-Ty się serio pytasz?
-Tak.
-To jest dziewczyna Liama! Ta laska, którą najchętniej bym wykopała na tą jej angielską wyspę! - powiedziała przejęta siostra.
Brunet od razu otworzył lekko usta.
-Co? To ona? Ale skąd mogłem wiedzieć?
-Nie mogłeś, ale wiedziałeś, że to moja konkurentka. A mimo to śliniłeś się na jej widok jak mały pies - stwierdziła wyraźnie urażona Maia. Rocky spojrzał na nią.
-Na nikogo się nie śliniłem. Tylko rozmawialiśmy!
Blondynka pokiwała głową z dezaprobatą.
-Gdzie lojalność przyjacielska? Po czyjej jesteś stronie braciszku?
-Oczywiście, że po waszej! 
Maia patrzyła na chłopaka z urazą. Poczuła się tak, jakby nie wspierał jej w stu procentach. Wiedziała, że to tylko była rozmowa, ale gdyby role były odwrócone, ona nigdy by nie gawędziła z jego rywalem.
-Chodźmy do domu, Rocky sam da sobie radę kupić wszystko - stwierdziła Rydel i pociągnęła przyjaciółkę ze sobą.
Zdezorientowany brunet patrzył jak odchodzą, ale po chwili ruszył w stronę apteki.
-Nie sądzisz, że przesadziłaś Ryd? - zapytała brunetka patrząc na odchodzącego chłopaka.
-Nie. Pewnie mu się spodobała i chce ją wyrwać. A tobie pomaga, bo ci obiecał. Znam swoich braci. - odpowiedziała zdenerwowana nawet nie odwracając się w stronę brata.
Dziewczyny wróciły do domu Marano.
-Tak szybko? - spytał zdziwiony Ross.
-Nie, Rocky stwierdził, że sam się przejdzie - powiedziała Delly siadając na fotelu.
Wszyscy zmarszczyli brwi i spojrzeli po sobie.
-Po prostu spotkaliśmy Anne - wytłumaczyła Maia - Moją rywalkę w walce o pracę, a przy okazji laskę, która jest teraz z Liamem, tym sąsiadem - westchnęła i opadła na kanapę.
-A Rocky się z nią kumpluje! - blondynka załamała ręce. 
-Siostra, spokojnie, Maia skopie jej tyłek na castingu, a ty na pewno też wyjdziesz jakoś zwycięsko z tej sytuacji- zapewnił ją Riker obejmując Delly, która przymknęła oczy 
-Ach, wy dziewczyny... Takie zadziorne i mściwe... - Ell pokiwał głową z niedowierzaniem.
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-Life is brutal.
Przyjaciele zmienili temat i po prostu rozmawiali o przysłowiowym 'wszystkim i niczym'. Cicho się śmiali, a niektórzy łapali za głowy odczuwając skutki migreny. Nie było łatwo, jednak nikt nie powiedział, że tak będzie. Wszyscy byli świadomi konsekwencji spędzania wczorajszego wieczoru w ten czy inny sposób, jednak każdy upierał się przy jednym stwierdzeniu "Oj tam, YOLO"... No i mają skutki tego jednorazowego życia w postaci zawrotów żołądka i migreny. 
-Gdzie on się podziewa? - spytał Josh spoglądając na zegarek - Czy tylko ja mam wrażenie, że nie ma go od ponad pół godziny?
-A apteka jest pięć minut stąd - przypomniała Laura tuląc się bardziej do Rossa siedzącego na kanapie.
-Mogły być kolejki... 
-Niemożliwe, to mała apteka. Nie ma tam tłumów.
-Ej, patrzcie. To Rocky, co on robi? - spytał Ryland.
Wszyscy spojrzeli przez okno i wybałuszyli oczy.
-Serio kupił cztery zgrzewki?
-Mam nienormalnego brata - stwierdziła siostra kiwając galową z niedowierzaniem.
-Chodźmy mu lepiej pomóc, bo chłopak zaraz nabawi się wrzodów - stwierdził Josh i wstał z kanapy kierując się w stronę drzwi wejściowych. Po chwili wszyscy wyszli na ulicę przed dom chcąc pomóc brunetowi z zakupami.
-Stary, jak ty dałeś radę to przenieść? - spytał Ell zabierając mu jedną zgrzewkę.
Rocky stanął, odsapnął i wytarł pot z czoła.
-To dzięki moim mięśniom - zapewnił napinając ręce i całując przy tym swój  uwydatniony biceps.
-Pfff... Nie taki jak mój! - zapewnił Ross uwydatniając swoje.
-Ech... Chłopcy - Maia pokiwała głową z rozbawieniem. 
-Chodźcie, bierzemy te zakupy do domu - najstarszy blondyn zakasał rękawy i wziął się do roboty.
A za nim reszta towarzystwa. Oczywiście męskiego. 
-Jak czasem dobrze być kobietą - stwierdziła Laura uśmiechając się szeroko.
Zanim ktokolwiek ruszył w stronę domu, usłyszeli szczekanie psa. Wszyscy, jak jeden mąż, odwrócili się w stronę tego odgłosu, bo dobrze wiedzieli co się za tym kryje. 
Zadowolona Glimmer biegła w ich stronę, do momentu, gdy dotarła do Rydel i zaczęła się do niej łasić. Jednak dziewczyna nawet się nie schyliła do zwierzaka, patrzyła przed siebie, w stronę skąd przybiegł husky. A skąd teraz wyszedł Liam.
Gdy bracia Lynch go ujrzeli, stanęli obok siebie tuż przed blondynką, zasłaniając ją jakby chcąc ją uchronić. Brytyjczyk widząc ten szyk zrozumiał, że to jego orszak powitalny. Podszedł do nich i patrzył na wszystkich chłopaków.
-Cześć.
-Cześć - odpowiedzieli mu wszyscy, jednak nie pałali radością. Wręcz przeciwnie. W oczach braci, Ella i Josha można było zauważyć ostrzeżenie by nie zbliżał się do Rydel.
-Glimmer, chodź.
Jednak husky się nie ruszał tylko usiadł obok blondynki.
-Proponuję zapinać psa zanim wyjdziesz z domu - powiedziała Spencer, podeszła do zwierzaka, pogłaskała, czym sprawiła, że się nią zainteresował, chwyciła go za obrożę i przeszła z Glimmer między chłopakami.
-Jasne - kiwnął głową i zapiął na smycz pupila - Przepraszam - powiedział mając na myśli, że chce przejść. Chłopcy utrzymywali z nim przez chwilę kontakt wzrokowy i po chwili zrobili mu przejście.
Brunet ruszył przed siebie patrząc na blondynkę, którą minął tuż obok siebie. Jednak dziewczyna nawet nie obdarzyła go wzrokiem. I Liam odszedł.
-Chyba czas wziąć te rzeczy i wracać do domu - powiedziała Rydel i ruszyła we wspomnianą stronę.
I wszyscy ruszyli.
Weszli do domu i rozłożyli się na kanapie, trochę w milczeniu, dlatego włączyli telewizor.
Laura ułożyła się w ramionach Rossa wtulając się jak tylko mogła. Uśmiechnęła się lekko. Cudowne uczucie przytulania tak bliskiej ci osoby.
-Kochanie... 
-Mmm, tak? - spytała.
-Masz ochotę gdzieś się wybrać? Za jakiś czas, odpoczniemy i porwę cię gdzieś na dłuższą chwilę, co? - mruknął jej do ucha Ross, przez co uśmiechnęła się szerzej. 
Spojrzała na niego.
-Z wielką przyjemnością - powiedziała i cmoknęła go lekko w usta.
-Romantyczne chwile zachowajcie na później, bo porywam tego blondyna do obierania ziemniaków - poinformowała Maia ciągnąc przyjaciela w stronę kuchni.
Marano zachichotała pod nosem i przełączyła kanał w telewizorze.
Po dziesięciu minutach leżenia, podszedł do niej Josh z poważną miną. Ukucnął przed nią i spojrzał na nią.
-Co jest? - spytała brunetka z uśmiechem.
-Chciałem z Tobą porozmawiać.
-A no tak. Już na tym grillu sąsiedzkim mnie szukałeś. Mów co ci leży na sercu - powiedziała siadając wygodniej.
Josh pokręcił głową.
-Muszę teraz iść do domu, a to jest bardziej prywatna rozmowa. Może możesz przyjść za dwie godziny do mnie? Muszę opiekować się Sophie.
Laura posmutniała momentalnie.
-Nie mogę, umówiłam się z Rossem.
-Nie możesz tego przełożyć?
-Nie bardzo, coś już przyszykował.
-Jasne - szepnął i spuścił głowę. Wyglądał na bardzo spiętego i przejętego. Spojrzał na blondyna, który stał w kuchni.
-Przepraszam - powiedziała szczerze dziewczyna.
-Rozumiem, po prostu muszę z Tobą porozmawiać. To bardzo pilne - spojrzał jej w oczy. Było widać, że nie żartuje.
-Oczywiście. Może jutro?
-Może - kiwnął głową - Muszę biec. Do zobaczenia - powiedział i pocałował ją w policzek.
-Do zobaczenia - odpowiedziała zdezorientowana, a brunet szybko wstał i wyszedł z domu nawet się nie żegnając z resztą.


Zostaw komentarz 💜





niedziela, 3 maja 2015

Koniec balu! 🙊

Hej :D
Jak zauważyliście trochę tu było cicho. Przyczyna jest jedna - egzamin dojrzałości.
Tak, tak, MATURA.
Zmora każdego licealisty i człowieka zarazem, jak jeszcze przez to nie przeszliście to jeszcze was to czeka i no cóż... Nie będę kłamać, będzie to stresujący czas. Dlaczego? Bo wynik z tego egzaminu zaważy na waszej przyszłości, ale nie będę się dziś w to zagłębiać (ALLERT: temat drażliwy i powodujący atak złości XD).
Jutro zaczynam.
Polski podstawa
Matma podstawa.
Angielski podstawa i rozszerzenie.
Matma rozszerzenie.
Geografia roszerzenie.
Angielski ustny.
Polski ustny...
BŁAGAM TRZYMAJCIE KCIUKI! To mi się bardzo przyda :) Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, ale potrzebuje waszego wsparcia, takiego mentalnego. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś za wami stoi, w każdej sytuacji takie coś się sprawdza. 

I do tego osobiście mam jeszcze egzaminy na studia jeszcze do połowy czerwca, zatem nie wiem jak to będzie z moim czasem wolnym i wakacjami, więc nie mogę obiecać, że od razu  po egzaminach maturalnych powrócę do pisania.

Mimo wszystko mam nadzieję, że będziecie trzymać za mnie mocno kciuki i mi kibicować! 

Love you very much! 🌷💜🌺🐱🌸

~In ❤️


czwartek, 22 stycznia 2015

It is time to say...

Hej :)

Wiem wiem, długo mnie było. Spory czas się nie odzywałam, nie pisałam ani Was nie powiadałam o niczym. A miałam to zrobić gdyby coś się stało. Za to bardzo przepraszam. 
Zapewne domyślacie się co tu napiszę i wcale nie będę wyprowadzać Was z błędu...

Zawieszam bloga do końca matur i wszelkich egzaminów na studia

Tak miało nie być, bardzo chciałam wytrwać, jednak nie udało mi się... Zostały mi 3 miesiące i muszę nadrobić bardzo dużo rzeczy, bo jestem w tyle i nie mam ostatnio czasu na nic. Nawet Ann i Niewi odczuwają to, bo od co najmniej miesiąca czy dwóch prawie nie ma mnie w naszej konferencji. Ciężko jest znaleźć mi czas na zwykłe rozmowy, a co dopiero na pisanie... Ech... Jeszcze mam pare dodatkowych problemów w życiu, że naprawdę nie mam na nic siły. A ostatnie dwie akcje z kopiowaniem mojej twórczości niestety mnie nie podbudowały, wręcz przeciwnie - zastanawiałam się nad rzuceniem tego. Ale dam sobie czas. Do końca marur.

Mam nadzieję, że zrozumiecie i będziecie trzymać kciuki za moje wszystkie egzaminy (a to się przyda, tego nigdy za wiele!) :3

Love ya,
Niedługo znów przybędę!
~In ❤️

P.S. Mam wattpada, na którym postanowiłam umieścić rozdziały z tego bloga i moje one shoty. Także jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam ;)
inimitable_in


niedziela, 19 października 2014

Rozdział 53 'We are the champions, Setting it off again, Oh we on fire, We on fire'

Na początku chciałam Was przeprosić, że tak Was zaniedbałam. Nie wchodziłąm na bloggera przez ten cały czas i nie miałam prawie wgl z tym styczności. Wybaczcie, ale mam taki nawał pracy... Biedne Ann i Niewi wiedzą o co chodzi, bo nie raz już im jęczyłam jak wiele mam do zrobienia, a jak mało czasu. Pisałam to przez ponad miesiąc. Długo, ale inaczej się nie dało. Przepraszam :(
Po 2. Pragnę Wam podziękować za życzenia urodzinowe! Wiem, że wcześniej powinnam to zrobić, ale nie miałam czasu pisać dziękczynnego posta. Kochani... wzruszyłam się, aż uroniłam łezkę :') KOCHAM WAS! :*
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni rozdziałem, bo trochę się nad nim napracowałam. Jest długi, bo długo mnie nie było :P
Miłego czytania! 
No i oczywiście dedykacja dla moich kochanych Niewi i Ann ♥ Dziękuję, że ze mną tera wytrzymujecie! 

~ ♥~ ♥~

*Narrator*

Był już wieczór i Laura wraz ze Spencer szykowały się do wyjścia. Z przyjaciółmi umówiły się tak, by oni mieli podjechać do nich i podjechać do baru, który był stosunkowo blisko domu Marano, więc będzie możliwe, by wrócić w nocy na pieszo.
Brunetka będąc opatulona w szlafrok i mając zawinięty ręcznik na głowie, śpiewała pod nosem jakieś piosenki, które leciały w radio, gdy do domu wpadli rozbawieni Tom i Vanessa. Małżeństwo chichrało się i wpatrywało się w siebie, nie mogąc oderwać od siebie wzroku, od samego rana. Laura słysząc ich śmiechy, uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Hej! - zawołała czarnowłosa radośnie - Co robisz?
-Kanapki, bo wraz ze Spence zgłodniałyśmy - wyznała i spojrzała na rodzinę -  A wy co tak od samego rana jesteście w dobrych humorach?
Van i Tom uśmiechnęli się lekko i zaśmiali cicho.
-My po prostu mamy dobry dzień. A ty gdzieś idziesz? - mężczyzna odpowiedział wymijająco i zmienił temat.
-Tak. Idziemy świętować mały sukces Mai.
-To świetnie - powiedziała czarnowłosa.
-Wy też jesteście zaproszeni, więc się szykujcie.
-Ooo dziękujemy za zaproszenie - siostra spojrzała na swojego męża - Ale zostaniemy w domu.
-Czemu?
-Jesteśmy zmęczeni wczorajszym spotkaniem u przyjaciół, a poza tym dla nas nadal jest środek tygodnia i musimy się wyspać, bo jutro musimy iść do pracy - wyjaśniła starsza Marano.
Laura patrzyła na nich chwilę jakby się zastanawiała czy może im wierzyć. W końcu wzruszyła obojętnie ramionami.
-Jak wolicie, ale bądźcie grzeczni - brunetka rozkazała grożąc im palcem z lekkim uśmiechem na twarzy i szybko pobiegła do siebie na górę, by wrócić do szykowania się, jednak zanim weszła do swojego pokoju, przystanęła na chwilę przed drzwiami i spojrzała w kierunku sypialni Spencer. Brunetka zastanawiała się czy pójść do przyjaciółki, ale nie trwało to długo, ponieważ już po sekundzie przeszła korytarz i weszła do pokoju rudowłosej - Przeszkadzam? - spytała przekraczając próg drzwi.
-Nie, wchodź - Spencer uśmiechnęła się szeroko do niej. Siedziała w samej bieliźnie na łóżku i robiła coś na laptopie, a krople wody z jej mokrych włosów opadały na pościel.
-Co robisz?
-Poprawiam zdjęcia.
-Znowu? - zaśmiała się cicho.
-Wiesz, że to mnie uspokaja - uśmiechnęła się lekko.
-Coś się stało?
Spencer jakby zastygła słysząc to pytanie. Spojrzała na brunetkę, przymknęła laptopa i zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie.
-Spencer Dowell, nie oszuka mnie pani. Za dobrze się znamy! - powiedziała i czym prędzej podeszła do przyjaciółki siadając obok niej na łóżku - Co jest?
Rudowłosa spuściła z niej wzrok i westchnęła zrezygnowana.
-Nie wiem... Ech... Pogubiłam się.
-W czym? - spytała zaskoczona.
-W sobie. Wiem, to brzmi bezsensownie.
-Znaczy... Zależy o co chodzi.
-Nie umiem ci tego powiedzieć, Laura - powiedziała spoglądając na nią - Bo sama nie wiem co się dzieje. Czasem psuje mi się humor i napada mnie takie uczucie... pustki? Nie mam pojęcia. Chyba za bardzo się boję wyników rekrutacji na studia.
Marano uśmiechnęła się lekko i uścisnęła dłoń przyjaciółki.
-Nie musisz się tym martwić, dostaniesz się i razem będziemy podbijać rodzinne Miami! - powiedziała podekscytowana czym rozbawiła rudowłosą, jednak brunetka po chwili spoważniała - Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
Laura przełknęła ślinę i wzięła głęboki wdech.
-Czy tobie... Umm...
-Nooo?
-Podoba ci się Ross? - spytała szybko wypowiadając słowa.
Spencer otworzyła szeroko oczy.
-CO?! Czemu o to pytasz?
-Zrozum, jeszcze niedawno bardzo zabiegałaś o jego względy - tłumaczyła, a przyjaciółka uniosła wysoko jedną brew - Nie pamiętasz? 'Ross zrób sobie ze mną zdjęcie'...
Widać, że Laura była zestresowana i, że ta sytuacja trochę ją krępowała. Bo jak to będzie, jeśli okaże się, że najbliższej przyjaciółce podoba się jej chłopak? To będzie najgorsza z możliwych najgorszych sytuacji.
Rudowłosa patrzyła chwilę na brunetkę, poczym wybuchła głośnym śmiechem.
-Hahaha Lau... To nic. Założyłam się z Rikerem, że wpadnę Rossowi w objęcia i tyle. Naprawdę nie masz o co się martwić - zapewniła.
Marano natychmiast ulżyło, a na jej buzię wkradł lekki uśmieszek.
-Z Rikerem, tak?
Spence zmarszczyła brwi.
-No co? - spytała rozbawiona brunetka.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Jaaasne.
-Ty się doszukujesz jakiś podtekstów.
-Po prostu widzę to po tobie.
-Ale to, że ostatnio często razem spędzacie czas? Że mówicie dużo o sobie i, że dobrze się dogadujecie?
Rudowłosa westchnęła głośno.
-Błagam nie twórz jakiś historii, które nie miały nawet miejsca...
-Ale fajny jest, co nie? - Laura zrobiła brewki.
-Jako przyjaciel tak.
-A chłopak? - Marano drążyła temat, a przyjaciółka parsknęła śmiechem.
-Chłopak? W życiu bym nie pomyślała, że on się do tego nadaje. Pasuje do tego jak kwiatek do kożucha - prychnęła, a brunetka uniosła ręce wysoko ku górze w geście samoobrony.
-Okay, już nic nie mówię. Idę się szykować, tobie też radzę. Zostaw ten komputer i ubieraj się na bóstwo! - Laura rozkazała podekscytowana i wyszła z sypialni rudowłosej, która tylko pokiwała głową z lekkim rozbawieniem, zamknęła laptopa i zaczęła szykować się do wyjścia.
W tym samym czasie młodsza Marano wróciła do swojego pokoju i wróciła do swoich przygotowań. Przemierzała pomieszczenie swoimi malutkimi kroczkami w poszukiwaniu dogodnego stroju i dodatków do wyjścia. Gdy tak chodziła w kółko, uderzyła stopą o coś co było pod łóżkiem. Dziewczyna momentalnie syknęła z bólu i usiadła na podłodze łapiąc się za obolałe palce. Trzymała je przez chwilę czekając, aż nieprzyjemny ból minie i spojrzała pod łóżko. Ujrzała tam znany beżowy karton. Patrzyła na nie przez chwilę z wahaniem, jakby samo to, że spoglądała na nie, mogła ją zranić.
Westchnęła i wyciągnęła do przodu dłoń dotykając krańcami opuszków palców pudła. Przygryzła dolną wargę i szybkim ruchem przyciągnęła do siebie karton wiedząc, że jeśli nie zrobi tego teraz, to już nigdy nie zdobędzie się na odwagę.
Spojrzała z powątpieniem na pudło, z którego wysypywały się listy. Zdjęła z głowy ręcznik pozwalając swoim jeszcze mokrym włosom opaść na ramiona. Przełknęła ślinę i po raz pierwszy dobrowolnie chwyciła list chcąc zrozumieć i poznać stronę ojca, którego wypierała się od lat. Ale była już tym tak zmęczona, że nie miała sił na dalszą wewnętrzną walkę. Uznała, że może czas zebrać się w sobie i zmierzyć się ze swoim bólem, aby go przezwyciężyć i móc się od niego uwolnić.
* * * * *
-Dziewczyny! Chodźcie już! - krzyknął Riker wciskając po raz kolejny klakson.
Z domu wybiegła Spencer ubrana, jak zawsze, w swoje mocne, a zarazem kobiece ubrania. Zgrabnie podbiegła do samochodu na swoich czarnych butach na wysokim obcasie i weszła do środka.
-Cześć - przywitała się z uśmiechem na twarzy kierując słowa do Rikera, Rydel i Rossa.
-Hej - wyszczerzyła się blondynka - Ale ślicznie wyglądasz!
-Dziękuję.
-Co wy tak długo? Trudno było znaleźć odpowiednie dodatki? - najstarszy spytał sarkastycznie patrząc na rudowłosą w lusterku.
-Riker, daj spokój, obowiązuje je kwadrans akademicki. Laura już idzie? - spytał Ross odwracając się do przyjaciółki.
Spence uśmiechnęła się do niego będąc wdzięczna, że wyręczył ją w odpowiadaniu jego bratu i kiwnęła twierdząco głową.
-Tak - odpowiedziała, ale sama nie wiedziała co brunetka robiła przez ostatnią godzinę, podczas której na spokojnie by się przygotowała. Blondyn kiwnął głową - A gdzie reszta?
-Ell pojechał z chłopakami po Maię i Josha, ale chcieliśmy być wcześniej na miejscu, żeby Mitchell na nas nie czekała. Nie dzisiaj - Delly mrugnęła do przyjaciółki, która wiedziała, że coś się święci.
-Jaki jest plan? - spytała prosto z mostu.
-Bawić się jak nigdy i sprawić, by Maia czuła się dzisiaj wyjątkowa i pełna sił do walki o rolę - odpowiedział Riker. Spencer spotkała się z jego spojrzeniem, które odbijało się w lusterku. W jego głosie nie słychać było pogardy czy sarkazmu, mówił szczerze, naprawdę chciał, aby tak było. Rudowłosa patrzyła chwilę na chłopaka poczym kiwnęła twierdząco głową i odwróciła wzrok w stronę domu.
-O, idzie nasza zguba - zauważyła.
Przekraczając próg drzwi Laura poprawiła swoją spódnicę i szybkim krokiem podbiegła do auta.
-Przepraszam was mocno! - powiedziała wsiadając.
-Nic nie szkodzi - odpowiedział Ross i uśmiechnął się do niej. Brunetka odwzajemniła gest i usiadła wygodniej zapinając pasy.
-No to w drogę, kochani! - najstarszy ruszył z podjazdu pełnym gazem.
* * * * *
Ell zaparkował auto przed jakimś barem, gdzie byli umówieni z przyjaciółmi. Piątka towarzyszy wysiadła z pojazdu i skierowała się w stronę drzwi do budynku. Rocky wyciągnął do Mai rękę, a ona z uśmiechem chwyciła go pod ramię. Wszyscy weszli do pomieszczenia, gdzie było dużo ludzi, ale nie na tyle by czuć się przytłoczonym. Było w sam raz. Trochę na parkiecie, przy barze i wszędzie dookoła. Przeszli parę kroków po pomieszczeniu, gdy obok nich pojawili się ich przyjaciele. Mitchell mimowolnie się uśmiechnęła, bo wiedziała, że wszyscy przyszli tutaj dla niej. Tylko dla niej.
-Witamy! - zaszczebiotała Rydel, która miała niesamowicie dobry humor.
-W dniu...
-Które...
-Trzeba...
-Świętować!...
-Bo nasza...
-Kochana...
-Utalentowana...
-Maia...
-Mitchell!...
-Zagra...
-W serialu...
-YUHU!!! - krzyknęli wszyscy po wypowiedzeniu swojego złożonego spontanicznie zaplanowanego zdania.
Wspomniana brunetka uśmiechnęła się szeroko z nieukrywanych zachwytem.
-Jesteście niemożliwi - zaśmiała się i ucałowała każdego po kolei.
-Dobrze, to teraz... opowiadaj jak było na spotkaniu - zaproponował Riker serdecznie uśmiechając się do dziewczyny.
Rocky momentalnie spojrzał na swoją przyjaciółkę, której mina od razu zamieniła się w zatroskaną. Wiedział, że będą o to wszyscy pytać i zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwy temat dla Mai.
-Nooo... Mam konkurencję - powiedziała prosto z mostu.
-Jak to? - spytał Josh.
-Będę rywalizować z jakąś Brytyjką o rolę. Będziemy mieć przesłuchanie na planie w piątek - wyznała i usiadła przy stoliku. Przyjaciele spojrzeli po sobie zmartwieni zachowaniem i humorem brunetki - Mam mało czasu by się przygotować i wyćwiczyć amerykański akcent.
Spencer westchnęła i podeszła do dziewczyny.
-Kochana, czas przestać się mazać. Jesteś już do tego przygotowana, gdybyś nie była to by cię w ogóle nie wybrali...
-A akcent?
-Z nim ci pomożemy, chociaż nie wiem po co, bo i tak mówisz jak rasowa amerykanka - powiedziała, a Maia uśmiechnęła się lekko - Ale się nie zamartwiaj, bo jestem pewna, że pokonasz tamtą laskę.
-Dokładnie, a teraz masz, pij - Riker nagle postawił przed Mitchell kieliszek z wódką - Do dna.
Brunetka spojrzała na alkohol, a potem na przyjaciół.
-Śmiało - dodał Ell.
Wzięła do ręki kieliszek.
-Za Maię i jej talent, którym pokona jakąś słabą konkurencję! - Josh wzniósł toast i wszyscy, jak jeden mąż, wypili do dna.


*2 godziny później*
Bar zaczął wypełniać się ludźmi, podczas gdy przyjaciele świetnie bawili się w swoim towarzystwie. Ciągłe tańce i hulańce przyprawiały ich o niejeden zawrót głowy. I... może alkohol też był tego przyczyną.
Ell siedział wraz z jakimiś nowopoznanymi dziewczynami z każdą minutą tracąc na zakładach większą sumę pieniędzy, którą przeznaczał na kolejne dla nich drinki. Josh wraz z Rockym i Rikerem dyskutowali o czymś bardzo żywiołowo. Ryland został zaciągnięty w babskie rozmowy Spencer, Mai i Rydel. Natomiast Laura wraz z Rossem siedzieli obok siebie przytuleni i delektowali się swoją obecnością.
Brunetka wtulała się w swojego chłopaka w ciszy. Po prostu chciała nacieszyć się jego obecnością i ciepłem ciała. Miała zamknięte oczy, podczas gdy blondyn głaskał ją po włosach wpatrując się w nią. Jej porcelanowa cera wyglądała tak delikatnie, że chłopak miał wrażenie, jakby mogła sie rozpaść przy najmniejszym dotyku. Ross przytulił dziewczynę mocniej do siebie i pocałował ją w czubek głowy, a ona otworzyła oczy spoglądając na niego.
-Przeczytałam - szepnęła, a jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
Blondyn nie rozumiał o co chodzi.
-Ale co?
-Listy. Od ojca - powiedziała i wyswobodziła się uścisku. Oparła się łoćkmi o kolana i dłońmi zakryła swoją twarz.
Chłopak nie wiedział co zrobić. Odpowiedź zbiła go z tropu. Siedział i czekał, aż Laura sama mu opowie, a czuł, że stanie się to zaraz.
-Nie wiem już co myśleć. Przez te lata byłam pewna, że ojciec po prostu nas porzucił i swoimi listami chciał nas tylko udobruchać. Jonah cierpiał, ale wybaczył i to szybko. Van ostatnio się z tym zmagała, ale widzę po niej, że próbuje mu wybaczyć. Mama o tym wszystkim nigdy nie wspominała, bo nie chciała mówić żadnych złych rzeczy na ojca. A ja? Zawsze z nim walczyłam i opierałam się mu. Od czasu, gdy wyjechał. A teraz? Czytam większość listów, z których wynika, że mu przykro, ale się nie tłumaczy. Przyznaje się do winy. Bierze odpowiedzialność za swoje czyny. I co ja mam myśleć? Przy opisach jego życia codziennego, tego, że chciałby się ze mną spotkać i o tym jak marzy bym mu odpisała... Mam mętlik w głowie. Teraz nie jestem niczego pewna... - wyznała na jednym tchu i westchnęła ciężko zrzucając z siebie cały ciężar.
Rossa zatkało, nie spodziewał się takiego obrotu spraw i uczuć dziewczyny. Jeszcze niedawno wrzeszczałaby i krzyczała, a teraz? Jest rozdarta i zagubiona. Listy musiały nią wstrząsnąć. Blondyn uśmiechnął się do niej lekko i mocno ją objął.
-Coś wymyślimy - szepnął i pocałował ją w głowę. Dziewczyna wypuściła powoli powietrze z ust i spojrzała na chłopaka.
-Zatańczysz? - zadała pytanie, którym zdziwiła Lyncha. Wstała i wystawiła do niego rękę - No nie daj się prosić - uśmiechnęła się lekko i oboje poszli na parkiet.
W tle leciała szybka muzyka, lecz Laura zawiesiła swoje ręce na szyi blondyna chcąc tańczyć z nim powoli. Chłopak objął ją w pasie i, będąc przytuleni do siebie, ruszali się w rytm swojej melodii. Brunetka przymknęła oczy i bardziej wtuliła się w oplatające ją ramiona. Ross uśmiechnął się lekko czując jej bliskość. Blondyn po chwili zaczął tulić się do policzka Lau. Nosem oraz ustami muskał jej delikatną skórę. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a on to od razu wykorzystał i ją pocałował. Delikatnie i powoli, ponieważ nigdzie nie musieli się spieszyć. Zanurzył dłoń w jej włosach, a ona uśmiechnęła się szeroko i oparła swoje czoło o jego.
-Ross...?
-Tak? - szepnął ujmując jej twarz w swoją dłoń czym spowodował, że przez ciało dziewczyny przebiegł przyjemny dreszcz.
-Jesteś wspaniały. Dziękuję bardzo za wszystko - powiedziała i spojrzała na niego swoimi dużymi czekoladowymi oczami, które spowodowały, że chłopakowi zmiękły nogi.
W odpowiedzi ją pocałował, ale teraz namiętnie chcąc po prostu jej podziękować i pokazać swoje uczucia, które daży wobec niej. Laura wspięła się na palcach obejmując szyję blondyna i zatapiając swoje dłonie w jego włosach. Natomiast chłopak mocniej objął ją w pasie przybliżając do siebie jak tylko było to możliwe. Stali tak chwilę pogrążeni w czułości, gdy ludzie wokół nich tańczyli jak szaleni.
* * * * *
-Dzięki stary za pomoc.
-Spoko, ale i tak oddasz mi kasę - powiedział Rocky, a Ell zmarszczył brwi.
-No weeeź...
-Ej, nie trzeba było ciągle grać z tamtymi laskami.
-Myślałem, że w końcu je ogram...
-Ell, zapamiętaj sobie, że słaby jesteś w hazardzie.
-Prawda! Często z nami przegrywasz - dodał Riker.
-A najczęściej, gdy się czegoś napijesz i... - zaczął Ryland, ale przerwał, gdy poczuł na sobie pytające spojrzenie swojej siostry - Znaczy... Eee...
-Tak? - dopytywała blondynka.
-Słyszeliście, że o tej porze roku w krajach Skandynawskich białe noce już się kończą? - rzucił Rocky, a wszyscy spojrzeli na niego i się zaśmiali.
-Delikatna zmiana tematu - Josh przyznał przyjacielowi i poklepał go po ramieniu.
Było już po godzinie 23, a młodzi nadal świetnie się bawili. Teraz wszyscy siedzieli przy trzech połączonych stolikach i po prostu rozmawiali co chwila głośno się śmiejąc.
-Aaa.
-Nie 'Aaa' tylko 'Aaa'.
-Aaa.
-Beee ceee deee - zaśmiał się Ell, gdy zobaczył, że Rocky uczy Maię amerykańskiego akcentu.
-Weź się odczep - syknął brunet.
-A czemu właściwie teraz to robicie? - spytał zdziwiony Ryland.
-Bo teraz Maia ma luźny język - powiedział Rocky mając na myśli to, że dziewczyna wypiła już trochę alkoholu.
-Jak luźny to do ćwiczeń, ale nie akcentu - zaśmiał się Riker szepcząc do Rossa, Josha i Rylanda, którzy cicho zawtórowali blondynowi.
-Co? - spytał brunet nie słysząc żartu brata.
-Nic, nic - odpowiedział Ross i machnął ręką.
-Czyli co robię źle? - spytała Maia kompletnie nie zwracając uwagi na komentarze chłopaków.
-No ciągle źle wymawiasz literę 'A'.
-To znaczy?
-No nie wiem... Z tą swoją australijską manierą!
Maia uniosła jedną brew, a brunet uśmiechnął się do niej szeroko i przysunął do niej bliżej.
-Powtarzaj za mną... Aaa.
-Aaa.
-Nie. Aaa.
-Aaa.
-Aaa.
-Aaa.
-Nie! - zdesperowany Rocky ujął twarz brunetki w swoje dłonie i dotknął jej policzków - Jeszcze raz - poprosił, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Aaa.
Chłopak otworzył szeroko oczy.
-Tak, tak! Idealnie! - powiedział uradowany. Wstał i tak objął dziewczynę, że uniósł ją w powietrze. Zaczął się z nią kręcić w kółko, a reszta tylko patrzyła na nich z pobłażliwością.
-Trzy, dwa, jeden...
Rocky wraz z Maią upadli na podłogę.
-Wiedziałem - Josh wzruszył ramionami.
Gdy przyjaciele leżeli na ziemi i rechotali się jak głupi, reszta towarzystwa zajęła się sobą i nawet nie zwracali na nich uwagi. Brunetka leżała na chłopaku i po prostu się śmiała, nie mogła wydusić z siebie słowa.
-Nieźle, co? - spytał rozbawiony, a dziewczyna mu przytaknęła i uśmiechnęła się szeroko.
Brunet patrzył przez chwilę na nią, aż w końcu ujął jej twarz w dłoń delikatnie gładząc przy tym jej policzek. Maia przymknęła oczy zadowolona, ale po chwili je otworzyła i spojrzała głęboko w jego oczy. Po dwóch sekundach zbliżyła się do niego i pocałowała go znacząco w policzek. Jednak przy tym odrobinę musnęła jego usta. Odsunęła się od niego i patrzyła. Ale po chwili oboje usłyszeli śmiech przyjaciół i to sprowadziło ich na ziemię. Szybko wstali z podłogi i wrócili na swoje miejsca.
-Jeszcze po jednym? - spytała Rydel.
Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Namawiasz nas do picia? - spytał Ryland upewniając się.
-Nie. Tylko do dotrzymania mi towarzystwa - odparła i wypiła kieliszek wódki.
Przyjaciele popatrzyli po sobie.
-Wszystko w porządku? - spytała Laura.
-Oczywiście. Czemu miałoby nie być?
-Bo nigdy tak nie pijasz dużo... - stwierdził Rocky.
-Nie dużo - powiedziała i chwyciła następny kieliszek.
-Ryd... - zaczął powoli Ell.
-Co? - spytała ostro.
-Nie pij przez tego palanta - odpowiedziała Maia.
-Nie warto - dodał Ryland.
-A co wy wiecie? Wam to się zawsze układa!
-Z wyjątkiem Rikera - przypomniała Spencer popijając swojego drinka. Blondyn spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.
-On to już sam sobie wybiera takie znajomości. Mniejsza z tym - blondynka machnęła dłonią - Popatrzcie na Rossa i Laurę. Wam to się fajnie układa.
Wspomniani podnieśli głowy zaskoczeni.
-Ale przecież od niedawna jesteśmy ze sobą - zauważyła brunetka.
-Racja, ale jesteście cudowni!
-Prawda, tacy uroczyyy! - Ell przytaknął blondynce.
-Nie słodzicie już tak - poprosił Riker.
-A czemu nie? Dobrze mówią - odpowiedziała Spence.
-Bo to robi się powoli nudne.
-Ooo czyżby odzywa się w tobie zazdrość?
-Zazdrość?! - spytał zaskoczony, a rudowłosa kiwnęła głową.
-Tak. Ty nie potrafisz z jedną dziewczyną spędzić więcej niż jeden dzień.
-Ty natomiast nie umiesz nawet jednej doby z kimś spędzić.
-Gdybym chciała to bym mogła.
-Dobra - powiedział Riker, a dziewczyna spojrzała na niego marszcząc brwi.
-Co?
-Udowodnij. Pokaż, że będziesz potrafiła z kimś być przez jakiś czas.
Spencer skrzyżowała ramiona. Od alkoholu powoli kręciło się jej w głowie, ale swoją uwagę w 100% skupiła na blondynie.
-Dobra, ale jeśli ty nie będziesz z żadną laską flirtował, kręcił i się umawiał . Zero stosunków damsko-męskich.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Nie ma problemu.
-Świetnie.
Gdy oni się zakładali, przyjaciele patrzyli po sobie zdezorientowani. Nawet nie zdążyli zauważyć kiedy powstał zakład.
-Ile to będzie trwało? - spytała rudowłosa.
-Dwa tygodnie - odpowiedział pewien siebie, a dziewczyna kiwnęła głową - Ale twojego chłopaka wybierzemy teraz, w barze - oznajmił.
-O nie! Sama wybiorę!
-Nie, taki zakład - powiedział i zaczął rozglądać się po sali. Wiedział, że nie może wybrać jakiegoś przystojniaka ani mniej urodziwego. Musiał celować pomiędzy. Przyglądał się każdemu chłopakowi w barze, gdy zobaczył jakiegoś odwróconego do nich plecami bruneta. Jak dla niego wyglądał na trudnego do zdobycia  - On - wskazał na niego skinieniem głowy. Spencer odwróciła się i spojrzała na niego.
-Umowa stoi - odpowiedziała, a Riker wyciągnął do niej dłoń, którą od razu ujęła - Kto przetnie?
-Może Laura i Ross? Będą się nam przyglądać czy dotrzymujemy zasad zakładu - zaproponował Rik, a rudowłosa kiwnęła głową.
-Dobry pomysł. Możecie? - skierowała się do wywołanej dwójki, która z lekką niepewnością przecięła ich dłonie.
Spencer westchnęła, wstała poprawiła spódnicę i spojrzała na przyjaciół - No to do boju - powiedziała i skierowała się w stronę wybranego dla niej chłopaka.
Szła przed parkiet tańczących ludzi, by dostać się do baru, gdzie siedział odwrócony brunet. Rudowłosa zdała sobie sprawę, że nie ma tam miejsca, dlatego dokonała małej analizy po czym podeszła do jakiegoś mężczyzny siedzącego na prawo stronie od chłopaka.
-Przepraszam bardzo... - zaczęła, a facet spojrzał na nią - Pańska żona mówi, że czeka w samochodzie przed barem. I coś mi mówi, że nie była bardzo zadowolona z tego powodu, że pan tu tak siedzi z drugą kobietą - powiedziała, a mężczyzna od razu się spocił i od razu pobiegł do wyjścia.
Usatysfakcjonowana rudowłosa usiadła przy barze z zadowoleniem stwierdzając, że chłopak patrzy na nią kątem oka. Dziewczyna zamówiła sobie drinka i dyskretnie odwróciła się do przyjaciół, którzy wlepiali w nią swój wzrok i każdy jej ruch. Pokazali kciuki do góry prócz Rikera, który patrzył się w nią z zainteresowaniem krzyżując ramiona.
Spencer zajęła się swoim napojem. Wiedziała, że jeśli teraz jej się nie uda, to przegra zakład. A do tego dojść nie może. Dziewczyna postanowiła działać. Pochyliła się w stronę bruneta sięgając po orzeszki leżące na blacie.
-Przepraszam - powiedziała do niego z uśmiechem.
Chłopak spojrzał na nią i lekko odwzajemnił jej gest.
-Nic nie szkodzi - odpowiedział popijając piwo.
Rudowłosa założyła nogę na nogę.
-Zawsze jest tu tyle ludzi? - spytała.
-Nie wiem, jestem tu po raz pierwszy.
-Tak jak i ja - dodała - Mają tutaj dobre drinki, których nigdy wcześniej nie widziałam. Albo piwa, są też o smaku bananów. Wiedziałeś?
-Nie - odparł zdawkowo, a dziewczyna kiwnęła głową.
-W każdym razie polecam - powiedziała mniej pewnym siebie głosem.
Brunet wydawał się być kompletnie niezainteresowany. Po prostu jadł orzeszki, pił i patrzył na ruchy barmana.
Spencer powoli się denerwowała. Nigdy nie była dobra w podrywach. Jeśli zapoznawała się z jakimś nieznanym chłopakiem to dlatego, że ona wpadła mu w oko. A teraz sytuacja jest odwrotna i nie jest taka prosta dla dziewczyny jak się jej wydawało. A zakładu nie może przegrać, bo na tym etapie byłoby to niczym oddanie zwycięstwa walkowerem.
Nagle ktoś potrącił ramię rudowłosej.
-Przepraszam bardzo - odpowiedział od razu jakiś chłopak, któremu towarzyszyła dziewczyna trzymając aparat cyfrowy. Spencer kiwnęła głową pokazując, że nic się nie stało. Wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
-Czemu tak patrzysz na barmana? - spytała, gdy spostrzegła, że brunet nie odrywa od niego wzroku.
-Muszę coś sprawdzić - odpowiedział chłodno.
-Co?
-Słuchaj... - powiedział odwracając sie do niej - Nie interesuje mnie żaden podryw - powiedział prosto z mostu. Dziewczyna uniosła wysoko jedną brew - Nie przyszedłem tutaj, by kogoś znaleźć. Mam sprawę i pozwól mi się na niej skupić - poinformował patrząc uważnie na rudowłosą. W jej pięknych zielonych oczach odbijały się przeróżne światła igrające w pomieszczeniu. Chłopak spuścił z niej wzrok i chwycił piwo.
Spencer kiwnęła lekko głową i spojrzała na przyjaciół, krórzy unieśli kciuk wysoko do góry. Chcieli dodać jej otuchy, ale niepotrzebnie. Już przegrała zakład.
Poprawiła się na krześle i zaczęła sączyć swój napój. Zaraz odejdzie, ale by zachować godność musi mu pokazać, że to nią nie ruszyło.
-Nie wiem czemu to zdjęcie się nie chce zrobić... - usłyszała po swojej prawej - Ciągle wychodzą poruszone zdjęcia... - mówił jakiś chłopak, który niedawno potrącił ją ramieniem.
-Może coś się zepsuło? - zastanawiała się jego dziewczyna.
-Nie wiem, ale chyba nie zrobimy sobie zdjęcia - odpowiedział zawiedziony, a Spencer spojrzała na ich aparat.
-Źle jest ustawiony - zwróciła się do nich.
-Słucham? - spytała ją jej rówieśniczka.
Rudowłosa poprawiła się na krześle i pokazała na ich mały sprzęt.
-Musicie ustawić inną funkcję, bo jest tu słabe światło. Warto też zrobić zdjęcie pod innym kątem i z inną częstotliwością - zaproponowała, a nieznajomi spojrzeli na nią rozkojarzeni. Brunet, który był jej celem, zerknął na nią kątem oka - Pokażcie - wyciągnęła ręke po aparat, który dostała po chwili zastanowienia - Tutaj należy ustawić to... Potem to... i najlepiej robić to zdjęcie od tej strony - pokazała wszystko i z uśmiechem oddała urządzenie.
-Dziękujemy - odpowiedział chłopak i szybko zrobił im zdjęcie. Spojrzeli na nie i od razu kąciki ich ust uniosły się do góry - Jest idealne. Dziękujemy bardzo.
-Nie ma sprawy - Spence machnęła ręką i odwróciła się by sięgnąć po swojego drinka i odejść.
-Zajmujesz się fotografią? - spytał, gdy rudowłosa już miała zejść z krzesła i pójść do przyjaciół. Spojrzała na niego uważnie.
-Tak - odpowiedziała po chwili.
Brunet kiwnął głową i zmierzwił swoje włosy.
-Przepraszam za mój wcześniejszy ton, mam po prostu wiele spraw na głowie.
Rudowłosa patrzyła na niego z dumnie podniesioną głową. Patrzyła na niego przez parę sekund oceniając szczerość jego słów. Po chwili usadowiła się wygodniej na siedzeniu.
-W porządku.
-Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Naprawdę żona czekała na tamtego faceta? - spytał nie ukrywając rozbawienia. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pokiwała przecząco głową.
-Nie. Po prostu chciałam tu usiąść.
-Ale jak ty to...
-Obrączka na palcu. A każdy żonaty mężczyzna nie spędza wieczorów w barze w środku tygodnia. A tamta laska na pewno nie była jego żoną - wyjaśniła, a kąciki ust bruneta uniosły się do góry.
-Spostrzegawcza jesteś.
-Muszę być - odpowiedziała dumnie.
-Ja też - dodał, a ona zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o co miał na myśli - Też muszę być. Jestem fotografem - wyznał, a Spencer od razu się lekko uśmiechnęła - Dlatego patrzę na tego barmana. Wychwytuję tu niego coś niezwykłego, jego ruchy... Ten uporządkowany chaos.
-Naprawdę?
-Nie - odwrócił się do niej z szerokim uśmiechem - Kumpel wrobił mnie w pracę barmana. Jest chory i mam go zastąpić do czasu, gdy wyzdrowieje.
Dziewczyna się szczerze zaśmiała.
-No to rzeczywiście nieźle. Haha.
-Ale zajmuję się fotografią. Tu nie żartowałem.
-Dobrze, wierzę - odpowiedziała rozbawiona.
-Jacob - wyciągnął rękę w jej stronę.
-Spencer - uścisnęła ją z szerokim uśmiechem.
-Widzisz Riker? - zaczepił go Ross, a przyjaciele spojrzeli na nich - Zakład czas zacząć.
Wszyscy przyglądali się rudowłosej, a najstarszy blondyn kiwnął głową i napił się piwa uważnie obserwując Spence i wybranego przez niego bruneta.

~ ♥~ ♥~


Jacob


wtorek, 2 września 2014

Rozdział 52 'Turn the lights out now, Now I'll take you by the hand'

Oczywiście z dedykacją dla moich kochanych Ann i Niewi 

*Narrator*
Cisza. Słychać było tylko cichutkie pomruki i odgłosy z nadal włączonego telewizora. Laura, Spencer, Josh, Maia, Ell i całe rodzeństwo Lynch'ów smacznie spało na kanapie, fotelach czy podłodze. W czyjś stopach, na kolanach czy ramionach. Przyjaciele obrali dziwne pozycje do snu, ponieważ zasnęli spontanicznie. Mieli rozłożyć kanapę oraz materace i pójść spać jak to na przyzwoitych ludzi przystało, ale nie. Znużył ich film powodując, że usnęli dużo szybciej niż zamierzali.
Była 2:37.
Nagle drzwi do domu się otworzyły i weszli przez nie Vanessa wraz z Tomem. Czarnowłosa zdjęła buty i skierowała się do salonu, jednak gdy do niego weszła, zamarła.
-Nie wierzę... - szepnęła, gdy zobaczyła całą gromadkę przyjaciół śpiących sobie smacznie. Nie rozumiała jak w takich pozycjach mogli usnąć.
-Czy... Ell ma twarz w pudełku od pizzy? - spytał szeptem Tom nie mogąc wyjść z podziwu.
-Tak - przytaknęła mu żona.
-Niezły jest - mężczyzna patrzył jeszcze chwilę na bruneta, który spał z brodą w kawałku zimnej pizzy. Tom pokiwał głową z niedowierzaniem, podszedł do stolika do kawy, chwycił z niego pilota i wyłączył telewizor.
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, która w ciemności i delikatnym świetle księżyca wpadającym przez okna, wyglądała niezwykle pięknie.
-Myślisz, że powinniśmy ich budzić i zaproponować im jakieś wygodniejsze miejsca do spania? - spytała tak cichutko, że ledwie ją było słychać, a jej pełne czerwone usta były leciutko rozchylone.
Tom pokiwał przecząco głową i wyciągnął do niej swoją dłoń.
-Myślę, że wytrzymają tak do rana - szepnął, a czarnowłosa kiwnęła głową zgadzając się z nim i chwyciła jego dłoń - Chodźmy spać - powiedział i trzymając się za ręce przeszli po cichu salon i skierowali się po schodach na górę.
Gdy pokonali ostatnie schodki, mężczyzna nie wytrzymał, okręcił swoją żonę nadal ją trzymając, przycisnął do ściany i pocałował. Vanessa odwzajemniła gest będąc nim bardzo zaskoczona.
-Tom... - odparła szeptem odrywając się od jego ust, jednak mężczyzna dotknął wargami jej szyi. Kobieta uśmiechnęła się lekko, ale nie pozwoliła sobie odpłynąć - Wszyscy są na dole - przypomniała, a jej mąż odsunął się od niej lekko i spojrzał w jej oczy.
-I? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
-I trzeba się opanować. Mogą się obudzić i...
-Oj nie dramatyzuj - przerwał jej pocałunkiem.
Vanessa naprawdę chciała przestać, bo czuła się skrępowana tym, że na dole jest od groma osób, ale nie potrafiła. Zarzuciła mężczyźnie ręce na szyję i delektowała się smakiem jego ust. Tom objął mocno kobietę, która po chwili oderwała się od niego i stykając się swoimi czołami powiedziała:
-Chodź - szepnęła i pociągnęła swojego męża w kierunku sypialni. Gdy się w niej znaleźli, zamknęli drzwi, a czarnowłosa spojrzała na swojego mężczyznę - Zaraz przyjdę - obiecała i schowała się za drzwiami łazienki.
Rozczesała szybko włosy, sprawdziła makijaż i posmarowała usta błyszczykiem. Zadowolona uśmiechnęła się do siebie w lustrze i wyszła z pomieszczenia do sypialni. Ale zanim przekroczyła próg, oniemiała z wrażenia. Tom stał na środku z butelką szampana i dwoma plastikowymi kubeczkami. Vanessa uniosła brwi zaskoczona.
-Widzę, że to zaplanowałeś - zaśmiała się, gdy mąż nalewał jej musującego napoju.
-Eee tam, to był impuls.
-Trochę zorganizowany - stwierdziła, gdy zobaczyła, że pokój oświetlają tylko zapalone świeczki.
-Może ujmę to tak: Czekałem na odpowiedni moment - powiedział z uśmiechem i podał żonie szampana.
-I uznałeś, że ten jest idealny? Z grupą nastolatków na dole?
-Nie mogłem już wytrzymać - wyznał i podszedł do niej bardzo blisko - Za co pijemy?
-Hmm... Za szczęście?
-I za miłość - dodał stukając się kubeczkami. Obydwoje skosztowali szampana.
-Mmm... Pyszny.
-Dla ciebie najlepszy - powiedział, zabrał żonie napój i, wraz ze swoim, odłożył go na stolik nocny. Spojrzał na kobietę i mimowolnie się uśmiechnął. W świetle świec, nie było jej dokładnie widać, tylko jej kontury. I oczy, które go oczarowywały swoim blaskiem, oraz usta, które go wprost kusiły - Jesteś piękna - szepnął, a czarnowłosa ukazała swoje białe ząbki w szczerym uśmiechu.
-I...?
-Cudowna.
-Dalej... - poprosiła bawiąc się jego kołnierzykiem.
-Pociągająca.
-Tak?
-I niesamowicie seksowna - dodał, a na jego twarz wdarł się zawadiacki uśmieszek.
-Dobra odpowiedź - mruknęła i przyciągnęła do siebie bruneta całując go.
Tom odrazu odwzajemnił pocałunek czując słodki smak szampana na ustach kobiety. Vanessa weszła na łóżko i już po chwili leżeli na nim obdarowując się delikatnymi, ale czułymi pocałunkami. Czarnowłosa rozpięła i zdjęła z męża koszulę, podczas gdy mężczyzna muskał jej szyję ustami. Brunet włożył dłoń pod bluzkę kobiety gładząc jej plecy oraz bok i nagle jego żona zaczęła się cicho śmiać.
-Łaskocze... - szepnęła między pocałunkami.
Tom nie zważał na jej słowa i nadal muskał jej skórę, gdy nagle czarnowłosa wybuchła śmiechem.
-Łaskoczesz mnie, hahaha! - zawołała, a mężczyzna natychmiast zakrył jej usta dłonią.
-Ciii. Jeszcze ich obudzisz - powiedział wystraszony.
Vanessa tylko cichutko się zaśmiała i uśmiechnęła, mimo że jej mąż pilnował, aby nie krzyczała. Tom również się zaśmiał i odwzajemnił jej gest. Zdjął dłoń z jej ust i przyjrzał jej się uważnie. Uśmiechała się do niego promiennie, była widocznie rozbawiona całą sytuacją. A jej oczy błyszczały, ale nie tylko od światła świec, tylko od miłości, którą do niego pałała.
Brunet założył jej opadający na twarz kosmyk włosów i szepnął szczerze:
-Kocham cię. Bardzo.
Marano przygryzła dolną wargę z emocji, które w niej teraz buzowały.
-Ja ciebie też kocham - wyznała i pocałowała go czule tak, jakby miała go więcej nie ujrzeć. Pragnęła przelać swoją miłość w tym jednym geście, mimo że było to nierealne, ale tak właśnie chciała mu pokazać jak bardzo on jest dla niej ważny.
Powoli pozbywali się części garderoby śmiejąc się czasem przy tym i będąc niewiarygodnie szczęśliwi...

*Następny dzień*
Wczesny ranek. Gdyby po podwórkach Los Angeles przechadzałyby się koguty, na pewno by teraz zapiały. Przyjaciele nadal spali w swoich przedziwnych pozycjach.
Jednak telefon Mai nie był na tyle łaskawy i rozdzwonił się po całym salonie. Brunetka, doskonale znając ten dźwięk, przebudziła się i uniosła delikatnie głowę. Włosy miała na całej twarzy, a komórka znajdowała się na stoliku, niecałe dwa metry od niej. Zgarnęła do tyłu swoje niesforne kosmyki i chciała wstać po telefon, jednak poczuła, że nie może się ruszyć. Na jej nogach spał Rocky, a o jej ramię był oparty Ryland. Brunetka westchnęła i strąciła młodszego, który opadł na Rydel. Maia wyciągnęła wolną rękę po telefon, ale brakowało jej kilka centymetrów. Czuła, że coś jej przeszkadza w dosięgnięciu nadal dzwoniącego aparatu, a tym czymś był brunet.
-Rocky - szepnęła szturchając go lekko, by nie obudzić reszty - Rocky... - ponowiła czynność - Rocky... Rocky! - syknęła i walnęła go tak, że chłopak się nagle obudził i podskoczył wystraszony powodując, że spadł z kanapy, a z nim także Maia - O matko!
-Co jest? - spytał rozkojarzony po tym jak jego twarz zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą.
Brunetka szybko się podciągnęła i chwyciła telefon.
-Tak? - spytała natychmiast - Tak, to ja... Tak... Rozumiem... Oczywiście... Przyjdę, na pewno będę... Dobrze... Dziękuję, do widzenia - powiedziała i rozłączyła się.
-Coś się stało? - spytał Rocky trąc oczy ze zmęczenia.
Maia odgarnęła włosy z twarzy, usiadła wygodniej na podłodze i spojrzała na przyjaciela. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
-Dzwonili z ABCFamilly. Chcą ze mną porozmawiać na temat mojego castingu - wyznała i momentalnie szok zmienił się w radość, jakby te słowa do niej w końcu dotarły.
-Czyli...
-Czyli, że robią drugą rundę i jestem w niej. Przeszłam dalej! - krzyknęła uradowana i rzuciła się na chłopaka obejmując go mocno za szyję.
Przyjaciele powoli zaczęli się budzić.
-Co to za piski? - zamruczał Ross.
-Kot umarł czy jak? - dodał Riker.
Laura przebudziła się i zmarszczyła brwi.
-Czy ja dobrze widzę, że Ell...
-Ma twarz w pizzy? Tak - dokończył za nią Josh.
-On jest do wszystkiego zdolny. Ell! Pobudka! - zawołała Spencer, która wyciągnęła się na fotelu.
Brunet jak oparzony podniósł głowę, ale pizza przykleiła mu się do twarzy. Przyjaciele zaśmiali się chórem.
-Co jest? - spytał Ratliff i gdy uświadomił sobie, że ma coś na policzku, od razu to strzepnął - Fuj!
-Josh, spałeś na podłodze? - spytała zdziwiona rudowłosa.
-Na początku nie, ale Rydel mnie chyba zepchnęła - wyznał masując sobie kark.
-Nie moja wina, w domu śpię na podwójnym łóżku. Muszę mieć dużo miejsca - poinformowała unosząc dłonie w geście obrony.
-Ja nie wiem czemu spałem z nogami w górze - powiedział Riker leżąc na plecach. Dopiero teraz Spencer zorientowała się, że jego stopy są tuż przy jej głowie.
-Weź te śmierdzące stopy ode mnie! - rozkazała i jak oparzona zrzuciła kończyny blondyna na podłogę. Wszyscy się roześmiali - Bardzo zabawne...
-Ej, Maia, co ty tak tulisz Rocky'ego? - spytał Ross leżąc na dywanie i patrząc na nich z zaciekawieniem.
Wszyscy, jak jeden mąż, na nich spojrzeli.
Mitchell momentalnie oderwała się od bruneta, wstała na nogi i uśmiechnęła się szeroko.
-Przeszłam do następnego etapu w castingu! - krzyknęła uradowana, a wszyscy otworzyli buzie z wrażenia i radości.
-Aaaaaa! GRATULACJE! - Rydel, Laura oraz Spencer krzyknęły równocześnie i podbiegły do przyjaciółki mocno ją ściskając.
-To świetnie! - dodał Josh i wszyscy chłopcy także podeszli do brunetki, aby ją wyściskać.
-Trzeba to uczcić! - zawołał Riker.
-Ale błagam nie pizzą... - mruknął Ell wycierając serwetką sos z policzka.
* * * * *
Przyjaciele zjedli razem śniadanie, także z Van i Tomem, którzy wkrótce po nich się obudzili, a po posiłku wszyscy rozeszli się po swoich domach, by się umyć, przygotować do pracy czy też zająć się swoimi sprawami. Wieczorem mieli spotkać się w barze i świętować postępy Mai.
Laura wraz ze Spencer zmywały naczynia po śniadaniu.
-No to opowiadaj - powiedziała nagle rudowłosa. Przyjaciółka spojrzała zdziwiona na dziewczynę.
-O czym?
-O was. Jak to się zaczęło i w ogóle.
Marano uśmiechnęła się pod nosem.
-Zaczęło się po koncercie...
-Wiedziałam... - szepnęła.
-Co?
-Nic.
-Okay... Pamiętasz Bena?
-Tego kretyna Bena, który zachował się jak...
-Dokładnie jego - przerwała jej rozbawiona brunetka - Tego dnia byłam z Rossem na zakupach i na ulicy spotkałam Bena ze swoją obecną dziewczyną - wyznała, a Spence otworzyła szerzej oczy - I tak jakoś wyszło, że zaczęłam udawać, że Ross jest moim chłopakiem. Okazało się, że Ben też idzie na The NBHD i Lynch powiedział, że odmówi Savannah i pójdziemy razem, aby dokopać Benowi za to jak mnie kiedyś potraktował... I po koncercie poszliśmy do klubu potańczyć, a potem Ross przywalił temu palantowi, bo mnie obraził. Lynch odwiózł mnie do domu, chwilę postaliśmy chwilę i jakoś tak wyszło, że go pocałowałam...
-Co? Ty jego? Nie znałam cię z tej strony kocico - rudowłosa się zaśmiała, a Laura trąciła ją w ramię.
-Mówię poważnie... No i jakoś od tego momentu było inaczej...
-Jak?
-Wspanialej - odpowiedziała z szerokim uśmiechem i obydwie się zaśmiały.
-Co tu tak wesoło? - spytała Vanessa wchodząc do kuchni wraz z Tomem.
-A nic. Rozmawiamy jak to Ross podbił Lau serce - odpowiedziała zachwycona Spencer, ale gdy zobaczyła groźne spojrzenie brunetki, uśmiech zszedł jej z twarzy.
Tom prawie upuścił talerz ze zdziwienia.
-Co? - spytała zaskoczona Van - Jesteście razem? - to pytanie skierowała do swojej siostry, która uśmiechnęła się do niej uroczo.
-Tak...
-Od kiedy?
-Od tygodnia.
-I zamierzałaś nam o tym w ogóle powiedzieć? - spytał Tom, a brunetka kiwnęła twierdząco głową.
-Chciałam to zrobić dzisiaj, ale Spencer mnie wyprzedziła - ostatnie słowa skierowała do swojej przyjaciółki, która się zarumieniła zawstydzona.
Vanessa z Tomem stali chwilę w milczeniu, gdy nagle czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko i podeszła do siostry mocno ją przytulając.
-To świetnie, bardzo się cieszę - wyznała uradowana. Laura odetchnęła z ulgą i odwzajemniła jej gest.
-A Ross nie powinien był do nas przyjść i zapytać o chodzenie? - spytał nagle Tom, a siostry Marano wraz ze Spencer spojrzały na niego zdziwione.
-A to ja mam pięć lat? - brunetka uniosła jedną brew do góry.
-Tak po prostu wypada.
-Bo niby ty tak zrobiłeś...
-Przyszedłem do twoich rodziców i oboje im o tym powiedzieliśmy.
-Czyli postawiliście ich przed faktem dokonanym?
-Oni mnie znali...
-A wy to niby Rossa nie znacie? Tom, jaki masz problem?! - wybuchła Laura z niedowierzaniem.
-Nie mam żadnego problemu - powiedział spokojnie mężczyzna.
-Dobra - powiedziała załamując ręce - Jak chcesz, dziś do pracy pojadę z Rossem. Moim chłopakiem - ostatnie słowa wypowiedziała powoli, aby je brunet zrozumiał i pobiegła na górę do pokoju, by się przyszykować.
Vanessa spojrzała na męża ze zdziwieniem, a Spencer po cichu poszła w ślady przyjaciółki.
-Kochanie... - zaczęła czarnowłosa jak byli już sami w kuchni - Co ci odbiło?
Tom wzruszył ramionami.
-Nic.
-Nic? Wybuch na moją siostrę nazywasz niczym?
-Jaki wybuch?
-A co? Głaskanie po głowie? - spytała sarkastycznie.
Mężczyzna przejechał dłonią po twarzy uspokajając się.
-Naprawdę, aż tak mnie poniosło?
Vanessa westchnęła.
-Odrobinę - odpowiedziała, podeszła do swojego męża i ujęła jego dłoń w swoją - O co chodzi? Przecież lubisz Rossa.
-Racja, lubię, ale jako pracownika, aktora, przyjaciela mojej pasierbicy, a nie jako jej chłopaka! - powiedział rozemocjonowany, a Van uniosła wysoko jedną brew. Tom westchnął i ścisnął dłoń żony - Po prostu się o nią martwię.
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko i przytuliła do jego ramienia.
-Nie musisz, Ross to dobry chłopak.
-Wiem, że dobry.
-To czemu tak bardzo naskoczyłeś na Laurę mówiąc, że on powinien przyjść i poprosić o chodzenie?
-Ach... Van... Tu nie o to chodzi. Ech... Po prostu wiem, że wasz ojciec nie przyjdzie i nie pozna ani nie oceni jej chłopaka. A ja chcę go w tym zastąpić, bo czuję, że muszę to zrobić. Troszczę się o nią jak o własną siostrę i chciałbym, aby była bezpieczna. Nie chodzi tu o Rossa, tylko o sam fakt, że Laura ma chłopaka. Wiąże się z tym więcej problemów i niebezpieczeństw. Po prostu się martwię... - wyznał cicho, a Vanessa przez ten cały czas patrzyła na niego uważnie i po chwili go delikatnie pocałowała. Mężczyzna trochę się zdziwił gestem żony, dlatego gdy kobieta się od niego odsunęła, spytał - A to za co?
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję. Za to, że się tak troszczysz. Jesteś kochany - powiedziała i wtuliła się w niego.
Brunet objął ją mocno, ale otworzył nagle szerzej oczy, gdy coś sobie uświadomił.
-Czy myślisz, że oni...?
-Tom, co ci chodzi po tej głowie? - spojrzała na niego zdziwiona.
-To ważna kwestia...
-Nie. Na pewno nie, ale nie obiecuję, że...
-Że co? - spytał przestraszony.
-Że... No... Się jakoś obściskiwali.
-Myślisz? Ale oni są młodzi! Za mali! My byliśmy od niej o wiele starsi...
-Kochanie, byłam w wieku Laury - przypomniała mu żona powodując, że mężczyzna się uciszył - Ale mam nadzieję, że są grzeczni.
-Lepiej dla nich, żeby byli.
-A teraz pójdziesz do mojej siostrzyczki i ją przeprosisz - rozkazała i zanim brunet zdążył coś powiedzieć, czarnowłosa wypchnęła go z kuchni.
Mężczyzna poprawił swoją koszulę, wziął głęboki wdech i ruszył po schodach do pokoju brunetki. Zatrzymał się przed nim, a po chwili zapukał w drzwi. Gdy usłyszał ciche 'proszę', wszedł ostrożnie do sypialni.
-Hej, to ja - zaczął niepewnie jakby się bał, że dziewczyna zaraz w go czymś rzuci.
Laura uniosła wzrok i gdy ujrzała szwagra, westchnęła ciężko.
-Tom nie mam czasu i sił na jakiekolwiek dyskusje - wyznała zmęczona i nadal trochę zdenerwowana.
-Chciałem, bo...
-Błagam nie...
-Przepraszam - powiedział przerywając dziewczynie, która spojrzała na niego zdziwiona - Poniosło mnie odrobinę. Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam.
Brunetka wpatrywała się w niego chwilę, ale po po sekundzie uśmiechnęła się do niego lekko.
-Ale zrozum, po prostu się martwię. Jesteś młoda i chłopcy mogą mieć w tym wieku zły wpływ na ciebie. A chciałbym po prostu móc z nim porozmawiać o tobie, bo zdaję sobie sprawę, że twój tata może tego nie zrobić. Zrozum, moje zdenerwowanie było z obawy i troski o ciebie, Lau - wyznał szczerze, a dziewczyna podeszła do niego i pocałowała lewy w policzek co go to trochę zaskoczyło.
-Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz. Ja też przepraszam za mój wybuch - powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Czyli, że jedziesz z nami autem do pracy - odwzajemnił jej gest.
-A co mi tam - zaśmiała się i wtuliła w mocne ramiona mężczyzny, ale po chwili zaczęła go wypychać za drzwi - A teraz do widzenia, muszę się przebrać - oznajmiła i wyrzuciła zdezorientowanego szwagra z pokoju.
Tom stał chwilę w korytarzy i zastanawiał się - dostał dziś dwa całusy w podzięce za troskę. Wychodzi na to, że opłaca się być szczerze opiekuńczym, pomyślał i uśmiechnięty poszedł do swojej sypialni się przygotować do pracy. 
* * * * *
Tom, Spencer, Ross oraz siostry Marano pojechali rano do swoich prac, a prawie cała reszta rodzeństwa wraz z Joshem siedzieli w domach i komponowali czy też rozmyślali o ich muzyce. Natomiast Rocky poszedł towarzyszyć Mai w jej spotkaniu na temat kontynuacji castingu.
Przyjaciele znajdowali się już w głównym budynku ABCFamilly i czekali na to, aż wywołają brunetkę. Mitchell już tak bardzo się nie stresowała, ponieważ była bardziej zachwycona tym, że przeszła dalej.
Nagle z sali wyszła wysoka blondynka i spojrzała na brunetkę.
-Maia Mitchell, prawda? - spytała.
-Tak.
-Zapraszam - powiedziała i spojrzała na Rocky'ego - To pani menager?
Brunetka spojrzała na przyjaciela i zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie, nie mógł się dziś zjawić. Ale... to jest jego asystent - skłamała, aby blondynka wpuściła ich oboje.
-Dobrze. W takim razie zapraszam państwa do środka - powiedziała i oboje weszli do sali.
W pomieszczeniu siedziało trzech mężczyzn oraz dwie kobiety, w tym Jennifer Lopez. A przed nimi stała jakaś czarnowłosa, którą Maia skądś kojarzyła. Gdy nieznana brunetce dziewczyna zobaczyła Rocky'ego uśmiechnęła się do niego szeroko i kiwnęła głową na powitanie. Chłopak odwzajemnił jej gest, ale robiąc to czuł się odrobinę niezręcznie, bo Mitchell, widząc ich uśmiechy, spojrzała na niego spod przymrużonych powiek przypominając sobie nagle skąd zna tą czarnowłosą, ale w końcu stanęła przed dorosłymi z lekkim uśmiechem.
-Dzień dobry - przywitała się.
-Witamy - odpowiedział jeden mężczyzna i spojrzał na dziewczyny - Zaprosiliśmy was tu, ponieważ przeszłyście do drugiego etapu, którego tak naprawdę nie przewidywaliśmy. Będę szczery, nie możemy się zdecydować którą z was zaangażować do serialu. Dlatego jeszcze raz pokażecie na co was stać, ale na planie w piątek. Będziemy chcieli zobaczyć jak komponujecie się z resztą aktorów oraz czy dacie sobie zmianę z całkowitą zmianą waszych akcentów na amerykańskie. Wiem, że ty Anna jesteś Brytyjką, a ty Maia Australijką. Dla każdej z was będzie to duże wyzwanie i naszym zdaniem będzie miały wyrównane szanse... - powiedział i spojrzał w jakieś papiery - No dobrze, to zgadzacie się na to? - spytał.
-Tak.
-Oczywiście.
-Świetnie, także widzimy się na planie w piątek. Prześlemy wam dokładne informacje drogą mailową. To do zobaczenia - poinformował z uśmiechem. Dziewczyny kiwnęły głowami i wraz z Rockym wyszli z sali. Gdy drzwi do pomieszczenia się zamknęły, czarnowłosa oparła ręce na biodrach i zwróciła się do chłopaka:
-Nie sądziłam, że się jeszcze zobaczymy - wyznała z szerokim uśmiechem.
Lynch podrapał się po karku lekko zakłopotany.
-Ani ja - odpowiedział.
-Więc... Maia? - czarnowłosa zwróciła się do dziewczyny - Wygląda na to, że czekają nas dni pełne roboty.
-Na to wygląda... Mhm...
-Anna.
-Anna. Miło cię poznać - powiedziała Mitchell z lekkim uśmiechem.
-Ciebie również.
-Wybaczysz, ale musimy już iść. Jesteśmy umówieni i nie możemy się spóźnić - poinformowała brunetka dotykając Rocky'ego za ramię - Chodźmy.
-Racja, musimy się zbierać. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - odpowiedziała Anna, a Maia wraz z brunetem ruszyli w kierunku wyjścia.
Gdy przyjaciele opuścili budynek, Mitchell walnęła chłopaka w ramię.
-Auć! To za co?
-Za co? Za kumplowanie się z moją rywalką!
-A skąd mogłem wiedzieć, że akurat ona też przejdzie do następnego etapu? - spytał zdezorientowany.
Dziewczyna zmrużyła oczy patrząc na niego groźnie.
-Mogłeś się domyślić - powiedziała i ruszyła przodem kręcąc głową z niedowierzaniem - Kolegować się z moją rywalką... Bosko...!


~ ♥~ ♥~

¡Hola! :D
Mówiłam, że wstawię w tym tygodniu i słowa dotrzymuję :) Od razu mówię, że nie miałam czasu tego sprawdzać, więc za wszelkie błędy z góry przepraszam.
Jak szkoła? xD U mnie po prostu świetnie... -.- Nie rozpisuję się i wracam do nauki mapy politycznej całego świata! (Super... >.<)
Całuję was kochani! :*
~In