niedziela, 19 października 2014

Rozdział 53 'We are the champions, Setting it off again, Oh we on fire, We on fire'

Na początku chciałam Was przeprosić, że tak Was zaniedbałam. Nie wchodziłąm na bloggera przez ten cały czas i nie miałam prawie wgl z tym styczności. Wybaczcie, ale mam taki nawał pracy... Biedne Ann i Niewi wiedzą o co chodzi, bo nie raz już im jęczyłam jak wiele mam do zrobienia, a jak mało czasu. Pisałam to przez ponad miesiąc. Długo, ale inaczej się nie dało. Przepraszam :(
Po 2. Pragnę Wam podziękować za życzenia urodzinowe! Wiem, że wcześniej powinnam to zrobić, ale nie miałam czasu pisać dziękczynnego posta. Kochani... wzruszyłam się, aż uroniłam łezkę :') KOCHAM WAS! :*
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni rozdziałem, bo trochę się nad nim napracowałam. Jest długi, bo długo mnie nie było :P
Miłego czytania! 
No i oczywiście dedykacja dla moich kochanych Niewi i Ann ♥ Dziękuję, że ze mną tera wytrzymujecie! 

~ ♥~ ♥~

*Narrator*

Był już wieczór i Laura wraz ze Spencer szykowały się do wyjścia. Z przyjaciółmi umówiły się tak, by oni mieli podjechać do nich i podjechać do baru, który był stosunkowo blisko domu Marano, więc będzie możliwe, by wrócić w nocy na pieszo.
Brunetka będąc opatulona w szlafrok i mając zawinięty ręcznik na głowie, śpiewała pod nosem jakieś piosenki, które leciały w radio, gdy do domu wpadli rozbawieni Tom i Vanessa. Małżeństwo chichrało się i wpatrywało się w siebie, nie mogąc oderwać od siebie wzroku, od samego rana. Laura słysząc ich śmiechy, uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Hej! - zawołała czarnowłosa radośnie - Co robisz?
-Kanapki, bo wraz ze Spence zgłodniałyśmy - wyznała i spojrzała na rodzinę -  A wy co tak od samego rana jesteście w dobrych humorach?
Van i Tom uśmiechnęli się lekko i zaśmiali cicho.
-My po prostu mamy dobry dzień. A ty gdzieś idziesz? - mężczyzna odpowiedział wymijająco i zmienił temat.
-Tak. Idziemy świętować mały sukces Mai.
-To świetnie - powiedziała czarnowłosa.
-Wy też jesteście zaproszeni, więc się szykujcie.
-Ooo dziękujemy za zaproszenie - siostra spojrzała na swojego męża - Ale zostaniemy w domu.
-Czemu?
-Jesteśmy zmęczeni wczorajszym spotkaniem u przyjaciół, a poza tym dla nas nadal jest środek tygodnia i musimy się wyspać, bo jutro musimy iść do pracy - wyjaśniła starsza Marano.
Laura patrzyła na nich chwilę jakby się zastanawiała czy może im wierzyć. W końcu wzruszyła obojętnie ramionami.
-Jak wolicie, ale bądźcie grzeczni - brunetka rozkazała grożąc im palcem z lekkim uśmiechem na twarzy i szybko pobiegła do siebie na górę, by wrócić do szykowania się, jednak zanim weszła do swojego pokoju, przystanęła na chwilę przed drzwiami i spojrzała w kierunku sypialni Spencer. Brunetka zastanawiała się czy pójść do przyjaciółki, ale nie trwało to długo, ponieważ już po sekundzie przeszła korytarz i weszła do pokoju rudowłosej - Przeszkadzam? - spytała przekraczając próg drzwi.
-Nie, wchodź - Spencer uśmiechnęła się szeroko do niej. Siedziała w samej bieliźnie na łóżku i robiła coś na laptopie, a krople wody z jej mokrych włosów opadały na pościel.
-Co robisz?
-Poprawiam zdjęcia.
-Znowu? - zaśmiała się cicho.
-Wiesz, że to mnie uspokaja - uśmiechnęła się lekko.
-Coś się stało?
Spencer jakby zastygła słysząc to pytanie. Spojrzała na brunetkę, przymknęła laptopa i zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie.
-Spencer Dowell, nie oszuka mnie pani. Za dobrze się znamy! - powiedziała i czym prędzej podeszła do przyjaciółki siadając obok niej na łóżku - Co jest?
Rudowłosa spuściła z niej wzrok i westchnęła zrezygnowana.
-Nie wiem... Ech... Pogubiłam się.
-W czym? - spytała zaskoczona.
-W sobie. Wiem, to brzmi bezsensownie.
-Znaczy... Zależy o co chodzi.
-Nie umiem ci tego powiedzieć, Laura - powiedziała spoglądając na nią - Bo sama nie wiem co się dzieje. Czasem psuje mi się humor i napada mnie takie uczucie... pustki? Nie mam pojęcia. Chyba za bardzo się boję wyników rekrutacji na studia.
Marano uśmiechnęła się lekko i uścisnęła dłoń przyjaciółki.
-Nie musisz się tym martwić, dostaniesz się i razem będziemy podbijać rodzinne Miami! - powiedziała podekscytowana czym rozbawiła rudowłosą, jednak brunetka po chwili spoważniała - Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
Laura przełknęła ślinę i wzięła głęboki wdech.
-Czy tobie... Umm...
-Nooo?
-Podoba ci się Ross? - spytała szybko wypowiadając słowa.
Spencer otworzyła szeroko oczy.
-CO?! Czemu o to pytasz?
-Zrozum, jeszcze niedawno bardzo zabiegałaś o jego względy - tłumaczyła, a przyjaciółka uniosła wysoko jedną brew - Nie pamiętasz? 'Ross zrób sobie ze mną zdjęcie'...
Widać, że Laura była zestresowana i, że ta sytuacja trochę ją krępowała. Bo jak to będzie, jeśli okaże się, że najbliższej przyjaciółce podoba się jej chłopak? To będzie najgorsza z możliwych najgorszych sytuacji.
Rudowłosa patrzyła chwilę na brunetkę, poczym wybuchła głośnym śmiechem.
-Hahaha Lau... To nic. Założyłam się z Rikerem, że wpadnę Rossowi w objęcia i tyle. Naprawdę nie masz o co się martwić - zapewniła.
Marano natychmiast ulżyło, a na jej buzię wkradł lekki uśmieszek.
-Z Rikerem, tak?
Spence zmarszczyła brwi.
-No co? - spytała rozbawiona brunetka.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Jaaasne.
-Ty się doszukujesz jakiś podtekstów.
-Po prostu widzę to po tobie.
-Ale to, że ostatnio często razem spędzacie czas? Że mówicie dużo o sobie i, że dobrze się dogadujecie?
Rudowłosa westchnęła głośno.
-Błagam nie twórz jakiś historii, które nie miały nawet miejsca...
-Ale fajny jest, co nie? - Laura zrobiła brewki.
-Jako przyjaciel tak.
-A chłopak? - Marano drążyła temat, a przyjaciółka parsknęła śmiechem.
-Chłopak? W życiu bym nie pomyślała, że on się do tego nadaje. Pasuje do tego jak kwiatek do kożucha - prychnęła, a brunetka uniosła ręce wysoko ku górze w geście samoobrony.
-Okay, już nic nie mówię. Idę się szykować, tobie też radzę. Zostaw ten komputer i ubieraj się na bóstwo! - Laura rozkazała podekscytowana i wyszła z sypialni rudowłosej, która tylko pokiwała głową z lekkim rozbawieniem, zamknęła laptopa i zaczęła szykować się do wyjścia.
W tym samym czasie młodsza Marano wróciła do swojego pokoju i wróciła do swoich przygotowań. Przemierzała pomieszczenie swoimi malutkimi kroczkami w poszukiwaniu dogodnego stroju i dodatków do wyjścia. Gdy tak chodziła w kółko, uderzyła stopą o coś co było pod łóżkiem. Dziewczyna momentalnie syknęła z bólu i usiadła na podłodze łapiąc się za obolałe palce. Trzymała je przez chwilę czekając, aż nieprzyjemny ból minie i spojrzała pod łóżko. Ujrzała tam znany beżowy karton. Patrzyła na nie przez chwilę z wahaniem, jakby samo to, że spoglądała na nie, mogła ją zranić.
Westchnęła i wyciągnęła do przodu dłoń dotykając krańcami opuszków palców pudła. Przygryzła dolną wargę i szybkim ruchem przyciągnęła do siebie karton wiedząc, że jeśli nie zrobi tego teraz, to już nigdy nie zdobędzie się na odwagę.
Spojrzała z powątpieniem na pudło, z którego wysypywały się listy. Zdjęła z głowy ręcznik pozwalając swoim jeszcze mokrym włosom opaść na ramiona. Przełknęła ślinę i po raz pierwszy dobrowolnie chwyciła list chcąc zrozumieć i poznać stronę ojca, którego wypierała się od lat. Ale była już tym tak zmęczona, że nie miała sił na dalszą wewnętrzną walkę. Uznała, że może czas zebrać się w sobie i zmierzyć się ze swoim bólem, aby go przezwyciężyć i móc się od niego uwolnić.
* * * * *
-Dziewczyny! Chodźcie już! - krzyknął Riker wciskając po raz kolejny klakson.
Z domu wybiegła Spencer ubrana, jak zawsze, w swoje mocne, a zarazem kobiece ubrania. Zgrabnie podbiegła do samochodu na swoich czarnych butach na wysokim obcasie i weszła do środka.
-Cześć - przywitała się z uśmiechem na twarzy kierując słowa do Rikera, Rydel i Rossa.
-Hej - wyszczerzyła się blondynka - Ale ślicznie wyglądasz!
-Dziękuję.
-Co wy tak długo? Trudno było znaleźć odpowiednie dodatki? - najstarszy spytał sarkastycznie patrząc na rudowłosą w lusterku.
-Riker, daj spokój, obowiązuje je kwadrans akademicki. Laura już idzie? - spytał Ross odwracając się do przyjaciółki.
Spence uśmiechnęła się do niego będąc wdzięczna, że wyręczył ją w odpowiadaniu jego bratu i kiwnęła twierdząco głową.
-Tak - odpowiedziała, ale sama nie wiedziała co brunetka robiła przez ostatnią godzinę, podczas której na spokojnie by się przygotowała. Blondyn kiwnął głową - A gdzie reszta?
-Ell pojechał z chłopakami po Maię i Josha, ale chcieliśmy być wcześniej na miejscu, żeby Mitchell na nas nie czekała. Nie dzisiaj - Delly mrugnęła do przyjaciółki, która wiedziała, że coś się święci.
-Jaki jest plan? - spytała prosto z mostu.
-Bawić się jak nigdy i sprawić, by Maia czuła się dzisiaj wyjątkowa i pełna sił do walki o rolę - odpowiedział Riker. Spencer spotkała się z jego spojrzeniem, które odbijało się w lusterku. W jego głosie nie słychać było pogardy czy sarkazmu, mówił szczerze, naprawdę chciał, aby tak było. Rudowłosa patrzyła chwilę na chłopaka poczym kiwnęła twierdząco głową i odwróciła wzrok w stronę domu.
-O, idzie nasza zguba - zauważyła.
Przekraczając próg drzwi Laura poprawiła swoją spódnicę i szybkim krokiem podbiegła do auta.
-Przepraszam was mocno! - powiedziała wsiadając.
-Nic nie szkodzi - odpowiedział Ross i uśmiechnął się do niej. Brunetka odwzajemniła gest i usiadła wygodniej zapinając pasy.
-No to w drogę, kochani! - najstarszy ruszył z podjazdu pełnym gazem.
* * * * *
Ell zaparkował auto przed jakimś barem, gdzie byli umówieni z przyjaciółmi. Piątka towarzyszy wysiadła z pojazdu i skierowała się w stronę drzwi do budynku. Rocky wyciągnął do Mai rękę, a ona z uśmiechem chwyciła go pod ramię. Wszyscy weszli do pomieszczenia, gdzie było dużo ludzi, ale nie na tyle by czuć się przytłoczonym. Było w sam raz. Trochę na parkiecie, przy barze i wszędzie dookoła. Przeszli parę kroków po pomieszczeniu, gdy obok nich pojawili się ich przyjaciele. Mitchell mimowolnie się uśmiechnęła, bo wiedziała, że wszyscy przyszli tutaj dla niej. Tylko dla niej.
-Witamy! - zaszczebiotała Rydel, która miała niesamowicie dobry humor.
-W dniu...
-Które...
-Trzeba...
-Świętować!...
-Bo nasza...
-Kochana...
-Utalentowana...
-Maia...
-Mitchell!...
-Zagra...
-W serialu...
-YUHU!!! - krzyknęli wszyscy po wypowiedzeniu swojego złożonego spontanicznie zaplanowanego zdania.
Wspomniana brunetka uśmiechnęła się szeroko z nieukrywanych zachwytem.
-Jesteście niemożliwi - zaśmiała się i ucałowała każdego po kolei.
-Dobrze, to teraz... opowiadaj jak było na spotkaniu - zaproponował Riker serdecznie uśmiechając się do dziewczyny.
Rocky momentalnie spojrzał na swoją przyjaciółkę, której mina od razu zamieniła się w zatroskaną. Wiedział, że będą o to wszyscy pytać i zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwy temat dla Mai.
-Nooo... Mam konkurencję - powiedziała prosto z mostu.
-Jak to? - spytał Josh.
-Będę rywalizować z jakąś Brytyjką o rolę. Będziemy mieć przesłuchanie na planie w piątek - wyznała i usiadła przy stoliku. Przyjaciele spojrzeli po sobie zmartwieni zachowaniem i humorem brunetki - Mam mało czasu by się przygotować i wyćwiczyć amerykański akcent.
Spencer westchnęła i podeszła do dziewczyny.
-Kochana, czas przestać się mazać. Jesteś już do tego przygotowana, gdybyś nie była to by cię w ogóle nie wybrali...
-A akcent?
-Z nim ci pomożemy, chociaż nie wiem po co, bo i tak mówisz jak rasowa amerykanka - powiedziała, a Maia uśmiechnęła się lekko - Ale się nie zamartwiaj, bo jestem pewna, że pokonasz tamtą laskę.
-Dokładnie, a teraz masz, pij - Riker nagle postawił przed Mitchell kieliszek z wódką - Do dna.
Brunetka spojrzała na alkohol, a potem na przyjaciół.
-Śmiało - dodał Ell.
Wzięła do ręki kieliszek.
-Za Maię i jej talent, którym pokona jakąś słabą konkurencję! - Josh wzniósł toast i wszyscy, jak jeden mąż, wypili do dna.


*2 godziny później*
Bar zaczął wypełniać się ludźmi, podczas gdy przyjaciele świetnie bawili się w swoim towarzystwie. Ciągłe tańce i hulańce przyprawiały ich o niejeden zawrót głowy. I... może alkohol też był tego przyczyną.
Ell siedział wraz z jakimiś nowopoznanymi dziewczynami z każdą minutą tracąc na zakładach większą sumę pieniędzy, którą przeznaczał na kolejne dla nich drinki. Josh wraz z Rockym i Rikerem dyskutowali o czymś bardzo żywiołowo. Ryland został zaciągnięty w babskie rozmowy Spencer, Mai i Rydel. Natomiast Laura wraz z Rossem siedzieli obok siebie przytuleni i delektowali się swoją obecnością.
Brunetka wtulała się w swojego chłopaka w ciszy. Po prostu chciała nacieszyć się jego obecnością i ciepłem ciała. Miała zamknięte oczy, podczas gdy blondyn głaskał ją po włosach wpatrując się w nią. Jej porcelanowa cera wyglądała tak delikatnie, że chłopak miał wrażenie, jakby mogła sie rozpaść przy najmniejszym dotyku. Ross przytulił dziewczynę mocniej do siebie i pocałował ją w czubek głowy, a ona otworzyła oczy spoglądając na niego.
-Przeczytałam - szepnęła, a jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
Blondyn nie rozumiał o co chodzi.
-Ale co?
-Listy. Od ojca - powiedziała i wyswobodziła się uścisku. Oparła się łoćkmi o kolana i dłońmi zakryła swoją twarz.
Chłopak nie wiedział co zrobić. Odpowiedź zbiła go z tropu. Siedział i czekał, aż Laura sama mu opowie, a czuł, że stanie się to zaraz.
-Nie wiem już co myśleć. Przez te lata byłam pewna, że ojciec po prostu nas porzucił i swoimi listami chciał nas tylko udobruchać. Jonah cierpiał, ale wybaczył i to szybko. Van ostatnio się z tym zmagała, ale widzę po niej, że próbuje mu wybaczyć. Mama o tym wszystkim nigdy nie wspominała, bo nie chciała mówić żadnych złych rzeczy na ojca. A ja? Zawsze z nim walczyłam i opierałam się mu. Od czasu, gdy wyjechał. A teraz? Czytam większość listów, z których wynika, że mu przykro, ale się nie tłumaczy. Przyznaje się do winy. Bierze odpowiedzialność za swoje czyny. I co ja mam myśleć? Przy opisach jego życia codziennego, tego, że chciałby się ze mną spotkać i o tym jak marzy bym mu odpisała... Mam mętlik w głowie. Teraz nie jestem niczego pewna... - wyznała na jednym tchu i westchnęła ciężko zrzucając z siebie cały ciężar.
Rossa zatkało, nie spodziewał się takiego obrotu spraw i uczuć dziewczyny. Jeszcze niedawno wrzeszczałaby i krzyczała, a teraz? Jest rozdarta i zagubiona. Listy musiały nią wstrząsnąć. Blondyn uśmiechnął się do niej lekko i mocno ją objął.
-Coś wymyślimy - szepnął i pocałował ją w głowę. Dziewczyna wypuściła powoli powietrze z ust i spojrzała na chłopaka.
-Zatańczysz? - zadała pytanie, którym zdziwiła Lyncha. Wstała i wystawiła do niego rękę - No nie daj się prosić - uśmiechnęła się lekko i oboje poszli na parkiet.
W tle leciała szybka muzyka, lecz Laura zawiesiła swoje ręce na szyi blondyna chcąc tańczyć z nim powoli. Chłopak objął ją w pasie i, będąc przytuleni do siebie, ruszali się w rytm swojej melodii. Brunetka przymknęła oczy i bardziej wtuliła się w oplatające ją ramiona. Ross uśmiechnął się lekko czując jej bliskość. Blondyn po chwili zaczął tulić się do policzka Lau. Nosem oraz ustami muskał jej delikatną skórę. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a on to od razu wykorzystał i ją pocałował. Delikatnie i powoli, ponieważ nigdzie nie musieli się spieszyć. Zanurzył dłoń w jej włosach, a ona uśmiechnęła się szeroko i oparła swoje czoło o jego.
-Ross...?
-Tak? - szepnął ujmując jej twarz w swoją dłoń czym spowodował, że przez ciało dziewczyny przebiegł przyjemny dreszcz.
-Jesteś wspaniały. Dziękuję bardzo za wszystko - powiedziała i spojrzała na niego swoimi dużymi czekoladowymi oczami, które spowodowały, że chłopakowi zmiękły nogi.
W odpowiedzi ją pocałował, ale teraz namiętnie chcąc po prostu jej podziękować i pokazać swoje uczucia, które daży wobec niej. Laura wspięła się na palcach obejmując szyję blondyna i zatapiając swoje dłonie w jego włosach. Natomiast chłopak mocniej objął ją w pasie przybliżając do siebie jak tylko było to możliwe. Stali tak chwilę pogrążeni w czułości, gdy ludzie wokół nich tańczyli jak szaleni.
* * * * *
-Dzięki stary za pomoc.
-Spoko, ale i tak oddasz mi kasę - powiedział Rocky, a Ell zmarszczył brwi.
-No weeeź...
-Ej, nie trzeba było ciągle grać z tamtymi laskami.
-Myślałem, że w końcu je ogram...
-Ell, zapamiętaj sobie, że słaby jesteś w hazardzie.
-Prawda! Często z nami przegrywasz - dodał Riker.
-A najczęściej, gdy się czegoś napijesz i... - zaczął Ryland, ale przerwał, gdy poczuł na sobie pytające spojrzenie swojej siostry - Znaczy... Eee...
-Tak? - dopytywała blondynka.
-Słyszeliście, że o tej porze roku w krajach Skandynawskich białe noce już się kończą? - rzucił Rocky, a wszyscy spojrzeli na niego i się zaśmiali.
-Delikatna zmiana tematu - Josh przyznał przyjacielowi i poklepał go po ramieniu.
Było już po godzinie 23, a młodzi nadal świetnie się bawili. Teraz wszyscy siedzieli przy trzech połączonych stolikach i po prostu rozmawiali co chwila głośno się śmiejąc.
-Aaa.
-Nie 'Aaa' tylko 'Aaa'.
-Aaa.
-Beee ceee deee - zaśmiał się Ell, gdy zobaczył, że Rocky uczy Maię amerykańskiego akcentu.
-Weź się odczep - syknął brunet.
-A czemu właściwie teraz to robicie? - spytał zdziwiony Ryland.
-Bo teraz Maia ma luźny język - powiedział Rocky mając na myśli to, że dziewczyna wypiła już trochę alkoholu.
-Jak luźny to do ćwiczeń, ale nie akcentu - zaśmiał się Riker szepcząc do Rossa, Josha i Rylanda, którzy cicho zawtórowali blondynowi.
-Co? - spytał brunet nie słysząc żartu brata.
-Nic, nic - odpowiedział Ross i machnął ręką.
-Czyli co robię źle? - spytała Maia kompletnie nie zwracając uwagi na komentarze chłopaków.
-No ciągle źle wymawiasz literę 'A'.
-To znaczy?
-No nie wiem... Z tą swoją australijską manierą!
Maia uniosła jedną brew, a brunet uśmiechnął się do niej szeroko i przysunął do niej bliżej.
-Powtarzaj za mną... Aaa.
-Aaa.
-Nie. Aaa.
-Aaa.
-Aaa.
-Aaa.
-Nie! - zdesperowany Rocky ujął twarz brunetki w swoje dłonie i dotknął jej policzków - Jeszcze raz - poprosił, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Aaa.
Chłopak otworzył szeroko oczy.
-Tak, tak! Idealnie! - powiedział uradowany. Wstał i tak objął dziewczynę, że uniósł ją w powietrze. Zaczął się z nią kręcić w kółko, a reszta tylko patrzyła na nich z pobłażliwością.
-Trzy, dwa, jeden...
Rocky wraz z Maią upadli na podłogę.
-Wiedziałem - Josh wzruszył ramionami.
Gdy przyjaciele leżeli na ziemi i rechotali się jak głupi, reszta towarzystwa zajęła się sobą i nawet nie zwracali na nich uwagi. Brunetka leżała na chłopaku i po prostu się śmiała, nie mogła wydusić z siebie słowa.
-Nieźle, co? - spytał rozbawiony, a dziewczyna mu przytaknęła i uśmiechnęła się szeroko.
Brunet patrzył przez chwilę na nią, aż w końcu ujął jej twarz w dłoń delikatnie gładząc przy tym jej policzek. Maia przymknęła oczy zadowolona, ale po chwili je otworzyła i spojrzała głęboko w jego oczy. Po dwóch sekundach zbliżyła się do niego i pocałowała go znacząco w policzek. Jednak przy tym odrobinę musnęła jego usta. Odsunęła się od niego i patrzyła. Ale po chwili oboje usłyszeli śmiech przyjaciół i to sprowadziło ich na ziemię. Szybko wstali z podłogi i wrócili na swoje miejsca.
-Jeszcze po jednym? - spytała Rydel.
Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Namawiasz nas do picia? - spytał Ryland upewniając się.
-Nie. Tylko do dotrzymania mi towarzystwa - odparła i wypiła kieliszek wódki.
Przyjaciele popatrzyli po sobie.
-Wszystko w porządku? - spytała Laura.
-Oczywiście. Czemu miałoby nie być?
-Bo nigdy tak nie pijasz dużo... - stwierdził Rocky.
-Nie dużo - powiedziała i chwyciła następny kieliszek.
-Ryd... - zaczął powoli Ell.
-Co? - spytała ostro.
-Nie pij przez tego palanta - odpowiedziała Maia.
-Nie warto - dodał Ryland.
-A co wy wiecie? Wam to się zawsze układa!
-Z wyjątkiem Rikera - przypomniała Spencer popijając swojego drinka. Blondyn spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.
-On to już sam sobie wybiera takie znajomości. Mniejsza z tym - blondynka machnęła dłonią - Popatrzcie na Rossa i Laurę. Wam to się fajnie układa.
Wspomniani podnieśli głowy zaskoczeni.
-Ale przecież od niedawna jesteśmy ze sobą - zauważyła brunetka.
-Racja, ale jesteście cudowni!
-Prawda, tacy uroczyyy! - Ell przytaknął blondynce.
-Nie słodzicie już tak - poprosił Riker.
-A czemu nie? Dobrze mówią - odpowiedziała Spence.
-Bo to robi się powoli nudne.
-Ooo czyżby odzywa się w tobie zazdrość?
-Zazdrość?! - spytał zaskoczony, a rudowłosa kiwnęła głową.
-Tak. Ty nie potrafisz z jedną dziewczyną spędzić więcej niż jeden dzień.
-Ty natomiast nie umiesz nawet jednej doby z kimś spędzić.
-Gdybym chciała to bym mogła.
-Dobra - powiedział Riker, a dziewczyna spojrzała na niego marszcząc brwi.
-Co?
-Udowodnij. Pokaż, że będziesz potrafiła z kimś być przez jakiś czas.
Spencer skrzyżowała ramiona. Od alkoholu powoli kręciło się jej w głowie, ale swoją uwagę w 100% skupiła na blondynie.
-Dobra, ale jeśli ty nie będziesz z żadną laską flirtował, kręcił i się umawiał . Zero stosunków damsko-męskich.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Nie ma problemu.
-Świetnie.
Gdy oni się zakładali, przyjaciele patrzyli po sobie zdezorientowani. Nawet nie zdążyli zauważyć kiedy powstał zakład.
-Ile to będzie trwało? - spytała rudowłosa.
-Dwa tygodnie - odpowiedział pewien siebie, a dziewczyna kiwnęła głową - Ale twojego chłopaka wybierzemy teraz, w barze - oznajmił.
-O nie! Sama wybiorę!
-Nie, taki zakład - powiedział i zaczął rozglądać się po sali. Wiedział, że nie może wybrać jakiegoś przystojniaka ani mniej urodziwego. Musiał celować pomiędzy. Przyglądał się każdemu chłopakowi w barze, gdy zobaczył jakiegoś odwróconego do nich plecami bruneta. Jak dla niego wyglądał na trudnego do zdobycia  - On - wskazał na niego skinieniem głowy. Spencer odwróciła się i spojrzała na niego.
-Umowa stoi - odpowiedziała, a Riker wyciągnął do niej dłoń, którą od razu ujęła - Kto przetnie?
-Może Laura i Ross? Będą się nam przyglądać czy dotrzymujemy zasad zakładu - zaproponował Rik, a rudowłosa kiwnęła głową.
-Dobry pomysł. Możecie? - skierowała się do wywołanej dwójki, która z lekką niepewnością przecięła ich dłonie.
Spencer westchnęła, wstała poprawiła spódnicę i spojrzała na przyjaciół - No to do boju - powiedziała i skierowała się w stronę wybranego dla niej chłopaka.
Szła przed parkiet tańczących ludzi, by dostać się do baru, gdzie siedział odwrócony brunet. Rudowłosa zdała sobie sprawę, że nie ma tam miejsca, dlatego dokonała małej analizy po czym podeszła do jakiegoś mężczyzny siedzącego na prawo stronie od chłopaka.
-Przepraszam bardzo... - zaczęła, a facet spojrzał na nią - Pańska żona mówi, że czeka w samochodzie przed barem. I coś mi mówi, że nie była bardzo zadowolona z tego powodu, że pan tu tak siedzi z drugą kobietą - powiedziała, a mężczyzna od razu się spocił i od razu pobiegł do wyjścia.
Usatysfakcjonowana rudowłosa usiadła przy barze z zadowoleniem stwierdzając, że chłopak patrzy na nią kątem oka. Dziewczyna zamówiła sobie drinka i dyskretnie odwróciła się do przyjaciół, którzy wlepiali w nią swój wzrok i każdy jej ruch. Pokazali kciuki do góry prócz Rikera, który patrzył się w nią z zainteresowaniem krzyżując ramiona.
Spencer zajęła się swoim napojem. Wiedziała, że jeśli teraz jej się nie uda, to przegra zakład. A do tego dojść nie może. Dziewczyna postanowiła działać. Pochyliła się w stronę bruneta sięgając po orzeszki leżące na blacie.
-Przepraszam - powiedziała do niego z uśmiechem.
Chłopak spojrzał na nią i lekko odwzajemnił jej gest.
-Nic nie szkodzi - odpowiedział popijając piwo.
Rudowłosa założyła nogę na nogę.
-Zawsze jest tu tyle ludzi? - spytała.
-Nie wiem, jestem tu po raz pierwszy.
-Tak jak i ja - dodała - Mają tutaj dobre drinki, których nigdy wcześniej nie widziałam. Albo piwa, są też o smaku bananów. Wiedziałeś?
-Nie - odparł zdawkowo, a dziewczyna kiwnęła głową.
-W każdym razie polecam - powiedziała mniej pewnym siebie głosem.
Brunet wydawał się być kompletnie niezainteresowany. Po prostu jadł orzeszki, pił i patrzył na ruchy barmana.
Spencer powoli się denerwowała. Nigdy nie była dobra w podrywach. Jeśli zapoznawała się z jakimś nieznanym chłopakiem to dlatego, że ona wpadła mu w oko. A teraz sytuacja jest odwrotna i nie jest taka prosta dla dziewczyny jak się jej wydawało. A zakładu nie może przegrać, bo na tym etapie byłoby to niczym oddanie zwycięstwa walkowerem.
Nagle ktoś potrącił ramię rudowłosej.
-Przepraszam bardzo - odpowiedział od razu jakiś chłopak, któremu towarzyszyła dziewczyna trzymając aparat cyfrowy. Spencer kiwnęła głową pokazując, że nic się nie stało. Wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
-Czemu tak patrzysz na barmana? - spytała, gdy spostrzegła, że brunet nie odrywa od niego wzroku.
-Muszę coś sprawdzić - odpowiedział chłodno.
-Co?
-Słuchaj... - powiedział odwracając sie do niej - Nie interesuje mnie żaden podryw - powiedział prosto z mostu. Dziewczyna uniosła wysoko jedną brew - Nie przyszedłem tutaj, by kogoś znaleźć. Mam sprawę i pozwól mi się na niej skupić - poinformował patrząc uważnie na rudowłosą. W jej pięknych zielonych oczach odbijały się przeróżne światła igrające w pomieszczeniu. Chłopak spuścił z niej wzrok i chwycił piwo.
Spencer kiwnęła lekko głową i spojrzała na przyjaciół, krórzy unieśli kciuk wysoko do góry. Chcieli dodać jej otuchy, ale niepotrzebnie. Już przegrała zakład.
Poprawiła się na krześle i zaczęła sączyć swój napój. Zaraz odejdzie, ale by zachować godność musi mu pokazać, że to nią nie ruszyło.
-Nie wiem czemu to zdjęcie się nie chce zrobić... - usłyszała po swojej prawej - Ciągle wychodzą poruszone zdjęcia... - mówił jakiś chłopak, który niedawno potrącił ją ramieniem.
-Może coś się zepsuło? - zastanawiała się jego dziewczyna.
-Nie wiem, ale chyba nie zrobimy sobie zdjęcia - odpowiedział zawiedziony, a Spencer spojrzała na ich aparat.
-Źle jest ustawiony - zwróciła się do nich.
-Słucham? - spytała ją jej rówieśniczka.
Rudowłosa poprawiła się na krześle i pokazała na ich mały sprzęt.
-Musicie ustawić inną funkcję, bo jest tu słabe światło. Warto też zrobić zdjęcie pod innym kątem i z inną częstotliwością - zaproponowała, a nieznajomi spojrzeli na nią rozkojarzeni. Brunet, który był jej celem, zerknął na nią kątem oka - Pokażcie - wyciągnęła ręke po aparat, który dostała po chwili zastanowienia - Tutaj należy ustawić to... Potem to... i najlepiej robić to zdjęcie od tej strony - pokazała wszystko i z uśmiechem oddała urządzenie.
-Dziękujemy - odpowiedział chłopak i szybko zrobił im zdjęcie. Spojrzeli na nie i od razu kąciki ich ust uniosły się do góry - Jest idealne. Dziękujemy bardzo.
-Nie ma sprawy - Spence machnęła ręką i odwróciła się by sięgnąć po swojego drinka i odejść.
-Zajmujesz się fotografią? - spytał, gdy rudowłosa już miała zejść z krzesła i pójść do przyjaciół. Spojrzała na niego uważnie.
-Tak - odpowiedziała po chwili.
Brunet kiwnął głową i zmierzwił swoje włosy.
-Przepraszam za mój wcześniejszy ton, mam po prostu wiele spraw na głowie.
Rudowłosa patrzyła na niego z dumnie podniesioną głową. Patrzyła na niego przez parę sekund oceniając szczerość jego słów. Po chwili usadowiła się wygodniej na siedzeniu.
-W porządku.
-Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Naprawdę żona czekała na tamtego faceta? - spytał nie ukrywając rozbawienia. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pokiwała przecząco głową.
-Nie. Po prostu chciałam tu usiąść.
-Ale jak ty to...
-Obrączka na palcu. A każdy żonaty mężczyzna nie spędza wieczorów w barze w środku tygodnia. A tamta laska na pewno nie była jego żoną - wyjaśniła, a kąciki ust bruneta uniosły się do góry.
-Spostrzegawcza jesteś.
-Muszę być - odpowiedziała dumnie.
-Ja też - dodał, a ona zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o co miał na myśli - Też muszę być. Jestem fotografem - wyznał, a Spencer od razu się lekko uśmiechnęła - Dlatego patrzę na tego barmana. Wychwytuję tu niego coś niezwykłego, jego ruchy... Ten uporządkowany chaos.
-Naprawdę?
-Nie - odwrócił się do niej z szerokim uśmiechem - Kumpel wrobił mnie w pracę barmana. Jest chory i mam go zastąpić do czasu, gdy wyzdrowieje.
Dziewczyna się szczerze zaśmiała.
-No to rzeczywiście nieźle. Haha.
-Ale zajmuję się fotografią. Tu nie żartowałem.
-Dobrze, wierzę - odpowiedziała rozbawiona.
-Jacob - wyciągnął rękę w jej stronę.
-Spencer - uścisnęła ją z szerokim uśmiechem.
-Widzisz Riker? - zaczepił go Ross, a przyjaciele spojrzeli na nich - Zakład czas zacząć.
Wszyscy przyglądali się rudowłosej, a najstarszy blondyn kiwnął głową i napił się piwa uważnie obserwując Spence i wybranego przez niego bruneta.

~ ♥~ ♥~


Jacob


wtorek, 2 września 2014

Rozdział 52 'Turn the lights out now, Now I'll take you by the hand'

Oczywiście z dedykacją dla moich kochanych Ann i Niewi 

*Narrator*
Cisza. Słychać było tylko cichutkie pomruki i odgłosy z nadal włączonego telewizora. Laura, Spencer, Josh, Maia, Ell i całe rodzeństwo Lynch'ów smacznie spało na kanapie, fotelach czy podłodze. W czyjś stopach, na kolanach czy ramionach. Przyjaciele obrali dziwne pozycje do snu, ponieważ zasnęli spontanicznie. Mieli rozłożyć kanapę oraz materace i pójść spać jak to na przyzwoitych ludzi przystało, ale nie. Znużył ich film powodując, że usnęli dużo szybciej niż zamierzali.
Była 2:37.
Nagle drzwi do domu się otworzyły i weszli przez nie Vanessa wraz z Tomem. Czarnowłosa zdjęła buty i skierowała się do salonu, jednak gdy do niego weszła, zamarła.
-Nie wierzę... - szepnęła, gdy zobaczyła całą gromadkę przyjaciół śpiących sobie smacznie. Nie rozumiała jak w takich pozycjach mogli usnąć.
-Czy... Ell ma twarz w pudełku od pizzy? - spytał szeptem Tom nie mogąc wyjść z podziwu.
-Tak - przytaknęła mu żona.
-Niezły jest - mężczyzna patrzył jeszcze chwilę na bruneta, który spał z brodą w kawałku zimnej pizzy. Tom pokiwał głową z niedowierzaniem, podszedł do stolika do kawy, chwycił z niego pilota i wyłączył telewizor.
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, która w ciemności i delikatnym świetle księżyca wpadającym przez okna, wyglądała niezwykle pięknie.
-Myślisz, że powinniśmy ich budzić i zaproponować im jakieś wygodniejsze miejsca do spania? - spytała tak cichutko, że ledwie ją było słychać, a jej pełne czerwone usta były leciutko rozchylone.
Tom pokiwał przecząco głową i wyciągnął do niej swoją dłoń.
-Myślę, że wytrzymają tak do rana - szepnął, a czarnowłosa kiwnęła głową zgadzając się z nim i chwyciła jego dłoń - Chodźmy spać - powiedział i trzymając się za ręce przeszli po cichu salon i skierowali się po schodach na górę.
Gdy pokonali ostatnie schodki, mężczyzna nie wytrzymał, okręcił swoją żonę nadal ją trzymając, przycisnął do ściany i pocałował. Vanessa odwzajemniła gest będąc nim bardzo zaskoczona.
-Tom... - odparła szeptem odrywając się od jego ust, jednak mężczyzna dotknął wargami jej szyi. Kobieta uśmiechnęła się lekko, ale nie pozwoliła sobie odpłynąć - Wszyscy są na dole - przypomniała, a jej mąż odsunął się od niej lekko i spojrzał w jej oczy.
-I? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
-I trzeba się opanować. Mogą się obudzić i...
-Oj nie dramatyzuj - przerwał jej pocałunkiem.
Vanessa naprawdę chciała przestać, bo czuła się skrępowana tym, że na dole jest od groma osób, ale nie potrafiła. Zarzuciła mężczyźnie ręce na szyję i delektowała się smakiem jego ust. Tom objął mocno kobietę, która po chwili oderwała się od niego i stykając się swoimi czołami powiedziała:
-Chodź - szepnęła i pociągnęła swojego męża w kierunku sypialni. Gdy się w niej znaleźli, zamknęli drzwi, a czarnowłosa spojrzała na swojego mężczyznę - Zaraz przyjdę - obiecała i schowała się za drzwiami łazienki.
Rozczesała szybko włosy, sprawdziła makijaż i posmarowała usta błyszczykiem. Zadowolona uśmiechnęła się do siebie w lustrze i wyszła z pomieszczenia do sypialni. Ale zanim przekroczyła próg, oniemiała z wrażenia. Tom stał na środku z butelką szampana i dwoma plastikowymi kubeczkami. Vanessa uniosła brwi zaskoczona.
-Widzę, że to zaplanowałeś - zaśmiała się, gdy mąż nalewał jej musującego napoju.
-Eee tam, to był impuls.
-Trochę zorganizowany - stwierdziła, gdy zobaczyła, że pokój oświetlają tylko zapalone świeczki.
-Może ujmę to tak: Czekałem na odpowiedni moment - powiedział z uśmiechem i podał żonie szampana.
-I uznałeś, że ten jest idealny? Z grupą nastolatków na dole?
-Nie mogłem już wytrzymać - wyznał i podszedł do niej bardzo blisko - Za co pijemy?
-Hmm... Za szczęście?
-I za miłość - dodał stukając się kubeczkami. Obydwoje skosztowali szampana.
-Mmm... Pyszny.
-Dla ciebie najlepszy - powiedział, zabrał żonie napój i, wraz ze swoim, odłożył go na stolik nocny. Spojrzał na kobietę i mimowolnie się uśmiechnął. W świetle świec, nie było jej dokładnie widać, tylko jej kontury. I oczy, które go oczarowywały swoim blaskiem, oraz usta, które go wprost kusiły - Jesteś piękna - szepnął, a czarnowłosa ukazała swoje białe ząbki w szczerym uśmiechu.
-I...?
-Cudowna.
-Dalej... - poprosiła bawiąc się jego kołnierzykiem.
-Pociągająca.
-Tak?
-I niesamowicie seksowna - dodał, a na jego twarz wdarł się zawadiacki uśmieszek.
-Dobra odpowiedź - mruknęła i przyciągnęła do siebie bruneta całując go.
Tom odrazu odwzajemnił pocałunek czując słodki smak szampana na ustach kobiety. Vanessa weszła na łóżko i już po chwili leżeli na nim obdarowując się delikatnymi, ale czułymi pocałunkami. Czarnowłosa rozpięła i zdjęła z męża koszulę, podczas gdy mężczyzna muskał jej szyję ustami. Brunet włożył dłoń pod bluzkę kobiety gładząc jej plecy oraz bok i nagle jego żona zaczęła się cicho śmiać.
-Łaskocze... - szepnęła między pocałunkami.
Tom nie zważał na jej słowa i nadal muskał jej skórę, gdy nagle czarnowłosa wybuchła śmiechem.
-Łaskoczesz mnie, hahaha! - zawołała, a mężczyzna natychmiast zakrył jej usta dłonią.
-Ciii. Jeszcze ich obudzisz - powiedział wystraszony.
Vanessa tylko cichutko się zaśmiała i uśmiechnęła, mimo że jej mąż pilnował, aby nie krzyczała. Tom również się zaśmiał i odwzajemnił jej gest. Zdjął dłoń z jej ust i przyjrzał jej się uważnie. Uśmiechała się do niego promiennie, była widocznie rozbawiona całą sytuacją. A jej oczy błyszczały, ale nie tylko od światła świec, tylko od miłości, którą do niego pałała.
Brunet założył jej opadający na twarz kosmyk włosów i szepnął szczerze:
-Kocham cię. Bardzo.
Marano przygryzła dolną wargę z emocji, które w niej teraz buzowały.
-Ja ciebie też kocham - wyznała i pocałowała go czule tak, jakby miała go więcej nie ujrzeć. Pragnęła przelać swoją miłość w tym jednym geście, mimo że było to nierealne, ale tak właśnie chciała mu pokazać jak bardzo on jest dla niej ważny.
Powoli pozbywali się części garderoby śmiejąc się czasem przy tym i będąc niewiarygodnie szczęśliwi...

*Następny dzień*
Wczesny ranek. Gdyby po podwórkach Los Angeles przechadzałyby się koguty, na pewno by teraz zapiały. Przyjaciele nadal spali w swoich przedziwnych pozycjach.
Jednak telefon Mai nie był na tyle łaskawy i rozdzwonił się po całym salonie. Brunetka, doskonale znając ten dźwięk, przebudziła się i uniosła delikatnie głowę. Włosy miała na całej twarzy, a komórka znajdowała się na stoliku, niecałe dwa metry od niej. Zgarnęła do tyłu swoje niesforne kosmyki i chciała wstać po telefon, jednak poczuła, że nie może się ruszyć. Na jej nogach spał Rocky, a o jej ramię był oparty Ryland. Brunetka westchnęła i strąciła młodszego, który opadł na Rydel. Maia wyciągnęła wolną rękę po telefon, ale brakowało jej kilka centymetrów. Czuła, że coś jej przeszkadza w dosięgnięciu nadal dzwoniącego aparatu, a tym czymś był brunet.
-Rocky - szepnęła szturchając go lekko, by nie obudzić reszty - Rocky... - ponowiła czynność - Rocky... Rocky! - syknęła i walnęła go tak, że chłopak się nagle obudził i podskoczył wystraszony powodując, że spadł z kanapy, a z nim także Maia - O matko!
-Co jest? - spytał rozkojarzony po tym jak jego twarz zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą.
Brunetka szybko się podciągnęła i chwyciła telefon.
-Tak? - spytała natychmiast - Tak, to ja... Tak... Rozumiem... Oczywiście... Przyjdę, na pewno będę... Dobrze... Dziękuję, do widzenia - powiedziała i rozłączyła się.
-Coś się stało? - spytał Rocky trąc oczy ze zmęczenia.
Maia odgarnęła włosy z twarzy, usiadła wygodniej na podłodze i spojrzała na przyjaciela. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
-Dzwonili z ABCFamilly. Chcą ze mną porozmawiać na temat mojego castingu - wyznała i momentalnie szok zmienił się w radość, jakby te słowa do niej w końcu dotarły.
-Czyli...
-Czyli, że robią drugą rundę i jestem w niej. Przeszłam dalej! - krzyknęła uradowana i rzuciła się na chłopaka obejmując go mocno za szyję.
Przyjaciele powoli zaczęli się budzić.
-Co to za piski? - zamruczał Ross.
-Kot umarł czy jak? - dodał Riker.
Laura przebudziła się i zmarszczyła brwi.
-Czy ja dobrze widzę, że Ell...
-Ma twarz w pizzy? Tak - dokończył za nią Josh.
-On jest do wszystkiego zdolny. Ell! Pobudka! - zawołała Spencer, która wyciągnęła się na fotelu.
Brunet jak oparzony podniósł głowę, ale pizza przykleiła mu się do twarzy. Przyjaciele zaśmiali się chórem.
-Co jest? - spytał Ratliff i gdy uświadomił sobie, że ma coś na policzku, od razu to strzepnął - Fuj!
-Josh, spałeś na podłodze? - spytała zdziwiona rudowłosa.
-Na początku nie, ale Rydel mnie chyba zepchnęła - wyznał masując sobie kark.
-Nie moja wina, w domu śpię na podwójnym łóżku. Muszę mieć dużo miejsca - poinformowała unosząc dłonie w geście obrony.
-Ja nie wiem czemu spałem z nogami w górze - powiedział Riker leżąc na plecach. Dopiero teraz Spencer zorientowała się, że jego stopy są tuż przy jej głowie.
-Weź te śmierdzące stopy ode mnie! - rozkazała i jak oparzona zrzuciła kończyny blondyna na podłogę. Wszyscy się roześmiali - Bardzo zabawne...
-Ej, Maia, co ty tak tulisz Rocky'ego? - spytał Ross leżąc na dywanie i patrząc na nich z zaciekawieniem.
Wszyscy, jak jeden mąż, na nich spojrzeli.
Mitchell momentalnie oderwała się od bruneta, wstała na nogi i uśmiechnęła się szeroko.
-Przeszłam do następnego etapu w castingu! - krzyknęła uradowana, a wszyscy otworzyli buzie z wrażenia i radości.
-Aaaaaa! GRATULACJE! - Rydel, Laura oraz Spencer krzyknęły równocześnie i podbiegły do przyjaciółki mocno ją ściskając.
-To świetnie! - dodał Josh i wszyscy chłopcy także podeszli do brunetki, aby ją wyściskać.
-Trzeba to uczcić! - zawołał Riker.
-Ale błagam nie pizzą... - mruknął Ell wycierając serwetką sos z policzka.
* * * * *
Przyjaciele zjedli razem śniadanie, także z Van i Tomem, którzy wkrótce po nich się obudzili, a po posiłku wszyscy rozeszli się po swoich domach, by się umyć, przygotować do pracy czy też zająć się swoimi sprawami. Wieczorem mieli spotkać się w barze i świętować postępy Mai.
Laura wraz ze Spencer zmywały naczynia po śniadaniu.
-No to opowiadaj - powiedziała nagle rudowłosa. Przyjaciółka spojrzała zdziwiona na dziewczynę.
-O czym?
-O was. Jak to się zaczęło i w ogóle.
Marano uśmiechnęła się pod nosem.
-Zaczęło się po koncercie...
-Wiedziałam... - szepnęła.
-Co?
-Nic.
-Okay... Pamiętasz Bena?
-Tego kretyna Bena, który zachował się jak...
-Dokładnie jego - przerwała jej rozbawiona brunetka - Tego dnia byłam z Rossem na zakupach i na ulicy spotkałam Bena ze swoją obecną dziewczyną - wyznała, a Spence otworzyła szerzej oczy - I tak jakoś wyszło, że zaczęłam udawać, że Ross jest moim chłopakiem. Okazało się, że Ben też idzie na The NBHD i Lynch powiedział, że odmówi Savannah i pójdziemy razem, aby dokopać Benowi za to jak mnie kiedyś potraktował... I po koncercie poszliśmy do klubu potańczyć, a potem Ross przywalił temu palantowi, bo mnie obraził. Lynch odwiózł mnie do domu, chwilę postaliśmy chwilę i jakoś tak wyszło, że go pocałowałam...
-Co? Ty jego? Nie znałam cię z tej strony kocico - rudowłosa się zaśmiała, a Laura trąciła ją w ramię.
-Mówię poważnie... No i jakoś od tego momentu było inaczej...
-Jak?
-Wspanialej - odpowiedziała z szerokim uśmiechem i obydwie się zaśmiały.
-Co tu tak wesoło? - spytała Vanessa wchodząc do kuchni wraz z Tomem.
-A nic. Rozmawiamy jak to Ross podbił Lau serce - odpowiedziała zachwycona Spencer, ale gdy zobaczyła groźne spojrzenie brunetki, uśmiech zszedł jej z twarzy.
Tom prawie upuścił talerz ze zdziwienia.
-Co? - spytała zaskoczona Van - Jesteście razem? - to pytanie skierowała do swojej siostry, która uśmiechnęła się do niej uroczo.
-Tak...
-Od kiedy?
-Od tygodnia.
-I zamierzałaś nam o tym w ogóle powiedzieć? - spytał Tom, a brunetka kiwnęła twierdząco głową.
-Chciałam to zrobić dzisiaj, ale Spencer mnie wyprzedziła - ostatnie słowa skierowała do swojej przyjaciółki, która się zarumieniła zawstydzona.
Vanessa z Tomem stali chwilę w milczeniu, gdy nagle czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko i podeszła do siostry mocno ją przytulając.
-To świetnie, bardzo się cieszę - wyznała uradowana. Laura odetchnęła z ulgą i odwzajemniła jej gest.
-A Ross nie powinien był do nas przyjść i zapytać o chodzenie? - spytał nagle Tom, a siostry Marano wraz ze Spencer spojrzały na niego zdziwione.
-A to ja mam pięć lat? - brunetka uniosła jedną brew do góry.
-Tak po prostu wypada.
-Bo niby ty tak zrobiłeś...
-Przyszedłem do twoich rodziców i oboje im o tym powiedzieliśmy.
-Czyli postawiliście ich przed faktem dokonanym?
-Oni mnie znali...
-A wy to niby Rossa nie znacie? Tom, jaki masz problem?! - wybuchła Laura z niedowierzaniem.
-Nie mam żadnego problemu - powiedział spokojnie mężczyzna.
-Dobra - powiedziała załamując ręce - Jak chcesz, dziś do pracy pojadę z Rossem. Moim chłopakiem - ostatnie słowa wypowiedziała powoli, aby je brunet zrozumiał i pobiegła na górę do pokoju, by się przyszykować.
Vanessa spojrzała na męża ze zdziwieniem, a Spencer po cichu poszła w ślady przyjaciółki.
-Kochanie... - zaczęła czarnowłosa jak byli już sami w kuchni - Co ci odbiło?
Tom wzruszył ramionami.
-Nic.
-Nic? Wybuch na moją siostrę nazywasz niczym?
-Jaki wybuch?
-A co? Głaskanie po głowie? - spytała sarkastycznie.
Mężczyzna przejechał dłonią po twarzy uspokajając się.
-Naprawdę, aż tak mnie poniosło?
Vanessa westchnęła.
-Odrobinę - odpowiedziała, podeszła do swojego męża i ujęła jego dłoń w swoją - O co chodzi? Przecież lubisz Rossa.
-Racja, lubię, ale jako pracownika, aktora, przyjaciela mojej pasierbicy, a nie jako jej chłopaka! - powiedział rozemocjonowany, a Van uniosła wysoko jedną brew. Tom westchnął i ścisnął dłoń żony - Po prostu się o nią martwię.
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko i przytuliła do jego ramienia.
-Nie musisz, Ross to dobry chłopak.
-Wiem, że dobry.
-To czemu tak bardzo naskoczyłeś na Laurę mówiąc, że on powinien przyjść i poprosić o chodzenie?
-Ach... Van... Tu nie o to chodzi. Ech... Po prostu wiem, że wasz ojciec nie przyjdzie i nie pozna ani nie oceni jej chłopaka. A ja chcę go w tym zastąpić, bo czuję, że muszę to zrobić. Troszczę się o nią jak o własną siostrę i chciałbym, aby była bezpieczna. Nie chodzi tu o Rossa, tylko o sam fakt, że Laura ma chłopaka. Wiąże się z tym więcej problemów i niebezpieczeństw. Po prostu się martwię... - wyznał cicho, a Vanessa przez ten cały czas patrzyła na niego uważnie i po chwili go delikatnie pocałowała. Mężczyzna trochę się zdziwił gestem żony, dlatego gdy kobieta się od niego odsunęła, spytał - A to za co?
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję. Za to, że się tak troszczysz. Jesteś kochany - powiedziała i wtuliła się w niego.
Brunet objął ją mocno, ale otworzył nagle szerzej oczy, gdy coś sobie uświadomił.
-Czy myślisz, że oni...?
-Tom, co ci chodzi po tej głowie? - spojrzała na niego zdziwiona.
-To ważna kwestia...
-Nie. Na pewno nie, ale nie obiecuję, że...
-Że co? - spytał przestraszony.
-Że... No... Się jakoś obściskiwali.
-Myślisz? Ale oni są młodzi! Za mali! My byliśmy od niej o wiele starsi...
-Kochanie, byłam w wieku Laury - przypomniała mu żona powodując, że mężczyzna się uciszył - Ale mam nadzieję, że są grzeczni.
-Lepiej dla nich, żeby byli.
-A teraz pójdziesz do mojej siostrzyczki i ją przeprosisz - rozkazała i zanim brunet zdążył coś powiedzieć, czarnowłosa wypchnęła go z kuchni.
Mężczyzna poprawił swoją koszulę, wziął głęboki wdech i ruszył po schodach do pokoju brunetki. Zatrzymał się przed nim, a po chwili zapukał w drzwi. Gdy usłyszał ciche 'proszę', wszedł ostrożnie do sypialni.
-Hej, to ja - zaczął niepewnie jakby się bał, że dziewczyna zaraz w go czymś rzuci.
Laura uniosła wzrok i gdy ujrzała szwagra, westchnęła ciężko.
-Tom nie mam czasu i sił na jakiekolwiek dyskusje - wyznała zmęczona i nadal trochę zdenerwowana.
-Chciałem, bo...
-Błagam nie...
-Przepraszam - powiedział przerywając dziewczynie, która spojrzała na niego zdziwiona - Poniosło mnie odrobinę. Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam.
Brunetka wpatrywała się w niego chwilę, ale po po sekundzie uśmiechnęła się do niego lekko.
-Ale zrozum, po prostu się martwię. Jesteś młoda i chłopcy mogą mieć w tym wieku zły wpływ na ciebie. A chciałbym po prostu móc z nim porozmawiać o tobie, bo zdaję sobie sprawę, że twój tata może tego nie zrobić. Zrozum, moje zdenerwowanie było z obawy i troski o ciebie, Lau - wyznał szczerze, a dziewczyna podeszła do niego i pocałowała lewy w policzek co go to trochę zaskoczyło.
-Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz. Ja też przepraszam za mój wybuch - powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Czyli, że jedziesz z nami autem do pracy - odwzajemnił jej gest.
-A co mi tam - zaśmiała się i wtuliła w mocne ramiona mężczyzny, ale po chwili zaczęła go wypychać za drzwi - A teraz do widzenia, muszę się przebrać - oznajmiła i wyrzuciła zdezorientowanego szwagra z pokoju.
Tom stał chwilę w korytarzy i zastanawiał się - dostał dziś dwa całusy w podzięce za troskę. Wychodzi na to, że opłaca się być szczerze opiekuńczym, pomyślał i uśmiechnięty poszedł do swojej sypialni się przygotować do pracy. 
* * * * *
Tom, Spencer, Ross oraz siostry Marano pojechali rano do swoich prac, a prawie cała reszta rodzeństwa wraz z Joshem siedzieli w domach i komponowali czy też rozmyślali o ich muzyce. Natomiast Rocky poszedł towarzyszyć Mai w jej spotkaniu na temat kontynuacji castingu.
Przyjaciele znajdowali się już w głównym budynku ABCFamilly i czekali na to, aż wywołają brunetkę. Mitchell już tak bardzo się nie stresowała, ponieważ była bardziej zachwycona tym, że przeszła dalej.
Nagle z sali wyszła wysoka blondynka i spojrzała na brunetkę.
-Maia Mitchell, prawda? - spytała.
-Tak.
-Zapraszam - powiedziała i spojrzała na Rocky'ego - To pani menager?
Brunetka spojrzała na przyjaciela i zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie, nie mógł się dziś zjawić. Ale... to jest jego asystent - skłamała, aby blondynka wpuściła ich oboje.
-Dobrze. W takim razie zapraszam państwa do środka - powiedziała i oboje weszli do sali.
W pomieszczeniu siedziało trzech mężczyzn oraz dwie kobiety, w tym Jennifer Lopez. A przed nimi stała jakaś czarnowłosa, którą Maia skądś kojarzyła. Gdy nieznana brunetce dziewczyna zobaczyła Rocky'ego uśmiechnęła się do niego szeroko i kiwnęła głową na powitanie. Chłopak odwzajemnił jej gest, ale robiąc to czuł się odrobinę niezręcznie, bo Mitchell, widząc ich uśmiechy, spojrzała na niego spod przymrużonych powiek przypominając sobie nagle skąd zna tą czarnowłosą, ale w końcu stanęła przed dorosłymi z lekkim uśmiechem.
-Dzień dobry - przywitała się.
-Witamy - odpowiedział jeden mężczyzna i spojrzał na dziewczyny - Zaprosiliśmy was tu, ponieważ przeszłyście do drugiego etapu, którego tak naprawdę nie przewidywaliśmy. Będę szczery, nie możemy się zdecydować którą z was zaangażować do serialu. Dlatego jeszcze raz pokażecie na co was stać, ale na planie w piątek. Będziemy chcieli zobaczyć jak komponujecie się z resztą aktorów oraz czy dacie sobie zmianę z całkowitą zmianą waszych akcentów na amerykańskie. Wiem, że ty Anna jesteś Brytyjką, a ty Maia Australijką. Dla każdej z was będzie to duże wyzwanie i naszym zdaniem będzie miały wyrównane szanse... - powiedział i spojrzał w jakieś papiery - No dobrze, to zgadzacie się na to? - spytał.
-Tak.
-Oczywiście.
-Świetnie, także widzimy się na planie w piątek. Prześlemy wam dokładne informacje drogą mailową. To do zobaczenia - poinformował z uśmiechem. Dziewczyny kiwnęły głowami i wraz z Rockym wyszli z sali. Gdy drzwi do pomieszczenia się zamknęły, czarnowłosa oparła ręce na biodrach i zwróciła się do chłopaka:
-Nie sądziłam, że się jeszcze zobaczymy - wyznała z szerokim uśmiechem.
Lynch podrapał się po karku lekko zakłopotany.
-Ani ja - odpowiedział.
-Więc... Maia? - czarnowłosa zwróciła się do dziewczyny - Wygląda na to, że czekają nas dni pełne roboty.
-Na to wygląda... Mhm...
-Anna.
-Anna. Miło cię poznać - powiedziała Mitchell z lekkim uśmiechem.
-Ciebie również.
-Wybaczysz, ale musimy już iść. Jesteśmy umówieni i nie możemy się spóźnić - poinformowała brunetka dotykając Rocky'ego za ramię - Chodźmy.
-Racja, musimy się zbierać. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - odpowiedziała Anna, a Maia wraz z brunetem ruszyli w kierunku wyjścia.
Gdy przyjaciele opuścili budynek, Mitchell walnęła chłopaka w ramię.
-Auć! To za co?
-Za co? Za kumplowanie się z moją rywalką!
-A skąd mogłem wiedzieć, że akurat ona też przejdzie do następnego etapu? - spytał zdezorientowany.
Dziewczyna zmrużyła oczy patrząc na niego groźnie.
-Mogłeś się domyślić - powiedziała i ruszyła przodem kręcąc głową z niedowierzaniem - Kolegować się z moją rywalką... Bosko...!


~ ♥~ ♥~

¡Hola! :D
Mówiłam, że wstawię w tym tygodniu i słowa dotrzymuję :) Od razu mówię, że nie miałam czasu tego sprawdzać, więc za wszelkie błędy z góry przepraszam.
Jak szkoła? xD U mnie po prostu świetnie... -.- Nie rozpisuję się i wracam do nauki mapy politycznej całego świata! (Super... >.<)
Całuję was kochani! :*
~In



poniedziałek, 1 września 2014

ATTENTION! ♥

Czyli tak...
Powracamy do żywych albo raczej umieramy... No nic. W każdym razie dzisiaj był nasz WIELKI POWRÓT DO SZKOŁY (oczywiście kto jak to, bo studenci żądzą się innymi prawami -.- ~ tak, tak złomie, mówię do ciebie xD).
Ktoś się z tego cieszy? No dobra, nie będziemy się oszukiwać... Wiadomo, że wakacje mogłyby potrwać dłużej, ale cóż życie to życie, a my nie żyjemy w bajce. Ech, szkoda :P
Jednak wraz z rozpoczęciem roku szkolnego zaczynają się moje przygotowania do matury. Mam 8 miesięcy. Niby dużo, ale mało - biorąc pod uwagę, że nie wiem co zdawać i czy nie wezmę rozszerzonego przedmiotu, którego nie znam podstaw. Taaa... To ma sens xD
Także... Mój komunikat sprowadza się do tego, że praca nad rozdziałami nie będzie prowadzona tak regularnie jak w ostatnim roku. Raz będą dodawane często, a drugi raz rzadziej. I nie będzie to zależeć ode mnie, bo zbliżają się najcięższe miesiące mojego nastoletniego życia. Oczywiście będę pisać i wstawiać rozdziały, ale chcę was po prostu uprzedzić, że taka sytuacja może nastąpić.
Nie opuszczam was, tego nie mówię. Za bardzo was sobie cenię, żeby to zrobić. Będę was uprzedzać przed jakimiś większymi przerwami w pisaniu, obiecuję.
A jak na razie czekajcie, bo piszę rozdział i powinien pojawić się w tym tygodniu :D
Całuję was kochani!!! ♥
~In ;)

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 51 'May not know where we are but I know who I am. Baby, I’m your biggest fan'

Obejrzyjcie filmik w trakcie rozdziału, WAŻNE <3
Dedyk dla moich dwóch wariatek - Niewi i Ann ;)


*Narrator*
Rydel szybko pobiegła na górę po schodach i skierowała się do pokoju Laury. Weszła tam szybko i stanęła na środku będąc odwrócona do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wpadły jej przyjaciółki z wyraźną troską na twarzy.
-Delly... - zaczęła Maia, a blondynka zaczęła kiwać głową, odchyliła ją, złapała i westchnęła cicho. Chwilę tak stała, ale po chwili się odwróciła.
-Tak? - spytała ze smutnym uśmiechem.
Dziewczyny spojrzały na nią uważnie.
-Skurczybyk z niego - stwierdziła Spencer po chwili. Bezpośredniość to jej atut, mówiła to, co leżało jej na sercu i co uważała za słuszne. A ta uwaga była w stu procentach słuszna i na miejscu.
-Powoli tracę wiarę w ludzi... - powiedziała Maia.
-Mężczyźni... - dodała Laura.
Blondynka pokiwała przecząco głową.
-Niczego mi nie obiecywał - oznajmiła szybko.
-Serio? A trzymanie za ręce? A to jak siedzieliście nad basenem i moczyliście nogi? Rzeczywiście do ciebie nie startował... - prychnęła sarkastycznie rudowłosa.
-Spence ma rację - przytaknęła Marano.
-Nie mam ochoty o tym gadać. Tak również zachowują się przyjaciele.
-Tak zachowują się ludzie, którzy się sobie podobają - zauważyła Maia. Rydel spojrzała na nią z miną typu 'Bitch, please'.
-Ty się tak ciągle z Rocky’m zachowujesz - powiedziała, a reszta jej przytaknęła.
-My jesteśmy tylko przyjaciółmi - przypomniała Mitchell.
-No właśnie. Ja z Liamem też - oznajmiła Delly.
-Nie brzmisz przekonująco - skomentowała Spencer.
Blondynka westchnęła ciężko.
-Wiem, ale nic innego nie mogę zrobić. Tak jest i tyle. Utknęłam we Friend Zone. Jak Maia, ale ja muszę udawać, że jest mi z tym dobrze. Ale w ogóle jest w porządku - powiedziała szybko i uśmiechnęła się do dziewczyn. Było z nią lepiej. Wyglądała jakby sama wierzyła, że nic nie poczuła do bruneta. Przyjaciele. Piękne słowo, które teraz wprawiało Rydel w obrzydzenie.
-No i co? To tyle? Odpuszczasz? - spytała Laura unosząc wysoko brwi do góry.
-A mam inne wyjście? - blondynka spytała, ale było to raczej retoryczne pytanie.
Rudowłosa popatrzyła na przyjaciółkę i pokiwała głową z niedowierzaniem.
-Jak chcesz, ale moim zdaniem koleś dawał ci jednoznaczne znaki - powiedziała, podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Patrzyła na dom Liama, który znajdował się w zasięgu jej wzroku.
Zapadła chwila ciszy.
-Chyba trzeba będzie ostrzec chłopaków - powiedziała nagle Maia.
-O czym mówisz? - spytała Delly.
Brunetka wzruszyła ramionami.
-Jestem pewna, że twoi bracia już planują jak zemścić się na Liam'ie.
-Prawda. Zapewne już to omawiają - przytaknęła Laura.
Blondynka westchnęła i zakryła twarz dłońmi.
-Gorzej być nie było? - spytała.
-Przestań, mogło być.
-Niby jak? - Rydel zabrała swoje ręce i spojrzała na brunetkę.
Mitchell wzruszyła ramionami.
-Mógł się okazać psychopatą.
-Albo gejem - dodała Spencer.
-Albo mógł ci się spodobać ten sam chłopak, co twojej przyjaciółce - Laura dodała i kątem oka spojrzała na rudowłosą, która była zbyt wpatrzona w okno, by to zauważyć.
-Dobra, mogło być gorzej - westchnęła blondynka i spojrzała na swoje przyjaciółki - Dziękuję wam, jesteście kochane - powiedziała uśmiechając się do nich z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy - odpowiedziała Maia odwzajemniając gest blondynki.
-To co dzisiaj robimy? - spytała Spencer chcąc zmienić temat.
Marano zmarszczyła brwi. Zaprosiła wszystkich swoich znajomych do domu, ale nawet nie pomyślała co będą robić. Niczego konkretnego nie wymyśliła. Zastanowiła się przez chwilę i w końcu powiedziała:
-Chodźcie na dół to pogadamy z chłopaki, zobaczymy czy reszta przyjechała i spróbujemy coś wymyśleć.
Przyjaciółki kiwnęły głowami i od razu skierowały się do wyjścia z pokoju oprócz Spence, która ociągała się z wyjściem. Wypatrywała czegoś przez okno, nawet nie wiedziała czego. Chyba po prostu ociągała się z zejściem na dół do wszystkich.
W końcu westchnęła i podeszła do drzwi. Wyszła na korytarz i zobaczyła, że ktoś wchodzi na piętro po schodach.
-No i gdzie zniknęłaś? - spytał Riker z lekkim uśmiechem.
Dziewczyna wzruszyła ramionami nawet na niego nie patrząc.
-Po prostu musiałam coś jeszcze zrobić.
Spencer chciała go ominąć, ale chłopak zagrodził jej przejście.
-Co ci jest?
-Nic.
-Nie wygląda to na nic.
-Możesz się przesunąć?
-Nie, najpierw powiedz mi o co ci chodzi.
-Riker - powiedziała stanowczo i spojrzała na niego - Przesuń się.
Blondyn nie ruszył się ani na chwilę. Po prostu się na nią patrzył. Dziewczyna widząc, że chłopak się nie ruszy, odepchnęła go na tyle, aby móc przejść. I zamiast pójść na dół, weszła do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Oparła się o nie i westchnęła ciężko.
W tym samym czasie przyjaciele siedzieli w salonie i czekali na przyjazd reszty.
-To kiedy mają przyjechać? - spytała Rydel, która chciała być w tym momencie ze wszystkimi najbliższymi. Potrzebowała tego jak nigdy.
-Ryland i Ell już jadą, a Josh jest jeszcze w domu i opiekuje się chwilę Sophie, ale niedługo będzie - powiedziała Laura, a blondynka kiwnęła głową.
-To co robimy? - spytał Rocky wyciągając się na kanapie.
-Oglądamy film? - spytał Riker schodząc po schodach, a Maia zmarszczyła brwi spoglądając na niego.
-A gdzie Spencer? Miałeś po nią iść.
-No tak, ale weszła do swojego pokoju i nie wychodziła to przybywam do was - powiedział wzruszając ramionami i usiadł na kanapie obok swojego brata.
-Możemy coś obejrzeć, ale najpierw zjedzmy - powiedział Ross i ruszył do kuchni. Za nim poszła Laura.
-To, co robimy? - spytała, gdy byli już sami w pomieszczeniu.
-Może... hmm... zrobimy jakąś sałatkę albo jakieś kanapki?
-Dobrze - odpowiedziała beznamiętnie.
-Co jest? - spytał blondyn.
-Nic.
Chłopak stanął obok niej i dotknął jej ramienia.
-O co chodzi? - spytał łagodnie, a brunetka chwyciła deskę do krojenia.
-Po prostu chciałabym im już o nas powiedzieć - szepnęła i zaczęła kroić warzywa.
Blondyn westchnął cicho i spojrzał na nią.
-Już przecież o tym rozmawialiśmy i uzgodniliśmy to.
-Ty uzgodniłeś. Ty nie chcesz im tego mówić. Po prostu wiedz o tym.
-Wiem, ale...
-Ale chcesz się mną nacieszyć - przerwała mu i westchnęła cicho - Nie możesz tego zrobić przy wszystkich? - spytała patrząc mu głęboko w oczy.
-To nie będzie to samo.
-To będzie normalne - powiedziała, a gdy chłopak chciał już coś odpowiedzieć, dziewczyna pokiwała szybko głową - Przepraszam. Ustaliliśmy to i nie powinnam naciskać - szepnęła i ujęła jego dłoń - Czasem mam tak, że mnie ponosi. Pragnę im powiedzieć, ale chcę to zrobić, gdy ty też będziesz na to gotowy.
Wtuliła się w ramiona blondyna. Chwilę tak stali, ale po krótkim czasie oderwali się od siebie, by powrócić do przygotowywania jedzenia.
Robili kanapki w milczeniu. Po paru minutach skończyli przygotowywać posiłek dla swoich przyjaciół i ruszyli do salonu, gdzie przebywała reszta. Gdy Ell zobaczył jak Laura wchodzi do pomieszczenia z jedzeniem, uśmiechnął się szeroko.
-Kochanie! - krzyknął i otworzył ramiona do uścisku. Zdezorientowana brunetka odłożyła talerze na stoliku i spojrzała na przyjaciela zdziwiona.
-Tak?
-Żono moja, serce moje! - powiedział uradowany i objął rozbawioną dziewczynę - Wiedziałaś czego pragnę. Rozumiemy się bez słów! - oznajmił, a Marano zaśmiała się szczerze.
-Chodzi ci o kanapki?
-I o sałatkę! - odsunął się od niej po to, aby po chwili obrócić ją wokół własnej osi. Chciał tańczyć, mimo że w tle nie było słychać żadnej muzyki - Kochanie ty moje!
-Mężu ty mój najdroższy! - śmiała się brunetka.
Ross patrzył na tę wymianę uścisków z zainteresowaniem i udawaną obojętnością.
-Przez żołądek do serca!
-Oby ci smakowało, kochanie! - Laura rechotała.
-Uważaj Ell, ona może chcieć cię otruć! - zaśmiała się Rydel.
-Nieprawda! Ja dobrze gotuję! - oburzyła się brunetka.
-Wiem, honey - powiedział Ratliff i ucałował dziewczynę w policzek. Marano się roześmiała i w końcu odeszła od przyjaciela, który szybko chwycił dużą porcję jedzenia.
Po chwili spojrzenia Laury i Rossa się skrzyżowały. Blondyn patrzył na swoją dziewczynę wymownym wzrokiem. Ale dziewczyna wzruszyła tylko ramionami jakby mówiła: "No co? Nie powiem mu, że nie mogę sobie tak z nim żartować, bo mój chłopak będzie zazdrosny. Sam chciałeś czekać."
Nagle telefon brunetki zadzwonił. Laura chwyciła go niemal natychmiast.
-Josh? Hej, jak tam? - spytała z uśmiechem, odeszła trochę od przyjaciół, aby słyszeć chłopaka po drugiej stronie słuchawki, i po chwili się roześmiała.
Ross zmarszczył brwi niezadowolony i usiadł na kanapie.
-Ryland, przyniosłeś gitarę? - spytał Rocky.
-Tak. Jak prosiliście. Jest w bagażniku - odpowiedział między jednym kęsem kanapki, a drugim.
-To świetnie, pobrzdąkamy sobie i trochę odpoczniemy, no nie? - spytał Riker rozłożył się na sofie.
-Najważniejsze by Rydel odpoczęła - powiedziała Spencer schodząc po schodach. Najstarszy spojrzał na rudowłosą jak podchodzi do nich i siada na fotelu.
-Jest dobrze, okej? Dajcie sobie ze mną spokój - oznajmiła stanowczo blondynka.
Przyjaciele spojrzeli po sobie, ale milczeli. Nie byli pewni, co odpowiedzieć.
-Dobrze, jeśli tego naprawdę chcesz - powiedziała rudowłosa i wzruszyła ramionami - To teraz jemy, a potem?
-Może film, może wieczór z gitarą. Kto wie? - odpowiedziała Maia.
Laura skończyła rozmawiać przez telefon i podeszła do przyjaciół.
-Josh będzie za chwilkę - oznajmiła, a Ell włączył radio i zaczął tańczyć na środku w rytm muzyki wydobywającej się z głośników.
Wyrwał Marano do tańca okręcając ją przy tym wokół własnej osi i śpiewając jej piosenkę.
-Oh, mamma mia, she's Italiano! She's gonna tell me a million lies... Oh, mamma mia, she's Italiano! I love the way when I look in her eyes. She says: "I love you. Boy, let me touch you" But mama told me that Italians are bellas. She says: "Come, love me. Don't listen to your mama" And I just hope that is not gonna ending drama! - śpiewał Laurze, która pękała ze śmiechu. Oboje tańczyli, a powoli przyjaciele się do nich przyłączali.
Ross potańczył chwilę, ale po krótkim czasie przestał i wyszedł na taras. Spencer nadal siedziała na fotelu przypatrując się wyczynom swoich najbliższych z lekkim uśmiechem.
-Zatańczysz? - blondyn spytał nagle stojąc przed dziewczyną.
Rudowłosa spojrzała na niego i jego wyciągniętą dłoń. Po chwili ujęła ją i stanęła przed Rikerem.
-Nie mam ochoty - powiedziała i poszła na taras.
Zdziwiony blondyn patrzył jak odchodzi, ale po chwili odwrócił się w stronę przyjaciół i przyłączył się do nich.
Spencer wyszła do ogrodu i westchnęła ciężko.
-Co jest? - usłyszała głos, na który aż się wzdrygnęła i odwróciła zaskoczona.
-Ross? Wystraszyłeś mnie... Nie wiedziałam, że tu jesteś.
-Jestem. Wyglądasz jakbyś się czymś przejmowała. Coś się stało?
-Nie. Nic - odpowiedziała natychmiast.
-Jasne - parsknął.
Spencer spojrzała na niego i zmarszczyła brwi.
-A tobie co jest? - spytała widząc jego dziwną minę.
-Nic.
-Jasne - parsknęła.
Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się lekko. Rudowłosa kopnęła jakiś kamyczek.
-Możesz z tym coś zrobić? - spytała nie patrząc na niego.
-Z czym?
-Z tym, co cię zżera.
-A ty?
Dziewczyna pokiwała przecząco głową.
-Nie ode mnie to zależy, ale gdyby... - powiedziała i spojrzała na blondyna - Gdyby to ode mnie zależało to bym z tym coś zrobiła.
Ross popatrzył na przyjaciółkę, która uśmiechnęła się do niego smutno. Blondyn już otworzył usta, by coś jej odpowiedzieć, gdy w drzwiach pojawiła się Maia.
-Josh przyszedł. Zaczynamy imprezę! - oznajmiła i bez słowa pociągnęła rudowłosą do środka.
Ross popatrzył przez chwilę na ogród, westchnął cicho i wrócił do domu.
-Przyniosłem napoleonki od mojej mamy - oznajmił brunet, który ściągał swoją kurtkę.
-Ooo, uwielbiam je! - powiedziała Laura i uśmiechnęła się szeroko do niego.
-Świetnie - odpowiedział Josh i objął ucieszoną brunetkę ramieniem.
Spencer spojrzała na Rossa, który patrzył na swoją dziewczynę i przyjaciela z lekko smutnym wyrazem twarzy. Blondyn po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok, więc odwrócił się i spojrzeniem skrzyżował się z rudowłosą. Dziewczyna uniosła jedną brew jakby mówiła: "Przecież możesz z tym coś zrobić". Potem momentalnie odwróciła wzrok i podeszła do Rylanda.
-Puścisz jakąś muzykę?
* * * * *
Przyjaciele siedzieli w ogrodzie popijając zimną herbatę, jedząc słodkości, słuchając muzyki puszczonej przez najmłodszego i wygłupiając się jak to na nich przystało. Śmiechy niosły się daleko w powietrze powodując, że ponad połowa sąsiedztwa mogła ich usłyszeć.
Cieszyli się. Ze swojej obecności i z tego, że razem czuli się silni. Właśnie dlatego Rydel chciała spędzić teraz czas z najbliższymi. Dawali jej siłę, poczucie bezpieczeństwa i nadzieję, że nie wszystko jest stracone.
-Ktoś pójdzie po gitarę? To może wtedy coś zagramy - zaproponowała Maia z uroczym uśmiechem.
-Niech Ross idzie, bo jest najbliżej wejścia domu - powiedział Riker i bardziej rozłożył się na kanapie w ogrodzie.
Wywołany blondyn westchnął i wstał.
-Kluczyki do auta są na stoliku w salonie - poinformował Ryland, a Ross kiwnął głową i wszedł do wnętrza domu.
Chwycił kluczyki, poszedł do samochodu, otworzył bagażnik i wyjął z niej gitarę. Wrócił do salonu, a jego wzrok zatrzymał się na uśmiechniętych przyjaciołach oraz na Laurze. Jej białe ząbki, kasztanowe włosy zmysłowo okalające jej twarz i ten błysk w brązowych oczach. Mimowolnie się uśmiechnął. W jednym momencie zdał sobie z czegoś sprawę. Spojrzał na gitarę. Ścisnął ją mocno i wyłączył muzykę. Przyjaciele na chwilę przestali rozmawiać i rozejrzeli się po sobie.
-Co jest?
-Jakaś awaria czy co?
Ross usłyszał ich pytania, uśmiechnął się lekko pod nosem i do wierzy podłączył swojego iPod'a, gdzie miał melodię, która kiedyś wpadła mu do głowy, zagrał ją i nagrał. Brakowało mu słów, ale teraz już wiedział, co śpiewać.
Włączył muzykę, która rozbrzmiała po całym domu i ogrodzie. Przyjaciele zmarszczyli brwi.
-Co się dzieje?
-To nie moja muzyka...
Blondyn wziął głęboki wdech, porządnie chwycił gitarę i zaczął na niej grać powoli wychodząc do ogrodu.


-Never thought I would feel it. Never thought I could get it like that. Get it like this. Get it like everybody knows. That we’ve got something real shorty. I know what I feel. A shorty like that. A shorty like this. Listen up everybody. So here it goes - Ross śpiewał patrząc w oczy Laury, która teraz wpatrywała się w niego zaskoczona, ale na twarzy miała uśmiech szczęścia. Natomiast przyjaciele próbowali zrozumieć co się dzieje oprócz Rikera i Spencer, którzy spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się lekko - ’Cause you never really noticed. It took a while for me to see. Playin’ back the moments. Now I’m startin’ to believe. That you could be at the show. Know every word. But it’s you who makes me sing. May not know where we are but I know who I am. Baby, I’m your biggest fan - zaśpiewał i grał dalej, ale nie miał więcej tekstu w głowie. Chciał skończyć, gdy usłyszał:
-No dalej Ross! Śpiewaj dalej! - dopingowała go Spencer. Blondyn uśmiechnął się do niej i poszedł na żywioł.
-Showed up and you looked so classy. Made me think twice ’bout the way I was actin’. You were there from the start of it all. Like a dream came to life, now I’m left in awe. Stars shine but your light is the brightest. And love flies but your love is the highest. So sweet that it drives me crazy. A summer like no other, you’re my L.A. baby!
Laura miała łzy w oczach, gdy słuchała słów piosenki. Patrzyła na swojego blondyna, który siedział przed nią i wyznawał jej swoje uczucia przed wszystkimi. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czuła się szczęśliwa. Tak jak Ross. Nie wiedział nawet ile to dla niego znaczy. Powiedzenie jak ona jest dla niego ważna. Czuł ciepło ogarniające go w środku. Szczęście na jej uradowany widok.
-Baby, I’m your biggest fan, oh. That you could be at the show. Know every word. But it’s you who makes me sing. May not know where we are but I know who I am. Baby, I’m your biggest fan.
Ross skończył śpiewać, a przyjaciele zaczęli bić mu brawa. Blondyn uśmiechnął się do swojej dziewczyny, która przygryzła dolną wargę powstrzymując łzy szczęścia, ujęła jego twarz i delikatnie go pocałowała.
-Uuu romantico! - krzyknął Riker.
Laura oderwała się od chłopaka i uśmiechnięta spojrzała na przyjaciół. Lynch ujął jej dłoń.
-Jeśli ktoś nie załapał, ja i Lau jesteśmy razem - powiedział Ross z uśmiechem.
-Wiedziałem od początku - oznajmił Rocky.
-Nie wiedziałeś – zauważyła Maia.
-Nie. Nie miałem zielonego pojęcia - przytaknął brunet z uśmiechem.
-Nie! Zdradziłaś mnie żono?! - zawył zrozpaczony Ell wyciągając ręce ku niebiosom.
-Spokojnie bracie, postawie ci piwo - pocieszył go Rocky.
-Od kiedy? - spytała zadowolona Rydel.
-Od ponad tygodnia - odpowiedziała Marano.
-I nic nam nie powiedziałaś? Osz ty! - zbulwersowała się na żarty Maia i rzuciła w przyjaciółkę poduszką.
-Wybaczcie, chcieliśmy najpierw zobaczyć czy to wypali - odpowiedziała brunetka.
-I jak na razie dajemy radę, prawda? - spytał Ross.
-Prawda - przytaknęła mu z uśmiechem dziewczyna patrząc mu w oczy.
Spencer spoglądała na nich z wyraźnym zadowoleniem.
-Mieliśmy rację - szepnął jej do ucha Riker. Rudowłosa spojrzała na niego i przytaknęła.
-Tak - odpowiedziała z uśmiechem.
-Ale super! - podsumował Ryland.
-Gratuluję. Pasujecie do siebie jak ulał - powiedział Josh uśmiechając się lekko do Rossa i Laury.

~ ♥~ ♥~


¡Hola! :D
Umieram -.- Cierpię i w ogóle nie czuję się najlepiej... Jestem chora, ale napisałam w końcu ten rozdział, no bo ile można na niego czekać, no nie?
Związek Rossa i Lau już nie jest tajemnicą! Że co? :O What? What? Haha. Kręci mi się w głowie xD
Ann pożyczyła mi wczoraj Lulę (jej kochanego jednorożca), więc spędza ze mną teraz każdą chwilę :P Jest naprawdę ciekawie hahahaha. Brzmię jak świruska? O.o Cóż... taka cena choroby ^^
Dobra, do rzeczy!
Jak wam się podoba rozdział? W ogóle się podoba? :) Piszcie, błagam. Może to mi pomoże wyzdrowieć?
Także... KOMENTUJCIE I ODPOCZYWAJCIE! Jeszcze mamy trochę wakacji! :3
Całuję was moi kochani! :*
~In <3


czwartek, 7 sierpnia 2014

Hello my friend. I still miss you :(

Kochani!
Jestem na obozach i nie mam za bardzo dużo czasu na pisanie... Zaczęłam, mam jakiś szkic i w miarę wiem jak to pociągnąć, ale muszę znaleźć na to czas, a z tym raczej ciężko, bo mam dużo pracy na obozach i jeszcze zajęcia, które zajmują mi większą część czasu. I jeszcze ta geografia... Ugh -.-
W każdym razie będę myśleć i postaram się niedługo zaszczycić was rozdziałem :D
Miłych wakacji!!!
Całuję! :*
~In

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 50 ' We were never the marring type, oh no'

PRZEPRASZAM. KOCHAM WAS. PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!! :*

SPOILER: NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ EVER O.o

*Następny dzień - poniedziałek*
*Narrator*
Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Maia oddychała bardzo szybko.
-Wszystko w porządku? - brunetka usłyszała głos swojego przyjaciela. Spojrzała na niego i uśmiechnęła nerwowo.
-Nie za bardzo - odpowiedziała i zaczęła trzeć dłonie o spodnie.
-Spokojnie. Dasz rade - Rokcy objął ją opiekuńczo ramieniem.
-Jest bardzo dużo kandydatów - zauważyła spoglądając na liczne twarze siedzące w korytarzu i denerwujące się tak samo jak ona.
-Eva Michigen - jakaś kobieta wyszła z pokoju przesłuchań i zaprosiła kolejną kandydatkę. Dziewczyna o blond włosach podeszła do niej i obydwie zniknęły za drzwiami.
-Słyszałeś? Pewnie ja będę następna - brunetka powiedziała z lekka wystraszonym głosem.
-Nie denerwuj się tak, na pewno ich wszystkich załatwisz - chłopak mrugnął do przyjaciółki, co odrobinę ją rozluźniło.
-Dzięki - powiedziała i ujęła jego dłoń w swoją lekko ją ściskając. Przymknęła oczy i w ciszy powtarzała tekst, który miała za chwilę wyrecytować czy też zagrać. Rocky siedział trzymając jej dłoń i rozglądał się po korytarzu. Było naprawdę dużo dziewczyn, które także ubiegały się o rolę w serialu The Fosters. Bruneta to trochę zmartwiło, bo to oznaczało dla Mai ciężką walkę, jednak był dobrej myśli. Wiedział bowiem, że Mitchell ma szansę, aby zabłysnąć i wyróżnić się z tłumu, bo wierzył w jej talent aktorski.
Nagle drzwi z sali przesłuchać się otworzyły i wyszła z nich wcześniej wywołana blondynka, która w chwili obecnej wyglądała na niezachwyconą.
-Maia Mitchell - jakaś kobieta wyczytała imię następnej kandydatki.
Dziewczyna natychmiast otworzyła szeroko oczy i spojrzała na bruneta.
-Będzie dobrze. Powodzenia - powiedział z krzepiącym uśmiechem, który przyjaciółka po chwili odwzajemniła. Jeszcze raz ścisnęła dłoń Rocky'ego, wstała i podeszła do kobiety tylko po to, aby po sekundzie znikąć za drzwiami sali przesłuchań.
Natomiast Lynch siedział nadal na krześle i mocno trzymał kciuki za przyjaciółkę. On sam się denerwował, bo zdawał sobie sprawę z tego, że ta rola dałaby uczucie szczęścia Mai, a chłopak chciał dla niej tego, co najlepsze.
-Przepraszam, czy to miejsce jest zajęte? - brunet został natychmiast wyrwany ze swoich myśli przez jedno pytanie. Spojrzał przed siebie i zobaczył uśmiechniętą dziewczynę. Rocky otrząsnął się i odpowiedział:
-Nie, nie. Można usiąść.
Czarnowłosa kiwnęła głową i zajęła miejsce. Odetchnęła, odstawiła swoją walizkę obok krzesła i spojrzała na scenariusz, który trzymała w ręku.
-Wiesz może kto teraz wszedł? Mam na myśli na jaką literę było ostatnie nazwisko.
-Na 'M'.
-Ooo to dobrze. Już się bałam, że nie zdążę - odpowiedziała z uśmiechem i zaśmiała się cicho pod nosem. Rocky odwzajemnił gest dziewczyny i spojrzał na stojącą obok niej walizkę.
-Od razu z lotniska? - spytał, a czarnowłosa od razu podążyła za nim wzrokiem.
-Ach tak. Pędziłam tu jak szalona, bo miałam opóźniony lot - wytłumaczyła.
-Z Wielkiej Brytanii, tak?
-Dokładnie. Akcent jest tak oczywisty?
-Trochę - odpowiedział z uśmiechem, a czarnowłosa go odwzajemniła.
-Takie życie angielki.
Rocky kiwnął głową.
-W ogóle... Rozmawiamy tak, a ja nawet nie wiem jak masz na imię. Rocky - podał dłoń, którą dziewczyna po chwili uścisnęła.
-Anna.
-Przyjechałaś tu specjalnie na ten casting? - spytał, a brytyjka zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie, przyjechałam do chłopaka. A to przesłuchanie przy okazji. Mój manager powiadomił mnie o nim, więc postanowiłam, że wpadnę tu parę dni wcześniej niż zamierzałam i spróbuję.
-I dobrze. Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Może nawet dostaniesz tę rolę.
-Byłoby miło.
-Ale nie życzę ci tego - powiedział, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Brunet wzruszył ramionami z uśmiechem - Wybacz, ale kibicuję komuś innemu.
Anna wyszczerzyła ząbki.
-Nic nie szkodzi - powiedziała i w tym samym momencie drzwi się otworzyły.
Maia wyszła z sali, a Rocky od razu wstał i podszedł do niej.
-I jak?
Brunetka spojrzała na niego rozkojarzona i uśmiechnęła się lekko.
-Dobrze - odpowiedziała.
-Widzisz? Mówiłem - powiedział radośnie i objął ją ramieniem. Mitchell przytuliła się do przyjaciela.
-Idziemy już? - spytała, a brunet kiwnął głową.
-Jasne. Miło było cię poznać - chłopak zwrócił się do Anny.
-Ciebie również - odpowiedziała patrząc na Maię i Rocky'ego z uśmiechem.
Brunetka odwzajemniła gest nieznajomej i będąc nadal objęci skierowali się do wyjścia z budynku. Po paru minutach przyjaciele znaleźli się na powietrzu, nie zrobili nawet kilku kroków, gdy Mitchell nagle się zatrzymała i zakryła twarz dłońmi.
-Co jest? - spytał zdziwiony brunet.
-Zawaliłam to. Pomyliłam tekst. Pozwolili mi powtórzyć, ale i tak było mi głupio. I miałam wrażenie, że Jeniffer Lopez przeszywała mnie wzrokiem po wpadce z tekstem - wyznała zmartwiona odsłaniając twarz.
Rocky westchnął cicho i podszedł do niej.
-Spokojnie, na pewno było dobrze. Nie przejmuj się tak.
-Naprawdę to zawaliłam...
-Nawet jeśli to co? Znajdziemy coś innego.
-A jak nie?
-Za bardzo się przejmujesz.
-Czasem nie umiem żyć tak beztrosko jak ty - powiedziała i westchnęła ciężko.
Chłopak złapał ją za ramiona powodując, że brunetka spojrzała mu w oczy.
-Zapomnij o tym. Idziemy świętować.
-Niby co? - spytała zrezygnowana.
-Poznałaś Jennifer Lopez! - uśmiechnął się szeroko czym spowodował cichy śmiech przyjaciółki.
-Fakt. Jest co świętować.
-To co? Lody?
-Tak. OGROMNA ILOŚĆ LODÓW - powiedziała z uśmiechem i oboje ruszyli w stronę lodziarni.
* * * * *
-Chyba skończyliśmy.
Dwa słowa, a tyle radości. Kąciki ust same uniosły się do góry. Satysfakcja z efektu. Duma z powodu dobrnięcia do końca. I to ukłucie w klatce piersiowej, gdy zdajesz sobie sprawę, że to już koniec.
Patrząc na ukończony plan serialu, nad którym pracował Jim Lawrance, wszyscy mieli mieszane uczucia. Radość przeplata się ze smutkiem. Teraz każdy jest mieszanką sprzecznych uczuć.
Laura uśmiechnęła się lekko i westchnęła cicho.
Koniec.
-Teraz będziesz mogła skupić się tylko i wyłącznie na serialu - zauważył Jim podchodząc do niej. Dziewczyna kiwnęła głową.
-Prawda, ale przyjemnie było mieć tyle na głowie - wyznała i spojrzała na mężczyznę - A ty już masz następny projekt do zrobienia?
-Tak, dla mnie pracy tutaj nigdy nie brakuje. Pewnie nie raz spotkamy się na planie twojego serialu, bo będę musiał zaprojektować jakieś pomieszczenie czy miejsce - wyznał, a brunetka uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za możliwość pracy z tobą. Dziękuję.
Jim odwzajemnił jej gest.
-Nie ma za co. Potrzebowałem pomocy, a czasem ciężko mi jest się do tego przyznać. A trzeba powiedzieć, że bardzo mi pomogłaś - wyznał szczerze i z kieszeni spodni wyjął ołówek "kubuś" - Proszę, weź to. Dzięki temu będziesz pamiętała, że należysz do naszej rodziny.
Laura ujęła w swoją dłoń podarunek i uśmiechnęła się szczerze. Właśnie takim ołówkiem najwygodniej rysuje się niektóre szkice. A teraz ona go ma, ale wartość sentymentalna tego przedmiotu zawsze będzie przeważać nad jego praktycznością.
-Dziękuję - powiedziała i spojrzała w oczy mężczyzny.
Jim poprawił okulary na swoim nosie, a jego kąciki ust uniosły się lekko do góry.
-Zmykaj już do domu, bo Tom będzie miał później do mnie wyrzuty, że cię przytrzymuje - zazartował.
Marano kiwnęła głową i objęła go.
-Nie myśl sobie, że się mnie pozbędziesz. Ja tu jeszcze wrócę.
-Mam taką nadzieję - powiedział i oboje się cicho zaśmiali.
Dziewczyna odsunęła się od niego i zaczęła powoli kierować się do wyjścia z planu. Uśmiechami czy machnięciami dłoni żegnała się po drodze z innymi osobami, z którymi pracowała przez ostatni miesiąc.
-Hej, Laura! - brunetka usłyszała głos Jima. Zmarszczyła brwi zaskoczona i odwróciła się w jego stronę - Gdzie wysłałaś swoje papiery na studia?
-Do Artystycznej Uczelni w Miami.
-A w Los Angeles?
-Nie - zaprzeczyła ruchem głowy - A co?
-Nic. Zastanawiałem się czy do dobrej szkoły wysłałem list polecający - odpowiedział z uśmiechem, mrugnął do niej i odwrócił się idąc do kogoś innego.
Laura stała chwilę nieruchomo, ale po paru sekundach jej kąciki ust uniosły się do góry i wyszła z planu serialu Liv&Maddie.
* * * * *
-Jestem w domu! - Laura krzyknęła w przestrzeń, gdy tylko przekroczyła próg.
Cisza.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na zegarek. Było po godzinie 17. Co jak co, ale ktoś o tej porze powinnien już być w domu. Brunetka zajrzała do salonu. Pusto. Przeszła się do kuchni i zaczęła się po niej rozglądać. Zauważyła na wyspie leżącą zapisaną kartkę, którą chwyciła w swoje dłonie i zaczęła czytać.
"Dziewczyny,
Wraz z Van poszliśmy do przyjaciół. Będziemy późnym wieczorem. W lodówce macie obiad, więc go sobie odgrzejcie. Bawcie się dobrze, ale spokojnie ;)
Tom"
Laura przeczytała wiadomość i zajrzała do lodówki. Na drugiej półce znalazła lasagne. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, chwyciła talerz posiłku i włożyła go do mikrofali. Ustawiła na dwie minuty i pobiegła na górę, żeby zobaczyć czy Spencer przypadkiem nie ma w swoim pokoju. Zajrzała tam, ale nikogo nie było. Zmarszczyła brwi i wybrała numer do przyjaciółki, lecz nie odbierała. Brunetka wzruszyła ramionami i zeszła do kuchni, aby zjeść obiad.
Laura usiadła na krześle przy stole i zaczęła jeść swój gorący kawałek lasagne. Konsumowała posiłek w ciszy, co nie za bardzo jej się to podobało, dlatego szybko włączyła muzykę w radio. Nie przepada przebywać sama w ciszy. Wtedy czuje się bardzo samotnie. Ta pustka po zakończeniu pracy nad planem teraz zaczęła jej mocno doskwierać.
Dziewczyna kończyła jeść obiad, gdy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się lekko i odebrała:
Laura: Halo?
Ross: Hej, co robisz?
L: Siedzę w domu.
R: I tyle?
L: I tyle.
R: To rozumiem, że zechcesz wpaść do mnie i spędzić ze mną odrobinę czasu?
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
L: Oczywiście.
R: To wpadnę po ciebie za 15 minut.
L: Nie trzeba, przejdę się.
R: Na pewno?
L: Tak, będę za 20 minut.
R: Dobrze, Lau, tylko weź ze sobą scenariusz. Dla przykrywki.
Brunetka czuła, że chłopak uśmiecha się do słuchawki.
L: Wezmę, do zobaczenia.
Marano rozłączyła się, szybko posprzątała po sobie, poprawiła wygląd, chwyciła scenariusz i wyszła z domu kierując się do swojego chłopaka.
* * * * *
Rocky zaopiekował się zasmuconą przyjaciółką i przypilnował, żeby wzięła ogromną miskę lodów o przeróżnych smakach z bitą śmietaną, polewą i kilkoma dodatkami oraz posypkami. Maia wcinała swoją porcję, a z każdym kolejnym kęsem poprawiał jej się humor. Powoli, z każdą minutą, szansa na uśmiech na twarzy dziewczyny się zwiększała. Rocky'emu podobało się to, że z jego przyjaciółką jest już lepiej i, że nie przejmuje się przesłuchaniem.
-Jak wam idzie pisanie nowych piosenek? - Maia spytała pomiędzy jednym kęsem lodów, a drugim.
Brunet wzruszył ramionami.
-Jakoś idzie. Mamy parę napisanych, ale jeszcze się nimi nie chwalimy, bo chcemy je dopracować na ostatni guzik i przedstawić wytwórni.
-Wasza druga płyta? - Mitchell się uśmiechnęła, a chłopak odwzajemnił jej gest.
-Dokładnie.
-Ale mam nadzieję, że nam, swoim przyjaciołom, pokażecie te piosenki wcześniej niż wytwórni.
-Oczywiście, będziecie mieli możliwość skrytykować je jako pierwsi.
-Weź - rozbawiona brunetka trąciła go w ramię - Nawet tak nie żartuj. Na pewno są świetne.
-Mamy taką nadzieję - odpowiedział szczerząc swoje ząbki.
Przyjaciele patrzyli się chwilę w swoje oczy w milczeniu. Byli rozbawieni i radośni
-Wiesz, że nie musisz się martwić tą rolą? Ewentualnie znajdziemy coś innego. Pomogę ci - obiecał chłopak, a Maia spuściła z niego wzrok i zaczęła bawić się łyżką grzebiąc w miseczce z lodami. Trochę posmutniała.
-Dzięki. Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem, wiesz? Wspierasz mnie, pomagasz, pocieszasz i nawet płacisz za moje ogromne desery - zaśmiała się cicho i spojrzała w jego oczy - Robisz dla mnie naprawdę wiele... Dziękuję.
Rocky uśmiechnął się lekko.
-Nie ma za co, ty zrobiłabyś dla mnie to samo - powiedział pewnie, a brunetka kiwnęła twierdząco głową.
Chłopak popatrzył na swoją prawie pełną miskę z lodami i ukradkiem spojrzał na zajętą jedzeniem dziewczynę. I nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. Nałożył odrobinę lodów na łyżkę i wystrzelił je w stronę swojej przyjaciółki, które wylądowały na jej brodzie i dekoldzie. Mitchell otworzyła szeroko usta i oczy ze zdziwienia i spojrzała na Rocky'ego.
-Osz ty! - powiedziała i rzuciła w przyjaciela swoimi lodami, które wylądowały na jego ramionach.
Rozbawiony chłopak ponowił swój ruch i wcelował w nos przyjaciółki. Natomiast ona, próbując pobrudzić Lyncha, nie trafiła i obsmarowała lodami jakąś kobietę siedzącą za nim.
-Co jest?! - spytała zdezorientowana.
Brunet zaśmiał się i odwrócił się w stronę poszkodowanej. Maia wykorzystała ten moment, chwyciła całą swoją miskę i wywaliła ją na głowie przyjaciela. Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać, a brunet powoli odwrócił się w jej stronę, a jego mina nie wróżyła niczego dobrego.
-Już nie żyjesz - ostrzegł ją, a dziewczyna pisnęła, chwyciła swoją torebkę i pędęm rzuciła się w ucieczkę.
Z tego względu, że lodziarnia, w której byli, znajdowała się na plaży, Maia pobiegła w stronę oceanu. Omijała z piskiem ludzi leżących na piasku, podczas gdy Rocky gonił ją ile miał sił w nogach. Dziewczyna co chwilę odwracała się, aby zobaczyć jak daleko jest za nią Lynch i z przerażeniem w oczach stwierdzała, że z każdym kolejnym krokiem przyjaciel niebezpiecznie się zbliżał. Mitchell w pewnym momencie skręciła i zaczęła biec wzdłuż linii brzegowej. Ich stopy naprzemiennie zanurzały się w gorącym i mokrym piasku oraz były muskane odrobiną chłodnej wody z oceanu. Obydwoje śmiali się głośno, a dziewczyna mieszała okrzyki radości z piskiem strachu.
W końcu Rocky złapał Maię w pasie i podniósł ją wysoko.
-Nie! Zostaw mnie! - krzyczała przez śmiech, gdy chłopak wirował z nią w kółko.
-Przeproś!
-Za co?
-Za miskę lodów na mojej głowie!
-Do twarzy ci z nimi!
-Doigrałaś się - powiedział brunet, przełożył przyjaciółkę przez ramię i zaczął iść do oceanu.
-Ani mi się waż! - krzyczała, gdy zobaczyła, że chłopak jest już po kolana w wodzie i brnie dalej - Nie! Nie ma mowy!
-Ale my tu nie dyskutujemy. Ja cię stawiam przed faktem dokonanym - oznajmił z chytrym uśmieszkiem i jednym płynnym ruchem wrzucił dziewczynę do wody.
Zanurzona Maia wypłynęła po sekundzie i od razu wzięła głęboki wdech. Chłopak stał i zwijał się ze śmiechu.
-To wcale nie jest zabawne!
-Oj jest, jest - wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu.
Mitchell wstała i stanęła przed nim.
-Dopiero zaraz będzie - oznajmiła i mocno pchnęła bruneta tak, że i on wpadł do wody.
Dziewczyna śmiejąc się z zadowolenia oddaliła się odrobinę od przyjaciela w obawie, że ten ją znów zaatakuje. Gdy Rocky wstawał, brunetka zaczęła ochlapywać go wodą, aby opóźnić jego następny atak. Obydwoje śmiali się głośno i chlapali się nawzajem.
-Przestań hahaha! - krzyczała rozbawiona.
-Ty pierwsza!
-Nie ma mowy!
-To nie przestanę haha!
Chłopak ponownie złapał Maię i zanurzył ją w wodzie. Następnie brunetka chciała zrobić to samo, ale nie dała rady, więc znowu ona została wrzucona do oceanu.
-To nie fair! Jesteś za ciężki! - zaprotestowała i stanęła przed nim.
-Chcesz powiedzieć, że jestem gruby? - uniósł jedną brew do góry.
-Raczej masywny, taki... męski - powiedziała, a chłopak uniósł dumnie brodę i wypiął klatę.
-Teraz to się zgodzę.
Brunetka uśmiechnęła się chytrze i wykorzystując okazję, że przyjaciel stracił czujność, rzuciła się na niego zwalając go z nóg i powodując, że obydwoje zanurkowali w wodzie. Maia szybciej się wynurzyła i oddaliła od bruneta o krok, ale on po chwili ją złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
-Zapłacisz mi za ten numer.
-Nie, błagam nie wrzucaj mnie. Już nie będę tak robić - obiecywała kładąc mu dłonie na piersi w razie czego, gdyby musiała się mu wyrwać.
Rocky uniósł wysoko brwi.
-Na pewno?
-Na pewno, obiecuję - uśmiechnęła się słodko. Chłopak patrzył na nią chwilę, ale w końcu odwzajemnił jej gest.
-No dobrze, nie wrzucę cię już - powiedział, a dziewczyna odetchnęła z ulgą i dotknęła jego włosów.
-Widzę, że już wypłukałeś te lody ze swojej czupryny.
-Trochę tak - odpowiedział patrząc w jej oczy.
Maia odgarnęła mu mokry kosmyk z twarzy i wzrokiem spotkała się z jego. Spojrzała mu w oczy i automatycznie kąciki jej ust uniosły sie do góry. Obydwoje, z uśmiechami na twarzy, wpatrywali się w siebie. Długo. Zbyt długo.
Mitchell nagle opuściła swoje dłonie, a Lynch przestał obejmować przyjaciółkę w pasie i za to podrapał się po karku.
-To może wyjdziemy z tej wody, co? Bo trochę zimno się robi - powiedziała obejmując się ramionami. Rocky kiwnął głową i ramię w ramię wyszli na brzeg - I co teraz?
-Idziemy.
-Dokąd?
Brunet wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
-Tam, gdzie nas nogi poniosą.
* * * * *
Riker siedział w domu w kuchni i czytał jakiś wywiad w kolorowej prasie.
-Słyszałaś, że George Clooney się zaręczył?
-No już dawno.
-Serio? - blondyn zmarszczył brwi zaskoczony.
-Pokaż - powiedziała Spencer i zabrała mu magazyn - Czytasz gazetę z poprzedniego miesiąca, głąbie - oznajmiła i oddała mu prasę.
-I to wszystko wyjaśnia - kiwnął głową dalej ją przeglądając.
-Jak wczoraj było z Cloe? - spytała dziewczyna.
-Dobrze. A czemu pytasz?
-Z ciekawości.
-Już miałem nadzieję, że z zazdrości.
-Marzenie.
-W sumie racja - chłopak spojrzał na nią i mrugnął do niej.
-Weź mi wytłumacz dlaczego jej imię zapisuje się 'Cloe', a nie 'Chloe'? To jakaś ksywka czy skrót? Czy jak? - spytała dodając do miski cukier.
-Bo ona jest z pochodzenia greczynką. Imię ma po prababci czy coś takiego - odpowiedział wzruszając ramionami.
-Ty w ogóle patrzysz jak ja to tutaj wszystko robię? - spytała pokazując na miskę i składniki poukładane obok niej.
-Hę? - zdezorientowany Riker podniósł głowę znad magazynu. Rudowłosa westchnęła ciężko.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Spencer spojrzała na blondyna.
-Spodziewasz się gościa?
Zaprzeczył ruchem głowy.
-Ja nie.
-Otworzę! - usłyszeli krzyk Rossa, a potem tupot jego zbiegających po schodach stóp. Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je - Cześć - przywitał się z uśmiechem i pocałował Laurę w policzek.
-Witaj.
-Wchodź - zaprosił ją do środka.
Spencer i Riker, słysząc, ale nie widząc z kuchni swoich przyjaciół, unieśli znacząco brwi do góry. Wiedzą, co trzeba teraz robić.
Marano weszła do środka i tym samym zobaczyła Rikera.
-Hej - powiedziała rozpromieniona i przywitała się z nim.
-Hej.
-A ze mną się nie przywitasz? - spytała jej przyjaciółka.
-Spencer? Nie mogłam się do ciebie w ogóle dodzwonić - oznajmiła i przytuliła ją.
-Telefon mam gdzieś głęboko w torebce - machnęła ręką.
-Idziemy? - spytał Ross Laurę, a ona kiwnęła głową.
-Gdzie idziecie? - spytał najstarszy.
-Do mnie do pokoju - odpowiedział młodszy brat, a Riker i Spencer unieśli pytająco brwi.
-Do pokoju? Sami? - podkreślała rudowłosa.
-Żeby poćwiczyć rolę, a co ty myślałaś? - brunetka skrzyżowała ramiona.
-No nic, jakoś nigdy wcześniej nie przychodziłaś do Rossa ćwiczyć sceny.
-Tak? A ja nie zauważyłam kiedy się tak bardziej zakolegowałaś z Rikerem, że mu już ciasto pieczesz.
-Ja mu nie pieczę, ja go uczę.
-No jasne.
-No tak.
-To może my już pójdziemy na górę, a was zostawimy tutaj - powiedział Ross i szybko zaciągnął brunetkę na górę po schodach.
W kuchni został tylko rozkojarzony Riker i zirytowana Spencer.
-Co to było? Jakaś kłótnia czy coś? - spytał blondyn, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Patrzysz jak robię tę szarlotkę czy nie?
-Już, już - powiedział podchodząc do niej - Wsypujesz cukier i co dalej?
-Trzeba to jakoś wydusić...
-Czekaj... Co? Co wydusić? Z ciasta? - pytał rozkojarzony.
-Nie. Z Laury i Rossa. Jeśli rzeczywiście coś ich łączy to jakoś powinniśmy skłonić ich do mówienia.
-Ale przecież mieliśmy ich tylko obserwować - zauważył chłopak, a Spencer kiwnęła głową.
-Tak, ale Marano tak dziwnie się zachowuje ostatnio, że już nie mam siły czekać.
-To co proponujesz?
Rudowłosa wzruszyła ramionami.
-Poderwę Rossa.
Riker spojrzał na nią zaskoczony.
-Co?
-To co słyszałeś.
-To już nie lepiej, żebym ja spróbował wziąć się za Laurę?
-Nie. Po pierwsze, gdyby okazało się, że oni są ze sobą to startowałbyś przeciwko swojemu bratu, a to byłby cios poniżej pasa. Po drugie, to byłoby podejrzane, bo jeśli Lau by ci się podobała to już dawno byś do niej zarwał - wytłumaczyła, a blondyn zmrużył oczy.
-Ale ona jest twoją przyjaciółką, to też nie będzie fair w stosunku do niej, jeśli oni są parą.
-Masz rację, ale to jest odrobinę mniejsze zło. Poza tym to nie będzie podejrzane, bo wszyscy wiedzą, że uważam Rossa za przystojniaka.
-Serio? Od kiedy?
-Nie wiem. Odkąd tu przyjechałam. Już raz do niego zarywałam, więc to nie będzie nic nowego.
-Dlaczego dowiaduję się o wszystkim jako ostatni?
Spencer wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem.
-Bywa.
-To jak spróbujesz go poderwać to zobaczymy jak się będą wtedy zachowywać...
-I będzie nam łatwiej stwierdzić czy czegoś pomiędzy nimi nie ma.
-Idealnie - blondyn uśmiechnął się szeroko, a dziewczyna odwzajemniła jego gest.
-A teraz posmaruj formę masłem - powiedziała, a chłopak zrobił to, o co go poproszono kątem oka zerkając na rudowłosą i jej skupioną minę, która powodowała lekki uśmiech na jego twarzy.
* * * * *
Ross i Laura leżeli na łóżku na brzuchach trzymając się za swoje dłonie i oglądali film, ale brunetka nie mogła się na nim skupić. Co chwila się wierciła albo odwracała wzrok i patrzyła gdzieś przez okno.
-Co się dzieje? - zaniepokojony blondyn spojrzał na swoją dziewczynę, która tylko westchnęła i mocniej ścisnęła jego dłoń.
-Może to całe ukrywanie się było złym pomysłem? - brunetka odezwała się po chwili.
Ross zmarszczył brwi, zatrzymał film i ułożył się na boku nie odrywając wzroku od Laury.
-Dlaczego?
-Spójrz, nie mogę podzielić się z moją najlepszą przyjaciółką, że mam chłopaka. Nie mogę się z nią z tego pośmiać czy nawet na ciebie ponarzekać. Tylko kryję to przed nią, moją rodziną i resztą przyjaciół. Żałuję, że zaproponowałam ci, aby ukrywać nasz związek - powiedziała i zasmucona położyła głowę na łóżku. Chłopak westchnął cicho i odgarnął kosmyk włosów, który spadł jej na oczy.
-Czyli chcesz im to powiedzieć? - spytał, a brunetka spojrzała na niego i kiwnęła twierdząco głową. Ross przygryzł dolną wargę i odwrócił od niej wzrok.
-A ty? - spytała, ale spotkała się z milczeniem. Dziewczyna podniosła się na ramieniu i zmarszczyła brwi - Nie chcesz im mówić, prawda?
Blondyn podrapał się po karku i spojrzał na nią.
-Nie za bardzo.
-Czemu?
-Z tych samych powodów, dla których ty nie chciałaś. Pragnę się tobą nacieszyć, ominąć milion pytań ze strony najbliższych i jeszcze nie chcę słuchać ich okrzyków typu 'gorzko!' - Laura uśmiechnęła się lekko pod nosem, a Lynch ujął delikatnie jej twarz w swoją dłoń - Daj nam jeszcze chwilę, co?
Brunetka przez chwilę tylko patrzyła w jego oczy, ale w końcu kiwnęła twierdząco głową.
-Dziękuję - szepnął, schylił się do niej i pocałował ją w usta. Marano uśmiechnęła się lekko.
-O czym jest ten film w ogóle? - spytała, a chłopak wzruszył ramionami, zamknął laptopa i pocałował dziewczynę w szyję.
-Nie mam pojęcia - szepnął, a ją przeszły przyjemne ciarki.
Brunetka usiadła na łóżku i spojrzała na Rossa.
-Uczymy się roli, mój drogi.
-Nie możemy później? - spytał z nadzieją.
Laura uśmiechnęła się do niego i schyliła kładąc mu dłoń na piersi.
-Nie ma mowy - szepnęła mu do ucha i wstała z łóżka będąc gotowa do pracy. Chłopak westchnął ciężko i po chwili dołączył do swojej dziewczyny trzymając scenariusz w ręku.
* * * * *
-Pyszna jest ta szarlotka, wiesz? - powiedział zachwycony Riker jedząc kawałek ciasta. Drugi z rzędu.
-Dziękuję, ale nie jedz już więcej, bo dla reszty nie starczy.
-Jakiej reszty?
-Twojego rodzeństwa, Laury, Van, Toma, Mai, Ella, Josha... Wielu osób.
-Ach, jeszcze oni... - powiedział zasmucony blondyn biorąc do ust następny kawałek ciasta.
Rozbawiona Spencer powoli szykowała sję do akcji. Laura i Ross mieli za chwilę zejść na dół, a rudowłosa miała rozpocząć mały flirt z młodszym Lynch'em.
-Dobrze wyglądam? - spytała Rikera poprawiając swoje bujne rude włosy.
-Stroisz się dla mojego brata, spytaj jego.
Dziewczyna westchnęła ciężko.
-Nie pomagasz - powiedziała, a chłopak poszedł po maliny do kuchni.
W tym czasie Laura wraz z Rossem zeszli po schodach do salonu i weszli do jadalni.
-Przez całą próbę myślałam o twojej szarlotce, Spence - powiedziała rozpromieniona brunetka.
-Cieszę się, że tak działają na ciebie moje wypieki.
-Mogę już zacząć jeść? - spytał młodszy Lynch patrząc pożądliwie na kawałek ciasta.
-Oczywiście - rudowłosa uśmiechnęła się do niego słodko.
-Mówię wam, niebo w gębie - powiedział Riker wchodząc do jadalni.
-Już zjadłeś?
-Nie mogłem dłużej na was czekać - odpowiedział młodszemu bratu - A na dokładkę przyniosłem jeszcze maliny.
-Same słodkości widzę - zauważył Ross.
Przyjaciele jedli we czwórkę smakołyki śmiejąc się przy tym i żartując. Spencer nie miała okazji ani nawet chęci, aby jakoś wystartować do młodszego blondyna. Na samym początku miała na to energię, ale teraz nawet nie chciała niczego zaczynać. Gdy wszyscy skończyli jeść ciasto, zaczęli jeść owoce.
-Posprzątam - powiedziała nagle rudowłosa i wstała od stołu zbierając talerze.
-Poczekaj, ja to zrobię. Jesteś naszym gościem, a nie sprzątaczką i kucharką - Ross mrugnął do przyjaciółki i także wstał od stołu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuję, jesteś uroczy - powiedziała i pocałowała go lekko w policzek.
Laura zmiażdżyła malinę, którą trzymała w swoich palcach.
Spencer wraz z blondynem poszli na chwilę do kuchni, podczas gdy Marano wraz z Rikerem siedzieli w jadalni.
-Opowiadaj jak wam idzie na planie serialu.
-A dobrze, ludziom podobno się bardzo podoba, więc nie mamy na co narzekać - brunetka odpowiedziała z uśmiechem.
Rudowłosa wraz z przyjacielem wrócili do reszty
-Słyszałem, że wasi fani już dali wam przezwisko 'Raura' - powiedział Riker, a Spencer się zaśmiała.
-To sobie trochę poczekają na to połączenie. Haha.
-Tak... Poczekają - Ross przytaknął i usiadł przy stole.
-Ktoś z was jadł maliny z masłem orzechowym? - spytała rozpromieniona rudowłosa.
-Z masłem? - Rik zmarszczył brwi.
-Orzechowym. Dziwny przyspak Spencer - poinformowała Lau z uśmiechem.
-Ja nie - powiedział Ross.
-To dawaj - powiedziała rudowłosa i  przygotowała malinę - Otwórz usta.
Zaskoczony blondyn kątem oka spojrzał na swoją dziewczynę, która powoli traciła równowagę, ale nie dawała tego po sobie poznać.
-Dobra, brat. Nie cykaj się - zachęcał go starszy.
Ross uśmiechnął się lekko i otworzył usta. Przyjaciółka delikatnie wrzuciła mu malinę, ale przy tym musnęła nią jego dolną wargę, brudząc go odrobinę.
-Oj - szepnęła dziewczyna i otarła serwetką jego usta z masła. Marano odwróciła wzrok - Przepraszam - powiedziała uroczo i jak gdyby nigdy nic wróciła do swojego jedzenia.
-Mmm dobre - oznajmił po chwili.
-Wiedziałam, że będzie wam smakować.
-A co tam u Cloe, Riker? - spytała brunetka.
Blondyn wzruszył ramionami.
-A nic. Widzieliśmy się ze dwa razy, ale ona nie jest w moim typie.
-A jaka jest... - prychnęła rudowłosa. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
-Co chciałaś przez to powiedzieć?
-To, że mi ciebie szkoda. Skaczesz z kwiatka na kwiatek i nawet nie masz zamiaru się ustatkować. Do czego ty dążysz, powiedz mi.
Riker otworzył szeroko oczy.
-No przepraszam cię bardzo, że korzystam z własnego uroku osobistego. Poza tym przesadzasz, prawda? - najstarszy skierował się do reszty towarzystwa. A przyjaciele milczeli - Wy też przeciwko mnie?
-No wiesz... Dobrze by było gdybyś w końcu dał szansę jakiejś dziewczynie, bo zanim ona zdoła się do ciebie zbliżyć to ty ją rzucasz - zauważył łagodnie brat.
-Dobra, nie mam ochoty z wami na ten temat rozmawiać - powiedział, odszedł od stołu i przeszedł do salonu.
Zapadła cisza między przyjaciółmi.
-Poróbmy zdjęcia, może to go trochę rozchmurzy - zaproponowała Spencer i poszła po aparat.
Po chwili wszyscy znaleźli się w dużym pokoju, a rudowłosa robiła zdjęcia.
-Uśmiech!
Jednak Riker nadal był zirytowany. Dziewczyna opuściła kamerę i spojrzała na przyjaciół szukając wsparcia, ale i oni nie wiedzieli co zrobić. Rudowłosa chwyciła blondyna za rękę, pociągnęła go tak, że wstał z kanapy, spojrzała mu głęboko w oczy i wręczyła aparat.
-Zrób mi zdjęcie z Rossem - powiedziała przypominając mu o ich planie. Ten kiwnął lekko głową i przygotował się do wykonania prośby. Uśmiechnięta dziewczyna podeszła do jego brata i objęła go stając w pozie. Zrobili sobie parę zdjęć, przy których Laura patrzyła na nich z coraz mniej ukrywanym mieszanym uczuciem. W końcu Spencer wyzwała Rossa mówiąc, że on na pewno nie ma lepszej klaty niż ona umięśnionego brzucha, dlatego młodszy blondyn zdjął swoją koszulkę, a rudowłosa podciągnęła swoją.
-No i teraz zamierzacie się obnażać? - spytał Riker.
-A co? Zazdrościsz, że twój brat jest lepiej wysportowany niż ty? - Spence oparła dłonie na biodrach.
-Nie.
-Udowodnij.
-Dobrze - powiedział, wręczył Laurze aparat, zdjął koszulkę i stanął obok przyjaciółki, która teraz stała między braćmi - Rób zdjęcia.
Marano zaczęła fotografować przyjaciół, chłopcy prężyli swoje mięśnie, a rudowłosa robiła jakieś zmysłowe pozy czy też ich obejmowała.
-Dobra, teraz chcę parę z Rossem - oznajmiła Spencer uśmiechając się szeroko do wspomnianego chłopaka.
-A dlaczego z nim? Może ze mną powinnaś? - zaproponował Riker, a dziewczyna niezauważalnie spiorunowała go wzrokiem.
-Może później.
-A może teraz? - spytał łapiąc ją za dłoń.
-Nie chcę.
Riker przyciągnął ją do siebie i uśmiechnął się szeroko.
-Może jednak?
-Naprawdę nie - powiedziała stanowczo próbując się mu wyrwać.
-No nie bądź taka.
-Powiedziałam Nie - syknęła i  wyrwała mu się, ale przy tym zrobiła krok do tyłu wpadając na Rossa, który w ostatniej chwili ją złapał i uchronił przed upadkiem - Och - wyrwało jej się.
-Uwaga - powiedział rozbawiony blondyn.
-Dobrze, że tu byłeś - zauważyła z uśmiechem i dłonią dotknęła jego gołej klaty.
-Przepraszam was, pójdę do łazienki - powiedziała nagle Laura i wyszła z salonu, a Ross, widząc swoją odchodzącą dziewczynę, od razu odstawił przyjaciółkę.
-Pewnie poszła poprawić makijaż do zdjęć - rudowłosa próbowała zmienić temat, żeby udać, że wcale nie zauważyła lekkiej złości na twarzy Marano. A chłopcy kiwnęli głowami - Ross, przeprosimy cię na chwilę - powiedziała i pociągnęła Rikera do kuchni, aby dać możliwość blondynowi, aby uspokoił Laurę. Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, dziewczyna zamknęła drzwi i skrzyżowała ramiona - Co cię opętało?! - spytała ściszonym głosem, aby nikt inny ich nie usłyszał.
-Ale o co ci chodzi?
-O co mi chodzi? Nie pomagałeś mi!
-Jak nie? Robiłem wszystko o co mnie prosiłaś nawet po tym jak na mnie naskoczyłaś przy stole - powiedział zdenerwowany.
-Ach, więc to chodzi o twoją urażoną dumę...
-To po prostu nie było miłe.
-Prawda nie zawsze jest przyjemna.
-Ale można by ją trochę umilić.
-To nie w moim stylu.
Blondyn prychnął, nie wiedział jak to skomentować. Zabrakło mu słów. Wiedział, że dziewczyna nie owija w bawełnę i za to ją podziwiał, a zarazem nienawidził.
-W ogóle co ty odstawiłeś? Ja tu próbuję jakoś poflirtować z Rossem, a ty mi przeszkadzasz.
-Przeszkadzam?
-Tak! Co to miało być? To 'zrób sobie ze mną zdjęcie, a nie z Rossem'? Wiedziałeś, że o co mi chodziło - powiedziała i ucichła na chwilę - Zachowałeś się jakbyś był zazdrosny - dodała po chwili.
-Ja? Zazdrosny? - chłopak uniósł wysoko brwi, a rudowłosa spojrzała mu w oczy.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - spytała poważnie podchodząc do niego, a blondyn chwilę patrzył na nią, ale w końcu pokręcił przecząco głową.
-Nie. To typ gry. Jeszcze wiele się musisz nauczyć - powiedział, a dziewczyna spuściła z niego wzrok.
-Więc i na mnie wykorzystałeś swoje gierki?
-Po to by osiągnąć cel jakim było sprawdzenie czy Lau i Ross są parą. Tak.
Rudowłosa kiwnęła głową i spojrzała przez okno.
-To trzeba było zarywać do Laury.
-Może trzeba było - przytaknął, a Spencer pokiwała głową.
-Nieważne, zrobiliśmy to, co chcieliśmy. Twoja gra rzuciła mnie w ramiona Rossa i wyprowadziła z równowagi Laurę. Teraz już na sto procent jestem pewna, że są razem, bo zareagowała tak jak każda dziewczyna w związku by się zachowała.
-Czyli... to wszystko? - Riker spytał, a rudowłosa podeszła do drzwi, położyła dłoń na klamce i spojrzała na niego.
-Tak. Na tym kończy się nasza współpraca. Już nie mamy ze sobą nic wspólnego - powiedziała poważnie, a blondyn kiwnął głową.
-Dobrze, możesz już wyjść. Oni na pewno już zdążyli porozmawiać i się pogodzić - oznajmił beznamiętnie, a Spencer poprawiła włosy i z gracją wyszła z kuchni.
-Co tak długo? - spytała uśmiechnięta Laura.
Tak, na pewno brunetka rozmawiała z Rossem.
-A co? Stęskniliście się? - spytał Riker.
-Trochę. Idziemy do nas, bo mamy wolny dom do późnego wieczora - poinformowała Marano, a chłopcy uśmiechnęli się szeroko - Zadzwoniłam po resztę i już tam jadą.
-No to chodźmy - Spencer powiedziała jakby było jej wszystko jedno, chwyciła swój aprat oraz torebkę i wyszła z domu.
Laura i Ross spojrzeli pytająco na Rikera, a on tylko wzruszył ramionami.
-Nie wiem o co jej chodzi - oznajmił i także opuścił budynek.
* * * * *
Gdy Laura, Ross, Riker i Spencer zajechali pod dom Marano, Rydel, Maia i Rocky już czekali na nich siedząc na schodach. Przyjaciele wyszli z samochodu i podeszli do reszty.
-Nie sądziłam, że tak szybko przyjedziecie - wyznała Lau.
-Byłam w pobliżu - powiedziała Delly.
-My też - dodał Rocky.
-A wam co się stało? - spytał Rik patrząc na mokrego brata i Maię.
-Długo by opowiadać - odpowiedziała brunetka z lekkim uśmiechem - Wchodzimy?
Po chwili wszyscy znajdowali się w domu i powoli opróżniali lodówkę. W szczególności chłopcy.
-Pamiętajcie, że mam dla was szarlotkę - przypomniała Spencer, a przyjaciele od razu się rozpromienili.
-Zaraz ją zjemy! - powiedział Rocky.
-A gdzie Josh, Ell i Ryland? - spytała nagle Rydel.
-Powinni niedło być - odpowiedziała Laura.
-Delly... - rudowłosa zatrzymała blondynkę i wręczyła jej kawałek ciasta - Zostawiłam też trochę dla Liama - powiedziała i uśmiechnęła się znacząco.
-Mam mu ją dać? - spytała unosząc wysoko brwi.
-Każda wymówka jest dobra. No leć - powiedziała i lekko pchnęła dziewczynę w kierunku wyjścia przez taras, przez które po chwili wyszła.
Rudowłosa stała chwilę i patrzyła jak jej przyjaciółka się oddala. Nagle ktoś podszedł do niej i stanął za jej plecami.
-Poszła do niego? - usłyszała głos Rikera.
-Tak - odpowiedziała beznamiętnie.
-Doradziłaś jej coś?
Spencer odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego.
-Nie każdy potrzebuje gierek, żeby się dogadać - powiedziała i odeszła w stronę przyjaciół trącając go przy tym w ramię.
W tym samym czasie Rydel poszła na parcelę obok. Przeszła przez bramkę płotu i poszła na tyły domu chłopaka, tam, gdzie go zwykła widywać. I tym razem się nie myliła. Na przywitanie wybiegł jej pies, który wyglądał na zadowolonego jej przyjściem.
-Glimmer! - zawołała z szerokim uśmiechem i ukucnęła do zwierzęcia - Cześć kochanie - mówiła do niej głaszcząc ją po głowie i drapiąc pod pyskiem.
-Rydel? - dziewczyna usłyszała nagle głos chłopaka i spojrzała w jego stronę - Co ty tu robisz?
-A ty co? Nie przywitasz się ze mną? - spytała rozbawiona i podeszła do niego.
-Przepraszam. Cześć - pocałował ją w policzek, a potem spojrzał za siebie.
-Wszystko w porządku? - blondynka zmarszczyła brwi.
-Co? Tak, tak. Ja po prostu... To nie dobry moment, Rydel - powiedział drapiąc się po karku. Oznaka zakłopotania.
-Przeszkadzam?
-Po prostu przyjechała do mnie moj...
-Liam, gdzie zniknąłeś? - spytała nagle jakaś dziewczyna wychodząc zza rogu domu. Gdy zobaczyła Delly, zatrzymała się - O, przepraszam. Nie wiedziałam, że masz gościa.
-Nie, nie. Ja zaraz idę - powiedziała szybko blondynka i uśmiechnęła się lekko do nieznajomej, która podeszła do bruneta i stanęła obok niego.
-Nie przedstawisz nas? - spytała promiennie, a chłopak kiwnął głową.
-Anna, to jest Rydel, przyjaciółka mojej sąsiadki. Rydel, to jest Anna, moja dziewczyna - powiedział.
Delly niezauważalnie rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Dziewczyny uścisnęły swoje dłonie.
-Miło ciebie poznać - przywitała się czarnowłosa.
-Ciebie również.
-To może ja was zostawię samych i sobie porozmawiacie, co?
Blondynka szybko pokiwała głową.
-Nie ma takiej potrzeby. Przyszłam tylko podzielić się z Liam'em szarlotką, którą upiekła moja przyjaciółka.
-To bardzo miło z twojej strony - Anna uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękuję - powiedział brunet odbierając od Rydel pudełko z ciastem. Przy tym ruchu dotknęli się lekko opuszkami palców, jednak blondynka prędko zabrała swoją dłoń.
-To... Ja będę już iść, bo pewnie wszyscy na mnie czekają, więc pójdę. Smacznego - mówiła szybko, aby jak najprędzej opuścić to miejsce.
-Dziękujemy, wpadnij do nas jak będziesz miała chwilę - zaproponowała czarnowłosa.
-Dobrze - powiedziała, uśmiechnęła się lekko i pomachała im na pożegnanie. Jednak zanim się odwróciła, spojrzała w oczy bruneta, które teraz patrzyły na nią z zakłopotaniem.
Rydel zwróciła się w stronę wyjścia i jak najszybciej opuściła teren domu Liama. Idąc przez ogród państwa Marano, blondynka szła ze spuszczoną głową. Weszła do domu przyjaciółki ze smutną miną, którą chciała ukryć, ale coś jej nie wyszło.
-Co tak szybko? - zaśmiała się Spencer, ale gdy zobaczyła pochmurniałą minę przyjaciółki, od razu spoważniała - Wszystko w porządku? - jak zadała to pytanie, wszyscy spojrzeli na blondynkę.
-Powiedzcie mi jedno... Czemu wam zawsze wychodzi? A jak mi na kimś zależy to od razu musi się to spieprzyć? - spytała zdołowana i każdy już wiedział, że stało się coś niedobrego.
-Co zrobił? - spytał od razu Riker gotów do przywalenia brunetowi w twarz.
-Prócz tego, że okazało się, że ma dziewczynę to zupełnie nic - powiedziała i ze łzami w oczach poszła szybko na górę.
-Rydel! - Maia, Laura oraz Spencer zawołały równocześnie i pobiegły za nią zostawiając trzech braci w salonie.
-A to gnojek - syknął Rik.
-Tak pogrywać z naszą siostrą? Błąd - powiedział Ross.
-A on jej robił jakieś nadzieje? - spytał Rocky.
-No przecież z nią flirtował - zauważył najstarszy.
-Może nieświadomie? - rzucił brunet.
-No niby jak? - Riker uniósł wysoko brwi.
-Normalnie. Chyba tylko ty świadomie i bez żadnych skrupułów flirtujesz.
-Chłopaki, co z nim robimy? - spytał nagle Ross.
Bracia wzruszyli ramionami.
-Pobicie nie gra roli? - spytał najstaszy.
-Bez przesady...
-No co? Rydel przez niego płacze, a to chyba wystarczający powód.
-Ej, a może po prostu z nim kulturalnie porozmawiać? - zaproponował Rocky, a blondyni spojrzeli na niego spode łba - No co?
-Od razu mu piwo postaw - odpowiedział Ross. Brunet prychnął niezadowolony.
-No to nie wiem...
-Dobra, coś się wymyśli. Nie ucieknie nam, wiemy gdzie mieszka - zauważył Riker z chytrym uśmieszkiem.
Bracia spojrzeli na niego uważniej.
-Uśmiechnąłeś się podobnie do Spencer - stwierdził brunet.
-Nie prawda.
-Prawda... No właśnie, ty przypadkiem nie spędzasz z nią coraz więcej czasu? - spytał podejrzliwie młodszy blondyn.
-Chyba ci się zadaje.
-Ale on ma rację. Rzeczywiście spędzasz z nią ostatnio dużo czasu. Więcej niż z nie jedną laską. Czyżby Spencer wpadła ci w oko? - spytał brunet robiąc brewki.
-Nikt mi nie wpadł w oko, jasne? Gdyby tak było już dawno bym ją poderwał. Z resztą... Rocky, co się mnie tak wypytujesz? Lepiej powiedz jak ci się układa z Maią, hmm? Co to za historia, że jesteście cali mokrzy?
-No właśnie co wy robiliście?
-A co was to tak obchodzi?
-Z ciekawości pytamy - Riker wzruszył ramionami.
-My się tylko przyjaźnimy i nic więcej - powiedział Rocky.
-No jasne...
-A ty co, Ross? Zajmij się sobą i Laurą, bo widzę, że nie możesz spuścić z niej oka - zauważył brunet.
Najmłodszy parsknął śmiechem.
-To ci się wydaje.
-Nie sądzę - najstarszy poparł brata.
-Wiecie co? Zajmijcie się sobą - powiedział Ross.
-I vice versa - odpowiedzieli mu równocześnie bracia.
Wszyscy we trójkę opadli ciężko na kanapę i co chwila spoglądali na siebie w milczeniu jakby każdy z nich próbował przeanalizować podane przez braci przemyślenia dotyczące dziewczyn.

---------------
¡Hola mis amigos! :D
Długo mnie nie było, co? Dlatego z góry chcę was przeprosić za moją długą nieobecność. Wybaczycie? <3 Od Niewi dowiedziałam się, że niektórzy nieźle się zbulwersowali tym, że nie pisałam przez jakiś czas, ale pragnę powiedzieć:
Po 1. Wyjechałam i miałam was zamiar o tym poinformować na miejscu, ale okazało się, że na mojej wsi nie łapie internet -.- I na tym skończyło się moje powiadamianie was xD
Po 2. Co jak co, ale mamy wakacje. Wyjeżdżam i odpoczywam jak wy, więc błagam nie piszcie, że powinnam dodawać rozdziały za wszelką cenę, bo gdy tak piszę to wychodzi coś kiepskiego, a ja nie lubię dzielić się z wami jakimś badziewiem. Poza tym, umówmy się, mnie też należy się trochę luzu.
Po 3. Z tego względu, że mnie długo nie było i, że siedzę na wsi i mam do dyspozycji hamak (<3) to napisałam najdłuższy rozdział w mojej historii. Myślałam, że go nie skończę xD Dlatego końcówka może być mniej dopracowana, bo już chciałam to skończyć jak najszybciej :P
KOŃCZĘ MOJĄ LITANIĘ xD
Pewnie i tak połowa jej nie przeczytała, ale co tam. Przeżyję. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i bardzo was proszę SKOMENTUJCIE, zróbcie mi taki mały wakacyjny prezent :D
I TAK! Ze względu na 50 rozdział postanowiłam, żeby był dłuższy i, żeby skupić się trochę na Raurze, Rai, Rencer (tak łączymy Rikera i Spencer? :P) oraz hmm... Liama i Rydel (jak będzie brzmieć ich połączenie? O.o Bo nie wiem jak mam o nich mówić xD)
Całuję was! :*

P.S. W tym momencie jestem 14 km od mojej wsi i złapał mi internet! Więc jeszcze nie będę dostępna, ale już niedługo to się zmieni ;) Dobra, wracam na rowerze na mój kochany hamak xD