niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 6 'This is survival of the fittest, this is do or die'

*Laura*
-Na pewno nic ci nie jest? - spytałam brunetkę.
-Nie, nie - odpowiedziała z uśmiechem - Wcześniej cię tu nie widziałam, długo tu pracujesz?
-Dziś jest mój pierwszy dzień - przyznałam - Pracuję jako asystentka scenarzysty Jima Lawrence'a - wyznałam z dumną.
-To świetnie! To na prawdę przemiły facet. Poza tym typowy artysta.
-Tak, to prawda - przyznałam jej rację i obydwie się zaśmiałyśmy.
-Może chcesz ze mną zjeść obiad? - zaproponowała, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Maia chwyciła tylko butelkę wody z lady i ruszyłyśmy do stolika, gdzie dziewczyna wcześniej zostawiła swój posiłek. Usiadłyśmy na krzesłach i zaczęłyśmy jeść rozmawiając.
-A ty długo tu pracujesz? - spytałam z ciekawością. Maia przełknęła kurczaka w warzywach i odpowiedziała mi:
-Od ponad dwóch tygodni, gram w serialu Austin&Ally. Dopiero zaczęliśmy nagrywać odcinki, a premierę mamy za niecały miesiąc, więc musimy się spiąć.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
-A ile odcinków już nagraliście?
-Dwa. Teraz jesteśmy w trakcie trzeciego - wyznała i spojrzała na mnie - A na jakim planie ty pracujesz?
Zastanowiłam się chwilę, no bo jak to ująć?
-Właściwie to nie wiem... Na razie nie mają nazwy na ten serial, ale podobno nad tym pracują - zaśmiałam się, a Maia mi zawtórowała - Plan mieści się w sektorze B, tuż obok "Jessie" - poinformowałam ją, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
-To wiem gdzie to jest! W miarę blisko mnie, mimo że mój plan znajduje się w sektorze D - powiedziała i na chwilę zapadła między nami cisza podczas, której spożywałyśmy swój posiłek. Skończyłyśmy jeść i chwilę jeszcze pogadałyśmy, jednak po 5 minutach Maia spojrzała na zegarek - Oj, Laura ja muszę lecieć, bo kończy mi się przerwa.
-Mnie również, więc też zacznę się zbierać - zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Obydwie odstawiłyśmy brudne naczynia do okienka na resztki i skierowałyśmy się do wyjścia ze stołówki.
Maia stanęła przy jednych schodach i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Bardzo się cieszę, że cię poznałam - wyznała, a ja uśmiechnęłam się szczerze.
-Ja również.
-Może się jeszcze jakoś spotkamy? Na przykład jutro na przerwie obiadowej?
-Jasne - ucieszyłam się szczerze. Co jak co, ale nie mam tu znajomych, wszyscy moi przyjaciele zostali w Miami.
-To świetnie, to ja lecę - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i pobiegła do pracy. Patrzyłam na nią zanim nie zniknęła mi z oczu. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam po schodach na mój plan.
* * * * *
-Laura? - usłyszałam czyjś głos i się odwróciłam w jego stronę.
-Tak? - spytałam będąc gotowa do działania.
-Pójdziesz na dół do recepcji i odbierzesz stamtąd paczke, które jest na moje nazwisko? - spytał mnie Jim, a ja kiwnęłam głową. Już chciałam ruszyć, ale mężczyzna jeszcze za mną zawołał - I weźmiesz mi butelkę zimnej wody ze stołówki?
-Dobrze - powiedziałam na odchodne i skierowałam się do stołówki.
Gdy znalazłam się w porządanym miejscu, chwyciłam zimną butelkę wody i skierowałam się do recepcji. Po drodze spytałam się jakiegoś mężczyznę o drogę. Przechodząc jednym korytarzem spojrzałam na zegar. Była 14:47, czyli została mi ponad godzina pracy. Mimo że w tym budynku jestem po raz pierwszy to nawet nieźle orientuje się w terenie. Po kilku minutach znalazłam się na parterze budynku. Kątek oka zobaczyłam, że przy drzwiach znajduje się ochroniarz oraz recepcja. Podeszłam do człowieka za ladą i uśmiechnęłam się szeroko.
-Dzień dobry, chciałabym odebrać przesyłkę dla Jima Lawrence'a - powiedziałam, a starszy mężczyzna uniósł swój wzrok na mnie.
-Laura Marano, jego asystentka - odpowiedziałam, a mężczyzna kiwnął głową.
-Proszę chwilę zaczekać - powiedział chwytając słuchawkę telefonu i wybrał jakiś numer.
-Witaj George, mam tu papiery, które trzeba przekazać Jenny. Zostawie je tutaj, jutro powinna po nie przyjść - usłyszałam czyjść głos obok mnie, jednak nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi.
-Dobrze Panie Lynch - powiedział mężczyzna biorąc papiery od osoby stojącej metr ode mnie. Moje oczy się rozszerzyły na głos tego nazwiska. Powoli odwróciłam głowę. Nie myliłam się, przede mną stał ten sam blondyn, który działa mi na nerwy od samego początku pobytu w L.A. Wpatrywałam się w niego tylko przez sekundę, jednak chłopak poczuł mój wzrok na sobie i spojrzał się na mnie. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Jego wyraz twarzy się zmieniał. Na początku był to szok, jednak po chwili przerodził się w niesmak połączony z obrzydzeniem.
-Co ty tu robisz? - spytał cicho, jakby nadal nie mógł uwierzyć, że mnie widzi.
-Ciebie mogłabym zapytać o to samo - zaczęłam oschle. Blondyn podniósł do góry ręcę zrezygnowany i po chwili zasłonił swoją twarz. Nagle zaczął potrząsać przecząco głową, odsunął dłonie od twarzy i spojrzał na mnie.
-Czego ty ode mnie chcesz? - spytał zmęczony, a ja zmrużyłam oczy.
-Co?
-Dlaczego za mną łazisz? - blondyn powoli się irytował.
-Słucham?! - podniosłam głos zdziwiona - Myślisz, że jesteś taki świetny i niezwykle przystojny, że zamierzam za tobą chodzić?!
-A co mam myśleć, gdy co chwila widzę ciebie i to w najmniej lubianych sytuacjach?!
-I nawzajem - powiedziałam i zacisnęłam zęby ze złości.
-Panie Lynch, wszystko w porządku? - spytał ostrożnie starszy mężczyzna nadal siedząc za ladą.
-Nie! Ta laska to jakaś wariatka! Prześladuje mnie! Prosze wezwać ochronę!
-Co?! Ja tu pracuję, idioto!
-Jasne, tak mówią psychopadki! - krzyknął, a mnie ogarnęła ogromna wściekłość.
-Panie Lynch, ta panienka rzeczywi...
-To wariatka George, wierz mi - zapewnił go blondyn przerywając mężczyźnie.
Nagle po schodach zszedł inny młody facet. Spojrzał na nas i uniósł brwi do góry.
-Co tu się dzieje? - spytał stanowczo, ale spokojnie. Ross odwrócił się w jego stronę i szeroko uśmiechnął.
-Ooo Tom! Ta dziewczyna mnie prześladuje, ciągle za mną łazi i teraz wkradła się do tego budynku - blondyn wytłumaczył mojemu szwagrowi. Aż miałam ochotę walnąć się w czoło słysząc jego słowa.
-Doprawdy? - spytał Tom z niedowierzeniem w głosie.
-Tak, to jakaś wariatka - podkreślił ostatnie słowo. Stwierdzam, że ten cały Ross chyba lubi mnie tak nazywać.
-Radzę ci tak się do mnie nie zwracać - ostrzegłam chłopaka mając tu na myśli obezność mojego szwagra.
-Co? Dlaczego? - spytał zdziwiony, jednak był wciąż przekonany, że wygrał ze mną.
-Bo ta wariatka jest moją szwagierką - powiedział Tom i objął mnie ramieniem. Na twarzy Rossa pojawiło się zdziwienie, a na mojej zwycięski uśmieszek - Laura pracuje tu od dzisiaj i byłbym zachwycony, gdybyś przestał nazywać ją wariatką ani inną niezrównażoną osobą - powiedział miłym i spokojnym głosem.
-Oczywiście - powiedział blondyn i spuścił wzrok z Toma. Mąż Van podszedł do chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.
-Lepiej wróć do pracy - powiedział i poszedł zostawiając mnie, blondyna i Georga samych.
-Próbowałem panu wytłumaczyć... - powiedział straszy mężczyzna kierując te słowa do Rossa. Chłopak tylko spiorunował go wzrokiem - To przesyłka dla panienki - powiedział kładąc na ladzie pudełko. Chwyciłam je i spojrzałam zwycięsko na blondyna.
-I co? Głupio ci? - zapytałam ironicznie i zaśmiałam się cicho. Ross spojrzał na mnie z zmarszczonymi brwiami.
-Słuchaj, to, że całe to studio należy do twojego szwagra nie oznacza, że możesz teraz ze mną tak pogrywać. To jest sprawa między nami. Bądź dorosła i nie mieszaj w to Toma, aby czuć się bezkarnie - powiedział wyraźnie zdenerwowany i odszedł. Stałam chwilę w milczeniu. Jego uwaga mnie uraziła, wręcz wkurzyła. Jak on śmie tak mnie oceniać z góry? I wmawiać mi, że wykorzystuję pozycję Toma? We mnie, aż się zagotowało. Ruszyłam przed siebie będąc wściekła i nawet nie patrzyłam czy po drodze kogoś nie taranuje.
Przeszłam do jakiegoś pomieszczenia, gdzie ciągle ktoś nowy przechodził. Usiadłam na jakimś pudle i oparłam łokcie o kolana.
-Co za palant... Wredny... Wkurzający... UGHHH... - zaczęłam mamrotać pod nosem. Tupałam nerwowo nogą o podłogę i po cicho wymawiałam niecenzuralne słowa. Po prostu siedziałam i gadałam do siebie.
-Wszystko w porządku?
Usłyszłam nad sobą ciepły głos. Uniosłam lekko głowę do góry i ujrzałam nieznajomną mi dziewczynę.
-Tak - odpowiedziałam krótko.
-Na pewno? - spytała siadając obok mnie. Spojrzałam na nią uważnie. Czego ona ode mnie chce? - Czasem warto komuś się wyżalić.
-My się nawet nie znamy - zauważyłam, a dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
-Może to i lepiej? - powiedziała i po prostu czekała na moją reakcje. Patrzyłam na nią ze zmrużonymi oczami, jednak po chwili mój wzrok złagodniał i westchnęłam ciężko.
-Taki jeden gość działa mi na nerwy - zaczęłam.
-To znaczy?
-To palant! - dałam upust złości - Myśli, że jest taki świetny, aż czuje się bezkarny! Ledwo co tu przyjechałam to go spotkałam i od razu ma do mnie jakieś wąty, bo podobno oblałam go jego kawą! - ostatnie słowa wypowiedziałam naśladując blondyna.
-Kawą? - spytała nieznajoma.
-Tak, nieważne... A teraz? Znowu go spotkałam i jeszcze ma czelność pytać się mnie czy ja go prześladuje! Rozumiesz to? On myśli, że ja za nim chodzę i go śledze! Za kogo on się uważa?!
-Czekaj, czekaj. O kim ty mówisz? - spytała mnie dziewczyna.
-O Rossie Lynchu.
-Rossie? - spytała lekko zdziwiona, a ja na nią spojrzałam z szeroko otwartymi oczami.
-O matko, to pewnie twój kolega albo nawet przyjaciel, a ja go tak obrażam... - zaczęłam będąc lekko speszona.
-Nie, nie. Znam go... z widzenia - powiedziała z delikatnym uśmiechem. A ja kiwnęłam głową.
-Pewnie masz mnie za dziwaczkę. Nie znamy się, a ja tu narzekam na jakiegoś chłopaka - powiedziałam załamując ręcę.
-Wcale tak nie myślę - zapewniła mnie, a między nami zapanowała chwila ciszy - Poza tym słyszałam, że z tego Rossa to jeszcze dzieciak, mało rozwinięty umysłowo - powiedziała, a ja na nią spojrzałam. Wpatrywała się we mnie z uśmiechem, odwzajemniłam gest i cicho się zaśmiałyśmy.
-Muszę wracać do pracy - powiedziałam smutno - Idę do sektoru B, zmierzasz może w tym samym kierunku? - spytałam, a dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
-Tak, muszę tam kogoś znaleźć - powiedziała i ruszyłyśmy w stronę mojego planu - Mówiłaś, że niedawno się tu przeprowadziłaś - kiwnęłam głową - To skąd jesteś?
-Z Miami. Przyjechałam do mojej siostry na wakacje.
-I pracujesz?
-Taki miałam zamiar. Próbuje zarobić na studia - wyznałam, a dziewczyna kiwnęła głową.
-A długo tu jesteś?
-Od ponad tygodnia i jeszcze nie zdążyłam się zaklimatyzować - przyznałam szczerze.
-A ktoś oprowadził cię po naszym L.A.? - spytała z uśmiechem.
-Niestety nie mam tu za wiele znajomych - powiedziałam i weszłyśmy do sektoru B.
-To ja to mogę zrobić - zaproponowała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona - No co? Chyba nie masz za wiele takich propozycji - powiedziała z uśmiechem. Patrzyłam na nią chwilę i po sekundzie pokiwałam twierdząco głową.
-Dobrze, dziękuję - powiedziałam. Szłyśmy jeszcze chwilę i dziewczyna nagle stanęła.
-Ja idę już w inną stronę. Jakoś się zgadamy, co?
-Jasne - powiedziałam i zrobiłam pare kroków w swoją stronę, lecz nagle coś zrozumiałam. Momentalnie się odwróciłam - Hej! - zawołałam, a dziewczyna się odwróciła - Rozmawiałyśmy, a ja nawet nie wiem jak się nazywasz. Laura - powiedziałam stojąc od niej trzy metry dalej. Ona tylko się uśmiechnęła.
-Rydel - powiedziała blondynka, odwzajemniłam jej gest i już miałam pójść, ale dziewczyna jeszcze coś powiedziała - Laura, a co do Rossa... - zaczęła, a ja uniosłam do góry brwi.
-Tak?
-Jak będziesz chciała na niego ponarzekać to służę pomocą - powiedziała i mrugnęła do mnie. Kiwnęłam głową z uśmiechem na twarzy i ruszyłam przed siebie.
Co jak co, ale ten dzień można uznać za udany. Oczywiście nie wliczając spotkania z tym wkurzającym kolesiem.
---------------
Siemankooo! :D
No i jak obiecałam tak wstawiam ten rozdział, hehe :3
Co do Mai... Nie mam zamiaru robić z niej jędzy, ponieważ ją lubię :) Także nie planuje łączyć ją z Rossem. I wątpie, aby nabroiła w tym opowiadaniu.... Będzie pozytywną postacią ;) Na razie nie planuje, aby narobiła jakiś problemów, bo co jak co obecnie sam Ross i Laura są dla siebie problemem. Wolę skupić się na tym :D
A to opowiadanie nie będzie tak 'dramatyczne' jak to moje poprzednie (ci, którzy przeczytali mojego pierwszego bloga wiedzą o co chodzi :P) Stawiam teraz na lekkość, ale kto wie? Bez dramatu na pewno się nie obędzie xd
Zrobiłam zakładkę BOHATEROWIE, zapraszam. Możecie zobaczyć jak ja wyobrażam sobie niektóre postaci :D
Całuję! :*
http://youtube.com/watch?v=NlmezywdxPI

10 komentarzy:

  1. Hahaha, to jest świetne! <3
    A Delly 'słyszała, że Ross nie do końca...'. dobre sobie :D
    świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i bardzo dobrze, że nie masz zamiaru robić z Mai jędzy :D Podoba mi się to. Cóż, może dzięki tobie ją polubię. Ostatnio zaczynam się do niej przekonywać XD Wszędzie Maia jest tą złą. I tu masz u mnie plusa ;3
    No i jebłam jak przeczytałam komu żaliła się Laura. Delly hahahhahahahaha no nie mogę.
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże... hahahhahah jeenyś. Jebłam... Delly nie przyznała się do własnego brata. Hah... co jak co, ale gdyby Ross serio był taki to też bym się do niego nie przyznawała. Przynajmniej w stosunku do obcych. No nic... rozdział genialny i cieszę się, że Maia nie jest aż taką jędzą czekam na nexta PS jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem za jeżeli chodzi o Maie jest fajna i ja lubię ( nic do niej nie mam )
    Świetny rozdział ale czy mogło by być inaczej? Pffff nie : P

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział po prostu cudo !!!
    Ja do Mai też nic nie mam bo przecież jej nie znam i cieszę się,że w tym opowiadaniu nie będzie jakąś żmiją.
    Mnie też rozwaliła ta sprawa z Laurą i Delly :D Na samym początku myślałam,że Laura te wszystkie rzeczy o Rossie gadała do Raini.
    Rozumiem to,że Delly nie przyznała się do Rossa ja sama nie przyznaje się do swojego brata :D
    Z niecierpliwością czekam na next !
    Natka =3

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja się tam Delly nie dziwię...
    Ja bym się do własnego brata też nie przyznała ;p
    To niedorozwój i tego się trzymam ;D
    Czekam na nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow... ♥ Po prostu się zakochałam w Twoim blogu :* Rozdziały są długie, ciekawe, bohaterowie interesujący... Szczerze zazdroszczę talentu i pomysłu :)) Jest sporo blogów, które lubię, a tylko kilka, które kocham i Twoje opowiadanie zdecydowanie należy do tej drugiej grupy :)) Co do rozdziału... no co tu dużo mówić... jest fantastyczny :)) Ciekawie, że Maia będzie tu dobrym charakterem ;) Coś dla odmiany przynajmniej :)) No się rozpisałam... :D Czekam z niecierpliwością na następny (mam nadzieję, że równie cudowny) rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  8. I LOVE TEN BLOG !!!
    Proszę szybciutko dodaj nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojezu , tak fajnie to zaplanowałaś z tym Tomem . Masz pomysły ;)
    A Delly , nie dziwie się jej : d haha :)
    Wiktoria:))

    OdpowiedzUsuń