wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 7

*Następnego dnia*
*Laura*
Przeglądałam katalog z kwiatami, aby wybrać najlepiej pasujące do salonu na planie bezimiennego serialu. Siedząc na krześle i opierając głowę na jednym ręku, przekręcałam kartki uważnie przyglądając się każdej roślince. Każda z nich była inna. Różniły się owocami, liśćmi, wielkością i wieloma innymi aspektami. Był ogromny wybór, a ja dostałam za zadanie, aby znaleźć idealne trzy odmienne kwiaty. Pokiwałam lekko głową. Katalog miał ponad 150 stron, a na każdej znajdowało się zdjęcie i opis przynajmniej dwóch roślinek.
Westchnęłam ciężko i walnęłam głową w stół. Dostałam tak emocjonujące zadanie, aż chce mi się spać.
-To wcale nie takie łatwe, co? - usłyszłam męski głos nad sobą. Uniosłam głowę i odsłoniłam swoją twarz, bo włosy mi na nią opadły.
-Nie. Myślałam, że to pójdzie mi szybciej, jednak im więcej kwiatów oglądam, tym większy mam mętlik w głowie.
-Spokojnie, to tylko roślinki - zaśmiał się Jim siadając obok mnie na krześle.
-Tak, ale muszą być doskonałe - wyznałam. Ten mężczyzna jest perfekcjonistą i wiem, że każde jego dzieło musi być bliskie ideału.
-Fakt, lecz gdy na siłę będziesz coś robić, to nigdy nie będzie to na tyle dobre na ile byłoby cię na to stać - powiedział z powagą, a ja kiwnęłam głową przyznając mu rację - Widzę, że te kwiaty pozbawiły cię życia. Jest już 13. Idź coś zjedz, napij się kawy i po prostu chwilę odpocznij. Potem tu przyjdź i razem to ogarniemy, dobra? - zapytał.
-Dobrze - powiedziałam, a Jim się uśmiechnął, klepnął mnie po ramieniu, wstał z krzesła i odszedł idąc w stronę planu, gdzie powoli tworzyło się wnętrze salonu.
Chwyciłam swój telefon, schowałam go do kieszeni sweterka i ruszyłam na stołówkę. Idąc w zwykłych conversach, ciemnych dżinsach, trochę eleganckiej transparentnej łososiowej koszuli na ramiączka i czarnym sweterku, czułam się odpowiednio ubrana. Może wydawałoby się, że powinnam nosić spódnice i sukienki w stonowanych kolorach, jednak tak nie jest. Każdy ubiera się tu stosownie do swojej pracy. Moja nie wymaga eleganckich ubrań, wystarczą ładne i komfortowe ciuchy. Na pewno muszą być wygodne, bo co chwila gdzieś biegam, schylam się, wspinam i wyciągam jakieś rzeczy z małych zakątków. Gdybym chodziła tutaj w spódnicach, umarłabym.
Zeszłam po kolejnych schodach i dotarłam na stołówkę. Tam zobaczyłam Maię stojącą obok sałatek. Podeszłam do niej uprzednio chwytając tacę na jedzenie.
-Hej - przywitałam się, a brunetka spojrzała na mnie.
-O hej - powiedziała z uśmiechem - Już się bałam, że miniemy się w porze obiadowej - wyznała zgarniając przy tym sałatkę z kurczakiem.
-Ja też, ale jest 13. Widzę, że właśnie w tych godzinach jadasz.
-Tak jak i ty - zauważyła, a ja przyjęłam to z uśmiechem.
Do jedzenia wzięłam kawałek kaczki, biały ryż i buraczki, a do picia duży kubek białej kawy. Maia do swojej sałatki także wzięła miseczkę ryżu oraz kubek zielonej herbaty.
-Laura, są tu moi znajomi z planu, dołączysz do nas, prawda? - spytała, a ja kiwnęłam głową i podążyłam za nią. Doszłyśmy do stolika, gdzie siedziała jakaś dziewczyna i chłopak. Spojrzeli na mnie z ciekawością.
-Raini, Calum to jest Laura. Laura to jest Raini i Calum - przywitała nas brunetka, a my uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Miło cię poznać - powiedziała z uśmiechem Raini.
-Was również - odpowiedziałam i wraz z Maią usiadłyśmy do stolika.
-Gdzie pracujesz? Grasz w jakimś serialu jak my? - spytał rudzielec, który był ubrany w dziwne ciuchy. Były kolorowe i bardzo przypominały strój klauna.
-Nie, jestem asystentką Jima Lawrence'a - poinformowałam i wzięłam do buzi kawałek mięsa.
-Ooo Jim to uroczy człowiek - zauważyła ciemnowłosa.
-Tak i do tego szalony - dodałam z uśmiechem. Mój gest odwzajemnili wszyscy.
-Calum, a co z Rossem? Przyjdzie? - spytała Maia, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
-Nie wiem, musiał wykonać jakiś ważny telefon, ale raczej się miniemy - poinformował chłopak, a brunetka kiwnęła głową.
-Jaki Ross? - spytałam mając nadzieje, że nie myślimy o tym samym człowieku.
-Ross Lynch, gra z nami w serialu. Przypadła mu rola tytułowego bohatera - poinformowała Raini, a ja kiwnęłam głową. Wolę nie informować ich, że już miałam okazję poznać ich kolegę.
-W sumie fajny gość, miły i wyluzowany - powiedział Calum, a ja o mało się nie udusiłam. Zaczęłam przeraźliwie kaszleć.
-Lau, wszystko w porządku? - spytała Maia z przejęciem.
-Tak... - powiedziałam łapiąc oddech. Co ten chłopak tak pozytywnie mówi o tym blondynie? Przecież to palant.
-Słyszeliście, że mają przebudować lewe skrzydło budynku? - spytała nas Maia, a my pokręciliśmy przecząco głową - Podobno wyremontują je i utworzą tam centrum do kreowania różnych efektów specjalnych - powiedziała, a my zaczęliśmy pytać o szczegóły, których dziewczyna niestety nie znała.
Rozmawialiśmy o wielu rzeczach jedząc. Z każdą minutą coraz bardziej przekonywałam się do nowo poznanych ludzi i stwierdziłam, że dobrze zrobiłam dając namówić się Tomowi na pracę tutaj. To jest chyba jedna z lepszych rzeczy, która spotkała mnie w tym mieście.
*Trzy dni później - piątek*
*Ross*
-I wtedy wchodzę do sklepu cały pomarańczowy w spoconej koszulce - opowiadałem mojemu przyjacielowi jak wygląda trzeci odcinek serialu, który jest już prawie skończony. Josh spojrzał na mnie ściągając brwi.
-Człowieku... W czym ty grasz? - spytał mnie zdziwiony chłopak. Widząc jego minę uśmiechnąłem się szeroko.
-Może chcesz coś zjeść? - spytałem kompletnie ignorując uszczypliwe pytanie przyjaciela. Josh kiwnął twierdząco głową, wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy na dół kierując się do kuchni. W domu byliśmy na razie sami, ale niedługo ma tu wpaść moje rodzeństwo z Ellingtonem na czele.
-To może spagetti zrobimy? - zaproponował i zabraliśmy się do pracy. Po pół godzinie sos dla przynajmniej ośmiu osób był już gotowy, teraz wystarczyło ugotować makaron.
-Jak było w Miami? - spytałem go i wrzuciłem kluski do posolonej wrzącej wody.
-Dobrze, babcia ma się już lepiej - powiedział, a ja spojrzałem na niego uważnie.
-Na pewno? - spytałem, a chłopak popatrzył na mnie, lecz milczał - Josh, przypomnij mi od kiedy my się znamy?
-Od przedszkola.
-To w takim razie będzie... - zrobiłem małą pauzę i położyłem palec na brodzie, aby stworzyć małe dramatyczne napięcie - ...prawie 14 lat - powiedziałem i uniosłem wysoko brew pokazując, że wiem, iż chłopak nie mówi mi wszystkiego. Josh westchnął ciężko.
-Nie jest najlepiej. Ma ciągłe duszności i uderzenia gorąca. Lekarz mówi, że to normalne w tym wieku, jednak mi na to nie wygląda... - przyznał i spuścił ze mnie swój wzrok - Na szczęście jest przy niej ciocia, więc jest pod stałą opieką - powiedział i uśmiechnął się smutno. Położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Wszystko będzie dobrze, na pewno już niedługo lepiej się poczuje - powiedziałem uśmiechając się krzepiąco.
-Mam nadzieję - wyznał i uścisnął mnie lekko.
-Lepiej pilnuj makaronu - powiedziałem, zaśmialiśmy się i oderwaliśmy od siebie. W tym momencie drzwi wejściowe od domu się otworzyły i weszło przez nie bydło, czyli moji bracia.
-Siema! Jesteśmy głodni! - zaczął Rocky, gdy ledwo położył stopę w domu.
-Na jedzenie trzeba zasłużyć grubasie! - krzyknąłem.
-Mmm... Czuję spagetti - powiedział Ell i oblizał swoje usta - Siema Josh - przywitał się z brunetem.
-Siema - odpowiedział z uśmiechem i przybili sobie piątki.
-Uuu! Jak to spagetti robił Ross i Josh to na pewno będzie pyszne! - zapewnił Riker.
-Nie podlizuj się tak, bo ci jeszcze nie dadzą - uprzedziła go Rydel z uśmiechem. Podeszła do Josha i pocałowała go w policzek.
-Witaj.
-Cześć - odpowiedział.
-Podzielicie się jedzeniem z uroczą blondynką? - spytała moja siostra, a my się uśmiechnęliśmy.
-Tylko z tobą - zapewniłem i po pięciu minutach już wszyscy usiedliśmy do stołu zajadając się makaronem z sosem bolognese.
*Laura*
Od poniedziałku trochę się zmieniło. Zakolegowałam się z Maią, Raini i Calumem. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i bardzo często powodowali uśmiech na mojej twarzy. Jednak na razie najbardziej zżyłam się z Maią. Wymieniłyśmy się numerami i pisałyśmy, a nawet czasem rozmawiałyśmy przez telefon. Brunetka sprawiła, że nie czułam się tutaj taka samotna jak na samym początku. Mimo to nadal bardzo tęskniłam za moją najlepszą przyjaciółką Spencer.
Rozmawiałam też z Rydel, której uśmiech chyba nigdy nie schodził z twarzy. Wczoraj oprowadziła mnie po bliskiej okolicy i muszę przyznać, że miło spędziłam z nią czas. To zabawna dziewczyna i dobrze się z nią dogaduje, nawet nie odczuwam, że jest starsza ode mnie o dwa lata.
Na szczęście w tym tygodniu nie miałam już styczności z Rossem. Studio filmowe było na prawdę duże, więc to nie było takie trudne. Musiałam przyznać, że brak kontaktu z blondynem mnie nie przygnębiał wręcz przeciwnie, uszczęśliwiał.
Teraz siedziałam przy stelarzu i rysowałam projekty. Nie wiedziałam jakie dokładnie tworzę, po prostu kreśliłam coś ołówkiem na kartce. Nagle mój telefon zadzwonił, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *
-Halo?
-Cześć Lau! - usłyszałam ciepły chłopięcy głos.
-Cześć Jonah! Jak się miewasz?
-Dobrze, właśnie wracam z mamą z urodzin Marka, które były w Aqua Parku! - wyznał podekscytowany, a mi uśmiech nie schodził z twarzy.
-Na prawdę? I jak było?
-Super! Wiesz jakie tam były ogromne zjeżdżalnie? WIELGACHNE - powiedział powoli i wyraźnie, aby podkreślić wielkość wodnej atrakcji.
-Wyobrażam to sobie, aż ci zazdroszcze.
-Masz czego, było SUPER - wyznał i na chwilę Jonah zamilkł - Mama chce z tobą porozmawiać. Muszę kończyć. To papa!
-Papa! - pożegnałam się.
-Halo? - usłyszałam głos mojej mamy.
-Cześć mamo - przywitałam się.
-Witaj kochanie, jak tam ci jest?
-Jest w porządku, dużo się dzieje. Pracuję u Toma w studio i jest na prawdę przyjemnie. Poznałam pare miłych osób - wyznałam.
-To dobrze. Van wspominała mi, że już się zaklimatyzowałaś.
-Tak, już tak.
-Bardzo się cieszę, że tam podoba ci się - powiedziała, a ja miałam wrażenie, że ona się uśmiecha.
-Ja również.
-Spencer nas wczoraj odwiedziła.
-Tak? - spytałam mile zaskoczona.
-Tak, przyniosła szarlotkę i bawiła się z Jonah.
-Ciasto było pyszne! - usłyszałam głos mojego młodszego brata w oddali.
-W to nie wątpie - powiedziałam z uśmiechem. Spencer piecze wyśmienite ciasta, ma do tego smykałke.
-Laura, musimy kończyć, bo zaraz jest nasz przystanek i musimy wyjść z autobusu - poinformowała mnie mama.
-Dobrze.
-Baw się dobrze, odpoczywaj i dzwoń do nas - powiedziała.
-Będę. Wy również! - poprosiłam.
-Dobrze. To papa, kochanie.
-Papa, mamo - pożegnałam się i rozłączyłam.
* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, bardzo ucieszyło mnie to, że mama, a przede wszystkim Jonah,  są szczęśliwi.
*Tom*
-Van! Dawałaś moje czarne spodnie do prania?! - spytałem schodząc po schodach do salonu, gdzie siedziała moja żona.
-Od garnituru? - spytała siedząc na kanapie i popijając spokojnie kawę.
-Nie, nie. Dżinsy - powiedziałem lekko przejęty.
-Tak, wiszą na pralce - powiedziała nieodrywając oczu od scenariusza.
-Co? O nie! Tam była ta karta z danymi tej osoby, która zniszczyła mi auto! - powiedziałem przejęty i zarazem zdruzgotany - Teraz jak ja się z tą osobą skontaktuję? O nie... - mówiłem przejęty. Rękoma złapałem się za głowę i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju. Van spojrzała na mnie uważnie.
-Tom, spokojnie...
-Jak spokojnie? - przerwałem jej wpatrując się w brunetkę - No jak? Nie mam możliwości, aby z tą osobą porozmawiać o zniszczeniach! - powiedziałem poważnie, a Van uniosła brwi.
-Wiesz jak bardzo nie lubię, gdy nie opróżniasz kieszeni spodni? - spytała, a ja zmarszczyłem czoło.
-Van, co to ma do rzec...
-Mimo, że tego nie cierpię to zawsze robię to za ciebie - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią uważniej - Wszystkie rzeczy, które były w kieszeni tych spodni leżą na biurku w gabinecie - powiedziała i wróciła do czytania scenariusza.
Bez namysłu, szybkim krokiem, wszedłem po schodach na górę do wcześniej wspomnianego miejsca. Podszedłem do biurka i z ulgą chwyciłem szukaną wizytówkę.
-Uff... - westchnąłem i skierowałem się do salonu. Podszedłem do kanapy i usiadłem obok żony - Dziękuję, jesteś niezastąpiona - powiedziałem i ucałowałem ją w policzek.
-Mhmm... - wymróczała w ogóle nie zwracając na mnie uwagi, ciągle była wpatrzona w kartki.
Postanowiłem zobaczyć kto był na tyle nieostrożny, że lekko zmiażdzył tył mojego samochodu. Spojrzałem na wizytówkę i moje oczy się rozszerzyły.
-Ross? - wyszeptałem zdziwiony.
-Co? - spytała Van patrząc na mnie zdezorientowana.
-To Ross zniszczył moje auto - powiedziałem głośniej.
-Kto to jest? - spytała dziewczyna.
-Dziewiętnastolatek, który pracuje w moim studio - wytłumaczyłem i wstałem z kanapy.
-No i co? - spytała nierozumiejąc o co mi chodzi.
-W sumie to nic. Łatwiej mi będzie zdobyć od niego pieniądze na naprawę, ewentualnie potrące mu to z pensji - powiedziałem z lekkim uśmiechem, gdy zrozumiałem, że nie mam czym się przejmować.
-No i co? Zamierzasz tak po prostu żądać od niego pieniędzy? Przecież naprawa nie będzie kosztować majątku - zauważyła.
-Do czego zmierzasz? - spytałem zdziwiony. Van odstawiła kubek z kawą na stolik obok kanapy.
-Przecież to dziecko, zamiast kazać mu zapłacić można dać mu karę - powiedziała powoli, abym mógł przetrawić jej słowa. Spojrzałem na nią marszcząc czoło.
-Masz jakiś pomysł? - spytałem, a brunetka wstała i podeszła do mnie.
-Spójrz - wskazała mi skinieniem głowy na wielkie okna, za którymi rozciąga się widok na nasz ogród. Spojrzałem na nią nierozumiejąc o co jej chodzi. Kobieta widząc moją minę westchnęła cicho - Zauważyłeś, że Lucas od jakiegoś czasu coraz gorzej radzi sobie z pielęgnowaniem naszego ogrodu? - spytała mając na myśli starszego mężczyznę, którego zatrudniliśmy jako ogrodnika - Poza tym w ogrodzie od dawna chciałam zrobić patio i małą sadzawkę, a Lucas chyba sam sobie nie da rady, nie uważasz? - spytała niewinnie, pocałowała w policzek i ponownie usiadła na kanapie chwytając scenariusz, który zaczęła kartkować.
Schowałem ręcę do kieszeni spodni, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech wywołany bardzo subtelną sugestią mojej żony, która bardzo mi się spodobała.
---------------
Siemka! :D
Szkoła się zaczęła! >:( Co oznacza również, że będę miała mniej czasu na pisanie, jednak mam nadzieję, że zrozumiecie? Jak tam po świętach? Ja bym jeszcze posiedziała w domu...
Jak rozdział? Niedługo w mieście pojawi się jedna postać, więc miejcie oczy szeroko otwarte! Hehe :3
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
Komentujcie! :3
Całuję! :*
http://youtube.com/watch?v=7zxlWmrBpAA
Tu jest link do filmiku, który zrobił mój kolega ze Stanów Zjednoczonych, możecie zobaczyć i zlakować jak chcecie hehe :3

10 komentarzy:

  1. Ohohoo.. zaczynają się kolejne sprzeczki Ross'a i Lau ^^ Będzie zabawnie XD
    Rozdział świetny, mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny ;3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial świetny !. Uda ci sie jeszcze dzisiaj dodać next ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nieee, dzisiaj niestety nie, bo jeszcze nic nie napisałam, a muszę pouczyć się do sprawdzianu z matmy, bo mam klasówkę w czwartek :/ może uda mi się jutro, ale wątpie. Najprawdopodobniej dopiero w czawartek :/

      Usuń
    2. Witamy w klubie osób,które mają klasówkę z matmy:(. Cudny,czekam z niecierpliwością na next;**

      Usuń
  3. Nie mogę się doczekać następnego! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG ! <3. KOCHAM TEGO BLOGA ! CZEKAM NA NEXTA :**** POWODZENIA NA SPRAWDZIANIE :))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda , że będziesz rzaDZIEJ pisać , ale w pełni Cię rozumiem . Co do rozdziału , to świetny . Haha Ross w ogrodzie . Znowu spotka się z Laurą ^^ < 3 A więc z wielką niecierpliwością czekam na next :))
    Wiktoria :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział:)

    OdpowiedzUsuń