piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 4

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
*narrator*
*dom Lynch'ów*
-Aaaaaaaaaaaa! - w całym domu rozległ się męski wrzask, który obudził sporą część domowników w brutalny sposób. Wszystkie blond czupryny wyłoniły się spod swoich kołder ziewając przy tym. Każdy z rodzeństwa szybko wstał i wybiegł ze swojego pokoju, jednak najszybciej zrobił to najstarszy, Riker. Pospiesznie dobiegli do salonu, w którym stał Rocky, dwudziestoletni brat rodzeństwa.
-Co się dzieje? - spytał go Rik.
-Wszystko dobrze? - spytała Rydel, jedyna dziewczyna wśród tych wariatów.
-Słyszałem krzyk - oznajmił zdziwiony Ross dobiegając do wszystkich. Rocky stał do wszystkich tyłem, lecz po chwili odwrócił się w stronę rodzeństwa. Jego oczy były załzawione, a na twarzy widniał szeroki uśmiech. W rękach trzymał wielkie pudło, gdy reszta chłopców zobaczyła je to nagle w całym pomiszczeniu roniosły się okrzyki szczęścia:
-Aaaaa PS4!!!!
-Yeaaaaah!!!
-Moje cudeńko!!!
Ross, Riker i Ryland szybko podbiegli do Rocky'iego taranując przy tym ogłuszoną Rydel. Chłopcy zaczęli biegać po pokoju jak szaleni wyrywając sobie przy tym pudło z urządzeniem. Blondynka nie miała pojęcia co się dzieje i co opętało jej braci. Patrząc na chłopaków, którzy co chwila przekrzykiwali się. Nie, oni się po prostu darli. Nagle drzwi do domu się otworzyły z ogromnym hukiem i każdy spojrzał w ich stronę. Stał w nich Ellington, przyjaciel rodziny. Brunet nadal był ubrany w piżamę, a on sam ledwo co łapał oddech, musiał przebiec całą drogę ze swojego domu. Spojrzał na rodzeństwo i wydyszał:
-Rocky dzwonił. Ja pierwszy chce zagrać - na te słowa znowu rozbrzmiały głośne wrzaski. Rydel słuchała kłótni między chłopakami o to, który pierwszy zagra na nowiutkim PS4. Wymieniali swoje uwagi tak bardzo głośno, że blondynce pękała głowa. Nagle dziewczyna gwizdnęła tak głośno, że każdy z braci się uciszył. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni i zdezorientowani.
-Nikt dzisiaj nie zagra! - podniosła głos będąc bardzo zirytowana.
-Ej, Rydel... Kochana Rydel, siostrzyczko ty moja... - zaczął mówić słodkim głosem Ryland, najmłodszy brat, aby jakoś przekabacić starszą siostrę, ale dziewczyna się nie dała.
-Nie! - prawie krzyknęła - Najpierw musimy posprzątać cały dom, zrobić zakupy i przygotować kolację. Rodzice dzisiaj wracają od dziadków, pamiętacie? - spytała podenerwowana, a oni tylko jęknęli niezadowoleni - Ooo widzę, że sobie przypomnieliście - powiedziała ironicznie - Mogę prosić? - podeszła do Rikera, który w tym momencie trzymał pudło z PS4. Blondyn zmrużył oczy pokazując, że wcale nie chce oddać nowej zabawki. Dziewczyna uniosła brwi do góry wyczekująco, a brat przewrócił oczami i zrezygnowany wręczył pudło siostrze - Dziękuję - powiedziała uroczym głosem i uśmiechnęła się szeroko do przegranych chłopaków. Odstawiła opakowanie z PS4 obok siebie, spojrzała na stojące w milczeniu towarzystwo i oparła dłonie na biodrach - Najpierw zabieramy się za sprzątnięcie własnych pokoi, potem Riker, Ell i Ross czyszczycie kuchnię oraz sypialnię, a Rocky i Ryland wszystkie łazienki. Następnie któryś z was pojedzie na zakupy i pomożecie mi z kolacją - zadecydowała głosem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopcy zaczęłi jęczeć niezadowoleni, jednak nie sprzeciwili się, bo wiedzieli, że z siostrą w tym momencie nie wygrają. Blondynka przyjęła to z lekkim uśmieszkiem.
-Ej ej ej. A ja niby czemu mam sprzątać? Nie mieszkam tu i to nie moi rodzice, więc spadam. Przyjdę do was wieczorem - powiedział Ell i wycofał się do drzwi, jednak Rydel zatorowała mu przejście.
-Serio Ell? Serio? Codziennie tu przychodzisz, czyścisz nam lodówkę, robisz bałagan, drzemiesz sobie w łóżku Rocky'ego i zajmujesz nasz kibiel na godziny! - powiedziała oburzona, a jej bracia zaśmiali się z ostatnich słów blondynki - Zatem teraz zostajesz tu i sprzątasz - zadecydowała, a brunet zjechał dziewczynę wzrokiem zirytowany.
-Z tym kiblem to przesadziłaś - powiedział oburzony i odsunął się od drzwi.
-Nie sądzę mój drogi - powiedział Rocky i bracia dziewczyny ponownie wybuchnęli śmiechem.
-Umówmy się, co jak co, ale jak zjesz burrito to blokujesz łazienkę przynajmniej na godzinę - dodał Riker i po tych słowach już każdy pękał ze śmiechu, bo wszyscy wiedzieli, że to prawda. Jedynie Ellington stał cicho, a jego twarz powoli robiła się czerwona ze złości i zawstydzenia zarazem.
-Nie prawda! - krzyknął we własnej obronie chłopak. Jednak nikt nie zamierzał przestać śmiać się z przyjaciela. Po paru sekundach w końcu zaczęli się powoli uspokajać. Rydel podeszła do Ratliffa i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Ell, nie martw się. Wszystko zostaje w rodzinie - powiedziała, poklepała go po ramieniu i poszła do swoich rozbawionych braci - Dobra moi kochani, do roboty - powiedziała z uśmiechem na ustach obejmując ich przy tym.
Każdy chłopak należacy do rodziny Lynch'ów poszedł do swojego pokoju śmiejąc się zarazem. W salonie została tylko ich siostra wraz z przyjacielem. Dziewczyna spojrzała na niego z przymrużonymi oczami
-No co? Nie mam tu własnego pokoju - przypomniał Ratliff, a blondynka lekko się uśmiechnęła do urażonego chłopaka.
-Wiem. W takim razie pomożesz mi zrobić dla nas wszystkich śniadanie - powiedziała i gestem ręki pokazała przyjacielowi, aby poszedł z nią do kuchni.
-A ty? Nie idziesz sprzątać swojego małego królestwa? - spytał brunet przekraczając próg pomieszczenia, w którym mieli przygotować posiłek.
-U mnie zawsze jest porządek - zapewniła dumnie Rydel na co chłopak lekko się uśmiechnął.
-Nie mogę najpierw pójść do domu się przebrać? - spytał z nadzieją, że jakoś wywinie się od sprzątania domu przyjaciół.
-Nie. Dobrze wiem co kombinujesz, nie wywiniesz mi się. A jeżeli dobrze pamiętam to w szafie Rocky'ego masz tone swoich ubrań. Chyba się nie mylę,co? - spytała unosząc jedną brew do góry. Brunet spojrzał na dziewczynę i westchnął ciężko.
-To co robimy? - spytał zrezygnowany. Rydel uśmiechnęła się pod nosem, gdy zrozumiała, że wygrała.
-Musimy zrobić coś, abyśmy się nasycili i zarazem mieli wystarczająco dużo siły, aby dotrwać do końca sprzątania, co może nam trochę zająć... - stwierdziła rzeczowo blondynka. Przyjaciel oparł się dłońmi o blat kuchenny i ciężko westchnął zastanawiając się.
-Możemy zrobić jajecznicę ze szczypiorkiem na boczku...
-I do tego omlety, jeśli ktoś chciałby zjeść coś na słodko - dopowiedziała dwudziestojednoletnia dziewczyna, a brunet kiwnął głową.
-Dokładnie, a jeśli ktoś by narzekał to zawsze można dorobić tosty - wzruszył ramionami obojętnie, a blondynka chwilę się zastanawiała. Jednak po sekundzie pokiwała głową z aprobatą i uśmiechnęła się lekko. Podeszła do chłopaka i przybili sobie piątke.
-Lubię robić z tobą śniadania.
-Nawzajem - powiedział Ell.
-Tylko przed tem idź do Rocky'ego się przebrać, bo ta piżama mnie rozprasza - Rydel powiedziała ledwo powstrzymując śmiech. Brunet spojrzał na to co miał na sobie. Nosił długie spodnie w misie z bluzką do kompletu. Chłopak założył ręcę i udał, że jest oburzony tekstem przyjaciółki.
-To piżama od babci. Ma wartość sentymentalną - poinformował, a przy tym spowodował wybuch śmiechu u dziewczyny.
-No dobrze. Lubię twoją babcie, ale myślę, że nie powinieneś biegać w tym po ulicy. Chyba, że chcesz stracić swoją reputację - mówiła Delly na prawdę próbując powstrzymać śmiech. Ell spiorunował ją wzrokiem.
-Dobrze, jak wolisz. Ale wiedz, że ta piżama jest najwygodniejsza ze wszystkich na świecie!
-Informacja bardzo potrzebna mi do życia - skomentowała z uśmiechem, a brunet tylko pokręcił głową i westchnął.
-Zaraz przyjdę - powiedział.
-Tylko szybko, bo nie lubię czekać - poinformowała bruneta z uśmiechem. Ten tylko spojrzał na nią.
-Wiem - powiedział, odwzajemnił gest i pędem pobiegł do pokoju przyjaciela.
*w domu Marano*
Młoda brunetka obudziła się w swoim nowym pokoju. Nawet po tygodniu przebywania tutaj, nadal się nie przyzwyczaiła do tych ścian, tego materaca i widoku, który każdego ranka czeka na dziewczynę. Laura otworzyła ociężale powieki i przeciagnęła się. Usiadła na łóżku, przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Była 7:12. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i prędko zerwała się z łóżka. Poleciała do łazienki, wzięła krótki zimny prysznic, a potem nałożyła lekki makijaż. Biegiem wybiegła z łazienki zmierzając do szafy, z której wyjęła czarne szorty i granatową bluzkę z białymi paskami na krótki rękaw. Popsiukała się delikatnie perfumami, chwyciła swoją małą torebkę i zbiegła pędem na dół po schodach.
Gdy Laura dobiegła do lodówki w kuchni, z której chwyciła jogurt naturalny, kątem oka zobaczyła siedzącą na kanapie siostrę.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? - spytała ze zdziwieniem Vanesse. Brunetka spojrzała na Lau i zmrużyła brwi.
-To dziś też pracujesz?
-No tak! Tylko niedziele mam wolne - przypomniała siostrze i zaczęła zajadać się jogurtem.
-Powinnaś rzucić tą pracę - stwierdziła Van.
-Co? Nie. Tylko tam mnie przyjęli, nie mogę tak szybko odpuścić - wyznała nastolatka.
-Ale ta jędza cię wykorzystuje!
-Nie prawda! - skłamała, a siostra uniosła do góry brwi. Miała taką minę jakby pytała ironicznie 'Serio?'. Laura westchnęła głośno.
-Poza tym nie znosisz tej pracy! I to nawet nie jest kawiarnia tylko jakaś speluna! - dodała z nieukrywanym obrzydzeniem.
-Wcale nie! - zaprotestowała siostra, lecz gdy ponownie zobaczyła minę Van to wzruszyła ramionami - Może... No dobra, to speluna i co? Potrzebuję pracy.
-Przecież już rozmawiałaś z nami. Tom mówił, że ma coś...
-O nie! - przerwała jej - Nie będę na czyjejś łasce. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiliście.
-Lau, nie przesadz...
-Kolejna sprawa? - spytała patrząc na plik papierów, które trzymała w ręku siostra, ponownie jej przerywając. Siedząca na kanpie brunetka tylko westchnęła głośno wiedząc, że teraz nie dogada się z młodszą od siebie dziewczyną.
-Nie, to jest scenariusz - wyznała, a Laura podeszła do niej bliżej z uśmiechem na twarzy.
-Będziesz starała się o rolę? - spytała, a Van kiwnęła twierdząco głową - To świetnie! - powiedziała podekscytowana i usiadła obok brunetki nadal jedząc jogurt - Jak ty to robisz? - spytała, a starsza siostra spojrzała się na nią pytająco - Studiujesz prawo, robisz praktyki w kancelarii, prowadzisz dom i do tego znajdujesz czas na granie? - spytała - Czasem się zastanawiam czemu nie zajęłaś się głównie aktorstwem tylko prawem - powiedziała szczerze, a Van uśmiechnęła się lekko.
-Bo prawo chciałam zdawać od zawsze. Poza tym to przyniosło mi wiele korzyści - powiedziała z uśmiechem. Tak, to właśnie na uczelni poznała Toma -  A aktorstwo zawsze było moją pasją, jednak wiedziałam, że zawód aktora jest niestabilny, dopóki się nie wybijesz. Ja chciałam i chce mieć zabezpieczenie. Jak skończe studia to zobaczymy co los przyniesie. Może zajmę się aktorstwem na poważnie, kto wie? A teraz to jest moja druga praca, przyjemna odskocznia od rzeczywistości. Po prostu moja pasja, nie życie codzienne - wyznała, a Laura uśmiechnęła się lekko i wtuliła w siostrę - A ty? Może kupimy ci pianino? Poćwiczysz, przypomnisz sobie jak to by...
-Van! - przerwała jej ostro brunetka i odsunęła się od niej - Możemy nie rozmawiać o muzyce? Proszę - powiedziała, a siostra kiwnęła głową.
-Jasne...
Pomiędzy dziewczynami zapadła krępująca cisza.
-Dzwoniłaś do mamy i Jonah? - spytała Van.
-Tak, od razu po przyjeździe i trzy dni temu. Dzisiaj mam także do nich zadzwonić. A ty też powinnaś.
-Rozmawiałam z mamą dwa dni temu.
-A z Jonah? - spytała Lau i patrzyła na siostrę wyczekująco.
-Nie było go wtedy w domu, był na zajęciach judo - wyznała i westchnęła.
-Musisz z nim pogadać - powiedziała stanowczo młodsza brunetka.
-Wiem, wiem...
-Nie, nie wiesz - przerwała jej Laura ostro - On się boi. Wiesz co mi powiedział przez telefon? 'Tylko nie zostawaj tam na zawsze jak Van. Wróć do mnie' - powiedziała wprawiając tym starszą siostre w smutek.
-Wiesz, dlaczego wyjech...
-Ja wiem! Ale Jonah poczuł się odrzucony! Najpierw ojciec, później ty!
-Ile razy mam ci to wyjaśniać i przepraszać? - podniosła głos wytaźnie urażona - Dobrze wiesz jak wyglądała sytuacja!
-Ja wiem! Ale Jonah był i nadal jest mały! On po prostu się boi stracić kolejną osobę ze swojego otoczenia.
-Już mu tłumaczyłam jak to wszystko wyglądało! -przypomniała Van.
-Ale Jonah i tak cierpiał! Tak jak i ja - wyznała będąc już wściekła. Spuściła wzrok z siostry -Muszę lecieć, bo inaczej się spóźnie - wyznała oschle, wstała z kanapy i poszła do holu. Tam szybko założyła granatowe conversy i chwyciła torebkę - Będę po południu! - krzyknęła na odchodne zostawiając smutną i zranioną starszą siostre samą w salonie.
* * * * *
*dom Lynch'ów*
Minęło pare męczących godzin dla rodziny Lynch. Gdy wybiła godzina 14, rodzeństwo opadło ciężko na kanapę i głośno westchnęło.
-To były najgorsze godziny w moim życiu - powiedział cicho Ryland.
-Nareszcie cały dom jest czysty - westchnął Ell, który już, na szczęście, przebrał się z piżamy w swoje normalne ciuchy.
-To który z was jedzie teraz do sklepu? - spytała Rydel siedząc między swoimi braćmi na kanapie. Wszyscy głośno jękneli.
-Może Riker - zaproponował Rocky.
-A może ty? Taki cwany jesteś, co? - spytał zirytowany wywołany blondyn.
-Ten kto pojedzie ten dostanie największy kawałek szarlotki... - poinformowała chłopaków blondynka.
-Ja jadę! - poderwał się nagle Ross.
-I mamy zwycięsce! - powiedziała usatysfakcjonowana siostra - Listę z zakupami masz na szafce - powiedziała, a Ross kiwnął głową i poszedł ubrać buty.
-Hahaha dał się wrobić za kawałek szarlotki - Rocky zaczął śmiać się z młodszego brata, a reszta mu zawtórowała prócz Rydel.
-Aaa chłopcy wspomniałam wam, że ten kto jedzie po zakupy jest zwolniony z obowiązku gotowania ze mną? - spytała niewinnie dziewczyna i wszyscy zaczęli jęczeć.
-Chyba to pominęłaś - powiedział  zdenerwowany Rik.
-Hahaha i komu teraz jest do śmiechu? - wszedł do salonu gotowy do wyjścia Ross z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Ty weź już lepiej idź do tego sklepu! - powiedział zirytowany Ell. Ross tylko się zaśmiał.
-Rik, biorę twój wóz - poinformował brata i chwycił kluczyki oraz listę zakupów.
-Ej! Czemu mój?! - zawołał za bratem najstarszy, jednak nie doczekał się odpowiedzi, bo chłopak już wyszedł z domu.
*Laura*
-Hej, już jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu. Poszłam do salonu, nie zdejmując butów, i zobaczyłam tam młode małżeństwo leżące na kanapie i oglądające jakiś film.
-Hej - powiedział Tom odrywając się od telewizora - Jak było? - spytał patrząc na mnie.
-Lepiej nie pytaj... - powiedziałam wkurzona. Moja kierowniczka ponownie się o coś czepiała i o mało mnie dziś nie zwolniła, jednak im tego nie powiem. Podeszłam do lodówki i z rozczarowaniem stwierdziłam, że jest pusta - Nic nie ma do jedzenia?
-Ooo kompletnie o tym zapomniałam - przyznała się Van i spojrzała na mnie. Spuściłam z niej wzrok i zamknęłam lodówkę.
-To pójdę do sklepu i kupie coś na obiad - zaproponowałam i chwyciłam swoją torebkę.
-Na pewno? Ja mogę pójść - zaoferowała się siostra.
-Nie no, ja już pójdę - postanowiłam.
-To weź może mój samochód - zaproponował mi Tom, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Serio? - kiwnął głową, a na mojej głowie pojawił się szeroki uśmiech - Dzięki - powiedziałam, chwyciłam kluczyki i wyszłam z domu.
* * * * *
Jechałam ostrożnie, na prawdę. Prowadziłam drogim samochodem po ulicach, które ledwo znałam. Na szczęście wiedziałam jak dojechać do najbliższego supermarketu. Nie zajęło mi to długo, jechałam nie więcej niż 10 minut.
Zajechałam na ogromny parking znajdujący się przed sklepem. Było mało miejsc, nic dziwnego, jest sobota popołudniu. Jeździłam wolno, a za mną jechał mały wianuszek innych aut. Krążyłam chwilę wypatrując jakiegoś miejsca, jednak nagle jakiś samochód zaczął wycofywać z jakiegoś miejsca tuż przede mną. Zatrzymałam szybko samochód i z ulgą stwierdziłam, że zdążyłam wychamować na czas i nawet nie dotknęłam tamtego auta.
-Ufff - wyrwało mi się, lecz za szybko.
Nagle poczułam jak jakiś samochód wjechał w mój od tyłu. To były dwie sekundy. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam się za siebie.
-O nie... - wyszeptałam jak zrozumiałam, że auto na pewno zarysowało albo nawet mocno drasnęło samochód Toma. Walnęłam pięścią w kierownicę ze złości. Świetnie, najpierw praca, a teraz to. W lusterku ujrzałam jak z tamtego auta ktoś wychodzi, jednak zanim do mnie przyszedł kopnął ze złości w oponę. Uniosłam brew widząc zachowanie tej osoby. Człowiek poprawił swoją kurtkę, wypuścił powietrze i szybkim krokiem podszedł do mojego okna. Podszedł bliżej i zastukał w szybę. Opuściłam ją.
-Bardzo przepraszam, nie zauważyłem jak pani...
-Czy pan nie zobaczył, że się zatrzymałam? - spytałam zirytowana i spojrzałam na niego. Miał blond włosy i ciemne okulary na oczach, tak jak i ja.
-No nie... Zrobiła to pani tak szybko, że nawet nie miałem czasu wyhamować! - próbował się bronić. Ze złości zacisnęłam zęby i postanowiłam, że potozmawiam z nim twarzą w twarz. Nagle, z całej siły, otworzyłam drzwi kompletnie zapominając, że chłopak za nimi stoi - Aauu... - jęknął i zgiął się w pół. Otworzyłam szerzej oczy, gdy zrozumiałam, że trafiłam go w jego czuły punkt.
-O Boże! Przepraszam! Na prawdę nie chciałam! - zasłoniłam usta dłonią z szoku. Spojrzałam na chłopaka, któremu okulary zsunęły się po nosie. Ujrzałam te same brązowe oczy, których w życiu już nie chciałam zobaczyć - A nie, może jednak nie jest mi przykro - powiedziałam z nutką złości w głosie. Blondyn spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Co? - spytał zdezorientowany i powoli próbował się wyprostować. Jednym ruchem ściągnęłam okulary i spojrzałam w jego oczy - To ty... - powiedział powoli, gdy zrozumiał kim jestem. Uśmiechnęłam się sztucznie i ponownie mocno otworzyłam drzwi, aby wyjść z auta. Ponownie go walnęłam, tylko teraz w nogę - Co ci jest?! - spytał zdenerwowany. Wyszłam z samochodu i stanęłam przed nim.
-Co mi jest?! Wjechałeś w moje auto! - zaczęłam się kłócić.
-Już przeprosiłem! Poza tym gdybyś nie wyhamowała tak nagle to nic by się nie stało! - powiedział oburzony i stanął już prosto.
-Gdybym nie musiała tak wyhamować to bym tak nie zrobiła! - broniłam się krzycząc na chłopaka. On spojrzał na mnie z politowaniem.
-Baba za kierownicą... - powiedział jakby sam do siebie.
-Słucham? - spytałam słysząc jego słowa. Chłopak spojrzał na mnie i zmrużył oczy.
-Prześladujesz mnie? - spytał, a mnie ogarnęło zdziwienie.
-Słucham?! - spytałam donoślej i z niesmakiem. On tylko wywrócił oczami.
-Nieważne...
-Masz mi zapłacić za szkody jakie wyrządziłeś! - wskazałam palcem lekko  zgnieciony tył samochodu.
-Dobra! Dobra... Wolisz gotówkę czy mamy to załatwiać przez ubezpieczyciela? - spytał zirytowany wyjmując portfel.
-Przez ubezpieczyciela. To nie moje auto - powiedziałam, a chłopak kiwnął głową. Wyciągnął swoją wizytówkę i napisał na niej coś na odwrocie.
-Masz - powiedział wręczając mi kartkę - Masz tam wszystkie informacje o samochodzie i kontakt ze mną - powiedział i minął idąc do swojego samochodu. Odwróciłam się patrząc na niego. We mnie, aż się gotowało. Zanim wszedł do auta jeszcze raz na mnie spojrzał - Tylko już za mną nie łaź! - zawołał, a mnie ogarnęła złość.
-To ty mi wjechałeś w tyłek, idioto! - krzyknęłam, a on olał moją uwagę i wsiadł do auta. Zrobiłam to samo i zobaczyłam, że chłopak odjechał. Już miałam ruszyć, ale jeszcze zerknęłam na wizytówkę.
-Ross Lynch - przeczytałam i włożyłam kartke do torebki - Palant - podsumowałam i ruszyłam przed siebie.
---------------
Sieeemka :D
No i jest 4 rozdział hehe. Podoba się? Piszcie co myślicie kochani! Bardzo was o to proszę!
A jeśli macie jakieś prośby czy zażalenia to także zapraszam do pisania komentarzy!
Rozdział jest długi i , szczerze mówiąc, nie wiem czy jutro wstawię kolejny, ale kto wie? Hehe :3
Całuję! :*

10 komentarzy:

  1. Ja mam tylko jedną malutką prośbę... wstaw jutro:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, i pierwszy raz ja pierwsza skomentuję twój rozdział choć mam pewną wadę, bo nie umiem komentować i wygłaszać swojej opinii... Phi, ale i tak twierdzę, że rozdział był zajebisty! Kurde, jak ja kocham ich kłótnie <3333
    Czekam z niecierpliwością na next'a :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!
    Jak ja uwielbiam kiedy Rydel jest taka. I jeszcze te kłótnie Rossa i Laury... Normalnie♥. Poza tym masz wielki talent. Uważam,że powinnaś wydać książki;). Z wielkim zapałem czytam Twoją twórczość:)
    Życzę weny i pozdrowionko,
    Julka;**

    OdpowiedzUsuń
  4. ROZDZIAŁ NIESAMOWITYYYY ! <3333333333333 KOCHAM TEGO BLOGA DZIŚŚ GO ODKRYŁAM I JUŻ GO POKOCHAŁAM <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. YEAH wjechal jej w tyłek <3 ( bez skojarzeń Niewi bez skojarzeń, wszytsko przez tą osiemnastkę :P ) jak zawsze genio i jak zawsze czekam na next i jak zawsze napisz do mnie na meila noo :D
    niewidzialna2212@gmail.com xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejne spotkanie :)) Haha jezu , nie moge ze śmiechu z tych tekstów xd czekam na next , wstawiaj szybciutko :))
    Wiktoria:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Wiedziałam! Aby zaczęłam czytać o sprzątaniu domu to wiedziałam, że zrobisz coś by Ross i Laura się spotkali! :3
    Zajebiście ;3
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Yeah! Jak ja kocham jak oni się kłócą XD
    Zajebisty rozdział (nic nowego^^)

    OdpowiedzUsuń