poniedziałek, 30 czerwca 2014

Założyłam Twittera ;)

Dla ludzi, w jakiś sposób zainteresowanych, jak już w tytule posta napisałam - założyłam Twittera :D
Jak na razie to jest jeszcze dla mnie nowość, bo założyłam go w nocy -.- ale szybko się uczę xd
Więc jeśli ktoś coś jest zainteresowany to zapraszam! :D
@inimitable0922

Wasza In <3

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 47 'I'm never gonna look back, Woah, never gonna give it up, No, just don't wake me now'

WAŻNA NOTATECZKA POD SPODEM :3

*Narrator*
Laura kierowała się w stronę umówionego miejsca. Znała je, mimo że była tam tylko raz. Jadąc autobusem słuchała muzyki z telefonu i patrzyła przez okno. Każde drzewo, przechodzeń, znak czy słup przelatywało obok niej. Potencjalnie ma to wszystko na wyciągnięcie ręki. A te rzeczy po prostu mijały ją. Przemijały jak każdy szczegół świata - kolor nieba, płatki kwiatów, krople deszczu, płatki śniegu... W tym wszystkim można znaleźć swego rodzaju piękno, które nie jest codziennie dostrzegane przez ludzi, bo stały się one dla nich oczywiste i codzienne. A tak być nie powinno.
Laura uśmiechnęła się lekko.
Ona już nie chciała omijać w życiu takich drobiazgów. Czy to uśmiech przyjaciela czy kwiat rosnący w ogrodzie, to chciałaby dostrzegać w tym większe i głębsze znaczenie. A wiedziała, że to jest możliwe. Nie chciała być już obojętna.
Po kilkunastu minutach przejażdżki autobusem, Laura opuściła transport i skierowała się na róg Beverly Blvd i La Cienega Blvd. Przeszła przez ulicę i potem zawędrowała w głąb budynków skąd widziała umówione miejsce. Brunetka weszła do środka budynku i od razu skierowała się na samą górę. Wspięła się na czwarte piętro, weszła do mieszkania, przeszła przez nie całe i wyszła na taras.
-Hej - przywitała się z uśmiechem.
Chłopak, który nie usłyszał, że dziewczyna wchodzi, odwrócił się w jej stronę zaskoczony.
-Witaj - odpowiedział, podszedł do niej i mocno ją przytulił.
-O co chodzi? Czemu chciałeś, żebym tu przyszła? - Laura spytała go i lekko odsunęła od niego.
Josh uśmiechnął się lekko i odwrócił z niej wzrok. Podszedł do barierki na tarasie i spojrzał na ocean. Znajdowali się w jego i Rossa kryjówce, którą brunet niedawno pokazał Laurze.
-Chciałem ci coś powiedzieć... - wyznał, a przyjaciółka podeszła do niego i także oparła się ramionami o barierkę.
-Mów, śmiało - powiedziała krzepiąco.
Brunet otworzył usta, żeby wydobyć z siebie słowa, ale nie potrafił. Zamknął oczy i zaczął wsłuchiwać się w odgłosy fal oceanu.
-Josh, co się dzieje? - spytała dotykając jego ramienia. Brunet wziął dwa wdechy, uniósł powieki do góry i spojrzał na dziewczynę.
-Ja... - zaciął się i od razu skarcił siebie w myślach, że w ogóle zaczął ten temat.
-Tak? - spytała troskliwie.
Chłopak ujął jej dłoń w swoją.
-Ja... - ponownie się zawahał, zamknął oczy i wypuścił powietrze z płuc - Ja... Ja jestem...
-Laura?
Para przyjaciół usłyszała za sobą głos trzeciej osoby. Obydwoje odwrócili się w jego stronę.
-Ross? - spytał zaskoczony brunet. Blondyn tylko spojrzał na niego, ale prawie od razu przeniósł wzrok na dziewczynę.
-Co ty tu robisz? - spytał. Już nie chodziło mu nawet o to, że zna ich kryjówkę, tylko o fakt, że Laura trzymała się za ręce z jego przyjacielem.
-Przyprowadziłem ją tu parę dni temu - wytłumaczył chłopak, a brunetka cofnęła dłonie z delikatnego uścisku.
-No właśnie... Josh już kiedyś pokazał mi to miejsce - dodała i uśmiechnęła się lekko do blondyna.
Ross kiwnął głową i spojrzał na przyjaciół.
-Przeszkodziłem wam w czymś? - spytał, a brunetka od razu zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie, nie! Absolutnie! - powiedziała od razu i uśmiechnęła się lekko, aby zakryć niezręczność sytuacji.
-To może ja pójdę, a wy dokończcie to... coś - wyznał blondyn pokazując na nich rękoma i odwrócił się wychodząc szybko z mieszkania.
-Ross! - zawołała dziewczyna, ale za nim nie poszła. Spojrzała za to na bruneta - Pójdę z nim porozmawiać, bo wydaje mi się, że nie było z nim dobrze... Później mi powiesz o co chodziło, dobrze? - spytała z troską, a Josh uśmiechnął się lekko.
-Jasne...
-To idę, jeszcze się zdzwonimy - powiedziała, pocałowała chłopaka w policzek i szybko wyszła z tarasu goniąc blondyna.
Zbiegła szybko po schodach starej klatki schodowej.
-Ross! - krzyknęła, gdy zobaczyła chłopaka przy drzwiach do wyjścia z budynku - Zaczekaj.
-Co jest? Już skończyliście swoje spotkanie w sekretnym miejscu? - spytał odwracając się w stronę Laury. Dziewczyna stanęła przed nim.
-Tylko rozmawialiśmy...
-No tak, tylko. W miejscu, o którym wiem tylko ja z Joshem. Trzymając się przy tym za ręce - powiedział widocznie rozgniewany. Brunetka przyjrzała mu się.
-Jesteś zazdrosny?
-Co? Pff. Nie.
-Jesteś zazdrosny - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Co jak co, ale świadomość, że jej chłopak może czuć się o nią zazdrosny, ucieszyło ją, bo był jak komplement.
-Nie jestem - powiedział stanowczo i przejechał dłonią po włosach wypuszczając przy tym powietrze.
-Spotkaliśmy się, żeby porozmawiać. Josh chciał mi coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo przyszedłeś.
-To może powinienem sobie pójść i zostawić was samych?
-Nie to miałam na myśli.
Blondyn kiwnął głową i odwrócił się w kierunku wyjścia z budynku, ale dziewczyna ujęła jego dłoń.
-Ross... - powiedziała i stanęła mu na drodze nie pozwalając mu odejść - Nie bądź zły - poprosiła, a chłopak westchnął ciężko.
-To wcale nie jest przyjemne. To całe nasze ukrywanie się... Nie mogę nawet okazać mojej zazdrości przy innych.
-A jednak jesteś zazdrosny - uśmiechnęła się lekko.
-Poza tym to ja chciałem pokazać ci to miejsce... - wyznał i odwrócił wzrok. Laura ujęła jego twarz w swoją dłoń i skierowała ją tak, aby on spojrzał na nią.
-Pokazałeś mi dach, który jest teraz nasz. Taką naszą tajemnicą... - szepnęła, a chłopak uśmiechnął się lekko.
-Ale i tak nadal jestem zły - odpowiedział.
-Za te ręce? - spytała, a chłopak kiwnął głową. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała krótko chłopaka - Lepiej? - spytała, a blondyn pokiwał przecząco głową.
-Nadal jestem zły.
Dziewczyna ponowiła pocałunek i spojrzała na chłopaka z uśmiechem.
-A teraz?
Kąciki ust blondyna także uniosły się do góry.
-No nie wiem, nie wiem - droczył się.
-Ty naciągaczu - zaśmiała się cicho i ponownie złożyła pocałunek na ustach chłopaka, ale tym razem był on dłuższy i czuły. Ross odwzajemnił go i obydwoje oddali się tej przyjemności. Gdy oderwali się od siebie, na ich ustach pojawiły się szerokie i szczere uśmiechy, a w oczach iskierki szczęścia. Popatrzyli sobie głęboko w oczy.
-Czemu w ogóle tutaj przyszedłeś? - spytała nagle Laura - Josh mi mówił, że najczęściej przychodzisz tu jak masz jakiś problem... Wszystko w porządku?
-Tak. Przyszedłem pomyśleć.
-O czym? - spytała, a chłopak uśmiechnął się lekko do niej - Ooo. O mnie... Ale pozytywnie czy raczej negatywnie? - spytała ostrożnie.
-Pozytywnie, Lau. Tylko...
-Tylko co?
Blondyn spuścił z niej wzrok i westchnął ciężko.
-Czasem zastanawiam się czy jak się pokłócimy czy coś to będziemy zachowywać się tak samo w stosunku do siebie jak na początku. Wtedy ta nienawiść łatwo nam przychodziła... A teraz? Skąd mamy pewność, że to się nie powtórzy? - zapytał i spojrzał smutno na dziewczynę. Ona tylko uśmiechnęła się do niego krzepiąco.
-Już do tego nie wrócimy, a wiesz dlaczego? Bo już przez to przeszliśmy i wiem, że nie chcę do tego wracać. Wolę tak jak jest teraz - powiedziała i chwyciła jego dłoń - Dobrze mi jest tak - wyznała uśmiechając się do niego lekko. Chłopak odwzajemnił jej gest.
-Mnie też jest tak dobrze.
Przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował. Laura uśmiechnęła się szczerze i po chwili przytuliła się do niego.
-Masz wolny wieczór czy wracasz pogadać z Joshem?
-Mam czas.
-To wybierzesz się ze mną na przejażdżkę? - spytał, a brunetka uśmiechnęła się szeroko.
-Z wielką przyjemnością - odpowiedziała i wyszli z budynku. Jednak zanim to zrobili, puścili swoje dłonie, bowiem pamiętali, że nigdzie, głównie na otwartych przestrzeniach, nie są bezpieczni.
* * * * *
-Nie wiedziałam, że twoja przejażdżka zaprowadzi nas tutaj.
-Zgłodniałem - wyznał i wgryzł się w swojego gofra. Laura zaśmiała się cicho patrząc na niego - Co jest?
-Pobrudziłeś się.
-Gdzie?
-Tutaj - brunetka powiedziała wskazując jego prawy kącik ust. Chłopak starł bitą śmietanę z buzi serwetką i uśmiechnął się do dziewczyny.
-Już?
-Już - kiwnęła głową i sama ugryzła swojego gofra.
Siedzieli w restauracji, która była wypełniona ludźmi. Panował w niej ruch, który dodawał uroku. Mimo że był to wieczór, rodziny z dziećmi przyszły na słodką kolację. W gwarze rozmów było słychać głośne i radosne śmiechy. To miejsce, aż emanowało pozytywnymi emocjami. Młodzi jedli swoje gofry i rozmawiali co chwila się do siebie uśmiechając - bo tylko na takie czułości mogli sobie pozwolić w miejscu publicznym.
Ross żartował właśnie i opowiadał jakąś zabawną historyjkę, gdy ktoś do nich podszedł.
-Czy wy... - zaczęła mała dziewczynka, która wyglądała na zestresowaną i skrępowaną. Młodzi spojrzeli na dziecko.
-Tak? - spytała ciepło Laura i uśmiechnęła się przy tym.
Mała blondyneczka ścisnęła rąbek spódnicy.
-Czy wy gracie w serialu... - i znowu się zacięła.
-Austin&Ally? - pomógł z uśmiechem Ross, a dziewczynka kiwnęła główką. Nagle podeszła do niej jakaś kobieta.
-Przepraszam, Eva, moja córka, chciała was poprosić o autograf - powiedziała uprzejmie mama blondyneczki. Laura uśmiechnęła się szeroko i zwróciła się do dziewczynki:
-Z miłą chęcią damy ci autograf.
Eva uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mamę pytająco.
-Już szukam jakiejś kartki... - powiedziała kobieta i zaczęła szukać czegoś w torebce. Zajęło jej to kilka sekund, ale gdy skończyła spojrzała na nastolatków - Nie mam kartki, ale mam polaroid i... Moglibyście zrobić zdjęcie z moją córką? Czy to byłby problem?
-Żaden problem - odpowiedział z uśmiechem Ross i wstał od stolika podchodząc do dziewczynki - Robimy razem zdjęcie? - spytał, a blondyneczka pokiwała ochoczo głową z szerokim uśmiechem - Laura, chodź do nas - poprosił chłopak, a brunetka z uśmiechem podeszła do nich. Ustawili się tak, że Eva stała po środku. Mam dziewczynki zrobiła zdjęcie, które zostało od razu wydrukowane.
-Świetne - skomentowała kobieta patrząc na zdjęcie i podała go aktorom - Podpiszecie się na odwrocie? - spytała, a oni kiwnęli twierdząco głowami i złożyli swoje autografy po drugiej stronie fotografii.
-Proszę - powiedział Ross oddając zdjęcie dziewczynce.
-Dziękuję - odpowiedziała szczęśliwa i wzięła od chłopaka fotografię.
-Lubisz nasz serial, tak? - spytała z uśmiechem Laura.
-Bardzo.
-A jaka postać ci się najbardziej podoba? - Ross zadał pytanie.
-Lubię Deza, bo jest zabawny - zaśmiała się pod nosem i spojrzała na brunetkę - Ale najbardziej podoba mi się Ally. Chciałabym być kiedyś jak ona - powiedziała, a Laura uśmiechnęła się lekkko.
-Ale wiesz, że ona ma lęk przed sceną? - upewniła się brunetka.
-Wiem, ale na pewno ją pokona. Poza tym pisze piosenki i robi to, co kocha. Dlatego ją lubię - odpowiedziała, a Laura uśmiechnęła się lekko. Bo robi to, co kocha...
-A nie lubisz Austina? On też robi to, co kocha - zauważył blondyn.
-Tak, ale to chłopak - Eva uśmiechnęła się lekko.
-Ale Deza lubisz.
-Bo on robi głupie rzeczy.
-Austin też.
-Ale on jest taki...hmm...
-Przystojny?
-Normalny - odpowiedziała dziewczynka, a chłopakowi uśmiech zszedł z twarzy - Bardziej nadaje się na przyszłego męża - dodała po chwili. Kąciki ust Rossa uniosły się do góry.
-Przekażę mu to.
-Nie musisz. Myślę, że już to usłyszał - Eva szepnęła i uśmiechnęła się szeroko, a jej gest odwzajemnili młodzi aktorzy.
-Już musimy iść, kochanie. Dziękujemy bardzo za zdjęcie i autograf - powiedziała mama blondyneczki.
-Dziękuję - dodała dziewczynka.
-To my dziękujemy - odpowiedziała Laura i kobieta z córką odeszły wychodząc przy tym z restauracji.
Nastolatki usiedli z powrotem przy swoim stoliku.
-Nasza pierwsza fanka, która nas poprosiła o autograf - zauważył z uśmiechem Ross.
-I o zdjęcie - dodała.
-Właśnie dla takich chwil warto jest godzinami męczyć się na planie i wkuwać tekst nocami - powiedział szczerze chłopak.
Laura kiwnęła głową.
-To prawda. Dla tych uśmiechów radości warto jest to robić - powiedziała, a jej kąciki ust delikatnie uniosły się do góry.
-To co? Zmykamy do domu? Bo robi się późno, a ty podobno wyszłaś na spacer - zauważył blondyn, a dziewczyna kiwnęła głową.
-Tak, zbierajmy się.
* * * * *
Dziesięć minut później Ross odwiózł Laurę pod dom.
-No to koniec naszej dzisiejszej przejażdżki - zauważyła z lekkim uśmiechem stojąc obok niego. Blondyn nadal siedział na motocyklu.
-Na to wygląda, ale niedługo tutaj wpadnę - odpowiedział odwzajemniając jej gest.
-Mam taką nadzieję - powiedziała szeptem, schyliła się lekko i złożyła delikatny pocałunek na policzku chłopaka - Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedział uśmiechając się szeroko.
Laura pomachała mu na odchodne i weszła do środka domu. W holu zdjęła swoje buty i ruszyła do salonu.
-No no no... Trochę ci się zeszło na tym spacerze - powiedziała nagle Spencer siedząc na kanapie i zajadając się kruchymi ciastkami.
Brunetka podeszła do przyjaciółki, usiadła obok niej i wzięła ciastko do buzi.
-Spotkałam się jeszcze z Rossem.
-Słyszałam - powiedziała mając na myśli motocykl - I jak było?
-Dobrze. Nawet zostaliśmy poproszeni o autograf - wyznała szczęśliwa.
-Ooo pierwsza fanka?
-Tak.
-Widzisz? Fajne uczucie, prawda? - spytała, a brunetka kiwnęła głową - Chyba dobrze, że przyjęłaś tę rolę, co? - uśmiechnęła się znacząco, a przyjaciółka walnęła ją w ramię.
-A gdzie jest Van i Tom? - spytała zmieniając temat.
-Poszli na kolację - wyznała i chwyciła kolejne ciastko do ust.
-To dobrze, dawno razem nigdzie nie byli.
-Prawda. Oglądamy jakiś film? - zaproponowała Spencer, a brunetka ochoczo pokiwała głową - To weź coś wybierz w tej wypożyczalni z telewizji, a ja pójdę po nachosy i coś do picia.
Rudowłosa wstała z kanapy i powędrowała do kuchni, aby wziąć coś do jedzenia. Brunetka w tym czasie szukała jakiegoś ciekawego filmu, przy którym obydwie mogłyby się zrelaksować. Po pięciu minutach Spencer wróciła do przyjaciółki i poczęstowała ją nachosami.
-I jak? Znalazłaś coś?
-"Kocha, lubi, szanuje". Komedia.
-Dobra.
Laura kupiła film i włączyła. Gdy leciała jeszcze muzyczka i napisy początkowe, rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę.
-Ty wiesz coś w ogóle o tym Liam'ie? - spytała nagle.
-Nie, a co? - zadała pytanie nie odrywając wzroku od telewizora.
-Bo wydaję mi się, że Rydel go bardzo lubi...
-Nie tylko ty tak uważasz - uśmiechnęła się lekko.
-No to chyba trzeba coś z tym zrobić - powiedziała. Marano chwyciła pilota, zatrzymała film i spojrzała na przyjaciółkę.
-Co proponujesz?
Spencer wzruszyła ramionami i wygodniej ułożyła się na kanapie.
-Ja? Nic...
-Daj spokój, Spence. Znamy się nie od dziś. Gadaj - rozkazała.
-Mieszkamy tutaj od ponad miesiąca, a my nawet nie znamy sąsiadów. Trzeba się z nimi jakoś zapoznać... Urządzić jakiś sąsiedzki grill czy coś - rudowłosa uśmiechnęła się znacząco, a brunetka odwzajemniła gest.
-Grill mówisz?
-Tak.
-Oj... Będzie się działo.
-Będzie gorąco - powiedziała robiąc brewki, a Laura parsknęła śmiechem i włączyła film.
Zapowiada się weekend pełen wrażeń.

---------------
¡Hola mis amigos! :D
Czekaliście dłuuugo na ten rozdział, ale co ja poradzę? Czasem każdy ma taki okres, że siedzi przed komputerem albo, w moim przypadku, przed telefonem i nic nie może napisać. Ja tak miałam i chwilowo nadal mam, ale mam nadzieję, że szybko mi to minie.
No, ale jak się podoba rozdział, hmm? Mamy Raurę, ale cały czas nie będę się na nich skupiać, bo mamy też innych bohaterów i ich sprawy sercowe, które trzeba rozwiązać albo rozwinąć ;) No, ale piszcie swoje reakcje i co myślicie o rozdziale!!! :D

Dziś jest w ogóle szczególny dzień, ponieważ dokładnie PÓŁ ROKU TEMU powstał ten blog!!! Bardzo wam dziękuję, że ze mną jesteście, wspieracie i mi tak słodzicie -.- A teraz podsumujmy liczby, które jak dotąd wynoszą:
·75 obserwatorów!
·1571 komentarzy!
·90 615 wyświetleń!
Dziękuję! Bez was bym tego nie osiągnęła! <3 <3 <3
Normalnie Was kocham!!! 

P.S. Możliwe, że na drugim blogu, który prowadzę z Niewi, dzisiaj pojawi się rozdział ;)




piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 46 'I felt like it was yesterday, The times we had that went away'

Nie jest długie, ale przeczytajcie notkę pod rozdziałem! WAŻNE


*Trzy dni później - piątek*
*Narrator*
Trzy dni. 72 godziny. 4320 minut. 259200 sekund. I jeszcze więcej milisekund. Właśnie tyle czasu minęło od zawarcia potajemnej relacji między Laurą, a Rossem. Była tak potajemna, że nawet oni czasem czuli, że nic ich nie łączyło, mimo że tak nie było.
Siedzieli właśnie na kanapie w studiu rozmawiając i uśmiechając się do siebie szczerze. Niby zwyczajnie, ale w ich oczach jaśniały iskierki, które ukrywali przed wszystkimi. To było tylko dla nich. Nie dzielili się z nimi światem.
-Co tam papużki? - zagaiła ich Maia rzucając się miedzy nimi na kanapę.
-Potrzymacie się za rączkę? - zażartowała sobie Spencer, która podeszła wraz z Joshem do przyjaciół.
-To wam się chyba nigdy nie znudzi, co? - spytał sarkastycznie Ross.
-No co? Tamten artykuł był jednoznaczny.
-Nagłówek tylko. Ile razy mamy wam mówić, że pocałowałam go w policzek, a paparazzi ujęło to z takiej strony, że tylko WYDAJE SIĘ, że się całujemy? - spytała zrezygnowana Laura.
-Ja tam ci wierzę - powiedział Josh i uśmiechnął się do brunetki, która niemalże natychmiast odwzajemniła jego gest. Ross widząc tą wymianę uśmiechów głośno chrząknął. Brunet spojrzał na przyjaciela - Znaczy... Wierzę wam obojgu.
-Tak lepiej - powiedział blondyn.
-Ale spokojnie... My sobie tutaj tylko żartujemy - zapewniła Maia i objęła siedzących obok niej przyjaciół.
-No wiemy - powiedzieli równocześnie.
-Kochani... - Jenny pojawiła się nagle obok nastolatków - Ross i Laura, Tom was prosi do swojego gabinetu. Teraz - podkreśliła z uśmiechem i odeszła od nich.
-Uuu. Coś przeskrobaliście? - zapytał ze śmiechem Josh.
-Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedziała brunetka wstając z kanapy.
-Pewnie chce nam podziękować - oznajmił blondyn.
-Za co?
-Za świetną robotę jaką wykonujemy na planie - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-Taaak. Albo raczej za sprowadzanie kilkunastu reporterów pod samo studio, którzy czekają w nadziei, że dowiedzą się czegoś o waszym związku - zażartowała Spence, a Laura pokazała jej język.
-To jednak wam się nie znudzi - zauważył zrezygnowany Ross.
-Raczej nie - odpowiedziała rudowłosa, przybiła piątki z Maią oraz Joshem, a Laura i Ross pokiwali tylko głowami i skierowali się w stronę gabinetu Toma.
Brunetka wraz z blondynem szli korytarzami studia coraz bardziej zbliżając się do celu. Co jakiś czas chłopak trącał dziewczynę ramieniem albo biodrem, co wywoływało u niej delikatny, ale szczery uśmiech. Po paru minutach doszli pod same drzwi gabinetu Toma. Zapukali, otworzyli je i weszli do środka.
-Hej, prosiłeś nas - przywitała się Laura i oboje usiedli na krzesłach przed biurkiem jej szwagra. Mężczyzna spojrzał na nich znad komputera, uśmiechnął się lekko i przymknął laptopa.
-Tak, musimy porozmawiać.
-Brzmi poważnie - zaśmiał się Ross, ale gdy zobaczył, że Tom wcale się nie śmieje, szybko zamilkł.
-Chodzi o wasz pocałunek - powiedział prosto z mostu mężczyzna.
Laura i Ross spojrzeli się po sobie i uśmiechnęli lekko.
-Przecież mówiliśmy, że to zwykła plotka - przypomniała dziewczyna.
-Wiem. Powtarzasz to od trzech dni Lau, nie da się o tym zapomnieć - powiedział z lekkim uśmiechem, a ona kiwnęła tylko głową.
-Bo wszyscy ciągle o tym mówią...
-I próbujemy im wytłumaczyć, że to plotka - Ross pomógł tłumaczyć brunetce całą sytuację.
-Rozumiem, ale nie dlatego jesteście tutaj - powiedział i złączył dłonie opierając je na biurku.
-To dlaczego? - Laura uniosła pytająco brwi.
-Chodzi o wasz pocałunek. Nie ten z plotek tylko ten tutaj, w studiu - powiedział poważnie, a młodych zatkało. Spojrzeli po sobie. W ich spojrzeniach można było doszukać się lekkiej obawy. Pocałunek w studiu... Czyżby ktoś ich zobaczył wtedy w schowku? To mało prawdopodobne, ale może ktoś się czegoś domyślił?
Ross poprawił się nerwowo na krześle.
-Umm... Pocałunek? Jaki pocałunek? - spytał bardzo zmieszany. Laura westchnęła ciężko.
-Tom... Mieliśmy zamiar wam powiedzieć, ale...
-To było zbyt krępujące...
-No bo przecież jesteśmy przyjaciółmi...
-Ja wiem o tym kochani. Wszyscy wiedzą - przerwał im mężczyzna, a blondyn i brunetka tylko otworzyli delikatnie buzie ze zdziwienia. Wiedzieli?
-Umm... Eee... - dziewczyna nie potrafiła się wysłowić.
-Wiem, że to będzie dla was trudne, ale wydaje mi się to nieuniknione. Ludzie naprawdę polubili Ally i Austina - powiedział Tom, a Ross zmarszczył brwi.
-Co?
-Austin&Ally jest hitem. Oglądalność jest bardzo wysoka. Wyemitowaliśmy ponad dziesięć odcinków, a kończymy już powoli nagrywać ten sezon - wyznał, a młodzi powoli zaczęli się uspokajać - Planujemy już drugi sezon. I w następnym sezonie mamy zamiar dać tam trochę Auslly, co wiąże się z pocałunkiem - wytłumaczył, a Laura i Ross odetchnęli z ulgą - Wiem, że to będzie dla was niezręczne, ponieważ się przyjaźnicie, ale chcę, abyście zdawali sobie sprawę, że to jest raczej nieuniknione.
Słowa Toma zawisły w powietrzu. Nastolatki siedzieli chwilę w milczeniu. Nikt nic nie odkrył. Ufff.
-Będziemy musieli się pocałować... - brunetka przetwarzała informację na głos.
-Tak - kiwnął głową Tom.
Blondyn popatrzył na dziewczynę i mężczyznę.
-Damy radę. Jesteśmy aktorami - powiedział Ross i uśmiechnął się. Pewność siebie to ważny atut.
-Tak... No właśnie. Damy radę. Poza tym do drugiego sezonu jeszcze dużo czasu i wiele może się zdarzyć - powiedziała Laura.
-To prawda - przyznał jej szwagier.
-WIELE może się ZMIENIĆ do tego czasu - podkreślała brunetka, a Tom spojrzał na nią z rozbawieniem.
-Wiem, Lau. Rozumiem to - powiedział i uśmiechnął się lekko - Dobra... Tylko tyle miałem do was. Wracajcie lepiej na plan i nagrywajcie.
Nastolatki kiwnęli głowami i wstali z krzeseł. Doszli do drzwi i już mieli wychodzić, gdy usłyszeli jeszcze słowa Toma:
-Pamiętajcie, że zdementowaliśmy plotkę o waszym związku. Jednak reporterzy i tak czyhają na wasze potknięcie, więc musicie uważać. Gdziekolwiek będziecie to pamiętajcie, że ktoś może wyskoczyć z aparatem zza rogu i zrobić wam zdjęcia. A gdy złapią wasznowu w jakiejś dwuznacznej sytuacji będzie jeszcze gorzej niż było teraz – powiedział zupełnie poważnie, a młodzi kiwnęli głowami, spojrzeli na siebie i posłusznie wyszli z gabinetu. Zamknęli za sobą drzwi i zerknęli na siebie. Uśmiechnęli się do siebie szczerze.
-Będzie drugi sezon - chłopak powiedział ze szczerą radością w głosie. Brunetka kiwnęła głową.
-Tak. To niesamowite! - powiedziała szczęśliwa i przytuliła się mocno do blondyna zarzucając mu ręce na szyję. Chłopak przyciągnął ją blisko siebie i zanurzył swoją twarz w jej włosach.
-Cieszę się - szepnął jej do ucha.
-Ja też.
-Jak Tom mówił o tym pocałunku to myślałem, że już o nas wie - wyznał cicho.
-Ja tak samo - powiedziała i odsunęła się od niego lekko. Spojrzeli sobie w oczy. Ludzie przechodzili obok nich, jednak nie zwracali na nich dużej uwagi - Dobrze, że nie wiedzą - szepnęła.
-Czemu?
-Bo mogę się tobą nacieszyć - wyznała, a chłopak uśmiechnął się delikatnie. Miał wielką ochotę ją pocałować. Oj jak bardzo tego chciał! Ale nie mógł.
-Chodźmy, czekają na nas - powiedział i oboje ruszyli korytarzem w stronę swojego planu serialu. Idąc tak ramię w ramię chłopak nie wytrzymał i dał dziewczynie przelotnego całusa w policzek czym spowodował delikatne rumieńce na jej policzkach.
* * * * *
Laura, Ross, Raini oraz Calum dzielnie pracowali na planie grając i przebierając się w to nowe stroje w zależności od potrzeb scen. Ta czwórka pracowała w pocie czoła, gdy Spencer stała za kamerą i nagrywała. Przechwyciła dziś jedną kamerę, ponieważ jeden filmowiec zachorował. Dziś nie pełniła funkcji asystentki tylko kamerzysty - jej małe spełnienie marzeń.
Maia za to siedziała na kanapie i wpatrywała się w przyjaciół jak grają na planie. Mimo że cieszyła się z ich szczęścia, to ona z każdym dniem czuła się mniej potrzebna. Już dawno wprowadziła Laurę w postać Ally, doradziła jej parę rzeczy i tak naprawdę nie miała nic więcej do ofiarowania. Wiedziała, że tak naprawdę nikt jej tu nie potrzebuje, a Tom stara się dać jej coraz to nowe zajęcia, aby czuła, że jest niezbędna. Jednak ona zdawała sobie sprawę, że on to robi przez współczucie, że ona musiała zrezygnować z roli z powodu wypadku.
Westchnęła ciężko i oparła głowę o oparcie kanapy.
-Jak tam? - obok niej dosiadł się jej przyjaciel. Spojrzała na niego zdziwiona.
-Rocky? A co ty tu robisz?
Wzruszył ramionami.
-Nudziło mi się w domu, więc przyszedłem was odwiedzić.
-A co z Ellem?
-Zaginął gdzieś w stołówce - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Brunetka odwzajemniła lekko gest - Co jest?
Maia nic nie mówiła tylko patrzyła na grających przyjaciół.
-Brakuje mi tego - powiedziała w końcu, a brunet spojrzał w stronę, gdzie był skierowany wzrok przyjaciółki - Właściwie nie wiem co ja tu robię, oni i tak mnie tu nie potrzebują. Nie mam zielonego pojęcia po co przychodzę tutaj każdego dnia jak do pracy - wyznała cicho.
-Bo cię tutaj potrzebują.
-No właśnie nie, Rocky - powiedziała spoglądając na niego. Ich spojrzenia się skrzyżowały - Już nie jestem, nie mam im nic do zaoferowania.
-Może czekają na odpowiedni moment...
-Aby co zrobić? Wywalić mnie? To mnie nie pociesza... - przerwała chłopakowi i oparła głowę o oparcie kanapy.
-Nie to miałem na myśli.
-To co? - spytała zrezygnowana.
Rocky spojrzał na swojego grającego brata. Ross w tym momencie nie stał przed kamerą, więc nie był bardzo zajęty. Bracia złapali kontakt wzrokowy. W spojrzeniu Rocky'ego pojawiło się pytanie. Ross zerknął na Maię, która wyglądała na zrezygnowaną. Pomyślał, że to jest czas, aby zmienić jej nastrój. Spojrzał na brata i kiwnął twierdząco, a zarazem niezauważalnie głową uśmiechając się przy tym lekko. Rocky odwzajemnił gest blondyna i spojrzał na przyjaciółkę.
-Maia...
-Tak? - spytała i zerknęła na bruneta, który wyjął z kieszeni kurtki jakąś kartkę.
-Przeczytaj.
Zdziwiona dziewczyna chwyciła ją od chłopaka i zaczęła czytać. Jej wzrok śledził kolejne linijki tekstu. Chłonęła słowo po słowie. Gdy skończyła, spojrzała na przyjaciela nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-I co? Tu jest jakaś historia rodziny zastępczej z trójką dzieci i, że pewnego dnia dołącza się do nich jeszcze dwójka dzieci.
-Teraz wiemy, że umiesz czytać - Rocky powiedział żartobliwie, a Maia trąciła go lekko w ramię.
-A tak serio? Bo fajnie się to czyta. To jest jakieś nowe wydarzenie w mediach czy coś?
-Nie.
-To co to jest?
-To jest nowy serial ABCFamily - powiedział, a Maia nadal patrzyła na niego pytająco - A ta postać Callie jest jeszcze nie obsadzona. No i załatwiliśmy ci przesłuchanie do tej roli - wyznał, a brunetka uśmiechnęła się szeroko.
-Naprawdę?
-Tak - odpowiedział, a dziewczyna pisnęła uradowana i rzuciła się na przyjaciela mocno go ściskając.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - krzyknęła szczęśliwa, a rozbawiony Rocky mocno ją do siebie przytulił.
Wszyscy się na nich spojrzeli słysząc okrzyk radości. Gdy zobaczyli, że przyjaciele przytulają się, za dużo im to nie mówiło. Jednak Ross wiedział o co chodziło i uśmiechał się widząc radość przyjaciółki.
-Wiesz o co chodzi? - spytała go nagle Laura podchodząc do niego, a on kiwnął głową.
-Rocky powiedział Mai, że będzie miała przesłuchanie do roli w nowym serialu ABCFamily.
-Skąd to wiesz? - spytała zdziwiona.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Bo organizowałem to wraz z Tomem.
-Co?
-Czułem się winny, że Maia miała wypadek. W końcu to ja prowadziłem. Straciła rolę, a wiem, że aktorstwo jest jej pasją, więc to był jak cios w plecy. Z Tomem szukaliśmy jakiegoś dobrego serialu, w którym mogłaby zakwitnąć. Rocky, gdy tylko się o tym dowiedział, od razu chciał nam pomóc. No i w końcu znaleźliśmy dobrą rolę i zorganizowaliśmy jej przesłuchanie - wyznał, a Laura kiwnęła głową.
-A czemu ty jej tego nie powiedziałeś?
Ross spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się do niej lekko.
-Bo wydaje mi się, że Rocky lepiej by to zrobił - powiedział i spojrzał na Maię, której buzia promieniała z zachwytu - I chyba się nie myliłem - oznajmił z uśmiechem.
* * * * *
Wieczór. Vanessa siedziała na kanapie w salonie i czytała książkę. Relaksowała się po ciężkim dniu w kancelarii. Ostatnio wiele rzeczy się dzieje w jej życiu, ale nie ona nie lubi tego okazywać. Woli sama się z czymś uporać niż dzielić się problemami z innymi, nie chce ich nimi obarczać.
Staż. Studia. Serial. Nadchodzący film. Dom. Małżeństwo. Siostra i Spencer. Niekończąca się renowacja ogrodu. Jonah i mama. Rachunki. Dużo spraw na głowie, które wymagają rozwiązania. A na to Vanessie trochę brak czasu. Westchnęła cicho i spuściła wzrok z książki. Głowa jej pękała z nadmiaru myśli, które ciągle do niej wracały.
-Co czytasz? - spytał Tom z uśmiechem podchodząc do żony.
-Już nie czytam.
-A co czytałaś?
-"Gwiazd naszych wina".
-Znowu?
-Uwielbiam ją - powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Wiem, też ją lubię - powiedział i usiadł obok Van.
-Najpiękniejsze jest to, że ona wcale nie jest przygnębiająca. Jest optymistyczna tylko trzeba to ujrzeć.
-I mimo czyhającej na nas śmierci cieszyć się swoim życiem i doceniać je całym sercem.
-Dokładnie - powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
-Co jest Van? - spytał troskliwie.
-Czemu pytasz?
-Widzę, że czymś się martwisz. O co chodzi? - spytał, a kobieta westchnęła ciężko.
-Nie daję rady - wyznała i przekręciła się na kanapie w taki sposób, że położyła się na niej plecami, a swoje nogi oparła na kolanach mężczyzny - Za dużo tego: studia, staż, serial i do tego jeszcze film. Rok studencki się skończył i są wakacje, fakt, ale staż mam mieć jeszcze chyba przez miesiąc, a zdjęcia do filmu za tydzień czy dwa. Nie pogodzę tych dwóch rzeczy... A jak skończę staż to później dojdzie jeszcze serial i znowu nałoży mi się to z filmem! Nie wiem... - westchnęła ciężko - Chyba będę musiała z niego zrezygnować...
-Z filmu? - spytał zszokowany Tom, a Van kiwnęła głową - Co to, to nie! Czekałaś na taką okazję naprawdę długo i nie pozwolę ci tego zmarnować, rozumiesz? Wymyślimy coś, kochanie. Nie przejmuj się tym teraz - powiedział łagodnie i chwycił stopy swojej żony w dłonie - Może mały masaż?
Vanessa uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
-Nie odmówię.
I Tom zaczął masować jej stopy, aby ona mogła w końcu się zrelaksować.
-Umm. Jak mi dobrze... - powiedziała po paru minutach masażu. Mężczyzna się tylko uśmiechnął i kontynuował czynność.
Nagle po schodach zeszła Laura.
-Wychodzę - poinformowała.
Vanessa otworzyła oczy i uniosła lekko głowę.
-Gdzie?
-Idę na spacer. Nie mogę już siedzieć w domu, muszę się trochę rozruszać.
Tom kiwnął głową i uśmiechnął się do brunetki.
-To idź tylko nie wracaj późno.
-Dobrze, będę pisać jakby co.
-A wiesz gdzie jest Spencer? - Van spytała siostrę, gdy ta wkładała trampki.
-Nie mam zielonego pojęcia, ale na pewno nie ma jej w domu. Także... Macie dom tylko dla siebie - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko, co małżeństwo od razu odwzajemniło - To pa!
-Pa! - odkrzyknęli starsi, a zanim Laura wyszła z domu usłyszała ich śmiechy.
Młodsza Marano wyszła na ulicę i zerknęła na telefon.
"Róg Beverly Blvd i La Cienega Blvd za pół godziny"
Przeczytała sms’a i z uśmiechem skierowała się na przystanek autobusowy.



--------------
Witajcie :D
Napisałam. Ufff... Wiem, że długo czekaliście, ale miałam trochę problemów.
Po 1 szkoła - dużo się działo, a jeszcze parę niespodzianek nam dyrektor przyszykował, więc petycje musimy pisać...Eh... What ever.
Po 2 wena - nawet nie wiecie jak mi się ciężko pisało! No jedynie Niewi jest tego świadoma, bo żaliłam się jej przez cały ten czas. Dziękuję, że to wytrzymałaś kochana <3 Weny nie mam w ogóle. To, co napisałam jest jedną wielką pomyłką, ale lepiej nie napisze. Wybaczcie.
Po 3 czas - niby coraz więcej jest czasu, ale tak naprawdę jest mało. Poza tym czytałam książkę "Gwiazd naszych wina". W końcu udało mi się ją przeczytać, mimo że polecano mi ją już rok temu. Ale musiałam przeczytać przed obejrzeniem filmu. Na film idę w przyszłym tygodniu z przyjaciółką. Wezmę duuużo chusteczek. Ale jak czytałam to i tak dużo zużyłam xd POLECAM!
No to tyle ode mnie... Trochę się rozpisałam xd
A co do następnego to nie wiem kiedy będzie, bo moja kondycja pisarska leży. Jest beznadziejnie...
Całuję was! <3




środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 45 'Say my name, say my name, If no one is around you, say "Baby, I love you" '

DZIĘKUJE ZA POPRZEDNIE KOMENTARZE. KOCHAM WAS! <3

*Narrator*
Laura zakryła twarz dłońmi i wzięła dwa głębokie wdechy. Co to było? Co się przed chwilą stało?
-I jak się koncert udał? - usłyszała nagle czyjś głos. Brunetka odkryła twarz i spojrzała na niego zdziwiona.
-Co? Aaa. Dobrze, dobrze - mówiła plącząc się trochę w swoich zeznaniach.
-Późno wróciłaś - zauważył Tom, a dziewczyna zmrużyła oczy.
-A ty czemu nie śpisz?
-Teraz ja zadaję pytania, Lau - powiedział trochę poważniej - Martwiłem się o ciebie, dlatego nie mogłem spać - wyznał - Mogłaś dać nam znać o której wrócisz albo, że nic ci nie jest.
-Przepraszam, nie sądziłam, że się martwiłeś.
-Troszczę się o ciebie, więc się martwię. Pamiętaj o tym - powiedział, a Laura kiwnęła głową skruszona.
-Dobrze, przepraszam - szepnęła. Tom westchnął i wziął łyka wody z butelki, którą trzymał w dłoni.
-Dobra, idź spać.
Brunetka kiwnęła głową, zdjęła buty i poszła do swojego pokoju. Stąpała na palcach nie chcąc obudzić reszty domowników. Weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie i westchnęła. Czy Tom coś widział? Oby nie. Po chwili stania w bezruchu brunetka postanowiła się umyć, dlatego skierowała się do swojej łazienki.

*Dom Lynch'ów*
Ross podjechał swoim motocyklem pod sam dom jak najciszej potrafił. Zaparkował, zszedł z niego i podszedł do drzwi, które natychmiast otworzył. Wszedł do domu i zaczął się powoli rozbierać z butów oraz kurtki. W pewnym momencie oparł dłoń o ścianę i spuścił głowę. Musiał odetchnąć. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
-Dobrze się bawiłeś? - usłyszał nagle głos swojego brata. Odwrócił głowę w jego stronę spoglądając na niego zaskoczony.
-Co?
-No jak było na koncercie? - spytał Riker podchodząc do swojego młodszego brata.
-Aaa. No dobrze było - odpowiedział nie patrząc na niego. Rik podejrzliwie zmrużył oczy.
-Ross...
-Co? - spytał chcąc przejść obok blondyna, aby pójść do swojego pokoju, ale brat zagrodził mu drogę.
-Spójrz na mnie - powiedział, a chłopak westchnął ciężko i uniósł wzrok na Rikera.
-Po co?
-Uuu. Widzę, że nawet bardzo dobrze się bawiłeś - powiedział spoglądając na niego i uśmiechnął się szeroko.
-Co? O co ci chodzi? - spytał zaskoczony. Rik pokazał mu ruchem ręki na usta. Zdezorientowany chłopak wytarł wierzchem dłoni kącik swoich ust. Spojrzał na nią. Widniało na niej trochę czerwonej szminki. Otworzył delikatnie swoje usta i zaniemówił.
-Z Savannah coraz lepiej ci się układa, co? - spytał z wymownym uśmiechem. Ross spojrzał na brata i kiwnął lekko głową.
-Coś w tym stylu. Pójdę już do siebie - oznajmił i wyminął blondyna.
-Nie chcesz się podzielić swoim wieczorem? Nie masz ochoty się wygadać?
-A co? Chcesz poplotkować?
-Czasem trzeba - mrugnął starszy.
-A ty czemu jeszcze nie śpisz? Miałeś randkę?
-Nie ma dnia, żebym jej nie miał - odpowiedział dumnie, a Ross pokiwał tylko głową.
-Mógłbyś w końcu się ogarnąć i ruszyć dalej. Może drugim razem nie będziesz cierpiał - powiedział troskliwie, ale Riker machnął ręką lekceważąco.
-Idź lepiej do siebie - powiedział trochę zdenerwowany, bo uwaga brata przypomniała mu o dużym bólu. Ross kiwnął głową i poszedł do siebie do pokoju. Chwycił tam bokserki, powędrował do łazienki i przygotował się do spania. Wrócił do swojego pokoju i położył się na łóżku.
Nie mógł zasnąć. Leżał na plecach i patrzył w sufit. Taki biały i zwyczajny punkt, a w tamtym momencie bardzo go interesował. Chciał zapchać czymś myśli, bo inaczej wracał wspomnieniami do wydarzeń z dzisiejszego wieczoru, a raczej do jego końcówki. Przekręcił się na bok. No i co? Przecież są przyjaciółmi. A przekroczyli granicę tej relacji... Ale to ona pierwsza go pocałowała, więc on tylko dokończył jej skromny gest. Zacisnął swoje powieki. 'Przestań o tym myśleć!', nakazywał sobie w myślach.
W tym samym czasie Laura także leżała w swoim łóżku ułożona do spania. Jednak nie mogła zmrużyć oka. Leżała na plecach i patrzyła w sufit. No i co? Co teraz? Ona pierwsza zrobiła ruch, ale on go wcale nie musiał odwzajemniać. Gdyby nie chciał to by tego nie robił, prawda? Przekręciła się na bok. To wszystko komplikuje. Nie była przygotowana na taki obrót spraw. Nigdy. Zakryła swoją twarz poduszką. 'Aaa! Przestań o tym myśleć!', nakazywała sobie w myślach.

*Następny dzień - wtorek*
Laura obudziła się i przetarła swoje oczy zaspana. Nie chciała wstawać i iść dzisiaj do pracy. Wolała zostać w łóżku. Zakryła swoją twarz kołdrą mając na dzieję, że nikt jej tu nie zauważy i zapomną zabrać ją do studia.
Nagle ktoś wszedł do pokoju brunetki.
-Laura, wstawaj, bo się spóźnisz! - powiedziała Vanessa. Młodsza siostra odkryła swoją twarz i spojrzała na nią.
-No co ty nie powiesz...
-Ubieraj się, bo śniadanie będzie zaraz na stole - oznajmiła i wyszła.
Laura westchnęła zirytowana. Spojrzała na zegarek. Ma na wszystko trzydzieści minut. Zakryła twarz poduszką.
-Ugh...
Wstała, poszła do łazienki, wzięła prysznic i umalowała się. Ubrała się w zwykłe dżinsowe ciemne szorty, szarą bluzkę i parę złotych dodatków. Włosy ułożyła w loki i po chwili wyszła z łazienki kierując się na dół do kuchni. Gdy przekroczyła próg pomieszczenia, cała rodzina spojrzała na nią.
-Co jest na śniadanie? - spytała ziewając przy tym.
-Omlety - odpowiedziała Spencer i podała talerz przyjaciółce.
-Słyszałam, że późno wczoraj wróciłaś - oznajmiła Van.
-Tak, to prawda - przyznała się bez bicia i usiadła wraz ze wszystkimi do stołu.
-Następnym razem proszę cię, abyś mnie informowała, że wrócisz prawie nad ranem - powiedziała jej siostra, a Laura kiwnęła głową.
-Przepraszam.
-Już jest dobrze, tylko następnym razem pamiętaj, dobra? - spytał Tom, a brunetka uśmiechnęła się lekko. Szwagier od razu odwzajemnił jej gest. No i wszystko wraca do normy.
-A jak było na tym koncercie? - spytała Spencer, a Laura oparła o oparcie i westchnęła ciężko.
-Co wy wszyscy się tak wypytujecie, co? - spytała lekko zirytowana. Wszyscy spojrzeli się na nią dziwnie.
-No, bo nas to interesuje. Poza tym to był "The NBHD"! Dziewczyno, tylko pozazdrościć! - powiedziała Spence. Brunetka spojrzała na nią.
-Była świetna muzyka i atmosfera. Dobrze spędziłam wieczór - oznajmiła beznamiętnie i zaczęła jeść śniadanie. Reszta domowników spojrzała po sobie. Trochę ich dziwiło zachowanie Laury, ale po chwili wzruszyli ramionami i dali sobie spokój chcąc zjeść posiłek.
* * * * *
Tom, Spencer i Laura jechali samochodem do studia. Po drodze zostawili Vanessę w kancelarii. Jeszcze chwila stażu i starsza Marano zacznie zdjęcia do filmu. Trochę jej się to nałoży z serialem i ze studiami, ale ona da radę. Jest silna oraz wytrwała. Kto by nie dał rady jak Vanessa?
Laura siedziała na tylnim siedzeniu trochę zestresowana. Nigdy w życiu tak bardzo nie chciała jechać do pracy. Patrzyła przez okno w milczeniu. Wolała nie widywać dzisiaj Rossa. W jej głowie wczorajsza scena przelatywała milion razy. Analizowała ją, a nie chciała o tym myśleć. Wszystko na przekór. Jak to w życiu.
Tom zaparkował auto i wszyscy zaczęli powoli wysiadać. Brunetka niechętnie wygramoliła się z samochodu szwagra. Przeszli przez parking, weszli do studia i skierowali się na swój plan.
-Może ja wpadnę zobaczyć czy Jim przypadkiem nie potrzebuje pomocy - powiedziała Laura i już chciała odejść, aby nie spotykać się z blondynem.
-Potem pójdziesz. Dzisiaj musimy dokończyć nagrywanie jednego odcinka - przypomniał Tom, a brunetka westchnęła zrezygnowana. Nie ominie spotkania.
Szybkim krokiem przemierzyli sektory budynku i w końcu doszli do drzwi prowadzących do planu serialu A&A. Tom wraz ze Spencer weszli pierwsi, a Laura zaraz za nimi dyskretnie chowając się za ich sylwetkami.
-Dzień dobry kochani. Wszyscy już są? - Tom spytał całą ekipę, która kiwnęła zgodnie głowami - Świetnie. To zaczynajcie. Powodzenia - powiedział i wyszedł. Musiał wrócić do swojej pracy.
-To przebierzcie się szybko i zaczynamy - powiedział Peter i wszyscy ruszyli do swoich małych garderób usytuowanych na planie.
Laura postanowiła przejść do swojego pomieszczenia jak najszybciej, bez zwracania na siebie uwagi. Jednak jej ciekawość ją zgubiła, bo mimowolnie zaczęła rozglądać się dookoła. I wtedy go ujrzała. Jego wzrok był utkwiony w jej. To była sekunda, jednak trwała ona dla nich wyjątkowo długo. Oboje nie potrafili wyczytać żadnych emocji ze swoich twarzy. Jakby założyli maskę, która nie pozwala im okazywać uczuć. Brunetka spuściła z blondyna wzrok i weszła do swojej garderoby. Usiadła na swoim krześle i spojrzała w lustro. W jej głowie panowała pustka.
-Poprawię ci makijaż i możesz się przebrać - powiedziała makijażystka podchodząc do Laury, która tylko beznamiętnie kiwnęła głową.

* * * * *
Wszyscy zaczęli wychodzić na plan. Raini kończyła czytać ostatnie linijki jakiegoś czasopismu, Calum dopijał kubek swojej kawy, a Ross i Laura odwlekali wyjście ze swoich garderób jak tylko mogli.
-No ruchy, ruchy! - Peter klaskał w dłonie pospieszając towarzystwo. No i wszyscy wyszli. Brunetka szła ze spuszczoną głową na swoje miejsce - Zaczynamy od sceny Rossa i Laury - oznajmił, a wywołani nastolatkowie wyszli na scenę.
Marano i Lynch. We dwoje. Na planie. Razem, ale nie do końca. Otoczeni przez innych. Obserwowani. Stanęli w wyznaczonych miejscach i spojrzeli na siebie. Próbowali wyczytać coś ze swoich oczu, ale nie było na to czasu.
-I... Akcja!
-Austin, widziałeś tą chmurę na niebie? Wyglądała jak króliczek! - rozmarzyła się.
-Hmm? - spytał blondyn wyglądający na śpiącego. Brunetka walnęła go w ramię.
-Nie śpij! Przyłóż się i przyjrzyj tym pięknym białym kłębkom. Co widzisz? - spytała, a chłopak niechętnie zaczął wpatrywać się w niebo.
-Hmmm. Burgera! - krzyknął nagle z szerokim uśmiechem na ustach. Dziewczyna zmrużyła oczy.
-Austin, to nie jest burger tylko słońce...
-Nieważne, Ally... - powiedział i złapał ją za ramiona - Jestem głodny. Idziemy coś zjeść? - spytał patrząc brunetce prosto w oczy. Ona spojrzała w jego i otworzyła lekko usta.
-Ja... Ja... Nie mogę. Przepraszam - powiedziała wyrywając się z uścisku blondyna i praktycznie biegiem opuściła plan. Wszyscy spojrzeli po sobie zaskoczeni.
-Co jest? -spytał rozkojarzony Peter. Przyjaciele spojrzeli na blondyna, który zastanawiał się czemu dziewczyna wybiegła.
-Ross... - zaczęła zaniepokojona Spencer, ale chłopak nie zwrócił nawet na nią uwagi.
-Pójdę z nią pogadać - powiedział i szybko wyszedł chcąc jak najszybciej znaleźć przyjaciółkę. Opuścił plan i rozejrzał się po korytarzu. Po chwili znalazł ją wzrokiem. Stała odwrócona do niego tyłem oparta otwartą dłonią o ścianę. Ross wciągnął głęboko powietrze i ruszył w jej stronę - Laura, wszystko w porządku? - spytał, a dziewczyna wzdrygnęła słysząc jego głos. Odwróciła się w jego stronę.
-Musimy porozmawiać - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Blondyn kiwnął głową.
-Dobrze.
-Ale nie tutaj - powiedziała i weszła do tego samego schowka, gdzie kilka dni temu zamknął ich Jonah. Chłopak wszedł za przyjaciółką i zamknął za sobą drzwi. Milczeli. Żadne nie chciało zaczynać tej rozmowy, bo czuli się z tym trochę nieswojo.
-To...
-Co nas wczoraj opętało? - spytała nagle Laura przerywając blondynowi. On tylko wzruszył ramionami chcąc powiedzieć 'Nie wiem' - Ta sprawa mnie męczy i dopóki tego nie wyjaśnimy nie będę potrafiła z tobą pracować. Blondyn otworzył szerzej oczy i podszedł do niej bliżej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Przyjaźnimy się Ross, a ten pocałunek na pewno nie był przyjacielski - powiedziała.
-Zdecydowanie nie.
-No właśnie! To o co chodzi? - spytała przejęta patrząc w oczy blondyna. Chłopak wpatrywał się w nią przez sekundę i nie wytrzymał. Ujął jej twarz i zdecydowanie ją pocałował. Na początku zaskoczona Laura, odwzajemniła po chwili pocałunek. Jednak nagle się od niego oderwała. Ross popatrzył na nią zdziwiony.
-Co jest? - spytał.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Ross. Tak być nie może - przypomniała chłopakowi, a ten kiwnął głową zakłopotany.
-No tak, tak. Racja - powiedział i spuścił z niej wzrok. Zrobiło mu się trochę głupio, bo już drugi raz ją pocałował. A ona dała jasno do zrozumienia, że są tylko przyjaciółmi - To po prostu zapomnijmy - zaproponował cicho, a dziewczyna kiwnęła głową.
Patrzyła na niego, widziała jak jego emocje na twarzy zmieniają się z każdym gestem i każdą sekundą. Przygryzła usta. 'Raz się żyje', powiedziała w myślach, chwyciła chłopaka za koszulkę i przyciągnęła go do siebie całując go namiętnie. Ross na początku był zdziwiony, ale to trwało chwilę, bo już po sekundzie objął drobne ciało brunetki przybliżając je do siebie. Laura zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się przerywając pocałunek. Spojrzała blondynowi w oczy, któremu kąciki ust także powędrowały do góry.
-Chyba coś ci nie wyszło z tą przyjacielską strefą - zauważył blondyn.
-Chyba nie - odpowiedziała i uśmiechnęła się szerzej.
-To co teraz robimy? - spytał chłopak, a brunetka wzruszyła ramionami.
-Chyba to co zawsze, ale z paroma dodatkowymi rzeczami - powiedziała i cmoknęła go delikatnie w usta wspinając się na palcach.
-To mi się bardzo podoba - uśmiechnął się szeroko.
-Ale...
-Ale?
-Zachowajmy to na razie w tajemnicy. Nie chcę, aby nas teraz wszyscy nękali. Wolę sprawdzić czy w ogóle się nam to uda - wyznała Laura, a Ross kiwnął głową.
-Dobrze, będziemy dyskretni - powiedział i oparł swoje czoło o jej. Brunetka uśmiechnęła się lekko i wtuliła w chłopaka. Stali tak jakiś czas delektując się tą chwilą.
-Powinniśmy już wracać, zanim wyślą po nas ekipę ratunkową - oznajmiła dziewczyna, a blondyn uśmiechnął się lekko.
-Racja...
Odsunęli się od siebie i podeszli do drzwi. Laura nacisnęła klamkę, a Ross nagle, jakby oparzony, zaczął wycierać usta wierzchem dłoni.
-Co ty robisz? - spytała zdezorientowana brunetka.
-Ścieram twoją szminkę.
-Ale ja nie mam na ustach szminki. Ani żadnego błyszczyka - oznajmiła, a Ross zaczął wycierać usta krańcem koszulki.
-Nigdy nic nie wiadomo - powiedział i uśmiechnął się lekko.


-------------
Siemka! :D
Jak tam? Aaaa jest już późno, ale wstawiam. Wybaczcie, że dopiero teraz, ale wystawianie ocen powoduje lekkie zamieszanie i popłoch wśród wszystkich xd
Bardzo chciałam wam podziękować za tak dużą liczbę komentarzy pod poprzednim postem! DZIĘKUJĘ <3 Jesteście kochani! A w szczególności dziękuję tym, którzy napisali komentarze w długości listu i tym, którzy w końcu dodali coś od siebie i pokazali mi, że czytacie :D KOCHAM WAS!!! 
A teraz mówcie czy podoba wam się rozdział? Mógł lepiej wyjść, ale niestety... Brak sił i weny robi swoje :'(
Wpadajcie i komentujcie kochani!!!
Całuję! :*




piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 44 'I've never felt nothing like this, You're making me open up'

BARDZO DŁUGI ROZDZIALIK. SPECIAL FOR NIEWI. ALE DEDYKUJĘ GO WSZYSTKIM! :3 KOMENTUJCIE! <3


*Narrator*
Wczesne popołudnie w domu Lynch'ów. Ross wrócił z zakupów i z późnego śniadania na mieście. Dochodziła godzina trzynasta, a blondyn jak rzucił się na kanapę, gdy wrócił, tak leżał. Chciał przez chwilę odpocząć. Siedział w domu praktycznie sam, bo rodzeństwo albo nie wychodziło ze swojego pokoju albo gdzieś wybyło, a rodzice byli w pracy.
Chłopak patrzył w sufit i... o niczym nie myślał. Dosłownie. Patrzył się w biały punkt, a w jego głowie panowała kompletna pustka. Włączył mu się przysłowiowy 'Nothing box'. Leżał na kanapie i o niczym nie myślał. Kompletnie się wyłączył.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Westchnął cicho, wstał z sofy, podszedł do frontowych drzwi i otworzył je.
-Tak? - spytał lekko zaspanym głosem, bo leżąc na kanapie powoli usypiał.
-Hej - przywitała się z nim blondynka. Chłopak zmarszczył brwi zdziwiony.
-Savannah? A co ty tutaj robisz?
-Przyszłam zrobić ci niespodziankę - uśmiechnęła się uroczo - Mogę wejść?
-Tak, tak. Oczywiście, proszę - powiedział otwierając szerzej drzwi i zapraszając dziewczynę do środka gestem dłoni. Blondynka weszła do domu i przeszła do salonu. Za nią szedł Ross, który, lekko zmęczony, przetarł oczy wierzchem dłoni.
-Obudziłam cię? Bo wyglądasz jakbyś ledwo co wstał z łóżka - spytała przyglądając się uważnie chłopakowi.
-Nie, nie. Nie obudziłaś mnie - uśmiechnął się do dziewczyny, a ona odwzajemniła gest - Ale nie spodziewałem się takiej niespodzianki.
-Tak naprawdę przyszłam tutaj, aby oddać ci ten śpiwór, który pożyczyłeś Soni -  powiedziała i wyjęła z torby wspomnianą rzecz.
-Ale mówiłem, że ona może go zatrzymać.
-Wiem, ale skoro mam okazję się z tobą jakoś spotkać to wolałam ci go oddać. Wydaje mi się to po prostu w porządku - wzruszyła ramionami i podała śpiwór blondynowi, który od razu go wziął.
-Dobrze, dziękuję - odpowiedział i uśmiechnął się do niej szeroko - Masz ochotę się czegoś napić? - spytał, a Savannah kiwnęła twierdząco głową.
-Tak, poproszę.
I oboje skierowali się do kuchni. Ross zajrzał do lodówki w poszukiwaniu czegoś zimnego do picia, a blondynka usiadła na blacie i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
-I mieszkasz tutaj z czworgiem rodzeństwa...
-Zgadza się.
-Nie wygląda na to.
-Bo mama wczoraj posprzątała kuchnię - odpowiedział z uśmiechem, który dziewczyna od razu odwzajemniła.
-To dzisiejsza gazeta? - spytała widząc obok siebie prasę.
-Pewnie tak. Tata zawsze bierze z przed domu gazetę, aby poczytać ją przy porannej kawie przed pójściem do pracy - wytłumaczył, a dziewczyna kiwnęła głową.
-To zobaczmy jakie są dzisiaj żarciki... - powiedziała i chwyciła gazetę w swoją dłoń. Ross w tym czasie wyjął jakieś zimne napoje i spojrzał na Sav, która przeglądała prasę.
-Jesteś głodna? Bo mógłbym zrobić tosty francuskie - zaproponował.
-Tylko jeśli ty będziesz sobie je robił.
-No to je zrobię - powiedział uśmiechając się lekko. Wziął patelnię, położył ją na kuchence i powoli zaczął wszystko przygotowywać. Dziewczyna odłożyła gazetę, gdy zobaczyła, że jest wczorajsza i chwyciła swój telefon i otworzyła na nim portal z informacjami.
Nagle Savannah się zaśmiała. Chłopak spojrzał się na nią zagadkowo.
-Co jest?
-Napisali reportaż o psie, który swoim ogonem uratował telewizor przed zniszczeniem - odpowiedziała roześmiana.
-Co?! - spytał zaskoczony, a zarazem zażenowany tytułem artykułu.
-Nooo. Nie mają chyba o czym pisać.
-Zgodzę się z tobą.
W czasie gdy Sav szukała czegoś godnego uwagi na stronie, Ross przygotowywał tosty. Przebywali w ciszy będąc zajętym wykonywaną czynnością. Po niecałej minucie blondynka ponownie wybuchła śmiechem. Chłopak spojrzał się na nią.
-"Czy uważasz, że arbuz przeszkadza ci zrzucić zbędne kilogramy?". Serio? Hahaha.
-Taki jest tytuł?
-Tak.
-Hahaha - zaśmiał się.
-Jakby od razu nie mogliby napisać "Chcesz schudnąć? To się nie obżeraj!" - zaproponowała rozbawiona i ponownie zaczęła przeglądać telefon.
-Racja, racja - odpowiedział Ross uśmiechając się szeroko i wrócił do przygotowywania tostów.
Savannah śmiała się jeszcze cicho pod nosem, co podobało się blondynowi. To było jak cichutka muzyka lecąca w tle. Lecz nagle ta muzyczka ucichła. Niespodziewanie dziewczyna przestała się śmiać. Zamilkła. Ross z początku się tym nie przejął, ale gdy już dłuższy czas blondynka milczała, tym bardziej go to niepokoiło. Przerwał swoją czynność i odwrócił się do dziewczyny.
-Co tak cicho siedzisz? - spytał i spojrzał na artykuł, który teraz czytała. Były tam jego zdjęcia. Nie jego samego, lecz z Laurą.
-"Ross Lynch i Laura Marano razem? Czy zwykli przyjaciele zachowują się jak para?" - przeczytała i uniosła wzrok na chłopaka - Nie wiedziałam, że ze sobą chodzicie.
-Co? Nie! Nie jesteśmy razem! Skąd ci to przyszło do głowy?
-No nie wiem... Może przez te zdjęcia? - spytała sarkastycznie i uniosła telefon na wysokość oczu chłopaka. Znajdowały się tam fotografie jak on z Laurą trzymają się za ręce i całują. Ale STOP! To nie był pocałunek! Tylko cmok w policzek.
-To jest zupełnie inaczej niż wygląda - zaczął tłumaczyć, a blondynka westchnęła i zeszła z blatu.
-Nie musisz mi się tłumaczyć, przecież nie jesteśmy razem - powiedziała i skrzyżowała swoje ramiona.
-Ale chcę - oznajmił i dłonią wskazał na fotografie - Byłem dzisiaj z Laurą na zakupach na mieście i po drodze spotkaliśmy jej byłego chłopaka ze swoją obecną dziewczyną. Ona nie chciała wyglądać na zawsze samotną singielkę i po prostu zaczęła udawać, że jesteśmy razem. Nie pytała mnie o zdanie, spanikowała. Stąd są te zdjęcia. A to tutaj tylko wygląda jakbyśmy się całowali, zrobili zdjęcie pod odpowiednim kątem i tak się może wydawać, ale tak nie było. Przysięgam - powiedział, a Savannah trochę złagodniała. Widać było, że nie spodobał jej się ten artykuł. Dziewczyna patrzyła przez chwilę na Rossa, który stał i czekał na jej odpowiedź.
-Denerwujący są ci paparazzi, co nie? - spytała dla rozluźnienia atmosfery. Chłopak uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwzajemniła ten gest. I wszystko wróciło do normy.
-I to bardzo.
-Mam nadzieję, że dzisiaj na koncercie nie będą zawracać nam głowy - powiedziała, a zakłopotany Ross spuścił z niej wzrok. Dziewczyna od razu to zauważyła i zmarszczyła brwi - Co jest? - spytała, ale blondyn milczał, co niepokoiło dziewczynę - Mów - rozkazała, gdy zrozumiała, że po dobroci jej nic nie powie. Blondyn przejechał dłonią po włosach i westchnął cicho.
-Gdy wraz z Laurą rozmawialiśmy z tym jej byłym i jego dziewczyną, on zaproponował spotkanie. Próbowaliśmy się wymigać, że nie mamy czasu i jako wymówkę podaliśmy ten koncert... Ale okazało się, że oni też na niego idą i... - urwał, ponieważ właśnie w tej minucie zrozumiał, że zaraz wystawi dziewczynę, o którą starał się tyle czasu.
-I to znaczy, że ja nie idę na ten koncert tylko ty z Laurą, tak? - spytała pojmując zamiary chłopaka.
-Zrozum, jeżeli pójdziemy tam razem to ten dupek zrozumie, że tylko udawaliśmy i poczuje satysfakcję z tego, że ona jest sama i...
-Dobra, dobra. Zrozumiałam - przerwała mu i wzrokiem zaczęła szukać swojej torebki.
-Chcę po prostu pomóc przyjaciółce, nic więcej - mówił dalej, a blondynka chwyciła swoją torebkę i skierowała się w stronę drzwi - Savy... Pójdziemy na inny koncert - powiedział idąc za nią, a dziewczyna zatrzymała się przy drzwiach i odwróciła się w jego stronę.
-Tu nie chodzi o koncert, Ross. Ja mogę spędzić wieczór zajadając się jakimś kebabem i siedząc na ławce w parku. Mi wiele nie potrzeba. Wystarczy dobre towarzystwo - wyznała i przygryzła swoją wargę - Miałam wrażenie, że tobie zależy na naszej relacji tak jak mi...
-Zależy - dodał przerywając jej.
Blondynka uśmiechnęła się smutno.
-Ale nie jestem pewna czy wiesz do końca jak ona ma wyglądać... Na początku myślałam, że przesadzam myśląc, że między tobą a Laurą coś iskrzy. Przecież to normalne wśród przyjaciół, że się żartuje, obejmuje i pomaga. Rozumiem to, bo sama mam chłopaków przyjaciół. Jednak wydawało mi się, że widziałam pewien błysk w twoim oku, gdy patrzyłeś na nią. A teraz mam wrażenie, że dobrze widziałam i nic mi się nie wydawało...
-Ale między mną a Laurą nic nie ma. Nic a nic - obiecywał czując, że ta rozmowa nie wróży niczego dobrego. Savannah uśmiechnęła się do niego lekko i ujęła jego dłoń w swoją.
-Wierzę ci, naprawdę. Jednak wydaje mi się, że nie wiesz co czujesz do niej. Albo do mnie. Nie jesteś pewien swoich uczuć - powiedziała, a blondyn milczał. Blondynka spojrzała mu w oczy - Widzisz? Nawet nie zaprzeczasz - zauważyła, a chłopak otworzył usta jakby się obudził.
-Savannah...
-Ross - przerwała mu - Nie mam siły starać się o kogoś i wczuwać się emocjonalnie w coś co nigdy może nie powstać. Po prostu... Jak będziesz wiedział czego chcesz to daj mi znać. Znasz mój numer - powiedziała, podeszła do niego o krok i pocałowała go w policzek. Uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Natomiast Ross stał zdziwiony i oniemiały. Dziewczyna, którą bardzo lubił właśnie wyszła. Nie tylko z jego domu, ale też i z jego życia. I tylko od niego zależy czy wróci.
-To była Savannah? - spytał Riker zbiegając po schodach i podchodząc do milczącego brata, który nadal stał przed drzwiami - Ross... Wszystko w porządku?
-Nie do końca - westchnął i nie spoglądając na starszego brata poszedł do swojego pokoju.
* * * * *
Wieczór. Laura dokonywała ostatnich poprawek. Makijaż, włosy, ubranie - wszystko na miejscu. Trochę się denerwowała tym koncertem, dlatego że przyjdzie jej spotkać tam Bill'ego, którego naprawdę nie chciała już widzieć. Westchnęła ciężko. Ale jednym plusem jest to, że będzie trwało to tylko parę godzin i koniec. Skończy się jej męczarnia. Brunetka poprawiła swoją spódnicę i poprawiła swoje usta szminką. Jak rockowy koncert to i rockowa stylizacja. Nie ma przebacz. Raz się żyje.
Zza okna nagle usłyszała jak motocykl wjeżdża na posesję domu. Dziewczyna wiedziała, że to jej przyjaciel. Chwyciła swoją torebkę i ruszyła na dół po schodach. W holu założyła buty na obcasie.
-Wychodzę! - rzuciła w stronę salonu, gdzie siedziały Van ze Spence.
-Ale gdzie? - spytała ją siostra podchodząc do niej wraz z rudowłosą.
-Na koncert z Rossem - odpowiedziała zakładając na siebie czarny kardigan. Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo i skrzyżowały ramiona.
-Na ten, na który miał iść z Sav? - spytała Spencer.
-Tak - odpowiedziała, a dziewczyny uniosły wysoko jedną brew - Długa historia.
-Na to wygląda - oznajmiła Van.
-Dobra. Idę, wrócę późno. Nie czekajcie na mnie - powiedziała poprawiając włosy i wyszła z domu chcąc uniknąć kolejnych pytań.
Vanessa i Spencer spojrzały na siebie znacząco i uśmiechnęły się lekko widząc reakcję i wygląd brunetki. Bo wyglądała naprawdę pięknie.
W tym samym czasie Ross parkował motocykl przed domem. Zatrzymał silnik i westchnął ciężko. Rozmowa z Savannah zbiła go z tropu. Zabolało go, że blondynka go rzuciła. Przejechał dłonią po włosach rozczochrując je i postanowił podejść do drzwi i zadzwonić do nich, by zawiadomić przyjaciółkę, że już jest.
Blondyn już przełożył nogę, aby wstać, i w tym czasie z domu wyszła brunetka w swojej pełnej okazałości. W pierwszej chwili nie spojrzała na chłopaka tylko zamyślona szła w jego stronę. Ross przyjrzał się jej i uśmiechnął lekko. Laura uniosła wzrok spoglądając w jego oczy i odwzajemniła gest chłopaka. Szybkim krokiem podeszła do niego i stanęła przed nim.
-Hej - przywitała się z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
-Hej.
-Widzę, że ta skóra rzeczywiście powoduje, że wyglądasz seksownie - powiedziała żartując.
-Odezwała się. Wyglądasz świetnie.
-Dzięki.
-To co? Idziemy sprawić, żeby ten koleś zrozumiał co stracił? - spytał unosząc znacząco brwi.
-Jasne - odpowiedziała uśmiechając się do niego lekko.
Chłopak usiadł na motocyklu, a brunetka za nim i chwyciła kask, który od razu założyła. Objęła go w pasie i przytuliła do jego ciała. Teraz już nie miała takich oporów jak ostatnim razem. Ross włączył silnik i od razu ruszył.
Jechali może z piętnaście minut. Z każdym kolejnym zakrętem zbliżali się do klubu, w którym miał odbyć się koncert. Wreszcie dojechali, a blondyn zaparkował maszynę naprzeciwko budynku, do którego mieli za chwilę wejść. Laura zeszła z motocyklu i zdjęła kask.
-Powiem ci, że te przejażdżki zaczynają mi się coraz bardziej podobać - wyznała z uśmiechem. Blondyn odwzajemnił gest i także zszedł z maszyny.
-To uzależnia - mrugnął do niej, a Laura odłożyła kask.
-Jak Savannah zareagowała na całą sytuację? - spytała nagle spoglądając przy tym na niego. Ross spuścił z niej wzrok. Nie miał ochoty rozmawiać na ten temat.
-Nie za dobrze.
-Jak to? - spytała zaniepokojona. Blondyn wzruszył ramionami.
-Rzuciła mnie nawet ze mną nie będąc. Jest ze mną coraz lepiej, wiesz? Zrywają ze mną zanim jeszcze zaczną ze mną chodzić - powiedział sarkastycznie. Brunetka otworzyła usta ze zdziwienia.
-O jej... Ross... Przepraszam.
-Nie masz za co.
-No właśnie mam. Gdyby nie ta cała akcja z Billem to nadal bylibyście razem - zauważyła zmartwiona.
-Prędzej czy później by tak wyszło - powiedział, a Laura spojrzała pytająco na przyjaciela.
-Ale jak to?
-Nieważne. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Idziemy? - spytał wymijająco, a brunetka kiwnęła głową.
-Jasne...
Oboje przeszli przez ulicę i stanęli przed wejściem na końcu kolejki. Milczeli. Żadne nic nie mówiło. Blondyn nie chciał mówić o tym jak go rzuciła Sav, a brunetka nie chciała wspominać nic o blondynce, bo czuła, że przyczyniła się do rozpadu ich relacji. Stali i wpatrywali się w swoje buty.
-Laura? - usłyszeli nagle znajomy głos - Chodźcie, zajęliśmy wam miejsce w kolejce - powiedział Bill z uśmiechem i zaprowadził ich prawie na sam początek kolejki. Tam wszyscy się ze sobą przywitali, a Ross z Laurą złapali się za dłonie. I cała akcja się rozpoczęła.
* * * * *
Muzyka. Śpiew. Gitara. Perkusja. Światła. Wieczór. Ludzie. Wszystko co powinno znaleźć się na koncercie, tam się właśnie znajdowało. Laura, Ross, Bill i Vicky stali obok siebie i słuchali piosenek zespołu "The Neighbourhood". Koncert powoli dobiegał końca. Lynch wraz z Marano nie musieli bardzo wczuwać się w odgrywanie swoich roli, ponieważ nie było na to czasu ani okazji. Jeśli nie musieli niczego udowadniać przed Billem, to po prostu tego nie robili.
Leciała ostatnia piosenka "Female Robbery", podczas której Bill zaczął całować Victorię. Laura i Ross zobaczyli to kątem oka. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli lekko. Blondyn objął dziewczynę od tyłu, położył głowę na jej ramieniu i cicho zaczęli śpiewać tą piosenkę.
Gdy koncert się skończył, a wszyscy zaczęli się rozchodzić, minęła pierwsza godzina.
-Może pójdziemy gdzieś potańczyć? Co wy na to? Noc jeszcze młoda - zaproponował szatyn, a Ross i Laura spojrzeli na siebie.
-No nie wiem... - zaczął blondyn.
-Niedługo powinnam wracać... - dodała brunetka.
-Odmówisz mi? Czy po prostu boisz się, że pobije cię na parkiecie - spytał Bill Laurę. Dziewczyna patrzyła chwilę na szatyna bez słowa. Wiedział jak ją podejść.
-No chodźcie, rozerwiemy się - powiedziała z uśmiechem Vicky.
-Dobra, niech będzie - powiedziała Marano, a ucieszona czarnowłosa chwyciła ją pod pachę i skierowała się z nią w stronę do najbliższego klubu tanecznego.
* * * * *
-Ale jesteśmy tutaj tylko na chwilę! - Laura próbowała przekrzyczeć muzykę.
-Dobra! - powiedział Bill i uśmiechnął się do niej - Chcecie coś do picia?! - spytał dotykając lekko jej ramienia.
-Dzięki. Idziemy potańczyć! - powiedział od razu Ross i zabrał brunetkę na parkiet. Leciała szybka muzyka, więc przyjaciele zaczęli tańczyć przed sobą. Blondyn, jako bardzo dobry tancerz, wywijał na parkiecie i prowadził brunetkę w tańcu. Bardzo dobrze się bawili. Uśmiechali się do siebie i robili jakieś śmieszne miny. Nagle obok nich pojawił się szatyn ze swoją dziewczyną, którzy tańczyli ze sobą będąc siebie bardzo blisko. Ich ciała praktycznie się stykały.
Po dwudziestu minutach ciągłego tańca, we czwórkę zeszli z parkietu i usiedli przy stoliku na dwóch kanapach. Laura usiadła naprzeciwko Rossa, a obok niej przysiadł się Bill.
-To teraz chyba nie odmówicie sobie drinka, co? - spytał szatyn, a Vicky uśmiechnęła się szeroko.
-Mi możesz przynieść jakieś piwo - powiedziała czarnowłosa.
-A dla ciebie? - spytał Laurę z szarmanckim uśmiechem.
-Dla mnie nic.
-Lau, no nie daj się dwa razy prosić - powiedział i uśmiechnął się do niej szeroko. Brunetka odwzajemniła go po chwili.
-No to mi też możesz coś przynieść.
-A twój chłopak? - spytał spoglądając na blondyna.
-Ja nic.
-Wymiękasz? - spytał unosząc jedną brew.
-Nie. Prowadzę.
-Tak? A czym jeździsz? - spytał, a w jego głosie dało się wyczuć wyzwanie. Blondyn zacisnął lekko pięści.
-Motocyklem. Naprawdę świetna maszyna - powiedziała szybko Laura widząc rosnące napięcie między nimi. Szatyn spojrzał na nią.
-Myślisz, że lepszy niż moje BMW? - spytał patrząc dumnie na blondyna, który zacisnął już zęby.
-Myślę, że na pewno dostarcza więcej adrenaliny niż auto - powiedziała brunetka - Chodźmy po coś do picia wreszcie - ponaglała Billa, aby Ross tutaj zaraz nie wybuchł.
-Dobra - powiedział i oboje ruszyli w stronę baru.
-Świetną masz dziewczynę - powiedziała nagle Vicky - Naprawdę jest fajna.
-Wiem.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek tutaj spotkamy siostrę przyjaciela Billa - powiedziała, a blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Co?
-No Laura jest siostrą Marka, przyjaciela Billa. Stąd się znają - wytłumaczyła czarnowłosa, a Ross uniósł brwi z zaskoczenia. Spojrzał na szatyna i swoją przyjaciółkę przy barze. Uśmiechali się i śmiali. Kłamca. Oszukuje nawet swoją obecną dziewczynę. Blondyn zmrużył oczy. Nie lubił takich kolesi.
Gdy Laura wróciła z Billem do stolika z trzema piwami, wszyscy je wypili rozmawiając przy tym. Blondyn najmniej się udzielał, bo nie chciał rozmawiać z tym chłopakiem. Po opróżnieniu swoich szklanek wszyscy ponownie skierowali się na parkiet. Kolejna szybka muzyka. Tańce. Śmiechy. Uśmiechy. Tańczyli w swoich parach, dopóki w głośnikach nie rozbrzmiała wolna piosenka.
-Odbijany - powiedział Bill podchodząc do Rossa i Laury. Blondyn spojrzał na brunetkę pytająco, ale gdy zobaczył, że ona zgadza się na taniec, po prostu odsunął się od przyjaciółki, a szatyn zaczął z nią tańczyć. Blondyn podszedł do Vicky i także oni zaczęli kołysać się pod rytm muzyki. Tańczyli, jednak gdy Lynch zobaczył, że Bill obejmuje brunetkę w pasie, a ona nic sobie z tego nie robi, nie wytrzymał.
-Przepraszam na chwilę - powiedział do Vicky i szybkim krokiem zszedł z parkietu do łazienki.
Blondyn wszedł do małego pomieszczenia i oparł się dłońmi o umywalkę. Odsapnął i odkręcił wodę w kranie. Obmył swoją twarz po czym spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nie mógł wytrzymać widoku Laury z tym kłamcą. Nie chciał, aby ona cierpiała. Dbał o swoją przyjaciółkę. Nie mógł pojąć dlaczego ona zgadzała się spędzać z nim czas. Czyżby jej czujność ją opuściła? Nie wiedział. Nie mógł o tym myśleć. Wziął ręcznik papierowy i wytarł swoją twarz. Westchnął ciężko i wyszedł z łazienki. Podszedł do baru i usiadł przy nim.
-Wodę poproszę - powiedział do barmana. Szklankę dostał po kilku sekundach, chwycił ją i wypił parę łyków.
-Widzę, że nadal nic nie pijesz - powiedział Bill siadając obok niego.
-Mówiłem, że prowadzę.
-Taaak. Motocykl, już to słyszałem - powiedział kpiąco. Blondyn spojrzał się na szatyna.
-Gdzie jest Laura? - spytał.
-Z Vicky na parkiecie - wskazał skinieniem głowy na dwie dziewczyny tańczące obok siebie. Ross kiwnął głową i wziął łyka wody - Powiem ci, że twoja dziewczyna wygląda dziś bardzo seksownie - powiedział nagle.
-Może zajmiesz się swoją, co? - syknął.
-To urocze jak się zachowujesz w stosunku do niej - mówił nie przejmując się uwagą chłopaka - Udajecie parę, ale dlaczego? Hmm? Chce wzbudzić we mnie zazdrość? - spytał unosząc pytająco brwi. Blondyn zmarszczył swoje.
-Co ty gadasz?
-Myślisz, że nie widać tego, że nie jesteście razem? Ani jednego pocałunku. Koleś! Taką laskę to ja bym całował co minutę! - zauważył i uśmiechnął się szyderczo - No, ale skoro nie jesteście razem to może ja spróbuję...
-Lepiej zamilcz, bo ci zaraz przywalę - wysyczał.
-Tak? A czemu?
-Mówisz tutaj o mojej dziewczynie - warknął, a Bill uniósł jedną brew do góry.
-Musisz ją lubić skoro ciągle ciągniesz tą historyjkę - stwierdził i spojrzał na Laurę - Piękna jest, a przy moim boku będzie jeszcze piękniejsza.
Blondyn odstawił szklankę na blat zdenerwowany.
-Zamilcz.
-Pewnie martwisz się o Vicky, co? Nie musisz i tak miałem zamiar zerwać z nią po wyjeździe - powiedział uśmiechając się i dalej wpatrując się w Marano. Pięści Rossa powoli się zaciskały - Laura będzie moja. Może będzie jak dawniej. Krok po kroku zrobimy to samo, a na końcu pożegnamy się jak to mam w zwyczaju. Ale po drodze nieźle się zabawimy - powiedział, a blondyn już nie wytrzymał i z całej siły przywalił szatynowi w szczękę. Uderzenie było tak mocne, że Bill upadł na podłogę. Złapał się za nos. Ciekła mu krew. Blondyn podszedł do niego i schylił się lekko.
-Mówiłem ci, żebyś się przymknął. Ostrzegałem - syknął.
-Ross! - podbiegła do niego Laura wraz z Vicky - Co ty robisz?!
-Wychodzimy - powiedział stanowczo.
Czarnowłosa ukucnęła obok szatyna.
-Złamałeś mu nos! - krzyknęła dziewczyna leżącego chłopaka.
-Co? Ross, co cię napadło? - brunetka spytała zdziwiona i przejęta.
-Wychodzimy.
-Ross!
-Już - powiedział i chwycił ją za dłoń wychodząc z klubu. Gdy wyszli na świeże powietrze i doszli do motocyklu, brunetka wyrwała mu się.
-Coś ty zrobił?!
Blondyn milczał. Nie miał ochoty o tym rozmawiać.
-No co cię opętało? Przecież był miły! Co on ci takiego zrobił? No co?!
-Obrażał cię! Rozumiesz?! - krzyknął nagle. Dziewczynę zatkało - Co miałem zrobić? Uśmiechnąć się i podziękować?! - spytał zdenerwowany. Poczuł jak wszystkie negatywne emocje z niego ulatują. Westchnął ciężko i usiadł na motocyklu. Laura stała chwilę w milczeniu, ale po minucie dołączyła do przyjaciela. Chwyciła kask w swoje dłonie, ale zanim go założyła, dotknęła ramienia blondyna.
-Dziękuję i przepraszam - wyszeptała i przytuliła go lekko. Przyjaciel chwycił jej dłoń i czule uścisnął.
-Nie ma sprawy - odpowiedział. Chwilę trwali w tej pozycji, ale niedługo. Brunetka założyła kask i ruszyli.
Jechali czując zimne powietrze muskające ich twarze i ciała. Dochodziła trzecia, a miasto nadal żyło. Ono nigdy nie zasypia. Tutaj zawsze trwa dzień, tyle że pod różnymi postaciami. Po dziesięciu minutach przyjaciele dojechali pod dom Marano. Chłopak wjechał cicho pod same drzwi budynku. Laura wstała z motocyklu i zaczęła rozpinać kask. Jednak zamek się zatrzasnął i nie mogła go zdjąć.
-Daj, pomogę ci - powiedział, zszedł z maszyny i stanął przed dziewczyną. Po kilku sekundach i paru wymienionych uśmiechach udało się zdjąć kask. Blondyn odłożył go na motocykl i sam oparł się o niego, delikatnie na nim siadając wciąż będąc o krok od dziewczyny.
-Dziękuję - szepnęła.
-Nie ma sprawy.
-Za wszystko, Ross - powiedziała.
-Dla ciebie wszystko - wyznał uśmiechając się do niej. Laura odwzajemniła jego gest i spojrzała mu w oczy. Widziała w nich szczerość. Wiedziała, że on mówił prawdę. I nagle Laura schyliła się i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Pchnęła nią chwila i pragnienie. Nie trwał on długo, bo jakieś trzy sekundy. Brunetka odsunęła się od zdziwionego chłopaka. Jego oczy i usta były otwarte z doznanego lekkiego szoku. Zamknęła oczy z zawstydzenia.
-Umm... Przepraszam - powiedziała i zrobiła krok do tyłu odwracając się od niego. Zrobiła krok, ale nie więcej, bo poczuła, że ktoś łapie ją za dłoń. Odwróciła się i spojrzała na blondyna, który podszedł do niej, ujął jej twarz w dłoń i pocałował ją delikatnie. Ich pocałunek był jak dotyk płatków róży. Delikatny i na swój sposób kruchy. Nie wiedzieli jak potoczy się to dalej. W jednej chwili Ross przyciągnął lekko brunetkę do siebie i objął ją w pasie. Laura zarzuciła swoje ręce na jego ramiona i oplotła jego szyję. Pocałunki przeradzały się w coraz pewniejsze i bardziej namiętne. Między tymi gestami brunetka i blondyn uśmiechali się szczerze jakby z zadowolenia. Pocałunki ich tak poniosły, że w pewnym momencie zaczęli iść. Wpadli na ścianę do domu. Ich usta łączyły się w jedno. Odrywali się od siebie tylko by zaczerpnąć powietrza. W pewnym momencie Ross kopnął stopą jakąś doniczkę, co spowodowało, że zapaliły się światła na ganku. Usłyszeli jakieś głosy dochodzące z wewnątrz. Wystraszona Laura oderwała się od chłopaka. Spojrzała w jego oczy i szybko weszła do domu.
Zdziwiony Ross przejechał dłonią po włosach i podszedł do swojego motocyklu. Oparł się o niego i westchnął. Nie mógł pojąć, co się stało.
-Wow... - szepnął do siebie.
W tym samym czasie Laura zamknęła za sobą drzwi od domu. Oparła się o nie i westchnęła.
-O ja pierdziele...

----------------
Siemka! :D
Dodaję praktycznie w nocy, ale proszono mnie o rozdział to wstawiam :3
No i jak się podoba? No jak? Mówcie kochani! Hahaha. Wreszcie jest wasza kochana Raura! Cieszycie się? :D
Powiedzcie co się podobało w tym rozdziale :)
Komentujcie kochani! Liczę na was! :*
Całuję! <



wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 43 'Is this my time to forgive?'

DŁUGI ROZDZIAŁ. PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM. I PROSZĘ O DUŻO KOMENTARZY :3
I włączcie sobie muzykę, która jest w opowiadaniu ;)

*Narrator*
-Byliście świetni! - krzyknęła Maia podbiegając do zespołu, który był już za kulisami.
-Naprawdę tak uważasz? - spytał z uśmiechem Rocky.
-Wszyscy tak uważamy - dodała Spencer.
-Widzieliście jak te laski się nas was patrzyły? - spytał Calum, a jego oczy od razu się zaświeciły.
-Żeby tylko patrzyły... One aż się śliniły! - zaśmiał się Josh.
-Świetnie! - wszyscy Lynch'owie płci męskiej przybili sobie piątki zadowoleni.
Dziewczyny przekręciły teatralnie oczami.
-Mężczyźni... - westchnęła Savannah.
-Żeby jeszcze nimi byli - zaśmiała się Laura, a blondynka jej zawtórowała. Spojrzały się na siebie i uśmiechnęły szczerze.
-No dobra! To co teraz robimy? - spytał Rocky patrząc na Ellingtona.
-No jak to co? Idziemy coś zjeść! - krzyknął brunet. Jak zawsze po ich koncertach, wszyscy idą zjeść.
Przyjaciele zaczęli ze sobą rozmawiać, a niektórzy z zespołu poszli się przebrać i odświeżyć. Jednak Rydel znalazła wzrokiem swojego kolegę, do którego postanowiła podejść.
-I jak się podobało? - spytała Liama.
-Bardzo mi się podobało - uśmiechnął się - Skrywasz jeszcze dużo takich tajemnic? - spytał, a dziewczyna odwzajemniła jego gest.
-Takich już chyba nie, ale pewnie coś tam się jeszcze znajdzie.
-Jestem bardzo ciekaw co - wyznał.
-Ja też - powiedziała, obdarzyła go szczerym uśmiechem i skierowała się do swojej garderoby, aby się przebrać i przyszykować się do wspólnego przyjacielskiego wyjścia.

* * * * *
*Laura*
Wróciliśmy z koncertu około pierwszej, ponieważ zahaczyliśmy jeszcze o pizze na mieście. Czasem podziwiam ludzi, którzy pracują w tak późnych godzinach, by móc nakarmić głodnych ludzi około północy. Jednak dobrze, że tak jest, bo miasto odżywa i młodnieje właśnie nocą. Coś wspaniałego. Noc, światła, zimne powietrze i gwar rozmawiających ludzi na mieście.
-Ale mnie nogi bolą - zawyła Spencer, gdy wraz z Jonah przekroczyliśmy próg domu.
-Ciszej. Pewnie już wszyscy śpią - szepnęłam do niej, a rudowłosa machnęła lekceważąco ręką i opadła ciężko na kanapę.
-Nie wytrzymam zaraz - mruknęła.
-Idź się umyć - powiedziałam widząc, że zaraz uśnie.
-Zaraz pójdę, tylko chwilę odpocznę - szepnęła zamykając oczy. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Jonah.
-To my pójdziemy się umyć - oznajmiłam i oboje poszliśmy na górę. Mój brat skierował się do łazienki, która była w korytarzu, a ja do mojej osobistej w pokoju.
Byłam wykończona. Bolało mnie gardło, od wykrzykiwania nazwy zespołu i śpiewania wraz z nimi piosenek oraz moje nogi były zmasakrowane od kilkugodzinnego stania i chodzenia. Puściłam gorącą wodę w wannie i zaczęłam zmywać makijaż. Gdy byłam gotowa do kąpieli, zrzuciłam swoje ubrania i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Dodałam do niej parę aromatów, które sprawiały, że teraz skutecznie relaksowały moje ciało. Zamknęłam oczy i zaczęłam delektować się tą chwilą przyjemności. Moje ciało się rozluźniło i poczułam jak ból w moich stopach natychmiast ustępuje. Ach... Od razu lepiej. Uśmiechnęłam się lekko. Jest cudownie. Nie tylko ta kąpiel, ale w ogóle. Życie w L.A. wydaje się toczyć prawie idealnie. Szkoda, że czas w tym mieście dobiegnie kiedyś końca... Ale nie będę teraz o tym myśleć! W tym momencie liczy się mój relaks w tej gorącej i pachnącej kąpieli...
Po pół godzinie wyszłam z wanny, do końca przyszykowałam się do spania i wyszłam z łazienki. Po cichu zeszłam do salonu i śpiącej na kanapie przyjaciółki.
-Spencer... Spencer...
-Hmm? - mruknęła śpiąca.
-Idź się myć i połóż się do łóżka.
-Nie chcę. Tu mi dobrze... - szepnęła, odwróciła ode mnie głowę i poszła dalej spać.
Westchnęłam cicho, zdjęłam buty z jej stóp i przykryłam ją kocem. Potem poszłam do siebie. Przynajmniej będę mieć łóżko znowu dla siebie. Weszłam do niego i przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się lekko. Jak dobrze odpocząć w swoim łóżeczku...
Powoli zasypiałam, gdy nagle poczułam, że ktoś kładzie się obok mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na ciemną postać.
-Kim jesteś? - szepnęłam z lekkim uśmiechem czując jak mój brat przytula się do mnie.
-Ciasteczkowym potworem - odpowiedział, a ja objęłam go ramieniem rozbawiona.
-Mam się bać?
-Tylko tego, że osłodzę twoje życie - wyznał, a ja uśmiechnęłam się szczerze.
-To widzę, że nie jesteś groźny. Co tutaj robisz?
-Nie mogłem usnąć... Nie mogę przestać myśleć o jutrzejszym wyjeździe. Chciałbym zostać tu jeszcze przez chwilę...
-Oj, wiem Jonah, ale musisz wracać do domu. Poza tym czeka cię niedługo obóz, prawda? - spytałam, a brat kiwnął głową - Chyba nie chcesz go ominąć, co?
-Nie, nie chcę - wyznał.
-Widzisz? Pojedziesz na obóz i będziesz się dobrze bawił. Od tego są wakacje młody. A teraz śpijmy - szepnęłam i wygodniej ułożyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy starając się usnąć.
-Lau? - spytał mnie nagle.
-Hmm? - mruknęłam.
-Ale wrócisz do domu, prawda? Nie zostaniesz tutaj jak Van? - spytał, a ja otworzyłam oczy. Wyczułam strach w jego głosie. Strach przed utratą kolejnej bliskiej mu osoby. Przytuliłam go mocniej do siebie.
-Wrócę, Jonah. Nie zostanę tu na zawsze... - szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w głowę.
Po tych słowach zapewnienia mój brat zasnął, a ja niedługo po nim.

* * * * *
-Miło było was poznać - powiedziała moja mama patrząc na moich przyjaciół i państwa Lynch.
Staliśmy na lotnisku, a właściwie w terminalu. Parę kroków od przejścia, przez które zaraz przejdą mama z Jonah i ponownie znikną mi z oczu na bardzo długi czas.
-Nam również. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - Stormie uśmiechnęła się i przytuliła Ellen. Rodzice Lynch'ów oraz Van i Tom zaczęli żegnać się z moją mamą, a moi przyjaciele z Jonah. Natomiast ja czekałam, aż wszyscy skończą, abym i ja mogła powiedzieć parę słów na pożegnanie.
-Fajnie cię było poznać - powiedziała Rydel do jedenastolatka.
-Ciebie również - uśmiechnął się do niej i uścisnął ją.
-Jest z ciebie niezły cwaniak, wiesz? Do końca życia będę pamiętać jaki numer wyciąłeś Laurze i Rossowi z tym zamknięciem ich w schowku - zaśmiała się Maia.
-A ja tam będę pamiętać twój śmiech i ten zadziorny wzrok - powiedział Ryland.
-I uśmiech - dodał Calum.
-Ale najlepszy jest śmiech! - krzyknęli równocześnie Ell i Rocky. Przyjaciele spojrzeli na siebie i przybili sobie piątkę. Jonah zmrużył oczy.
-Wy dzielicie jeden mózg czy jak? - spytał, a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Młody, masz rację. Tak właśnie jest! - odpowiedział rozbawiony Riker.
-Niestety mają jeden mózg, który jednak nie należy do najmądrzejszych - zaśmiał się Ross za co dostał od Rocky'ego kuksańca w bok.
Jonah uśmiechał się szeroko widząc śmiejących się i dokuczających sobie nastolatków, których zdążył polubić przez te parę dni.
-Cieszę się, że cię poznałam - wyznała Savannah z uśmiechem podchodząc do mojego brata.
-Ja też - uśmiechnął się szeroko.
-Pamiętaj co ci mówiłem o Callie, dobra? Dasz radę? - spytał Josh, a Jonah kiwnął dumnie głową.
-Oczywiście.
-Zuch z ciebie - powiedział i poczochrał jego włosy.
-A my... Kiedyś wybierzemy się na jakąś fajną kolejkę górską, jak planowaliśmy - powiedział Ross kucając przed nim.
-Obiecujesz? - spytał mój brat unosząc jedną brew do góry.
-Jasne. A wiedz, że ja obietnic zawsze dotrzymuję - uśmiechnął się do niego i oboje mocno się do siebie przytulili.
Mimowolnie uśmiechnęłam się szczerze widząc ten widok. Każdy po kolei żegnał się z Jonah ściskając go mocno. Wszyscy go polubili. Jednak to nic dziwnego, świetny z niego chłopak.
Gdy wszyscy odkleili się od mojego brata, skorzystałam z okazji i ja do niego podeszłam kucając przed nim.
-Mam coś dla ciebie - powiedziałam i wręczyłam mu zdjęcie zrobione dwa dni temu na plaży. Na fotografii widniałam ja wraz z Vanessą i nim. Nasze małe zdjęcie rodzeństwa - Abyś pamiętał, że zawsze jesteśmy tuż obok - dodałam, a moja siostra nagle obok mnie ukucnęła.
-I nie ważne gdzie jesteśmy, czy razem czy osobno, to i tak zawsze jesteśmy razem. Tworzymy jedno - wyznała Vanessa, a Jonah uśmiechnął się lekko.
-Jak Trzej Muszkieterowie - zauważył, a my kiwnęłyśmy głowami.
-Dokładnie - szepnęłam.
-Będę tęsknić - wyznał chłopak.
-My też - odpowiedziałam równocześnie z siostrą i mocno go objęłyśmy.
-Musimy powoli iść - przypomniała łagodnie mama. Odsunęłam się od rodzeństwa, wstałam i podeszłam do niej.
-To widzimy się niedługo - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Tak, już niedługo - odwzajemniła mój gest, a ja przytuliłam się do niej. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie - Jonah, musimy iść - poinformowała Ellen, a chłopczyk kiwnął głową.
-Mamo... - zwróciłam się do niej.
-Tak, kochanie? - spytała ciepło.
Wyjęłam z torebki kopertę i podałam jej ją wraz z tubą na rysunki.
-Złożysz te papiery wraz z moimi pracami na studia? - spytałam, a ona uśmiechnęła się lekko i wzięła ode mnie rzeczy.
-Oczywiście - powiedziała i pocałowała mnie w głowę. Podeszła do Jonah, pomachali nam na pożegnanie i skierowali się w stronę barierek oraz kontroli bagażu.
-Chodź Lau, pójdziemy do domu - powiedziała Vanessa, a ja kiwnęłam głową.
-Zaraz do was dojdę - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od mojej rodziny. Wszyscy zaczęli zmierzać w stronę parkingu, a ja po prostu stałam.
Objęłam się ramionami. Patrzyłam na oddalające się sylwetki mojego brata i mamy. Gdy w końcu zniknęli mi z oczu, poczułam pustkę. Miałam wrażenie jakby odebrano mi kawałek mnie samej. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam. Zrobiłam krok o przodu i natychmiast zobaczyłam blondyna stojącego dwa metry ode mnie.
-A ty nie poszedłeś z resztą? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.
-Czekałem na ciebie.
-Ale mówiłam, że zaraz do was dojdę - przypomniałam, a Ross uśmiechnął się lekko pod nosem. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-Właśnie w tym sęk. Porywam cię - wyznał, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Ale jak to?
-Normalnie. Zabiorę cię gdzieś, abyś nie siedziała teraz w domu. Zgadzasz się? - spytał, a ja zastanawiałam się nad tym chwilę.
-A mam wybór?
-Właściwie to nie - uśmiechnął się ponownie i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska.
* * * * *
-Gdzie ty mnie prowadzisz? - spytałam wchodząc do jakiegoś budynku wraz z blondynem.
-Do krainy wyzwolenia - odpowiedział, a ja zmrużyłam oczy wyrażając przy tym swoją nieufność. Ross podniósł ręce do góry zrezygnowany - Dowiesz się za chwilę. Bądź cierpliwa.
-To nie jest w mojej naturze.
-To niech zacznie być - powiedział i wyjął z kieszeni spodni jakąś chustkę - Zakryję ci oczy - oznajmił stając za mną i zakładając mi powoli materiał na twarz.
-Czekaj, czekaj... Co?! - spytałam odwracając głowę w jego stronę - Nie ma mowy.
-Nie ufasz mi? - uniósł jedną brew do góry. No co to ma być! Ja tylko unoszę tak brew! Zmrużyłam oczy i odwróciłam od niego wzrok.
-Obym nie żałowała mojej decyzji - powiedziałam jakby do siebie, a blondyn założył mi na oczy przepaskę. Ciemność. Tylko tyle widziałam, a raczej nie widziałam. Od razu straciłam orientację w terenie i wiarę w to czy dobrze zrobiłam dając zasłaniać sobie oczy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń.
-Chodź - usłyszałam głos blondyna i od razu poczułam się lepiej. Bezpieczniej.
Chłopak prowadził mnie po schodach ku górze. Jedno piętro, drugie, trzecie, czwarte... A przynajmniej tak mi się wydawało. Przez to, że nic nie widziałam, nie wiedziałam nawet, na którym piętrze się teraz znajdowaliśmy.
Po co najmniej pięciu minutach ostrożnej wspinaczki, zatrzymaliśmy się w miejscu.
-Poczekaj chwilę - powiedział i puścił moją dłoń. Moja pewność siebie nagle zniknęła. Nic dziwnego... Ja nawet nie wiem gdzie jestem!
Nagle usłyszałam jakiś dziwny odgłos, jakby coś się zsuwało po czymś. Dziwne... I otwierane drzwi czy okno... Nawet nie wiem co się dzieje wokoło mnie!
-Musisz wejść teraz po drabinie na górę.
-Z tą przepaską na oczach?
-Tak - odpowiedział spokojnie.
-No chyba sobie żartujesz! - podniosłam głos. Bo co on sobie myśli? Może niech od razu każe mi skoczyć z dziesiątego piętra. Będzie szybciej.
-Będę tuż za tobą. No dasz radę. Nie spadniesz - zapewnił mnie, a ja milczałam. Wolałam nie odzywać się w tej chwili. Usłyszałam ciche westchnięcie Rossa i poczułam jak chwyta moje dłonie i przykłada je do pierwszego szczebla - No dajesz, Marano - powiedział, a ja przygryzłam wargę. Nie wierzę w moje szczęście. A właściwie w jego brak.
Zacisnęłam oczy ze strachu i powoli zaczęłam wdrapywać się na górę. Słyszałam jak za mną kroczy blondyn. Szczebel po szczeblu i dochodzimy na sam szczyt. Po dwóch minutach pełnej strachu wspinaczce, doszłam na górę. Od razu poczułam jak wiatr owiewa moje włosy. Co jest? Wdrapałam się jakoś na podłoże nic nie widząc. Miałam wrażenie jakbym zdobyła swój własny Mount Everest.
-Ross, mogę to już zdjąć? - spytałam w przestrzeń.
-Nie - usłyszałam go przed sobą - Bałaś się wchodząc tu? - spytał nagle. Uniosłam wysoko brwi.
-A co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz mi proszę.
-Wziąłeś mnie tutaj po to, abym się tutaj wdrapała i, aby mnie o to spytać? - spytałam zdezorientowana.
-Laura, po prostu odpowiedź - usłyszałam prośbę w jego głosie. Skrzyżowałam ramiona.
-Trochę.
-Ale przezwyciężyłaś swój strach, widzisz?
-No jakbyś mi nie kazał to bym nie wchodziła.
-Ale to fajne uczucie, gdy pokonujesz swój strach, prawda? - spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. No jakaś tam satysfakcja była...
-Prawda. Czemu mnie o to pytasz, Ross? I czemu mnie tu przyprowadziłeś? Gdzie ja jestem w ogóle? - pytałam, a blondyn stanął za mną i chwycił przepaskę w swoje dłonie, aby w odpowiednim momencie ją zdjąć.
-Przyprowadziłem cię tu, abyś stworzyła nowe wspomnienia i dała sobie szansę na pokonanie swojego lęku - wyznał, a ja zmarszczyłam brwi.
-Ross... Tylko, że ja się niczego nie obawiam... - w czasie, w którym wypowiadałam te słowa, blondyn zdjął przepaskę z moich oczu.
Na początku poraziła mnie ogromna przestrzeń. Staliśmy na dachu budynku. To stąd ten wiatr! Rozejrzałam się dookoła. Widok rozciągał się na miasto, w którym mieszkaliśmy. Jednak pierwsze co rzuciło mi się w oczy było pianino. Zamarłam widząc je. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciela. Nie będę grać.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Pomyślałem, że to już czas - wyznał, a ja odwróciłam od niego wzrok. Ponownie zerknęłam na instrument. Był on lekko zniszczony. Widać było, że ma swoje lata. Ale jedno mnie zastanawia...
-Jak ty to tutaj wniosłeś? - spytałam nagle, a blondyn machnął ręką.
-Nieważne - powiedział i podszedł do instrumentu. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął lekko - Wiem, że wiążesz z muzyką niemiłe przeżycia i sytuacje, dlatego wpadłem na pomysł, aby te wszystkie wspomnienia zastąpić nowymi, dzisiejszymi... To by ci pomogło. Nie musisz ciągle męczyć się widząc pianino. Możesz znowu odczuć radość z grania na nim. Ale to od ciebie zależy czy chcesz, aby zamienić złe wspomnienia na lepsze, czy wolisz żyć w nienawiści jak dotąd. To już tylko i wyłącznie twój wybór - powiedział powoli, abym zrozumiała, i odsunął się od pianina dając mi przestrzeń dla siebie. Blondyn przeszedł kilka metrów i stanął na krawędzi dachu będąc odwrócony do mnie plecami. Chciał dać mi chwilę prywatności. Ponownie spojrzałam na instrument.
Listy, muzyka i pianino... Wszystko łączyło się z ojcem i moim bólem. Całą swoją złość, którą odczuwałam do niego przeniosłam na muzykę. Bo tak było i jest łatwiej. Prościej jest uciec od czegoś i rzucić to w kąt, jednak w końcu trzeba będzie się z tym zmierzyć. Czy to ten moment? W głowie miałam mętlik. Nie wiedziałam co robić - czy wybuchnąć złością na Rossa, że wpadł na ten absurdalny pomysł, czy spróbować stworzyć nowe i lepsze wspomnienia.
Przeczesałam dłonią włosy i wzięłam głęboki wdech. Po sekundzie wypuściłam powietrze z płuc i powolnym krokiem skierowałam się w stronę instrumentu. Podeszłam do niego i musnęłam jego drewno opuszkami palców. Usiadłam na stołku wpatrując się przez chwilę w klawisze. Wreszcie ich także dotknęłam. Zamknęłam oczy. Zaczęłam gładzić klawisze jakby próbując sobie przypomnieć ich fakturę i kształt. Po paru sekundach oparłam na nich całe dłonie i po prostu zaczęłam grać to, co tkwiło od dawna w mojej duszy:


Gdy skończyłam grać, poczułam jakby malutki kawałek ciężaru spadł mi z serca. Otworzyłam oczy nie zdejmując dłoni z klawiszy. Trzy metry ode mnie stał Ross i wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem. Patrzyłam się na niego kilka sekund z kamienną twarzą, ale po chwili moje kąciki ust także delikatnie uniosły się ku górze. Przyjaciel podszedł do mnie i usiadł obok na stołku. Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Nie sądziłem, że coś zagrasz - wyznał cicho. Ostatni raz musnęłam palcami klawisze i zabrałam swoją dłoń z instrumentu.
-Ani ja - szepnęłam i oparłam głowę o ramię Rossa, a on mnie troskliwie objął.
Patrzyłam prosto na pianino, którego miesiąc temu bym jeszcze nie dotknęła. Czułam jak lekki wiatr rozwiewa moje włosy i gładzi moją skórę. Nie sądziłam, że po prawie trzech latach nie dotykania się do instrumentu będę potrafiła jeszcze zagrać. I to bezbłędnie, z pamięci. Ten utwór był mi od zawsze bliski, bo to właśnie z ojcem go grałam. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Może jest jeszcze nadzieja dla mnie i uda mi się wybaczyć?

*Następny dzień - poniedziałek*
*Narrator*
-Mógłbyś się pospieszyć? Nie mamy całego dnia - przypomniała Laura wołając swojego przyjaciela, który siedział teraz w przebieralni.
-No już, już - jęknął. Brunetka westchnęła ciężko.
Od ponad godziny chodzili po różnych sklepach w poszukiwaniu nowej skórzanej kurtki dla Rossa. Blondyn poprosił przyjaciółkę, aby poszła z nim na zakupy, by pomogła wybrać mu najlepszą kurtkę na dzisiejszy wieczór.
-A ta jak? Chyba się nadaje, no nie? - spytał wychodząc z przebieralni i pokazując się w całej okazałości dziewczynie. Laura spojrzała na niego i obejrzała go od stóp do głów.
-Jak chcesz ją do siebie zniechęcić to jest idealna - powiedziała sarkastycznie, a blondyn zakrył twarz dłońmi.
-Nie pomagasz - wymamrotał.
-Ale co ty się tak tym przejmujesz? To tylko kurtka - przypomniała, a Ross spojrzał na nią zaskoczony.
-Tylko? Lau... Wytłumaczę ci coś... Wy, dziewczyny przykładacie dużą uwagę co do sukienek, biżuterii i takich tam, a my nie przejmujemy się bardzo tym jak wy. Jednak jeśli już nas tknie to jednymi z ważniejszych rzeczy jest właśnie kurtka. Dobra skóra = dobry wygląd torsu i sylwetki = seksowniejsza partia - chłopak tłumaczył brunetce, która kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-No dobra, skoro tak to wygląda... - powiedziała, wstała z pufy i poszła poszukać jakiejś odpowiedniej skórzanej kurtki na dzisiejszy wieczór, który zamierza spędzić z Savannah. Laura wróciła po minucie do przyjaciela i podała mu ubranie - Masz, ta powinna się nadać - uśmiechnęła się lekko, a chłopak odwzajemnił gest i od razu nałożył na siebie kurtkę. Spojrzał w lustro, a po chwili na przyjaciółkę.
-I jak? - spytał pokazując się jej. Brunetka uniosła na niego wzrok - Seksowny ze mnie koleś? - zrobił brewki i uśmiechnął się szarmancko. Laura wybuchła śmiechem.
-Tak, moim zdaniem tak właśnie wyglądasz - odpowiedziała roześmiana.
-To kupuję - powiedział i ponownie schował się w przebieralni.
-Bosko! Zgłodniałam już... - wyznała i oparła się plecami o ścianę.
Po kupieniu idealnej rockowej oraz skórzanej kurtki, Ross i Laura wyszli ze sklepu kierując się ulicą w stronę jakiejś knajpki, gdzie mogliby coś zjeść.
-To gdzie ją w końcu zabierasz? - spytała brunetka spoglądając na chłopaka.
-Na koncert rockowego zespołu "The Neighbourhood”.
-Naprawdę? To super! Ten zespół jest świetny.
-Wiem, dlatego ją tam zabieram - uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu.
-Musi ci się naprawdę podobać, co? - spytała trącając go lekko w ramię, a blondyn wzruszył ramionami.
-Nie wiem, lubię ją. Jednak nie wiem czy coś między nami będzie, na razie nigdzie mi się nie spieszy - odpowiedział, a Laura kiwnęła głową.
-Jakiś dżentelmen się w tobie obudził - zażartowała, a Ross otworzył lekko usta z udawanego oburzenia.
-Wypraszam sobie! Ja jestem taki na co dzień - podkreślił i uśmiechnął się do niej.
-No jasne, jasne - dziewczyna odwzajemniła jego gest i zaśmiała się szczerze. W tym samym momencie kątem oka zauważyła kogoś kogo nie spodziewała się spotkać. Nie tutaj. Nie w tym mieście. Szedł z naprzeciwka z jakąś dziewczyną. Laura zaczęła się rozglądać w celu znalezienia idealnej drogi do ucieczki, ale ona nie istniała. Nagle chłopak zauważył ją, ale nie widział, że ona go zobaczyła. Był oddalony od nich o ponad dziesięć metrów i wpatrywał się w nich.
Laura zatrzymała się i spojrzała na Rossa, który także przestał iść.
-Co jest? - spytał zdezorientowany.
-Pocałuj mnie - palnęła na szybko. Blondyn spojrzał się na nią zdziwiony.
-Co?
-No zrób to, proszę. I uśmiechnij się do mnie uroczo -ponaglała go widząc, że chłopak z jakąś dziewczyną powoli się zbliża.
-O co ci chodzi, Lau? - spytał i uśmiechnął się jak go poproszono. Ale zrobił to raczej ze zdziwienia niż poprzez jej prośbę.
-Ross... - powiedziała i, z paniki przed spotkaniem tamtej dwójki, podeszła do niego, ujęła jego twarz w dłoń i pocałowała w policzek bardzo blisko ust, aby wyglądało to na zwykły pocałunek. Niechcący przy tym brunetka musnęła lekko kącik ust Rossa.
-Laura? - usłyszała nagle za plecami. Dziewczyna oderwała się blondyna, który nadal nie wiedział co się dzieje. Marano spojrzała na stojącego obok niej chłopaka.
-Bill? - spytała niby zaskoczona - A co ty tu robisz? - zadała pytanie i ujęła dłoń blondyna w swoją. Ross zerknął na ich splecione dłonie i na szatyna stojącego przed nim z jakąś czarnowłosą dziewczyną. I nagle pojął o co chodziło brunetce.
-Jesteśmy razem z Vicky na wakacjach tutaj, a ty? - spytał obejmując swoją dziewczynę w pasie.
-Ja tu tymczasowo mieszkam - wyznała krótko i spojrzała na Lynch’a - Poznajcie się. Ross to jest Bill. Bill to jest Ross, mój chłopak - powiedziała z uśmiechem, a blondyn po raz kolejny doznał szoku, ale nie dał tego po sobie poznać. Chłopcy podali sobie ręce.
-A wy poznajcie moją dziewczynę Vicky - Bill przedstawił czarnowłosą, która od razu przywitała się z nowo poznanymi osobami - Ale niespodzianka, prawda? - spytał, a Laura kiwnęła głową udając zadowolenie.
-Oj tak... - powiedziała i przytuliła się do torsu blondyna.
-Wyjeżdżamy jutro wieczorem i tak pomyślałem, że skoro już tu jesteśmy to może jakoś pogadamy? - zaproponował szatyn, a Laura szybko machnęła ręką.
-Z chęcią, ale bardzo się spieszymy i nie mamy czasu...
-To może wieczorem?
-Nie możemy... - powiedział Ross.
-A dlaczego? - spytała Vicky.
-Bo idziemy na koncert - powiedziała na szybko Laura.
-A na jaki? - spytał Bill jakby im nie wierząc.
-"The Neighbourhood" - odpowiedziała brunetka wyczuwając rosnącą nieufność chłopaka.
-Naprawdę? My też na to idziemy! - powiedział z szerokim uśmiechem Bill, a Laurę i Rossa kompletnie zatkało. Oboje wiedzieli co to oznaczało - To widzimy się wieczorem, tak? Nie przeszkadzamy wam i idziemy. Do zobaczenia - powiedział szatyn i wraz ze swoją dziewczyną odszedł od nich.
-Do zobaczenia... - Marano powiedziała cicho, niemalże pod nosem.
Gdy Bill wraz z Vicky byli wystarczająco daleko, Ross puścił dłoń przyjaciółki i odsunął się od niej stając do niej plecami. Złapał się za głowę i nic nie mówił. Laura patrzyła na niego z zakłopotaniem. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Ross...
-Co? - przerwał jej odwracając się do niej - Wytłumaczysz mi co to było? - spytał z lekka zdenerwowany. Brunetka westchnęła.
-Bill to mój były.
-Zdążyłem to zauważyć. Powiedz mi po co te gierki? Udawanie, że jesteśmy parą i ten pocałunek na niby? No po co?
-Żeby nie widział, że nadal jestem sama! Żeby nie miał satysfakcji, że po tym jak mnie zdradził, ja nadal nie mogę nikogo znaleźć! - odpowiedziała i objęła się ramionami. Westchnęła zrezygnowana czując, że musi wyjaśnić przyjacielowi całą sytuację  - Dwa lata temu poznaliśmy się na dwumiesięcznym obozie w wakacje. Zaczęliśmy ze sobą chodzić i wszystko dobrze się układało, ale pod koniec obozu zdradził mnie z jakąś dziewczyną. Zabolało, bo już zdążyłam do niego coś czuć. A jak mu powiedziałam, że wiem o zdradzie to powiedział, że powinnam się tego spodziewać, bo nasz związek był tylko wakacyjny, a z końcem lata i tak miał ze mną zerwać... Więc, gdy go teraz zobaczyłam to po prostu tak zareagowałam, aby nie mógł ponownie odczuć tej satysfakcji z wygranej - wyznała, a Ross patrzył na nią uważnie nic nie mówiąc - Przepraszam, że tak się zachowałam. I za to, że wspomniałam o tym koncercie. Głupio wyszło... Po prostu idź tam z Sav jak gdyby nigdy nic i jak ich zobaczysz to powiedz im prawdę i tyle - powiedziała, a blondyn spuścił z niej wzrok. Milczał przez chwilę zastanawiając się co ma zrobić.
-Pójdziemy tam razem – oznajmił w końcu, a brunetka uniosła brwi zaskoczona.
-Co?
-Taki dupek musi zobaczyć co stracił - uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwzajemniła gest.
-A co z Savannah?
-Powiem jej jaka jest sytuacja. Na pewno zrozumie. Pójdziemy na inny koncert - wzruszył ramionami.
-Nie musisz tego robić...
-Ale chcę. I bez dyskusji.
-Dziękuję - Laura powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Ale pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Ostatni raz używasz mnie jako przedmiot, którym chcesz wzbudzić czyjąś zazdrość. A przynajmniej najpierw mnie o tym uprzedź - powiedział, a brunetka podeszła do niego i dała mu całusa w policzek.
-Masz to jak w banku.
-Dobrze... To idziemy w końcu coś zjeść? - spytał i uśmiechnął się do niej,  a ona odwzajemniła gest. Kiwnęła twierdząco głową i ramię w ramię skierowali się do najbliższej knajpki.


---------------
Siemka :D
Nauczona jestem... Yyyy... No nie do końca, ale co tam xd Postanowiłam sobie, że dziś wstawię to wstawiam hahaha.
Jak się podoba? :D Na następny nie wiem ile będziecie musieli czekać, bo jeszcze muszę ogarnąć rozdziały z Niewi na drugim blogu :P
Ale podoba się??? Piszcie, bo mało komentarzy ostatnio było! :'(
A obiecuje wam, że im więcej komentarzy tym krócej będziecie czekać na nastęony rozdział ;)
To od waszej inicjatywy zależy!
PISZCIE KOCHANI! :*
Całuję was! <3