wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 2

*Laura*
Obudziły mnie promienie słoneczne wkradające się przez okno do mojego pokoju. Otworzyłam powieki i moim oczom ukazały się szare ściany, duży parapet i ...stelarz. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj w LA. To jest jak spełnienie marzeń, jednak życie to nie bajka. Muszę pamiętać, że nie przyjechałam tu tylko dla zabawy.
Usiadłam na łóżku, przetarłam zmęczone oczy i spojrzałam na zegarek znajdujący się przy łóżku. Była 10:39. Wczoraj położyłam się koło drugiej, nie mogłam nagadać się z Van i Tomem, jednak w końcu musieliśmy się położyć. Dziś miałam spędzić dzień z młodym mężczyzną, ponieważ moja siostra ma dzisiaj rozprawę i od rana będzie w sądzie. Jej paktyki na czwartym roku studiów są bardzo ważne, więc rozumiem, że czasem nie będzie miała dla mnie czasu. Jednak mamy trzy miesiące, na pewno w pełni nacieszymy się sobą.
Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Pościeliłam pościel i wybrałam z walizki jakieś ubrania po domu. Wzięłam szary dres oraz luźną bluzkę i poszłam do łazienki, do której można się dostać tylko przez mój pokój. Wzięłam krótki zimny prysznic, umyłam twarz oraz zęby i ubrałam się w wygodny strój. Związałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam z łazienki. Założyłam na stopy skarpetki i wyszłam po cichu z pokoju. Rozejrzałam się po korytarzu nasłuchując jakichkolwiek oznak życia. W domu było cicho. Może jeszcze śpi, pomyślałam i zeszłam na palcach po schodach. Dobrze, że wlożyłam skarpetki, bo podłoga była zimna. Poszłam do kuchni, aby napić się kawy. Podeszłam do ekspresu i stanęłam przed nim.
-No i jak ja mam tu sobie z tobą poradzić? - spytałam sama siebie kierując te słowa w stronę maszyny. Już chciałam zrezygnować z napoju pobudzającego, gdy zauważyłam małą kartkę przyklejoną z boku urządzenia. Wzięłam ją do ręki i przekonałm się, że jest to mała i szybka instrukcja obsługi. Rozpoznałam pismo Van. Uśmiechnęłam się pod nosem i postąpiłam zgodnie z radą mojej siostry. Po chwili piłam już gorącą i pyszną kawę. Otworzyłam lodówkę i uświadomiłam sobie, że będę mieć problem z wyborem co chce zjeść na śniadanie. To duże urządzenie było wypełnione po brzegi jedzeniem. Były tam jogurty, warzywa, mięsa, sery i wiele innych. Dużo produktów, z których możnaby zrobić wiele dobrych rzeczy. Jednak moje zmęczenie i lenistwo zmusiło mnie do wzięcia jogurtu z płatkami czekoladowymi. Zanim usiadłam przy stole zauważyłam na nim jakąś karteczke. Ujęłam ją w dłonie i przeczytałam zapisane na niej słowa:
"Laura, musiałem pojechać do pracy. Zdarzył się nagły wypadek i musiałem uratować pewną sytuację. Powinienem wrócić po południu. Wiem, że mieliśmy spędzić razem dzień. Wybacz mi. Masz w lodówce dużo jedzenia, nie zgłodniejesz. Czuj się jak u siebie, teraz to też twój dom :) Tom "
Przeczytałam karteczke i uśniechnęłam się smutno. Znowu jestem sama, pomyślałam i zjadłam śniadanie. Pozmywałam naczynia i usiadłam na kanapie oglądając telewizję. Po półgodzinie stwierdziłam, że powinnam się rozpakować. Wyłączyłam telewizor i pobiegłam do swojego pokoju. Tam szybko i zwinnie włożyłam wszystkie kosmetyki do łazienki, a ubrania do szafy. Widząc, że moje ciuchy nie zajęły nawet połowy miejsca na wieszakach i półkach stwierdziłam, że przez te miesiące powinnam kupić sobie pare rzeczy.
Spojrzałam przez okno i zobaczyłam przez nie piękny ogród, a gdzieś tam w oddali można było zauważyć kawałek plaży Santa Monica i oceanu. Tom miał racje, to nie daleko.
Spojrzałam na zegar. Była 12:34. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, w szczególności, że mam tu pobyć sama jeszcze przez pare godzin. W mojej głowie narodził się pewien pomysł - pójdę na spacer. Jest idealna pogoda na zwiedzanie okolicy. Zajrzałam do szafy, wybrałam z niej krótkie dżinsowe spodenki, a do tego włożyłam kremową bluzkę na ramiączka. W łazience nałożyłam delikatny makijaż - użyłam podkładu i pomalowałam rzęsy czarnym tuszem. Włosy natomiast rozpuściłam, rozczesałam i zostawiłam je w naturalnym stanie, czyli lekko pofalowane. Zeszłam na dół, chwyciłam torebkę, w której schowałam telefon, klucze i portfel, założyłam swoje stare beżowe conversy i wyszłam z domu wpierw go zamykając.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam przed siebie. Postanowiłam ruszyć w alejkę, gdzie ruch ludzi się natężał. Po drodze podziwiałam piękne domy, roślinność i witryny przeróżnych okolicznych sklepików. Oglądając tak tą scenerię szłam pare minut, gdy znalazłam się przy bardziej ruchliwej ulicy. W kiosku przy przystanku autobusowym kupiłam mapę miasta i kilka biletów jednorazowych. Spojrzałam na nią i stwierdziłam, że moim celem będzie Hollywood. Aby tam dojechać musiałam wsiąść w autobus. Przeszłam na odpowiedni przystanek i cierpliwie czekałam na pojazd. Po niecałych pięciu minutach transport przyjechał i wsiadłam do niego. Usiadłam na wolnym miejscu, założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Czeka mnie długa przejażdżka - prawie godzinę będę jechać tym autobusem. Rozsiadłam się wygodnie na moim siedzeniu, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w swoich myślach.
Rozmyślałam na temat mojego pobytu tutaj. Muszę znaleźć pracę. Tylko jaką? I gdzie? Muszę to zrobić jak najszybciej. Obiecałam sobie, że tu, w LA, udowodnie sobie, że potrafię i dam radę zapracować na siebie. Tu mam większe możliwości niż w domu. W Miami też można znaleźć pracę, ale tutaj jest więcej ofert, już w szczególności w wakacje. Czemu tak bardzo mi na niej zależy? Ponieważ chce zarobić na moje wymarzone studia - architektura wnętrz. Tak, uwielbiam rysunek i projektowanie, to mnie uspokaja. To była jedna rzecz, która pomogła mi opanować swoją złość spowodowaną pewnym wydarzeniem sprzed trzech lat. Nagle usłyszałam w słuchawkach pewną kompozycję i szybko ją zmieniłam na inną piosenkę. Nie mogłam jej słuchać, już nie potrafiłam...
Nim się obejrzałam byłam już na miejscu. Wysiadłam pospiesznie z autobusu i rozejrzałam się po ulicy. Była cała zatłoczona, ludzie oglądali tą znaną ulicę i największe jej atrakcje - gwiazdy. Postanowiłam dołączyć do tych osób. Przeszłam duży kawał drogi podziwiając wszystko co spotkałam na swojej drodze. Na oknie jakieś kawiarenki znalazłam informację, że poszukują kelnerki od zaraz. Stanęłam przed lokalem na chwilę, poczym weszłam tam i umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną. Wyszłam stamtąd i ruszyłam dalej, po drodze znalazłam jeszcze dwie inne oferty pracy - opiekunka do dziecka oraz sprzątaczka w spa. Zebrałam sobie numery telefonów i postanowiłam, że dzisiaj do nich zadzwonie i umówię się na spotkanie.
Szłam dalej ulicą niezważając na innych ludzi. Tłum zaczął się zmniejszać co mnie trochę ucieszyło. Poczułam jak delikatny wiatr muska moją skórę. To było przyjemne uczucie. Zamknęłam oczy na chwilę. Tylko na chwilę, jednak to wystarczyło, aby ktoś to wykorzystał. Nagle poczułam jak ktoś wpada na mnie, a ja tracę równowagę. Upadłam na chodnik prosto na tyłek. Wydałam z siebie ciche stęknięcie, bo nie mogłam zaliczyć tego upadku do tych bezbolesnych.
-Uważaj jak chodzisz! - usłyszałam głos nad sobą. Uniosłam lekko głowę do góry, aby spojrzeć tej osobie w twarz. To był chłopak mniej więcej w moim wieku - Przez ciebie wylałem na siebie kawę! - wciąż mnie obwiniał. Nie mogłam w to uwierzyć. We mnie, aż się zagotowało.
-Słucham?! - prawie krzyknęłam - To ty mnie pchnąłeś! Jeśli już to twoja wina, że się oblałeś - stwierdziłam wściekła i wstałam z ziemi z lekkim trudem. Stanęłam naprzeciwko blondyna, który patrzył na swój strój ze złością.
-Nie wydaje mi się, żeby to była moja wina. Trzeba było patrzeć przed siebie.
-Patrzyłam! - powiedziałam donośle - Trzeba było zwolnić i nie taranować ludzi! Przykro mi, ale nie jesteś tu najważniejszą osobistością! - wyrzuciłam z siebie zdenerwowana i w tym momencie chłopak na mnie spojrzał. Miał brązowe oczy, w których teraz było widać tylko złość.
-Na pewno więcej osiągne w życiu niż ty! - krzyknął, a ja w końcu zdałam sobie sprawę, że mały tłum gapiów stanął obok wpatrując się w nas.
-W to raczej wątpie - powiedziałam mrużąc oczy z irytacji. Blondyn spojrzał na mnie pogardliwie i olał moją uwagę.
-Świetnie, jak ja się im teraz pokaże... - powiedział do siebie złym głosem patrząc na swoje mokre ubrania.
-Normalnie, pewnie to nie jest dla ludzi nowością, że jesteś dupkiem - powiedziałam i ugryzłam się w język, gdy zrozumiałam, że odrobinę przesadziłam.
-Jak mnie nazwałaś? - spytał wrogo niebezpiecznie zbliżając się do mnie o krok.
-Tak jak słyszałeś! Przewróciłeś mnie i nawet mnie nie przeprosiłeś! - wykrzyczałam urażona. Chłopak otworzył szerzej oczy ze zdziwinia.
-Miałbym cię przeprosić za to, że się sama wywaliłaś? Chyba upadłaś na głowę! - zadrwił ze mnie, a ja spojrzałam na niego wkurzona. Nagle, pod wpływem tych wszystkich emocji, mocno pchnęłam chłopaka. Blondyn stracił równowagę, ale nie upadł. Jego zaskoczenie na twarzy mieszało się ze złością.
-Wariatka! - wykrzyczał i zacisnął szczękę z wściekłości, która go ogarnęła.
-Palant! - odpowiedziałam mu pod wpływem złości. Blondyn posłał mi wrogie spojrzenie i minął mnie trącając przy tym z bara. Aż cofnęłam się o krok do tyłu. Wściekły chłopak odszedł z miejsca naszej sprzeczki. Po sekundzie zrobiłam to samo oddalając się od niego w przeciwnym kierunku. Szłam będąc nadal wściekła.
-Palant - wycedziłam.

---------------
Siemka :D
No i jak wam się podoba? Może trochę nudny, ale to początek, muszę się jakoś rozkręcić xd
Piszcie co uważacie kochani!
Dzisiaj wstawiłam z tego względu, że dziś sylwester :)
Jak tam wasze plany? Życzę wam szalonego sylwestra!
Całuję! :*

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 1

*Laura*
Czułam się jakbym siedziała na miękkiej chmurce, która delikatnie wiozła mnie w nieznane. Pewnie dlatego tak dobrze mi się spało. Byłam pogrążona we śnie zupełnie nieświadoma tego co dzieje się wokoło mnie.
-Przepraszam? - usłyszałam cichy głos, ale kompletnie nie zwracałam na niego uwagi  - Przepraszam? - spytała pewna osoba lekko dotykakąc mojego ramienia. Powoli i z wielkim trudem otworzyłam swoje powieki. Zamrugałam pare razy, aby złapać ostrość widzenia. Spojrzałam w stronę, gdzie słyszałam jak ktoś mówi coś do mnie. Po mojej lewej stronie zauważyłam jakiegoś chłopaka, który patrzył na mnie uśmiechając się lekko. Był to przystojny brunet, wyglądał jakby miał dziewiętnaście lub dwadzieścia lat.
-Samolot już wylądował. Trzeba stąd wyjść - powiedział, a ja spojrzałam przez małe okienko w samolocie. Rzeczywiście już wylądowaliśmy. Wygląda na to, że przespałam prawie całą podróż.
-Dziękuję - powiedziałam cicho dochodząc do siebie po długiej drzemce.
-Nie ma sprawy. Witamy w Los Angeles - powiedział i uśmiechnął się do mnie szczerze. Odwzajemniłam jego gest, a on po prostu wstał i skierował się do wyjścia z samolotu. Patrzyłam na niego jak odchodził po czym sama wstałam ziewając. Wzięłam swoją torbę na ramię oraz kurtkę i po chwili poszłam do drzwi prowadzących do wyjścia z tej ogromnej maszyny. Wyszłam z niej schodząc po schodach i skierowałam się do odprawy. Przechodziłam między ludźmi kierując się tam gdzie mi kazano. Sprawdzano mi paszport i inne odpowiednie dokumenty. Mimo, iż wszystko było dobrze zorganizowane to zajęło to trochę czasu. Kroczyłam korytarzami pchana do przodu przez innych. W końcu, po przejściu przez całą procedurę, wszyscy trafiliśmy do terminalu. Zobaczyliśmy ludzi czekających na przybyłych pasażerów. Niektórzy stali z podpisanymi karteczkami typu: senor Pablo albo monsieur Jean. Inni zaś czekali na swoich bliskich z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Ciekawe czy ktoś na mnie czeka, pomyślałam. Szłam ze swoją ogromną walizką szukając wzrokiem znanych mi twarzy, gdy nagle za swoimi plecami usłyszałam stłumiony przez ludzi kobiecy głos:
-Laura!
Na początku nie spojrzałam się za siebie, bo uznałam, że się przesłyszałam, ale gdy ponownie usłyszałam swoje imię odwróciłam się zaciekawiona. W pierwszej sekundzie nikogo znajomego nie ujrzałam, lecz jak dokładniej się przyjrzałam ujrzałam młodą kobietę, która się do mnie uśmiechała. Odzajemniłam jej gest i od razu ruszyłam w jej stronę. Gdy do niej dotarłam mocno ją przytuliłam.
-Tęskniłam - wyszeptałam jej do ucha.
-Ja też - odpowiedziała mi i lekko się ode mnie odsunęła - Jak ci minął lot?
-Dobrze. Praktycznie cały przespałam - zaśmiałam się.
-To teraz będę mieć w domu dwa śpiochy? Ciebie i Van? - spytał wysoki i młody mężczyzna udając przerażoną minę. Na jego widok szeroko się uśmiechnęłam.
-Tom! - przywitałam się z nim i mocno się do niego przytuliłam. Ciemnowłosy odwzajemnił mój gest.
-No dobra dobra. Koniec tych czułości. Musimy jechać do domu, bo inaczej obiad wystygnie - powiedziała Vanessa z rozbawieniem. Kiwnęliśmy głowami ze zrozumieniem, Tom wziął ode mnie walizkę i ruszyliśmy do samochodu. Wsiedliśmy do niego po kolei - ja usiadłam na tylnim siedzeniu, mężczyzna przy kierownicy, a moja siostra obok niego.
Na początku podróży jechaliśmy w milczeniu, jednak była to przyjemna cisza. W tym czasie oglądałam prze okno widoki Los Angeles. Nadal nie mogłam uwierzyć, że tu jestem. Zawsze zazdrościłam siostrze, że przeprowadziła się tu wraz ze swoim mężem.
Za oknem rozciągał się widok na tętniącą życiem plaże. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech widząc ten piękny ocean.
-Santa Monica.
-Słucham? - spytałam zdezorientowana słysząc głos siostry.
-To Santa Monica. Najczęściej odwiedzana plaża przez turystów - wyznała, a ja tylko kiwnęłam głową.
-A to piękne i zawsze zatłoczone miejsce znajduje się tylko dziesięć minut drogi od naszego domu - powiedział dumny Tom.
-Na prawdę? - ożywiłam się. Vanessa kiwnęła głową z entuzjazmem - To wspaniale - powiedziałam podekscytowana i złapałam się na tym, że na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech zachwytu.
Po dwudziestominutowej jeździe samochodem dojechaliśmy do domu, mojej siostry i jej męża, w którym będę mieszkać przez najbliższe trzy miesiące. Tom wjechał samochodem na podjazd albo raczej mały dziedziniec. Spojrzałam na budynek. Był wielki, a z zewnątrz wyglądał bardzo nowocześnie.
-No no no. Ładnie się urządziliście - powiedziałam wychodząc z auta. Kątem oka zauważyłam, że młode małżeństwo cieszy się z mojej reakcji. Stanęłam na środku podjazdu i rozglądałam się zapoznając się z nowym terenem. Moimi oczami widziałam piękne kwiaty, krzewy oraz drzewa. Ogród był zadbany i dobrze rozplanowany. Stałam i po prostu patrzyłam się na te cudowne połączenia kolorów i kształtów. Widziałam jak Vanessa mija mnie podchodząc do drzwi wejściowych, które otworzyła.
-Wchodzcie - powiedziała i zniknęła we wnętrzu budynku. Posłuchaliśmy się jej i przekroczyliśmy próg drzwi. Gdy weszliśmy do wnętrza domu znalazłam się w ogromnym salonie. Sufit był wysoko osadzony, jakieś 4 metry nad ziemią. Duże szklane okna z widokiem na ogród i taras sprawiały, że do pomieszczenia wlatywało mnóstwo dziennego światła. Pomieszczenie było jasne, przytulne i urządzone w nowoczesny sposób. Wszystko było zaplanowane tak, aby było dużo przestrzeni i, żeby to wszystko było praktyczne. Lecz nie można zaprzeczyć, że jest tu przytulnie i rodzinnie.
-Tom, przypomnij mi gdzie ty pracujesz? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy patrząc na wyposażenie kuchni, ogromny telwizor i inne drogocenne przedmioty. Mężczyzna cicho zaśmiał się pod nosem i poczochrał moje włosy drocząc się ze mną - Ej, co ty robisz? - spytałam śmiejąc się.
-Zobacz lepiej swój pokój - mrugnął do mnie i wskazał palcem na schody - drugie drzwi po lewej - podpowiedział i dołączył do żony, która krzątała się po kuchni - W czym ci pomóc kochanie? - słyszałam jego stłumiony głos, gdy wchodziłam na piętro po schodach.
Na górze znajdował się korytarz, z którego można było dojść do pięciu pomieszczeń. Po prawej stronie były jedne drzwi, na przeciw i po lewej dwoje. Skierowałam się do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi, a na widok tego pomieszczenia na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Pomieszczenie było jasne, ogromne i miało kształt kwadratu. Na przeciwko drzwi znajdowało się wygodne dwuosobowe łóżko, po lewej stała wielka drewniana szafa, w której zmieści się tysiąc ubrań. Po prawej zobaczyłam duże okno z szerokim parapetem, na którym leżą poduszki i miły w dotyku koc. Na jednej ścianie wisi też ogromne lustro, a w jednym kącie znajdował się stelarz. Na jego widok chyba najbardziej się ucieszyłam, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Będę mogła w spokoju rysować projekty, pomyślałam podchodząc do niego i muskając go opuszkami palców.
-Van odwiedziła kilkanaście sklepów zanim go znalazła - powiedział Tom stojąc w progu drzwi. Spojrzałam na niego słysząc jego głos. Uśmiechał się ciepło - Bardzo jej zależało, aby ten element pokoju był idealny i wyjątkowy - powiedział chcąc oznajmić mi, że zależało jej, abym czuła się tu dobrze i, że zrobiła to z miłości, ale nie chciała się tym wszystkim chwalić. Kiwnęłam porozumiewawczo głową i usiadłam na łóżku.
-Tu jest ślicznie - powiedziałam z podziwem.
-Zastanawialiśmy się czy te kolory szary, biały i pudrowy różowy ci się spodobają.
-Podobają - uśmiechnęłam się lekko i jeszcze raz rozejrzałam się po moim pokoju.
-Obiad! - usłyszeliśmy głos mojej siostry z dołu. Wstałam z łóżka i wraz z Tomem poszliśmy do kuchni. Gdy schodziliśmy po schodach poczuliśmy cudowny zapach przygotowanej potrawy. Vanessa nakryła już do stołu i dokańczała przygotowywanie posiłku. Wraz z jej mężem usiadłam już do stołu. Van położyła na stole danie i usiadła obok bruneta.
-Mam nadzieję, że będzie wam smakowało - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Zobaczyłam, że siostra zrobiła lassagne, czyli moje ulubione danie. Zawsze uwielbiałam jak je robiła, bo zawsze smakowało wyśmienicie. Więc byłam po prostu pewna, że będzie mi smakowało i, że zjem bardzo dużą porcję.
-Na pewno będzie - wyszeptałam i spotkałam się swoim wzrokiem z Van. Uśmiechnęła się do mnie, a ja, po chwili zastanowienia, odwzajemniłam jej gest. W tym momencie poczułam jakbyśmy się nigdy nie rozstały. Pomyślałam, że mimo naszej rozłąki i ostatnich nieprzyjemnych sytuacji relacja między nami może wróci do normy, może będzie tak jak dawniej. Tak jak dwa lata temu...

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Siemka! :*
To mój pierwszy rozdział tej innej historii o dziewczynie iminiem Laura, chłopcu imieniem Ross oraz jej i jego rodzeństwie. Jestem ciekawa czy przypadnie wam to do gustu czy nie...
Jeśli tak to mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać i komentować moje rozdziały :)
Witam moich 'starych' czytelników oraz nowych :)
Jeśli chcecie i możecie to proszę, abyście polecili mojego bloga na waszych. Byłabym wdzięczna :)
A teraz może powiecie mi co, jak myślicie, że znajdziecie tutaj. Kto wie, może zgadniecie? :p
Pozdrawiam i całuję! :*

Prolog

*Laura*
Ludzie mówią, że człowiek musi sam wybrać swoją drogę. Drogę, którą zamierza iść przez swoje życie. Niektórym, aby znaleźć swoją ścieżke, zajmuje to cały ich żywot. Jednym się powodzi, a innym nie. Mówią też, że aby znaleźć swoją drogę trzeba najpierw odnaleźć samego siebie. Na początku trzeba wybrać się w długą i ciekawą podróż wgłąb samego siebie, aby później móc podjąć kolejny krok. Krok przybliżający nas do swojego celu.
Mówią także, że aby stać się dorosłym trzeba się usamodzielnić, zrobić coś na własną rękę. Zacząć pracować, wyprowadzić się od rodziców lub, po prostu, wyjechać, oddalić się w nieznaną dla siebie przestrzeń i ją odkryć.
Tak też zrobiłam.
W pogoni za pragnieniem odnalezienia siebie i stania się dojrzałą osobą po prostu wyruszyłam w podróż. Może inny stan w moim ojczystym kraju nie jest tak daleko od mojego domu, ale i tak czuję jakbym jechała w nieznane. I tak też jest.
Zawsze pragnęłam zwiedzać świat. Przyszła okazja podróży do Los Angeles na całe wakacje. Nie odmówiłam. Pytanie: Po co właśnie tam zmierzam? Odpowiedź jest prosta - jadę udowodnić sobie, że potrafię dokonać czegoś na moją własną rękę.
Patrząc na białe piękne chmury wiszące na niebie, a zarazem znajdujące się tuż obok mnie, rozmyślałam o mojej podróży. Siedząc tak na fotelu w samolocie odcięłam się od świata. Marzeniami i swoimi pragnieniami wybiegałam poza granice wyobraźni. Rozpierało mnie uczucie szczęścia. Niedługo dotrę do miasta, w którym udowodnię sobie, że jestem twarda i nieugięta. Za parę godzin ujrzę moją siostrę po roku nie widzenia się. Tęskniłam, to jest to co na pewno powiem jej, gdy ją zobaczę.
Wszystko się zmieni. Ja się zmienię.
Widząc zachodzące słońce za szybą w małym oknie pogrążyłam się w swoich myślach i usnęłam.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Siema :*
Wiem wiem, krótki prolog, ale to dopiero początek. Jeżeli będziecie czytać to dajcie mi znać komentarzem. Proszę! A jeśli doczekam się odzewu to może wstawię 1 rozdział? :D
Całuję! :*

Siemka :*

To mój drugi blog, jednak pierwszy o Rossie i Laurze. To może być zupełnie inna, lecz z drugiej strony podobna historia do innych blogów na temat tej dwójki, ich rodzin i przyjaciół. Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że będziecie mnie odwiedzać :)
Witam moich 'starych' i nowych czytelników! Mam nadzieję, że każdy poczuje się tu jak w domu ;)
Jeśli chcecie, to zapraszam na mojego pierwszego bloga! :D
www.austin-and-ally-auslly-mystory.blogspot.com
Czytajcie :*