*Laura*
Obudziły mnie promienie słoneczne wkradające się przez okno do mojego pokoju. Otworzyłam powieki i moim oczom ukazały się szare ściany, duży parapet i ...stelarz. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj w LA. To jest jak spełnienie marzeń, jednak życie to nie bajka. Muszę pamiętać, że nie przyjechałam tu tylko dla zabawy.
Usiadłam na łóżku, przetarłam zmęczone oczy i spojrzałam na zegarek znajdujący się przy łóżku. Była 10:39. Wczoraj położyłam się koło drugiej, nie mogłam nagadać się z Van i Tomem, jednak w końcu musieliśmy się położyć. Dziś miałam spędzić dzień z młodym mężczyzną, ponieważ moja siostra ma dzisiaj rozprawę i od rana będzie w sądzie. Jej paktyki na czwartym roku studiów są bardzo ważne, więc rozumiem, że czasem nie będzie miała dla mnie czasu. Jednak mamy trzy miesiące, na pewno w pełni nacieszymy się sobą.
Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Pościeliłam pościel i wybrałam z walizki jakieś ubrania po domu. Wzięłam szary dres oraz luźną bluzkę i poszłam do łazienki, do której można się dostać tylko przez mój pokój. Wzięłam krótki zimny prysznic, umyłam twarz oraz zęby i ubrałam się w wygodny strój. Związałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam z łazienki. Założyłam na stopy skarpetki i wyszłam po cichu z pokoju. Rozejrzałam się po korytarzu nasłuchując jakichkolwiek oznak życia. W domu było cicho. Może jeszcze śpi, pomyślałam i zeszłam na palcach po schodach. Dobrze, że wlożyłam skarpetki, bo podłoga była zimna. Poszłam do kuchni, aby napić się kawy. Podeszłam do ekspresu i stanęłam przed nim.
-No i jak ja mam tu sobie z tobą poradzić? - spytałam sama siebie kierując te słowa w stronę maszyny. Już chciałam zrezygnować z napoju pobudzającego, gdy zauważyłam małą kartkę przyklejoną z boku urządzenia. Wzięłam ją do ręki i przekonałm się, że jest to mała i szybka instrukcja obsługi. Rozpoznałam pismo Van. Uśmiechnęłam się pod nosem i postąpiłam zgodnie z radą mojej siostry. Po chwili piłam już gorącą i pyszną kawę. Otworzyłam lodówkę i uświadomiłam sobie, że będę mieć problem z wyborem co chce zjeść na śniadanie. To duże urządzenie było wypełnione po brzegi jedzeniem. Były tam jogurty, warzywa, mięsa, sery i wiele innych. Dużo produktów, z których możnaby zrobić wiele dobrych rzeczy. Jednak moje zmęczenie i lenistwo zmusiło mnie do wzięcia jogurtu z płatkami czekoladowymi. Zanim usiadłam przy stole zauważyłam na nim jakąś karteczke. Ujęłam ją w dłonie i przeczytałam zapisane na niej słowa:
"Laura, musiałem pojechać do pracy. Zdarzył się nagły wypadek i musiałem uratować pewną sytuację. Powinienem wrócić po południu. Wiem, że mieliśmy spędzić razem dzień. Wybacz mi. Masz w lodówce dużo jedzenia, nie zgłodniejesz. Czuj się jak u siebie, teraz to też twój dom :) Tom "
Przeczytałam karteczke i uśniechnęłam się smutno. Znowu jestem sama, pomyślałam i zjadłam śniadanie. Pozmywałam naczynia i usiadłam na kanapie oglądając telewizję. Po półgodzinie stwierdziłam, że powinnam się rozpakować. Wyłączyłam telewizor i pobiegłam do swojego pokoju. Tam szybko i zwinnie włożyłam wszystkie kosmetyki do łazienki, a ubrania do szafy. Widząc, że moje ciuchy nie zajęły nawet połowy miejsca na wieszakach i półkach stwierdziłam, że przez te miesiące powinnam kupić sobie pare rzeczy.
Spojrzałam przez okno i zobaczyłam przez nie piękny ogród, a gdzieś tam w oddali można było zauważyć kawałek plaży Santa Monica i oceanu. Tom miał racje, to nie daleko.
Spojrzałam na zegar. Była 12:34. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, w szczególności, że mam tu pobyć sama jeszcze przez pare godzin. W mojej głowie narodził się pewien pomysł - pójdę na spacer. Jest idealna pogoda na zwiedzanie okolicy. Zajrzałam do szafy, wybrałam z niej krótkie dżinsowe spodenki, a do tego włożyłam kremową bluzkę na ramiączka. W łazience nałożyłam delikatny makijaż - użyłam podkładu i pomalowałam rzęsy czarnym tuszem. Włosy natomiast rozpuściłam, rozczesałam i zostawiłam je w naturalnym stanie, czyli lekko pofalowane. Zeszłam na dół, chwyciłam torebkę, w której schowałam telefon, klucze i portfel, założyłam swoje stare beżowe conversy i wyszłam z domu wpierw go zamykając.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam przed siebie. Postanowiłam ruszyć w alejkę, gdzie ruch ludzi się natężał. Po drodze podziwiałam piękne domy, roślinność i witryny przeróżnych okolicznych sklepików. Oglądając tak tą scenerię szłam pare minut, gdy znalazłam się przy bardziej ruchliwej ulicy. W kiosku przy przystanku autobusowym kupiłam mapę miasta i kilka biletów jednorazowych. Spojrzałam na nią i stwierdziłam, że moim celem będzie Hollywood. Aby tam dojechać musiałam wsiąść w autobus. Przeszłam na odpowiedni przystanek i cierpliwie czekałam na pojazd. Po niecałych pięciu minutach transport przyjechał i wsiadłam do niego. Usiadłam na wolnym miejscu, założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Czeka mnie długa przejażdżka - prawie godzinę będę jechać tym autobusem. Rozsiadłam się wygodnie na moim siedzeniu, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w swoich myślach.
Rozmyślałam na temat mojego pobytu tutaj. Muszę znaleźć pracę. Tylko jaką? I gdzie? Muszę to zrobić jak najszybciej. Obiecałam sobie, że tu, w LA, udowodnie sobie, że potrafię i dam radę zapracować na siebie. Tu mam większe możliwości niż w domu. W Miami też można znaleźć pracę, ale tutaj jest więcej ofert, już w szczególności w wakacje. Czemu tak bardzo mi na niej zależy? Ponieważ chce zarobić na moje wymarzone studia - architektura wnętrz. Tak, uwielbiam rysunek i projektowanie, to mnie uspokaja. To była jedna rzecz, która pomogła mi opanować swoją złość spowodowaną pewnym wydarzeniem sprzed trzech lat. Nagle usłyszałam w słuchawkach pewną kompozycję i szybko ją zmieniłam na inną piosenkę. Nie mogłam jej słuchać, już nie potrafiłam...
Nim się obejrzałam byłam już na miejscu. Wysiadłam pospiesznie z autobusu i rozejrzałam się po ulicy. Była cała zatłoczona, ludzie oglądali tą znaną ulicę i największe jej atrakcje - gwiazdy. Postanowiłam dołączyć do tych osób. Przeszłam duży kawał drogi podziwiając wszystko co spotkałam na swojej drodze. Na oknie jakieś kawiarenki znalazłam informację, że poszukują kelnerki od zaraz. Stanęłam przed lokalem na chwilę, poczym weszłam tam i umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną. Wyszłam stamtąd i ruszyłam dalej, po drodze znalazłam jeszcze dwie inne oferty pracy - opiekunka do dziecka oraz sprzątaczka w spa. Zebrałam sobie numery telefonów i postanowiłam, że dzisiaj do nich zadzwonie i umówię się na spotkanie.
Szłam dalej ulicą niezważając na innych ludzi. Tłum zaczął się zmniejszać co mnie trochę ucieszyło. Poczułam jak delikatny wiatr muska moją skórę. To było przyjemne uczucie. Zamknęłam oczy na chwilę. Tylko na chwilę, jednak to wystarczyło, aby ktoś to wykorzystał. Nagle poczułam jak ktoś wpada na mnie, a ja tracę równowagę. Upadłam na chodnik prosto na tyłek. Wydałam z siebie ciche stęknięcie, bo nie mogłam zaliczyć tego upadku do tych bezbolesnych.
-Uważaj jak chodzisz! - usłyszałam głos nad sobą. Uniosłam lekko głowę do góry, aby spojrzeć tej osobie w twarz. To był chłopak mniej więcej w moim wieku - Przez ciebie wylałem na siebie kawę! - wciąż mnie obwiniał. Nie mogłam w to uwierzyć. We mnie, aż się zagotowało.
-Słucham?! - prawie krzyknęłam - To ty mnie pchnąłeś! Jeśli już to twoja wina, że się oblałeś - stwierdziłam wściekła i wstałam z ziemi z lekkim trudem. Stanęłam naprzeciwko blondyna, który patrzył na swój strój ze złością.
-Nie wydaje mi się, żeby to była moja wina. Trzeba było patrzeć przed siebie.
-Patrzyłam! - powiedziałam donośle - Trzeba było zwolnić i nie taranować ludzi! Przykro mi, ale nie jesteś tu najważniejszą osobistością! - wyrzuciłam z siebie zdenerwowana i w tym momencie chłopak na mnie spojrzał. Miał brązowe oczy, w których teraz było widać tylko złość.
-Na pewno więcej osiągne w życiu niż ty! - krzyknął, a ja w końcu zdałam sobie sprawę, że mały tłum gapiów stanął obok wpatrując się w nas.
-W to raczej wątpie - powiedziałam mrużąc oczy z irytacji. Blondyn spojrzał na mnie pogardliwie i olał moją uwagę.
-Świetnie, jak ja się im teraz pokaże... - powiedział do siebie złym głosem patrząc na swoje mokre ubrania.
-Normalnie, pewnie to nie jest dla ludzi nowością, że jesteś dupkiem - powiedziałam i ugryzłam się w język, gdy zrozumiałam, że odrobinę przesadziłam.
-Jak mnie nazwałaś? - spytał wrogo niebezpiecznie zbliżając się do mnie o krok.
-Tak jak słyszałeś! Przewróciłeś mnie i nawet mnie nie przeprosiłeś! - wykrzyczałam urażona. Chłopak otworzył szerzej oczy ze zdziwinia.
-Miałbym cię przeprosić za to, że się sama wywaliłaś? Chyba upadłaś na głowę! - zadrwił ze mnie, a ja spojrzałam na niego wkurzona. Nagle, pod wpływem tych wszystkich emocji, mocno pchnęłam chłopaka. Blondyn stracił równowagę, ale nie upadł. Jego zaskoczenie na twarzy mieszało się ze złością.
-Wariatka! - wykrzyczał i zacisnął szczękę z wściekłości, która go ogarnęła.
-Palant! - odpowiedziałam mu pod wpływem złości. Blondyn posłał mi wrogie spojrzenie i minął mnie trącając przy tym z bara. Aż cofnęłam się o krok do tyłu. Wściekły chłopak odszedł z miejsca naszej sprzeczki. Po sekundzie zrobiłam to samo oddalając się od niego w przeciwnym kierunku. Szłam będąc nadal wściekła.
-Palant - wycedziłam.
---------------
Siemka :D
No i jak wam się podoba? Może trochę nudny, ale to początek, muszę się jakoś rozkręcić xd
Piszcie co uważacie kochani!
Dzisiaj wstawiłam z tego względu, że dziś sylwester :)
Jak tam wasze plany? Życzę wam szalonego sylwestra!
Całuję! :*