*Następny dzień - niedziela*
*Laura*
Było po ósmej i mimo że byłam wykończona wczorajszym dniem, nie mogłam już usnąć. Taki piękny niedzielny poranek rozpoczęty drastyczną pobudką przez hałaśliwą kosiarkę sąsiada - bezcenne.
Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic, umyłam zęby, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Ubrałam się w moje ulubione spodnie dresowe, a do tego założyłam jakąś luźną bluzkę i zeszłam na dół na śniadanie.
W kuchni zauważyłam Toma, który stał przy ekspresie do kawy i, z widoczną niecierpliwością na twarzy, czekał na gorący napój.
-Dzień dobry.
-O, dzień dobry - odpowiedział z uśmiechem. Mężczyzna miał lekki zarost. No tak, niedziela, dzień bez pracy i maszynki do golenia.
-A gdzie reszta? - spytałam rozglądając się po pustym salonie i kuchni.
-Jeszcze śpią. Chcesz kawy?
Kiwnęłam głową, a szwagier dał mi kubek z gorącym napojem.
-Dzięki. Nie mogłeś spać?
-Przez sąsiada i jego kosiarkę.
-Ty też? - spytałam rozbawiona i oboje usiedliśmy na krzesłach przy wyspie.
Obydwoje zaczęliśmy pić kawę w ciszy delektując się jej smakiem. I tak było nam dobrze. Chwila spokoju, ptaki ćwierkały i...no nie...
-Zaraz uduszę tego sąsiada - warknął Tom słysząc, że ktoś za płotem znowu włączył kosiarkę.
-A wczoraj serwowałeś mu szaszłyka z grilla.
-Wczoraj były przyjemności, a dziś obowiązki - powiedział uśmiechając się lekko.
-Jakby co ja nic nie wiem o twoich morderczych planach - uniosłam ręce do góry w geście obrony.
-Spokojnie. Zwale winę na kogoś innego.
-Niby jak?
-Jestem prawnikiem, zapomniałaś? - spytał z szerokim uśmiechem, który natychmiast odwzajemniłam.
Westchnęłam cicho.
-Tom? - zagaiłam, a mężczyzna spojrzał na mnie zaintrygowany.
-Tak?
-Pamiętasz jak mówiłeś mi i Rossowi o drugim sezonie serialu?
-Tak. Mam nadzieję, że nikomu o tym nie mówiliście, bo to jest dopiero wstępny plan.
-Nie martw się. Nikomu nie pisnęliśmy słowa... Ech... Zastanawiam się po prostu kiedy byśmy go kręcili - powiedziałam niepewnie. Szwagier spojrzał na mnie uważniej.
-Zacznijmy od tego, że ten pierwszy sezon skończymy emitować gdzieś w październiku czy listopadzie biorąc pod uwagę fakt, że teraz odcinki puszczamy co dwa tygodnie. I dopiero po skończeniu sezonu zaczną się poważne rozmowy na temat pociągnięcia tego serialu. Wiesz... wszystkie formalności prawne, dyskusje, negocjacje, uzbieranie finansów na tę operację trochę czasu zajmie. Myślę, że definitywna decyzja padnie gdzieś w styczniu lub lutym. Wtedy scenarzyści zaczną tworzyć tekst do nowych odcinków. Sądzę, że najwcześniej zaczniemy kręcić w kwietniu następnego roku - odpowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
-To dobrze, bo już się bałam, że nałoży mi się to ze studiami.
-Lau... Pamiętam o nich i nigdy bym nie pozwolił na to, żebyś została postawiona w sytuacji wyboru między studiami a serialem - zapewnił mnie z lekkim uśmiechem, który od razu odwzajemniłam.
-Dzięki.
-Błagam... Rozmawiacie o pracy tak wcześnie rano w niedzielę? - nagle po schodach zeszła Vanessa. Podeszła do Toma i pocałowała go w policzek - Macie przestać albo was wyrzucę z tego domu - zapewniła z uśmiechem.
-Co tak wcześnie wstałaś? - spytałam.
-Jakiś durny sąsiad kosi trawę - odpowiedziała zirytowana i napiła się trochę kawy męża.
-Wszystkich nas obudził - zauważył brunet.
-Oprócz Spencer, ale ona ma mocny sen - zaśmiałam się pod nosem.
-Taki piękny ranek... Idziemy popływać? - spytała Vanessa z szerokim uśmiechem.
Basen o poranku? Czemu nie?
*Laura*
Było po ósmej i mimo że byłam wykończona wczorajszym dniem, nie mogłam już usnąć. Taki piękny niedzielny poranek rozpoczęty drastyczną pobudką przez hałaśliwą kosiarkę sąsiada - bezcenne.
Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic, umyłam zęby, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Ubrałam się w moje ulubione spodnie dresowe, a do tego założyłam jakąś luźną bluzkę i zeszłam na dół na śniadanie.
W kuchni zauważyłam Toma, który stał przy ekspresie do kawy i, z widoczną niecierpliwością na twarzy, czekał na gorący napój.
-Dzień dobry.
-O, dzień dobry - odpowiedział z uśmiechem. Mężczyzna miał lekki zarost. No tak, niedziela, dzień bez pracy i maszynki do golenia.
-A gdzie reszta? - spytałam rozglądając się po pustym salonie i kuchni.
-Jeszcze śpią. Chcesz kawy?
Kiwnęłam głową, a szwagier dał mi kubek z gorącym napojem.
-Dzięki. Nie mogłeś spać?
-Przez sąsiada i jego kosiarkę.
-Ty też? - spytałam rozbawiona i oboje usiedliśmy na krzesłach przy wyspie.
Obydwoje zaczęliśmy pić kawę w ciszy delektując się jej smakiem. I tak było nam dobrze. Chwila spokoju, ptaki ćwierkały i...no nie...
-Zaraz uduszę tego sąsiada - warknął Tom słysząc, że ktoś za płotem znowu włączył kosiarkę.
-A wczoraj serwowałeś mu szaszłyka z grilla.
-Wczoraj były przyjemności, a dziś obowiązki - powiedział uśmiechając się lekko.
-Jakby co ja nic nie wiem o twoich morderczych planach - uniosłam ręce do góry w geście obrony.
-Spokojnie. Zwale winę na kogoś innego.
-Niby jak?
-Jestem prawnikiem, zapomniałaś? - spytał z szerokim uśmiechem, który natychmiast odwzajemniłam.
Westchnęłam cicho.
-Tom? - zagaiłam, a mężczyzna spojrzał na mnie zaintrygowany.
-Tak?
-Pamiętasz jak mówiłeś mi i Rossowi o drugim sezonie serialu?
-Tak. Mam nadzieję, że nikomu o tym nie mówiliście, bo to jest dopiero wstępny plan.
-Nie martw się. Nikomu nie pisnęliśmy słowa... Ech... Zastanawiam się po prostu kiedy byśmy go kręcili - powiedziałam niepewnie. Szwagier spojrzał na mnie uważniej.
-Zacznijmy od tego, że ten pierwszy sezon skończymy emitować gdzieś w październiku czy listopadzie biorąc pod uwagę fakt, że teraz odcinki puszczamy co dwa tygodnie. I dopiero po skończeniu sezonu zaczną się poważne rozmowy na temat pociągnięcia tego serialu. Wiesz... wszystkie formalności prawne, dyskusje, negocjacje, uzbieranie finansów na tę operację trochę czasu zajmie. Myślę, że definitywna decyzja padnie gdzieś w styczniu lub lutym. Wtedy scenarzyści zaczną tworzyć tekst do nowych odcinków. Sądzę, że najwcześniej zaczniemy kręcić w kwietniu następnego roku - odpowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
-To dobrze, bo już się bałam, że nałoży mi się to ze studiami.
-Lau... Pamiętam o nich i nigdy bym nie pozwolił na to, żebyś została postawiona w sytuacji wyboru między studiami a serialem - zapewnił mnie z lekkim uśmiechem, który od razu odwzajemniłam.
-Dzięki.
-Błagam... Rozmawiacie o pracy tak wcześnie rano w niedzielę? - nagle po schodach zeszła Vanessa. Podeszła do Toma i pocałowała go w policzek - Macie przestać albo was wyrzucę z tego domu - zapewniła z uśmiechem.
-Co tak wcześnie wstałaś? - spytałam.
-Jakiś durny sąsiad kosi trawę - odpowiedziała zirytowana i napiła się trochę kawy męża.
-Wszystkich nas obudził - zauważył brunet.
-Oprócz Spencer, ale ona ma mocny sen - zaśmiałam się pod nosem.
-Taki piękny ranek... Idziemy popływać? - spytała Vanessa z szerokim uśmiechem.
Basen o poranku? Czemu nie?
* * * * *
*Spencer*
Było przedpołudniem. Zapowiadał się piękny i ciepły dzień. Tom na zmianę rozmawiał przez telefon i przygotowywał lekki brunch, a Laura wraz z Vanessą od kilkunastu minut kąpały się w basenie albo opalały na leżakach. Z chęcią dołączyłabym do nich, ale musiałam najpierw wybrać zdjęcia do mojego portfolio, które muszę złożyć razem z wszystkimi papierami na studia. Dzisiaj jest ostatni dzień terminu składania swojej kandydatury, więc muszę się pośpieszyć. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę...
Siedziałam na łóżku przed laptopem i zgrywałam na niego zdjęcia z lustrzanki, gdy zadzwonił mój telefon. Chwyciłam go i odebrałam nawet nie patrząc, kto dzwonił.
-Halo?
-Cześć złotko - usłyszałam. Zmarszczyłam od razu brwi i spojrzałam na wyświetlacz. I wszystko jasne...
-Riker, te słówka zachowaj dla swoich panienek.
-Do nich się inaczej zwracam.
-Nie chce wiedzieć jak - odpowiedziałam szybko i westchnęłam ciężko opadając bezwładnie na poduszki - W jakiej sprawie dzwonisz?
-W sprawie Rossa i Laury. Tak sobie wczoraj myślałem i przy...
-Rik, teraz nie mam siły na ten temat rozmawiać. Muszę wybrać zdjęcia do portfolio i na samą myśl mnie nosi...
-To wpadnij do nas to ci pomogę, a potem pogadamy.
-Ty się nawet nie znasz na fotografii - zauważyłam.
-Oj tam. Pomogę ci zdecydować mówiąc ci, które moim zdaniem jest lepsze.
-No nie wiem...
-Możesz to robić sama, albo z takim przystojniakiem jak ja - powiedział, a ja miałam wrażenie, że blondyn uśmiecha się do słuchawki.
Spojrzałam na zdjęcia w laptopie. Było ich mnóstwo, a wybrać mogłam tylko kilka. Może jednak przyda mi się czyjaś pomoc? Nawet jeśli ta osoba nie ma o tym zielonego pojęcia?
-Zgoda. Przyjdę do was niedługo - poinformowałam.
-Przekonałem cię tym przystojniakiem, co nie? - spytał, a ja usłyszałam, że się uśmiecha.
-Nie bądź siebie taki pewien. Ja na ciebie nie lecę. Pamiętaj - powiedziałam i rozłączyłam się.
Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Z wygodnych dresów przebrałam się w krótkie dżinsowe spodenki i białą luźną bluzkę z nadrukiem, a do tego nałożyłam czarny kardigan. W łazience się pomalowałam, a potem szybko spakowałam skórzany plecaczek oraz torbę z laptopem. Wyszłam z pokoju, zbiegłam po schodach i przeszłam do holu mijając w salonie rozmawiającego przez telefon Toma. Założyłam szybko moje czarne conversy za kostkę i wyszłam do ogrodu przez taras.
-Wychodzę - powiadomiłam dziewczyny, które niemalże od razu odwróciły się w moją stronę.
-Gdzie? - spytała Laura.
-Idę na chwilę do Lynch'ów. Będę za jakieś dwie godziny - odpowiedziałam i pomachałam im na pożegnanie.
Wyszłam z posesji domu i skierowałam się na przystanek autobusowy.
Było przedpołudniem. Zapowiadał się piękny i ciepły dzień. Tom na zmianę rozmawiał przez telefon i przygotowywał lekki brunch, a Laura wraz z Vanessą od kilkunastu minut kąpały się w basenie albo opalały na leżakach. Z chęcią dołączyłabym do nich, ale musiałam najpierw wybrać zdjęcia do mojego portfolio, które muszę złożyć razem z wszystkimi papierami na studia. Dzisiaj jest ostatni dzień terminu składania swojej kandydatury, więc muszę się pośpieszyć. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę...
Siedziałam na łóżku przed laptopem i zgrywałam na niego zdjęcia z lustrzanki, gdy zadzwonił mój telefon. Chwyciłam go i odebrałam nawet nie patrząc, kto dzwonił.
-Halo?
-Cześć złotko - usłyszałam. Zmarszczyłam od razu brwi i spojrzałam na wyświetlacz. I wszystko jasne...
-Riker, te słówka zachowaj dla swoich panienek.
-Do nich się inaczej zwracam.
-Nie chce wiedzieć jak - odpowiedziałam szybko i westchnęłam ciężko opadając bezwładnie na poduszki - W jakiej sprawie dzwonisz?
-W sprawie Rossa i Laury. Tak sobie wczoraj myślałem i przy...
-Rik, teraz nie mam siły na ten temat rozmawiać. Muszę wybrać zdjęcia do portfolio i na samą myśl mnie nosi...
-To wpadnij do nas to ci pomogę, a potem pogadamy.
-Ty się nawet nie znasz na fotografii - zauważyłam.
-Oj tam. Pomogę ci zdecydować mówiąc ci, które moim zdaniem jest lepsze.
-No nie wiem...
-Możesz to robić sama, albo z takim przystojniakiem jak ja - powiedział, a ja miałam wrażenie, że blondyn uśmiecha się do słuchawki.
Spojrzałam na zdjęcia w laptopie. Było ich mnóstwo, a wybrać mogłam tylko kilka. Może jednak przyda mi się czyjaś pomoc? Nawet jeśli ta osoba nie ma o tym zielonego pojęcia?
-Zgoda. Przyjdę do was niedługo - poinformowałam.
-Przekonałem cię tym przystojniakiem, co nie? - spytał, a ja usłyszałam, że się uśmiecha.
-Nie bądź siebie taki pewien. Ja na ciebie nie lecę. Pamiętaj - powiedziałam i rozłączyłam się.
Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Z wygodnych dresów przebrałam się w krótkie dżinsowe spodenki i białą luźną bluzkę z nadrukiem, a do tego nałożyłam czarny kardigan. W łazience się pomalowałam, a potem szybko spakowałam skórzany plecaczek oraz torbę z laptopem. Wyszłam z pokoju, zbiegłam po schodach i przeszłam do holu mijając w salonie rozmawiającego przez telefon Toma. Założyłam szybko moje czarne conversy za kostkę i wyszłam do ogrodu przez taras.
-Wychodzę - powiadomiłam dziewczyny, które niemalże od razu odwróciły się w moją stronę.
-Gdzie? - spytała Laura.
-Idę na chwilę do Lynch'ów. Będę za jakieś dwie godziny - odpowiedziałam i pomachałam im na pożegnanie.
Wyszłam z posesji domu i skierowałam się na przystanek autobusowy.
* * * * *
W autobusie siedziałam obok jakiegoś starszego mężczyzny,
który śmierdział na kilometr. Mam nadzieję, że jego fetor nie wniknął w moje
ubrania, bo przyjaciele pomyślą, że się nie myję...
Po kilku minutach doszłam do domu Lynch'ów i nacisnęłam dzwonek, aby powiadomić o moim przybyciu. Poczekałam chwilę, aż otworzono mi drzwi. Riker stał przede mną, a ja bezceremonialnie weszłam do środka.
-Hej - rzuciłam i zawędrowałam do salonu, żeby się rozpakować i włączyć laptopa, aby jak najszybciej wziąć się do pracy. Blondyn zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Chcesz się czegoś napić albo zjeść? Ja jem śniadanie, więc jak chcesz to mogę ci coś zrobić.
Spojrzałam na niego.
-A co jesz?
-Tosty.
-To możesz mi też zrobić - powiedziałam i zajęłam się przygotowywaniem stanowiska pracy.
Usiałam po turecku na kanapie wraz ze swoim sprzętem i czekałam, aż się włączy. W tym czasie rozejrzałam się po domu. Cicho. Zbyt cicho - Gdzie są wszyscy? - spytałam, a Riker wyszedł z kuchni z talerzami pełnymi jedzeniem i usiadł obok mnie na kanapie.
-Rocky pojechał do Mai pomóc ćwiczyć jej do jutrzejszego castingu, Rydel wyciągnęła Rylanda na zakupy. Biedaczek... A Ross chyba nadal śpi.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
-Jak rozumiem nudziło ci się samemu.
-Nie miałem być sam.
-Aaa rozumiem... Randka ci się wykruszyła? - uniosłam wysoko brwi.
-Ona ma na imię Cloe.
-Mądra dziewczyna, przynajmniej nie zmarnuje kilku godzin na ciebie. Pewnie cię przejrzała.
-Po prostu musiała zająć się młodszym bratem.
-Jasneee.
-No naprawdę.
-Ja pewnie też musiałabym się zająć bratem.
-Przecież ty nie masz rodzeństwa.
-No właśnie - powiedziałam znacząco i wgryzłam się w swojego tosta.
Riker zmrużył oczy spoglądając na mnie groźnie, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem i zaczęłam szukać zdjęć na laptopie. Gdy już je znalazłam, dokończyłam jeść swój posiłek.
-Najedzona? - spytał mnie blondyn, a ja kiwnęłam głową. Chłopak odebrał ode mnie talerz i wraz ze swoim odłożył na stolik obok, a przy tym chwycił kubki z sokiem grejfrutowym. Nie pomarańczowym, bo go nie lubię - Spencer, słuchaj... - zaczął, a jego głos nie brzmiał na zdecydowany. Zaczęłam pić sok - Przez telefon nie udało mi się ciebie o czymś poinformować. Przypomniałem sobie, że gdy Ross wrócił do domu z koncertu The NBHD miał rozmazaną szminkę... na ustach - powiedział, a ja wyplułam na niego sok otwierając przy tym szeroko oczy.
-Co?!
Riker zacisnął usta w cienką kreskę i zaczął wycierać swoją twarz chusteczką.
-Mogłem nie dawać ci tego picia...
-Myślisz, że oni...?
-Spencer, oni na pewno się całowali. Cały czas myślałem, że to była Savannah i dopiero wczoraj wieczorem mnie olśniło, że przecież na tym koncercie Ross był z Laurą...
Zaniemówiłam. Odstawiłam kubek na stolik i spojrzałam na przyjaciela.
-No nieźle - szepnęłam.
-Tylko zastanawiam się czy oni są razem...
-Nie wiem... No nie wierzę! Jak rzeczywiście się z nim całowała i nic mi nie powiedziała to się obrażę! - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona niczym mała dziewczynka. Riker spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko - No co?
-Nic, czasem mnie rozbawiasz.
-Pff.
Blondyn pokazał swoje białe ząbki widząc mnie trochę zirytowaną. Zawsze cieszył się, gdy ja byłam zdenerwowana. Nie lubię go za to.
-Trzeba będzie ich obserwować - powiedział nagle, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Chcesz ich śledzić?
-Nie. Obserwować. Zwracać uwagę czy ich zachowanie jest jakieś tajemnicze i czy... na przykład wychodzą w tym samym momencie - sprecyzował blondyn, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Dobra. To mogę robić, bo śledzić nikogo nie zamierzam.
-Spokojnie, dziećmi nie jesteśmy - Riker wytknął mi język, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Pomóż mi lepiej z tymi zdjęciami. Obiecałeś - przypomniałam, a chłopak kiwnął głową i zatarł ręce.
-Racja, to weźmy się do pracy!
Powoli zaczęliśmy przeglądać moje zdjęcia. Były one różnorodne, ale na swój sposób podobne. Moje fotografie nie opierały się głównie na naturze i żywiołach, które same w sobie zachwycają swoją wyjątkowością i pięknem. Nie. Moją inspiracją byli ludzie i ich codzienność. A dlaczego? Bo to właśnie ona nie jest przez nas doceniana, przelatuje nam między oczami. Zapewne jest to spowodowane przyzwyczajeniem. Jedziemy do pracy, mijamy te same budynki, witamy się z tymi samymi ludźmi, robimy zakupy, gotujemy, jemy, odpoczywamy i zasypiamy. A następna doba wygląda podobnie. I tak dzień po dniu.
Po prostu codzienność.
Nie widzimy w niej niczego wyjątkowego, a tak być nie powinno. Każdy szczegół jest ważny, każdy napis graffiti na ścianie czy też dziecko puszczające bańki mydlane. W tym wszystkim można znaleźć przekaz czy zwykłą małą radość, która spowoduje, że się uśmiechniesz. Ja postanowiłam skupić uwagę na ludziach, którzy tworzą naszą społeczność, i ich zwykłych, a zarazem niezwykłych codziennych czynnościach.
Starsza kobieta z widocznymi zmarszczkami na twarzy jadąca metrem z torbą zakupów.
Mężczyzna na rowerze palący przy tym papierosa.
Staruszek w pasiastej koszuli studiujący mapę w kawiarni.
Dziewczyna malująca graffiti na ścianie budynku.
Pies wystawiający głowę ze starego garbusa.
Uśmiechnięte dziecko upaćkane czekoladą.
Tłum ludzi przechodzący przez pasy na jezdni.
Para nastolatków idąca przez ulicę i trzymająca się za dłonie.
Starsza kobieta wybierająca owoce na bazarku.
To wszystko i wiele innych obrałam sobie za mój cel obserwacji i inspiracji. Zwykli ludzie i ich codzienne czynności, ale czy są one takie pospolite? Trzeba zajrzeć głębiej.
I co? Widać?
Ja widzę.
Co?
Wyjątkowość w zwykłości.
Przerzuciłam na kolejne zdjęcie.
-Kto to? - spytał Riker, a ja wzruszyłam ramionami.
-Ross i jego mięśnie.
-On też był twoją inspiracją?
-No tak - uśmiechnęłam się szeroko, a przyjaciel pokręcił głową nie dowierzając.
-Nie wierzę...
-Co?
-Jemu robiłaś, a mnie nie? Przecież wiadomo, że ja jestem lepiej wysportowany niż on! - powiedział wskazując na zdjęcie Rossa bez koszulki.
Chwyciłam dłoń blondyna.
-Napnij ją - poprosiłam, a chłopak od razu uwydatnił swoje mięśnie. Zaczęłam macać jego biceps - Eeeee... Nie wydaje mi się. Twój braciszek ma lepszy.
-Co? Nieprawda!
-Prawda, prawda bracie - powiedział rozbawiony Ross schodząc po schodach - Cześć, Spence.
-Hej - odpowiedziałam z uśmiechem. Przyjaciel podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
-Długo tu siedzicie? - spytał ziewając.
-Jakąś godzinę - poinformował Rik, a młodszy kiwnął głową i wskazał palcem na kuchnię.
-Idę zrobić sobie śniadanie. Chcecie coś? - spytał, a my zaprzeczyliśmy kręcąc głowami i blondyn poszedł przyszykować sobie coś do jedzenia.
Ja wraz z Rikerem wróciliśmy do wybierania zdjęć. Nie powiem, że nie przydała mi się jego pomoc. Niby nie zna się na świetle, perspektywie, kompozycji, ekspozycji czy głębi ostrości, ale ma dobry gust. I to mi wystarczyło. Po kolejnych dziesięciu minutach wybrałam w sumie dwadzieścia zdjęć. Większość była w mojej tematyce codzienności, ale musiałam dać przynajmniej jedną fotografię krajobrazu, makro, reklamową, architektury, zwierzęcia oraz wykonaną nocą - taki wymóg.
Ross poszedł zjeść śniadanie do swojego pokoju, aby zostawić nas w spokoju. A raczej mnie.
Miałam wszystko gotowe - wypełniony formularz, moje dane, wyniki z egzaminów, osiągnięcia, wybrane zdjęcia i list polecający od Petera, głównego operatora filmowego na planie serialu A&A. Wystarczyło tylko to wszystko wysłać do uczelni przez internetową rejestrację. Jedno kliknięcie, a tyle stresu. Zaczęłam obgryzać paznokcie.
-Wyślij - usłyszałam ciepły głos Rikera. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się do mnie szczerze, co, nie powiem, trochę mnie rozluźniło. Położyłam palec na przycisku i zamknęłam oczy. Zamarłam. Zero ruchu. Nagle poczułam jak blondyn łapie mnie za dłoń i delikatnie przyciska mój palec na klawisz - I wysłane - oznajmił, a ja uniosłam powieki zestresowana.
-A co jak im się nie spodoba?
-Na pewno zachwycą się twoją pracą.
-Myślisz?
-Jestem tego pewien - odpowiedział z uśmiechem, który szczerze odwzajemniłam - To do jakiej jeszcze szkoły startujesz?
Zmarszczyłam brwi.
-Tylko do jednej. W Miami.
-A nie myślałaś o tej w L.A.? - spytał zdziwiony, a ja pokręciłam głową.
-Coś ty! Z pewnością nie dostanę się na najlepsze studia fotograficzne i reżyserskie w kraju!
-Czemu tak sądzisz?
-Bo tak będzie.
-Skąd wiesz? Robisz świetne zdjęcia! Masz talent dziewczyno.
-Ale jest milion osób lepszych ode mnie.
-Nie uwierzę dopóki się o tym nie przekonam - odpowiedział pewnie, a ja westchnęłam ciężko.
-Nie chcę się rozczarować, rozumiesz? Dlatego tam nie wysyłam swojego zgłoszenia.
-Ale jak możesz myśleć, że nie masz szans? Jesteś utalentowanym fotografem, a do tego masz list polecający od Petera i jesteś u niego na stażu! Spencer, ten koleś jest szanowany w tej branży. A on sam każdemu młodemu fotografowi nie pisze takiego listu - powiedział dosadnie, a ja patrzyłam na niego chwilę, jednak po sekundzie spuściłam wzrok z blondyna. Wiedziałam, że mówił szczerze i, że chciał uświadomić mi moje zdolności, ale czasem bywają chwile, w których twoje poczucie pewności sięga zera - Spence, mówię ci... Wyślij zgłoszenie na tę uczelnię w L.A. Nic na tym nie stracisz, a możesz tylko zyskać - powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko.
Nagle zabrzęczał telefon Rikera. Chłopak spojrzał na niego i sięgnął go w swoje dłonie. Szybko przeczytał wiadomość i momentalnie na jego buzi pojawił się szeroki uśmiech.
-Co jest? - spytałam.
-Cloe napisała mi, że ma wolny wieczór. Widzisz? Leci na mnie - odpowiedział zadowolony.
-To świetnie.
-Idę powiedzieć Rossowi, że jednak miałem rację, że ta dziewczyna nie może mi sie oprzeć - dumnie wypiął klatę, wstał z kanapy i zawędrował do pokoju brata.
Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Wariat.
Weszłam na stronę internetową uczelni w L.A. i kliknęłam w formularz. Podkuliłam nogi i objęłam ją ramionami. Patrzyłam na stronę, a głowę zaprzątało mi jedno pytanie.
Wysłać czy nie wysłać?
Po kilku minutach doszłam do domu Lynch'ów i nacisnęłam dzwonek, aby powiadomić o moim przybyciu. Poczekałam chwilę, aż otworzono mi drzwi. Riker stał przede mną, a ja bezceremonialnie weszłam do środka.
-Hej - rzuciłam i zawędrowałam do salonu, żeby się rozpakować i włączyć laptopa, aby jak najszybciej wziąć się do pracy. Blondyn zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Chcesz się czegoś napić albo zjeść? Ja jem śniadanie, więc jak chcesz to mogę ci coś zrobić.
Spojrzałam na niego.
-A co jesz?
-Tosty.
-To możesz mi też zrobić - powiedziałam i zajęłam się przygotowywaniem stanowiska pracy.
Usiałam po turecku na kanapie wraz ze swoim sprzętem i czekałam, aż się włączy. W tym czasie rozejrzałam się po domu. Cicho. Zbyt cicho - Gdzie są wszyscy? - spytałam, a Riker wyszedł z kuchni z talerzami pełnymi jedzeniem i usiadł obok mnie na kanapie.
-Rocky pojechał do Mai pomóc ćwiczyć jej do jutrzejszego castingu, Rydel wyciągnęła Rylanda na zakupy. Biedaczek... A Ross chyba nadal śpi.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
-Jak rozumiem nudziło ci się samemu.
-Nie miałem być sam.
-Aaa rozumiem... Randka ci się wykruszyła? - uniosłam wysoko brwi.
-Ona ma na imię Cloe.
-Mądra dziewczyna, przynajmniej nie zmarnuje kilku godzin na ciebie. Pewnie cię przejrzała.
-Po prostu musiała zająć się młodszym bratem.
-Jasneee.
-No naprawdę.
-Ja pewnie też musiałabym się zająć bratem.
-Przecież ty nie masz rodzeństwa.
-No właśnie - powiedziałam znacząco i wgryzłam się w swojego tosta.
Riker zmrużył oczy spoglądając na mnie groźnie, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem i zaczęłam szukać zdjęć na laptopie. Gdy już je znalazłam, dokończyłam jeść swój posiłek.
-Najedzona? - spytał mnie blondyn, a ja kiwnęłam głową. Chłopak odebrał ode mnie talerz i wraz ze swoim odłożył na stolik obok, a przy tym chwycił kubki z sokiem grejfrutowym. Nie pomarańczowym, bo go nie lubię - Spencer, słuchaj... - zaczął, a jego głos nie brzmiał na zdecydowany. Zaczęłam pić sok - Przez telefon nie udało mi się ciebie o czymś poinformować. Przypomniałem sobie, że gdy Ross wrócił do domu z koncertu The NBHD miał rozmazaną szminkę... na ustach - powiedział, a ja wyplułam na niego sok otwierając przy tym szeroko oczy.
-Co?!
Riker zacisnął usta w cienką kreskę i zaczął wycierać swoją twarz chusteczką.
-Mogłem nie dawać ci tego picia...
-Myślisz, że oni...?
-Spencer, oni na pewno się całowali. Cały czas myślałem, że to była Savannah i dopiero wczoraj wieczorem mnie olśniło, że przecież na tym koncercie Ross był z Laurą...
Zaniemówiłam. Odstawiłam kubek na stolik i spojrzałam na przyjaciela.
-No nieźle - szepnęłam.
-Tylko zastanawiam się czy oni są razem...
-Nie wiem... No nie wierzę! Jak rzeczywiście się z nim całowała i nic mi nie powiedziała to się obrażę! - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona niczym mała dziewczynka. Riker spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko - No co?
-Nic, czasem mnie rozbawiasz.
-Pff.
Blondyn pokazał swoje białe ząbki widząc mnie trochę zirytowaną. Zawsze cieszył się, gdy ja byłam zdenerwowana. Nie lubię go za to.
-Trzeba będzie ich obserwować - powiedział nagle, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Chcesz ich śledzić?
-Nie. Obserwować. Zwracać uwagę czy ich zachowanie jest jakieś tajemnicze i czy... na przykład wychodzą w tym samym momencie - sprecyzował blondyn, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Dobra. To mogę robić, bo śledzić nikogo nie zamierzam.
-Spokojnie, dziećmi nie jesteśmy - Riker wytknął mi język, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Pomóż mi lepiej z tymi zdjęciami. Obiecałeś - przypomniałam, a chłopak kiwnął głową i zatarł ręce.
-Racja, to weźmy się do pracy!
Powoli zaczęliśmy przeglądać moje zdjęcia. Były one różnorodne, ale na swój sposób podobne. Moje fotografie nie opierały się głównie na naturze i żywiołach, które same w sobie zachwycają swoją wyjątkowością i pięknem. Nie. Moją inspiracją byli ludzie i ich codzienność. A dlaczego? Bo to właśnie ona nie jest przez nas doceniana, przelatuje nam między oczami. Zapewne jest to spowodowane przyzwyczajeniem. Jedziemy do pracy, mijamy te same budynki, witamy się z tymi samymi ludźmi, robimy zakupy, gotujemy, jemy, odpoczywamy i zasypiamy. A następna doba wygląda podobnie. I tak dzień po dniu.
Po prostu codzienność.
Nie widzimy w niej niczego wyjątkowego, a tak być nie powinno. Każdy szczegół jest ważny, każdy napis graffiti na ścianie czy też dziecko puszczające bańki mydlane. W tym wszystkim można znaleźć przekaz czy zwykłą małą radość, która spowoduje, że się uśmiechniesz. Ja postanowiłam skupić uwagę na ludziach, którzy tworzą naszą społeczność, i ich zwykłych, a zarazem niezwykłych codziennych czynnościach.
Starsza kobieta z widocznymi zmarszczkami na twarzy jadąca metrem z torbą zakupów.
Mężczyzna na rowerze palący przy tym papierosa.
Staruszek w pasiastej koszuli studiujący mapę w kawiarni.
Dziewczyna malująca graffiti na ścianie budynku.
Pies wystawiający głowę ze starego garbusa.
Uśmiechnięte dziecko upaćkane czekoladą.
Tłum ludzi przechodzący przez pasy na jezdni.
Para nastolatków idąca przez ulicę i trzymająca się za dłonie.
Starsza kobieta wybierająca owoce na bazarku.
To wszystko i wiele innych obrałam sobie za mój cel obserwacji i inspiracji. Zwykli ludzie i ich codzienne czynności, ale czy są one takie pospolite? Trzeba zajrzeć głębiej.
I co? Widać?
Ja widzę.
Co?
Wyjątkowość w zwykłości.
Przerzuciłam na kolejne zdjęcie.
-Kto to? - spytał Riker, a ja wzruszyłam ramionami.
-Ross i jego mięśnie.
-On też był twoją inspiracją?
-No tak - uśmiechnęłam się szeroko, a przyjaciel pokręcił głową nie dowierzając.
-Nie wierzę...
-Co?
-Jemu robiłaś, a mnie nie? Przecież wiadomo, że ja jestem lepiej wysportowany niż on! - powiedział wskazując na zdjęcie Rossa bez koszulki.
Chwyciłam dłoń blondyna.
-Napnij ją - poprosiłam, a chłopak od razu uwydatnił swoje mięśnie. Zaczęłam macać jego biceps - Eeeee... Nie wydaje mi się. Twój braciszek ma lepszy.
-Co? Nieprawda!
-Prawda, prawda bracie - powiedział rozbawiony Ross schodząc po schodach - Cześć, Spence.
-Hej - odpowiedziałam z uśmiechem. Przyjaciel podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
-Długo tu siedzicie? - spytał ziewając.
-Jakąś godzinę - poinformował Rik, a młodszy kiwnął głową i wskazał palcem na kuchnię.
-Idę zrobić sobie śniadanie. Chcecie coś? - spytał, a my zaprzeczyliśmy kręcąc głowami i blondyn poszedł przyszykować sobie coś do jedzenia.
Ja wraz z Rikerem wróciliśmy do wybierania zdjęć. Nie powiem, że nie przydała mi się jego pomoc. Niby nie zna się na świetle, perspektywie, kompozycji, ekspozycji czy głębi ostrości, ale ma dobry gust. I to mi wystarczyło. Po kolejnych dziesięciu minutach wybrałam w sumie dwadzieścia zdjęć. Większość była w mojej tematyce codzienności, ale musiałam dać przynajmniej jedną fotografię krajobrazu, makro, reklamową, architektury, zwierzęcia oraz wykonaną nocą - taki wymóg.
Ross poszedł zjeść śniadanie do swojego pokoju, aby zostawić nas w spokoju. A raczej mnie.
Miałam wszystko gotowe - wypełniony formularz, moje dane, wyniki z egzaminów, osiągnięcia, wybrane zdjęcia i list polecający od Petera, głównego operatora filmowego na planie serialu A&A. Wystarczyło tylko to wszystko wysłać do uczelni przez internetową rejestrację. Jedno kliknięcie, a tyle stresu. Zaczęłam obgryzać paznokcie.
-Wyślij - usłyszałam ciepły głos Rikera. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się do mnie szczerze, co, nie powiem, trochę mnie rozluźniło. Położyłam palec na przycisku i zamknęłam oczy. Zamarłam. Zero ruchu. Nagle poczułam jak blondyn łapie mnie za dłoń i delikatnie przyciska mój palec na klawisz - I wysłane - oznajmił, a ja uniosłam powieki zestresowana.
-A co jak im się nie spodoba?
-Na pewno zachwycą się twoją pracą.
-Myślisz?
-Jestem tego pewien - odpowiedział z uśmiechem, który szczerze odwzajemniłam - To do jakiej jeszcze szkoły startujesz?
Zmarszczyłam brwi.
-Tylko do jednej. W Miami.
-A nie myślałaś o tej w L.A.? - spytał zdziwiony, a ja pokręciłam głową.
-Coś ty! Z pewnością nie dostanę się na najlepsze studia fotograficzne i reżyserskie w kraju!
-Czemu tak sądzisz?
-Bo tak będzie.
-Skąd wiesz? Robisz świetne zdjęcia! Masz talent dziewczyno.
-Ale jest milion osób lepszych ode mnie.
-Nie uwierzę dopóki się o tym nie przekonam - odpowiedział pewnie, a ja westchnęłam ciężko.
-Nie chcę się rozczarować, rozumiesz? Dlatego tam nie wysyłam swojego zgłoszenia.
-Ale jak możesz myśleć, że nie masz szans? Jesteś utalentowanym fotografem, a do tego masz list polecający od Petera i jesteś u niego na stażu! Spencer, ten koleś jest szanowany w tej branży. A on sam każdemu młodemu fotografowi nie pisze takiego listu - powiedział dosadnie, a ja patrzyłam na niego chwilę, jednak po sekundzie spuściłam wzrok z blondyna. Wiedziałam, że mówił szczerze i, że chciał uświadomić mi moje zdolności, ale czasem bywają chwile, w których twoje poczucie pewności sięga zera - Spence, mówię ci... Wyślij zgłoszenie na tę uczelnię w L.A. Nic na tym nie stracisz, a możesz tylko zyskać - powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko.
Nagle zabrzęczał telefon Rikera. Chłopak spojrzał na niego i sięgnął go w swoje dłonie. Szybko przeczytał wiadomość i momentalnie na jego buzi pojawił się szeroki uśmiech.
-Co jest? - spytałam.
-Cloe napisała mi, że ma wolny wieczór. Widzisz? Leci na mnie - odpowiedział zadowolony.
-To świetnie.
-Idę powiedzieć Rossowi, że jednak miałem rację, że ta dziewczyna nie może mi sie oprzeć - dumnie wypiął klatę, wstał z kanapy i zawędrował do pokoju brata.
Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Wariat.
Weszłam na stronę internetową uczelni w L.A. i kliknęłam w formularz. Podkuliłam nogi i objęłam ją ramionami. Patrzyłam na stronę, a głowę zaprzątało mi jedno pytanie.
Wysłać czy nie wysłać?
~ ♥~ ♥~
¡Hola!
No i jak tam? Pewnie już śpicie -.- Dodaję w nocy, ale są wakacje, więc mam
nadzieję, że jeszcze nie śpicie :P
Zmieniłam wygląd bloga, podoba się? :) Aktualizowałam jeszcze strony: Kontakt, Bohaterowie (wejdźcie, jeśli chcecie zobaczyć Liama) i Polecane blogi :D Więc wpadnijcie tam.
Jak się rozdział podoba? :D Wiem, wiem, nie ma Raury, ale pamiętajcie, że moje
opowiadanie nie jest tylko o nich. Mam wiele bohaterów, którzy ostatnio czuli
się zaniedbywani xD
Także liczę na to, że i tak skomentujecie, bo coraz mniej się odzywacie :(
Ale dobrze... Miłej nocki kochani! :*
Całuję! <3
P.S. Kochani zróbcie mi przyjemność i wpadnijcie na bloga Martyny MoonRatliff!
http://simple-story-about-life.blogspot.com/
Boski rozdział *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na next, który mam nadzieje że pojawi się szybko ❤😊
Zaaajebisty! Wow, Riker, brawo spostrzegawczy jesteś (y) *klaszcze*
OdpowiedzUsuńnapisałabym więcej, ale mi się nie chce XD
czekam na kolejny :)
Hahha jest 2.30 a ja się chichram z tego wypluciA soku przez Spencer.... Hahha jak obudze rodziców to zganiam na ciebie:*
OdpowiedzUsuńCzekaam na next:)
Wiktoria:):)
Jest późno i powiem tylko że wypluwac sok grejfrutowy to straszny grzech i.tylko trochę usprswiedliwiam Spencer. Jak to dzisiaj powiedział wujek rozlewajac trochę wódki na.stół... Tyle dobra zmarnować
OdpowiedzUsuńCałuski :*
Świetny jak zawsze:) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście zarąbisty :-)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!!!!
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i ''śledzenie'' Raury...
Cuudowny *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ❤
Super rozdział :* mmmm Rik i Spencer :D i bez Raury może być super ;) hehe i jest :* czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńReakcja Specner, kiedy dowiedziała się, że się pocałowali była zajebista XD A no i Riker brawo, naprawdę szybko się spostrzegłeś -.- Ale jakiś taki krótki dzisiaj :P NIEWAŻNE, CZEKAM NA NEXT <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńNajlepsza reakcja Specne na pocałunek :)
A Riker jeest bardzo spostrzegawczy. Prosimy brawa dla niego!!
Czekam NIECIERPLIWIE na next..
PS. Kiedy next tu i na tym z Niewi?
<333
Czemu tak zajebiście piszesz? Czekam nie cierpliwie na nexta.
OdpowiedzUsuńWow wow wow boskiii rozdział nie mogę się doczekać nexta !!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCuuuudo !!!
OdpowiedzUsuńCudowny ^_^
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;3
Pozdrowionka :D
Jejć *.* Rozdział! Super, że skupiasz się na też na innych bohaterach :) mam nadzieje, że Riker zerwie z tą Chloe, czy jak jej tam, i będzie coś między nim, a Spencer ^•^ ajć rozdział jak zwykle super! :D ze z niecierpliwością czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale nie ma chcwilowo czasu.. No ale pod następnym rozdziałem znowu się rozpisze hah ;D
Jak zawsze cudny <3
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział ♥
OdpowiedzUsuńPamiętaj że w pomija tydzień ukrywania związku nie pomin tego chcę to zobaczyć
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu CUDNY....naprawdę świetny...już nie mogę się doczekać nexta...całuski<3....ah i zapraszam serdecznie na mojego bloga..dopiero co zaczynam, ale może spodoba się wam historia http://enemynadfreindareoneandthesameword.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga niedawno i tak mi się spodobała ta historia, ze przeczytałam ją w dzień :D nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a co do relacji Laury i Rossa, przypomina mi ona trochę zachowanie głównych bohaterów "Trzy metry nad niebem" ;) kończąc powiem, że ten blog jest cudowny
OdpowiedzUsuńJak zawsze powalająco <3 Najlepszy był Riker z tą klatą i to jak Tom i Lau wściekali się na sąsiada i tą jego piekielną kosiarkę. Rossy i Lau <3 Wcześniej nienawiść... teraz miłość. Kocham twojego bloga ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czy tylko ja przeczuwam, ze Riker będzie ze Spencer? Piszesz tak cudownie, że ja mogę tylko o tym pomarzyć. Ross i Laura są cudowni, ale faktycznie musisz też pisać o innych.
OdpowiedzUsuńZ serii chamska reklama:
http://just-tell-me-the-truth.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie na mojego bloga. Mam nadzieję, ze komukolwiek się spodoba. :)
Zapraszam do mnie na 11 rozdział ---> fallinforyour5.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWygląd śliczny <3 I te tło! <3 Chyba się zakochałam XD
OdpowiedzUsuńfalling4youbabe.blogspot.com
Zostalaś nominowana do Liebster Adward.
OdpowiedzUsuńPytania na moin blogu:
nic-nie-jest-dobrze.blogspot. com
Więcej akcji i zazdrości prosimy !!!
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się tu czegoś nowego?
OdpowiedzUsuńZepniesz w końcu dupsko i napiszesz nowy rozdział? -,-
OdpowiedzUsuńEj ej ej, uważaj na słowa. Bądź trochę wyrozumiały/a. Może In nie ma weny i nie ma jak dodać rozdziału? A Ty od razu tak na nią najezdzasz. Trochę cierpliwości :)
UsuńEj, moze jest na wakacjach nie pomyslalas?
Usuń"nie ma weny" błagam... Wena jako taka nie istnieje. To jest bajka dla amatorów. Jesta za to dysciplina. Siadasz codziennie i piszesz :) co do wakacji. Spoko, ma do nich prawo jak wszyscy. Nikt jej nie zabrania ale chyba jakąś notkę się daje ;/ a cierpliwość to mi się już skończyła. Czekam tylko aż przeczytam tu, że blog został zawieszony. Nawet nie będę zaskoczona ;D ;(
UsuńDoda jak tylko będzie mogła. Może wyjechała i jest odcięta od internetu? Pomyślałaś? Chyba nie więc już tu się nie bulwersuj. Sama kiedyś pisała, że na razie nie ma weny. Znam to uczucie... Siadasz przed laptopem, blogger otwarty, a ty lampisz się w okno i nic wymyślić nie możesz.
UsuńZAMILCZ :) !
PS. Taka odważna, a z anonima pisze.
Skoro straciłaś cierpliwość, to co tu jeszcze robisz?
UsuńNikomu nie potrzebny taki czytelnik jak ty.
Najlepiej hejtowac z anonima... ona tez ma swoje zycie i nie jest tu po to, zeby wstawiac rozdzialy, bo ty tego chcesz. Istnieje cos takiego jak uprzejmosc, wiesz? Dorosnij anonimku:)
UsuńPrzecież to nie jest jej praca nie musi tego robic ale chce wiec doceń to
UsuńIn wyjechała i nie ma internetu. Ledwo zasięg jej łapie. Jest z nią kontakt tylko SMS. Wiec trzeba poczekać tak czy siak xd
UsuńAmazing <3
OdpowiedzUsuńczekam na next :*
Ekstra rozdział <3 czekam na next
OdpowiedzUsuń