DŁUGI ROZDZIAŁ. PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM. I PROSZĘ
O DUŻO KOMENTARZY :3
I włączcie sobie muzykę, która jest w opowiadaniu ;)
*Narrator*
-Byliście świetni! - krzyknęła Maia podbiegając do zespołu, który był już za kulisami.
-Naprawdę tak uważasz? - spytał z uśmiechem Rocky.
-Wszyscy tak uważamy - dodała Spencer.
-Widzieliście jak te laski się nas was patrzyły? - spytał Calum, a jego oczy od razu się zaświeciły.
-Żeby tylko patrzyły... One aż się śliniły! - zaśmiał się Josh.
-Świetnie! - wszyscy Lynch'owie płci męskiej przybili sobie piątki zadowoleni.
Dziewczyny przekręciły teatralnie oczami.
-Mężczyźni... - westchnęła Savannah.
-Żeby jeszcze nimi byli - zaśmiała się Laura, a blondynka jej zawtórowała. Spojrzały się na siebie i uśmiechnęły szczerze.
-No dobra! To co teraz robimy? - spytał Rocky patrząc na Ellingtona.
-No jak to co? Idziemy coś zjeść! - krzyknął brunet. Jak zawsze po ich koncertach, wszyscy idą zjeść.
Przyjaciele zaczęli ze sobą rozmawiać, a niektórzy z zespołu poszli się przebrać i odświeżyć. Jednak Rydel znalazła wzrokiem swojego kolegę, do którego postanowiła podejść.
-I jak się podobało? - spytała Liama.
-Bardzo mi się podobało - uśmiechnął się - Skrywasz jeszcze dużo takich tajemnic? - spytał, a dziewczyna odwzajemniła jego gest.
-Takich już chyba nie, ale pewnie coś tam się jeszcze znajdzie.
-Jestem bardzo ciekaw co - wyznał.
-Ja też - powiedziała, obdarzyła go szczerym uśmiechem i skierowała się do swojej garderoby, aby się przebrać i przyszykować się do wspólnego przyjacielskiego wyjścia.
-Byliście świetni! - krzyknęła Maia podbiegając do zespołu, który był już za kulisami.
-Naprawdę tak uważasz? - spytał z uśmiechem Rocky.
-Wszyscy tak uważamy - dodała Spencer.
-Widzieliście jak te laski się nas was patrzyły? - spytał Calum, a jego oczy od razu się zaświeciły.
-Żeby tylko patrzyły... One aż się śliniły! - zaśmiał się Josh.
-Świetnie! - wszyscy Lynch'owie płci męskiej przybili sobie piątki zadowoleni.
Dziewczyny przekręciły teatralnie oczami.
-Mężczyźni... - westchnęła Savannah.
-Żeby jeszcze nimi byli - zaśmiała się Laura, a blondynka jej zawtórowała. Spojrzały się na siebie i uśmiechnęły szczerze.
-No dobra! To co teraz robimy? - spytał Rocky patrząc na Ellingtona.
-No jak to co? Idziemy coś zjeść! - krzyknął brunet. Jak zawsze po ich koncertach, wszyscy idą zjeść.
Przyjaciele zaczęli ze sobą rozmawiać, a niektórzy z zespołu poszli się przebrać i odświeżyć. Jednak Rydel znalazła wzrokiem swojego kolegę, do którego postanowiła podejść.
-I jak się podobało? - spytała Liama.
-Bardzo mi się podobało - uśmiechnął się - Skrywasz jeszcze dużo takich tajemnic? - spytał, a dziewczyna odwzajemniła jego gest.
-Takich już chyba nie, ale pewnie coś tam się jeszcze znajdzie.
-Jestem bardzo ciekaw co - wyznał.
-Ja też - powiedziała, obdarzyła go szczerym uśmiechem i skierowała się do swojej garderoby, aby się przebrać i przyszykować się do wspólnego przyjacielskiego wyjścia.
* * * * *
*Laura*
Wróciliśmy z koncertu około pierwszej, ponieważ zahaczyliśmy jeszcze o pizze na mieście. Czasem podziwiam ludzi, którzy pracują w tak późnych godzinach, by móc nakarmić głodnych ludzi około północy. Jednak dobrze, że tak jest, bo miasto odżywa i młodnieje właśnie nocą. Coś wspaniałego. Noc, światła, zimne powietrze i gwar rozmawiających ludzi na mieście.
-Ale mnie nogi bolą - zawyła Spencer, gdy wraz z Jonah przekroczyliśmy próg domu.
-Ciszej. Pewnie już wszyscy śpią - szepnęłam do niej, a rudowłosa machnęła lekceważąco ręką i opadła ciężko na kanapę.
-Nie wytrzymam zaraz - mruknęła.
-Idź się umyć - powiedziałam widząc, że zaraz uśnie.
-Zaraz pójdę, tylko chwilę odpocznę - szepnęła zamykając oczy. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Jonah.
-To my pójdziemy się umyć - oznajmiłam i oboje poszliśmy na górę. Mój brat skierował się do łazienki, która była w korytarzu, a ja do mojej osobistej w pokoju.
Byłam wykończona. Bolało mnie gardło, od wykrzykiwania nazwy zespołu i śpiewania wraz z nimi piosenek oraz moje nogi były zmasakrowane od kilkugodzinnego stania i chodzenia. Puściłam gorącą wodę w wannie i zaczęłam zmywać makijaż. Gdy byłam gotowa do kąpieli, zrzuciłam swoje ubrania i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Dodałam do niej parę aromatów, które sprawiały, że teraz skutecznie relaksowały moje ciało. Zamknęłam oczy i zaczęłam delektować się tą chwilą przyjemności. Moje ciało się rozluźniło i poczułam jak ból w moich stopach natychmiast ustępuje. Ach... Od razu lepiej. Uśmiechnęłam się lekko. Jest cudownie. Nie tylko ta kąpiel, ale w ogóle. Życie w L.A. wydaje się toczyć prawie idealnie. Szkoda, że czas w tym mieście dobiegnie kiedyś końca... Ale nie będę teraz o tym myśleć! W tym momencie liczy się mój relaks w tej gorącej i pachnącej kąpieli...
Po pół godzinie wyszłam z wanny, do końca przyszykowałam się do spania i wyszłam z łazienki. Po cichu zeszłam do salonu i śpiącej na kanapie przyjaciółki.
-Spencer... Spencer...
-Hmm? - mruknęła śpiąca.
-Idź się myć i połóż się do łóżka.
-Nie chcę. Tu mi dobrze... - szepnęła, odwróciła ode mnie głowę i poszła dalej spać.
Westchnęłam cicho, zdjęłam buty z jej stóp i przykryłam ją kocem. Potem poszłam do siebie. Przynajmniej będę mieć łóżko znowu dla siebie. Weszłam do niego i przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się lekko. Jak dobrze odpocząć w swoim łóżeczku...
Powoli zasypiałam, gdy nagle poczułam, że ktoś kładzie się obok mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na ciemną postać.
-Kim jesteś? - szepnęłam z lekkim uśmiechem czując jak mój brat przytula się do mnie.
-Ciasteczkowym potworem - odpowiedział, a ja objęłam go ramieniem rozbawiona.
-Mam się bać?
-Tylko tego, że osłodzę twoje życie - wyznał, a ja uśmiechnęłam się szczerze.
-To widzę, że nie jesteś groźny. Co tutaj robisz?
-Nie mogłem usnąć... Nie mogę przestać myśleć o jutrzejszym wyjeździe. Chciałbym zostać tu jeszcze przez chwilę...
-Oj, wiem Jonah, ale musisz wracać do domu. Poza tym czeka cię niedługo obóz, prawda? - spytałam, a brat kiwnął głową - Chyba nie chcesz go ominąć, co?
-Nie, nie chcę - wyznał.
-Widzisz? Pojedziesz na obóz i będziesz się dobrze bawił. Od tego są wakacje młody. A teraz śpijmy - szepnęłam i wygodniej ułożyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy starając się usnąć.
-Lau? - spytał mnie nagle.
-Hmm? - mruknęłam.
-Ale wrócisz do domu, prawda? Nie zostaniesz tutaj jak Van? - spytał, a ja otworzyłam oczy. Wyczułam strach w jego głosie. Strach przed utratą kolejnej bliskiej mu osoby. Przytuliłam go mocniej do siebie.
-Wrócę, Jonah. Nie zostanę tu na zawsze... - szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w głowę.
Po tych słowach zapewnienia mój brat zasnął, a ja niedługo po nim.
Wróciliśmy z koncertu około pierwszej, ponieważ zahaczyliśmy jeszcze o pizze na mieście. Czasem podziwiam ludzi, którzy pracują w tak późnych godzinach, by móc nakarmić głodnych ludzi około północy. Jednak dobrze, że tak jest, bo miasto odżywa i młodnieje właśnie nocą. Coś wspaniałego. Noc, światła, zimne powietrze i gwar rozmawiających ludzi na mieście.
-Ale mnie nogi bolą - zawyła Spencer, gdy wraz z Jonah przekroczyliśmy próg domu.
-Ciszej. Pewnie już wszyscy śpią - szepnęłam do niej, a rudowłosa machnęła lekceważąco ręką i opadła ciężko na kanapę.
-Nie wytrzymam zaraz - mruknęła.
-Idź się umyć - powiedziałam widząc, że zaraz uśnie.
-Zaraz pójdę, tylko chwilę odpocznę - szepnęła zamykając oczy. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Jonah.
-To my pójdziemy się umyć - oznajmiłam i oboje poszliśmy na górę. Mój brat skierował się do łazienki, która była w korytarzu, a ja do mojej osobistej w pokoju.
Byłam wykończona. Bolało mnie gardło, od wykrzykiwania nazwy zespołu i śpiewania wraz z nimi piosenek oraz moje nogi były zmasakrowane od kilkugodzinnego stania i chodzenia. Puściłam gorącą wodę w wannie i zaczęłam zmywać makijaż. Gdy byłam gotowa do kąpieli, zrzuciłam swoje ubrania i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Dodałam do niej parę aromatów, które sprawiały, że teraz skutecznie relaksowały moje ciało. Zamknęłam oczy i zaczęłam delektować się tą chwilą przyjemności. Moje ciało się rozluźniło i poczułam jak ból w moich stopach natychmiast ustępuje. Ach... Od razu lepiej. Uśmiechnęłam się lekko. Jest cudownie. Nie tylko ta kąpiel, ale w ogóle. Życie w L.A. wydaje się toczyć prawie idealnie. Szkoda, że czas w tym mieście dobiegnie kiedyś końca... Ale nie będę teraz o tym myśleć! W tym momencie liczy się mój relaks w tej gorącej i pachnącej kąpieli...
Po pół godzinie wyszłam z wanny, do końca przyszykowałam się do spania i wyszłam z łazienki. Po cichu zeszłam do salonu i śpiącej na kanapie przyjaciółki.
-Spencer... Spencer...
-Hmm? - mruknęła śpiąca.
-Idź się myć i połóż się do łóżka.
-Nie chcę. Tu mi dobrze... - szepnęła, odwróciła ode mnie głowę i poszła dalej spać.
Westchnęłam cicho, zdjęłam buty z jej stóp i przykryłam ją kocem. Potem poszłam do siebie. Przynajmniej będę mieć łóżko znowu dla siebie. Weszłam do niego i przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się lekko. Jak dobrze odpocząć w swoim łóżeczku...
Powoli zasypiałam, gdy nagle poczułam, że ktoś kładzie się obok mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na ciemną postać.
-Kim jesteś? - szepnęłam z lekkim uśmiechem czując jak mój brat przytula się do mnie.
-Ciasteczkowym potworem - odpowiedział, a ja objęłam go ramieniem rozbawiona.
-Mam się bać?
-Tylko tego, że osłodzę twoje życie - wyznał, a ja uśmiechnęłam się szczerze.
-To widzę, że nie jesteś groźny. Co tutaj robisz?
-Nie mogłem usnąć... Nie mogę przestać myśleć o jutrzejszym wyjeździe. Chciałbym zostać tu jeszcze przez chwilę...
-Oj, wiem Jonah, ale musisz wracać do domu. Poza tym czeka cię niedługo obóz, prawda? - spytałam, a brat kiwnął głową - Chyba nie chcesz go ominąć, co?
-Nie, nie chcę - wyznał.
-Widzisz? Pojedziesz na obóz i będziesz się dobrze bawił. Od tego są wakacje młody. A teraz śpijmy - szepnęłam i wygodniej ułożyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy starając się usnąć.
-Lau? - spytał mnie nagle.
-Hmm? - mruknęłam.
-Ale wrócisz do domu, prawda? Nie zostaniesz tutaj jak Van? - spytał, a ja otworzyłam oczy. Wyczułam strach w jego głosie. Strach przed utratą kolejnej bliskiej mu osoby. Przytuliłam go mocniej do siebie.
-Wrócę, Jonah. Nie zostanę tu na zawsze... - szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w głowę.
Po tych słowach zapewnienia mój brat zasnął, a ja niedługo po nim.
* * * * *
-Miło było was poznać - powiedziała moja mama patrząc na
moich przyjaciół i państwa Lynch.
Staliśmy na lotnisku, a właściwie w terminalu. Parę kroków od przejścia, przez które zaraz przejdą mama z Jonah i ponownie znikną mi z oczu na bardzo długi czas.
-Nam również. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - Stormie uśmiechnęła się i przytuliła Ellen. Rodzice Lynch'ów oraz Van i Tom zaczęli żegnać się z moją mamą, a moi przyjaciele z Jonah. Natomiast ja czekałam, aż wszyscy skończą, abym i ja mogła powiedzieć parę słów na pożegnanie.
-Fajnie cię było poznać - powiedziała Rydel do jedenastolatka.
-Ciebie również - uśmiechnął się do niej i uścisnął ją.
-Jest z ciebie niezły cwaniak, wiesz? Do końca życia będę pamiętać jaki numer wyciąłeś Laurze i Rossowi z tym zamknięciem ich w schowku - zaśmiała się Maia.
-A ja tam będę pamiętać twój śmiech i ten zadziorny wzrok - powiedział Ryland.
-I uśmiech - dodał Calum.
-Ale najlepszy jest śmiech! - krzyknęli równocześnie Ell i Rocky. Przyjaciele spojrzeli na siebie i przybili sobie piątkę. Jonah zmrużył oczy.
-Wy dzielicie jeden mózg czy jak? - spytał, a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Młody, masz rację. Tak właśnie jest! - odpowiedział rozbawiony Riker.
-Niestety mają jeden mózg, który jednak nie należy do najmądrzejszych - zaśmiał się Ross za co dostał od Rocky'ego kuksańca w bok.
Jonah uśmiechał się szeroko widząc śmiejących się i dokuczających sobie nastolatków, których zdążył polubić przez te parę dni.
-Cieszę się, że cię poznałam - wyznała Savannah z uśmiechem podchodząc do mojego brata.
-Ja też - uśmiechnął się szeroko.
-Pamiętaj co ci mówiłem o Callie, dobra? Dasz radę? - spytał Josh, a Jonah kiwnął dumnie głową.
-Oczywiście.
-Zuch z ciebie - powiedział i poczochrał jego włosy.
-A my... Kiedyś wybierzemy się na jakąś fajną kolejkę górską, jak planowaliśmy - powiedział Ross kucając przed nim.
-Obiecujesz? - spytał mój brat unosząc jedną brew do góry.
-Jasne. A wiedz, że ja obietnic zawsze dotrzymuję - uśmiechnął się do niego i oboje mocno się do siebie przytulili.
Mimowolnie uśmiechnęłam się szczerze widząc ten widok. Każdy po kolei żegnał się z Jonah ściskając go mocno. Wszyscy go polubili. Jednak to nic dziwnego, świetny z niego chłopak.
Gdy wszyscy odkleili się od mojego brata, skorzystałam z okazji i ja do niego podeszłam kucając przed nim.
-Mam coś dla ciebie - powiedziałam i wręczyłam mu zdjęcie zrobione dwa dni temu na plaży. Na fotografii widniałam ja wraz z Vanessą i nim. Nasze małe zdjęcie rodzeństwa - Abyś pamiętał, że zawsze jesteśmy tuż obok - dodałam, a moja siostra nagle obok mnie ukucnęła.
-I nie ważne gdzie jesteśmy, czy razem czy osobno, to i tak zawsze jesteśmy razem. Tworzymy jedno - wyznała Vanessa, a Jonah uśmiechnął się lekko.
-Jak Trzej Muszkieterowie - zauważył, a my kiwnęłyśmy głowami.
-Dokładnie - szepnęłam.
-Będę tęsknić - wyznał chłopak.
-My też - odpowiedziałam równocześnie z siostrą i mocno go objęłyśmy.
-Musimy powoli iść - przypomniała łagodnie mama. Odsunęłam się od rodzeństwa, wstałam i podeszłam do niej.
-To widzimy się niedługo - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Tak, już niedługo - odwzajemniła mój gest, a ja przytuliłam się do niej. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie - Jonah, musimy iść - poinformowała Ellen, a chłopczyk kiwnął głową.
-Mamo... - zwróciłam się do niej.
-Tak, kochanie? - spytała ciepło.
Wyjęłam z torebki kopertę i podałam jej ją wraz z tubą na rysunki.
-Złożysz te papiery wraz z moimi pracami na studia? - spytałam, a ona uśmiechnęła się lekko i wzięła ode mnie rzeczy.
-Oczywiście - powiedziała i pocałowała mnie w głowę. Podeszła do Jonah, pomachali nam na pożegnanie i skierowali się w stronę barierek oraz kontroli bagażu.
-Chodź Lau, pójdziemy do domu - powiedziała Vanessa, a ja kiwnęłam głową.
-Zaraz do was dojdę - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od mojej rodziny. Wszyscy zaczęli zmierzać w stronę parkingu, a ja po prostu stałam.
Objęłam się ramionami. Patrzyłam na oddalające się sylwetki mojego brata i mamy. Gdy w końcu zniknęli mi z oczu, poczułam pustkę. Miałam wrażenie jakby odebrano mi kawałek mnie samej. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam. Zrobiłam krok o przodu i natychmiast zobaczyłam blondyna stojącego dwa metry ode mnie.
-A ty nie poszedłeś z resztą? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.
-Czekałem na ciebie.
-Ale mówiłam, że zaraz do was dojdę - przypomniałam, a Ross uśmiechnął się lekko pod nosem. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-Właśnie w tym sęk. Porywam cię - wyznał, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Ale jak to?
-Normalnie. Zabiorę cię gdzieś, abyś nie siedziała teraz w domu. Zgadzasz się? - spytał, a ja zastanawiałam się nad tym chwilę.
-A mam wybór?
-Właściwie to nie - uśmiechnął się ponownie i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska.
Staliśmy na lotnisku, a właściwie w terminalu. Parę kroków od przejścia, przez które zaraz przejdą mama z Jonah i ponownie znikną mi z oczu na bardzo długi czas.
-Nam również. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - Stormie uśmiechnęła się i przytuliła Ellen. Rodzice Lynch'ów oraz Van i Tom zaczęli żegnać się z moją mamą, a moi przyjaciele z Jonah. Natomiast ja czekałam, aż wszyscy skończą, abym i ja mogła powiedzieć parę słów na pożegnanie.
-Fajnie cię było poznać - powiedziała Rydel do jedenastolatka.
-Ciebie również - uśmiechnął się do niej i uścisnął ją.
-Jest z ciebie niezły cwaniak, wiesz? Do końca życia będę pamiętać jaki numer wyciąłeś Laurze i Rossowi z tym zamknięciem ich w schowku - zaśmiała się Maia.
-A ja tam będę pamiętać twój śmiech i ten zadziorny wzrok - powiedział Ryland.
-I uśmiech - dodał Calum.
-Ale najlepszy jest śmiech! - krzyknęli równocześnie Ell i Rocky. Przyjaciele spojrzeli na siebie i przybili sobie piątkę. Jonah zmrużył oczy.
-Wy dzielicie jeden mózg czy jak? - spytał, a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Młody, masz rację. Tak właśnie jest! - odpowiedział rozbawiony Riker.
-Niestety mają jeden mózg, który jednak nie należy do najmądrzejszych - zaśmiał się Ross za co dostał od Rocky'ego kuksańca w bok.
Jonah uśmiechał się szeroko widząc śmiejących się i dokuczających sobie nastolatków, których zdążył polubić przez te parę dni.
-Cieszę się, że cię poznałam - wyznała Savannah z uśmiechem podchodząc do mojego brata.
-Ja też - uśmiechnął się szeroko.
-Pamiętaj co ci mówiłem o Callie, dobra? Dasz radę? - spytał Josh, a Jonah kiwnął dumnie głową.
-Oczywiście.
-Zuch z ciebie - powiedział i poczochrał jego włosy.
-A my... Kiedyś wybierzemy się na jakąś fajną kolejkę górską, jak planowaliśmy - powiedział Ross kucając przed nim.
-Obiecujesz? - spytał mój brat unosząc jedną brew do góry.
-Jasne. A wiedz, że ja obietnic zawsze dotrzymuję - uśmiechnął się do niego i oboje mocno się do siebie przytulili.
Mimowolnie uśmiechnęłam się szczerze widząc ten widok. Każdy po kolei żegnał się z Jonah ściskając go mocno. Wszyscy go polubili. Jednak to nic dziwnego, świetny z niego chłopak.
Gdy wszyscy odkleili się od mojego brata, skorzystałam z okazji i ja do niego podeszłam kucając przed nim.
-Mam coś dla ciebie - powiedziałam i wręczyłam mu zdjęcie zrobione dwa dni temu na plaży. Na fotografii widniałam ja wraz z Vanessą i nim. Nasze małe zdjęcie rodzeństwa - Abyś pamiętał, że zawsze jesteśmy tuż obok - dodałam, a moja siostra nagle obok mnie ukucnęła.
-I nie ważne gdzie jesteśmy, czy razem czy osobno, to i tak zawsze jesteśmy razem. Tworzymy jedno - wyznała Vanessa, a Jonah uśmiechnął się lekko.
-Jak Trzej Muszkieterowie - zauważył, a my kiwnęłyśmy głowami.
-Dokładnie - szepnęłam.
-Będę tęsknić - wyznał chłopak.
-My też - odpowiedziałam równocześnie z siostrą i mocno go objęłyśmy.
-Musimy powoli iść - przypomniała łagodnie mama. Odsunęłam się od rodzeństwa, wstałam i podeszłam do niej.
-To widzimy się niedługo - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Tak, już niedługo - odwzajemniła mój gest, a ja przytuliłam się do niej. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie - Jonah, musimy iść - poinformowała Ellen, a chłopczyk kiwnął głową.
-Mamo... - zwróciłam się do niej.
-Tak, kochanie? - spytała ciepło.
Wyjęłam z torebki kopertę i podałam jej ją wraz z tubą na rysunki.
-Złożysz te papiery wraz z moimi pracami na studia? - spytałam, a ona uśmiechnęła się lekko i wzięła ode mnie rzeczy.
-Oczywiście - powiedziała i pocałowała mnie w głowę. Podeszła do Jonah, pomachali nam na pożegnanie i skierowali się w stronę barierek oraz kontroli bagażu.
-Chodź Lau, pójdziemy do domu - powiedziała Vanessa, a ja kiwnęłam głową.
-Zaraz do was dojdę - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od mojej rodziny. Wszyscy zaczęli zmierzać w stronę parkingu, a ja po prostu stałam.
Objęłam się ramionami. Patrzyłam na oddalające się sylwetki mojego brata i mamy. Gdy w końcu zniknęli mi z oczu, poczułam pustkę. Miałam wrażenie jakby odebrano mi kawałek mnie samej. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam. Zrobiłam krok o przodu i natychmiast zobaczyłam blondyna stojącego dwa metry ode mnie.
-A ty nie poszedłeś z resztą? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.
-Czekałem na ciebie.
-Ale mówiłam, że zaraz do was dojdę - przypomniałam, a Ross uśmiechnął się lekko pod nosem. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-Właśnie w tym sęk. Porywam cię - wyznał, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Ale jak to?
-Normalnie. Zabiorę cię gdzieś, abyś nie siedziała teraz w domu. Zgadzasz się? - spytał, a ja zastanawiałam się nad tym chwilę.
-A mam wybór?
-Właściwie to nie - uśmiechnął się ponownie i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska.
* * * * *
-Gdzie ty mnie prowadzisz? - spytałam wchodząc do jakiegoś
budynku wraz z blondynem.
-Do krainy wyzwolenia - odpowiedział, a ja zmrużyłam oczy wyrażając przy tym swoją nieufność. Ross podniósł ręce do góry zrezygnowany - Dowiesz się za chwilę. Bądź cierpliwa.
-To nie jest w mojej naturze.
-To niech zacznie być - powiedział i wyjął z kieszeni spodni jakąś chustkę - Zakryję ci oczy - oznajmił stając za mną i zakładając mi powoli materiał na twarz.
-Czekaj, czekaj... Co?! - spytałam odwracając głowę w jego stronę - Nie ma mowy.
-Nie ufasz mi? - uniósł jedną brew do góry. No co to ma być! Ja tylko unoszę tak brew! Zmrużyłam oczy i odwróciłam od niego wzrok.
-Obym nie żałowała mojej decyzji - powiedziałam jakby do siebie, a blondyn założył mi na oczy przepaskę. Ciemność. Tylko tyle widziałam, a raczej nie widziałam. Od razu straciłam orientację w terenie i wiarę w to czy dobrze zrobiłam dając zasłaniać sobie oczy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń.
-Chodź - usłyszałam głos blondyna i od razu poczułam się lepiej. Bezpieczniej.
Chłopak prowadził mnie po schodach ku górze. Jedno piętro, drugie, trzecie, czwarte... A przynajmniej tak mi się wydawało. Przez to, że nic nie widziałam, nie wiedziałam nawet, na którym piętrze się teraz znajdowaliśmy.
Po co najmniej pięciu minutach ostrożnej wspinaczki, zatrzymaliśmy się w miejscu.
-Poczekaj chwilę - powiedział i puścił moją dłoń. Moja pewność siebie nagle zniknęła. Nic dziwnego... Ja nawet nie wiem gdzie jestem!
Nagle usłyszałam jakiś dziwny odgłos, jakby coś się zsuwało po czymś. Dziwne... I otwierane drzwi czy okno... Nawet nie wiem co się dzieje wokoło mnie!
-Musisz wejść teraz po drabinie na górę.
-Z tą przepaską na oczach?
-Tak - odpowiedział spokojnie.
-No chyba sobie żartujesz! - podniosłam głos. Bo co on sobie myśli? Może niech od razu każe mi skoczyć z dziesiątego piętra. Będzie szybciej.
-Będę tuż za tobą. No dasz radę. Nie spadniesz - zapewnił mnie, a ja milczałam. Wolałam nie odzywać się w tej chwili. Usłyszałam ciche westchnięcie Rossa i poczułam jak chwyta moje dłonie i przykłada je do pierwszego szczebla - No dajesz, Marano - powiedział, a ja przygryzłam wargę. Nie wierzę w moje szczęście. A właściwie w jego brak.
Zacisnęłam oczy ze strachu i powoli zaczęłam wdrapywać się na górę. Słyszałam jak za mną kroczy blondyn. Szczebel po szczeblu i dochodzimy na sam szczyt. Po dwóch minutach pełnej strachu wspinaczce, doszłam na górę. Od razu poczułam jak wiatr owiewa moje włosy. Co jest? Wdrapałam się jakoś na podłoże nic nie widząc. Miałam wrażenie jakbym zdobyła swój własny Mount Everest.
-Ross, mogę to już zdjąć? - spytałam w przestrzeń.
-Nie - usłyszałam go przed sobą - Bałaś się wchodząc tu? - spytał nagle. Uniosłam wysoko brwi.
-A co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz mi proszę.
-Wziąłeś mnie tutaj po to, abym się tutaj wdrapała i, aby mnie o to spytać? - spytałam zdezorientowana.
-Laura, po prostu odpowiedź - usłyszałam prośbę w jego głosie. Skrzyżowałam ramiona.
-Trochę.
-Ale przezwyciężyłaś swój strach, widzisz?
-No jakbyś mi nie kazał to bym nie wchodziła.
-Ale to fajne uczucie, gdy pokonujesz swój strach, prawda? - spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. No jakaś tam satysfakcja była...
-Prawda. Czemu mnie o to pytasz, Ross? I czemu mnie tu przyprowadziłeś? Gdzie ja jestem w ogóle? - pytałam, a blondyn stanął za mną i chwycił przepaskę w swoje dłonie, aby w odpowiednim momencie ją zdjąć.
-Przyprowadziłem cię tu, abyś stworzyła nowe wspomnienia i dała sobie szansę na pokonanie swojego lęku - wyznał, a ja zmarszczyłam brwi.
-Ross... Tylko, że ja się niczego nie obawiam... - w czasie, w którym wypowiadałam te słowa, blondyn zdjął przepaskę z moich oczu.
Na początku poraziła mnie ogromna przestrzeń. Staliśmy na dachu budynku. To stąd ten wiatr! Rozejrzałam się dookoła. Widok rozciągał się na miasto, w którym mieszkaliśmy. Jednak pierwsze co rzuciło mi się w oczy było pianino. Zamarłam widząc je. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciela. Nie będę grać.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Pomyślałem, że to już czas - wyznał, a ja odwróciłam od niego wzrok. Ponownie zerknęłam na instrument. Był on lekko zniszczony. Widać było, że ma swoje lata. Ale jedno mnie zastanawia...
-Jak ty to tutaj wniosłeś? - spytałam nagle, a blondyn machnął ręką.
-Nieważne - powiedział i podszedł do instrumentu. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął lekko - Wiem, że wiążesz z muzyką niemiłe przeżycia i sytuacje, dlatego wpadłem na pomysł, aby te wszystkie wspomnienia zastąpić nowymi, dzisiejszymi... To by ci pomogło. Nie musisz ciągle męczyć się widząc pianino. Możesz znowu odczuć radość z grania na nim. Ale to od ciebie zależy czy chcesz, aby zamienić złe wspomnienia na lepsze, czy wolisz żyć w nienawiści jak dotąd. To już tylko i wyłącznie twój wybór - powiedział powoli, abym zrozumiała, i odsunął się od pianina dając mi przestrzeń dla siebie. Blondyn przeszedł kilka metrów i stanął na krawędzi dachu będąc odwrócony do mnie plecami. Chciał dać mi chwilę prywatności. Ponownie spojrzałam na instrument.
Listy, muzyka i pianino... Wszystko łączyło się z ojcem i moim bólem. Całą swoją złość, którą odczuwałam do niego przeniosłam na muzykę. Bo tak było i jest łatwiej. Prościej jest uciec od czegoś i rzucić to w kąt, jednak w końcu trzeba będzie się z tym zmierzyć. Czy to ten moment? W głowie miałam mętlik. Nie wiedziałam co robić - czy wybuchnąć złością na Rossa, że wpadł na ten absurdalny pomysł, czy spróbować stworzyć nowe i lepsze wspomnienia.
Przeczesałam dłonią włosy i wzięłam głęboki wdech. Po sekundzie wypuściłam powietrze z płuc i powolnym krokiem skierowałam się w stronę instrumentu. Podeszłam do niego i musnęłam jego drewno opuszkami palców. Usiadłam na stołku wpatrując się przez chwilę w klawisze. Wreszcie ich także dotknęłam. Zamknęłam oczy. Zaczęłam gładzić klawisze jakby próbując sobie przypomnieć ich fakturę i kształt. Po paru sekundach oparłam na nich całe dłonie i po prostu zaczęłam grać to, co tkwiło od dawna w mojej duszy:
-Do krainy wyzwolenia - odpowiedział, a ja zmrużyłam oczy wyrażając przy tym swoją nieufność. Ross podniósł ręce do góry zrezygnowany - Dowiesz się za chwilę. Bądź cierpliwa.
-To nie jest w mojej naturze.
-To niech zacznie być - powiedział i wyjął z kieszeni spodni jakąś chustkę - Zakryję ci oczy - oznajmił stając za mną i zakładając mi powoli materiał na twarz.
-Czekaj, czekaj... Co?! - spytałam odwracając głowę w jego stronę - Nie ma mowy.
-Nie ufasz mi? - uniósł jedną brew do góry. No co to ma być! Ja tylko unoszę tak brew! Zmrużyłam oczy i odwróciłam od niego wzrok.
-Obym nie żałowała mojej decyzji - powiedziałam jakby do siebie, a blondyn założył mi na oczy przepaskę. Ciemność. Tylko tyle widziałam, a raczej nie widziałam. Od razu straciłam orientację w terenie i wiarę w to czy dobrze zrobiłam dając zasłaniać sobie oczy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń.
-Chodź - usłyszałam głos blondyna i od razu poczułam się lepiej. Bezpieczniej.
Chłopak prowadził mnie po schodach ku górze. Jedno piętro, drugie, trzecie, czwarte... A przynajmniej tak mi się wydawało. Przez to, że nic nie widziałam, nie wiedziałam nawet, na którym piętrze się teraz znajdowaliśmy.
Po co najmniej pięciu minutach ostrożnej wspinaczki, zatrzymaliśmy się w miejscu.
-Poczekaj chwilę - powiedział i puścił moją dłoń. Moja pewność siebie nagle zniknęła. Nic dziwnego... Ja nawet nie wiem gdzie jestem!
Nagle usłyszałam jakiś dziwny odgłos, jakby coś się zsuwało po czymś. Dziwne... I otwierane drzwi czy okno... Nawet nie wiem co się dzieje wokoło mnie!
-Musisz wejść teraz po drabinie na górę.
-Z tą przepaską na oczach?
-Tak - odpowiedział spokojnie.
-No chyba sobie żartujesz! - podniosłam głos. Bo co on sobie myśli? Może niech od razu każe mi skoczyć z dziesiątego piętra. Będzie szybciej.
-Będę tuż za tobą. No dasz radę. Nie spadniesz - zapewnił mnie, a ja milczałam. Wolałam nie odzywać się w tej chwili. Usłyszałam ciche westchnięcie Rossa i poczułam jak chwyta moje dłonie i przykłada je do pierwszego szczebla - No dajesz, Marano - powiedział, a ja przygryzłam wargę. Nie wierzę w moje szczęście. A właściwie w jego brak.
Zacisnęłam oczy ze strachu i powoli zaczęłam wdrapywać się na górę. Słyszałam jak za mną kroczy blondyn. Szczebel po szczeblu i dochodzimy na sam szczyt. Po dwóch minutach pełnej strachu wspinaczce, doszłam na górę. Od razu poczułam jak wiatr owiewa moje włosy. Co jest? Wdrapałam się jakoś na podłoże nic nie widząc. Miałam wrażenie jakbym zdobyła swój własny Mount Everest.
-Ross, mogę to już zdjąć? - spytałam w przestrzeń.
-Nie - usłyszałam go przed sobą - Bałaś się wchodząc tu? - spytał nagle. Uniosłam wysoko brwi.
-A co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz mi proszę.
-Wziąłeś mnie tutaj po to, abym się tutaj wdrapała i, aby mnie o to spytać? - spytałam zdezorientowana.
-Laura, po prostu odpowiedź - usłyszałam prośbę w jego głosie. Skrzyżowałam ramiona.
-Trochę.
-Ale przezwyciężyłaś swój strach, widzisz?
-No jakbyś mi nie kazał to bym nie wchodziła.
-Ale to fajne uczucie, gdy pokonujesz swój strach, prawda? - spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. No jakaś tam satysfakcja była...
-Prawda. Czemu mnie o to pytasz, Ross? I czemu mnie tu przyprowadziłeś? Gdzie ja jestem w ogóle? - pytałam, a blondyn stanął za mną i chwycił przepaskę w swoje dłonie, aby w odpowiednim momencie ją zdjąć.
-Przyprowadziłem cię tu, abyś stworzyła nowe wspomnienia i dała sobie szansę na pokonanie swojego lęku - wyznał, a ja zmarszczyłam brwi.
-Ross... Tylko, że ja się niczego nie obawiam... - w czasie, w którym wypowiadałam te słowa, blondyn zdjął przepaskę z moich oczu.
Na początku poraziła mnie ogromna przestrzeń. Staliśmy na dachu budynku. To stąd ten wiatr! Rozejrzałam się dookoła. Widok rozciągał się na miasto, w którym mieszkaliśmy. Jednak pierwsze co rzuciło mi się w oczy było pianino. Zamarłam widząc je. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciela. Nie będę grać.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Pomyślałem, że to już czas - wyznał, a ja odwróciłam od niego wzrok. Ponownie zerknęłam na instrument. Był on lekko zniszczony. Widać było, że ma swoje lata. Ale jedno mnie zastanawia...
-Jak ty to tutaj wniosłeś? - spytałam nagle, a blondyn machnął ręką.
-Nieważne - powiedział i podszedł do instrumentu. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął lekko - Wiem, że wiążesz z muzyką niemiłe przeżycia i sytuacje, dlatego wpadłem na pomysł, aby te wszystkie wspomnienia zastąpić nowymi, dzisiejszymi... To by ci pomogło. Nie musisz ciągle męczyć się widząc pianino. Możesz znowu odczuć radość z grania na nim. Ale to od ciebie zależy czy chcesz, aby zamienić złe wspomnienia na lepsze, czy wolisz żyć w nienawiści jak dotąd. To już tylko i wyłącznie twój wybór - powiedział powoli, abym zrozumiała, i odsunął się od pianina dając mi przestrzeń dla siebie. Blondyn przeszedł kilka metrów i stanął na krawędzi dachu będąc odwrócony do mnie plecami. Chciał dać mi chwilę prywatności. Ponownie spojrzałam na instrument.
Listy, muzyka i pianino... Wszystko łączyło się z ojcem i moim bólem. Całą swoją złość, którą odczuwałam do niego przeniosłam na muzykę. Bo tak było i jest łatwiej. Prościej jest uciec od czegoś i rzucić to w kąt, jednak w końcu trzeba będzie się z tym zmierzyć. Czy to ten moment? W głowie miałam mętlik. Nie wiedziałam co robić - czy wybuchnąć złością na Rossa, że wpadł na ten absurdalny pomysł, czy spróbować stworzyć nowe i lepsze wspomnienia.
Przeczesałam dłonią włosy i wzięłam głęboki wdech. Po sekundzie wypuściłam powietrze z płuc i powolnym krokiem skierowałam się w stronę instrumentu. Podeszłam do niego i musnęłam jego drewno opuszkami palców. Usiadłam na stołku wpatrując się przez chwilę w klawisze. Wreszcie ich także dotknęłam. Zamknęłam oczy. Zaczęłam gładzić klawisze jakby próbując sobie przypomnieć ich fakturę i kształt. Po paru sekundach oparłam na nich całe dłonie i po prostu zaczęłam grać to, co tkwiło od dawna w mojej duszy:
Gdy skończyłam grać, poczułam jakby malutki kawałek ciężaru
spadł mi z serca. Otworzyłam oczy nie zdejmując dłoni z klawiszy. Trzy metry
ode mnie stał Ross i wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem. Patrzyłam się na
niego kilka sekund z kamienną twarzą, ale po chwili moje kąciki ust także delikatnie
uniosły się ku górze. Przyjaciel podszedł do mnie i usiadł obok na stołku.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Nie sądziłem, że coś zagrasz - wyznał cicho. Ostatni raz musnęłam palcami klawisze i zabrałam swoją dłoń z instrumentu.
-Ani ja - szepnęłam i oparłam głowę o ramię Rossa, a on mnie troskliwie objął.
Patrzyłam prosto na pianino, którego miesiąc temu bym jeszcze nie dotknęła. Czułam jak lekki wiatr rozwiewa moje włosy i gładzi moją skórę. Nie sądziłam, że po prawie trzech latach nie dotykania się do instrumentu będę potrafiła jeszcze zagrać. I to bezbłędnie, z pamięci. Ten utwór był mi od zawsze bliski, bo to właśnie z ojcem go grałam. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Może jest jeszcze nadzieja dla mnie i uda mi się wybaczyć?
-Nie sądziłem, że coś zagrasz - wyznał cicho. Ostatni raz musnęłam palcami klawisze i zabrałam swoją dłoń z instrumentu.
-Ani ja - szepnęłam i oparłam głowę o ramię Rossa, a on mnie troskliwie objął.
Patrzyłam prosto na pianino, którego miesiąc temu bym jeszcze nie dotknęła. Czułam jak lekki wiatr rozwiewa moje włosy i gładzi moją skórę. Nie sądziłam, że po prawie trzech latach nie dotykania się do instrumentu będę potrafiła jeszcze zagrać. I to bezbłędnie, z pamięci. Ten utwór był mi od zawsze bliski, bo to właśnie z ojcem go grałam. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Może jest jeszcze nadzieja dla mnie i uda mi się wybaczyć?
*Następny dzień - poniedziałek*
*Narrator*
-Mógłbyś się pospieszyć? Nie mamy całego dnia - przypomniała Laura wołając swojego przyjaciela, który siedział teraz w przebieralni.
-No już, już - jęknął. Brunetka westchnęła ciężko.
Od ponad godziny chodzili po różnych sklepach w poszukiwaniu nowej skórzanej kurtki dla Rossa. Blondyn poprosił przyjaciółkę, aby poszła z nim na zakupy, by pomogła wybrać mu najlepszą kurtkę na dzisiejszy wieczór.
-A ta jak? Chyba się nadaje, no nie? - spytał wychodząc z przebieralni i pokazując się w całej okazałości dziewczynie. Laura spojrzała na niego i obejrzała go od stóp do głów.
-Jak chcesz ją do siebie zniechęcić to jest idealna - powiedziała sarkastycznie, a blondyn zakrył twarz dłońmi.
-Nie pomagasz - wymamrotał.
-Ale co ty się tak tym przejmujesz? To tylko kurtka - przypomniała, a Ross spojrzał na nią zaskoczony.
-Tylko? Lau... Wytłumaczę ci coś... Wy, dziewczyny przykładacie dużą uwagę co do sukienek, biżuterii i takich tam, a my nie przejmujemy się bardzo tym jak wy. Jednak jeśli już nas tknie to jednymi z ważniejszych rzeczy jest właśnie kurtka. Dobra skóra = dobry wygląd torsu i sylwetki = seksowniejsza partia - chłopak tłumaczył brunetce, która kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-No dobra, skoro tak to wygląda... - powiedziała, wstała z pufy i poszła poszukać jakiejś odpowiedniej skórzanej kurtki na dzisiejszy wieczór, który zamierza spędzić z Savannah. Laura wróciła po minucie do przyjaciela i podała mu ubranie - Masz, ta powinna się nadać - uśmiechnęła się lekko, a chłopak odwzajemnił gest i od razu nałożył na siebie kurtkę. Spojrzał w lustro, a po chwili na przyjaciółkę.
-I jak? - spytał pokazując się jej. Brunetka uniosła na niego wzrok - Seksowny ze mnie koleś? - zrobił brewki i uśmiechnął się szarmancko. Laura wybuchła śmiechem.
-Tak, moim zdaniem tak właśnie wyglądasz - odpowiedziała roześmiana.
-To kupuję - powiedział i ponownie schował się w przebieralni.
-Bosko! Zgłodniałam już... - wyznała i oparła się plecami o ścianę.
Po kupieniu idealnej rockowej oraz skórzanej kurtki, Ross i Laura wyszli ze sklepu kierując się ulicą w stronę jakiejś knajpki, gdzie mogliby coś zjeść.
-To gdzie ją w końcu zabierasz? - spytała brunetka spoglądając na chłopaka.
-Na koncert rockowego zespołu "The Neighbourhood”.
-Naprawdę? To super! Ten zespół jest świetny.
-Wiem, dlatego ją tam zabieram - uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu.
-Musi ci się naprawdę podobać, co? - spytała trącając go lekko w ramię, a blondyn wzruszył ramionami.
-Nie wiem, lubię ją. Jednak nie wiem czy coś między nami będzie, na razie nigdzie mi się nie spieszy - odpowiedział, a Laura kiwnęła głową.
-Jakiś dżentelmen się w tobie obudził - zażartowała, a Ross otworzył lekko usta z udawanego oburzenia.
-Wypraszam sobie! Ja jestem taki na co dzień - podkreślił i uśmiechnął się do niej.
-No jasne, jasne - dziewczyna odwzajemniła jego gest i zaśmiała się szczerze. W tym samym momencie kątem oka zauważyła kogoś kogo nie spodziewała się spotkać. Nie tutaj. Nie w tym mieście. Szedł z naprzeciwka z jakąś dziewczyną. Laura zaczęła się rozglądać w celu znalezienia idealnej drogi do ucieczki, ale ona nie istniała. Nagle chłopak zauważył ją, ale nie widział, że ona go zobaczyła. Był oddalony od nich o ponad dziesięć metrów i wpatrywał się w nich.
Laura zatrzymała się i spojrzała na Rossa, który także przestał iść.
-Co jest? - spytał zdezorientowany.
-Pocałuj mnie - palnęła na szybko. Blondyn spojrzał się na nią zdziwiony.
-Co?
-No zrób to, proszę. I uśmiechnij się do mnie uroczo -ponaglała go widząc, że chłopak z jakąś dziewczyną powoli się zbliża.
-O co ci chodzi, Lau? - spytał i uśmiechnął się jak go poproszono. Ale zrobił to raczej ze zdziwienia niż poprzez jej prośbę.
-Ross... - powiedziała i, z paniki przed spotkaniem tamtej dwójki, podeszła do niego, ujęła jego twarz w dłoń i pocałowała w policzek bardzo blisko ust, aby wyglądało to na zwykły pocałunek. Niechcący przy tym brunetka musnęła lekko kącik ust Rossa.
-Laura? - usłyszała nagle za plecami. Dziewczyna oderwała się blondyna, który nadal nie wiedział co się dzieje. Marano spojrzała na stojącego obok niej chłopaka.
-Bill? - spytała niby zaskoczona - A co ty tu robisz? - zadała pytanie i ujęła dłoń blondyna w swoją. Ross zerknął na ich splecione dłonie i na szatyna stojącego przed nim z jakąś czarnowłosą dziewczyną. I nagle pojął o co chodziło brunetce.
-Jesteśmy razem z Vicky na wakacjach tutaj, a ty? - spytał obejmując swoją dziewczynę w pasie.
-Ja tu tymczasowo mieszkam - wyznała krótko i spojrzała na Lynch’a - Poznajcie się. Ross to jest Bill. Bill to jest Ross, mój chłopak - powiedziała z uśmiechem, a blondyn po raz kolejny doznał szoku, ale nie dał tego po sobie poznać. Chłopcy podali sobie ręce.
-A wy poznajcie moją dziewczynę Vicky - Bill przedstawił czarnowłosą, która od razu przywitała się z nowo poznanymi osobami - Ale niespodzianka, prawda? - spytał, a Laura kiwnęła głową udając zadowolenie.
-Oj tak... - powiedziała i przytuliła się do torsu blondyna.
-Wyjeżdżamy jutro wieczorem i tak pomyślałem, że skoro już tu jesteśmy to może jakoś pogadamy? - zaproponował szatyn, a Laura szybko machnęła ręką.
-Z chęcią, ale bardzo się spieszymy i nie mamy czasu...
-To może wieczorem?
-Nie możemy... - powiedział Ross.
-A dlaczego? - spytała Vicky.
-Bo idziemy na koncert - powiedziała na szybko Laura.
-A na jaki? - spytał Bill jakby im nie wierząc.
-"The Neighbourhood" - odpowiedziała brunetka wyczuwając rosnącą nieufność chłopaka.
-Naprawdę? My też na to idziemy! - powiedział z szerokim uśmiechem Bill, a Laurę i Rossa kompletnie zatkało. Oboje wiedzieli co to oznaczało - To widzimy się wieczorem, tak? Nie przeszkadzamy wam i idziemy. Do zobaczenia - powiedział szatyn i wraz ze swoją dziewczyną odszedł od nich.
-Do zobaczenia... - Marano powiedziała cicho, niemalże pod nosem.
Gdy Bill wraz z Vicky byli wystarczająco daleko, Ross puścił dłoń przyjaciółki i odsunął się od niej stając do niej plecami. Złapał się za głowę i nic nie mówił. Laura patrzyła na niego z zakłopotaniem. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Ross...
-Co? - przerwał jej odwracając się do niej - Wytłumaczysz mi co to było? - spytał z lekka zdenerwowany. Brunetka westchnęła.
-Bill to mój były.
-Zdążyłem to zauważyć. Powiedz mi po co te gierki? Udawanie, że jesteśmy parą i ten pocałunek na niby? No po co?
-Żeby nie widział, że nadal jestem sama! Żeby nie miał satysfakcji, że po tym jak mnie zdradził, ja nadal nie mogę nikogo znaleźć! - odpowiedziała i objęła się ramionami. Westchnęła zrezygnowana czując, że musi wyjaśnić przyjacielowi całą sytuację - Dwa lata temu poznaliśmy się na dwumiesięcznym obozie w wakacje. Zaczęliśmy ze sobą chodzić i wszystko dobrze się układało, ale pod koniec obozu zdradził mnie z jakąś dziewczyną. Zabolało, bo już zdążyłam do niego coś czuć. A jak mu powiedziałam, że wiem o zdradzie to powiedział, że powinnam się tego spodziewać, bo nasz związek był tylko wakacyjny, a z końcem lata i tak miał ze mną zerwać... Więc, gdy go teraz zobaczyłam to po prostu tak zareagowałam, aby nie mógł ponownie odczuć tej satysfakcji z wygranej - wyznała, a Ross patrzył na nią uważnie nic nie mówiąc - Przepraszam, że tak się zachowałam. I za to, że wspomniałam o tym koncercie. Głupio wyszło... Po prostu idź tam z Sav jak gdyby nigdy nic i jak ich zobaczysz to powiedz im prawdę i tyle - powiedziała, a blondyn spuścił z niej wzrok. Milczał przez chwilę zastanawiając się co ma zrobić.
-Pójdziemy tam razem – oznajmił w końcu, a brunetka uniosła brwi zaskoczona.
-Co?
-Taki dupek musi zobaczyć co stracił - uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwzajemniła gest.
-A co z Savannah?
-Powiem jej jaka jest sytuacja. Na pewno zrozumie. Pójdziemy na inny koncert - wzruszył ramionami.
-Nie musisz tego robić...
-Ale chcę. I bez dyskusji.
-Dziękuję - Laura powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Ale pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Ostatni raz używasz mnie jako przedmiot, którym chcesz wzbudzić czyjąś zazdrość. A przynajmniej najpierw mnie o tym uprzedź - powiedział, a brunetka podeszła do niego i dała mu całusa w policzek.
-Masz to jak w banku.
-Dobrze... To idziemy w końcu coś zjeść? - spytał i uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest. Kiwnęła twierdząco głową i ramię w ramię skierowali się do najbliższej knajpki.
*Narrator*
-Mógłbyś się pospieszyć? Nie mamy całego dnia - przypomniała Laura wołając swojego przyjaciela, który siedział teraz w przebieralni.
-No już, już - jęknął. Brunetka westchnęła ciężko.
Od ponad godziny chodzili po różnych sklepach w poszukiwaniu nowej skórzanej kurtki dla Rossa. Blondyn poprosił przyjaciółkę, aby poszła z nim na zakupy, by pomogła wybrać mu najlepszą kurtkę na dzisiejszy wieczór.
-A ta jak? Chyba się nadaje, no nie? - spytał wychodząc z przebieralni i pokazując się w całej okazałości dziewczynie. Laura spojrzała na niego i obejrzała go od stóp do głów.
-Jak chcesz ją do siebie zniechęcić to jest idealna - powiedziała sarkastycznie, a blondyn zakrył twarz dłońmi.
-Nie pomagasz - wymamrotał.
-Ale co ty się tak tym przejmujesz? To tylko kurtka - przypomniała, a Ross spojrzał na nią zaskoczony.
-Tylko? Lau... Wytłumaczę ci coś... Wy, dziewczyny przykładacie dużą uwagę co do sukienek, biżuterii i takich tam, a my nie przejmujemy się bardzo tym jak wy. Jednak jeśli już nas tknie to jednymi z ważniejszych rzeczy jest właśnie kurtka. Dobra skóra = dobry wygląd torsu i sylwetki = seksowniejsza partia - chłopak tłumaczył brunetce, która kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-No dobra, skoro tak to wygląda... - powiedziała, wstała z pufy i poszła poszukać jakiejś odpowiedniej skórzanej kurtki na dzisiejszy wieczór, który zamierza spędzić z Savannah. Laura wróciła po minucie do przyjaciela i podała mu ubranie - Masz, ta powinna się nadać - uśmiechnęła się lekko, a chłopak odwzajemnił gest i od razu nałożył na siebie kurtkę. Spojrzał w lustro, a po chwili na przyjaciółkę.
-I jak? - spytał pokazując się jej. Brunetka uniosła na niego wzrok - Seksowny ze mnie koleś? - zrobił brewki i uśmiechnął się szarmancko. Laura wybuchła śmiechem.
-Tak, moim zdaniem tak właśnie wyglądasz - odpowiedziała roześmiana.
-To kupuję - powiedział i ponownie schował się w przebieralni.
-Bosko! Zgłodniałam już... - wyznała i oparła się plecami o ścianę.
Po kupieniu idealnej rockowej oraz skórzanej kurtki, Ross i Laura wyszli ze sklepu kierując się ulicą w stronę jakiejś knajpki, gdzie mogliby coś zjeść.
-To gdzie ją w końcu zabierasz? - spytała brunetka spoglądając na chłopaka.
-Na koncert rockowego zespołu "The Neighbourhood”.
-Naprawdę? To super! Ten zespół jest świetny.
-Wiem, dlatego ją tam zabieram - uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu.
-Musi ci się naprawdę podobać, co? - spytała trącając go lekko w ramię, a blondyn wzruszył ramionami.
-Nie wiem, lubię ją. Jednak nie wiem czy coś między nami będzie, na razie nigdzie mi się nie spieszy - odpowiedział, a Laura kiwnęła głową.
-Jakiś dżentelmen się w tobie obudził - zażartowała, a Ross otworzył lekko usta z udawanego oburzenia.
-Wypraszam sobie! Ja jestem taki na co dzień - podkreślił i uśmiechnął się do niej.
-No jasne, jasne - dziewczyna odwzajemniła jego gest i zaśmiała się szczerze. W tym samym momencie kątem oka zauważyła kogoś kogo nie spodziewała się spotkać. Nie tutaj. Nie w tym mieście. Szedł z naprzeciwka z jakąś dziewczyną. Laura zaczęła się rozglądać w celu znalezienia idealnej drogi do ucieczki, ale ona nie istniała. Nagle chłopak zauważył ją, ale nie widział, że ona go zobaczyła. Był oddalony od nich o ponad dziesięć metrów i wpatrywał się w nich.
Laura zatrzymała się i spojrzała na Rossa, który także przestał iść.
-Co jest? - spytał zdezorientowany.
-Pocałuj mnie - palnęła na szybko. Blondyn spojrzał się na nią zdziwiony.
-Co?
-No zrób to, proszę. I uśmiechnij się do mnie uroczo -ponaglała go widząc, że chłopak z jakąś dziewczyną powoli się zbliża.
-O co ci chodzi, Lau? - spytał i uśmiechnął się jak go poproszono. Ale zrobił to raczej ze zdziwienia niż poprzez jej prośbę.
-Ross... - powiedziała i, z paniki przed spotkaniem tamtej dwójki, podeszła do niego, ujęła jego twarz w dłoń i pocałowała w policzek bardzo blisko ust, aby wyglądało to na zwykły pocałunek. Niechcący przy tym brunetka musnęła lekko kącik ust Rossa.
-Laura? - usłyszała nagle za plecami. Dziewczyna oderwała się blondyna, który nadal nie wiedział co się dzieje. Marano spojrzała na stojącego obok niej chłopaka.
-Bill? - spytała niby zaskoczona - A co ty tu robisz? - zadała pytanie i ujęła dłoń blondyna w swoją. Ross zerknął na ich splecione dłonie i na szatyna stojącego przed nim z jakąś czarnowłosą dziewczyną. I nagle pojął o co chodziło brunetce.
-Jesteśmy razem z Vicky na wakacjach tutaj, a ty? - spytał obejmując swoją dziewczynę w pasie.
-Ja tu tymczasowo mieszkam - wyznała krótko i spojrzała na Lynch’a - Poznajcie się. Ross to jest Bill. Bill to jest Ross, mój chłopak - powiedziała z uśmiechem, a blondyn po raz kolejny doznał szoku, ale nie dał tego po sobie poznać. Chłopcy podali sobie ręce.
-A wy poznajcie moją dziewczynę Vicky - Bill przedstawił czarnowłosą, która od razu przywitała się z nowo poznanymi osobami - Ale niespodzianka, prawda? - spytał, a Laura kiwnęła głową udając zadowolenie.
-Oj tak... - powiedziała i przytuliła się do torsu blondyna.
-Wyjeżdżamy jutro wieczorem i tak pomyślałem, że skoro już tu jesteśmy to może jakoś pogadamy? - zaproponował szatyn, a Laura szybko machnęła ręką.
-Z chęcią, ale bardzo się spieszymy i nie mamy czasu...
-To może wieczorem?
-Nie możemy... - powiedział Ross.
-A dlaczego? - spytała Vicky.
-Bo idziemy na koncert - powiedziała na szybko Laura.
-A na jaki? - spytał Bill jakby im nie wierząc.
-"The Neighbourhood" - odpowiedziała brunetka wyczuwając rosnącą nieufność chłopaka.
-Naprawdę? My też na to idziemy! - powiedział z szerokim uśmiechem Bill, a Laurę i Rossa kompletnie zatkało. Oboje wiedzieli co to oznaczało - To widzimy się wieczorem, tak? Nie przeszkadzamy wam i idziemy. Do zobaczenia - powiedział szatyn i wraz ze swoją dziewczyną odszedł od nich.
-Do zobaczenia... - Marano powiedziała cicho, niemalże pod nosem.
Gdy Bill wraz z Vicky byli wystarczająco daleko, Ross puścił dłoń przyjaciółki i odsunął się od niej stając do niej plecami. Złapał się za głowę i nic nie mówił. Laura patrzyła na niego z zakłopotaniem. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Ross...
-Co? - przerwał jej odwracając się do niej - Wytłumaczysz mi co to było? - spytał z lekka zdenerwowany. Brunetka westchnęła.
-Bill to mój były.
-Zdążyłem to zauważyć. Powiedz mi po co te gierki? Udawanie, że jesteśmy parą i ten pocałunek na niby? No po co?
-Żeby nie widział, że nadal jestem sama! Żeby nie miał satysfakcji, że po tym jak mnie zdradził, ja nadal nie mogę nikogo znaleźć! - odpowiedziała i objęła się ramionami. Westchnęła zrezygnowana czując, że musi wyjaśnić przyjacielowi całą sytuację - Dwa lata temu poznaliśmy się na dwumiesięcznym obozie w wakacje. Zaczęliśmy ze sobą chodzić i wszystko dobrze się układało, ale pod koniec obozu zdradził mnie z jakąś dziewczyną. Zabolało, bo już zdążyłam do niego coś czuć. A jak mu powiedziałam, że wiem o zdradzie to powiedział, że powinnam się tego spodziewać, bo nasz związek był tylko wakacyjny, a z końcem lata i tak miał ze mną zerwać... Więc, gdy go teraz zobaczyłam to po prostu tak zareagowałam, aby nie mógł ponownie odczuć tej satysfakcji z wygranej - wyznała, a Ross patrzył na nią uważnie nic nie mówiąc - Przepraszam, że tak się zachowałam. I za to, że wspomniałam o tym koncercie. Głupio wyszło... Po prostu idź tam z Sav jak gdyby nigdy nic i jak ich zobaczysz to powiedz im prawdę i tyle - powiedziała, a blondyn spuścił z niej wzrok. Milczał przez chwilę zastanawiając się co ma zrobić.
-Pójdziemy tam razem – oznajmił w końcu, a brunetka uniosła brwi zaskoczona.
-Co?
-Taki dupek musi zobaczyć co stracił - uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwzajemniła gest.
-A co z Savannah?
-Powiem jej jaka jest sytuacja. Na pewno zrozumie. Pójdziemy na inny koncert - wzruszył ramionami.
-Nie musisz tego robić...
-Ale chcę. I bez dyskusji.
-Dziękuję - Laura powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Ale pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Ostatni raz używasz mnie jako przedmiot, którym chcesz wzbudzić czyjąś zazdrość. A przynajmniej najpierw mnie o tym uprzedź - powiedział, a brunetka podeszła do niego i dała mu całusa w policzek.
-Masz to jak w banku.
-Dobrze... To idziemy w końcu coś zjeść? - spytał i uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest. Kiwnęła twierdząco głową i ramię w ramię skierowali się do najbliższej knajpki.
---------------
Siemka :D
Nauczona jestem... Yyyy... No nie do końca, ale co tam xd Postanowiłam sobie, że dziś wstawię to wstawiam hahaha.
Jak się podoba? :D Na następny nie wiem ile będziecie musieli czekać, bo jeszcze muszę ogarnąć rozdziały z Niewi na drugim blogu :P
Ale podoba się??? Piszcie, bo mało komentarzy ostatnio było! :'(
A obiecuje wam, że im więcej komentarzy tym krócej będziecie czekać na nastęony rozdział ;)
To od waszej inicjatywy zależy!
PISZCIE KOCHANI! :*
Całuję was! <3
Siemka :D
Nauczona jestem... Yyyy... No nie do końca, ale co tam xd Postanowiłam sobie, że dziś wstawię to wstawiam hahaha.
Jak się podoba? :D Na następny nie wiem ile będziecie musieli czekać, bo jeszcze muszę ogarnąć rozdziały z Niewi na drugim blogu :P
Ale podoba się??? Piszcie, bo mało komentarzy ostatnio było! :'(
A obiecuje wam, że im więcej komentarzy tym krócej będziecie czekać na nastęony rozdział ;)
To od waszej inicjatywy zależy!
PISZCIE KOCHANI! :*
Całuję was! <3
Po pierwsze ustaw sobie lepsza regulacje czasu :P mam mniej czasu na spanie dzięki tobie.
OdpowiedzUsuńPo drugie jesteś klamczucha i.wiesz dobrze w jakiej sprawie :P
Oczywiście ach.och.ech uch ych nad rozdziałem i seksowny Rossie w skórze <3
No i akcja z billym a.wgl to jak.on wygląda? jak.ten co.ci.pokazywałam czy inaczej.
Jesteś małpa ale i.tak cie.loffciam i czekam na.nexta.
Więcej z siebie nie wykrzesze idę.spać
spać bajo ;)
Rozdział cuuudooo!!! Historia się rozkręca i nue mogę doczekać się ciągu dalszego. Przepraszam że osatanio nir komentowałam ale jakoś tak czasu nie było obiecuję że nadrobie! Jeszcze raz super rozdziałczekam na kolejny i przepraszam.
OdpowiedzUsuńAlly :)
fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBoski! Zarąbisty! Wspaniały! I...i nie wiem co jeszcze ale przepiękny!
OdpowiedzUsuńTy dobrze wiesz co wymyślić i jak uzależnić kogoś od fabuły... :D
Piszesz tak bosko, długo i jeszcze oryginalnie <3 ideał blogerki z Ciebie :)
,,-Pocałuj mnie'' <-- moja reakcja bezcenna. xD
Weny na nexta życzę C:
Uuuuuu no no;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać koncertu....
pocałuj mnie. - prawie wyskoczyły mi gały ;** i love it! rozdział jak zwykle zajebisty! czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńPS. Ross rezygnuje z Sav dla Lau! uuu mhrrr ;** xD
Zajefajny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next.
:-) <3
Pocałuj mnie.... O mój Boże!!!!!!!!!!!!! Ten rozdział wyszedł ci najlepiej:)
OdpowiedzUsuńo matko matko matko !!! zarabisty rozdział! nie spodziewalam sie :o wreszcie raura !! Czekam z niecierpliwoscia na next!
OdpowiedzUsuńRAURA ! NARESZCIE ! ROZDZIAŁ BOSKI !
OdpowiedzUsuńPo pierwsze :
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga!
Po drugie:
Zazdroszcze ci.. Są blogerki, które mają super pomysły, ale słabo piszą, są blogerki które super piszą, ale mają słabe pomysły.. Ty natomiast zaliczasz się do tej najlepszej grupy bo nie dość że masz cudowny styl pisania to jeszcze posiadasz wspaniale pomysly!
Dlatego ci gratuluję.. :D
Po trzecie:
Aaaaaa wreszcie Raura :DDD
Po czwarte:
Nawet nie wiesz jaki miałam zaciesz jak zobaczyłam ten rozdział :D ja tu takie a sprawdzę sobie i co widzę? Widzę rozdzial i juz sie cieszylam, a co dopiero było gdy skonczylam go czytac bo naprawdę super ci wyszedl! Po prostu cudo! *.*
Po piąte:
Cieszę się że znajdujesz czas aby dodawać tak długie rozdziały, jak np. dzisiejszy :D wiem ze twoje rozdzialy zawsze są dlugie, i mam nadzieje ze to sie nigdy nie zmieni :)
Po szóste:
Chciałam się spytać, do ilu mniej więcej rozdziałów masz zamiar dobić? Tak tylko mniej więcej bo podejrzewam że dokładnie nie wiesz :)
Po siódme:
Kiedy next? Bo nie mogę się doczekać i mam nadzieję że będzie dużo Raury ;p
Po ósme:
Nawet jeśli będziesz czasem dostawała mniej komentarzy to nie przejmuj się! Pod twoimi postami i tak zawsze jest ich dosyć spora ilość :) a twoje opowiadanie i tak jest super i nie do opisania! ;D
Po dziewiąte:
Przepraszam, że rzadko komentuje, ale zwykle to po prostu z lenistwa albo braku czasu :/ za to dzis ci to wynagrodzę i zostawię taki dluzszy komentarz :D
Po dziesiąte:
Na koniec jeszcze przeproszę że pisze z anonima ale nie chcialo mi logować, poza ttym pisze z telefonu :D to życzę jeszcze więcej weny i czasu, choć według mnie i tak tego nie potrzebujesz ;D
Hahha Dziękuję bardzo <3 Tak miło mi się czytało twój komentarz, że szok :D a no jakoś udaje mi się pisać takie długie te rozdziały, wiem, że takie lubicie, ja sama takie lubię xd
Usuńdo ilu dobije? Hmm... Myślę, że z 70 będzie xd Ale jeszcze nie mam pomysłu na koniec bloga, więc to może się długo ciągnąć :P
a kto to wgl napisał? Hehhe
Jak dla mnie to mogłabyś nie kończyć bloga nigdy bo na serio jest super :D wiesz twój każdy rozdział wywołuje uśmiech na mojej twarzy więc odwdzięczam się komentarzem ;) ja osobiście nie mam bloga z opowiadaniem, ale myślę czy takiego nie założyć :) choć w sumie to nw.. a obecnie możesz mnie znależć na blogu, którego prowadzę z koleżanką i jest właściwie o wszystkim ;p link: ourlifecantbenormal.blogspot.com
Usuńtym razem się zaloguje :D
/MiLka <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńAaaaa! Taki tam boski rossdział <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego! Mam nadzieję, że będzie tam ten koncert! Ale się podjarałam *.* Czekam na next ;3
Jejku niesamowity! Chyba najlepszy<3 Pocałunek Lau:) Jejku, jakie to słodkie!!! Normalnie zaczęłam się uśmiechać do monitora, jak ona to powiedziała i wykonała tę czynność. I jeszcze wspólny koncert! Raura<3
OdpowiedzUsuńOł maj fakin gasz *……* jest cudowny! czekam na nn ;****
OdpowiedzUsuńGENIALNE *.* Jeju zakochałam się w tym blogu ♥
OdpowiedzUsuńYeyyyyyyyyy! Masz super talent!!! Pomysły i styl pisania Perfect!!! Zazdroszcze co takiego talentu. Dobrze, że go wykorzystujesz!!!
OdpowiedzUsuńO jeju! Jakie to było...wow! Piszesz świetnie. Odzyskałam nadzieję, że będzie Raura <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jest taki wow i taki łał piszesz rewelacyjnie mam nadzieje że niedługo wstawisz następny i ze będzie Raura
OdpowiedzUsuńOdjebany w kosmos! Ale ja chcę wiedzieć i czytać już to co będzie się działo na tym koncercie! NOW! ;)
OdpowiedzUsuńSzybko dodaj następny :3 ^^
super!
OdpowiedzUsuńDawaj next!
Awwwww :3 Widzę swoją ksywkę :D "Vicky" :) Ale super. Tylko czemu muszę być dziewczyną tego dupka XP Rozdział super. Aaaaaa!!!!!!! Prawie się pocałowali. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :* ;)
OdpowiedzUsuńfajny
OdpowiedzUsuńBoski!! Kocham Cię po prostu!!!
OdpowiedzUsuńRozdział mistrzowski...
A było tak blisko do pocałunku...
Z niecierpliwościa czekam na next
adeczka45
Idealny, to będzie jak do tej pory mój ulubiony, wszystkie były cudowne ale ten najfajniejszy no to pisz szybciutko i wstawiaj bo już się nie mogę doczekać nexta <3
OdpowiedzUsuńO mój...
OdpowiedzUsuńTo jest... PIĘKNE!
Jezus Chrystus Maria... RAURA!
czekam na next ; )
Świetny! Czekam na .... wiesz co.
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńczekam na pocałunek
OdpowiedzUsuńDodasz next w ten weekend? 😍
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tak :D
UsuńSiema :D
OdpowiedzUsuńNudzi mi się bo brat zabrał mi słuchawki więc pomyślałam, że wejdę i napiszę ci jakiś komentarz :) Właściwie to chyba będzie mój pierwszy na tym blogu. Założyłaś go wieki temu a ja nie oceniłam żadnego twojego rozdziału co nie oznacza, że go nie czytam. Czytam od samiuśkiego początku! I od samiuśkiego początku to mi się bardzo podoba. :) (może nawet bardziej niż poprzednia historia XD ) Już pod prologiem chciałam ci coś napisać ale pojawił się jakiś błąd i obiecałam sobię, że później to zrobię. I tak się jakoś przeciągało i nie wiedzieć czemu wogule nie komentowałam rozdziałów. Czynność której nie wykonuję od początku a wiedząc, że mam szansę wykonywać od początku nie ma dla mnie znaczenia. Dziwne... No nieważne. :) Ostatnio jak przeczytałam ten rozdział zaprzysięgłam sobie, że coś ci tu napiszę. Więc przygotuj się na ciąg dalszy mojej bezsensownej wypowiedzi XD:
Awwwww... Pożegnanie z Jonah ^.^ (swoją drogą bardzo go polubiłam. Przypomina mi pewnego, małego chłopca ze "Zbuntowanego anioła" taka tam rówieśnicza tenelowela)
Awwww... Gest Rossa ^.^ ( małe pytanko: on to robi bezinteresownie czy ma w tym jakiś ukryty cel? A wogule wpadł mi do głowy pewien pomysł. Laura nienawidzi grać na fortepianie czy tam pianinie a narazie kręcą pierwszy sezon A&A w, którym Ally ma paniczny lęk przed sceną więc nie musi się martwić. Ale w drugim sezonie się przełamuje i zaczyna więcej śpiewać i wgl. I może być tak, że Ross o tym wiedział i Laura pomyśli, że on to robi tylko po to aby mu się lepiej grało i, że myśli tylko o sobie itd.)
Awwwww... Wspólne zakupy ^.^ Hahahahaha XD Tak, Rossy jest barrrdzo sexy <3 XD
Awwwww... Ich prawie pocałunek ^.^ I to: "ujeła jego twarz w dłoń i pocałowała bardzo blisko ust (...) niechcący przy tym brunetka musnęła lokko kącik ust Rossa". Nie no dziewczyno kocham cię! ^.^ Jesteś genialna.
"-Co jest?"
"-Pocałuj mnie." Hahahahahaha XD prawie się udusiłam ze śmiechu bo nie mogłam roześmiać się na głos bo czytałam w nocy i nie chciałam nikogo obudzić. Gdyby robili film na podstawie tej historii bardzo bym była ciekawa miny Rossa :P tak to musiałam ją sobie tylko wyobrazić :) Że też po ziemi muszą łazić takie dupki ja Bill ;( Przez ten cały obóz skojarzyłam go sobie z Eliotem :P
I awwwww... Ross bardzo ładnie się zachował :) Tak awwwww... Wogule cały ten rozdział był taki awwww. ^.^ Jak do tej pory to jeden z moich ulubionych rozdziałów twojego autorstwa :) I strasznie nie mogę się doczekać tej "randki" więc błagam na kolanach i z całego serducha prrrrroszę! Dodaj szybko nexta!! Bo zeświruję normalnie :P od dwuch dni klęczę przed kompem i się modlę XD
A i zajrzałam jeszcze na twojego bloga, którego piszesz z Niewi. Bardzo fajnie się zapowiada :D
Buziaki :***** Claudia :)
A ja się zastanawiałam czy czytasz mojego bloga xd Bo pamiętam, że poprzedniego tak, ale nie wiedziałam czy tego też hahha. Dziękuję bardzo <3 A no rozdzialik taki mjał być, taki awww xd
Usuńnie czytałam tej książki, więc nie wiem o jakiego chłopca chodzi xd
aaaa i Ross robi to bardziej bezintereaownie, ale kto wie haihaahaha xd
Bardzo się cieszę, że w końcu naapisałaś :D
Jezu ty mnie doprowadzisz kiedyś do takiego stanu,że mama wyśle mnie do wariatkowa....serio xd ja się tak jaralam tym pocałunkiem,że masakra hahah:) pisz więcej takich długich rozdziałów,bo świetnie się je czyta,jeszcze to że są świetnie napisane wzbogaca tą przyjemność:*
OdpowiedzUsuńWiktoria:)