BARDZO DŁUGI ROZDZIALIK. SPECIAL FOR NIEWI. ALE DEDYKUJĘ GO
WSZYSTKIM! :3 KOMENTUJCIE! <3
Wczesne popołudnie w domu Lynch'ów. Ross wrócił z zakupów i z późnego śniadania
na mieście. Dochodziła godzina trzynasta, a blondyn jak rzucił się na kanapę,
gdy wrócił, tak leżał. Chciał przez chwilę odpocząć. Siedział w domu
praktycznie sam, bo rodzeństwo albo nie wychodziło ze swojego pokoju albo
gdzieś wybyło, a rodzice byli w pracy.
Chłopak patrzył w sufit i... o niczym nie myślał. Dosłownie. Patrzył się w
biały punkt, a w jego głowie panowała kompletna pustka. Włączył mu się
przysłowiowy 'Nothing box'. Leżał na kanapie i o niczym nie myślał. Kompletnie
się wyłączył.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Westchnął cicho, wstał z sofy, podszedł do
frontowych drzwi i otworzył je.
-Tak? - spytał lekko zaspanym głosem, bo leżąc na kanapie powoli usypiał.
-Hej - przywitała się z nim blondynka. Chłopak zmarszczył brwi zdziwiony.
-Savannah? A co ty tutaj robisz?
-Przyszłam zrobić ci niespodziankę - uśmiechnęła się uroczo - Mogę wejść?
-Tak, tak. Oczywiście, proszę - powiedział otwierając szerzej drzwi i
zapraszając dziewczynę do środka gestem dłoni. Blondynka weszła do domu i
przeszła do salonu. Za nią szedł Ross, który, lekko zmęczony, przetarł oczy
wierzchem dłoni.
-Obudziłam cię? Bo wyglądasz jakbyś ledwo co wstał z łóżka - spytała
przyglądając się uważnie chłopakowi.
-Nie, nie. Nie obudziłaś mnie - uśmiechnął się do dziewczyny, a ona
odwzajemniła gest - Ale nie spodziewałem się takiej niespodzianki.
-Tak naprawdę przyszłam tutaj, aby oddać ci ten śpiwór, który pożyczyłeś Soni
- powiedziała i wyjęła z torby wspomnianą rzecz.
-Ale mówiłem, że ona może go zatrzymać.
-Wiem, ale skoro mam okazję się z tobą jakoś spotkać to wolałam ci go oddać. Wydaje mi
się to po prostu w porządku - wzruszyła ramionami i podała śpiwór blondynowi,
który od razu go wziął.
-Dobrze, dziękuję - odpowiedział i uśmiechnął się do niej szeroko - Masz ochotę
się czegoś napić? - spytał, a Savannah kiwnęła twierdząco głową.
-Tak, poproszę.
I oboje skierowali się do kuchni. Ross zajrzał do lodówki w poszukiwaniu czegoś
zimnego do picia, a blondynka usiadła na blacie i zaczęła rozglądać się po
pomieszczeniu.
-I mieszkasz tutaj z czworgiem rodzeństwa...
-Zgadza się.
-Nie wygląda na to.
-Bo mama wczoraj posprzątała kuchnię - odpowiedział z uśmiechem, który
dziewczyna od razu odwzajemniła.
-To dzisiejsza gazeta? - spytała widząc obok siebie prasę.
-Pewnie tak. Tata zawsze bierze z przed domu gazetę, aby poczytać ją przy
porannej kawie przed pójściem do pracy - wytłumaczył, a dziewczyna kiwnęła
głową.
-To zobaczmy jakie są dzisiaj żarciki... - powiedziała i chwyciła gazetę w
swoją dłoń. Ross w tym czasie wyjął jakieś zimne napoje i spojrzał na Sav,
która przeglądała prasę.
-Jesteś głodna? Bo mógłbym zrobić tosty francuskie - zaproponował.
-Tylko jeśli ty będziesz sobie je robił.
-No to je zrobię - powiedział uśmiechając się lekko. Wziął patelnię, położył ją
na kuchence i powoli zaczął wszystko przygotowywać. Dziewczyna odłożyła
gazetę, gdy zobaczyła, że jest wczorajsza i chwyciła swój telefon i otworzyła
na nim portal z informacjami.
Nagle Savannah się zaśmiała. Chłopak spojrzał się na nią zagadkowo.
-Co jest?
-Napisali reportaż o psie, który swoim ogonem uratował telewizor przed zniszczeniem
- odpowiedziała roześmiana.
-Co?! - spytał zaskoczony, a zarazem zażenowany tytułem artykułu.
-Nooo. Nie mają chyba o czym pisać.
-Zgodzę się z tobą.
W czasie gdy Sav szukała czegoś godnego uwagi na stronie, Ross przygotowywał
tosty. Przebywali w ciszy będąc zajętym wykonywaną czynnością. Po niecałej
minucie blondynka ponownie wybuchła śmiechem. Chłopak spojrzał się na nią.
-"Czy uważasz, że arbuz przeszkadza ci zrzucić zbędne kilogramy?".
Serio? Hahaha.
-Taki jest tytuł?
-Tak.
-Hahaha - zaśmiał się.
-Jakby od razu nie mogliby napisać "Chcesz schudnąć? To się nie obżeraj!"
- zaproponowała rozbawiona i ponownie zaczęła przeglądać telefon.
-Racja, racja - odpowiedział Ross uśmiechając się szeroko i wrócił do przygotowywania
tostów.
Savannah śmiała się jeszcze cicho pod nosem, co podobało się blondynowi. To
było jak cichutka muzyka lecąca w tle. Lecz nagle ta muzyczka ucichła.
Niespodziewanie dziewczyna przestała się śmiać. Zamilkła. Ross z początku się
tym nie przejął, ale gdy już dłuższy czas blondynka milczała, tym bardziej go
to niepokoiło. Przerwał swoją czynność i odwrócił się do dziewczyny.
-Co tak cicho siedzisz? - spytał i spojrzał na artykuł, który teraz czytała.
Były tam jego zdjęcia. Nie jego samego, lecz z Laurą.
-"Ross Lynch i Laura Marano razem? Czy zwykli przyjaciele zachowują się
jak para?" - przeczytała i uniosła wzrok na chłopaka - Nie wiedziałam, że
ze sobą chodzicie.
-Co? Nie! Nie jesteśmy razem! Skąd ci to przyszło do głowy?
-No nie wiem... Może przez te zdjęcia? - spytała sarkastycznie i uniosła
telefon na wysokość oczu chłopaka. Znajdowały się tam fotografie jak on z Laurą
trzymają się za ręce i całują. Ale STOP! To nie był pocałunek! Tylko cmok w
policzek.
-To jest zupełnie inaczej niż wygląda - zaczął tłumaczyć, a blondynka
westchnęła i zeszła z blatu.
-Nie musisz mi się tłumaczyć, przecież nie jesteśmy razem - powiedziała i
skrzyżowała swoje ramiona.
-Ale chcę - oznajmił i dłonią wskazał na fotografie - Byłem dzisiaj z Laurą na
zakupach na mieście i po drodze spotkaliśmy jej byłego chłopaka ze swoją obecną
dziewczyną. Ona nie chciała wyglądać na zawsze samotną singielkę i po prostu
zaczęła udawać, że jesteśmy razem. Nie pytała mnie o zdanie, spanikowała. Stąd
są te zdjęcia. A to tutaj tylko wygląda jakbyśmy się całowali, zrobili zdjęcie
pod odpowiednim kątem i tak się może wydawać, ale tak nie było. Przysięgam -
powiedział, a Savannah trochę złagodniała. Widać było, że nie spodobał jej się
ten artykuł. Dziewczyna patrzyła przez chwilę na Rossa, który stał i czekał na
jej odpowiedź.
-Denerwujący są ci paparazzi, co nie? - spytała dla rozluźnienia atmosfery.
Chłopak uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwzajemniła ten gest. I wszystko
wróciło do normy.
-I to bardzo.
-Mam nadzieję, że dzisiaj na koncercie nie będą zawracać nam głowy - powiedziała,
a zakłopotany Ross spuścił z niej wzrok. Dziewczyna od razu to zauważyła i
zmarszczyła brwi - Co jest? - spytała, ale blondyn milczał, co niepokoiło
dziewczynę - Mów - rozkazała, gdy zrozumiała, że po dobroci jej nic nie powie.
Blondyn przejechał dłonią po włosach i westchnął cicho.
-Gdy wraz z Laurą rozmawialiśmy z tym jej byłym i jego dziewczyną, on
zaproponował spotkanie. Próbowaliśmy się wymigać, że nie mamy czasu i jako
wymówkę podaliśmy ten koncert... Ale okazało się, że oni też na niego idą i...
- urwał, ponieważ właśnie w tej minucie zrozumiał, że zaraz wystawi dziewczynę,
o którą starał się tyle czasu.
-I to znaczy, że ja nie idę na ten koncert tylko ty z Laurą, tak? - spytała
pojmując zamiary chłopaka.
-Zrozum, jeżeli pójdziemy tam razem to ten dupek zrozumie, że tylko udawaliśmy
i poczuje satysfakcję z tego, że ona jest sama i...
-Dobra, dobra. Zrozumiałam - przerwała mu i wzrokiem zaczęła szukać swojej
torebki.
-Chcę po prostu pomóc przyjaciółce, nic więcej - mówił dalej, a blondynka
chwyciła swoją torebkę i skierowała się w stronę drzwi - Savy... Pójdziemy na
inny koncert - powiedział idąc za nią, a dziewczyna zatrzymała się przy
drzwiach i odwróciła się w jego stronę.
-Tu nie chodzi o koncert, Ross. Ja mogę spędzić wieczór zajadając się jakimś
kebabem i siedząc na ławce w parku. Mi wiele nie potrzeba. Wystarczy dobre
towarzystwo - wyznała i przygryzła swoją wargę - Miałam wrażenie, że tobie
zależy na naszej relacji tak jak mi...
-Zależy - dodał przerywając jej.
Blondynka uśmiechnęła się smutno.
-Ale nie jestem pewna czy wiesz do końca jak ona ma wyglądać... Na początku
myślałam, że przesadzam myśląc, że między tobą a Laurą coś iskrzy. Przecież to
normalne wśród przyjaciół, że się żartuje, obejmuje i pomaga. Rozumiem to, bo
sama mam chłopaków przyjaciół. Jednak wydawało mi się, że widziałam pewien
błysk w twoim oku, gdy patrzyłeś na nią. A teraz mam wrażenie, że dobrze
widziałam i nic mi się nie wydawało...
-Ale między mną a Laurą nic nie ma. Nic a nic - obiecywał czując, że ta rozmowa
nie wróży niczego dobrego. Savannah uśmiechnęła się do niego lekko i ujęła jego
dłoń w swoją.
-Wierzę ci, naprawdę. Jednak wydaje mi się, że nie wiesz co czujesz do niej.
Albo do mnie. Nie jesteś pewien swoich uczuć - powiedziała, a blondyn milczał.
Blondynka spojrzała mu w oczy - Widzisz? Nawet nie zaprzeczasz - zauważyła, a
chłopak otworzył usta jakby się obudził.
-Savannah...
-Ross - przerwała mu - Nie mam siły starać się o kogoś i wczuwać się
emocjonalnie w coś co nigdy może nie powstać. Po prostu... Jak będziesz
wiedział czego chcesz to daj mi znać. Znasz mój numer - powiedziała, podeszła
do niego o krok i pocałowała go w policzek. Uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Natomiast Ross stał zdziwiony i oniemiały. Dziewczyna, którą bardzo lubił
właśnie wyszła. Nie tylko z jego domu, ale też i z jego życia. I tylko od niego
zależy czy wróci.
-To była Savannah? - spytał Riker zbiegając po schodach i podchodząc do
milczącego brata, który nadal stał przed drzwiami - Ross... Wszystko w
porządku?
-Nie do końca - westchnął i nie spoglądając na starszego brata poszedł do
swojego pokoju.
* * * * *
Wieczór. Laura dokonywała ostatnich poprawek. Makijaż, włosy, ubranie -
wszystko na miejscu. Trochę się denerwowała tym koncertem, dlatego że przyjdzie
jej spotkać tam Bill'ego, którego naprawdę nie chciała już widzieć. Westchnęła
ciężko. Ale jednym plusem jest to, że będzie trwało to tylko parę godzin i
koniec. Skończy się jej męczarnia. Brunetka poprawiła swoją spódnicę i
poprawiła swoje usta szminką. Jak rockowy koncert to i
rockowa stylizacja. Nie
ma przebacz. Raz się żyje.
Zza okna nagle usłyszała jak motocykl wjeżdża na posesję domu. Dziewczyna
wiedziała, że to jej przyjaciel. Chwyciła swoją torebkę i ruszyła na dół po
schodach. W holu założyła buty na obcasie.
-Wychodzę! - rzuciła w stronę salonu, gdzie siedziały Van ze Spence.
-Ale gdzie? - spytała ją siostra podchodząc do niej wraz z rudowłosą.
-Na koncert z Rossem - odpowiedziała zakładając na siebie czarny kardigan.
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo i skrzyżowały ramiona.
-Na ten, na który miał iść z Sav? - spytała Spencer.
-Tak - odpowiedziała, a dziewczyny uniosły wysoko jedną brew - Długa historia.
-Na to wygląda - oznajmiła Van.
-Dobra. Idę, wrócę późno. Nie czekajcie na mnie - powiedziała poprawiając włosy
i wyszła z domu chcąc uniknąć kolejnych pytań.
Vanessa i Spencer spojrzały na siebie znacząco i uśmiechnęły się lekko widząc
reakcję i wygląd brunetki. Bo wyglądała naprawdę pięknie.
W tym samym czasie
Ross parkował motocykl przed domem. Zatrzymał silnik i westchnął
ciężko. Rozmowa z Savannah zbiła go z tropu. Zabolało go, że blondynka go
rzuciła. Przejechał dłonią po włosach rozczochrując je i postanowił podejść do
drzwi i zadzwonić do nich, by zawiadomić przyjaciółkę, że już jest.
Blondyn już przełożył nogę, aby wstać, i w tym czasie z domu wyszła brunetka w
swojej pełnej okazałości. W pierwszej chwili nie spojrzała na chłopaka tylko
zamyślona szła w jego stronę. Ross przyjrzał się jej i uśmiechnął lekko. Laura
uniosła wzrok spoglądając w jego oczy i odwzajemniła gest chłopaka. Szybkim
krokiem podeszła do niego i stanęła przed nim.
-Hej - przywitała się z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
-Hej.
-Widzę, że ta skóra rzeczywiście powoduje, że wyglądasz seksownie - powiedziała
żartując.
-Odezwała się. Wyglądasz świetnie.
-Dzięki.
-To co? Idziemy sprawić, żeby ten koleś zrozumiał co stracił? - spytał unosząc
znacząco brwi.
-Jasne - odpowiedziała uśmiechając się do niego lekko.
Chłopak usiadł na motocyklu, a brunetka za nim i chwyciła kask, który od razu
założyła. Objęła go w pasie i przytuliła do jego ciała. Teraz już nie miała
takich oporów jak ostatnim razem. Ross włączył silnik i od razu ruszył.
Jechali może z piętnaście minut. Z każdym kolejnym zakrętem zbliżali się do
klubu, w którym miał odbyć się koncert. Wreszcie dojechali, a blondyn
zaparkował maszynę naprzeciwko budynku, do którego mieli za chwilę wejść. Laura
zeszła z motocyklu i zdjęła kask.
-Powiem ci, że te przejażdżki zaczynają mi się coraz bardziej podobać - wyznała
z uśmiechem. Blondyn odwzajemnił gest i także zszedł z maszyny.
-To uzależnia - mrugnął do niej, a Laura odłożyła kask.
-Jak Savannah zareagowała na całą sytuację? - spytała nagle spoglądając przy
tym na niego. Ross spuścił z niej wzrok. Nie miał ochoty rozmawiać na ten
temat.
-Nie za dobrze.
-Jak to? - spytała zaniepokojona. Blondyn wzruszył ramionami.
-Rzuciła mnie nawet ze mną nie będąc. Jest ze mną coraz lepiej, wiesz? Zrywają
ze mną zanim jeszcze zaczną ze mną chodzić - powiedział sarkastycznie. Brunetka
otworzyła usta ze zdziwienia.
-O jej... Ross... Przepraszam.
-Nie masz za co.
-No właśnie mam. Gdyby nie ta cała akcja z Billem to nadal bylibyście razem -
zauważyła zmartwiona.
-Prędzej czy później by tak wyszło - powiedział, a Laura spojrzała pytająco na
przyjaciela.
-Ale jak to?
-Nieważne. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Idziemy? - spytał wymijająco, a
brunetka kiwnęła głową.
-Jasne...
Oboje przeszli przez ulicę i stanęli przed wejściem na końcu kolejki. Milczeli.
Żadne nic nie mówiło. Blondyn nie chciał mówić o tym jak go rzuciła Sav, a
brunetka nie chciała wspominać nic o blondynce, bo czuła, że przyczyniła się do
rozpadu ich relacji. Stali i wpatrywali się w swoje buty.
-Laura? - usłyszeli nagle znajomy głos - Chodźcie, zajęliśmy wam miejsce w
kolejce - powiedział Bill z uśmiechem i zaprowadził ich prawie na sam początek
kolejki. Tam wszyscy się ze sobą przywitali, a Ross z Laurą złapali się za
dłonie. I cała akcja się rozpoczęła.
* * * * *
Muzyka. Śpiew. Gitara. Perkusja. Światła. Wieczór. Ludzie. Wszystko co powinno
znaleźć się na koncercie, tam się właśnie znajdowało. Laura, Ross, Bill i Vicky
stali obok siebie i słuchali piosenek zespołu "The Neighbourhood".
Koncert powoli dobiegał końca. Lynch wraz z Marano nie musieli bardzo wczuwać
się w odgrywanie swoich roli, ponieważ nie było na to czasu ani okazji. Jeśli
nie musieli niczego udowadniać przed Billem, to po prostu tego nie robili.
Leciała ostatnia piosenka "Female Robbery", podczas której Bill
zaczął całować Victorię. Laura i Ross zobaczyli to kątem oka. Spojrzeli na
siebie i uśmiechnęli lekko. Blondyn objął dziewczynę od tyłu, położył głowę na
jej ramieniu i cicho zaczęli śpiewać tą piosenkę.
Gdy koncert się skończył, a wszyscy zaczęli się rozchodzić, minęła pierwsza
godzina.
-Może pójdziemy gdzieś potańczyć? Co wy na to? Noc jeszcze młoda - zaproponował
szatyn, a Ross i Laura spojrzeli na siebie.
-No nie wiem... - zaczął blondyn.
-Niedługo powinnam wracać... - dodała brunetka.
-Odmówisz mi? Czy po prostu boisz się, że pobije cię na parkiecie - spytał Bill
Laurę. Dziewczyna patrzyła chwilę na szatyna bez słowa. Wiedział jak ją
podejść.
-No chodźcie, rozerwiemy się - powiedziała z uśmiechem Vicky.
-Dobra, niech będzie - powiedziała Marano, a ucieszona czarnowłosa chwyciła ją
pod pachę i skierowała się z nią w stronę do najbliższego klubu tanecznego.
* * * * *
-Ale jesteśmy tutaj tylko na chwilę! - Laura próbowała przekrzyczeć muzykę.
-Dobra! - powiedział Bill i uśmiechnął się do niej - Chcecie coś do picia?! -
spytał dotykając lekko jej ramienia.
-Dzięki. Idziemy potańczyć! - powiedział od razu Ross i zabrał brunetkę na
parkiet. Leciała szybka muzyka, więc przyjaciele zaczęli tańczyć przed sobą.
Blondyn, jako bardzo dobry tancerz, wywijał na parkiecie i prowadził brunetkę w
tańcu. Bardzo dobrze się bawili. Uśmiechali się do siebie i robili jakieś
śmieszne miny. Nagle obok nich pojawił się szatyn ze swoją dziewczyną, którzy
tańczyli ze sobą będąc siebie bardzo blisko. Ich ciała praktycznie się stykały.
Po dwudziestu minutach ciągłego tańca, we czwórkę zeszli z parkietu i usiedli przy
stoliku na dwóch kanapach. Laura usiadła naprzeciwko Rossa, a obok niej
przysiadł się Bill.
-To teraz chyba nie odmówicie sobie drinka, co? - spytał szatyn, a Vicky
uśmiechnęła się szeroko.
-Mi możesz przynieść jakieś piwo - powiedziała czarnowłosa.
-A dla ciebie? - spytał Laurę z szarmanckim uśmiechem.
-Dla mnie nic.
-Lau, no nie daj się dwa razy prosić - powiedział i uśmiechnął się do niej
szeroko. Brunetka odwzajemniła go po chwili.
-No to mi też możesz coś przynieść.
-A twój chłopak? - spytał spoglądając na blondyna.
-Ja nic.
-Wymiękasz? - spytał unosząc jedną brew.
-Nie. Prowadzę.
-Tak? A czym jeździsz? - spytał, a w jego głosie dało się wyczuć wyzwanie.
Blondyn zacisnął lekko pięści.
-Motocyklem. Naprawdę świetna maszyna - powiedziała szybko Laura widząc rosnące
napięcie między nimi. Szatyn spojrzał na nią.
-Myślisz, że lepszy niż moje BMW? - spytał patrząc dumnie na blondyna, który
zacisnął już zęby.
-Myślę, że na pewno dostarcza więcej adrenaliny niż auto - powiedziała brunetka
- Chodźmy po coś do picia wreszcie - ponaglała Billa, aby Ross tutaj zaraz nie
wybuchł.
-Dobra - powiedział i oboje ruszyli w stronę baru.
-Świetną masz dziewczynę - powiedziała nagle Vicky - Naprawdę jest fajna.
-Wiem.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek tutaj spotkamy siostrę przyjaciela Billa -
powiedziała, a blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Co?
-No Laura jest siostrą Marka, przyjaciela Billa. Stąd się znają - wytłumaczyła
czarnowłosa, a Ross uniósł brwi z zaskoczenia. Spojrzał na szatyna i swoją
przyjaciółkę przy barze. Uśmiechali się i śmiali. Kłamca. Oszukuje nawet swoją
obecną dziewczynę. Blondyn zmrużył oczy. Nie lubił takich kolesi.
Gdy Laura wróciła z Billem do stolika z trzema piwami, wszyscy je wypili
rozmawiając przy tym. Blondyn najmniej się udzielał, bo nie chciał rozmawiać z
tym chłopakiem. Po opróżnieniu swoich szklanek wszyscy ponownie skierowali się
na parkiet. Kolejna szybka muzyka. Tańce. Śmiechy. Uśmiechy. Tańczyli w swoich
parach, dopóki w głośnikach nie rozbrzmiała wolna piosenka.
-Odbijany - powiedział Bill podchodząc do Rossa i Laury. Blondyn spojrzał na
brunetkę pytająco, ale gdy zobaczył, że ona zgadza się na taniec, po prostu
odsunął się od przyjaciółki, a szatyn zaczął z nią tańczyć. Blondyn podszedł do
Vicky i także oni zaczęli kołysać się pod rytm muzyki. Tańczyli, jednak gdy
Lynch zobaczył, że Bill obejmuje brunetkę w pasie, a ona nic sobie z tego nie
robi, nie wytrzymał.
-Przepraszam na chwilę - powiedział do Vicky i szybkim krokiem zszedł z parkietu
do łazienki.
Blondyn wszedł do małego pomieszczenia i oparł się dłońmi o umywalkę. Odsapnął
i odkręcił wodę w kranie. Obmył swoją twarz po czym spojrzał na swoje odbicie w
lustrze. Nie mógł wytrzymać widoku Laury z tym kłamcą. Nie chciał, aby ona
cierpiała. Dbał o swoją przyjaciółkę. Nie mógł pojąć dlaczego ona zgadzała się
spędzać z nim czas. Czyżby jej czujność ją opuściła? Nie wiedział. Nie mógł o
tym myśleć. Wziął ręcznik papierowy i wytarł swoją twarz. Westchnął ciężko i
wyszedł z łazienki. Podszedł do baru i usiadł przy nim.
-Wodę poproszę - powiedział do barmana. Szklankę dostał po kilku sekundach,
chwycił ją i wypił parę łyków.
-Widzę, że nadal nic nie pijesz - powiedział Bill siadając obok niego.
-Mówiłem, że prowadzę.
-Taaak. Motocykl, już to słyszałem - powiedział kpiąco. Blondyn spojrzał się na
szatyna.
-Gdzie jest Laura? - spytał.
-Z Vicky na parkiecie - wskazał skinieniem głowy na dwie dziewczyny tańczące
obok siebie. Ross kiwnął głową i wziął łyka wody - Powiem ci, że twoja
dziewczyna wygląda dziś bardzo seksownie - powiedział nagle.
-Może zajmiesz się swoją, co? - syknął.
-To urocze jak się zachowujesz w stosunku do niej - mówił nie przejmując się
uwagą chłopaka - Udajecie parę, ale dlaczego? Hmm? Chce wzbudzić we mnie
zazdrość? - spytał unosząc pytająco brwi. Blondyn zmarszczył swoje.
-Co ty gadasz?
-Myślisz, że nie widać tego, że nie jesteście razem? Ani jednego pocałunku.
Koleś! Taką laskę to ja bym całował co minutę! - zauważył i uśmiechnął się
szyderczo - No, ale skoro nie jesteście razem to może ja spróbuję...
-Lepiej zamilcz, bo ci zaraz przywalę - wysyczał.
-Tak? A czemu?
-Mówisz tutaj o mojej dziewczynie - warknął, a Bill uniósł jedną brew do góry.
-Musisz ją lubić skoro ciągle ciągniesz tą historyjkę - stwierdził i spojrzał
na Laurę - Piękna jest, a przy moim boku będzie jeszcze piękniejsza.
Blondyn odstawił szklankę na blat zdenerwowany.
-Zamilcz.
-Pewnie martwisz się o Vicky, co? Nie musisz i tak miałem zamiar zerwać z nią
po wyjeździe - powiedział uśmiechając się i dalej wpatrując się w Marano.
Pięści Rossa powoli się zaciskały - Laura będzie moja. Może będzie jak dawniej.
Krok po kroku zrobimy to samo, a na końcu pożegnamy się jak to mam w zwyczaju.
Ale po drodze nieźle się zabawimy - powiedział, a blondyn już nie wytrzymał i z
całej siły przywalił szatynowi w szczękę. Uderzenie było tak mocne, że Bill
upadł na podłogę. Złapał się za nos. Ciekła mu krew. Blondyn podszedł do niego
i schylił się lekko.
-Mówiłem ci, żebyś się przymknął. Ostrzegałem - syknął.
-Ross! - podbiegła do niego Laura wraz z Vicky - Co ty robisz?!
-Wychodzimy - powiedział stanowczo.
Czarnowłosa ukucnęła obok szatyna.
-Złamałeś mu nos! - krzyknęła dziewczyna leżącego chłopaka.
-Co? Ross, co cię napadło? - brunetka spytała zdziwiona i przejęta.
-Wychodzimy.
-Ross!
-Już - powiedział i chwycił ją za dłoń wychodząc z klubu. Gdy wyszli na świeże
powietrze i doszli do motocyklu, brunetka wyrwała mu się.
-Coś ty zrobił?!
Blondyn milczał. Nie miał ochoty o tym rozmawiać.
-No co cię opętało? Przecież był miły! Co on ci takiego zrobił? No co?!
-Obrażał cię! Rozumiesz?! - krzyknął nagle. Dziewczynę zatkało - Co miałem
zrobić? Uśmiechnąć się i podziękować?! - spytał zdenerwowany. Poczuł jak
wszystkie negatywne emocje z niego ulatują. Westchnął ciężko i usiadł na
motocyklu. Laura stała chwilę w milczeniu, ale po minucie dołączyła do
przyjaciela. Chwyciła kask w swoje dłonie, ale zanim go założyła, dotknęła
ramienia blondyna.
-Dziękuję i przepraszam - wyszeptała i przytuliła go lekko. Przyjaciel chwycił
jej dłoń i czule uścisnął.
-Nie ma sprawy - odpowiedział. Chwilę trwali w tej pozycji, ale niedługo.
Brunetka założyła kask i ruszyli.
Jechali czując zimne powietrze muskające ich twarze i ciała. Dochodziła
trzecia, a miasto nadal żyło. Ono nigdy nie zasypia. Tutaj zawsze trwa dzień,
tyle że pod różnymi postaciami. Po dziesięciu minutach przyjaciele dojechali
pod dom Marano. Chłopak wjechał cicho pod same drzwi budynku. Laura wstała z
motocyklu i zaczęła rozpinać kask. Jednak zamek się zatrzasnął i nie mogła go
zdjąć.
-Daj, pomogę ci - powiedział, zszedł z maszyny i stanął przed dziewczyną. Po
kilku sekundach i paru wymienionych uśmiechach udało się zdjąć kask. Blondyn
odłożył go na motocykl i sam oparł się o niego, delikatnie na nim siadając
wciąż będąc o krok od dziewczyny.
-Dziękuję - szepnęła.
-Nie ma sprawy.
-Za wszystko, Ross - powiedziała.
-Dla ciebie wszystko - wyznał uśmiechając się do niej. Laura odwzajemniła jego
gest i spojrzała mu w oczy. Widziała w nich szczerość. Wiedziała, że on mówił
prawdę. I nagle Laura schyliła się i złożyła na jego ustach delikatny
pocałunek. Pchnęła nią chwila i pragnienie. Nie trwał on długo, bo jakieś trzy sekundy. Brunetka odsunęła się od
zdziwionego chłopaka. Jego oczy i usta były otwarte z doznanego lekkiego szoku.
Zamknęła oczy z zawstydzenia.
-Umm... Przepraszam - powiedziała i zrobiła krok do tyłu odwracając się od
niego. Zrobiła krok, ale nie więcej, bo poczuła, że ktoś łapie ją za dłoń.
Odwróciła się i spojrzała na blondyna, który podszedł do niej, ujął jej twarz w dłoń i pocałował ją
delikatnie. Ich pocałunek był jak dotyk płatków róży. Delikatny i na swój
sposób kruchy. Nie wiedzieli jak potoczy się to dalej. W jednej chwili Ross
przyciągnął lekko brunetkę do siebie i objął ją w pasie. Laura zarzuciła swoje ręce
na jego ramiona i oplotła jego szyję. Pocałunki przeradzały się w coraz
pewniejsze i bardziej namiętne. Między tymi gestami brunetka i blondyn
uśmiechali się szczerze jakby z zadowolenia. Pocałunki ich tak poniosły, że w
pewnym momencie zaczęli iść. Wpadli na ścianę do domu. Ich usta łączyły się w
jedno. Odrywali się od siebie tylko by zaczerpnąć powietrza. W pewnym momencie
Ross kopnął stopą jakąś doniczkę, co spowodowało, że zapaliły się światła na
ganku. Usłyszeli jakieś głosy dochodzące z wewnątrz. Wystraszona Laura oderwała
się od chłopaka. Spojrzała w jego oczy i szybko weszła do domu.
Zdziwiony Ross przejechał dłonią po włosach i podszedł do swojego motocyklu.
Oparł się o niego i westchnął. Nie mógł pojąć, co się stało.
-Wow... - szepnął do siebie.
W tym samym czasie Laura zamknęła za sobą drzwi od domu. Oparła się o nie i
westchnęła.
-O ja pierdziele...