sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 5 'Whatever happens here, we remain'

*Ross*
Wszedłem do domu niosąc siatki z zakupami. Zaniosłem je do kuchni i położyłem na blacie.
-Dzięki Ross - powiedziała Rydel i ucałowała mnie w policzek.
-Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Co tak długo? - spytał Ell i zajrzał do siatek.
-Yyy... - zacząłem niepewnie - Korki były - skłamałem. Co jak co, ale o stłuczce wole powiedzieć tylko Rikerowi i na spokojnie. Ratliff kiwnął głową.
-Chłooopaki! - zawołała głośno moja siostra. Po minucie wszyscy moi bracia byli już w kuchni - To gotujemy - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Ej, Ross. Josh dzisiaj znowu wpada? - spytał z ciekawością Rocky rozbijając jajka do miski na ciasto.
-Tak, będzie za jakąś godzinę - poinformowałem go i zdjąłem kurtkę.
-Czy ten koleś nie ma własnego domu? Wpada tu praktycznie codziennie. Nie przeszkadza wam to? - spytał Ell i wszyscy spojrzeliśmy na niego z miną 'Serio?'. Gdy brunet to zobaczył, machnął ręką - Dobra... Nie było pytania.
-Rik, możemy chwilę pogadać? - spytałem brata i wskazałem dłonią salon.
-Jasne - powiedział i przeszliśmy do wskazanego wcześniej przeze mnie miejsca.
-Eee... Słuchaj... - zacząłem niepewnie i założyłem dłoń z tyłu głowy.
-No co? - spytał trochę zniecierpliwiony blondyn.
-Jak jechałem do sklepu, to miałem małą stłuczkę... - ostatnie słowa powiedziałem ciszej, jednak nadal były one zrozumiałe. Rik otworzył szerzej oczy.
-Co?! Skasowałeś mi auto?! - spytał zdenerwowany, a zarazem przerażony.
-Co? Nie! To tylko draśnięcie, jednak gorzej wygłąda samochód tej wariatki, w którą wjechałem... - przyznałem się do winy.
-Jakiej wariatki? - spytał zdezorientowany.
-To była ta sama laska, która wylała na mnie kawę tydzień temu, pamiętasz? - spytałem, a Rik kiwnął twierdząco głową - Myślałem, że to żart, gdy ją zobaczyłem! W Los Angeles jest tyle ludzi, a ja musiałem trafić akurat na nią! - żaliłem się zdenerwowany bratu.
-Może to przeznaczenie? - zaśmiał się.
-Nie denerwuj mnie - ostrzegłem go. Rik położył mi dłoń na ramieniu.
-Ale ty ponosisz wszelkie koszty naprawy - rzekł mając na myśli samochód.
-Jasne. Przepraszam - przeprosiłem szczerze, a Rik się do mnie uśmiechnął.
-Każdemu może się zdarzyć. Poza tym, widzę, że już sam fakt, że wjechałeś w samochód tej dziewczyny jest dla ciebie karą - wyznał, a ja kiwnąłem głową.
-Nawet nie wiesz jakie cierpie przez to katusze... - wyznałem, a Riker przyjął to tylko głośnym śmiechem. Uśmiechnąłem się do niego lekko i wróciliśmy do pozostałych, którzy dzielnie szykowali posiłek.

*Laura*
Otworzyłam drzwi do domu i z trudem weszłam do niego targając niewiarygodnie ciężkie siatki z zakupami. W salonie siedziała Van i na mój widok od razu poderwała się z fotela.
-Daj, pomogę ci - powiedziała zabierając ode mnie pare toreb - Miałaś zrobić zakupy tylko na obiad, a nie na pare dni - zauważyła zdzwiona. Zaniosłyśmy siatki do kuchni i tam je odstawiłyśmy.
-Tak, ale pomyślałam, że lepiej nie jeździć co chwila do sklepu po zakupy - powiedziałam, a Van kiwnęła głową. Siostra nie patrzyła na mnie, tylko w spokoju rozpakowywała zakupy z siatek. Miałam wyrzuty sumienia, że tak na nią dziś naskoczyłam. Westchnęłam ciężko.
-Van przepraszam za moje słowa dzisiaj rano. Nie chciałam tego mówić - przeprosiłam ją szczerze. Siostra jednak pokiwała przecząco głową i spojrzała na mnie.
-Może nie chciałaś mi tego mówić, ale tak myślisz. Myślałam jednak, że zrozumiałaś, dlaczego tu się przeprowadziłam. Na prawdę rozumiem, że nie był to dobry czas, patrząc na to, że ponad rok wcześniej zostawił nas ojciec, jednak sądziłam, że ty to zrozumiesz i nie będziesz chować do mnie urazy. Myliłam się - powiedziała smutno. Otworzyłam buzię, aby coś powiedzieć, jednak nie dałam rady. Do oczu Van napłynęły łzy - Przepraszam... - powiedziała wychodząc z kuchni i wbiegła po schodach do swojego pokoju. Patrzyłam za nią smutnym wzrokiem. Ma rację, chowam do niej urazę. Cierpiałam, gdy wyjechała, jednak nie sądziłam, że Van inaczej to odbiera. Nie wiedziałam, że moja złość na nią może ją tak zranić. Rozumiałam, dlaczego wyjechała, jednak przez ten cały czas byłam na nią zła, że to zrobiła. Westchnęłam cicho. Nagle po schodach zszedł Tom.
-Coś się stało? - spytał mężczyzna wskazując palcem na góre. Zapewne widział Vanesse z zamglonymi oczami. Westchnęłam cicho i walnęłam czołem o blat.
-Jestem beznadziejna... - powiedziałam nieodrywając twarzy od szafki. Usłyszałam jak Tom podchodzi do mnie.
-Lau, o co chodzi? - spytał mnie będąc obok mnie. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego.
-Wszystko nie idzie tak jak planowałam... - zaczęłam się żalić - Zraniłam Van, choć tego nie chciałam, moja praca to jakaś porażka, moja szefowa mną pomiata, a ja zgadzam się na to, bo muszę zarobić na te studia! No i... gdy jechałam do sklepu ktoś wjechał w twój samochód - powiedziałam zażenowana. Oczy Toma zrobiły się wielkie jak spodki.
-Co? - spytał ledwo łapiąc oddech.
-Ale spokojnie - wyciągnęłam ku niemu ręce w geście pokoju - To małe wgniecenie, nic się wielkiego nie stało. Bardzo cię przepraszam. Widzisz? Czegokolwiek się nie dotkne to wszystko psuje... - powiedziałam i spuściłam wzrok z mężczyzny.
-Wzięłaś namiary od tej osoby, która w ciebie wjechała? - spytał przejęty.
-Tak, mam wszystkie infomacje na temat jego auta i kontakt z nim - powiedziałam. Tom odetchnął z ulgą i dotknął mojego ramienia.
-Nic się nie stało, to nie twoja wina - powiedział już spokojnie z uśmiechem.
-Może gdybym ostrożniej jechała...
-Laura, jest w porządku. Zostawmy ten temat - zadecydował, a ja kiwnęłam głową na znak, że się z nim zgadzam - A co do pracy... - zaczął, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona - Rzucisz tą w kawiarni, jasne? Mam dla ciebie idealną pracę u nas w studio. Będziesz asystentką scenografa. Facet jest bardzo zakręcony i przyda mu się pomoc - powiedział poważnie.
Pokiwałam przecząco głową.
-Nie, Tom ja nie chce się tak narzucać...
-Laura, to ci wyjdzie na dobre. Jak będziesz składać aplikację na studia to będziesz mogła napisać, że pracowałaś u boku jednego z najlepszych scenarzystów w Los Angeles. A jeśli się nie myle, taka praca jest bardzo przydatna dla przyszłego architekta wnętrz, prawda? - zadał mi retoryczne pytanie. Nie miałam co powiedzieć. Miał rację - Poza tym jestem pewien, że my zaproponujemy ci lepszą gażę niż tamta wredna baba - powiedział, a ja zaśmiałam się cicho. Tak, ta kobieta to jędza - To ci pomoże uzbierać więcej pieniędzy na studia. To co? Zgadzasz się? - spytał, a ja chwilę się zastanawiałam. Tom ma rację, to mi pomoże i znacznie ułatwi mi osiągnięcie mojego celu. Jednak za wszelką cenę nie chciałam prosić nikogo o pomoc, ani jej przyjmować, bo chciałam sama coś osiągnąć. Ale czy nie lepiej czasem chwycić wyciągniętą do ciebie pomocną dłoń? Myślę, że raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Kiwnęłam głową - Świetnie, zaczynasz w poniedziałek - powiedział i poczochrał moje włosy, czym spowodował u mnie cichy śmiech - A dasz mi namiar do tego, kto wjechał w moje auto? - spytał z lekkim uśmiechem.
-Jasne - powiedziałam, poszłam do holu po torebkę i wyjęłam z niej kartkę - Proszę.
-Dzięki - powiedział i schował ją do kieszeni spodni nawet nie patrząc na nią - To co robimy na obiad? - spytał mnie z szerokim uśmiechem.

*Poniedziałek*
Wraz z Tomem weszłam do wielkiego studia filmowego. Mąż mojej siostry dał mi przepustkę dla pracowników. Tutaj bardzo dbają o to, by nikt nieproszony się tu nie dostał. W środku było mnóstwo ludzi, którzy wyglądali na bardzo zajętych. Co chwila ktoś przebiegał śpiesząc się do jakiegoś miejsca. Patrzyłam na to zjawisko z zainteresowaniem.
-Chodź - powiedział Tom i ruszyłam za nim.
Byliśmy w głównej części budynku, który dzieli się na pare sektorów. Wraz z brunetem wspiełam się po schodach do sektoru B. Uniosłam lekko brew do góry. Obym się tu nie zgubiła, bo nie będzie ze mną dobrze. Weszliśmy przez duże drzwi i moim oczom ukazał się plan jakiegoś serialu lub filmu. Spojrzałam na Toma pytająco.
-Nie, to jeszcze nie tu. To jest plan serialu "Jessie".
-A ja będę pracować na jakimś planie? - spytałam zaciekawiona.
-Tak, jednak jeszcze nie zdecydowaliśmy się na dokładną nazwę tego serialu - powiedział i uśmiechnął się lekko, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Przeszliśmy obok tego planu mijając dużą ilość ludzi. Podeszliśmy do innych drzwi, które brunet otworzył. Przeszłam przez nie i zobaczyłam tak samo duży plan, jednak wyglądał on jakby nie był skończony.
-To tutaj, ten plan będziesz pomagać projektować - powiedział dumny i podszedł do jakiegoś mężczyzny, który był lekko po trzydziestce - Witaj Lawrence, poznaj swoją asystentkę Laure - podeszłam do mężczyzny i uścisnęłam jego dłoń.
-Dzień dobry.
-Witaj - przywitał się i poprawił okulary na nosie - Słyszałem, że interesujesz się wystrojem wnętrz.
-Tak - kiwnęłam głową, a on uśmiechnął się z zadowoleniem
-Może w końcu będę miał z kim przedyskutować moje plany - wyznał, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-To ja was już zostawię. Tylko Jim pamiętaj, że Lau ma prawo do przerwy obiadowej. Nie zagłódź jej jak zrobiłeś to z jej poprzednikiem - Tom zaśmiał się, a mężczyzna mu zawtórował.
-Nie przejmuj się, nie popełnie tego błędu po raz drugi - zapewnił go i mąż mojej siostry odszedł, aby móc pójść wykonać swoją pracę.
Mężczyzna spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Jak masz na imię? Wybacz, zapomniałem - przyznał się, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Laura Marano.
-A ja Jim Lawrance - wyciągnął ku mnie rękę i uścisnęłam ją - Lepiej będzie jak będziemy mówić sobie po imieniu, dobrze? - spytał, a ja kiwnęłam głową - No dobrze... - zaczął poprawiając okulary na nosie - To pokaże ci co i jak i zaczniemy pracę, dobra?
-Oczywiście - zgodziłam się i poszłam wraz z Jimem.
Mężczyzna o blond włosach i z lekkim zarostem oprowadził mnie po miejscu pracy. Były to głównie dwie sceny, która nie była jeszcze do końca udekorowane. Zrozumiałam, że na pierwszej ma być wnętrze jakiegoś domu, a dokładniej salonu i kuchni. Jednakże na drugiej ma powstać kawiarnia. A to wszystko mamy zrobić my.
-Gotowa? - spytał patrząc na mnie uważnie. Kiwnęłam z zapałem głową. Jednak zanim zabraliśmy się do pracy, mężczyzna zmarszczył brwi i przyjrzał mi się dokładniej - Widzę, że jakoś mało mówisz... - zauważył - Ale popracujemy nad tym - zadecydował jakby mówił sam do siebie i odwrócił się kierując gdzieś. Wskazał dłonią, że mam za nim podążyć i tak też zrobiłam.
* * * * *
Minęło pare godzin podczas, których zapoznałam się z wstępnym planem pracy na przyszłe pare dni. Najpierw zajmniemy się projektowaniem salonu. Z zadowoleniem przyjęłam wiadomość, że mamy wolną rękę i nieograniczony budżet na wszystkie rekwizyty. W ciągu niecałych czterech godzin zauważyłam, że Jim jest trochę zakręcony. Żyje w swoim świecie myśli, jednak jest to jego ogromna zaleta, którą w nim lubię. Czasem potrafi stanąć na środku pomieszczenia, zamknąć oczy i wyobrażać sobie rzeczy, króre tylko on może ujrzeć. Gdy to robi, wiem, że niedługo na coś wpadnie i wymyśli coś co może się przyjąć z aprobatą.
-Myślisz, że ściany powinny być kremowe czy beżowe? - spytał mnie z poważną miną.
-Z tego względu, że schody będą wykonane z czekoladowego drewna, myślę, że beż lepiej by się z nimi komponował - powiedziałam, a Jim kiwnął lekko głową.
-Tak, tak samo myślałem. Dobry wybór - przyznał mi rację i uśmiechnął się lekko, a ja odwzajemniłam jego gest. Mężczyzna spojrzał na zegarek i uniół brwi do góry - Ooo jest już 13:17. Idź na przerwę i zjedz coś. Masz 25 minut - powiedział i odszedł ode mnie kierując się do jakiejś kobiety. Uznałam, że to było polecenie, więc postanowiłam je wykonać.
Ruszyłam w stronę stołówki, która, jak mi wiadomo, była gdzieś poza sektorami. Zanim gdziekolwiek poszłam zaczepiłam jakąś kobiete, która powiedziała mi jak mam tam dojść. Ruszyłam przed siebie i po 5 minutach byłam już na miejscu. Stołówka była ogromna i wcale nie wyglądała jak moja w liceum w Miami. Była elegancka. Po prawej stronie i na przeciwko były lodówki i lady, z których mogłam wziąć wszystko na co miałam ochotę.
Chwyciłam tacę i podeszła to pierwszej lady z zupami. Spojrzałam na nie, wyglądały smakowicie, jednak nie miałam na nie ochoty. Poszłam dalej, gdzie znajdowały się ryby. Poprosiłam kucharkę o kawałek łososia i kobieta mi go podała. Później wziełam jeszcze zapiekane ziemniaki w sosie czosnkowym. Na deser chwyciłam sobie kawałek napoleonki, a do picia wzięłam sok pomarańczowy. Na odchodne uśmiechnęłam się do kucharki i odwróciłam się z zamiarem skierowania się do stolika, jednak nie zauważyłam, że za mną właśnie ktoś przechodzi i wpadłam na tą osobę.
-O matko! Przepraszam bardzo! - zaczęłam przepraszać, gdy zobaczyłam, że ta osoba się wywróciła.
-Nic nie szkodzi - powiedziała dziewczyna. Szybko odłożyłam tackę z jedzeniem na najbliższy stolik i pomogłam jej wstać.
-Wybacz, nie zauważyłam cię - tłumaczyłam się.
-Spokojnie, to nic - powiedziała z lekkim rozbawieniem brunetka. Odetchnęłam cicho z ulgą i wyciągnęłam ku niej dłoń.
-Laura Marano - przywitałam się, a dziewczyna uścisnęła moją dłoń i uśmiechnęła się szczerze.
-Maia Mitchell.

---------------
No siemanko :D
Miałam dziś nie wstawiać, ale nie chciało mi się odrabiać matmy, więc postanowiłam napisać rozdział już dzisiaj. Zajęło mi to trochę czasu, ale jest ;)
Jak się podoba? Mam nadzieję, że uda mi się niedługo stworzyć zakładkę 'Bohaterowie', abyście wiedzieli jak wyglądają moje wymyślone postacie. A moim zdaniem będzie na co popatrzeć ;) hehe :3
Jak tam weekend?!
A jak będzie ponad 15 komentarzy to może jutro wstawię kolejny, kto wie? :D
Całuję! :*

http://youtube.com/watch?v=_mll1XD7LzU

25 komentarzy:

  1. Spróbuj mi połączyć Maię i Ross'a :) Może być w opowiadaniu, może się kolegować z R5, Laurą i kim tam jeszcze, ale ich nie rób razem ;__;
    Rozdział jest świetny :3 Lau będzie pracować na planie z Ross'em, Maią, Calumem i Raini.. będzie ciekawie XD
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! <3
    Uwielbiam czytać twoje opowiadania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maia? Serio? Masz szczęście ,że kocham twojego bloga :D Daj next! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. ale na koncu niech bedzie Raura hah ;) zeby oni skoro pracuja musieli spedzac ze soba wiecej czasu wiec sie polubia i to tak bardziej ;d a maia bedzie sie kochala w rossie i bedzie zazdrosna i im przeszkadzala ;) albo zeby ja wywalili i zajela jej miejsce laura ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. MAIA? *_______________*
    Serio???
    Boszzz.....
    Czekam na nn ;* ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Serio? Maia? No nic... jakoś się wytrzyma. Tylko NIE RÓB RAZEM Rossa i Mai. Rozdział cudny. Czekam na nexta!! <3 =]]

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Już nie mogę się doczekać nexta! ;) Ploooseee dodaj go jutro ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię Maię, ale proszę nie swataj jej z Ross'em. Super rozdział czekam na następny. ¤¤¤¤♥♡♥♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbisty rozdział !
    Ja też lubię Maię,ale nie lubię jak jest z Rss'em bo wtedy ląduje na mojej najczarniejszej liście.Rozdział boski ! :D
    Ooo...Ross i Laura będą pracować w tym samym budynku ♥♥♥ :D
    Błagam wstaw jutro rozdział bo moja nienaturalnie wielka ciekawość rozsadzi mnie na części pierwsze :D
    Z WIELKĄ niecierpliwością czekam na next !!!
    Ps. Wszystko tylko NIE Raia (Ross + Maia) .
    Pozdrawiam ;*
    Natka =3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział po prostu super !
    Tak strasznie się cieszę,że dodałaś dzisiaj rozdział !
    Proszę nie rób Rai !
    Już nie umiem doczekać się next'a ,więc proszę dodaj jutro !

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej, koniecznie wstaw jutro kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Szantaż,tak?
    Kocham Twojego bloga,więc dodaj JUTRO!!!
    Jak powyżej nie chcę swatania Mai i Rossa,ale ona może się przyjaźnić z nim,Lau,R5 itd...
    Ross,Maia,Raini i Calum na jednym planie? Trochę dziwne,ale...pomysłowe:)!

    Życzę weny,
    Jula;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham tw bloga i tak bardzo nie mogę się doczekać następnego rodzialu

    OdpowiedzUsuń
  14. Błagam nie rób Rai , Ross i Laura ogą się nie lubić a Maia może im pomagać sie zakolegować ale niech nie bedzie Maia z Rossem Pliss !

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam nie mam nic do Mai, jest nawet ładniejsza od Laury.
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny!!!
    Poproszę NEXTA xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie rob Rai błagam ... Ja bardziej lubię Laurę

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham :) myslałam , że Maia będzie negatywną postacią , a tu prosze ! ;) haha rozdział świetny , jak zwykle :* i co tu więcej , czekam na next :))
    Wiktoria :))

    OdpowiedzUsuń
  19. rób co chcesz, możesz zrobić Rai, bo to początek i niech się dzieje co chce i na co masz ochotę, ale na sam koniec ma wyjść Raura. Piszesz zajebiście czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Hahahaha jak tylko była wzmianka o planie juz pomyślałam PRZEZNACZENIE XD czekam na nexta. I rób co chcesz xd chociaż wole Raure od Rai czy jakoś tak xd

    OdpowiedzUsuń
  21. Twój blog jest naprawdę wspaniały :) Uwielbiam opowiadania, w których najpierw Ross i Laura się nienawidzą, a potem BUM! i miłość ♥ z niecierpliwością czekam na next i cieszę się, że znalazłam kolejnego ulubionego bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Widze, że też lubisz ,,Igrzyska śmierci" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, książke przeczytałam ponad 2 lata temu i je uwielbiam, tak samo jak filmy <3

      Usuń